Hej! Cieszę się, że wytrzymaliście te dwa tygodnie. Dzisiaj trochę krócej, ale spokojnie, wielkimi krokami zbliżamy się do punktu kulminacyjnego ;) Dziękuję za komentarze i czekam na więcej!
________________________________________
Chyba jeszcze nigdy nie martwiłem się tak o Kellina. Od
dziwnych wydarzeń w Brazylii zachowywał się co najmniej dziwnie, a ja nie
mogłem mu pomóc. Chciałem, aby się otworzył i wszystko z siebie wyrzucił, ale
on siedział jak zaklęty. Niektórzy czują się lepiej, gdy komuś się wygadają,
ale najwyraźniej Kellin taki nie był. Wątpiłem w to, że było mu dobrze, gdy
wszystko w sobie dusił, lecz naciskanie na niego w tej sytuacji było złym
pomysłem. Po prostu krajało mi się serce, gdy widziałem jego podkrążone oczy i
spierzchnięte od ciągłego zagryzania usta. Coraz częściej nerwowo rozmawiał
przez telefon, ale zawsze upewniał się, że go nie słyszę. Wiele razy chciałem
gdzieś się przyczaić i podsłuchać jego rozmowę, ale to nie było w moim stylu.
Jeśli Kellin będzie chciał mi powiedzieć, to to zrobi. Po prostu musiałem
poczekać.
Chciałem coś dla niego zrobić, aby chociaż na chwilę
zapomniał o tym, co zdarzyło się w Rio, więc zacząłem się zastanawiać, gdzie
mógłbym go zabrać. To musiało być spokojne miejsce, gdzie obaj się rozluźnimy.
Przeglądałem przeróżne strony internetowe, mając na uwadze skręconą kostkę
chłopaka, której nie mogliśmy nadwyrężać. Miejsca z dużą ilością zwiedzania
odpadały, dlatego też postawiłem na Karaiby, Bahamy. Spokój, słońce, turkusowa
woda – czego chcieć więcej? To nam dobrze zrobi. Nikt nie myśli o problemach
pod ugiętą palmą.
Zamówienie biletów i zarezerwowanie domku przy plaży
wyciągnęło ze mnie sporą sumkę pieniędzy, ale nie przejmowałem się tym. Kellin
na to zasługiwał. Owinął mnie wokół palca, nawet jeśli tego nie planował.
Zakochałem się w nim i naprawdę czułem do niego coś silnego, więc postanowiłem
go trochę porozpieszczać. Stał się dla mnie kimś ważnym. Żadna dziewczyna nie
miała na mnie takiego wpływu, to było coś niesamowitego. Ogarniała mnie
najsilniejsza w całym moim życiu ekstaza i nie zamieniłbym jej na nic innego.
Tak czuje się zakochany człowiek, jakbym był w siódmym niebie.
Wstałem nieco wcześniej i zdążyłem się spakować oraz
przebrać z piżamy. Kellin nadal spał i wyglądał wtedy najspokojniej. Podczas
jawy jego mięśnie napinały się, a na jego twarzy dostrzegałem stres i momentami
strach, zwłaszcza gdy przebywaliśmy w zatłoczonych miejscach. Bał się, że znowu
ktoś go zaczepi. Jeszcze nigdy tak się o niego nie obawiałem.
Zerknąłem na nadgarstek, gdzie widniał zegarek i po
stwierdzeniu, że to dobry czas, aby obudzić Kellina, kucnąłem przy jego łóżku,
znajdując się na poziomie jego twarzy. Jego lekko rozchylone usta uwalniały
krótkie oddechy, które muskały niesforny kosmyk włosów opadły na twarz bruneta.
Poprawiłem fryzurę chłopaka i lekko dźgnąłem jego policzek, przez co Kellin
mruknął cicho i pociągnął nosem, jakby miał katar. Zrobiłem tak jeszcze kilka
razy, aż w końcu chwycił moją dłoń i ścisnął palce, które niesamowicie go
irytowały.
- Wkurwiasz mnie – mruknął, będąc zbyt zaspanym, aby jego
ton mnie przestraszył.- Bardzo.
- Wybacz – odparłem cicho, całując go w czoło, na co
uśmiechnął się lekko.- Ale musisz już wstać. Niedługo mamy samolot.
- Gdzie? – zapytał, przecierając oczy i powoli podnosząc
głowę z kremowej poduszki.
- Niespodzianka.
Kellin jęknął i znów opadł na poduszkę. Oczywiście, że
chciał wiedzieć, gdzie lecimy, to przecież Kellin. Dowie się na lotnisku, teraz
niech żyje w niepewności.
