piątek, 4 kwietnia 2014

Rozdział XI

Przepraszam, że dopiero w piątek, ale ten tydzień był dosyć ciężki i nie mogłam dodać wcześniej. Tak czy siak, bardzo proszę! 
________________________
Do psychologa szedłem jak na ścięcie, ale nikogo nie powinno to dziwić. Po mojej ostatniej wizycie w gabinecie pojawiło się więcej problemów, które wbrew pozorom nie został rozwiązane. Podobno psycholog ma pomagać w walce z własnymi słabościami i spróbować otworzyć człowieka na nowe poglądy. podobno chce mu pomóc, aby żyło mu się lepiej. Podobno nie ma dołować go jeszcze bardziej. Może byłem jakimś wybrykiem natury, nie wiem, ale na mnie to nie działało i chyba jeszcze przez długi czas nie podziała. Nadal nie widziałem sensu w tych sesjach, ale teraz przynajmniej szedłem sam, bez oddechu matki na karku. Będę mógł mówić co chcę, szczerze, bezpośrednio, bez owijania w bawełnę. Nie miałem zamiaru zgrywać pokrzywdzonego chłopca. Byłem silnym człowiekiem, który mógł zawalczyć o swoje i nie dał sobie w kaszę dmuchać. Szkoda, że starsi postrzegali mnie jako dziecko z problemami. To zdecydowanie obniżało moją samoocenę, ale i tak starałem się iść dalej, bez zawahania i z uniesioną głową.
Zapukałem do drzwi i usłyszałem głośne "proszę", więc wszedłem do gabinetu. Rowell siedział za biurkiem i przeglądał jakieś kartki. Gdy oderwał od nich wzrok i na mnie spojrzał, uśmiechnął się przyjaźnie i ruchem dłoni wskazał jeden z foteli.
- Cześć, Kellin - przywitał się pogodnie, a ja usiadłem po turecku na fotelu.- Przeglądam twoje stare dokumenty, na przykład wyniki sesji sprzed kilku lat i tym podobne... Pamiętasz, w jakiej sprawie wtedy do mnie przyszedłeś?
- Ktoś miał pretensje, że przesadziłem w gazetce i stwierdzili, że potrzebuję pomocy psychologa, bo zajmuję się życiem innych, a nie swoim - mruknąłem, dokładnie to pamiętając.
- No właśnie - pokiwał głową.- Mam wrażenie, że teraz bardzo interesujesz się własnym życiem, ale musisz je odkryć i poznać, więc tym się właśnie zajmiemy.
Wzruszyłem ramionami. Nie miałem pojęcia, jak "odkrywa się własne życie" i szczerze mówiąc, nie chciałem go odkrywać. Było mi dobrze, potrafiłem wszystko sobie ułożyć, wiedziałem, co wydarzyło się kiedyś i jak ukształtowało to mój charakter i psychikę. Do tego nie był potrzebny psycholog. Wystarczyło mi trochę spokoju i braku pretensji.
- Jakie było twoje dzieciństwo? - zapytał Rowell.
Wow, czyli zaczynamy od początku. Westchnąłem ciężko i przyciągnąłem nogi do klatki piersiowej, po czym oparłem na nich podbródek.
- No... - zacząłem niepewnie, obejmując nogi rękoma.- Nie było jakieś cudowne, ale nie było źle. Znaczy, do czasu kiedy tata nas zostawił. Później zrobiło się gorzej, przynajmniej ja tak uważam, bo moje siostry mają o tym inne zdanie.
- Dlaczego?
- One lubią ojczyma, zawsze go lubiły. Rozwód rodziców tak naprawdę nie zrobił na nich większego wrażenia.
- Ile miałeś lat, gdy twoi rodzice się rozwiedli?
- Sześć.
- Widzisz, one były młodsze, nie rozumiały tego tak jak ty, jeśli w ogóle coś rozumiałeś.
- Ale teraz już rozumieją - syknąłem, może trochę niegrzecznie.- One w ogóle nie kontaktują się z tatą, widziały się z nim raz czy dwa razy. Teraz w ogóle z nim nie rozmawiają. Szybko przerzuciły się na ojczyma. Od razu zaczęły mówić na niego "tato".
- Ty nie potrafisz? - zapytał z nutą współczucia w głosie.
Oczywiście pokręciłem głową. Gdy byliśmy młodsi, to chyba właśnie ja miałem najlepszy kontakt z ojcem, one z matką. Dwie drużyny, męska i damska. To tata nauczył mnie jeździć na rowerze, wiązać buty, grać w piłkę. Kochałem go, ba, nadal go kocham i od zawsze chciałem, aby to on był na miejscu Toma. Szkoda, że to nigdy nie nastąpi. Mogłem być tego pewien.
- No właśnie, dlaczego nie lubisz swojego ojczyma? - zapytał, zapisując coś na kartce.- Co chciałbyś w nim zmienić, dlaczego cię rani, co cię w nim odrzuca?
- Traktuje mnie jak śmiecia i rozwydrzonego bachora. Nienawidzi tego, że jestem gejem, tak jak moja matka. Może gdyby był bardziej tolerancyjny i empatyczny, to bym go polubił. Aktualnie nie ma takiej szansy. Nie ma mowy, aby się zmienił. Zawsze będę dla niego stertą gówna. Nie jestem jego biologicznym synem, nie potrafiłem przyzwyczaić się do nowego męża matki, trudno, moja wina, sponiewierajmy Kellina - mruknąłem.
Nie miałem pojęcia, dlaczego tak się przed nim otworzyłem. Może wiele leżało mi na sercu i tylko czekało na wyjście. Nigdy nikomu się tak nie wygadałem, nawet Vicowi, a to dziwne, bo ufałem mu jak nikomu innemu. Ale szczerze mówiąc, zrobiło mi się lepiej. Może ten pomysł z psychologiem nie był najgorszy, chociaż nie chciałem chwalić dnia przed zachodem słońca. Wszystko może się jeszcze zmienić.
- I myślisz, że to głównie przez twój homoseksualizm? - zapytał, a ja skinąłem głową.- Dlaczego postanowiłeś im o tym powiedzieć? Co cię do tego skłoniło?
- Nie chciałem tego w sobie trzymać. Do tego jestem raczej otwartym i szczerym człowiekiem. Nie sądziłem, że tak zareagują.
- Jak zareagowali?
- Mama powiedziała coś w stylu "nie, wcale nie jesteś". Tom zakrztusił się jedzeniem. Jakby w ogóle go to obchodziło - wzruszyłem ramionami.- Potem się nasłuchałem, że to nie tak powinno być, że geje zawsze przynoszą wstyd rodzinie. Atmosfera w kolejnych kilku dniach była dość napięta. Potem chyba się przyzwyczaili, nie wiem, przynajmniej dobrze udawali, że ich to nie rusza. No i ostatnio znów się zaczęło.
