poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Dziesięć

Jesteście super, to macie nowy rozdział :)
Komentarze są super, więcej, więcej!
___________________
    To chyba oczywiste, że myślałem o najgorszym, ale po chwili dotarło do mnie, że nie powinienem dramatyzować. Pierwsza myśl, która przychodzi do głowy po usłyszeniu jednoznacznych jęków to oczywiście zdrada. O tym też pomyślałem. Jednak po szybkiej ocenie sytuacji wyrzuciłem to z mózgu. Jęki, owszem dwóch mężczyzn, nie przypominały w żadnym aspekcie tych, które wydaje z siebie Vic, gdy jest mu dobrze. Były też trochę nienaturalne. Zacząłem się domyślać, o co może tu chodzić, ale musiałem mieć stuprocentową pewność. Dlatego też ściągnąłem buty, kurtkę i czapkę, po czym powoli podszedłem do uchylonych drzwi sypialni. Jęki stawały się coraz głośniejsze. Chwyciłem klamkę, odchyliłem drzwi i wsadziłem głowę do środka. Westchnąłem ciężko, opierając się o framugę, gdy zobaczyłem Vica na podłodze, który siedział przed laptopem wśród butelek, chusteczek, brudnych ubrań i innych śmieci. Na początku nie zwrócił na mnie uwagi. Wpatrywał się w ekran laptopa, na którym rozgrywała się „akcja” filmu pornograficznego. Dźwięk był ustawiony na największym poziomie, a Vic po prostu patrzył na monitor przez szkliste oczy. Nie masturbował się, nie spał z nikim. Po prostu siedział wśród bałaganu i nic do niego nie docierało. Nie wiedziałem, czy do niego podejść, czy tak patrzeć na jego żałosny stan. Było mi go żal. Chciałem do niego podejść i mocno do siebie przytulić, ale jak zwykle coś musiało ciągnąć mnie do tyłu. Tylko że nie potrafiłem patrzeć na moją miłość w takim stanie.
    Podszedłem na palcach do laptopa i go zamknąłem, przez co film się urwał. Vic zamrugał kilka razy oczami, nie bardzo wiedząc co się dzieje. Był strasznie otumaniony alkoholem. Odsunąłem laptop na bok i usiadłem na skrawku podłogi, gdzie nie było żadnych śmieci. Wtedy Vic otworzył szeroko oczy i podszedł do mnie na czworakach, aby następnie rzucić mi się na szyję i mocno do siebie przytulić. Nie potrafiłem zrobić nic innego jak tylko objąć go w pasie i położyć głowę na jego ramieniu. Nawet nie przeszkadzał mi zapach alkoholu. Byliśmy razem, w dość dziwnym położeniu, ale razem. To zwykle ja siedziałem na kolanach Vica, bo byłem od niego mniejszy i drobniejszy. Teraz role się odwróciły. To jakby nowy start.
- J-jesteś prawdziwy? - wyszeptał, mocniej mnie obejmując, jakby bał się, że zaraz zniknę.- Nie je-jesteś wyt-wytworem mojej wy-wyobraźni-ni?
- Nie, Vic, naprawdę tu jestem – odparłem cicho.- Jestem z tobą, jestem prawdziwy.
- B-bałem się, że mnie zo-zostawiłeś.
- Nie. Nie zostawiłem cię.
- Kells, j-ja...
- Cii -uciszyłem go i pocałowałem w czoło, aby się uspokoił.- Porozmawiamy jutro, w porządku? Obaj jesteśmy zmęczeni, jest późno. Dasz radę wstać?
    Vic mnie puścił i powoli dźwignął się na nogi, zataczając się przy tym lekko. Najważniejsze było jednak to, że ustał. Podniosłem się z podłogi i zacząłem prowadzić go w stronę łóżka, na którym następnie usiadł. Ściągnąłem z niego koszulkę oraz, z małymi trudnościami, spodnie. Vic ziewnął, położył się na poduszce i niemal od razu zasnął. Spojrzałem na niego smutno i westchnąłem cicho. Spał jak dziecko, które rano obudzi się z wielkim bólem głowy. Miałem wrażenie, że podczas mojej nieobecności prawie w ogóle nie spał, bo ciągle na mnie czekał i bał się, że przegapi mój powrót. Teraz, kiedy już wiedział, że wróciłem, mógł spać spokojnie, chociaż wątpiłem w jego pamięć jutro rano. Teraz niech śpi.
