Bardzo proszę, nowy rozdział.
Czekam na komentarze i w ogóle c:
Baj.
____________________
Nienawidziłem poranków i wieczorów, bo wtedy w domu była cała rodzina i wszyscy siedzieli sobie na głowie. Gdybyśmy mieli większy dom, pewnie nie byłoby to tak odczuwalne. Każdy siedziałby w swoim pokoju, ja nie musiałbym spać na kanapie, wszyscy moglibyśmy jeść posiłki przy jednym stole. Może gdybyśmy mieli ze sobą lepsze kontakty, wszystko wyglądałoby inaczej. Jak zwykle to tylko gdybanie. Nigdy nie można nikomu dogodzić, każdy miał do siebie pretensje, a może raczej wszyscy mieli jakiś problem ze mną.
Czekam na komentarze i w ogóle c:
Baj.
____________________
Nienawidziłem poranków i wieczorów, bo wtedy w domu była cała rodzina i wszyscy siedzieli sobie na głowie. Gdybyśmy mieli większy dom, pewnie nie byłoby to tak odczuwalne. Każdy siedziałby w swoim pokoju, ja nie musiałbym spać na kanapie, wszyscy moglibyśmy jeść posiłki przy jednym stole. Może gdybyśmy mieli ze sobą lepsze kontakty, wszystko wyglądałoby inaczej. Jak zwykle to tylko gdybanie. Nigdy nie można nikomu dogodzić, każdy miał do siebie pretensje, a może raczej wszyscy mieli jakiś problem ze mną.
- Kellin, te twoje strzykawki znowu się wysypały, do cholery jasnej! - krzyknął Tom, a ja spojrzałem na niego znad miski z płatkami na mleku i poprawiłem się na blacie kuchennym, na którym siedziałem.
- Mogłeś nie otwierać mojej szafki - odparłem spokojnie.- Jeśli coś ubyło, masz przejebane.
- Kellin! - mama uderzyła mnie w tył głowy, przez co prawie zakrztusiłem się jedzeniem.- A ty na niego nie krzycz, chłopak ma rację, mogłeś nie otwierać szafki.
Mama doskonale wiedziała, jakie relacje były między mną a Tomem. Zdawała sobie sprawę z tego, że się nie lubimy i nie potrafimy dogadać. Tylko ja mówiłem do niego "na ty", bo był dla mnie obcym człowiekiem, a nie ojcem. Nigdy nie będzie moim ojcem.
Moje siostry całkowicie się ode mnie różniły. Kailey i Kim zwracały się do niego per tato, ale one go lubiły, więc nie widziały w tym nic dziwnego. Ja nie potrafiłem. Skoro on mnie nie szanował, ja również nie miałem takiego zamiaru.
- Niech trzyma je gdzieś indziej, w łazience jest mało miejsca - mruknął, a ja skończyłem swoje śniadanie i włożyłem miskę do zlewu. Próbowałem go ignorować, ale miałem cięty język, więc było to dość trudne.- Mógłby bardziej dbać o porządek, a nie robić jeszcze większy bałagan.
Ominąłem siedzące na podłodze bliźniaczki oraz Wendy i podszedłem do mężczyzny. Niech powie jeszcze jedno słowo, a zrobi się niemiło.
- Naucz się obowiązkowości, chłopcze. Utrzymuj porządek, pomagaj swojej matce, pomagaj siostrom, bądź odpowiedzialny i nie zajmuj bezsensownie miejsca w domu.
- Może gdybyś zarabiał więcej w tym swoim śmiesznym warsztacie albo podjął jakąś lepszą pracę, to nie zajmowałbym miejsca, bo przynajmniej bym jakieś miał, nie to co tutaj - warknąłem.
- Oho, zaczyna się - mruknęła Kailey, która razem z Kim zawsze wychodziła z domu, gdy zanosiło się na kłótnię. Tym razem też tak było. Usłyszałem trzaśnięcie drzwiami i głośne westchnięcie mamy, która też miała tego dość, ale sama nie wiedziała, co ma zrobić. Nie miała siły.
- Może trochę wdzięczności za to, że w ogóle masz dach nad głową? O wszystko masz pretensje, gówniarzu.
- Ja mam pretensje? To ty masz do kurwy pretensje! Masz pretensje o to, że śpię na kanapie, o to, że siedzę do późna, bo dopiero wtedy mam czas i spokój na sprawy szkolne, o to, że jestem chory, jakby to był mój wybór! - krzyknąłem.- Wiesz co, chuj ci w dupę, na sucho i żebyś później się zadławił.