- A twój biologiczny ojciec wie?
- Wie, powiedziałem mu przed jego wyjazdem do New Jersey. Powiedział, że jest mu to obojętne, byle było mi dobrze.
- Tęsknisz za nim, prawda?
Pokiwałem głową i po prostu się rozryczałem, bo nie potrafiłem tego w sobie trzymać. Tyle rzeczy bym zmienił, gdybym tylko mógł. Mógłbym żyć wśród wspaniałych ludzi, w miłym sąsiedztwie, być szczęśliwym. Teraz niby nie było mi źle, ale człowiekowi zawsze brakowało czegoś do szczęścia. Ja potrzebowałem trochę zrozumienia.
Po kilku sekundach Rowell podsunął mi pod nos pudełko z chusteczkami. Najwyraźniej był przygotowany i przyzwyczajony do łez w tym gabinecie. Chwyciłem jedną z chusteczek i wydmuchałem nos oraz otarłem łzy z oczu. Przez dłuższy moment trwaliśmy w ciszy, aż w końcu moje łkanie ustało i Rowell znów podjął rozmowę.
- Masz jakiekolwiek oparcie?
- Mam - szepnąłem.
- W kim?
- W Vicu - powiedziałem, patrząc na mężczyznę szklistymi oczami. Widziałem, że chciał, abym kontynuował.- On jest cudowny i mogę powiedzieć mu dosłownie wszystko. Ja... Ja go kocham - wyszeptałem.- A-ale on m-mnie nie i nie chcę tego zepsuć... Nie chcę, żeby coś się zmieniło po tym, gdy mu powiem. Dlatego nie powiem.
- I będziesz to w sobie trzymał? - pokiwałem głową.- To złe rozwiązanie. Zresztą, skąd wiesz, czy on nie czuje tego samego?
- Bo wiem... On tylko chce uprawiać ze mną seks, tylko to, a ja i tak jak głupi nie potrafię mu się oprzeć i wyzbyć się tego uczucia.
Rowell westchnął ciężko i oparł podbródek na dłoni. Patrzył na mnie łagodnym wzrokiem, po czym uśmiechnął się lekko. Nie rozumiałem tego. Ja ryczę, a on uśmiecha się jak stary pedofil. Spojrzałem na niego dziwnym wzrokiem, na co on zaśmiał się cicho.
- Naprawdę tak myślisz, że on nic do ciebie nie czuje? - zapytał, a ja pokiwałem głową.- Cóż, nie byłbym taki pewien.
- Co ma pan na myśli?
- Słyszałem, że zaniósł cię do pielęgniarki, gdy zasłabłeś.
- No cóż, trudno zostawić nieprzytomnego człowieka na posadzce...
- I słyszałem, że chciał jechać z tobą do szpitala, ale mu nie pozwolili.
- Przyszedł do mnie później.
- No właśnie - uśmiechnął się.- Przyszedł.
Westchnąłem ciężko i wzruszyłem ramionami. Może i Rowell miał dobre argumenty, ale ja i tak wiedziałem swoje. Bardzo chciałem, aby Vic mnie kochał. Wiele bym zrobił, żeby tak było. teraz jednak widziałem, że w naszym związku nie było odwzajemnionych uczuć. Nie miałem do tego podstaw, a przynajmniej ja tak uważałem.
- Przyszedł, bo wypadało.
- Oj, Kellin, nie wierzysz w niego - powiedział Rowell.- Widzę was na przerwach. Widzę, jak na niego patrzysz i jak on patrzy na ciebie. To wygląda zupełnie jak miłość, a jeśli jeszcze nie miłość, to przynajmniej zakochanie. Przypominacie mi mnie i moją żonę, też poznaliśmy się w liceum i nie potrafiliśmy się od siebie oderwać.
- No tak, ale on mnie nie kocha, więc trochę słabo - mruknąłem.
- Mam na ten temat nieco inne zdanie.
Zacząłem się irytować, bo to ja przebywałem w obecności Vica, a nie psycholog. To ja wiedziałem, jak było naprawdę. Rowell jedynie obserwował wszystko z dystansu i nie miał pojęcia, jakimi emocjami się dzieliliśmy. Byłem też uparty. Nie zmienię od tak zdania na temat Vica. To było za trudne, a ja o wiele za dużo i za często myślałem "co by było gdyby". Co by było, gdyby Vic mnie kochał? Byłoby wspaniale. Nigdy nie będzie wspaniale.
W pewnym momencie zadzwonił dzwonek, a ja chwyciłem swoją torbę i wstałem z krzesła.
- Pomyśl o tym, Kellin - odezwał się mężczyzna, gdy położyłem dłoń na klamce.- Oceń swoje środowisko. Wady, zalety, kompromisy.
Skinąłem głowa i wyszedłem z gabinetu. Byłem zdenerwowany, piekły mnie oczy i nie wiedziałem, co miałem ze sobą zrobić. Musiałem się na czymś wyżyć, a jak inaczej mogłem to zrobić, jak nie napisać jakiegoś okropnego artykułu do gazetki? Byłem zły, bo nie powinienem robić takich rzeczy pod wpływem emocji, ale nie mogłem temu zapobiec.
Szybko pobiegłem do domu. Moje sesje z psychologiem miałem po lekcjach, więc nic dziwnego, że większość uczniów skończyła zajęcia i wracałem sam. Gdy wszedłem do domu, były tam moje najstarsze siostry i mama, która krzątała się w kuchni. Wszystkie na mnie spojrzały, a ja rzuciłem torbę obok komody, z której następnie wyciągnąłem laptopa. Usiadłem na kanapie, włączyłem komputer i zacząłem wpatrywać się w pusty dokument na ekranie.
- Umm, Kellin? - usłyszałem głos mamy, na którą nawet nie spojrzałem.- Coś z tobą nie tak? Jak było na spotkaniu z psychologiem?
- Może jeszcze bardziej go odmóżdżyli? - zachichotała Kim.
- Nie da się bardziej - odpowiedziała ze śmiechem Kailey, a ja zagryzłem dolną wargę i uśmiechnąłem się pod nosem.- Widzisz, już teraz ma coś nie halo w głowie, uśmiecha się jak idiota.
- Dziewczęta! - rzuciła ostro mama, a ja oblizałem usta i odwróciłem się przodem do sióstr, aby nie widziały, co piszę, po czym zacząłem stukać palcami w klawiaturę.
Mogły nie zaczynać. Nie zrozumiały mojego uśmiechu. Niby są moimi rodzonymi siostrami, a tak naprawdę w ogóle mnie nie znajdą. Ich strata. W szkole to ja byłem postawiony wyżej i możecie mi uwierzyć, już niedługo przekonają się o tym na własnej skórze.

