Rozdział dwunasty, bardzo proszę, dziękuję za uwagę.
__________________________
Październik nie był przyjemny. Tegoroczny październik był okropny, bo aż do jego końca nie potrafiłem zobaczyć ani jednego pozytywu. Po pierwsze, nie mogłem publikować swoich artykułów w gazetce, co nie oznaczało, że ich nie pisałem, aby mieć coś na listopad. Podczas mojej nieobecności w redakcji, sztabem rządziła Laura. Bardzo podobała jej się funkcja redaktorki naczelnej, nawet jeśli objęła ją na niecałe trzy tygodnie. Widziałem to po jej twarzy. Była dumna, że w końcu nikomu nie podlegała. Od listopada wszystko wróci na swoje miejsce, mogła być tego pewna. nie stracę tej posady dlatego, bo jestem chamski i szczery i jakaś blondyna ma chrapkę na najwyższy szczebel gazetkowej hierarchii. Nie ze mną te numery, nie warto było nawet zaczynać tej wojny.
Po drugie, nie uprawiałem seksu przez długi czas i byłem bardzo zirytowany. To łączyło się z moją kłótnią z Victorem. Nic sobie nie wyjaśniliśmy, nawet jeśli on chciał to zrobić. Nie pozwalałem mu do siebie dotrzeć. Spławiałem go, omijałem i ignorowałem. Widziałem ból w jego oczach, ale nie potrafiłem go ukoić. Zranił mnie swoimi słowami i mimo mojej frustracji seksualnej, musiałem dać sobie jeszcze trochę czasu.
To wszystko przełamało się, gdy w poniedziałek, dwudziestego ósmego października, podczas przerwy lunchowej, podszedł do nas Mike. Adam, Fel i ja spojrzeliśmy na niego pytająco.
- W czwartek urządzamy Halloween - oznajmił. Alkohol, trawka, seks, takie tam. Przyjdźcie.
Chciałem przyjść, oczywiście, że tak, ale to oznaczałoby, że musiałbym zmierzyć się z Victorem, skoro to on był jednym z organizatorów imprezy. Takie przyjęcia były okazją do plotkowania, więc grzechem byłoby nie pójść. Cholera. Chyba będę musiał się poświęcić.
- Zaczynamy o dwudziestej, im więcej ludzi tym lepiej - dodał, po czym spojrzał na mnie.- Też lepiej przyjdź, Quinn. Vic ma dość jechania na ręcznym, plus, jest trochę zmarnowany i chyba tęskni.
Z tymi słowami odszedł do swojego stolika, a ja spojrzałem na siedzącego przy nim Vica. Wyglądał na nieco zmęczonego, ale na pewno nie na załamanego. Może to przez trening albo szkołę? Bo przecież na pewno nie przeze mnie.
- Idziemy, co? - uśmiechnęła się Fel. Adam skinął głową. Po chwili dwójka przyjaciół wlepiła we mnie wzrok.
- Nie mam wyjścia, prawda? - westchnąłem.
- Nie możesz unikać Vica do końca szkoły, bo powiedział ci, co myśli - stwierdziła Felice.- Cenisz szczerość u innych ludzi. Vic był szczery. Nie rozumiem tego.
- Ja też wielu rzeczy nie rozumiem - mruknąłem.- Nie rozumiem świata, nie rozumiem matki, nie rozumiem Vica, nie rozumiem siebie.
- W końcu zrozumiesz - wtrącił się Adam.- Ale najpierw musisz się z nim pogodzić i go przeprosić.
- Coś w stylu seksu na zgodę?
Felice zachichotała w iście dziewczyński sposób i zakryła usta dłonią. Adam natomiast po prostu uśmiechnął się pod nosem. Uwielbiałem tych ludzi. Niby znacznie się od siebie różniliśmy, a mogliśmy dogadać się w prawie wszystkim.
- Jeśli to wam pomoże, to czemu nie.
Westchnąłem ciężko i podparłem podbródek na dłoni. Najwyraźniej to ja będę musiał wyciągnąć rękę na zgodę i połknąć swoją dumę. To będzie trudne, ale czego się nie robi dla Vica... Dla Vica, którego przecież kocham.
Nie miałem zamiaru się przebierać. Nie byłem dzieckiem, nie bawiłem się w takie coś, chociaż doskonale wiedziałem, że inni wykorzystają okazję na wydurnianie się i przyjdą przebrani za jakichś idiotów. Mi osobiście było to obojętne. Zrobię trochę zdjęć, opisze imprezę i artykuł do gazetki gotowy. W sumie tylko po to tu przyszedłem. Bałem się spotkania z Victorem, bardzo się bałem, bo pewnie zabraknie mi języka w gębie i tylko się zbłaźnię. Będę musiał pomyśleć nad odpowiednimi argumentami, żeby nie wyjść na debila.
Gdy dotarłem na imprezę, byłą tu chyba połowa szkoły. Część wchodziła do willi Fuentesów, inni zostawali na dworze. Ja postanowiłem wejść do środka, bo chciałem powęszyć, a potem szybko się ulotnić. Po drodze wpadałem na wiele osób, z których kilka było już w stanie upojenia alkoholowego. To było niewiarygodne, ci ludzie nie potrafili przeżyć imprezy bez procentów, a przecież było to możliwe. Byłem żywym przykładem, że przyjęcie może być fajne nawet bez trunków. Potem żałują i nie pamiętają, a mi nic nie umyka i to jest wielki plus.
- Kellin, Kellin, Kellin, Kellin!
Spojrzałem w lewo i zobaczyłem roześmianą Felice z domalowanymi piegami na policzkach, warkoczami i krótkiej sukience. Dodatkowo miała na sobie dwie różne podkolanówki i fioletowe trampki.
- Jesteś Pippi Langstrump? - zapytałem, unosząc brew.
- Za to ty jesteś okropną, czarną kulką. Wiedziałam, że tak będzie - Felice przewróciła oczami i zaczęła prowadzić mnie w stronę bocznego korytarza.- Przygotowałam się na to, więc zaraz cię przebiorę.
- Co? Nie!
Fel zupełnie mnie zignorowała i wciągnęła do łazienki, którą następnie zamknęła na klucz. Dopiero wtedy zauważyłem, że na jej ramieniu wisiała duża, tęczowa torba, która idealnie pasowała do jej przebrania Pippi. Usiadłem na toalecie i patrzyłem na poczynania dziewczyny, która otworzyła torbę i zaczęła wyciągać z niej różne rzeczy. Chyba nie żartowała z tym, że wiedziała o moim nieprzebieraniu się na Halloween. Przesadzała, ale doskonale wiedziałem, że nie mam szans w jakiejkolwiek walce o własne zdanie.
- Może to i lepiej, że jesteś ubrany na czarno - stwierdziła.
Na razie jej nie zatrzymywałem. Nie robiła niczego złego. Chciałem się dowiedzieć, co wymyśliła i jeśli nie będzie mi się podobało, to jej problem.
Dziewczyna spojrzała na rzeczy, które wyciągnęła z torby. Była tam między innymi mjała kosmetyczka, z której dziewczyna wyjęła czarną kredkę.
- Nie dam ci się umalować, nie jestem babą!
- Oczu nie - pokręciła głowa, podchodząc do mnie, po czym kilka razy maznęła kredką moje policzki.- Ale buzię jak najbardziej. Siedź spokojnie albo cię ugryzę.
