piątek, 19 grudnia 2014

12.

I jest rozdział! Ostatnio podupadliście trochę na komentarzach, więc głośno o nich przypominam :) A, no i... WESOŁYCH ŚWIĄT!
_____________________________
Dręczyły mnie wyrzuty sumienia. Nie powinienem był tak traktować Kellina. Widziałem, że się martwił, a ja z każdym jego zmartwionym spojrzeniem odwracałem się od niego jeszcze bardziej. Wiedziałem, że zachowywałem się niedojrzale i zupełnie nieodpowiedzialnie jak na mój wiek, ale toczyłem walkę z samym sobą i nie wiedziałem, co mam zrobić. Byłem rozdarty i tu nie chodziło już jedynie o seks (który swoją drogą był naprawdę przyjemny, co Kellin doskonale wiedział). Tutaj chodziło o wybory między sercem a rozumem. Powinienem słuchać serca i spróbować stworzyć z chłopakiem coś cudownego? A może lepiej wybrać rozum, który podpowiadał mi, że nie warto ryzykować? Przypomniałem sobie, że podczas tej podróży nie chodziło tylko o zwiedzanie nowych miejsc i odkrywanie tajemnic świata. Dzięki Kellinowi mogłem odkryć samego siebie i zaryzykować, czego nigdy wcześniej nie robiłem. Może nadarzyła mi się kolejna okazja, aby wyrwać się z bezpiecznego trybu życia i spróbować czegoś nowego. Tą nowością był związek z mężczyzną. Dużo młodszym mężczyzną. Z Kellinem.
Problem tkwił w tym, że brunet chyba porządnie się na mnie obraził. Podczas pobytu w Egipcie prawie w ogóle się do mnie nie odzywał, chyba że było to konieczne. Nie dziwiłem mu się – ja sam również niesamowicie irytowałem się swoją osobą i też zapewne straciłbym cierpliwość. Prawie trzydziestoletni z rozterkami sercowymi i kwestionujący swoją seksualność, bo podoba mu się nastolatek. W ogóle nieirytujące.
Miałem nadzieję, że nasza kolejna podróż to zmieni. Wspólnie stwierdziliśmy, że warto wrócić na półkulę zachodnią (to była jedna z naszych nielicznych rozmów, która trwała dłużej niż dwie minuty) i kupiliśmy bilety do Brazylii. Zaplanowałem, że po wycieczce do Rio de Janeiro będziemy przemieszczać się na północ, aby w końcu dotrzeć do Stanów i wrócić do domu. Nie miałem wiecznego urlopu, więc prędzej czy później musiałem ponownie pojawić się w pracy. Nie wiedziałem, co stanie się z Kellinem – będzie chciał zostać ze mną w Kalifornii, czy wrócić do rodzinnego Oregonu? Cóż, na razie się na mnie obraził, więc przemawiała do mnie druga opcja.
Siedzieliśmy na lotnisku w Kairze, czekając na samolot. Kellin jak zwykle mnie ignorował. Siedział pod ścianą ze słuchawkami w uszach, zupełnie ignorując krzywe spojrzenia ochrony, że nie powinien tutaj siedzieć, skoro w hali odlotów jest wiele pustych foteli. Chłopak oczywiście nic sobie z tego nie robił i wolał słuchać muzyki pod ścianą. Patrzyłem na niego znad laptopa i nerwowo gryzłem dolną wargę. W pewnym momencie poczułem metaliczny smak krwi i przekląłem pod nosem. Powinienem się bardziej kontrolować.
Przeniosłem wzrok na ekran laptopa, na którym zobaczyłem zmartwioną twarz mojego brata. Patrzył na mnie przenikliwym wzrokiem, w którym widziałem troskę, ale też ciekawość. Podczas podróży nie rozmawiałem z nim zbyt wiele, ale zdążyłem napomknąć o Kellinie, oczywiście bez jakichkolwiek szczegółów. Teraz, kiedy miałem trochę czasu, postanowiliśmy porozmawiać przez Skype’a i to chyba był dobry pomysł, bo potrzebowałem jego rady. Może i był młodszy, ale na pewno miał sporo oleju w głowie, więc mogłem na niego liczyć.
- Krwawi ci warga – zauważył, a ja przewróciłem oczami.- Jesteś takim idiotą.
- Powtórz mi to jeszcze piętnaście razy – burknąłem.
- Jesteś idiotą, jesteś idiotą, jesteś idiotą, jesteś idiotą, jesteś idiotą…