Vic czule pocałował mnie w usta, mocno przyciskając moje drobne ciało do twardej ściany, przez co nieco zabolał mnie kręgosłup i zacisnąłem powieki. Mimo to, objąłem jego szyję rękoma i bardziej do siebie przyciągnąłem. Chyba nie do końca stosowaliśmy się do słów dyrektora o nieokazywaniu sobie uczuć. Na początku próbowaliśmy, ale po jakimś czasie postanowiliśmy to olać i wymieniać się śliną gdzie tylko mogliśmy. Zresztą, aktualnie nie robiliśmy tego na oczach grona pedagogicznego i innych uczniów. Poszliśmy do innego korytarza, coby nie było. Większość osób i tak siedziała na dworze lub w stołówce, więc czego miałaby szukać tutaj? Nie robiliśmy niczego na pokazówkę, korzystaliśmy z siebie, jeśli mieliśmy ochotę i okazję.
Vic chwycił moje uda, a ja nogami oplotłem jego biodra. Moja torba leżała na podłodze o wiele za blisko nas, więc Vic odsunął ją nieco w bok, żeby nie wpadał na nią przy każdym ruchu. Przez jego dotyk robiło mi się coraz goręcej i to była chyba kwestia czasu, aż się podniecę. Nie pochwalałem seksu w szkole, co nie oznacza, że nigdy tego nie robiliśmy. Teraz jednak chciałem tego uniknąć, bo nie zostało nam wiele czasu do końca przerwy, a nie chciałem omijać lekcji.
W pewnym momencie dłonie Vica znalazły się bliżej moich pośladków, które ścisnął, przez co się od niego oderwałem.
- Vic, nie - powiedziałem kładąc swoje czoło na jego.
- Dlaczego? - zapytał, wysuwając swoją wargę do przodu i patrząc na mnie wzrokiem skrzywdzonego szczeniaczka. Nie mogłem mu ulec. Nie chciałem uprawiać seksu, nie dzisiaj, nie tutaj.
- Bo tak powiedziałem - odparłem, a Vic ciężko westchnął. Położyłem dłoń na jego policzku i pogładziłem go kciukiem.- Hej, głowa do góry. Chodź tutaj.
Wplotłem palce w jego włosy i namiętnie go pocałowałem, coby nieco zrekompensować brak seksu. Nie mógł dostawać tego, czego chciał. Na szczęście liczył się z moim zdaniem, bardzo go za to ceniłem. Jeśli do czegoś by mnie zmusił, a ja w żadnym wypadku nie chciałbym tego zrobić, w życiu nie utrzymywałbym z nim jakichkolwiek kontaktów. Vic potrafił znieść moje humory, "nie" znaczyło nie" i chwała mu za to. W jaki sposób można zostać tak idealnym człowiekiem? Chciałem z nim być, chciałem zrobić coś, co spowodowałoby, że poprosiłby mnie o chodzenie, ale cholernie się bałem. Nie chciałem się narzucać, lepiej, żeby to on zrobił pierwszy krok. Chyba sobie jeszcze poczekam.
Nie miałem pojęcia, ile jeszcze się całowaliśmy, ale chyba długo, bo moje usta zaczęły pierzchnąć, a ja miałem problemy z oddychaniem. Do tego moja erekcja boleśnie wbijała się w materiał moich rurek, aż zacząłem zastanawiać się nad tym seksem. Gdy się od siebie oderwaliśmy, chciałem się odezwać i zaciągnąć Vica chociaż na jakiegoś loda do łazienki, ale ktoś odezwał się szybciej niż ja.
- Quinn, zejdź z Fuentesa i do mojego gabinetu.
To był dyrektor. Nie miałem pojęcia, co tym razem zrobiłem, ale postanowiłem się tym zainteresować, bo jeśli to zlekceważę, będzie nieciekawie.
Spojrzałem w stronę mężczyzny i uniosłem brwi, gdy zobaczyłem, że obok niego stała również mama, Kim, Kailey oraz opiekunka gazetki, pani Moss. Po krótkiej retrospekcji chyba w końcu wszystko zrozumiałem. Cholera.
Opuściłem nogi i postawiłem stopy na podłodze, po czym chwyciłem torbę i powiesiłem ją sobie na ramieniu. Druga dłonią chwyciłem rękę Vica i splotłem nasze palce. Cóż, nie chciałem iść sam, nawet jeśli Vic nie był potrzebny w tej rozmowie.
- Fuentes nie musi iść - powiedział dyrektor.
- Nie musi, ale może - mruknąłem i spojrzałem na chłopaka, który był wyraźnie zdezorientowany. Najwyraźniej nie czytał dzisiejszego wydania gazetki.- Proszę? - szepnąłem do niego, a on skinął głową.
