sobota, 9 sierpnia 2014

Dziewięć

Hej, hej, wróciłam! Cześć.
Jeśli przeczytałeś/aś - skomentuj.
Jeśli nie przeczytałeś/aś - przeczytaj i skomentuj.
___________________
- Masz, przyniosłam ci wodę z cytryną.
    Odwróciłem się w stronę Fel, która usiadła obok mnie na piasku i wręczyła mi plastikowy kubek z baru przy plaży. Oplotłem ustami rurkę zanurzoną w wodzie i upiłem kilka łyków. Tegoroczny grudzień był wyjątkowo ciepły (chociaż w San Diego nie mógł być inny). Wsunąłem nagie stopy w miękki piasek i patrzyłem na fale obijające się o falochron. Siedziałem na bluzie, która chroniła moje rurki przed dostaniem się do nich ziarenek piasku. Byłem zrelaksowany. Już dawno się tak nie czułem. Potrzebowałem kilku dni przerwy od zgiełku i wiecznego stresu, na który byłem skazany.
    Gdy Felice dowiedziała się, że przyjechałem do domu na święta, od razu postanowiła to wykorzystać i wyciągnęła mnie na plażę. Jeszcze nie powiedziałem jej, dlaczego wróciłem tu sam, ale to tylko kwestia czasu, abym jej to wyjaśnił. Moja rozcięta warga w ogóle mi nie pomagała. Fel zaczynała coś podejrzewać i wiedziałem, że chciała o to zapytać, ale bardzo się powstrzymywała. Nie miała zamiaru wkraczać w moją sferę osobistą, dała mi trochę miejsca i czasu. Byłem jej za to wdzięczny. Do czasu.
- Za co cię uderzył? - zapytała nagle, a ja prawie zakrztusiłem się wodą. Spojrzałem na nią niepewnie, przez co smutno westchnęła.- Nie zaprzeczaj, Kells. Przyleciałeś tu sam, masz rany na twarzy i do tego jesteś przygnębiony. Więc dlaczego Vic cię bije?
    Wzruszyłem ramionami i ze smutkiem patrzyłem na zachodzące słońce. Fel znała mnie aż za dobrze, była cholernie spostrzegawcza. Znaliśmy się od początku liceum, obserwowaliśmy się nawzajem i zdążyliśmy poznać. Adam na pewno też by zgadł, tylko go z nami nie było. Zerwał z Fel i wyjechał na studia do Los Angeles. To właśnie z Felice miałem lepszy kontakt.
    Skupiłem się na sączeniu wody przez rurkę, przez co Fel wyraźnie się irytowała.
- Powiedz mi.- Szturchnęła mnie, a ja nerwowo zacząłem gryźć słomkę.
- Wszystko zaczęło się psuć, Fel – westchnąłem ciężko. Dziewczyna położyła dłoń na moim ramieniu i lekko je ścisnęła.- Mieliśmy trochę problemów z pieniędzmi, mówiłem ci o tym przez telefon. Vic znalazł pracę i odkąd zarabia tam spore pieniądze, zachowuje się inaczej. Wszystko jest nie tak, wszystko mu się nie podoba, a ja... - załamał mi się głos, więc postanowiłem upić kilka łyków, aby zmusić moje struny głosowe do wydawania jakichkolwiek sensownych dźwięków.- A ja obrywam, bo próbuję cokolwiek naprawić. Zależy mi na naszym związku.
- Co ci zrobił? - zapytała szeptem.
- Dostałem w twarz, dusił mnie. Spakowałem się i wyjechałem.
- Dobrze zrobiłeś – powiedziała smutno, po czym objęła mnie ramieniem i mocno do siebie przytuliła.