Podniosłem się z klęczek i klepnąłem chłopaka w pośladki,
aby w końcu wygrzebał się z pościeli, co zrobił pięć minut później. Wziął
szybki prysznic, ubrał się, spakował resztę rzeczy do plecaka i był gotowy do
wyjścia. Miałem wrażenie, że chciał jak najszybciej znaleźć się na lotnisku,
aby dowiedzieć się gdzie go zabieram. Jego ciekawość i niecierpliwość ciągle
mnie śmieszyła.
Stwierdziliśmy, że śniadanie zjemy na lotnisku, bo i tak
będziemy musieli poczekać na nasz samolot po odprawie. Kellin siedział jak na
szpilkach i pierwszy raz od dłuższego czasu widziałem go tak podekscytowanego.
Mimowolnie uśmiechnąłem się do siebie, patrząc na jego rozświetloną twarz.
Potrzebowałem jego uśmiechu. Kto by pomyślał, że na początku wyprawy głośna
osobowość chłopaka tak mnie irytowała, a teraz dosłownie mi jej brakowało.
Głośny Kellin to prawdziwy Kellin. Gdy brunet się nie uśmiechał, czułem się,
jakbym przebywał w towarzystwie innego człowieka.
Gdy taksówka zatrzymała się pod budynkiem lotniska, Kellin
dosłownie wyleciał z samochodu i szybko wyciągnął plecak z bagażnika.
Zapłaciłem taksówkarzowi, zabrałem walizkę i obserwowałem, jak chłopak szybko
próbuje dostać się do środka, mimo że kostka mu na to nie pozwalała. Nie
potrzebował kuli, ale mocno kuśtykał, więc nie mógł poruszać się zbyt prędko.
- Boże, Vic, powiedz miiiiii! – Chwycił mnie za ramię, gdy
znaleźliśmy się w budynku.- Vic, Vic, Vic.
Przystawiłem palec do ust i pokręciłem głową. Próbowałem
wyglądać groźnie, ale po moich ustach błądził usta i toczyłem ze sobą zawziętą
walkę, aby nie wybuchnąć śmiechem. Chwyciłem dłoń chłopaka, splotłem nasze
palce (dzięki czemu poczułem eksplozję motylków z brzuchu), aby następnie
pociągnąć go w stronę odprawy. Kellin przeanalizował każdy ekran informujący o
celach podróży, a gdy zatrzymaliśmy się przy tym właściwym, wydał z siebie
ciche piśnięcie.
- Rozpieszczasz mnie – szepnął mi do ucha, które następnie
pocałował, na co uśmiechnąłem się pod nosem.
Czułem się, jakby Kellin naprawdę był moim chłopakiem, mimo
że oficjalnie się na to nie zgodził. Potrzebował czasu, ale nie zamierzałem
zmarnować go na siedzenie w miejscu. Chłopak musiał coś poczuć, nie mogłem
zostawić go samego.
- Rozpieszczę cię na Bahamach. A teraz buziak.
Brunet zachichotał i złożył delikatny pocałunek na moich
ustach, który nieco przeciągnąłem. Oj tak, zdecydowanie mogłem tak żyć.
Nie wiedziałem, kiedy Kellin był bardziej podekscytowany – w
drodze na lotnisko czy w samym samolocie. Chyba od dawna marzyły mu się małe
wakacje na jednej z karaibskich wysp, więc dlaczego nie miałbym spełnić jego
marzenia? Jeśli to był sposób na zrelaksowanie się, byłem za.
Lot był długi, bo ponad jedenastogodzinny, ale
wytrzymaliśmy. Na miejscu było gorąco, wręcz duszno, ale czego mogłem
spodziewać się po Karaibach? Krystalicznie czysta woda, palmy, biały piasek…
Raj na ziemi. Mogłem się stąd nie ruszać.
Warto było wydać trochę więcej pieniędzy na własny domek na
plaży. Był niewielki, miał małą kuchnię, sypialnię, łazienkę i salon. Nie
potrzebował niczego więcej, bo czuł się tu idealnie. Zostawili swoje bagaże w
sypialni i niemal od razu poszli na plażę. Nie musieli za bardzo się oddalać –
wystarczyły trzy minuty, aby znaleźć się na brzegu morza. Kellin miał pewne
problemy z chodzeniem po miękkim piasku, ale jakoś dotarł na niewielki pomost
wiodący w głąb turkusowej wody. Słońce muskało jego bladą skórę, a jego twarz w
końcu wyrażała coś więcej niż tylko zmartwienie. Uśmiechał się i to było dla
mnie w tej chwili najważniejsze.