    Postanowiłem ogarnąć sypialnię, która wyglądała jak wysypisko śmieci. Zebrałem brudne ubrania i zaniosłem je do łazienki, aby wrzucić je do pralki. Łazienka była w dobrym stanie, Vic niczego nie stłukł ani nie zepsuł. Następnie wszedłem do kuchni, aby wziąć stamtąd worek na śmieci. Salon i kuchnia nie wyglądały najgorzej, ale tutaj też będę musiał posprzątać. Na kafelkach kuchennych leżało rozbite szkło i chyba już wiem, co słyszałem przez telefon w San Diego.
    Pozbierałem śmieci, wziąłem worek i wróciłem do sypialni. Vic spał na brzuchu. Miał lekko rozchylone wargi, jego włosy zakryły mu czoło i oczy. Zacząłem wrzucać śmieci do worka. Byłem zmęczony, chciałem jak najszybciej się położyć i po prostu przestać przejmować się czymkolwiek chociaż na kilka godzin.
    Po kilku minutach w sypialni było w miarę czysto. Wyniosłem worek do kuchni, a w drodze powrotnej do pokoju wstąpiłem do łazienki, aby się odświeżyć. Po chwili stałem przy łóżku, rozważając, czy mam się na nim położyć, czy też raczej przespać się na kanapie. Wolałem jednak nie dołować Vica, a i sam potrzebowałem trochę ciepła, więc usiadłem na materacu i położyłem się obok śpiącego chłopaka. Ułożyłem się na boku i patrzyłem na ukrytą w półmroku twarz szatyna. Mimo że wiele razy mnie zranił, nie potrafiłem pomyśleć, że nie miałbym zasypiać u jego boku...

    Moja scena przebudzenia wyglądała jak ta rodem z amerykańskich komedii romantycznych – promienie słońca wpadały do sypialni przez duże okno i delikatnie muskały moją twarz. Mimo zimy słońce dawało o sobie znać, najczęściej właśnie w godzinach rannych. Ziewnąłem i odwróciłem się w lewo, aby spojrzeć na Vica, który powinien leżeć obok mnie, a jednak go tu nie było. Zmarszczyłem brwi i wstałem z łóżka. Po drodze założyłem jedną z za dużych dla mnie koszulek Vica, które sięgały mi do połowy ud, po czym wyszedłem z sypialni. Od razu skierowałem się do kuchni. Oparłem się o jedną ze ścian i z lekkim uśmiechem obserwowałem, jak Vic krząta się po pomieszczeniu i przygotowuje śniadanie. Nie wyglądał na człowieka z kacem, a może już nafaszerował się tabletkami przeciwbólowymi. Wyglądał też na bardziej rześkiego niż wczoraj, jakby wróciła do niego cała radość życia.