- Okej, stop – przerwałem mu ostro, ale nie potrafiłem być na niego zły. Byłem wkurzony jedynie na siebie.- Po prostu nie wiem co robić, Mikey. Czuję się taki… Bezradny.
- Wiesz, gdyby ten chłopak był dziewczyną, to nie miałbyś żadnych skrupułów i pewnie już planowałbyś zaręczyny.
Przewróciłem oczami, ale w duchu przyznałem mu rację. Oczywiście, że tak było. Kiedyś miałem dziewczynę przez dwa miesiące i wyciągnąłem mamę na zakupy, żeby pomogła mi wybrać pierścionek zaręczynowy. Na szczęście wybiła mi to z głowy, bo był to rzeczywiście idiotyczny pomysł. Zerwaliśmy w ciągu następnych dwóch tygodni. Tylko że Kellin był inny. Jemu naprawdę mógłbym się oświadczyć, oczywiście nie teraz, ale kiedyś czemu nie. Na początku jednak musiałbym zebrać się na odwagę i naprawić nasze stosunki. Serce powoli wygrywało z rozumem.
- Nie wiem, co jest z tobą nie tak, ale właśnie zobaczyłem sposób, z jakim na niego patrzysz i nie patrzyłeś tak na żadną dziewczynę, z którą się umawiałeś – mówił dalej.- Pieprz to, że to jeszcze nastolatek, jest przecież pełnoletni, więc to nic nielegalnego…
- Czuję się pedofilem na swój sposób.
- Nie ma takiej potrzeby. A teraz powinieneś z nim porozmawiać i wszystko wyjaśnić. I przede wszystkim nie zachowuj się jak nastolatka. Może tak naprawdę to on ma trzydziestkę na karku, a ty dopiero co skończyłeś osiemnaście lat?
- Już mi nie wypominaj.
- Nic innego na ciebie nie działa.
Ponownie spojrzałem na Kellina i złapałem go na tym, że również na mnie patrzył. Żaden z nas nie przerwał tego połączenia. Chłopak uniósł prawą dłoń i pokazał mi środkowy palec, po czym przeniósł wzrok na swój telefon. Chyba był na mnie bardziej wkurzony niż się spodziewałem.
- Właśnie pokazał mi fucka – powiedziałem, a Mike zachichotał.- Co w tym zabawnego?
- Już go lubię – odparł i chwilę później kobiecy głos wypływający z głośników oznajmił, że pasażerowie wybierający się do Rio de Janeiro są proszeni i podejście do odpowiedniej bramki.- Leć, bracie. I napraw to, co spieprzyłeś.
- Też cię kocham – mruknąłem.
Mike uśmiechnął się do mnie szeroko, po czym rozłączył się i jego twarz zniknęła z ekranu. Westchnąłem ciężko, zamknąłem laptopa i schowałem go do plecaka. Mike miał rację. Zepsułem już za wiele rzeczy, aby spieprzyć kolejne. Dlatego też pozostało mi jedynie naprawienie tych, które tego wymagały. Szkoda, że łatwiej powiedzieć, trudniej zrobić.
Podróż do Brazylii również przebiegła w ciszy. Lecieliśmy długo i mieliśmy wiele okazji do rozmowy, ale Kellin odwrócił głowę w bok i wolał patrzeć na chmury za małym oknem, aniżeli zamienić ze mną kilka słów. Wykorzystałem to na układanie sobie w głowie planu na naprawienie naszych relacji. Miałem kilka sensownych pomysłów, ale coś jednak mi nie pasowało i wątpiłem, że mi się uda. Brakowało mi pewności siebie i tej spontaniczności, którą miał w sobie Kellin.
Gdy wylądowaliśmy w Brazylii było już późno, więc żaden z nas nie miał siły na jakąkolwiek rozmowę, nawet jeśli nie bylibyśmy na siebie obrażeni. Po prostu dotarliśmy do hotelu i bez słowa położyliśmy się do osobnych łóżek. Jutro zrobię pierwszy krok. Jutro na pewno.
Wszystko przebiegało w ciszy i chyba nigdy w życiu nie czułem się tak niekomfortowo. Nigdy wcześniej tak długo ktoś się do mnie nie odzywał. Kellin był mocnym zawodnikiem – potrafił mierzyć mnie piorunującym wzrokiem, wiercić mi dziurę w plecach czy zaciskając usta w cienką linię, aby pokazać swoją dezaprobatę. Widziałem jednak, że jemu też było trudno. No bo do cholery jasnej, to był Kellin. On nie potrafił siedzieć cicho. Musiał coś mówić.