Westchnąłem ciężko i dałem jej działać, bo najwyraźniej nie miałem innego wyjścia. Zamknąłem oczy, czekając, aż Fel skończy swoją pracę. czułem kredkę na policzkach, a następnie na czubku nosa. Po kilku minutach dziewczyna założyła mi coś na głowę, a następnie na dłonie. Otworzyłem jedno oko i spojrzałem na uśmiechniętego rudzielca.
- Wstań, jeszcze ogon! - zachichotała, a ja zmarszczyłem brwi i spojrzałem na swoje dłonie, które tkwiły teraz w puchatych rękawiczkach wykonanych na kształt łapek kota.
Wstałem z toalety i podszedłem do lusterka, aby się przejrzeć. No wiedziałem, że tak będzie. Fel mogła traktować mnie bardziej jak przyjaciółkę, aniżeli przyjaciela, ale żeby robić ze mnie kota? Na czubku głowy widniały dwa czarne uszka, miałem koci nos i wąsy, bo i te łapy... Do tego poczułem, jak Felice mocuje coś przy moich spodniach. Odwróciłem głowę do tyłu i spojrzałem w dół. Świetnie, miałem jeszcze ogon.
- Boże, Fel - jęknąłem.
- Jesteś słodki! - pisnęła, ostrożnie chwytając moją twarz w swoje dłonie, żeby nie rozmazać wąsów.- Gdy zobaczysz Vica, opadnie ci szczęka. Będziecie idealnie do siebie pasować.
- Co, przebrał się za spodek mleka?
- Umm, nie? - dziewczyna spojrzała na mnie z niedowierzaniem.- Sam zobaczysz. On jest gorący, ty jesteś uroczy, cholera, jesteście cudowni.
Jeszcze raz spojrzałem na swoje odbicie w lustrze i zagryzłem dolną wargę. Wyglądałem idiotycznie, ale w sumie to wszyscy dzisiaj tacy byli. Nie powinienem się tym przejmować.
- A mogę przynajmniej ściągnąć rękawiczki? - zapytałem.- Trochę w nich gorąco.
Fel skinęła głową i ściągnęła łapki z moich dłoni, po czym pozbierała wszystkie swoje rzeczy i oboje wyszliśmy z łazienki. Wzrokiem szukałem Vica, bo chciałem zobaczyć go w jego przebraniu. Skoro Felice mówiła, że chłopak wygląda cudownie, musiał się postarać. Dziewczyna pociągnęła mnie do salonu, gdzie odbywała się główna impreza. Było tu pełno ludzi, trudno było się gdziekolwiek przedostać. Muzyka uderzała w moje bębenki, ludzie tańczyli w małych grupkach, a jeśli ktoś trwał już w swoim własnym świecie, dawał występ solo na jakimś podwyższeniu. Właśnie coś takiego robił jeden z chłopaków z dziesiątej klasy, więc wyciągnąłem telefon z kieszeni i zrobiłem mu zdjęcie. Materiał był ważny.
- Ty nie pijesz, co?! - Fel krzyknęła prosto do mojego ucha, a ja przeniosłem na nią wzrok i pokręciłem głowa. Po chwili za rękę złapał ją jakiś chłopak, chyba Adam, i pociągnął w tańczący tłum. Ja postanowiłem pójść do kuchni, gdzie na pewno było nieco spokojniej i mogłem znaleźć coś bezalkoholowego do picia.
- Wow, Quinn, nie mogłeś być bardziej pedalski - usłyszałem za sobą głos nikogo innego jak Laury, czyli kogoś, kogo bardzo nie lubiłem. Odwróciłem się w jej stronę i zobaczyłem, że ucharakteryzowała się na Marylin Monroe. Wyglądała dobrze, ale nawet nie dorastała Marylin do pięt.
- Mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę, że nigdy nie będziesz choć w połowie taka jak Marylin? - odparłem. Wow, Quinn, jesteś taki subtelny.
Laura poruszyła kilka razy brwiami, po czym podeszła do mnie bliżej. Była już trochę pijana, więc nie będzie brała do siebie wielu rzeczy. Czasem trzeba było rzucić nieprzychylny komentarz, aby sprowadzić ludzi na ziemię.
- Zamknij oczy, otwórz buzię - powiedziała nagle.
Hej, to bardzo źle mi się kojarzyło, tym bardziej, że w mojej buzi znalazło się już wiele rzeczy po wypowiedzeniu tych słów. Cóż, Laura penisa nie ma, ale skąd mogę wiedzieć, co trzyma za plecami? Dziewczyna widziała moje zawahanie i głośno się zaśmiała.
- No bądź mężczyzną, Quinn!
Wzruszyłem ramionami i zamknąłem oczy, otwierając usta. Poczułem, jak pomiędzy moimi wargami znalazła się jakby... Kulka otoczona lukrem... Lukrem. To było cholernie słodkie, to na pewno był lukier. Otworzyłem oczy i szybko wyciągnąłem kulkę z ust. Laura zniknęła. Czy ona naprawdę była tak głupia, żeby dawać mi tak nasyconą cukrem słodycz? Chyba tak, tym bardziej, że doskonale wiedziała o mojej cukrzycy. Zmarszczyłem brwi i rzuciłem kulką w jakiegoś kolesia, po czym poszedłem do kuchni. Byli tu przyjaciele Vica, Jaime i Tony, ale głównego zainteresowanego niestety brak.
- Hej, Quinn, drinka? - zapytał Jaime, który miał na sobie strój w stylu faraona.
- Nie, spasuję - odparłem, podchodząc do czerwonych kubeczków i nalewając do jednego z nich wodę mineralną.
- Gdybym nie mógł pić na imprezach, chyba bym umarł - odezwał się Tony przebrany za szturmowca z Gwiezdnych Wojen. Nie miał na sobie hełmu, trzymał go pod pachą, aby spokojnie móc sączyć drinka.
- To kwestia przyzwyczajenia - wzruszyłem ramionami, zanurzając usta w wodzie. Gdy upiłem kilka łyków, ponownie się odezwałem.- Wiecie może, gdzie jest Vic?
- Ostatni raz widziałem go w ogrodzie, ale nie wiem, czy chciałbyś tam iść - odparł Jaime.
- Niby dlaczego? - zapytałem, wypijając wodę do końca.
Chłopacy spojrzeli na siebie niepewnie, jakby komunikowali się bez słów. Coś było nie tak, a ja koniecznie chciałem się dowiedzieć co, bo nie spocznę, dopóki nie będę o wszystkim wiedział i cóż, taka moja natura.
- Po prostu... Jest trochę wstawiony i może robić głupie rzeczy - powiedział Jaime, a ja bez słowa wyszedłem z kuchni.
Musiałem iść na zewnątrz, aby znaleźć Vica. Pod głupimi rzeczami może kryć się wiele definicji idiotyzmu, a ja jak zwykle przewidywałem najgorsze.
Przepchałem się przez tłumy ludzi i w końcu dotarłem na taras. Tutaj również było głośno, ludzie tańczyli przy basenie, niektórzy siedzieli w wodzie. Szukałem Vica, przecież musiał gdzieś być. Nie pływał w basenie, nie siedział przy nim, więc postanowiłem iść dalej. W pewnym momencie usłyszałem dosyć jednoznaczne i znajome mi jęki, które dochodziły zza jednego z oddalonych od innych drzew. Cicho do niego podszedłem i przystanąłem po drugiej stronie pnia.