Na końcu pomostu znajdowały cumy, na powierzchni wody
delikatnie kołysały się większe i mniejsze łódki. Wpadłem na pewien pomysł i
miałem nadzieję, że Kellinowi się spodoba. Objąłem go w pasie i poprowadziłem
do jednej z łódek. Zauważyłem, że miała szklane dno, więc trafiłem w dziesiątkę.
- Chcesz popłynąć ze mną w mały rejs? – zapytałem, gdy
przystanęliśmy przy jednej z cum.- Nie daj się prosić…
Kellin spojrzał na mnie z szerokim uśmiechem i pokiwał
głową. Wiedziałem, że się zgodzi, nie było innej możliwości. Możliwość
zobaczenia podwodnego świata bez wychodzenia z łódki musiała być przyjemnym
uczuciem. Może skuszę się później na popływanie gdzieś przy łódce, jeśli
oczywiście uzyskam na to zgodę. Byłoby świetnie.
Podszedłem do kapitana stateczku i zapytałem o możliwość
rejsu. Ten oczywiście się zgodził i zapowiedział, że za dwadzieścia minut
wyruszają. Na pokładzie siedziało już kilka osób, zapewne czekających na dalsze
atrakcje. Chwyciłem rękę Kellina, aby pomóc mu wejść na stopień, po czym obaj
znaleźliśmy sobie wygodne miejsca, które zajęliśmy. Chłopak oparł głowę o moje
ramię i przymknął oczy, głęboko przy tym oddychając. Czułem, jak jego mięśnie
rozluźniły się, a on delikatnie rysował wzorki na moim udzie.
- Dziękuję – szepnął nagle, powodując, że na niego
spojrzałem.
- Nie masz za co.
- Mam – uparł się na swoim.- Gdyby nie ty to…
Ucichł, zaciskając usta w cienką linię. Chyba nadal nie
chciał mi o niczym powiedzieć.
- To…? – zachęciłem go do dalszego mówienia, ale chłopak
pokręcił głową.
- Nic. Po prostu byłoby inaczej. Pewnie gorzej. A tak jest
cudownie. Dziękuję.- Uśmiechnął się i pocałował mnie w policzek.
Stateczek był niewielki, ale pomieścił sporo ludzi, gdyż był
dwupoziomowy. My siedzieliśmy na dolnym pokładzie, bo Kellin koniecznie chciał
zobaczyć kolorowe rybki przez szklaną podłogę. Statek powoli zaczął odbijać od
pomostu, a brunet zacisnął palce na mojej nodze. Może miał chorobę morską?
- Boisz się statków? – zapytałem cicho.
- Trochę. Po prostu boję się, że wypadnę za burtę – odparł,
rumieniąc się przy tym wyraźnie zawstydzony.- To nie tak, że nie umiem pływać,
bo umiem, ale raczej na płytkiej wodzie…
Zaśmiałem się pogodnie i rozczochrałem mu włosy. Kto by
pomyślał, że przebojowy Kellin Bostwick tak naprawdę boi się głębokiej wody.
Najwyraźniej z naszego wspólnego pływania nici. To nie tak, że pływałby ze
skręconą kostką… Nieważne.
Widoki pod wodą były przepiękne – kolorowe ukwiały, rafa
koralowa, tęczowe ryby i stworzenia, których nigdy nie widziałem na oczy. Nie
sądziłem, że na świecie istnieje tak wiele pięknych gatunków roślin i zwierząt,
przynajmniej pod wodą. Oczy Kellina świeciły się jak dwa szafiry i sam nie
wiedziałem, co podoba mi się bardziej – jego tęczówki czy to, co działo się pod
wodą.
W pewnym momencie statek zatrzymał się i z głośnika
umieszczonego na jednej ze ścianek wypłynął niski głos kapitana informujący, że
można zejść do wody. W tym miejscu nie było niebezpiecznie, a grunt szedł nieco
w górę, więc nikt nie zszedłby na głęboką wodę. Kellin spojrzał na mnie
zachęcająco, widząc, że chciałbym pójść, podczas gdy on po prostu nie mógł tego
zrobić.
- Leć, poradzę sobie – powiedział, uśmiechając się przy tym.
- Na pewno?
- Tak. Nie jestem już dzieckiem. Skorzystaj z okazji.
Pocałowałem go w czoło i ściągnąłem koszulkę, buty oraz
spodnie, zostając w samych bokserkach. Nie wziąłem ze sobą kąpielówek, ale to
nie stanowiło dla mnie żadnego problemu. Zszedłem po drabince w dół i po chwili
byłem już w ciepłej i czystej wodzie. Chciałbym, żeby Kellin był tutaj ze mną,
ale nie chciałem, żeby coś mu się stało. Tak jak powiedział, nie był już
dzieckiem i na pewno sam poradzi sobie na stateczku. Postanowiłem zająć się
sobą, korzystając z cudownej karaibskiej wody.