Przełom nastąpił następnego dnia, gdy wybraliśmy się do obowiązkowego punktu każdej wycieczki do Rio – Jezus. Być w Rio i nie zobaczyć posągu Jezusa to jak… Nie być w Rio i nie zobaczyć posągu Jezusa. Nic dziwnego, że obaj zgodziliśmy się na tę wycieczkę (Kellin się do mnie odezwał!). Wjechaliśmy na samą górę, po czym pokonaliśmy sporą ilość schodów, aż w końcu przed naszymi oczami stanął imponujący i monumentalny Jezus. Kellin spojrzał na statuę wielkimi i niewinnymi oczami, przygryzając nieco palec wskazujący. Odruchowo oblizałem usta, patrząc na chłopaka i szczerze mówiąc to interesował mnie bardziej niż Jezus.
- Kurwa – przekląłem pod nosem, zwracając na siebie uwagę Kellina.
Nie traciłem czasu. Gdy chłopak opuścił dłoń, chwyciłem jego twarz i po prostu naparłem swoimi ustami na jego. Brunet na początku był bardzo spięty i nie bardzo wiedział, co miał robić, gdyż w ogóle się tego nie spodziewał, ale z czasem rozluźnił się i objął ramionami moją szyję. Ruchy naszych ust były ze sobą zsynchronizowane, jakby stworzono je specjalnie dla siebie. Chłopak przygryzł moją dolną wargę, na co mruknąłem cicho i przeniosłem dłonie na jego biodra. Kellin zachichotał i w końcu się ode mnie oderwał.
- Jezus chyba nie jest zadowolony z tego, co właśnie zobaczył – szepnął, kiwając głową w stronę statuy, a ja uśmiechnąłem się szeroko.
- To nic – odparłem, dając mu buziaka w kącik ust.- Musiałem to zrobić.
- Zaskoczyłeś mnie tym, Fuentes. Pozytywnie.
- Bo… Chciałem cię przeprosić – westchnąłem, a Kellin uniósł brew.- Byłem idiotą, wiem, ale zrozum mnie, nie bardzo wiedziałem, co się ze mną dzieje i musiałem przemyśleć wiele spraw.
- I zrobiłeś to na trzech różnych kontynentach.
- Ale w końcu zrobiłem!
- Gratulacje. – Chłopak zaklaskał kilka razy, na co skinąłem głową.- Ale… Cieszę się, że w końcu to zrobiłeś. Już się nie boisz?
Nadal się bałem, ale już nie tak bardzo jak wcześniej. Teraz byłem pewniejszy siebie i chyba wiedziałem, czego chciałem. Chciałem Kellina, chciałem spróbować z nim być, nawet jeśli ten związek mógł nie mieć żadnej przyszłości. Chociaż kto wie, może uda nam się stworzyć coś ładnego i będziemy ze sobą naprawdę długo.
- Będziesz moim chłopakiem? – wypaliłem, a Kellin otworzył szeroko usta.
- Słucham?
- Chłopak. Para. Ty i ja. Razem.
Brunet odsunął się ode mnie i spuścił wzrok na swoje stopy. Powiedziałem coś nie tak? A może zapytałem za szybko? Cholera, mogłem lepiej to przemyśleć. Mogłem poczekać jeszcze z tydzień, zanim go zapytam. Wiedziałem, że za szybko podjąłem tę decyzję. Jak mogłem być takim idiotą?
- Okej, zapomnij, nie było pytania – powiedziałem szybko, a Kellin pokręcił głową.
- Było pytanie, Vic, słyszałem je – westchnął, unosząc niewinny wzrok.- I to całkiem fajne pytanie, uwierz mi, ale…
Wytężyłem wzrok i słuch, czekając na dalszą część zdania. Zawsze musiało być jakieś „ale”. Dlaczego wszystko było tak skomplikowane? Dlaczego nie mogłem otrzymać jasnej odpowiedzi? „Tak” lub „nie”. Przyjąłbym wszystko, ale Kellin jak zwykle miał jakieś „ale”.
- Wiesz, Vic, nie lubię związków – szepnął prawie niedosłyszalnie, więc musiałem się do niego przybliżyć, aby usłyszeć jego słowa. Zaczęło mi się krajać serce.- Nie nadaję się do związków. I tu nie chodzi o to, że ktoś mnie zostawił, miałem złamane serce i teraz już nikomu nie ufam, tylko… Przeszłość zostawiła na mnie pewne znamię i nie chcę się z nikim wiązać, skoro wiem, że to i tak nie wyjdzie.
- Skąd wiesz? Nie potrafisz przewidzieć, czy nasz związek byłby nieudany…
- Wiem, jaki jestem. Wiem, jak się zachowuję. I ludzie, którzy mnie lepiej poznali, też wiedzą. Wiesz, ile razy usłyszałem, że nie nadaję się do niczego jak tylko do wypalenia skręta, upicia się w barze i spontanicznego pieprzenia przez całą drużynę futbolową w liceum?