- Tak, huh, dobrze - gdy usłyszałem ten głos, otworzyłem szeroko usta i usiadłem na trawie, po czym podciągnąłem kolana pod brodę.
To nie powinno mnie zranić, a jednak poczułem się cholernie głupio. Jakiś chłopak obciągał Vicowi za drzewem, podczas gdy to ja powinienem to robić. To ja miałem być na każde jego zawołanie. To ja z nim byłem. Cóż, nie byłem, ale to i tak było nie fair. Przecież to nie była zdrada, Vic miał prawo umawiać się i sypiać z kim tylko chciał, ale część mojego serca i tak się odłamała i nie chciała wrócić na swoje miejsce. Może mu nie wystarczałem? A może musiał wyżyć się po tak długim czasie, w jakim się do siebie nie odzywaliśmy?
Po chwili Vic wydał z siebie głośniejszy jęk i wiedziałem, że doszedł. Wtedy wstałem z ziemi i oparłem się bokiem o pień, krzyżując przy tym ręce na torsie. Zza drzewa wyłonił się jakiś nieznany mi chłopak. Na pewno nie był z naszej szkoły, więc Vic musiał zaprosić go z zewnątrz. Obojętnie przeszedł obok mnie i zatrzymał się dopiero wtedy, gdy chrząknąłem.
- Jego penis jest mój - powiedziałem chłodno.- Tylko ja mogę go ssać, lizać i ujeżdżać. To ja robię mu dobrze, a nie ty. Rozumiemy się? - uniosłem brew w górę.
Chłopak zmarszczył czoło, po czym wzruszył ramionami i skinął głową. Następnie odszedł w stronę basenu, a ja obszedłem drzewo i stanąłem przed opartym o pień Victorem. Cholera, rzeczywiście wyglądał idealnie. Miał na sobie czerwoną bokserkę, obcisłe spodnie tego samego koloru i małe różki we włosach. Do tego z tyłu spodni wychodził mu czerwony ogon. Diabelski, cholera, gorąco.
- Już ci nie wystarczam? - wydukałem, a on rozchylił usta i nie wiedział co powiedzieć.- Robi lepszą laskę ode mnie?
- Kell...
- Jeśli już nie chcesz mnie pieprzyć, to w porządku, do niczego cię nie zmuszam, ale miło by było, gdybyś chociaż powiedział mi jedno słowo, że zmieniasz zdanie albo...
- Hej, cicho! - przerwał mi ostro.- Myślałem, że jesteś na mnie obrażony, a teraz odstawiasz jakieś sceny zazdrości? Nie jesteśmy razem, Kellin. Nie jesteś moim chłopakiem. Nie masz być o co zazdrosny i nie rozumiem, dlaczego jesteś.
Przełknąłem ślinę i pokiwałem głową. Ranił mnie swoimi słowami, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. On tego nie rozumiał, on mnie nie kochał, więc nie mógł być o mnie zazdrosny, gdyby był na moim miejscu. To pokazało, że moje szanse na związek z tym chłopakiem zostały całkowicie skreślone i chyba nie mogłem mieć żadnej nadziei.
- To było subtelne - wyszeptałem i pociągnąłem nosem.- Dzięki, Vic. Jesteś super.
Wyminąłem go, po czym udałem się w stronę domu. Gdybym mógł pić alkohol, pewnie bym się upił, ale niestety, nie mogłem sobie na to pozwolić. Upiję się wodą mineralną z cytryną. Wszedłem do środka i od razu udałem się do kuchni. Piekły nie oczy, byłem wściekły i smutny jednocześnie. Napiję się, zrobię kilka zdjęć i wrócę do domu, bo nie miałem czego tu szukać. Na początku chciałem zaciągnąć Vica do sypialni, ale teraz było to bezsensowne. Nasza sytuacja była dość kiepska i nie miałem pojęcia, kiedy się ustabilizuje.
Kątem oka zauważyłem, jak chłopak, który był wcześniej z Victorem, rozmawia z Laurą. Skąd ją do cholery zna? Oboje w pewnym momencie na mnie spojrzeli, a dziewczyna poruszyła brwiami i uśmiechnęła się ironicznie. Nie miałem pojęcia, jaki miała problem, ale najwyraźniej coś jej nie pasowało i coś ukrywała. Była wredna suką, czego miałem się spodziewać?
Odwróciłem wzrok od ich oceniających mnie twarzy i wszedłem do kuchni. Na szczęście nikogo tu nie było, może oprócz jakiejś nawalonej pary, która leżała na posadzce i nie zwracała na mnie uwagi. Sięgnąłem po czysty kubek, gdy w kuchni pojawił się ktoś, kogo w ogóle nie chciałem już widzieć na oczy, a mianowicie chłopak, który omamia mojego Vica. No dobra, nie mojego, ale nadal, miałem prawo być zazdrosny.
- Hej - powiedział, siadając na blacie i bacznie obserwując moje poczynania.
Spojrzałem na niego i uniosłem brew w górę, nie znając jego intencji. Jeszcze kilkanaście minut temu powiedziałem mu, że ma zostawić penisa Vica w spokoju, a teraz tak po prostu nawiązuje ze mną rozmowę? Nie odpowiedziałem mu. Chciałem nalać sobie wodę do kubka, gdy on wyrwał mi go z dłoni i zeskoczył z blatu.
- Ej! - zawołałem.
- Przygotuję ci coś specjalnego - oznajmił, podchodząc o innego blatu, na którym stało wiele różnych butelek.
- Nie piję alkoholu.
- Wiem.
- Niby skąd?
- Uch, Laura mi powiedziała - odparł spokojnie, nalewając różne ciecze do kubka, ale nie widziałem, które butelki chwytał.
Matko Boska, a co jeśli dorzuci mi jakieś świństwo do picia, a potem mnie zgwałci? W sensie, ten chłopak był atrakcyjny, nawet w przebraniu jakiegoś zombie, ale to nie zmieniało faktu, że nie chciałem się z nim przespać.
- Skąd znasz Laurę? - zapytałem.- I dlaczego o mnie rozmawialiście? Skąd znasz Vica?
- Laura to córka koleżanki mojej mamy, kolegujemy się - zaczął, odwracając się w moją stronę.- Vica poznałem jakiś czas temu, zupełnie przypadkiem, przez jego brata. Spotykaliśmy się przez kilka miesięcy.
Przełknąłem ślinę i pochyliłem głowę. Świetnie. Nie ma to jak rozmowa z byłym chłopaka, którego się kocha.
- To był fajny związek, ale potem Vic zaczął być trochę niewyżyty seksualnie, a ja chyba nie byłem gotowy na jego różne ekscesy sypialniane.
- To nie przeszkodziło ci w ssaniu jego penisa za drzewem - warknąłem.
- Co wymyślnego można zrobić swoim językiem? - wzruszył ramionami.
- Nadal mi nie powiedziałeś, dlaczego rozmawiałeś o mnie w Laurą.
- Powiedziałem jej, że byłeś zły, jak nas nakryłeś - powiedział spokojnie.- Trochę się z ciebie śmiała, potem trochę mi o tobie powiedziała, no i jakoś tak wyszło. Nie bądź taki spięty, Kell. Jest impreza, dobra zabawa. Masz, wypij.