    Położyłem głowę na jej obojczyku i po prostu się rozryczałem. Fel lekko mnie głaskała, cicho powtarzała, że będzie dobrze. Miałem wrażenie, że fale oceanu niosą ze sobą szept pocieszenia, abym chociaż na chwilę zapomniał o tym, co spotkało mnie w Massachusetts. Drżącą dłonią przybliżyłem rurkę do ust i upiłem łyk wody, prawie się przy tym dławiąc, bo łzy i łkanie znacznie utrudniały pracę mojego organizmu.
- Nie rozumiem, dlaczego zaczął cię tak traktować – odezwała się Fel.- Przecież zawsze byliście taką śliczną parą. Vic zrobiłby dla ciebie wszystko.
- O-on zaczął palić. Trawę. W bardzo dużych ilościach. Nie robi tego przy mnie, ale do domu przychodzi zjarany i zachowuje się jak debil – westchnąłem, po czym wypiłem wodę do końca i wcisnąłem pusty kubek w piasek.- Nie wiem, co w niego wstąpiło. Kocha mnie, ja jego też, ale to nie to samo co na początku.
- Dobra, Kellin, widzę, że się tym męczysz, gdy o tym mówisz, więc już zamknij jadaczkę, okej? - Spojrzała na mnie dobitnie, a ja skinąłem głową.
    Felice miała rację. Nie mogłem cały czas myśleć i mówić o smutnych rzeczach, bo mój humor stawał się okropny, a ja byłem bliski łez. Tylko się męczyłem, wymyślałem coraz ciemniejsze scenariusze, podczas gdy nie powinienem tego robić. Przyjechałem tutaj, aby odpocząć i odetchnąć z ulgą. Człowiek czasem musi wydostać się spod sterty przykrywających go kamieni, aby zaczerpnąć powietrza i oczyścić płuca z pyłu. Nikt nie jest w stanie zrobić tego za jednym razem, gdy kilkutonowe głazy przygniatają go do ziemi, ale z czasem teren zostanie oczyszczony. Nasz związek będzie bez skazy, musieliśmy dać sobie więcej czasu, aby wszystko poukładać i zacząć od nowa.
- Zmywamy się, zaraz będzie ciemno – powiedziała Fel, przez co wyrwała mnie z jakiegoś transu.
    Otarłem oczy, wstałem z ziemi i podniosłem bluzę z piasku, którą następnie otrzepałem i założyłem. Chwyciłem buty i powoli zaczęliśmy iść w stronę wyjścia z plaży. Nasze stopy zapadały się w piasku, przez co nasze ruchy były nieco spowolnione. W tej chwili cieszyłem się, że podwinąłem nogawki i odkryłem kostki (moda dla powodzian).
- Odprowadzę cię do domu – oznajmiła Felice, gdy znaleźliśmy się na twardym betonie, gdzie otrzepaliśmy stopy z piachu i założyliśmy buty.
- Nie, ja cię odprowadzę – odparłem, a dziewczyna westchnęła cicho i skinęła głową.
    Ruszyliśmy promenadą w stronę dzielnicy, w której mieściło się mieszkanie rudowłosej. Kręciło się tu wielu ludzi. Czasem zastanawiałem się, czy nie mieli czegoś do roboty przed świętami, ale przecież sam tutaj szedłem, prawda?
    Gdy szliśmy w ciszy, poczułem wibracje telefonu w kieszeni. Wyciągnąłem go i do oczu automatycznie naszły mi łzy, gdy tylko zobaczyłem wiadomość na wyświetlaczu.
    Vic kilka razy dziennie wysyłał mi smsy, że mnie kocha, tęskni, martwi się o mnie. Nie powiedziałem mu, gdzie poleciałem, więc wcale mu się nie dziwiłem, że zasypywał mnie lawiną takich wiadomości. Na żadną mu nie odpisałem. Obiecałem sobie, że dam sobie trochę czasu. On też go potrzebował.