Uniosłem wysoko brwi, zupełnie nie spodziewając się takiej odpowiedzi. Zrobiło mi się go żal. Nie chciałem, żeby rozdrapywał swoje stare rany. Powinien żyć teraźniejszością, nie myśląc o dobijających słowach innych, nic niewartych osób, które tak naprawdę w ogóle go nie znały. Zniszczyły jego poczucie własnej wartości. Byłem pewny, że Kellin nie nadawał się tylko do tych rzeczy, które wymienił. Szkoda, że to zakorzeniło się w nim tak mocno.
- Na pewno tak nie jest… - powiedziałem spokojnie.
- Jest, Vic.
- Nie. Nie chcę cię do niczego zmuszać, więc nie musisz zgadzać się ze względu na mnie, żeby nie było mi przykro. Rozumiem to, więc nie rób niczego wbrew sobie. Ale powinieneś bardziej uwierzyć w siebie. Nie potrafię uwierzyć w to, że tak przebojowy chłopak jak ty nadal martwi się przeszłością.
Brunet wzruszył ramionami, a ja objąłem go ramionami i mocno do siebie przytuliłem. Usłyszałem, jak cicho wzdycha i rozluźnia się w moich ramionach. W tym momencie potrzebował przyjaciela i zrozumienia, więc musiałem mu pomóc i zrobić wszystko co w mojej mocy, aby poczuł się lepiej. Kellin uniósł głowę i uśmiechnął się do mnie nieśmiało, na co odpowiedziałem mu tym samym.
- Nie odpowiem twierdząco na twoje pytanie, Vic – mruknął, rysując wzorki palcem wskazującym na mojej klatce piersiowej.- Ale chcę, żebyś po prostu przy mnie był i nie bał się otwarcie mówić o swoich uczuciach. Może kiedyś się przemogę i będę potrafił być w związku, ale teraz… Po prostu mnie nie zostawiaj i daj mi szansę.
- Nie zostawię cię – odparłem szczerze i krótko go pocałowałem.
Było idealnie. No, prawie idealnie, bo Kellin nie zgodził się na związek, ale przynajmniej wszystko sobie wyjaśniliśmy i nasze relacje znacznie się polepszyły. Miałem wrażenie, że nasze zaufanie wzrosło i teraz wskoczyliśmy na zupełnie nowy poziom. Właśnie na to czekałem i cieszyłem się, że ta chwila w końcu nadeszła.
Jednak wszystko co piękne szybko się kończy. Nasza mała chwila zniknęła, gdy ktoś krzyknął „Quinn!”, a Kellin gwałtownie odwrócił głowę w kierunku męskiego głosu i mocniej zacisnął dłonie na materiale mojej koszulki. Spiąłem się, gdy zauważyłem nieznajomego szatyna idącego w naszą stronę. Tego było za wiele. Nadal nie wiedziałem, o co chodzi z tymi mężczyznami, ale miałem dość, więc postanowiłem wziąć sprawę w swoje ręce.
- Tutaj jesteś, ty mała… - zaczął, a ja wypuściłem Kellina z ramion i rzuciłem się na nieznajomego.
Uderzyłem go w nos i poczułem, że po moich knykciach rozlała się ciepła ciecz. Mężczyzna nie wiedział co się dzieje, więc miałem przewagę. Zdzieliłem go jeszcze raz, nie zwracając uwagi na tłum krzyczących gapiów. Po chwili poczułem, jak zostaję odciągnięty od szatyna przez parę silnych ramion, które należały do ochroniarza stacjonującego pod pomnikiem.
- Zostawcie go kurwa wszyscy w spokoju! – warknąłem do nieznajomego, który ocierał krew w twarzy. Najwyraźniej złamałem mu nos i byłem z tego dumny.
- Wyjaśni pan wszystko na komisariacie, zostaje pan zatrzymany za napaść bez powodu na bezbronnego człowieka – powiedział ochroniarz, a ja prychnąłem pod nosem.
- Miałem powód – mruknąłem.
Kellin stał nieco na uboczu, zakrył usta dłońmi i patrzył na całe zejście dużymi oczami. Sam pewnie się tego nie spodziewał, ale ja również nie wiedziałem, że się do tego posunę. Zwykle byłem ugodowym człowiekiem, ale dzisiaj coś we mnie pękło.
Ochroniarz zaczął prowadzić mnie w stronę schodów, a ja zerknąłem w stronę monumentu.
- Przepraszam, Jezusie, ale to było konieczne.