Ruszyliśmy w ich stronę i cała nasza grupa poszła do gabinetu dyrektora. Kailey i Kim miały podkrążone oczy, mama była wściekła, a pani Moss jakby zawiedziona moją osobą. Nie miałem pojęcia, że to co zrobiłem, będzie aż takim problemem. No nie przesadzajmy, każdy może trafić do "złej rubryki", więc większość trzymała się na baczności. Najwyraźniej moje siostry myślały, że ich to nie dotyczy, bo mieszkamy pod jednym dachem. Gówno prawda. Nie oszczędzałem nikogo, jeśli mi podpadł.
Weszliśmy do gabinetu, gdzie stała już odpowiednia ilość foteli. Nie chciałem siedzieć sam, więc pociągnąłem Vica do jednego z foteli i go na nim posadziłem, po czym sam wygodnie usadowiłem się na jego kolanach. Chciałem czuć, że mam jego wsparcie.
Dyrektor usiadł za biurkiem i spojrzał na mnie z uniesioną brwią.
- Czy mógłbyś usiąść na wolnym fotelu? - zapytał, gdy kobiety usiadły na swoich miejscach.
- Nie, nie mógłbym - odparłem spokojnie, wtulając się w Vica.
- Kellin - odezwała się groźnie mama, a ja zerknąłem na nią kątem oka i wzruszyłem ramionami. Nie miałem zamiaru się nią przejmować. Nic mi nie zrobi, nie przy takiej ilości osób.
- Przejdźmy do sedna sprawy - powiedział mężczyzna.- Kellin, rozumiem twoje poświęcenie dla gazetki, pożądanie plotek i nowinek, ale czy nie uważasz, że pisanie niepochlebnych rzeczy o swoich siostrach jest konieczne?
Wzruszyłem ramionami. Nie było konieczne, ale byłem zdenerwowany, więc musiałem się jakoś wyżyć. Myślałem, że ludzie o tym wiedzieli.
- To zupełnie nie na miejscu pisać o tym, jak jedna z twoich sióstr, cytuję, - chwycił leżącą na biurku gazetkę i otworzył ją na odpowiedniej stronie - co weekend szmaci się z innym chłopakiem i na dodatek nie złapała jeszcze żadnego wirusa.
Spojrzałem na Kailey, która odgarnęła włosy za ucho i wbiła wzrok w swoje nogi. Napisałem prawdę, przecież się szmaciła, więc czemu inni nie mieliby się o tym dowiedzieć? Do artykułu dodałem też kilka zdjęć, które jej kiedyś zrobiłem, każde z innym chłopakiem. Ja mogłem być dupodajką, ale ona się szmaciła, bo ja sypiałem tylko z jednym chłopakiem, a ona z kilkoma.
- A druga siostra, czytam, flirtuje z nauczycielem geometrii, bo przecież warno zacierać granice moralne piętnastolatki.
Widziałem wszystko, wiedziałem o wszystkim, tylko czekałem na odpowiedni moment, aby to wykorzystać. Prędzej czy później to ujrzałoby światło dzienne. Ja byłem zadowolony ze swojej pracy. Inni chyba niekoniecznie.
- Twoje siostry są aktualnie wytykane palcami - powiedziała ostro mama.- Nie pomyślałeś, co mogło je spotkać po tym artykule? Jak może spojrzeć na nie szkoła?
- Co? - prychnąłem.- Masz pretensje do mnie? To twoje córki są dziwkami, nimi się nie przejmujesz, tylko masz problem ze mną?
- Panie Quinn! - przerwał mi ostro dyrektor, a ja zupełnie go zignorowałem.
- Wiedziałem, że to ze mną będziesz miała problem, to było do przewidzenia. Kurwa, co jest ze mną nie tak, że to mnie się czepiasz, a one to anioły? Bo co? Bo noszę rurki? Bo jestem gejem? Bo lubię w dupę? Super! Tak, mamo, do cholery jasnej, lubię w dupę, przyzwyczaj się do tego!
- Kellin... - szepnął Vic, kładąc dłoń na moim ramieniu.
- Nie kellinuj mnie tu, do cholery! Skoro mam okazję to wszystko z siebie wyrzucić, to wyrzucę!
- Nie ma takiej potrzeby - wtrącił się dyrektor.- Kilka konsekwencji i będziesz wolny.
- Konsekwencji za co? Za prawdę?
- Kellin, nigdy nie skupiałam się na tym, co pisaliście w gazetce, a może po prostu nikt o niczym nie donosił - westchnęła pani Moss, która dotychczas siedziała cicho.- Chyba zacznę to robić. Na razie jednak zawieszam cię w pisaniu do końca miesiąca - chciałem zaprotestować, ale uciszyła mnie ruchem dłoni.- Na razie do końca miesiąca. Masz ekipę, poradzą sobie bez ciebie. W listopadzie możesz wrócić na swoje stanowisko. Na razie jesteś zawieszony.