- Wróć do mnie, skarbie, proszę... - Fel przeczytała smsa przez moje ramię, a ja zablokowałem telefon i schowałem go do kieszeni.- Jezu, Kellin, on tak bardzo cię kocha...
- Też go kocham, Fel. Cholernie mocno go kocham, ale potrzebuję czasu.
    Dziewczyna już nic nie powiedziała. Ja również nie chciałem ciągnąć tego tematu. Po drodze wymieniliśmy tylko kilka słów, bo żadne z nas nie czuło innej potrzeby. W końcu doszliśmy do bloku, w którym mieszkała Fel.
- Jeszcze się zgadamy – powiedziała, po czym mocno mnie do siebie przytuliła.- Będzie dobrze, Kell. Wszystko się ułoży.
    Skinąłem głową i pocałowałem ją w policzek, po czym zacząłem iść w stronę własnej dzielnicy. Pociągnąłem nosem i wsunąłem dłonie do kieszeni bluzy. Szedłem szybkim krokiem, bo nie chciałem dłużej przebywać na zewnątrz. Bałem się też spotkania z kimś znajomym – gwarancja niewygodnych pytań i wścibstwa. Na dodatek gdyby zobaczyli mnie bez Vica, zaczęliby coś podejrzewać, a ja nie miałem siły na odpowiedzi.
    Wyciągnąłem telefon z kieszeni i przyłożyłem go do ucha. Kolejna wiadomość na poczcie głosowej. Na żadną nie odpowiedziałem, ale każdą przesłuchałem.
- Kellin... - zaczął szlochający głos Vica.- Mam nadzieję, że mnie nie zostawiłeś, że do mnie wrócisz... Kocham cię, Kells, kocham cię najmocniej na świecie i nie daję sobie bez ciebie rady... Wróć, proszę... - Załamał mu się głos, a ja rozpłakałem się razem z nim.
    Teraz zacząłem biec. Chciałem zamknąć się w pokoju, gdzie nikt mnie nie zobaczy. Kurczowo trzymałem telefon w dłoni, biorąc kolejne zakręty. Minąłem swoje stare liceum, pobliski park, sklepik, domy moich znajomych, aż w końcu dobiegłem do parterówki, tej samej co wcześniej. Schowałem telefon do kieszeni i podszedłem do drzwi wejściowych, po czym położyłem dłoń na klamce i nacisnąłem ją. Drzwi od razu ustąpiły, mama ich nie zamykała.
    Cicho wszedłem do środka i ściągnąłem buty na korytarzu. Spokojnie wszedłem do salonu, stwarzając pozoru, że wszystko ze mną w porządku i nie muszą zwracać na mnie uwagi.
- Cześć, skarbie.- Uśmiechnęła się mama, odwracając się na kanapie w moją stronę. Wtedy zrzedła jej mina.- Co się stało? Dlaczego płakałeś?
    Otarłem oczy i wzruszyłem ramionami. Wtedy odwrócili się również Tom, Wendy i Kailey, którzy też siedzieli na kanapie i wyraźnie się mną zainteresowali.
- Kelliś! - Atmosferę rozładowała Amelie, która wybiegła z pokoju i zaczęła skakać wokół mnie, abym wziął ją na ręce, co oczywiście zrobiłem, bo nie miałem wyboru.
- Nic się nie stało, wcale nie płakałem – wyszeptałem, a Amelie chwyciła moją twarz w swoje małe rączki.
- Płakałeś, Kelliś, masz czerwone oczka, wiesz?
    Westchnąłem ciężko i poszedłem na taras. Usiadłem na kafelkach z Amelie na kolanach i mocno ja do siebie przytuliłem.
- A co ci się stało w wargę? - zapytała, dotykając moich ust.