19 komentarzy:

  1. "- Będziesz moim chłopakiem? – wypaliłem, a Kellin otworzył szeroko usta.
    - Słucham?
    - Chłopak. Para. Ty i ja. Razem." Jak to przeczytałam przeszły mnie takie przyjemne dreszcze ^^ JEJKU wszystko jest takie supi.. ♡ naprawdę nie mogę się doczekać następnego ^^♥ ha ha i ciekawa jestem co z tym mężczyzna XD
    dobra, nie będę przedłużać
    czekam♥
    Weny ♡
    I... wesołych Świąt !!! ♡♥♡♥
    I dużo czasu i miłego wolnego czasu !! XD
    to tyle ode mnie, czeeeeekam ♡♥

    OdpowiedzUsuń
  2. ''Powinien żyć teraźniejszością, nie myśląc o dobijających słowach innych, nic niewartych osób, które tak naprawdę w ogóle go nie znały. Zniszczyły jego poczucie własnej wartości.'' <- Te słowa, takie piękne i takie prawdziwe.
    Wiesz co Dżo, serio nie wiem co mam Ci pisać w tych komentarzach, jak każdy rozdział jest genialny. Wydaje mi się, że jeszcze nie było takiego rozdziału który by mi sie nie spodobał i mówię to całkiem szczerze.
    Ale wracając do dzisiejszego rozdziału, to nie spodziewałam sie tej końcówki (może wreszcie sie dowiem kim są ci kolesie) XDD
    A no i czekam ofc na większą drame (idk co sie ze mną dzieje, bo dram nie lubiłam).
    Weny, weny, dużo weny życzę.
    KC <3
    /Lindeczka

    OdpowiedzUsuń
  3. jeju Dżo umiesz wciągać i taaaak ślicznie piszesz, że każdy rozdział jest genialny, cudowny, przepiękny <3
    Vic się zmienia i wreszcie się pogodzili jej c: już nie mogę się doczekać żeby dowiedzieć się o co chodzi z tymi nieznajomymi mężczyznami ;o weny dużooo <33