Wręczył mi kubek, a ja przystawiłem go do nosa. Nie pachniał alkoholem, ale kto wie, co było w środku? Spojrzałem na chłopaka, a on uśmiechnął się do mnie zachęcająco. Okej, raz kozie śmierć. Upiłem łyk napoju i musiałem przyznać, że nie był najgorszy. Nie czułem alkoholu ale i tak nie byłem pewien. Wypiłem napój do końca, po czym odłożyłem kubek na bok.
- Swoją drogą, mam na imię Erwin - przedstawił się, wyciągając do mnie dłoń, którą uścisnąłem.- Nie dziwię się, dlaczego Vic lubi z tobą sypiać. Masz uroczą buzię.
- Umm, dzięki? - uniosłem brwi w górę, opierając sie tyłem o blat.
Erwin podszedł bliżej mnie i położył dłonie na moich biodrach. Hej, mógł uważać, że jestem uroczy, ale czy aby trochę się nie zagalopowywał? Położyłem dłonie na jego klatce piersiowej i lekko go odepchnąłem. On nie dał za wygraną i bardziej mnie do siebie przyciągnął. Moja głowa zaczęła pulsować, zrobiło mi się trochę gorąco, ale mimo to zacząłem drżeć. Matko Boska, chciałem stąd wyjść albo chociaż sobie zwalić. Tak, chciałem, bo nie wiadomo skąd, moje rurki stały się jeszcze ciaśniejsze niż dotychczas.
- Chodź, Kell, chyba masz mały problem - powiedział chłopak, a ja chyba musiałem oddać się żądzy, bo nie mogłem wytrzymać.
Nie było mowy, żebym poszedł teraz do Vica. Obraziłem się na nieco jeszcze bardziej. Tylko że to, co zrobiłem następne, było o wiele gorsze od tego, co zrobił Vic. Objąłem szyję Erwina ramionami i bardziej go do siebie przyciągnąłem, po czym namiętnie wpiłem się w jego usta. To było złe, czułem się trochę jak męska dziwka, ale w mojej głowie nie krążyły inne myśli jak tylko te o seksie z jakimś obcym chłopakiem.
- Co, lepiej po kilku procentach i pastyleczce? - wymruczał Erwin, a jego słowa wleciały jednym uchem, aby wylecieć drugim, więc nie zastanawiałem się nad ich sensem i znaczeniem oraz ważnością.- I co teraz?
- Chodź się pieprzyć - wydyszałem, chwytając go za rękę i ciągnąc w stronę wyjścia.
To było głupie, ale człowiek popełnia błędy. Tego wieczoru popełniłem ich trochę za dużo, bo skończył się on nie tylko seksem z byłym Vica (niby było to odegranie się na nim, ale w bardzo idiotyczny sposób) i rozwiązaniem imprezy przez policję, ale również moim wylądowaniem w szpitalu, bo mój organizm trochę się zbuntował, pewnie przez wysokoprocentowy alkohol.
Świetnie, Kellin, tak trzymaj.
Po drugie, nie uprawiałem seksu przez długi czas i byłem bardzo zirytowany. To łączyło się z moją kłótnią z Victorem. Nic sobie nie wyjaśniliśmy, nawet jeśli on chciał to zrobić. Nie pozwalałem mu do siebie dotrzeć. Spławiałem go, omijałem i ignorowałem. Widziałem ból w jego oczach, ale nie potrafiłem go ukoić. Zranił mnie swoimi słowami i mimo mojej frustracji seksualnej, musiałem dać sobie jeszcze trochę czasu.
To wszystko przełamało się, gdy w poniedziałek, dwudziestego ósmego października, podczas przerwy lunchowej, podszedł do nas Mike. Adam, Fel i ja spojrzeliśmy na niego pytająco.
- W czwartek urządzamy Halloween - oznajmił. Alkohol, trawka, seks, takie tam. Przyjdźcie.
Chciałem przyjść, oczywiście, że tak, ale to oznaczałoby, że musiałbym zmierzyć się z Victorem, skoro to on był jednym z organizatorów imprezy. Takie przyjęcia były okazją do plotkowania, więc grzechem byłoby nie pójść. Cholera. Chyba będę musiał się poświęcić.
- Zaczynamy o dwudziestej, im więcej ludzi tym lepiej - dodał, po czym spojrzał na mnie.- Też lepiej przyjdź, Quinn. Vic ma dość jechania na ręcznym, plus, jest trochę zmarnowany i chyba tęskni.
Z tymi słowami odszedł do swojego stolika, a ja spojrzałem na siedzącego przy nim Vica. Wyglądał na nieco zmęczonego, ale na pewno nie na załamanego. Może to przez trening albo szkołę? Bo przecież na pewno nie przeze mnie.
- Idziemy, co? - uśmiechnęła się Fel. Adam skinął głową. Po chwili dwójka przyjaciół wlepiła we mnie wzrok.
- Nie mam wyjścia, prawda? - westchnąłem.
- Nie możesz unikać Vica do końca szkoły, bo powiedział ci, co myśli - stwierdziła Felice.- Cenisz szczerość u innych ludzi. Vic był szczery. Nie rozumiem tego.
- Ja też wielu rzeczy nie rozumiem - mruknąłem.- Nie rozumiem świata, nie rozumiem matki, nie rozumiem Vica, nie rozumiem siebie.
- W końcu zrozumiesz - wtrącił się Adam.- Ale najpierw musisz się z nim pogodzić i go przeprosić.
- Coś w stylu seksu na zgodę?
Felice zachichotała w iście dziewczyński sposób i zakryła usta dłonią. Adam natomiast po prostu uśmiechnął się pod nosem. Uwielbiałem tych ludzi. Niby znacznie się od siebie różniliśmy, a mogliśmy dogadać się w prawie wszystkim.
- Jeśli to wam pomoże, to czemu nie.
Westchnąłem ciężko i podparłem podbródek na dłoni. Najwyraźniej to ja będę musiał wyciągnąć rękę na zgodę i połknąć swoją dumę. To będzie trudne, ale czego się nie robi dla Vica... Dla Vica, którego przecież kocham.
Nie miałem zamiaru się przebierać. Nie byłem dzieckiem, nie bawiłem się w takie coś, chociaż doskonale wiedziałem, że inni wykorzystają okazję na wydurnianie się i przyjdą przebrani za jakichś idiotów. Mi osobiście było to obojętne. Zrobię trochę zdjęć, opisze imprezę i artykuł do gazetki gotowy. W sumie tylko po to tu przyszedłem. Bałem się spotkania z Victorem, bardzo się bałem, bo pewnie zabraknie mi języka w gębie i tylko się zbłaźnię. Będę musiał pomyśleć nad odpowiednimi argumentami, żeby nie wyjść na debila.
Gdy dotarłem na imprezę, byłą tu chyba połowa szkoły. Część wchodziła do willi Fuentesów, inni zostawali na dworze. Ja postanowiłem wejść do środka, bo chciałem powęszyć, a potem szybko się ulotnić. Po drodze wpadałem na wiele osób, z których kilka było już w stanie upojenia alkoholowego. To było niewiarygodne, ci ludzie nie potrafili przeżyć imprezy bez procentów, a przecież było to możliwe. Byłem żywym przykładem, że przyjęcie może być fajne nawet bez trunków. Potem żałują i nie pamiętają, a mi nic nie umyka i to jest wielki plus.