- No właśnie, co ci się stało? - Spojrzałem w bok, gdzie usiadła mama.
    Doceniałem to, że się o mnie martwiła, ale w tym momencie nie byłem pewny, czy chciałem o tym mówić. To byłby dla niej duży szok. Postrzegała Vica jako porządnego chłopaka. Gdyby wiedziała wcześniej, co zrobiłby mi Vic, nigdy nie pozwoliłaby mi z nim zamieszkać. O ojcu już nie wspomnę... Przecież mówił Vicowi, że jeśli kiedykolwiek mnie skrzywdzi, nie chciałby być w jego skórze.
- Dlaczego przyjechałeś sam? - zapytała cicho, a ja poczułem, jak zaczynają mnie piec oczy.- Co się dzieje, Kellin?
    Amelie chyba wyczuła, że zaczynają się poważne rozmowy dorosłych, więc zeskoczyła z moich kolan i pobiegła do środka. Spojrzałem niepewnie na mamę, która skrzyżowała ręce na piersi. Nie odpuści. Będzie wbijać mnie wzrokiem w ziemię, a ja w końcu się złamię i ulegnę.
- Zerwaliście. - Bardziej stwierdziła niż zapytała, przez co energicznie pokręciłem głową.- Więc co się stało?
- Vic podnosi na mnie rękę. Dostałem w twarz, dusił mnie. - Wyrzuciłem z siebie słowa z prędkością karabinu maszynowego, aby nie przeciągać tej chwili i nie myśleć o najgorszym.
- Matko Boska, Kellin, synku – wyszeptała, chwytając moją twarz w dłonie i bacznie ją oglądając, jakby dopatrywała się jakiejkolwiek skazy na skórze.- Dlaczego to zrobił? Dlaczego cię skrzywdził? Niech tylko poczeka, gdy powiem o tym jego rodzicom...
- Nie, mamo, nie – zaprotestowałem, chwytając jej dłonie, aby ściągnąć je z twarzy.- Nie mów nic jego rodzicom, sam się tym zajmę. Przeżywamy chwilowe załamanie w związku, ale nad tym pracuję.
- Obaj powinniście nad tym pracować.
- Jest zestresowany.
- To go nie usprawiedliwia! - oburzyła się.- Nie powinien się krzywdzić, nie powinien! Jesteś moim synem i nie będę bezczynnie patrzeć, jak ktoś cię bije.
- Nie widzisz tego, mamo – westchnąłem i przetarłem oczy dłonią.- Wszystko będzie dobrze, nie przejmuj się tym.
- Jak mam się nie przejmować, gdy przyjeżdżasz tutaj poraniony, przygnębiony i zapłakany? Kellin, ty rzadko kiedy płaczesz, a teraz...
- Z czasem przestanę.
- Musisz z nim porozmawiać – rzekła ostro.- A jeśli nic do niego nie dotrze, nie widzę sensu w ciągnięciu tego wszystkiego. Zerwij z nim, jeśli nadal będzie cię bił.
    Zamrugałem kilka razy i głośno przełknąłem ślinę. Myślałem o zakończeniu związku, ale nie chciałem tego robić. Vic i ja stanowiliśmy jedność. Nie wyobrażałem sobie bez niego życia, nawet jeśli stało się skomplikowane i nieco bolesne. To moja druga połowa, nie wiem czy lepsza, ale moja własna. Nie mogłem od tak wyrzucić jej do śmietnika.
- Kocham go, nie chcę z nim zrywać... - wyszeptałem.
- To niezdrowy związek. Chyba, że coś się polepszy. Chcę dla ciebie jak najlepiej, uwierz mi – dodała łagodnie.
- Jeśli jeszcze raz mnie uderzy, to z nim zerwę. - Skinąłem głową, a mama położyła dłoń na moim ramieniu.
- Jakoś to będzie, synku.