- Dodatkowo będziesz odbywał jedną dodatkową sesję u pana Rowella - dodał dyrektor.- Jeśli to nic nie da, sugerowałbym odesłanie syna do gabinetu psychologicznego poza szkołą - zwrócił się do mamy, która skinęła głową.
To były chyba jakieś jaja. Znowu dostałem za nic. Oni naprawdę mnie nienawidzili, to była przesada i totalne przerysowanie tego, co się wydarzyło. Nie zrobiłem niczego złego. Przecież... Byłem sobą.
- To chyba jakieś kpiny - parsknąłem śmiechem i poderwałem się z kolan Vica, po czym wyszedłem z gabinetu pomimo wołań dyrektora i mamy.
Miałem dość. Chciałem zamknąć się w jakiejś piwnicy i wyjść, gdy świat stanie się tolerancyjny i sprawiedliwy. Oparłem się o ścianę, po której się osunąłem i przyciągnąłem nogi do klatki piersiowej, które następnie objąłem ramionami. Na korytarzu było sporo osób, które szły w stronę swoich sal lekcyjnych. Kilka z nich patrzyło w moja stronę, ale nikt do mnie nie podszedł. Po moim policzku spłynęła jedna jedyna łza, która wsiąkła w materiał, gdy spadła na moje spodnie.
- Kells - usłyszałem głos Vica, więc uniosłem głowę, aby na niego spojrzeć.- W porządku?
- Nie, nie jest w porządku - odparłem szczerze.
- Będzie - westchnął, siadając obok mnie.- Ale mogłeś sobie podarować. Lepiej iść na kompromis, a nie dalej w bagno.
- I ty, Brutusie, przeciwko mnie?
- Nie jestem po żadnej stronie - chłopak wzruszył ramionami.- Nie lubię tego, jak cię traktują, ale nie powinieneś dawać im powodów.
Wyprostowałem się i spojrzałem na niego z niedowierzaniem. Czy on... Cholera, on naprawdę myślał, że specjalnie daję im powody i ich prowokuję? To chyba najgłupsza i najgorsza rzecz, o której mógł pomyśleć! Myślałem, że był stuprocentowo po mojej stronie. Chciałem, żeby mnie wpierał, a nie jeszcze bardziej dobijał.
- Po prostu nie było potrzeby wyżywania się na swoich siostrach i robienia szopki przy dyrektorze.
- Szopki? - prychnąłem.- Ja zrobiłem szopkę? Odpowiedziałem na atak, chyba powinienem tak zrobić, a nie siedzieć jak jakaś cipa i zbierać baty!
- Przez to udupiłeś się jeszcze bardziej.
Wstałem z podłogi i skrzyżowałem ręce na torsie. Po chwili to samo zrobił Vic, tylko że on wsunął dłonie do kieszeni spodni.
- Czyli to źle, że walczę o swoje - uśmiechnąłem się fałszywie.
- Tego nie powiedziałem.
- Ale miałeś to na myśli! - krzyknąłem, a kilka osób przystanęło, aby dowiedzieć się, o co chodzi. Nasze kłótnie były rzadkością. Mimo to, miałem to gdzieś. Niech wiedzą. W tym momencie nic mnie nie obchodziło, tylko Vic. Nie chciałem mieć w nim złych kontaktów.- Tak naprawdę myślisz, że powinienem chodzić do psychologa, że jestem idiotą, że jestem żałosny. Jesteś taki jak oni.
- Kell, doskonale wiesz, że zawsze cię wspieram i jestem po twojej stronie. Teraz po prostu mogłeś pozostać bierny.
Mówił spokojnie, a ja dosłownie kipiałem ze złości. Było mi źle, chciało mi się ryczeć. Nie ze smutku. Z bezsilności.
- Nie tłumacz się - wyszeptałem, ocierając wierzchem dłoni zbierające się w oczach łzy, aby Vic ich nie zobaczył.- Jeśli tak uważasz, to sobie uważaj. Wszyscy uważacie tak samo. Kellin, idź do psychologa. Kellin, nie wpieprzaj się w sprawy innych. Okej. To ja się cały zmienię. Chociaż może lepiej nie, bo znowu coś będzie wam nie pasować.
- Kells...
- Zachowaj to dla siebie - uciszyłem go, po czym wyminąłem i poszedłem w stronę klasy.
Musiałem oddychać. Musiałem zatrzymywać łzy i zablokować jakiekolwiek emocje, aby nie wydostały się na zewnątrz. Szkoda, że nie potrafiłem tego zrobić, a moje serce było poszarpane na drobne kawałki, bo ktoś, na kim cholernie mi zależy, po prostu we mnie nie wierzy.