- Kellin, Kellin, Kellin, Kellin!
Spojrzałem w lewo i zobaczyłem roześmianą Felice z domalowanymi piegami na policzkach, warkoczami i krótkiej sukience. Dodatkowo miała na sobie dwie różne podkolanówki i fioletowe trampki.
- Jesteś Pippi Langstrump? - zapytałem, unosząc brew.
- Za to ty jesteś okropną, czarną kulką. Wiedziałam, że tak będzie - Felice przewróciła oczami i zaczęła prowadzić mnie w stronę bocznego korytarza.- Przygotowałam się na to, więc zaraz cię przebiorę.
- Co? Nie!
Fel zupełnie mnie zignorowała i wciągnęła do łazienki, którą następnie zamknęła na klucz. Dopiero wtedy zauważyłem, że na jej ramieniu wisiała duża, tęczowa torba, która idealnie pasowała do jej przebrania Pippi. Usiadłem na toalecie i patrzyłem na poczynania dziewczyny, która otworzyła torbę i zaczęła wyciągać z niej różne rzeczy. Chyba nie żartowała z tym, że wiedziała o moim nieprzebieraniu się na Halloween. Przesadzała, ale doskonale wiedziałem, że nie mam szans w jakiejkolwiek walce o własne zdanie.
- Może to i lepiej, że jesteś ubrany na czarno - stwierdziła.
Na razie jej nie zatrzymywałem. Nie robiła niczego złego. Chciałem się dowiedzieć, co wymyśliła i jeśli nie będzie mi się podobało, to jej problem.
Dziewczyna spojrzała na rzeczy, które wyciągnęła z torby. Była tam między innymi mjała kosmetyczka, z której dziewczyna wyjęła czarną kredkę.
- Nie dam ci się umalować, nie jestem babą!
- Oczu nie - pokręciła głowa, podchodząc do mnie, po czym kilka razy maznęła kredką moje policzki.- Ale buzię jak najbardziej. Siedź spokojnie albo cię ugryzę.
Westchnąłem ciężko i dałem jej działać, bo najwyraźniej nie miałem innego wyjścia. Zamknąłem oczy, czekając, aż Fel skończy swoją pracę. czułem kredkę na policzkach, a następnie na czubku nosa. Po kilku minutach dziewczyna założyła mi coś na głowę, a następnie na dłonie. Otworzyłem jedno oko i spojrzałem na uśmiechniętego rudzielca.
- Wstań, jeszcze ogon! - zachichotała, a ja zmarszczyłem brwi i spojrzałem na swoje dłonie, które tkwiły teraz w puchatych rękawiczkach wykonanych na kształt łapek kota.
Wstałem z toalety i podszedłem do lusterka, aby się przejrzeć. No wiedziałem, że tak będzie. Fel mogła traktować mnie bardziej jak przyjaciółkę, aniżeli przyjaciela, ale żeby robić ze mnie kota? Na czubku głowy widniały dwa czarne uszka, miałem koci nos i wąsy, bo i te łapy... Do tego poczułem, jak Felice mocuje coś przy moich spodniach. Odwróciłem głowę do tyłu i spojrzałem w dół. Świetnie, miałem jeszcze ogon.
- Boże, Fel - jęknąłem.
- Jesteś słodki! - pisnęła, ostrożnie chwytając moją twarz w swoje dłonie, żeby nie rozmazać wąsów.- Gdy zobaczysz Vica, opadnie ci szczęka. Będziecie idealnie do siebie pasować.
- Co, przebrał się za spodek mleka?
- Umm, nie? - dziewczyna spojrzała na mnie z niedowierzaniem.- Sam zobaczysz. On jest gorący, ty jesteś uroczy, cholera, jesteście cudowni.
Jeszcze raz spojrzałem na swoje odbicie w lustrze i zagryzłem dolną wargę. Wyglądałem idiotycznie, ale w sumie to wszyscy dzisiaj tacy byli. Nie powinienem się tym przejmować.
- A mogę przynajmniej ściągnąć rękawiczki? - zapytałem.- Trochę w nich gorąco.
Fel skinęła głową i ściągnęła łapki z moich dłoni, po czym pozbierała wszystkie swoje rzeczy i oboje wyszliśmy z łazienki. Wzrokiem szukałem Vica, bo chciałem zobaczyć go w jego przebraniu. Skoro Felice mówiła, że chłopak wygląda cudownie, musiał się postarać. Dziewczyna pociągnęła mnie do salonu, gdzie odbywała się główna impreza. Było tu pełno ludzi, trudno było się gdziekolwiek przedostać. Muzyka uderzała w moje bębenki, ludzie tańczyli w małych grupkach, a jeśli ktoś trwał już w swoim własnym świecie, dawał występ solo na jakimś podwyższeniu. Właśnie coś takiego robił jeden z chłopaków z dziesiątej klasy, więc wyciągnąłem telefon z kieszeni i zrobiłem mu zdjęcie. Materiał był ważny.
- Ty nie pijesz, co?! - Fel krzyknęła prosto do mojego ucha, a ja przeniosłem na nią wzrok i pokręciłem głowa. Po chwili za rękę złapał ją jakiś chłopak, chyba Adam, i pociągnął w tańczący tłum. Ja postanowiłem pójść do kuchni, gdzie na pewno było nieco spokojniej i mogłem znaleźć coś bezalkoholowego do picia.
- Wow, Quinn, nie mogłeś być bardziej pedalski - usłyszałem za sobą głos nikogo innego jak Laury, czyli kogoś, kogo bardzo nie lubiłem. Odwróciłem się w jej stronę i zobaczyłem, że ucharakteryzowała się na Marylin Monroe. Wyglądała dobrze, ale nawet nie dorastała Marylin do pięt.
- Mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę, że nigdy nie będziesz choć w połowie taka jak Marylin? - odparłem. Wow, Quinn, jesteś taki subtelny.
Laura poruszyła kilka razy brwiami, po czym podeszła do mnie bliżej. Była już trochę pijana, więc nie będzie brała do siebie wielu rzeczy. Czasem trzeba było rzucić nieprzychylny komentarz, aby sprowadzić ludzi na ziemię.
- Zamknij oczy, otwórz buzię - powiedziała nagle.
Hej, to bardzo źle mi się kojarzyło, tym bardziej, że w mojej buzi znalazło się już wiele rzeczy po wypowiedzeniu tych słów. Cóż, Laura penisa nie ma, ale skąd mogę wiedzieć, co trzyma za plecami? Dziewczyna widziała moje zawahanie i głośno się zaśmiała.
- No bądź mężczyzną, Quinn!
Wzruszyłem ramionami i zamknąłem oczy, otwierając usta. Poczułem, jak pomiędzy moimi wargami znalazła się jakby... Kulka otoczona lukrem... Lukrem. To było cholernie słodkie, to na pewno był lukier. Otworzyłem oczy i szybko wyciągnąłem kulkę z ust. Laura zniknęła. Czy ona naprawdę była tak głupia, żeby dawać mi tak nasyconą cukrem słodycz? Chyba tak, tym bardziej, że doskonale wiedziała o mojej cukrzycy. Zmarszczyłem brwi i rzuciłem kulką w jakiegoś kolesia, po czym poszedłem do kuchni. Byli tu przyjaciele Vica, Jaime i Tony, ale głównego zainteresowanego niestety brak.