    Wpatrywałem się w duże drzwi i rozważałem, czy w nie zapukać. Uniosłem dłoń zaciśniętą w pięść i kilka razy zamrugałem oczami, rozważając wszystkie za i przeciw. W końcu jednak się przemogłem i zapukałem do drzwi. Nie czekałem długo. Po kilku chwilach zobaczyłem zaskoczoną twarz pani Fuentes, która od razu szerzej otworzyła drzwi, aby wpuścić mnie do środka. Przekroczyłem próg domu Fuentesów i razem weszliśmy do salonu. Nikogo tu nie było. Najwyraźniej pan Fuentes i Mike gdzieś pojechali, a Olga miała wolne.
- Nie wiedziałam, że przyjechaliście na święta! - zaśmiała się kobieta, siadając na kanapie i zachęcając mnie, abym zrobił to samo.- Vic zaraz przyjdzie?
    Zerknąłem na nią nieco niepewnym wzrokiem i zagryzłem dolną wargę, kręcąc przy tym głową. Nie miałem pojęcia jak zapytać ją o dziwne zachowanie jej syna, jeśli w ogóle miała o nim jakiekolwiek pojęcie. Nawet nie wiedziałem, czy ze sobą rozmawiali. Vic poważnie obraził się na swoich rodziców za niewspomaganie go finansowo, ale oni oczywiście nie zdawali sobie z tego sprawy.
- Więc gdzieś został? - drążyła temat, a ja nadal kręciłem głową.
- Vic i ja mamy pewne załamanie w związku – powiedziałem w końcu, przez co pani Fuentes zmrużyła oczy.- I chciałem zapytać, czy coś pani mówił.
- Ale o czym miałby mi mówić?
- Że czymś się denerwuje, nie wiem, stresuje, coś mu we mnie nie pasuje...
- Kellin, nic mi takiego nie mówił.- Pokręciła głową.- Szczerze mówiąc, to rzadko rozmawiamy o czymkolwiek...
- Czy... Mogłaby pani do niego zadzwonić? - zapytałem nieśmiało.- Na głośniku? Żeby zapytać, czy wszystko jest w porządku...
    Kobieta zgodziła się i sięgnęła po telefon leżący na stoliku do kawy, po czym wybrała odpowiedni numer. Od razu włączyła tryb głośnomówiący. Pomieszczenie wypełnił dźwięk wybieranego połączenia, a ja siedziałem jak na szpilkach. Czekaliśmy dosyć długo, aż w końcu dźwięk ustał i usłyszeliśmy tłuczenie szkła. Zakryłem usta dłonią. Co on do cholery właśnie zrobił?
- Cześć, mamo – odezwał się chłopak, który nagle czknął i tym samym się zdradził. Już wiedziałem, co się tam działo.
- Victor, synu, wszystko w porządku? - zapytała pani Fuentes, spoglądając na mnie kątem oka. Nadal trzymałem dłoń na ustach.
- Oooczywiście! Mamo, mamusiu, j-jest cudownie.- Urwał nagle. Przez chwilę było cicho, aby następnie Vic wybuchł gorzkim płaczem, przez co zaczęło mi się krajać serce.- N-nie, mamo. Nie je-jest w porządku. K-Kellin mnie zostawił. Nie wiem, czy do mnie wróci. Spie-spierdoliłem sprawę, mamo. Jestem skończonym idiotą. Kocham go, tak mocno go kocham...
    Wtedy ogarnął go ogromny płacz przerywany pijacką czkawką i kaszlem. Nie miałem pojęcia, że mój wyjazd tak na niego wpłynie. W moich oczach zawsze był silnym, odważnym i opiekuńczym mężczyzną. Teraz zobaczyłem jego inną stronę. Był słaby, wrażliwy, tak jak każdy człowiek. Po prostu raniły go inne rzeczy. Raniła go strata drugiej połowy. Obaj wzajemnie się raniliśmy.
- Chcę, żeby do mnie wrócił, dlaczego do mnie nie wraca? - wyszeptał, a pani Fuentes obdarzyła mnie smutnym spojrzeniem.- Niech do mnie wróci... Kurwa!
    Znów usłyszeliśmy roztrzaskującą się butelkę, a następnie dźwięk zakończonego połączenia. Czułem się okropnie. Serce mi się krajało, gdy go słuchałem, a do oczu nachodziły mi łzy. Co miałem zrobić? Nadal tu siedzieć i się o niego martwić, czy nie zrobi żadnego głupstwa? Powinienem zostać na święta, ale zanosiło się na to, że do Massachusetts wrócę wcześniej.
- Leć do niego, Kellin – wyszeptała pani Fuentes, a ja przetarłem twarz dłońmi i skinąłem głową.
    Wstałem z kanapy, co uczyniła również kobieta, po czym razem poszliśmy w stronę wyjścia. Pani Fuentes położyła dłonie na moich ramionach i spojrzała mi w oczy. Miałem wrażenie, że zaraz zacznie płakać, a ja nie chciałem tego widzieć.
- Doprowadź go do porządku – powiedziała poważnie, ale smutno zarazem.- To mój syn, kocham go i chcę dla niego jak najlepiej, nawet jeśli nie zachowuje się najmądrzej.
- Postaram się, pani Fuentes.
- Mów mi „mamo”.
    Kobieta uśmiechnęła się lekko, pocałowała mnie w policzek i odprawiła mnie do domu. Puściłem się biegiem w stronę mojej dzielnicy. Teraz nie liczyły się święta i rodzinna atmosfera. Nie potrafiłem żyć bez jednej, jedynej osoby, która cierpiała przez własną głupotę, a ja nie mogłem na to patrzeć. Człowiekowi czasem trzeba wybaczać.