Na pokładzie pojawiłem się po dwudziestu minutach, gdy byłem
cały osolony, a moje palce zdążyły już się pomarszczyć. Pokręciłem głową,
powodując, że kropelki wody osiadły na innych ludziach, po czym zacząłem iść w
stronę miejsca, gdzie zostawiłem Kellina. Uśmiech z mojej twarzy zszedł
automatycznie, gdy zobaczyłem, że siedzi przy nim jakiś mężczyzna, a na dodatek
brunet… Płakał, rozmawiając z kimś przez telefon. Kellin płakał i była to
najbardziej rozdzierająca serce rzecz w całym moim życiu. Zabiję tego
skurwysyna, po prostu ukręcę mu łeb.
- Hej! – krzyknąłem, zwracając na siebie uwagę, ale się tym
nie przejąłem. Kellin uniósł zapłakany wzrok, szepnął coś do telefonu i schował
go do kieszeni.- Wypierdalaj stąd – warknąłem do nieznajomego, który bez
większych ceregieli po prostu wstał z miejsca i odszedł.
Kellin nieco się trząsł, mimo że wcale nie było zimno.
Sięgnąłem po ręcznik rozdawany przez załogę statku, powycierałem się nim i
objąłem chłopaka suchym już ramieniem. Brunet pociągnął nosem i zamknął oczy,
próbując się uspokoić.
- Kto to był? Co się stało? Boże, ty płakałeś, dlaczego
płakałeś? Kellin…
- Cii – uciszył mnie szeptem.
- Powiedz mi, mam dość czekania…
- Nie, Vic. Nie powiem ci.
- Kellin…
- Nie – przerwał mi nieco głośniej, ale nadal nie potrafił
zebrać w sobie wystarczająco dużo siły.- Nie teraz…
- Nigdy wcześniej nie widziałem, jak płaczesz…
- To był pierwszy i ostatni raz.- Wyprostował się i
odchrząknął, poprawiając włosy i wycierając podkrążone oczy dłońmi.- Nie martw
się o mnie. Wszystko będzie w porządku.
Miałem taką nadzieję, ale wszystko wskazywało na to, że
rzeczywistość będzie całkiem inna.
Super,warto było czekać ten tydzień :)
OdpowiedzUsuńJeej. Cudowny rozdział :) nie mogę się doczekać kolejnego piątku
OdpowiedzUsuńKońcówka złamała mi serduszko...O ile takowe mam.
OdpowiedzUsuńI to, że podobno zbliżamy się do punktu kulminacyjnego... Brzmi ciekawie i niepokojąco jednocześnie.
jejku, moje filsy, hufhdsufdshygf
OdpowiedzUsuńcudowny rozdział dżo ♥
/@horalik_swag
Czekam na następny rozdział ^^
OdpowiedzUsuńjeej, Kelliś miał się zrelaksować a tu taki smuteczek ;(
OdpowiedzUsuńVic tak bardzo się stara i chce, żeby było jak najlepiej to takie słodkie *.*
super to wszystko opisujesz, też bym chciała pojechać na Bahamy a co dopiero z takimi towarzyszami hehe xD rozdział super, ciągle zastanawia mnie o co chodzi z tymi telefonami, niech Kellin w końcu sie otworzy i powie wszystko Vicowi :D
czekam na kojelny, fantastyczny rozdział i życzę duuuuuużo weny :) / Monia
Super rozsiadł. Nie przeżyje jak będzie koniec kellica. Nie chcę aby się skończył,ale jak to mówią wszystko co dobre kiedyś się kończy
OdpowiedzUsuńOjć, czo się stanęło Kellisiowi ??? ;<
OdpowiedzUsuńNiech w końcu powie... ;/
Ugh.. to było takie piękne ♥
Ja chce więcej... ci faceci mnie wkurzają >_<
Eh.. W każdym razie jest naprawdę faaaantastycznie
Czekam i życzę duuużo weny ! ♥
Warto było czekać C: Ciekawa jestem tej sprawy z Kellinem... No nic, pozostaje mi czekać i życzyć weny <3
OdpowiedzUsuńps. Ja tu czytam o takich plażach i wodzie, a za oknem... Brrr.
Czekam na jutro
OdpowiedzUsuńCzekam na dzisiaj !!! ;D
OdpowiedzUsuńNie wiem czemu tak późno. ... pseplasam ;<
Ale Ty mi wybaczysz prawda ? ;3
kocham Cię
weny ! ♡ ♥ ♡