- Hej, Quinn, drinka? - zapytał Jaime, który miał na sobie strój w stylu faraona.
- Nie, spasuję - odparłem, podchodząc do czerwonych kubeczków i nalewając do jednego z nich wodę mineralną.
- Gdybym nie mógł pić na imprezach, chyba bym umarł - odezwał się Tony przebrany za szturmowca z Gwiezdnych Wojen. Nie miał na sobie hełmu, trzymał go pod pachą, aby spokojnie móc sączyć drinka.
- To kwestia przyzwyczajenia - wzruszyłem ramionami, zanurzając usta w wodzie. Gdy upiłem kilka łyków, ponownie się odezwałem.- Wiecie może, gdzie jest Vic?
- Ostatni raz widziałem go w ogrodzie, ale nie wiem, czy chciałbyś tam iść - odparł Jaime.
- Niby dlaczego? - zapytałem, wypijając wodę do końca.
Chłopacy spojrzeli na siebie niepewnie, jakby komunikowali się bez słów. Coś było nie tak, a ja koniecznie chciałem się dowiedzieć co, bo nie spocznę, dopóki nie będę o wszystkim wiedział i cóż, taka moja natura.
- Po prostu... Jest trochę wstawiony i może robić głupie rzeczy - powiedział Jaime, a ja bez słowa wyszedłem z kuchni.
Musiałem iść na zewnątrz, aby znaleźć Vica. Pod głupimi rzeczami może kryć się wiele definicji idiotyzmu, a ja jak zwykle przewidywałem najgorsze.
Przepchałem się przez tłumy ludzi i w końcu dotarłem na taras. Tutaj również było głośno, ludzie tańczyli przy basenie, niektórzy siedzieli w wodzie. Szukałem Vica, przecież musiał gdzieś być. Nie pływał w basenie, nie siedział przy nim, więc postanowiłem iść dalej. W pewnym momencie usłyszałem dosyć jednoznaczne i znajome mi jęki, które dochodziły zza jednego z oddalonych od innych drzew. Cicho do niego podszedłem i przystanąłem po drugiej stronie pnia.
- Tak, huh, dobrze - gdy usłyszałem ten głos, otworzyłem szeroko usta i usiadłem na trawie, po czym podciągnąłem kolana pod brodę.
To nie powinno mnie zranić, a jednak poczułem się cholernie głupio. Jakiś chłopak obciągał Vicowi za drzewem, podczas gdy to ja powinienem to robić. To ja miałem być na każde jego zawołanie. To ja z nim byłem. Cóż, nie byłem, ale to i tak było nie fair. Przecież to nie była zdrada, Vic miał prawo umawiać się i sypiać z kim tylko chciał, ale część mojego serca i tak się odłamała i nie chciała wrócić na swoje miejsce. Może mu nie wystarczałem? A może musiał wyżyć się po tak długim czasie, w jakim się do siebie nie odzywaliśmy?
Po chwili Vic wydał z siebie głośniejszy jęk i wiedziałem, że doszedł. Wtedy wstałem z ziemi i oparłem się bokiem o pień, krzyżując przy tym ręce na torsie. Zza drzewa wyłonił się jakiś nieznany mi chłopak. Na pewno nie był z naszej szkoły, więc Vic musiał zaprosić go z zewnątrz. Obojętnie przeszedł obok mnie i zatrzymał się dopiero wtedy, gdy chrząknąłem.
- Jego penis jest mój - powiedziałem chłodno.- Tylko ja mogę go ssać, lizać i ujeżdżać. To ja robię mu dobrze, a nie ty. Rozumiemy się? - uniosłem brew w górę.
Chłopak zmarszczył czoło, po czym wzruszył ramionami i skinął głową. Następnie odszedł w stronę basenu, a ja obszedłem drzewo i stanąłem przed opartym o pień Victorem. Cholera, rzeczywiście wyglądał idealnie. Miał na sobie czerwoną bokserkę, obcisłe spodnie tego samego koloru i małe różki we włosach. Do tego z tyłu spodni wychodził mu czerwony ogon. Diabelski, cholera, gorąco.
- Już ci nie wystarczam? - wydukałem, a on rozchylił usta i nie wiedział co powiedzieć.- Robi lepszą laskę ode mnie?
- Kell...
- Jeśli już nie chcesz mnie pieprzyć, to w porządku, do niczego cię nie zmuszam, ale miło by było, gdybyś chociaż powiedział mi jedno słowo, że zmieniasz zdanie albo...
- Hej, cicho! - przerwał mi ostro.- Myślałem, że jesteś na mnie obrażony, a teraz odstawiasz jakieś sceny zazdrości? Nie jesteśmy razem, Kellin. Nie jesteś moim chłopakiem. Nie masz być o co zazdrosny i nie rozumiem, dlaczego jesteś.
Przełknąłem ślinę i pokiwałem głową. Ranił mnie swoimi słowami, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. On tego nie rozumiał, on mnie nie kochał, więc nie mógł być o mnie zazdrosny, gdyby był na moim miejscu. To pokazało, że moje szanse na związek z tym chłopakiem zostały całkowicie skreślone i chyba nie mogłem mieć żadnej nadziei.
- To było subtelne - wyszeptałem i pociągnąłem nosem.- Dzięki, Vic. Jesteś super.
Wyminąłem go, po czym udałem się w stronę domu. Gdybym mógł pić alkohol, pewnie bym się upił, ale niestety, nie mogłem sobie na to pozwolić. Upiję się wodą mineralną z cytryną. Wszedłem do środka i od razu udałem się do kuchni. Piekły nie oczy, byłem wściekły i smutny jednocześnie. Napiję się, zrobię kilka zdjęć i wrócę do domu, bo nie miałem czego tu szukać. Na początku chciałem zaciągnąć Vica do sypialni, ale teraz było to bezsensowne. Nasza sytuacja była dość kiepska i nie miałem pojęcia, kiedy się ustabilizuje.
Kątem oka zauważyłem, jak chłopak, który był wcześniej z Victorem, rozmawia z Laurą. Skąd ją do cholery zna? Oboje w pewnym momencie na mnie spojrzeli, a dziewczyna poruszyła brwiami i uśmiechnęła się ironicznie. Nie miałem pojęcia, jaki miała problem, ale najwyraźniej coś jej nie pasowało i coś ukrywała. Była wredna suką, czego miałem się spodziewać?
Odwróciłem wzrok od ich oceniających mnie twarzy i wszedłem do kuchni. Na szczęście nikogo tu nie było, może oprócz jakiejś nawalonej pary, która leżała na posadzce i nie zwracała na mnie uwagi. Sięgnąłem po czysty kubek, gdy w kuchni pojawił się ktoś, kogo w ogóle nie chciałem już widzieć na oczy, a mianowicie chłopak, który omamia mojego Vica. No dobra, nie mojego, ale nadal, miałem prawo być zazdrosny.
- Hej - powiedział, siadając na blacie i bacznie obserwując moje poczynania.