    W końcu oderwał wzrok od śniadania i spojrzał na mnie. Nie tracił ani jednej chwili. Od razu do mnie podbiegł, chwycił w pasie i podniósł do góry, po czym obrócił się kilka razy i podrzucił, przez co pisnąłem. Mocno oplotłem jego szyję rękoma, a biodra nogami. Chłopak oparł swoje czoło o moje i czule mnie pocałował. Na początku miałem pewne wątpliwości, ale po chwili całowaliśmy się jakby nie było jutra. Vic podszedł do jednego z blatów kuchennych i posadził mnie na nim, ani na sekundę nie odrywając się od moich ust. Stał pomiędzy moimi nogami, a jego dłonie gładziły moje uda. Ja natomiast postanowiłem pozbyć się jego spodni dresowych, więc chwyciłem ich gumkę i pociągnąłem je w dół. Vic odrzucił spodnie na bok i przeniósł usta na moją szyję, na której się zassał, przez co jęknąłem cicho i odchyliłem głowę do tyłu. Po chwili poczułem, jak jego dłonie podwijają moją (a właściwie jego) koszulkę, którą po chwili ze mnie ściągnęły i odrzuciły na bok. To samo zrobił z bokserkami i w końcu obaj byliśmy nadzy. Chwyciłem jego penisa i powoli zacząłem poruszać po nim dłonią, składając delikatnie pocałunki na jego szyi i ramionach. Vic poprowadził palce wzdłuż mojego kręgosłupa, przez co zadrżałem i lekko go ugryzłem. Jedna z dłoni chłopaka zacisnęła się na moim przyrodzeniu, a ja westchnąłem cicho i przeniosłem usta z ramienia szatyna na jego wargi. Całowaliśmy się naprawdę długo, aż w końcu usłyszałem, jak Vic odkręca kurek z wodą w zlewozmywaku. Po chwili poczułem, jak wsuwa we mnie dwa wilgotne palce, przez co położyłem dłonie na jego ramionach i wbiłem w nie paznokcie. Dawno nie uprawialiśmy seksu, więc nic dziwnego, że chciał mnie przygotować, aby nic mnie nie bolało. Poruszał palcami wewnątrz mnie, a ja mruczałem pod nosem, muskając ustami jego żuchwę. Kilka sekund później dodał trzeci palec, na co sapnąłem i zamknąłem oczy. Jego dłoń poruszała się w szybkim tempie, a ja tym razem nie potrafiłem zatrzymać jęków. Raz po raz spomiędzy moich ust wydostawało się przekleństwo i cichy pomruk, koniecznie prosto do ucha Vica. W końcu szatyn wyciągnął ze mnie palce i ponownie zanurzył je w wodzie. Tym razem pokrył nią swojego penisa, aby chociaż trochę go nawilżyć, pomagając preejakulatowi i nie sprawić mi aż tak dużego bólu. Oplotłem szyję chłopaka i oparłem się o jego czoło, czekając, aż we mnie wejdzie. Spojrzał na mnie z adoracją i po chwili powoli zaczął się we mnie wsuwać. Zagryzłem dolną wargę i zamknąłem oczy, po czym puściłem Vica i oparłem się na łokciach o blat. Zaczął powoli, z czasem coraz bardziej przyspieszając. Chwycił jedną z moich nóg i położył ją sobie na ramieniu, a ja starałem się wygodniej ułożyć na twardym blacie. Oparłem tył głowy o ścianę i jęknąłem przeciągle, gdy chłopak szybko i energicznie pracował biodrami. Brakowało mi tego. Tęskniłem za tego typu bliskością, emocjami, przeżyciami i przyjemnością. Miałem wrażenie, że trochę za szybko na to pozwoliłem, ale z każdą sekundą moją głowę ogarniały całkiem inne myśli. W ogóle tego nie żałowałem. Kochałem każdą sekundę tego zbliżenia i chciałem przeżywać je w kółko. Nie wypowiedzieliśmy do siebie ani jednego słowa, a doskonale się rozumieliśmy. O to powinno chodzić w związku – o zrozumienie.
    Nagle wydałem z siebie głośniejszy jęk, bo poczułem ogarniające mnie ciepło i to delikatne pulsujące uczucie, które dawało mi znać, że długo już nie pociągnę. Vic to zrozumiał. Chwycił mojego penisa i zaczął go pieścić. Wtedy nie potrafiłem przestać wydawać z siebie głośnych dźwięków. Vic pomrukiwał i sapał, na jego czole pojawiły się kropelki potu, a ruchy bioder stawały się coraz mniej rytmiczne. W końcu jęknął przeciągle i prawie na mnie opadł, gdy doszedł wewnątrz mnie. Powoli się ode mnie odsunął, po czym opadł na kolana i pociągnął mnie nieco w swoją stronę, abym zszedł z blatu. Oparłem się o niego tyłem, a Vic ustami oplótł mój napletek. Szybko poruszał głową, a ja przekląłem siarczyście i zacisnąłem powieki. Policzyłem do dziesięciu i dłużej nie wytrzymałem. Doszedłem w ustach Vica, który ssał tak długo, aż miał pewność, że skończyłem. Gdy się ode mnie odsunął, usiadłem obok niego na posadzce i wdrapałem się na jego kolana. Namiętnie wpiłem się w jego wargi, aby następnie lekko rozchylić je językiem. Całowaliśmy się tak przez chwilę, nasze języki ocierały się o siebie, a my delektowaliśmy się sobą. W końcu musiałem się od niego oderwać. Spoważniałem. Było przyjemnie, ale musieliśmy wyjaśnić naprawdę wiele spraw. Nie mogliśmy tego od tak olać. Za bardzo mi zależało na tym związku, aby machnąć na to ręką.