- Dosyć! - wrzasnęła mama i chwyciła mnie za kark, odciągając mnie na bok, z dala od Toma, który był czerwony ze złości. Niech będzie. Cieszyłem się, że to przeze mnie się zdenerwował. Zasługiwał na to.
- Wy dwaj ostro przegięliście, na dodatek przy dziewczynkach, wstyd mi za was! Kellin, masz szlaban do końca miesiąca, a z tobą - spojrzała na męża - porozmawiam sobie w samochodzie. Dziewczynki, bierzcie torby, jedziemy do szkoły.
Kolejny szlaban, jakby robiło mi to jakąś różnicę. I tak nie zwracali uwagi na to, czy jestem w domu, czy mnie nie ma, więc nawet jeśli wrócę późnym wieczorem, nic mi nie zrobią.
- Hej, Kells? - usłyszałem głos Wendy, na którą spojrzałem.- A czemu na sucho?
Próbowałem stłumić śmiech. Jak miałem wytłumaczyć siedmiolatce zasady gejowskiego seksu? O matko...
- Wiesz, młoda, na sucho... - nie dokończyłem, bo przerwał mi dzwonek do drzwi. Kto do cholery przyszedł tutaj przed ósmą rano?
- Ja otworzę! - zawołała Amber i pokicała do drzwi.- Cześć, Vic!
Pognałem na korytarz i uśmiechnąłem się szeroko. Takie poranki to ja rozumiem.
- Podwieźć cię do szkoły? - zapytał Vic, a ja skinąłem głową.
- Wejdź do środka, wezmę tylko torbę i możemy iść.
Amber popatrzyła na Vica z zaciekawieniem, gdy ten przekroczył próg naszego domu. Wszedł razem ze mną do salonu i spotkał się z mało przychylnym spojrzeniem mojego ojczyma. Moja rodzina doskonale wiedziała, że między mną a Victorem coś było, tylko nie wiedzieli co. Nie byliśmy parą, więc mówiliśmy im, że nie byliśmy w związku, a o seksie lepiej żeby nie wiedzieli.
- Witaj, Victorze - uśmiechnęła się do niego mama. Lubiła go, przyjaźniła się z jego rodzicami.- U rodziców wszystko w porządku?
- Tak, pani Richards, w porządku, dziękuję - odpowiedział, a ja chwyciłem torbę i zawiesiłem ją sobie na ramieniu, po czym podszedłem do Vica i chwyciłem go za rękę tylko po to, aby zdenerwować Toma.
- To my będziemy lecieć - uśmiechnąłem się słodko, aż za słodko, patrząc głównie na ojczyma.- Chcecie buziaka na pożegnanie? Cokolwiek? Nie? Szkoda. Oj, Vic, nie sądzisz, że powinienem się z tobą odpowiednio przywitać?
Zanim zdążył odpowiedzieć, naparłem swoimi wargami na jego, kątem oka spoglądając na gotującego się w sobie Toma. Pocałunek nie trwał długo, bo nie chciałem nagrabić sobie u mamy, więc oderwałem się od chłopaka, wolną ręką machnąłem do rodziny i wyprowadziłem Vica z domu.
Wsiedliśmy do jego czarnego Audi (rodzice Vica byli cholernie bogaci, więc nic dziwnego, że miał taki samochód), a ja odetchnąłem ciężko i oparłem głowę o zagłówek.
- O co dzisiaj poszło? - zapytał, odpalając silnik i ruszając z miejsca.
- Ten skurwiel rozsypał moje strzykawki z insuliną i na dodatek miał do mnie pretensje, że to niby moja wina - mruknąłem i machnąłem na to ręką.- Odszczekałem mu się, zarobiłem kolejny szlaban, nic nowego.
- Co mu powiedziałeś?
- Chuj mu w dupę, na sucho i żeby się zadławił.
Vic zaśmiał się pogodnie i spojrzał na mnie kątem oka. Wiedział o mojej sytuacji rodzinnej, relacjach z ojczymem i moim podejściu do tego człowieka. Ufałem mu, więc mówiłem mu wiele rzeczy, a on mnie rozumiał. Sam miał problemy z rodzicami. Co prawda nie takie jak ja, ale zawsze. Jego rodzice byli wiecznie zapracowani i skupieni na swoich własnych karierach, więc myśleli, że pieniądze zastąpią im wychowanie dwóch synów. Prawie ciągle nie było ich w domu, Vic i Mike radzili sobie sami, z dotacją od rodziców i sztabem obsługi.