Spojrzałem na niego i uniosłem brew w górę, nie znając jego intencji. Jeszcze kilkanaście minut temu powiedziałem mu, że ma zostawić penisa Vica w spokoju, a teraz tak po prostu nawiązuje ze mną rozmowę? Nie odpowiedziałem mu. Chciałem nalać sobie wodę do kubka, gdy on wyrwał mi go z dłoni i zeskoczył z blatu.
- Ej! - zawołałem.
- Przygotuję ci coś specjalnego - oznajmił, podchodząc o innego blatu, na którym stało wiele różnych butelek.
- Nie piję alkoholu.
- Wiem.
- Niby skąd?
- Uch, Laura mi powiedziała - odparł spokojnie, nalewając różne ciecze do kubka, ale nie widziałem, które butelki chwytał.
Matko Boska, a co jeśli dorzuci mi jakieś świństwo do picia, a potem mnie zgwałci? W sensie, ten chłopak był atrakcyjny, nawet w przebraniu jakiegoś zombie, ale to nie zmieniało faktu, że nie chciałem się z nim przespać.
- Skąd znasz Laurę? - zapytałem.- I dlaczego o mnie rozmawialiście? Skąd znasz Vica?
- Laura to córka koleżanki mojej mamy, kolegujemy się - zaczął, odwracając się w moją stronę.- Vica poznałem jakiś czas temu, zupełnie przypadkiem, przez jego brata. Spotykaliśmy się przez kilka miesięcy.
Przełknąłem ślinę i pochyliłem głowę. Świetnie. Nie ma to jak rozmowa z byłym chłopaka, którego się kocha.
- To był fajny związek, ale potem Vic zaczął być trochę niewyżyty seksualnie, a ja chyba nie byłem gotowy na jego różne ekscesy sypialniane.
- To nie przeszkodziło ci w ssaniu jego penisa za drzewem - warknąłem.
- Co wymyślnego można zrobić swoim językiem? - wzruszył ramionami.
- Nadal mi nie powiedziałeś, dlaczego rozmawiałeś o mnie w Laurą.
- Powiedziałem jej, że byłeś zły, jak nas nakryłeś - powiedział spokojnie.- Trochę się z ciebie śmiała, potem trochę mi o tobie powiedziała, no i jakoś tak wyszło. Nie bądź taki spięty, Kell. Jest impreza, dobra zabawa. Masz, wypij.
Wręczył mi kubek, a ja przystawiłem go do nosa. Nie pachniał alkoholem, ale kto wie, co było w środku? Spojrzałem na chłopaka, a on uśmiechnął się do mnie zachęcająco. Okej, raz kozie śmierć. Upiłem łyk napoju i musiałem przyznać, że nie był najgorszy. Nie czułem alkoholu ale i tak nie byłem pewien. Wypiłem napój do końca, po czym odłożyłem kubek na bok.
- Swoją drogą, mam na imię Erwin - przedstawił się, wyciągając do mnie dłoń, którą uścisnąłem.- Nie dziwię się, dlaczego Vic lubi z tobą sypiać. Masz uroczą buzię.
- Umm, dzięki? - uniosłem brwi w górę, opierając sie tyłem o blat.
Erwin podszedł bliżej mnie i położył dłonie na moich biodrach. Hej, mógł uważać, że jestem uroczy, ale czy aby trochę się nie zagalopowywał? Położyłem dłonie na jego klatce piersiowej i lekko go odepchnąłem. On nie dał za wygraną i bardziej mnie do siebie przyciągnął. Moja głowa zaczęła pulsować, zrobiło mi się trochę gorąco, ale mimo to zacząłem drżeć. Matko Boska, chciałem stąd wyjść albo chociaż sobie zwalić. Tak, chciałem, bo nie wiadomo skąd, moje rurki stały się jeszcze ciaśniejsze niż dotychczas.
- Chodź, Kell, chyba masz mały problem - powiedział chłopak, a ja chyba musiałem oddać się żądzy, bo nie mogłem wytrzymać.
Nie było mowy, żebym poszedł teraz do Vica. Obraziłem się na nieco jeszcze bardziej. Tylko że to, co zrobiłem następne, było o wiele gorsze od tego, co zrobił Vic. Objąłem szyję Erwina ramionami i bardziej go do siebie przyciągnąłem, po czym namiętnie wpiłem się w jego usta. To było złe, czułem się trochę jak męska dziwka, ale w mojej głowie nie krążyły inne myśli jak tylko te o seksie z jakimś obcym chłopakiem.
- Co, lepiej po kilku procentach i pastyleczce? - wymruczał Erwin, a jego słowa wleciały jednym uchem, aby wylecieć drugim, więc nie zastanawiałem się nad ich sensem i znaczeniem oraz ważnością.- I co teraz?
- Chodź się pieprzyć - wydyszałem, chwytając go za rękę i ciągnąc w stronę wyjścia.
To było głupie, ale człowiek popełnia błędy. Tego wieczoru popełniłem ich trochę za dużo, bo skończył się on nie tylko seksem z byłym Vica (niby było to odegranie się na nim, ale w bardzo idiotyczny sposób) i rozwiązaniem imprezy przez policję, ale również moim wylądowaniem w szpitalu, bo mój organizm trochę się zbuntował, pewnie przez wysokoprocentowy alkohol.
Świetnie, Kellin, tak trzymaj.
no dobra, ok, nie są razem, ale i tak mam ochotę zabić Vica za to co mu powiedział :( biedny Kells
OdpowiedzUsuńJA PIERDOLE, KELLIN W PRZEBRANIU KOTA JEST TAK PERFKECJA. TO DLA MNIE, POWIEDZ, ŻE TO DLA MNIE BYŁ KOTKIEM!!1!!1
OdpowiedzUsuńW OGÓLE JAK VIC MÓGŁ, ALE SZMATA.
EJ A JA WIEM, ŻE LAURA MA COŚ Z TYM WSPÓLNEGO, JESTEM PEWNA
AHA, KURWA KELLIN BRAWO, ALKO PASTYLECZKA CUKRZYCA ZGON XDDDDDDDDDDDDDDD
EJ ALE TAK SERIO TO CIE NIENAWIDZE, BO NIE WIEM KTO BYŁ W TYCH KRZAKACH JESTEŚ ZDAŁNIONA CHUJKO
NIENAWIDZE CIE - TORI
Dżogurt zraniłaś mnie tym rozdziałem. Jak mogłaś? Kellin taka ciota.
OdpowiedzUsuńWeź ich już pogódź mi tych seksów brakuje. Serio no. ;_;
A Laura to suka, nie wiem co ona knuje ale mnie wkurwia.
Jezusmaryjaokurwajebanawdupęmać czo :0
OdpowiedzUsuńVictur ty huju jak śmiesz wgl co sie stało na końcu. Kellin zapamięta erwina czy nie? Nie ważne
VIC TY SUCZO TY ALFONSIE ZZA KRZAKA, JAK MOŻESZ RANIĆ MOJĄ KRUCHĄ DUSZĘ ;_____;
Ja pierdole. co cO CO COO JAK MOŻESZ NAM COŚ TAKIEGO ROBIĆ. ;__;
OdpowiedzUsuńErwin to dupek tak wykorzystać Kellsa. :C Vic też to dupek. Ale ja myślę, że on kocha Kellina i tak zapełnia pustkę w swoim sercu. :< HFgretsgfjadsgyuferhdgfyugedfhcvjhgwefdsvcgfewudhfcghsd
dpsvsgjsdjdkvsksksn *o*
OdpowiedzUsuńKells w przebraniu kotka :o
Erwin w przebranui zombie (?)