- Musimy porozmawiać – powiedziałem, a Vic pokiwał głową.
    Wstałem z jego kolan i sięgnąłem po bokserki oraz koszulkę, które na siebie założyłem. Dźwignąłem się z podłogi i usiadłem na blacie, patrząc, jak Vic się ubiera. Nieopodal stała taca ze śniadaniem, które musiało poczekać. Najpierw obowiązki, potem przyjemności.
- Przepraszam.- Vic odezwał się jako pierwszy, siadając obok mnie.- Przepraszam za wszystko, Kells. Przepraszam za mój własny idiotyzm, jestem idiotą, debilem, skończonym kretynem i chujem. Przepraszam, że cię uderzyłem i zraniłem, przepraszam. Gdy wyjechałeś, tak się bałem, że już nie wrócisz...
- Nie planowałem nie wrócić – powiedziałem szczerze.- Poleciałem do San Diego, chciałem tam zostać na święta.
- Więc dlaczego wróciłeś?
- Bo tęskniłem – westchnąłem, opierając głowę na ramieniu chłopaka i chwytając go za rękę.- I bałem się o ciebie.
- Wpakowałem się w niezłe gówno... Bez ciebie nie potrafię normalnie funkcjonować.
- Wiem.- Skinąłem głową.- Słyszałem twoje wiadomości. Gdy rozmawiałeś ze swoją mamą, byłem obok niej. To ja ją poprosiłem, aby zadzwoniła. Martwiłem się o ciebie.
    W jednakowym momencie odwróciliśmy głowy i spojrzeliśmy na siebie. Oczy Vica były szkliste, podobnie jak moje. Prawie się straciliśmy. Nie możemy do tego dopuścić. Może i nie byliśmy ze sobą długo i nie mieliśmy okazałego stażu, bo dwa lata marnie wyglądają przy kilkudziesięciu, ale wiedzieliśmy, że to właśnie my jesteśmy dla siebie stworzeni. Nie wyobrażał sobie siebie u boku innego mężczyzny.
- Nie zostawisz mnie już? - zapytał cicho.
- Nie uderzysz mnie? - odparłem prawie niedosłyszalnym głosem, a Vic pocałował mnie w czoło.- Obiecujesz?
    Chłopak patrzył na mnie przez chwilę, jakby chciał zaprzeczyć i powiedzieć, że nie może tego obiecać. To prawdziwie by mnie zraniło, bo oznaczałoby, że Vic nie widzi sensu w naszym związku. Skoro nadal miał zamiar mnie ranić, dlaczego w ogóle próbował wszystko naprawić?
    Oczywiście przesadzałem. To były moje ciemne przypuszczenia, błędne zresztą. Vic nie chciał mnie ranić. Nie chciał być postrzegany jako zły człowiek.
- Obiecuję.
    Uśmiechnąłem się szeroko i dałem mu buziaka, krótkiego, ale szczerego. Na te słowa czekałem, to na nich mi zależało i w końcu je usłyszałem. Teraz pozostaje mi mieć nadzieję na lepszą przyszłość. Przecież obaj na nią zasługujemy.
- Wiesz, że są święta? - powiedział nagle, a ja zaśmiałem się i wzruszyłem ramionami.- A ja nie mam dla ciebie prezentu.
- Ja dla ciebie też nie mam – zachichotałem.- Ale miejmy to gdzieś. Wydaje mi się, że najlepszym prezentem dla nas obu jest wyjaśnienie i naprawienie tego wszystkiego, co?