    Mama zrozumiała moją decyzję i w Wigilię Bożego Narodzenia stałem przed drzwiami mojego (naszego) mieszkania. Długo wpatrywałem się w srebrny numerek na wysokości moich oczu, ale nie mogłem przeciągać tego w nieskończoność. Postanowiłem wejść do środka. Przekręciłem klucz i pchnąłem drzwi. W mieszkaniu było ciemno, jedynie przez uchylone sypialniane drzwi wypadała wąska strużka światła. Słyszałem jęki, a serce podskoczyło mi do gardła. Co miałem do cholery jasnej zrobić?

23 komentarze:

  1. Nawet nie wiem co napisać... Po prostu... Czekam na następny rozdział. Mam nadzieję, że wszystko się jakoś wyjaśni i vic nie zdradza kellsa.

    OdpowiedzUsuń
  2. to opowiadanie jest świetne. podoba mi się sposób w jaki piszesz. wszystko jest naturalne bez zbędnych opisów a zarazem doskonale oddaje sytuację w której znajdują się bohaterowie. nie wspominając już o fabule, która nie pozwala się od tak oderwać od czytania w połowie rozdziału.
    czekam na następny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  3. nie mam pojecia, co w Vica wstapilo, on nie moze zxradzic Kellina, o nie nie. ie
    nie ma nawet takiej opcji
    jesli sie okaze, ze tak zlamie mi sie serce, naprawde
    czytam to w autobusie i lzy splywaja mi po policzkach, oh kochana, co ty ze mna robisz..
    pisz szybciuuutko! nie moge sie doczekac kolejnych rozdzialow... ♡

    OdpowiedzUsuń
  4. Szczerze powiedziawszy to mnie zamurowało i mam tylko nadzieję, że Vic nie zdradził Kellina i wszystko jakoś się ułoży... niech będą szczęśliwi.

    Weny życzę i czekam z niecierpliwością na następny rozdział ♥ // Buddha

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie, Vic nie może go zdradzić, jak to tak :c Za dużo złego ciągle im się przytrafia, żeby teraz jeszcze zdrada....

    Czekam na kolejny, jejku, nie mogę się doczekać, żeby się dowiedzieć, co będzie dalej. Wspaniale piszesz, gratulacje.

    Pozdrawiam :3

    OdpowiedzUsuń
  6. Co, Co co co co co co.
    To nie może tak być!
    Chociaż na początku rozmowy pani Fuentes z Vicem ten jego 'szloch' przypominał mi rozmowe przez seks ale dobra pomyliłam się wtedy i obym teraz też się myliła.
    On nie może zdradzić Kellsa.
    Tym bardziej po tym wszystkim
    Po tych smsach po tych próbach kontaktu po tym jak Kellin do niego wrócił.
    Ja przeżywam załamanie emocjonalne błagam dodaj jutro następny, będzie pełno komentarzy i wgl wszyscy Cie kochajo tylko dodaj następny jak najszybciej. <3
    Czekam, czekam, czekam i weny :)) <3333
    ~~~~~~~~~~~
    PS. Rozbroiła mnie siostra Kellsa.
    Taka urocza.
    I jak mówiła Kelliś <3 :o
    Ooo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ROZUMIECIE?!
      KOMENTARZY MA BYĆ DWA RAZY WIĘCEJ !
      ZRÓBCIE DŻO PREZENCIK ! <3