I ta sucza Vic w przebraniu sexi diabełka -,- brakuje mi tych sekszów nie powiem jak bardzo ale uszanuje (brak) honor(u) Kellsa :3 Wkurwia mnie Vic, wkurwia mnie Laura, wkurwia mnie Erwin wszyscy sa pojebani a Kell biedny :c +szacun dla Fel za pomysłowe zrobienie kotka ^^ Dżo, zraniłaś mnie ale ja i tak cię kocham <3 czekam na następny :*
WHAT THE................. NO NIE
OdpowiedzUsuńA ja i tak wiem że Vic kocha Kellina. Jestem tego pewna c:
OdpowiedzUsuńRozdział taki wow smutny :c
Głupi Vic :c Jak możesz ranić Kellsa :c
Głupi Kellin jak możesz być tak naiwny i ranić Vica ;---;
Erwin taka wow szmata :cc
Ogólnie to jhedbiwusfvnhjusbcuhjvfiuewsfhcud <33
Czekam na następny. Jak nie będzie go szybko to nie wiem co zrobię.
CHCĘ WIĘCEJ! JESTEM ŻĄDNA KELLICA!
Kocham was wszystkich, ale najbardziej Dżogurt:**
O TE KUTASIARZE SPEDALONE
OdpowiedzUsuńNIE WIERZE
nie mam pojęcia na kogo jestem bardziej zła
o matko bolesna!!!1
no nie wierze
UTNE IM WSZYSTKIM JAJA BO PRZECIE TO JE NIEPOJĘTE
ASJDKAFJASD ŻAL
.....
OdpowiedzUsuń.....................
....................................
Kellin jako kot musiał być słodki, eh, czemu ja nie mogłam tego zobaczyć? Przegrałam życie. ;_;
Co do reszty rozdziału to jedno wielkie "CO". Miała być miłość, law forewa, przytulanki i te sprawy. Miałam nadzieję, że się już pogodzą. ;_____;
Viktur, o ty ciulku, nie lubię cię.
Kellin jak zwykle ciota. XD
A ten były Meksykańca... Uh, głupi facet. Głupi. Bardzo bardzo głupi.
Czekam na kolejny. c:
No super. Musiałaś skończyć rozdział w takim momencie?! Teraz prędzej umrę z niecierpliwości niż doczekam się następnego rozdziału nawet gdyby był jutro. Naprawdę chcesz
OdpowiedzUsuńmnie zabić?
W zasadzie to zabierasz mnie już samą perfekcyjnością twoich opowiadań. Masz do tego talent, dar. Normalnie jak wróżbita Maciej XD (przepraszam m już coś z głową).
kc i czekam na następny rozdział <3
ooooooops moja teoria o tym, że Vic kocha Kellsa spaliła na panewce, co za dupek z niego w ogóle asdfghjkl [*]
OdpowiedzUsuńale od początku wiedziałam, że Kellin będzie przebrany za kota, to tak do niego pasuje xD co on mu w ogóle dorzucił do tego drinka?!
kccccc, wypatruję kolejnego rozdziału xx
@CallMeAmyxo
WTF?????!!!!! RZAL, RZAL, RZAL I JESZCZE RAZ RZAL. TAK NIE MIAŁO BYĆ, JA CHCIAŁAM KELLICOWYCH SEKSÓW A NIE JAKIEŚ ZDRADY, RZAL
OdpowiedzUsuńIdę się pochlastać :((( Czemu oni są tacy głupi??? Laura suka jedna kazała to zrobić Erwinowi, suka chce przejąć pozycję Kellina w redakcji.
O Vicu już nie wspomnę...dickhead z niego i tyle. Jak mógł tak powiedzieć. Co ten alkohol robi z ludźmi? I jeszcze jak Kells mógł wypić jakieś świństwo od nieznajomej osoby, on jest głupi czy głupi? Czarna rozpacz, płakam ;___;
Moje zranione feelsy <<<<<<<<<
/@blush244
'upiję się wodą z cytryną' XD
OdpowiedzUsuńach, ten Kells, był zraniony, bo kocha Viczka, a ten mu wyjeżdża z takim tekstem, więc robi takie bezmyślne rzeczy. ale z drugiej strony było wiadomo, że erwin na pewno czegoś ci tam doda, głupi głupku.
to ff jest takie... zupełnie inne. nie słodkie love story, tylko ciągle się coś dzieje i nigdy nie wiadomo co wymyślisz w następnym rozdziale asdfghjkl ❤
nieprzewidywalna Ada 8)
pozdrawiam, ja ✌
Erwinie, wypierdalaj.
OdpowiedzUsuńOkurwajapierdole co sie dzieje, nie ogarniam ;-------------;
OdpowiedzUsuńCo ten Victor ;---------;
przecież ja wiem że on go kocha....
Kellin biedny, głupi...ciotaaaaa
Tak troche chciało mi sie ryczeć...
Jejuuu.. Już nie moge doczekać sie kolejnego rozdziału
(.....tak, wiem bardzo długi komentarz XDDD )
/@Huranicee
OMFG!
OdpowiedzUsuńDopiero dzisiaj udało mi się przeczytać i od razu takie "ale jak to" :cc
Zraniłaś mnie tym rozdziałem ;--;
Miało być Kellicowe *GAYPORN* a tu co się wyrabia :cc
Kocham Vic'a najmocniej na świecie, ale teraz to mam ochotę mu przywalić ;--;
Kellina od razu mogę pobić za to że pije jakieś podejrzane drinki od jakiegoś Erwina. Ughhh... Nie znoszę Erwina!
Nadal jestem pewna że Vic kocha Kellina tylko się nie przyznaje, tak samo jak Kellin kocha Vic'a, ale się nie przyznaje c:
Strasznie kochana Ada zawsze poprawia mi humor, dosłownie zawsze c:
Jesteś jak mój osobisty mistrz Yoda <33 [tak na serio to nie wiem kto to ten Yoda, ale tak jakoś mi pasuje xDD]
To ten, kocham strasznie mocno i czekam na następny c:
czyli Laura stoi za tymi karteczkami i zdjeciami? to by pasowało. szmata. mam nadzieję, że Vic ją ładnie urządzi za to, co zrobiła Kellinowi. o ile Vic nie będzie zrzucał winy za wszystko na niego. ech, z nimi nigdy nic nie wiadomo
OdpowiedzUsuńAww Kellin i Vic aka Sherlock i Watson, zacnie
OdpowiedzUsuńczekam na następny rozdział. przy okazji pobawię się w detektywa
Aw Kellin i Vic aka Sherlock i Watson...
OdpowiedzUsuńnie mogę doczekać się następnego rozdziału. przy okazji pobawię się w detektywa
Wiem, ze rozdzial wstawiony juz pare miesiecy temu, ale musze powiedziec, ze kellin jest cholernie glupi. Najpierw pozwala by ktos kogo nie lubi wsadzil mu cos do buzi, a zaraz potem pije niezydentifikowany napoj, ktory wzial od chopala, ktory dopiero obciagna Victorowi (victorivi?). Fuck logic by Kellin
OdpowiedzUsuń