- No to drastycznie, nikomu nie życzę na sucho - parsknął śmiechem, a ja uśmiechnąłem się lekko i pokiwałem głową.- Hej, Kells, pamiętasz, jak wczoraj fantazyjnie ssałeś widelec?
Zaśmiałem się i wyprostowałem w fotelu, po czym dotknąłem jego udo i palcami zacząłem kreślić na nim różne wzorki.
- Taak, pamiętam - wymruczałem i kątem oka spojrzałem na jego krocze. Huh, robi mi kolejną robotę...- Podobało ci się?
- Bardzo - powiedział spokojnie, wjeżdżając na szkolny parking. Było tu kilka osób, ale nie przejmowałem się nimi. Moja dłoń coraz bardziej zbliżała się do wybrzuszenia w jego spodniach.
- Ten ser... Tak jasny... Pyszny... Nie to co ty, dobrze wiesz, że nie lubię połykać.
Vic spojrzał na mnie rozbawionym wzrokiem.
- Przez ciebie miałem problem w spodniach, podobny do tego - wskazał na swoje krocze.- I nie miałem jak sobie ulżyć. Dopiero w domu pod prysznicem zrobiłem sobie dobrze, ale to nie to samo, Kells, nie to samo...
- Czego pan ode mnie oczekuje, panie Fuentes?
- Matko boska, Kellin, chodź do kibla. Chyba nie spieszy ci się na algebrę?
Pokręciłem głową i podobnie jak on wyszedłem z samochodu . Szybkim krokiem weszliśmy do szkoły i niemal od razu udaliśmy się do łazienki. Vic próbował zakryć widoczną wypukłość w swoich spodniach, a ja sam czułem, że moje rurki robią się coraz ciaśniejsze.
Weszliśmy do łazienki, gdzie było dwóch dziewiątoklasistów. Vic spojrzał na nich z wyższością, a ja w międzyczasie wszedłem do jednej z kabin.
- Wypieprzać stąd - warknął do nich.
Następnie usłyszałem kroki i zamykające się drzwi. Vic miał władzę i potrafił ją wykorzystać. Chłopak pojawił się w kabinie i zablokował drzwi, po czym ściągnął torbę z mojego ramienia i położył ją na boku. Przycisnąłem go do ścianki, po czym stanąłem na palcach i namiętnie go pocałowałem, niemal od razu dołączając do tego swój język. Moje dłonie rozpięły rozporek jego spodni, które następnie opuściłem na dół razem z bokserkami. Chwyciłem jego przyrodzenie, na co oderwał się ode mnie i cicho westchnął. Chwyciłem jego dolną wargę w zęby i zacząłem ją ssać, powoli poruszając dłonią. Mój kciuk zataczał małe kółka na jego napletku. Vic jęknął cicho, a ja przeniosłem usta na jego żuchwę i szyję. Zniżyłem się, aż w końcu moje kolana dotknęły kafelkowej podłogi. Wystawiłem język i zatoczyłem nim kółko na końcówce Vica, na co ten mruknął cicho i uśmiechnął się pod nosem. Moje usta zaczęły muskać całą jego długość, aby zatrzymać się na początku i polizać go od nasady po sam czubek. W końcu oplotłem wargami napletek i powoli zacząłem zniżać się w dół. Vic miał się czym pochwalić, więc wzięcie go całego do buzi trochę mi zajęło. Na szczęście nie miałem odruchów wymiotnych, więc nie było to dla mnie problemem. Vic wplótł palce w moje ciemne włosy, ale nie poruszał nimi. Dał mi działać. Na początku moja głowa poruszała się powoli, a do swoich ruchów dołączałem język. Oddech Vica stawał się coraz płytszy, a ja wyciągnąłem jego przyrodzenie z ust i spojrzałem na niego z dołu.
- Cholera, Quinn, anioł na zewnątrz, demon w środku - jęknął i niemal brutalnie wepchnął penisa do moich ust.
Trzymał moją głowę, abym się nie ruszał i sam nadawał tempo, które było szybkie, ale przyjmowałem wszystko, bo musiałem. Czułem, jak jego końcówka wślizguje się do mojego gardła, na początku wolniej, a później już coraz szybciej, przez co zacząłem mieć problemy z oddychaniem. Nie chciałem go zawieść, więc nie dawałem mu sygnału, że coś jest nie tak. W głębi duszy podobało mi się. Lubiłem byś traktowany jak dziwka, lubiłem ból przeplatany przyjemnością. Dlatego też Vic był dla mnie idealny, bo uwielbiał dominować i rządzić. Uzupełnialiśmy się.