25 komentarzy:

  1. 1. PRZEPRASZAM ŻE ZAPOMNIAŁAM O KOMENTOWANIU I O CZYTANIU I OMG CZUJĘ SIE WINNA, WYBACZ MI.
    2. what the fuck, Kellin jest głupi czy głupi boże XD

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże, ryczę i to fest ;_;
    "Quinn zejdź z Fuentesa" hahahahah nie no, skąd ty bierzesz te teksty XD
    No ale teraz na poważnie, smuteq fest ;c
    Jeju nooo, niech Vic pokocha Kellsa ;_;
    On miał złamane serce, no ale bez jaj, do końca życia będzie sie jak cipa bać zakochać?! :C
    A Kellin, ech, taki idiota :-:
    Boże, nie wiem, emocje takie duże, głowa tak boli
    Za dużo tego
    Idę sobie popłakać ;_;

    OdpowiedzUsuń
  3. help Kellin jaki głupi czemu on Vic'a tak potraktował na koniec. ;; tylko, żeby Vic nie był głupi i nie wziął sobie tego do serca pls
    "Bo co? Bo nosze rurki? Bo jestem gejem? Bo lubię w dupę?" jeszcze większe help no bo kurde. XDDDD

    OdpowiedzUsuń
  4. "Bo lubię rurki?" rozjebało mnie to totalnie xd
    ja od samego początku wiedziałąm, zę Victor kocha Kellsa. I go kocha ale on w to nie wirzy bo jest głupi.
    Kc @Mars_Weirdo

    OdpowiedzUsuń
  5. o boże najświętszy... nie wytrzymam tego. W następnym rozdziale muszą sie pogodzić. Co ja pisze, pewnie tak nie będzie ;____; (wcale nie płacze, oczy mnie pieką)

    OdpowiedzUsuń
  6. faktycznie, może kells troszkę przesadza, vic ma rację, powinien trochę spasować ;__;
    i trochę mi szkoda vica, jak kellin na niego tak nakrzyczał :c
    czekam na kolejny ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Kellin trochę przegina, i Vic ma racje co do jego zachowań. Rozdział mi się podobał :*
    ~Black

    OdpowiedzUsuń
  8. Super rozdział! !