    OdpowiedzUsuń
  4. ach cuuuuuuuuuuudownie! boje się tylko co bedzie z nimi dalej jak wrócą da stanów ;cc

    OdpowiedzUsuń
  5. Jezu Chryste Dżogurt XD
    Te teksty z Jezusem mnie rozwaliły heh
    A jak się pocałowali było tak słodko, przez ciebie chciałam zobaczyć to na żywo! Nie ma to jak kellic, ale ok, zostajemy przy opowiadaniach, które oczywiście są zajebiste^^, a życie chłopaków w spokoju ;) weny //lucy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie, zapomniałam, wesołych świąt! ;) //lucy

      Usuń
  6. Emmmmm no co tu mówić.. Zajebiste *-* oby nie zamknęli Vica ;-;

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetnie to sie czyta, czasem mam ochote płakać, że tylko 1 rozdzial tygodniowo. ;-;
    Weny i wesołego jajka. ;u;

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten rozdział jakoś dziwnie bardzo na mnie wpłynął,
    Świetnie się go czytało.
    Były takie momenty, że nie wiedziałam jak zareagować.
    Raz chciałam piszczeć potem płakać, idk.
    "- Właśnie pokazał mi fucka – powiedziałem, a Mike zachichotał.- Co w tym zabawnego?
    - Już go lubię – odparł"
    KOCHAM TU MŁODSZEGO FUENTESA ❤ O NIE HAHAHAHAHHAHAHHAHA
    Vik taki dojrzały i w ogóle.
    POZA TYM CO TO ZA KOLEJNA ŁAJZA PRZYPIEPRZA SIĘ DO QUINNA NO NIE WYTRZYMAM, ON JEST JAKĄŚ MAŁĄ KURWĄ I WSZYSCY COŚ CHCĄ OD NIEGO CZY CO TERAZ.......
    No, także weny i czekam bardzo zniecierpliwiona :(

    OdpowiedzUsuń
  9. Boskie nie spodziewałam się takiego obrotu akcji cudowny.
    Wesołych Świąt

    OdpowiedzUsuń
  10. Ten rozdział mnie rozpierdolił psychicznie. Najpierw się śmiałam, później fangirlowalam a na końcu byłam zmieszana. Co ty ze mną robisz ciołku ;;;;;
    Kc dżo <3
    Wesołych Świąt

    OdpowiedzUsuń
  11. genialne, wspaniałe, cudowne itp itd <3
    dopiero kilka dni temu znalazłam twojego bloga i juz chyba nigdy nie przestanę go czytać <3 uwielbiam cie!! zarwalam kilka nocek, żeby wszystko przeczytać, ale było naprawdę warto :)
    życzę Ci Wesołych Świąt i dużo dużo dużo weny :) / Monia - twoja nowa fanka <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Jak perf.
    Drama i słit momenty w jednym. Lubiem.
    I to wszystko na tle pomnika Jezusa.
    Miałam w głowie jakiś ogarnięty komentarz, ale ostatnie zdanie mnie powaliło. Tyle feelsów w jednym rozdziale <3
    Wesołych.

    OdpowiedzUsuń
  13. Cudonie <3 koffam cie :* chce więcej, więcej, WIĘCEJ!!!! :D

    OdpowiedzUsuń
  14. miałam podobne podejście jak Kellin, nie chcialam się z nikim związać
    teraz, kiedy jestem ze swoim chłopakiem, nie wiem czy jest coś lepszego
    ale niewaaaaaaaaaaażne XD
    rozdział zajebisty, wiedziałam, że po ich rozmowie nastąpi jakiś zwrot akcji.
    chciałam napisać bardziej konstruktywny komentarz ale nie wyszło ;-;
    wesołych świąt, Dżo. dużo dużo weny <3

    OdpowiedzUsuń
  15. Zajebiste.
    Wesołych Świąt <3

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie mam głowy do pisania komów, więc tylko powiem, że weny i Czekam ! ^^ ♡

    OdpowiedzUsuń