W końcu jednak musiałem zaczerpnąć powietrza, więc dwa razy klepnąłem udo chłopaka, aby ten wyciągnął swojego penisa z moich ust. Z moimi wargami łączyła do cienka nitka śliny. Vic poczekał, aż zacznę normalnie oddychać. Mieliśmy swoje sygnały, doskonale wiedział, o co mi chodziło, więc nie pytał. W końcu ponownie wziąłem go do ust i sam zacząłem poruszać głową, bo chciałem, aby już skończył i dosięgnął nieba.
- Uch, Kell - jęknął, przymykając przy tym oczy.- N-nie przestawaj.
Nie miałem zamiaru, bo wiedziałem, że był blisko. Zamruczałem, aby poczuł przyjemne wibracje, a na końcu zassałem się na jego napletku. Vic jęknął głośno i doszedł w moich ustach, a ja poczekałem, aż całkowicie skończy. Po wszystkich oderwałem się od niego i odwróciłem w stronę toalety, której podniosłem klapę i wyplułem do środka zawartość moich ust. Ja nie byłem od połykania. Mogłem robić prawie wszystko, byle nie połykać. Na początku Vic trochę się ze mnie śmiał i próbował mnie do tego przekonać, ale w końcu dał sobie z tym spokój.
Wstałem z klęczek, a Vic w tym czasie założył bokserki i spodnie. Później krótko pocałował mnie w usta, a ja spojrzałem w dół i złożyłem usta w dzióbek.
- A co ze mną? - zapytałem.
Vic zerknął na moje krocze i uśmiechnął się pod nosem, po czym pokręcił głową. Czy on chce mnie tu tak po prostu zostawić? Był okropny. Dlaczego tak go uwielbiałem?
- Nie mogę, Kell. Podczas gdy mogę omijać chemię, to zawalenie wf-u nie wchodzi w grę, bo mnie wyrzucą z drużyny - powiedział i jeszcze raz pocałował mnie w usta, po czym mrugnął do mnie i wyszedł z kabiny, a następnie z łazienki.
Vic grał w szkolnej drużynie piłki nożnej i posada kapitana była dla niego bardzo ważna. Na pewno ważniejsza ode mnie... Cholerne motylki.
Szybko rozpiąłem rozporek i sam postanowiłem się sobą zająć. Miałem jeszcze trochę czasu, więc na pewno zdążę na historię.
Nadal sobie rządzimy, co?
Parsknąłem śmiechem, gdy przeczytałem słowa na kolejnej karteczce, którą znalazłem w swojej szafce na przerwie lunchowej. To zaczynało być nudne, chociaż dało mi do myślenia, bo nigdy nie dostałem dwóch wiadomości pod rząd. Ktoś musiał być bardzo zdesperowany albo nadawcą były dwie różne osoby. Nie miałem powodów do obaw, nikt nie zrzuci mnie z tronu, a nawet jeśli będzie próbował, wyjdę z tego bez szwanku. To ja rządziłem plotkami tej budzie, a nie ktoś inny.
Tym razem postanowiłem zachować karteczkę, bo może kiedyś jeszcze mi się przyda. Schowałem ją do notatnika i zamknąłem szafkę. Już chciałem się obracać, gdy poczułem dłonie na moich biodrach. Uśmiechnąłem się do siebie i chwyciłem jego palce, aby spleść je ze swoimi.
- Nie wyrzucili cię z drużyny? - zapytałem, nie odwracając się w stronę chłopaka.
- Nie, ale przez ciebie nie mogłem się skupić - mruknął prosto do mojego ucha, a ja odwróciłem się do niego i położyłem dłonie na jego klatce piersiowej.- Nadal masz problem w spodniach?
- Nie, Victorze, nie mam - zagryzłem dolną wargę, wiedząc, że zawsze strasznie go to podniecało.- Sam sobie poradziłem, było bardzo przyjemnie, wiesz... Kto wie, może nawet lepiej niż z tobą...
- Nikt nie zrobi ci lepiej niż ja - powiedział dumnie, a ja spojrzałem na niego zadziornie i uniosłem brew w górę w wyzywający sposób.- Ani twoja ręka, ani żaden z twoich byłych nie może mi dorównać. Wiesz o tym, ja o tym wiem, oni też mogliby się dowiedzieć.