      Usuń
  7. niby Vic, taka sierotka, taki porzucony a jebaka z innym w łóżku. zacieram już rączki, bo tu może być mój Gasky. hehehehehehe :3
    czekam na kolejny bardzo baaaaaaaaaaaaaardzo niecierpliwie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Wow Niesamowite! I szkoda, że nie mogę od razu przeczytać następnego rozdziału bo ciekawi mnie co dalej. Większość osób twierdzi, że Vic prawdopodobnie zdradza Kellina, ale ja myślę że tam były raczej jęki szlochającej i pełnej bólu osoby. Wniosek Vic sam się kaleczy? Coraz więcej złego się dzieje mam nadzieję, że się polepszy wraz z następnym rozdziałem. Czekam! Czekam! Czekam! Cierpliwie na dalszy rozwój akcji i WENY ŻYCZĘ! Jak zwykle też pozdrawiam.
    Be

    OdpowiedzUsuń
  9. ,Niech tylko Vic nie robi nic głupiego i wreszcie skończy z tymi narkotykami, musi ratować swój związek, przecież Kellin tak bardzo się stara... W każdym razie życzę im jak najlepiej i mam nadzieję, że wszystko się ułoży, no i czekam na następny rozdział (na pewno tak samo świetny jak ten :'))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jednak nie wierzę, żeby Vic zdradzał Kellsa, myślę, że on sam się kaleczy...
      Dzięki Dżo i dużo weny oczywiście :')

      Usuń
  10. Oby nie znowu jakas katastrofa :c Teraz wszystko ma sie ulozyc i happy end ma byc :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Niee ee Vic nie moze zdradzac Kellina :(
    Tak sie staraja i w ogole, trzeba to naprawic a nie niszczyc :(
    Posmutnialam
    Weny i czekam

    OdpowiedzUsuń
  12. nie, to nie może tak być, Dżo
    Vic nie może zdradzać Kellina, nie ma takiej opcji, nie zgadzam się, ma być hepi end no:(
    Vic niech naprawia to co spierdolił, nie no :(((
    czekam niecierpliwie na kolejny, jak już na asku pisałam, kochamy Cięm i dziękujemy za najlepszego ff :)
    weny życzę kochana!

    OdpowiedzUsuń
  13. Ej Dżo.... To nie moze tak sie skonczyc... ;/ niech wszystko bedzie dobrze... ;/ niech Vic sie poprawi... ;/ niech Kellin też sie poprawi.... ;/ niech wszystko sie poprawi....;/ nooo :'(

    OdpowiedzUsuń
  14. Czemu? Nie rozdzielaj ich błagam

    OdpowiedzUsuń
  15. Dodawaj szybko następny, bo nie mogę się już doczekać :3
    Weny

    OdpowiedzUsuń
  16. Niee...,płaczę... Genialny rozdział ale czo ten victor :-o niech się ogarnie i nie rani więcej kellsa :'(

    OdpowiedzUsuń
  17. Kolejny rozdział genialny. No po prostu ahfghagahvwghjndjdnd. Ja wjem, że Vic go nie zdradzi! Albo bedzie siedzial w sypialni i ciął sie albo hm... no moze jeczec z placzu. A moze jednak zdradzi..? Z tym facetem od narkotyków co chcial sie z nim przespać! !! Matko agfhshwndmuwhsb. Chce kolejny! Jestes niesamowita.

    OdpowiedzUsuń
  18. Byłam, czytałam.
    Nic więcej w tej chwili nie napiszę...

    OdpowiedzUsuń
  19. Jeeju jaki biedny Kellin

    OdpowiedzUsuń