    OdpowiedzUsuń
  9. Ogólnie rozdział naprawdę fajny i nie mam sie do czego przyczepić - uśmiałam sie parę razy ('Quinn zejdź z Fuentesa' XD) no i jest drama ale... To miał byc smut-based fanfic

    OdpowiedzUsuń
  10. ''Ja ryczę, a on uśmiecha się jak stary pedofil.'' >>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>
    Wgl tak trochę chciało mi sie ryczeć przykońcu...idk dziwna jestem ;----;
    Niech Kellin powie Victorowi co do niego tak naprawdę czuje, nooo pls..
    I niech Vic go nie zrani..
    Jesuu, ja tego nie przeżyje...
    Ogólnie rozdział jest taki perf ;-;
    Wgl twoje ff tak mi sie supcio czyta.. ;---;
    /@Huranicee

    OdpowiedzUsuń
  11. omg ale się działo ;; może to dziwne, ale uwielbiam dramy ashjdahsjfgas
    i bardzo dobrze, że Kellin im wszystko wykrzyczał, bo ciągle to on jest tym złym i tylko do niego mają pretensje. i dziwię się jego matce, że zrobiła mu o to taką awanturę, mimo że dowiedziała się, co robią jej córki. niech oni się wszyscy ogarną i dadzą mu spokój :(

    OdpowiedzUsuń
  12. o matko boska czytam komentarze i chyba jestem jedyna jakaś upośledzona, bo ja jestem całą sobą po stronie kellina i jestem zła na wszystkich i na vica. uważam, że kellin ma racje i że vic powinien ogarnąć dupe chociaż nic w sumie nie zrobił no ale halo? uwielbiam kellina w tym ff, a reszta mnie po prostu tak bardzo irytuje, że to aż niepojęte. strasznie dobrze mi się rozumie kellina tutaj.
    aj fil ju kelin omg ;-;
    dżo ja normalnie przysięgam, że cie nienawidzę chociaż kc, ale to nic nie zmienia bo asdfghjkl;adjkaskdj XD
    omg sigh

    OdpowiedzUsuń
  13. "Bo co? Bo noszę rurki? Bo jestem gejem? Bo lubię w dupę? Super! Tak, mamo, do cholery jasnej, lubię w dupę, przyzwyczaj się do tego!" NO BŁAGAM CIĘ XDDDDDDDDDDDDDD
    co jaka kłótnia Kellin co ty odpierdalasz ej ;______;
    masz ich pogodzić, niekoniecznie teraz zaraz, ale niedługo, bo nie wytrzymam:(
    świetny rozdzial, świetny!

    OdpowiedzUsuń
  14. rozwaliło mnie to "Ja ryczę, a on uśmiecha się jak stary pedofil." i jeszcze wiele innych tekstów, genialne. to słowo jest chyba w każdym moim komentarzu. GENIALNE, GENIALNE, GENIALNE. jesteś GENIALNA.
    ja chyba nie jestem po żadnej stronie,bo w sumie Kellin zrobił świństwo siostrom,żeby jedynie się wyżyć i zemścić,ale znowu jak matka mogła czepiać się tylko syna, skoro jej córki robią coś o wiele gorszego? tego nie rozumiem.
    ciekawe czy Vic kocha Kellsa, ale wydaje mi się, że on sam nie wie, co czuje. po prostu wie,że zależy mu na znajomości z Kellinem,tak myślę. ale ja to ja.
    mam nadzieję,że w 12. rozdziale załagodzi się sytuacja. tylko pewnie w domu będzie nieciekawie. i w sumie nie wiadomo, jak z Vic'iem.
    kurde. będzie dobrze XD
    /@blush

    OdpowiedzUsuń
  15. DISSUJ SIOSTRY W GAZETCE WYZYWAJĄC JE OD SZMAT
    ZWAL WSZYSTKO NA SWOJĄ ORIENTACJĘ XDDDDD

    OdpowiedzUsuń
  16. boże Dżo, nienawidzę cię, ale cię kocham.
    kocham cię za to, że piszesz takie wspaniałe opowiadania.
    nienawidzę cię za to, że skłóciłaś Kellina i Vica.
    jak ty mogłaś?! ;-;
    ale i tak cię bardziej kocham, bo wiem, że ich pogodzisz i jeszcze będę rzygać tęczą. przynajmniej mam nadzieję.
    przepraszam, że tak krótko i chujowo, ale znowu nie mam weny na komentarz (chuj mi w oko). ;-;
    mimo wszystko, rozdział jest ajsjdjdkskslso i nie mogę się doczekać następnego.
    (szczerze to oczekuję, że się nie pogodzą, bo jest drama!! a ja kocham dramy)
    kc
    /@smilequinn

    OdpowiedzUsuń
  17. wow Kellin aka bardzo kochający i wspierający starszy brat.