- Nie rozumiem, dlaczego wplątujesz w to w moich byłych, skoro nie wiesz, jacy byli w łóżku.
- Na pewno gorsi ode mnie.
- Tak sądzisz? - ściągnąłem jego dłonie ze swoich bioder i skrzyżowałem ręce na torsie.
Przeniosłem ciężar ciała na jedną nogę i patrzyłem na niego wyzywająco. Chciałem się z nim tylko podroczyć. Doskonale wiedziałem, że moi ex, a było ich tylko dwóch, nie byli nawet w połowie tak dobrzy jak Vic. On rządził, był najlepszy.
- Tak, tak sądzę. Podważasz mój autorytet?
Wczuł się i zaczął wyciągać nasze sypialniane sekrety na światło dzienne. Miało być inaczej, więc postanowiłem zakończyć ten temat.
- Vic, powiedzieliśmy sobie, że w łóżku jest inaczej, a tutaj inaczej, nie mieszaj ze sobą tych dwóch spraw i miejsc, proszę cię.
- Nadal uważam, że...
- Quinn!
Spojrzałem w stronę, skąd doszedł mnie damski głos i zobaczyłem Laurę, która szła w moją stronę. Akurat ona? Tak bardzo jej nie lubiłem, była ostatnią osobą, z którą chciałem pracować, ale dobrze wykonywała swoją robotę, więc nie mogłem wyrzucić jej z redakcji.
- Czego? - mruknąłem, gdy znalazła się obok mnie.
- Rusz swoją gejowską dupę do redakcji, mamy ci coś do powiedzenia.
Spojrzałem na Vica i pocałowałem go w usta, aby go nieco uspokoić. To miał być krótki pocałunek, ale nieco się przeciągnął, bo Vic dodał do niego język. Przerwało nam chrząknięcie Laury, a ja oderwałem się od chłopaka, uśmiechnąłem się lekko i razem z dziewczyną poszedłem do naszej pracowni. Znajdowała się na ostatnim piętrze na końcu korytarza. Był to mały pokój, w którym na szczęście wszystko się mieściło i tak naprawdę nie potrzebowaliśmy niczego więcej. Weszliśmy do środka, a ja momentalnie spojrzałem na sufit, który ostatnimi czasy zaczynał się kruszyć i groził zawaleniem. Najwyraźniej wszystko wczoraj naprawili i było bezpiecznie. W pomieszczeniu znajdowała się Felice.
- A więc? - uniosłem brew, opierając się tyłem o blat biurka.
- Mamy jeszcze chwilę czasu do wydania nowego numeru, jest dopiero czwartek, więc możemy dodać coś, co zainteresuje nie tylko ciebie, ale i też całą szkołę - oznajmiła Laura, która stanęła obok Fel trzymającej jakieś zdjęcie. Sięgnąłem po fotografię i zmarszczyłem brwi.
- Twoje? Gratulacje, będę wujkiem - uśmiechnąłem się, patrząc na zdjęcie USG, które przedstawiało rozwijające się dziecko.
Fel szybko pokręciła głową i od razu zabrała się za wyjaśnianie sytuacji.
- Widziałam, jak to zdjęcie wypada z zeszytu Nicole Connery, no wiesz, tej cheerleaderki.
- Tej z makijażem permanentnym? - zapytałem, a Fel pokiwała głową.- Przykre dziewczę. Ktoś w ogóle chciał ją zaliczyć?
- No właśnie w tym sęk - wtrąciła się Laura.- Nie wiemy, czy to jej i kto jest ojcem, więc... Może warto powęszyć?
- I wlepić do gazetki? - mruknąłem, uśmiechając się pod nosem.- Zajmę się tym.
Oddałem zdjęcie Felice i wyszedłem z pomieszczenia. Udałem się do stołówki, gdzie zawsze było najwięcej osób na przerwie. Musiałem zacząć węszyć już teraz, jeśli prawdziwa plotka ma ukazac się w najnowszym numerze. Uch, jak dobrze, że Moss nie kontrolowała tego, co wypisujemy w gazetce.
Prześlizgnąłem się między dwoma rosłymi futbolistami (zalety bycia małym) i podszedłem do stolika zajmowanego przez te popularniejsze dzieciaki w szkole, czyli również cheerleaderki. Nicole może i nie była najurodziwsza (nawet ja mogłem to stwierdzić), ale na pewno popularna, bo nadrabiała sztucznością.
Byłem bezpośredni i nikt się nie zdziwił, gdy oparłem dłonie o stół i spojrzałem na siedzących przy nich ludzi.
- Hej, Melanie, mogę cię na chwilkę poprosić? - zapytałem niską brunetkę, najlepsza przyjaciółkę Nicole.
- Idź daj dupy gdzieś na rogu, Quinn - odezwała się jedna z gwiazd szkolnej drużyny futbolowej, Owen, pięć razy większy i cięższy ode mnie osiłek.
- Chciałbym, ale muszę coś załatwić - uśmiechnąłem się do niego uroczo, a on uniósł brew w górę, nie spodziewając się takiej odpowiedzi.- Chodź, Mel, przecież cię nie zgwałcę.
Dziewczyna wzruszyła ramionami i wstała od stołu, po czym oboje odeszliśmy nieco na bok.
- Tak więc? - spojrzała na mnie pytająco.
- Czy Nicole ostatnio się z kimś umawia?
Nie mogłem zapytać wprost, czy jej przyjaciółka była w ciąży, bo wszystko wyszłoby na jaw. Musiałem zachować pewien procent dyskrecji.
Melanie zaśmiała się cicho i położyła jedną dłoń na swoim biodrze.
- Zmieniłeś orientację? - zapytała.
- Nie, Mel, nie, dziwnie czułbym się w łóżku, gdybym nie miał pod ręką drugiego penisa - mrugnąłem do niej, a dziewczyna skrzywiła się nieco.- Pytam, bo Adam chciał wiedzieć.
Uch, byłem okropny, że go w to wplątałem, ale to była pierwsza rzecz, która przyszła mi do głowy.
- Nie, Nicole jest singielką.
- Nie kręci z żadnym chłopakiem?
- Nie, chyba że na jakichś imprezach, ale to nic poważnego. Słuchaj, Quinn, to już się robi nudne, mogę sobie iść?
- Tak, dziękuję. Tylko nic jej nie mów o naszej rozmowie, okej? - spojrzałem na nią poważnie, a ona skinęła głowa i wróciła do stolika.
Westchnąłem ciężko i wsunąłem dłonie do kieszeni rurek. Chciałem wyjść ze stołówki, gdy ktoś chwycił mnie za ramię.
- Boże, Vic, wystarczyło mnie zawołać - mruknąłem, patrząc w jego brązowe oczy.
- Słyszałem rozmowę o Nicole - powiedział, wyprowadzając mnie na zewnątrz, gdzie było mniej ludzi.- Dlaczego tak interesuje cię to, czy się z kimś umawia?
- Bo mam swoje powody. Gazetkowe powody.
- A co jeśli ja wiem, co dzieje się w jej środowisku?
Uniosłem brew i oparłem się bokiem o ścianę, nie spuszczając wzroku z uśmiechniętego szelmowsko chłopaka.
- I wiem, czy jest w ciąży czy nie?
- Skąd wiesz o ciąży?
- Dobrze wiesz, że ja wiem o wielu rzeczach, o których nie wiedzą inni, wiesz?
- Nie chcesz mi powiedzieć, co?
- Dzisiaj wieczorem u mnie, Quinn - powiedział po prosto i zaczął się ode mnie oddalać.
- Mam szlaban! - krzyknąłem za nim, a on spojrzał na mnie przez ramię.
- Jesteś zbyt niegrzeczny, aby go przestrzegać - zawołał a kilka osób na korytarzu spojrzało w naszą stronę, jakbym w ogóle się tym przejmował.
Po chwili chłopak zniknął z moich oczu, a ja poczułem wibracje telefonu w mojej kieszeni. Wyciągnąłem komórkę i otworzyłem wiadomość od nikogo innego jak Vica.
A skoro jesteś niegrzeczny, potrzebujesz kary ;)
Tym razem postanowiłem zachować karteczkę, bo może kiedyś jeszcze mi się przyda. Schowałem ją do notatnika i zamknąłem szafkę. Już chciałem się obracać, gdy poczułem dłonie na moich biodrach. Uśmiechnąłem się do siebie i chwyciłem jego palce, aby spleść je ze swoimi.
- Nie wyrzucili cię z drużyny? - zapytałem, nie odwracając się w stronę chłopaka.
- Nie, ale przez ciebie nie mogłem się skupić - mruknął prosto do mojego ucha, a ja odwróciłem się do niego i położyłem dłonie na jego klatce piersiowej.- Nadal masz problem w spodniach?