    "Ja ryczę, a on uśmiecha się jak stary pedofil" i "nie kellinuj" to najlepsze teksty z całego rozdziału. nie wiem skąd bierzesz takie świetne pomysły.
    Ale kłótnia? Vic powinien wspierać Kellina, powinien mu pomagać a nie się go czepiać.
    rozdział genialny i już czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. OMG OMG W końcu drama. Jak ja kocham kłótnie xD
    Czytam komenty i stwierdzam, że nie ogarniam ludzi. No bo przecież to dobrze, ze Kellin powiedział co myśli. Dobrze, że wykrzyczał to wszystko. On jest po prostu sobą, cipą i tyle. A Vic mnie ani nie wkurzył ani nie zachwycił. Fajnie, że się pokłócili, Vic w końcu może się ogarnie i zrozumie, że kochać ma Kellsa.
    Matke, siostry i tego dyrektorka wysłałabym do specjalisty..to z nimi coś nie tak, a szczególnie z matką. Oop i polubiłam psychologa, świetny jest. Niech Kellin sie z nim zaprzyjaźni...
    Jak innych niektóre teksty mie powaliły, genialne są. Wiesz, czekałam na taki rozdział, poprzednie czytałam jakoś ze znudzeniem i nie podobały mi się, ale ten jest świetny! Naprawdę, nie ma to jednak jak drama, ciepłe kluchy to dno xD
    Och, ja chcę już kolejny. Mimo, że były błędy i zdania (język jest zbyt potoczny i niewypracowany) fajnie to się czyta..Więc pisaj i nas zadowalaj!
    Pozdrawiam!

    @hopeandforce

    OdpowiedzUsuń
  19. ''Ja ryczę, a on uśmiecha się jak stary pedofil.'' "Quinn zejdź z Fuentesa" XDDDDDDD hahahahhajajahajaj rycze ze śmiechu xd. "Bo co? Bo nosze rurki? Bo jestem gejem? Bo lubię w dupę? Super! Tak, mamo, do cholery jasnej, lubię w dupę, przyzwyczaj się do tego!" Czołgam się po podłodze XD <3 ale Drama Quinn pokazała swoją prawdziwą twarz :c duży smut na koniec :c Niech Vic pokocha Kellsa ;ccc Najlepiej by było jakby Kellin i Vic wyjechali do Ojca Kellina XD albo niech on zamieszka u Vic'a :3 Kochamy Dżogurcika i z niecierpliwością czekamy na następny rozdział c:

    OdpowiedzUsuń
  20. Jej... jakie cudowne.. (*-*)

    OdpowiedzUsuń
  21. Hahaha ej, jak to czytam to polowe tej stow widze po angielsku, DONT KELLIN ME XDD poza tym Kells jest biedny i durny, ze tak sie unosi, nie spodziewalabym sie tego po nim :o
    ps: WSZYSCY WIEMY, ZE VIC GO KOCHA I BOI SIE TO PRZYZNAĆ <33333

    @callmeamyxo

    OdpowiedzUsuń
  22. CZO SIĘ TUTAJ DZIEJE :ooooo
    Wow... Kellin taki głupi i przewrażliwiony :cc
    Vic kochany c;
    PRZEPRASZAM ZE TAKI KROTKI KOMENTARZ ALE LEKKO MNIE ZATKAŁO...
    WIEC POWIEM JESZCZE RAZ WOW I ŻE KOCHAM TEN FF <3
    CZEKAM NA NASTEPNY ROZDZIAŁ I ŻYCZĘ DUŻO WENY c:

    OdpowiedzUsuń
  23. tyle feelsów ;-;
    głupi kells,
    ale jego wybuch w gabinecie wygrał życie XDDDDDD
    supcio rozdział
    Adaaaaaa, wielbię Cię ♡
    pozdrawiam, ja ✌

    OdpowiedzUsuń
  24. Aah taki smutny Kell :c wszyscy takie chamy ;-; pisz pisz bo umieram, swietny ten ff ; ))

    OdpowiedzUsuń
  25. DŻO ZAPIERDOLE CIE, SPALE CI CHATE AJ PROMYS
    KURWA 10 MINUT ZWIJAŁAM SIE ZE ŚMIECHU, JAK CHCESZ TO SOBIE SPRAWDZ XDDDDD
    ' Bo co? Bo noszę rurki? Bo jestem gejem? Bo lubię w dupę? Super! Tak, mamo, do cholery jasnej, lubię w dupę, przyzwyczaj się do tego!'' KURWA KOCHAM CIE NAD ŻYCIE I NIENAWIDZE JEDNOCZEŚNIE
    HAHAHAHAAHAAHAAHH JESTEŚ SUPER, ALE I TAK MASZ WJEBANE XDDDDDDDDDDD
    /TORI

    OdpowiedzUsuń