- Nie, Victorze, nie mam - zagryzłem dolną wargę, wiedząc, że zawsze strasznie go to podniecało.- Sam sobie poradziłem, było bardzo przyjemnie, wiesz... Kto wie, może nawet lepiej niż z tobą...
- Nikt nie zrobi ci lepiej niż ja - powiedział dumnie, a ja spojrzałem na niego zadziornie i uniosłem brew w górę w wyzywający sposób.- Ani twoja ręka, ani żaden z twoich byłych nie może mi dorównać. Wiesz o tym, ja o tym wiem, oni też mogliby się dowiedzieć.
- Nie rozumiem, dlaczego wplątujesz w to w moich byłych, skoro nie wiesz, jacy byli w łóżku.
- Na pewno gorsi ode mnie.
- Tak sądzisz? - ściągnąłem jego dłonie ze swoich bioder i skrzyżowałem ręce na torsie.
Przeniosłem ciężar ciała na jedną nogę i patrzyłem na niego wyzywająco. Chciałem się z nim tylko podroczyć. Doskonale wiedziałem, że moi ex, a było ich tylko dwóch, nie byli nawet w połowie tak dobrzy jak Vic. On rządził, był najlepszy.
- Tak, tak sądzę. Podważasz mój autorytet?
Wczuł się i zaczął wyciągać nasze sypialniane sekrety na światło dzienne. Miało być inaczej, więc postanowiłem zakończyć ten temat.
- Vic, powiedzieliśmy sobie, że w łóżku jest inaczej, a tutaj inaczej, nie mieszaj ze sobą tych dwóch spraw i miejsc, proszę cię.
- Nadal uważam, że...
- Quinn!
Spojrzałem w stronę, skąd doszedł mnie damski głos i zobaczyłem Laurę, która szła w moją stronę. Akurat ona? Tak bardzo jej nie lubiłem, była ostatnią osobą, z którą chciałem pracować, ale dobrze wykonywała swoją robotę, więc nie mogłem wyrzucić jej z redakcji.
- Czego? - mruknąłem, gdy znalazła się obok mnie.
- Rusz swoją gejowską dupę do redakcji, mamy ci coś do powiedzenia.
Spojrzałem na Vica i pocałowałem go w usta, aby go nieco uspokoić. To miał być krótki pocałunek, ale nieco się przeciągnął, bo Vic dodał do niego język. Przerwało nam chrząknięcie Laury, a ja oderwałem się od chłopaka, uśmiechnąłem się lekko i razem z dziewczyną poszedłem do naszej pracowni. Znajdowała się na ostatnim piętrze na końcu korytarza. Był to mały pokój, w którym na szczęście wszystko się mieściło i tak naprawdę nie potrzebowaliśmy niczego więcej. Weszliśmy do środka, a ja momentalnie spojrzałem na sufit, który ostatnimi czasy zaczynał się kruszyć i groził zawaleniem. Najwyraźniej wszystko wczoraj naprawili i było bezpiecznie. W pomieszczeniu znajdowała się Felice.
- A więc? - uniosłem brew, opierając się tyłem o blat biurka.
- Mamy jeszcze chwilę czasu do wydania nowego numeru, jest dopiero czwartek, więc możemy dodać coś, co zainteresuje nie tylko ciebie, ale i też całą szkołę - oznajmiła Laura, która stanęła obok Fel trzymającej jakieś zdjęcie. Sięgnąłem po fotografię i zmarszczyłem brwi.
- Twoje? Gratulacje, będę wujkiem - uśmiechnąłem się, patrząc na zdjęcie USG, które przedstawiało rozwijające się dziecko.
Fel szybko pokręciła głową i od razu zabrała się za wyjaśnianie sytuacji.
- Widziałam, jak to zdjęcie wypada z zeszytu Nicole Connery, no wiesz, tej cheerleaderki.
- Tej z makijażem permanentnym? - zapytałem, a Fel pokiwała głową.- Przykre dziewczę. Ktoś w ogóle chciał ją zaliczyć?
- No właśnie w tym sęk - wtrąciła się Laura.- Nie wiemy, czy to jej i kto jest ojcem, więc... Może warto powęszyć?
- I wlepić do gazetki? - mruknąłem, uśmiechając się pod nosem.- Zajmę się tym.
Oddałem zdjęcie Felice i wyszedłem z pomieszczenia. Udałem się do stołówki, gdzie zawsze było najwięcej osób na przerwie. Musiałem zacząć węszyć już teraz, jeśli prawdziwa plotka ma ukazac się w najnowszym numerze. Uch, jak dobrze, że Moss nie kontrolowała tego, co wypisujemy w gazetce.
Prześlizgnąłem się między dwoma rosłymi futbolistami (zalety bycia małym) i podszedłem do stolika zajmowanego przez te popularniejsze dzieciaki w szkole, czyli również cheerleaderki. Nicole może i nie była najurodziwsza (nawet ja mogłem to stwierdzić), ale na pewno popularna, bo nadrabiała sztucznością.
Byłem bezpośredni i nikt się nie zdziwił, gdy oparłem dłonie o stół i spojrzałem na siedzących przy nich ludzi.
- Hej, Melanie, mogę cię na chwilkę poprosić? - zapytałem niską brunetkę, najlepsza przyjaciółkę Nicole.
- Idź daj dupy gdzieś na rogu, Quinn - odezwała się jedna z gwiazd szkolnej drużyny futbolowej, Owen, pięć razy większy i cięższy ode mnie osiłek.
- Chciałbym, ale muszę coś załatwić - uśmiechnąłem się do niego uroczo, a on uniósł brew w górę, nie spodziewając się takiej odpowiedzi.- Chodź, Mel, przecież cię nie zgwałcę.
Dziewczyna wzruszyła ramionami i wstała od stołu, po czym oboje odeszliśmy nieco na bok.
- Tak więc? - spojrzała na mnie pytająco.
- Czy Nicole ostatnio się z kimś umawia?
Nie mogłem zapytać wprost, czy jej przyjaciółka była w ciąży, bo wszystko wyszłoby na jaw. Musiałem zachować pewien procent dyskrecji.
Melanie zaśmiała się cicho i położyła jedną dłoń na swoim biodrze.
- Zmieniłeś orientację? - zapytała.
- Nie, Mel, nie, dziwnie czułbym się w łóżku, gdybym nie miał pod ręką drugiego penisa - mrugnąłem do niej, a dziewczyna skrzywiła się nieco.- Pytam, bo Adam chciał wiedzieć.
Uch, byłem okropny, że go w to wplątałem, ale to była pierwsza rzecz, która przyszła mi do głowy.
- Nie, Nicole jest singielką.
- Nie kręci z żadnym chłopakiem?
- Nie, chyba że na jakichś imprezach, ale to nic poważnego. Słuchaj, Quinn, to już się robi nudne, mogę sobie iść?
- Tak, dziękuję. Tylko nic jej nie mów o naszej rozmowie, okej? - spojrzałem na nią poważnie, a ona skinęła głowa i wróciła do stolika.
Westchnąłem ciężko i wsunąłem dłonie do kieszeni rurek. Chciałem wyjść ze stołówki, gdy ktoś chwycił mnie za ramię.
- Boże, Vic, wystarczyło mnie zawołać - mruknąłem, patrząc w jego brązowe oczy.
- Słyszałem rozmowę o Nicole - powiedział, wyprowadzając mnie na zewnątrz, gdzie było mniej ludzi.- Dlaczego tak interesuje cię to, czy się z kimś umawia?
- Bo mam swoje powody. Gazetkowe powody.
- A co jeśli ja wiem, co dzieje się w jej środowisku?
Uniosłem brew i oparłem się bokiem o ścianę, nie spuszczając wzroku z uśmiechniętego szelmowsko chłopaka.
- I wiem, czy jest w ciąży czy nie?
- Skąd wiesz o ciąży?
- Dobrze wiesz, że ja wiem o wielu rzeczach, o których nie wiedzą inni, wiesz?
- Nie chcesz mi powiedzieć, co?
- Dzisiaj wieczorem u mnie, Quinn - powiedział po prosto i zaczął się ode mnie oddalać.
- Mam szlaban! - krzyknąłem za nim, a on spojrzał na mnie przez ramię.
- Jesteś zbyt niegrzeczny, aby go przestrzegać - zawołał a kilka osób na korytarzu spojrzało w naszą stronę, jakbym w ogóle się tym przejmował.
Po chwili chłopak zniknął z moich oczu, a ja poczułem wibracje telefonu w mojej kieszeni. Wyciągnąłem komórkę i otworzyłem wiadomość od nikogo innego jak Vica.
A skoro jesteś niegrzeczny, potrzebujesz kary ;)