    Vic pokiwał głową i czule mnie pocałował. Naprawdę nie chciałem tego przeciągać, ale tak się złożyło, że po oderwaniu się od siebie nasze wargi były nieco spierzchnięte i wyraźnie nabrały koloru. Jednak to nie nasza wolna wola zmusiła nas do oderwania się od siebie. Był to dzwonek do drzwi. Na początku pomyślałem, że to może być cieć, ale nie zalegaliśmy z żadnymi opłatami, więc wykluczyłem tę możliwość. Pozostało nam tylko podnieść się z blatu i pójść otworzyć drzwi.
- Chodź ze mną – powiedziałem, zeskakując z blatu i ciągnąc za sobą Vica.
    Dotarliśmy do drzwi, które otworzyłem i prawie parsknąłem śmiechem, gdy zobaczyłem, kto za nimi stał. Była to jedna z naszych prokatolickich sąsiadek, kobieta w podeszłym już wieku, która chodziła z balkonikiem i nosiła siatkę na siwych włosach.
- Następnym razem zadzwonię po policję! - Prawie krzyknęła, a my spojrzeliśmy na siebie z rozbawieniem.- Za zakłócenie spokoju poprzez kopulację!
- Ale my nie kopulujemy – odparł Vic, przenosząc wzrok na rozwścieczoną kobietę.- Bo my się nie rozmnażamy.
- To tym gorzej! - wrzasnęła, po czym zaczęła się wycofywać.- Wesołych świąt!
    I to niby my zakłócamy spokój...

    Koniec roku minął cholernie szybko. Spędziłem go głównie na nauce do egzaminu poprawkowego, uprawianiu seksu z Vikiem i wieczornej zmianie w restauracji. Po Sylwestrze było podobnie, oprócz nauki do poprawki, którą napisałem po powrocie na uczelnię. Do tego doszły również praktyki, które musiałem zaliczyć. Mimo bieganiny czułem się cudownie. Wszystko jakby się ułożyło, nie bałem się już niczego. Vic też chyba czuł się lepiej, jeśli mogłem tak powiedzieć. Nie robił niczego, czego mógłby później żałować. Odwiózł mnie nawet dzisiaj do pracy i nie chciał wypuścić mnie z samochodu, bo był zajęty moimi ustami. W końcu jednak wyrwałem się z jego objęć, bo groziło mi spóźnienie.
    Wszedłem do lokalu i od razu poszedłem na zaplecze. Machnąłem ręką do jednego z kelnerów, którego przyszedłem wymienić i otworzyłem odpowiednie drzwi dla personelu. Przywitałem się z kilkoma osobami i zacząłem się przebierać. Ludzie pracujący w tym miejscu byli bardzo w porządku, polubiliśmy się, ale nie utrzymywaliśmy raczej innych kontaktów oprócz tych w pracy. Nie zależało nam na tym.
    Gdy już się ogarnąłem, wsadziłem mały notesik i długopis do kieszonki mojego fartucha i wyszedłem na salę. Był piątkowy wieczór, do restauracji ciągle przychodziły kolejne grupy klientów, więc podejrzewałem, że dzisiaj nie spocznę na laurach. Nic więc dziwnego, że jak tylko znalazłem się na sali, niemal od razu popędziłem do stolików, które były mi przypisane. Chodziłem w tę i we w tę, od kuchni do kolejnego stolika, aż w końcu lokal nieco się przerzedził i mogłem odetchnąć. Myłem jeden ze stolików, gdy przez drzwi frontowe wszedł wysoki mężczyzna, który odwiesił swój płaszcz na wieszak i usiadł w obsługiwanej przeze mnie części restauracji. Wcisnąłem ścierkę do tylnej części spodni i podszedłem do samotnego szatyna. W oczy rzuciła mi się róża wytatuowana na jego dłoni. Ładna.
- Za chwilę podam panu kartę, czy mogę zaproponować coś do picia? - zacząłem wyuczoną formułkę, a klient pokręcił głową.
    Podszedłem do naszego stolika, gdzie leżały menu, po czym podszedłem do stolika i podałem kartę mężczyźnie. W międzyczasie zająłem się innymi stolikami. Czułem się jednak niekomfortowo. Przez cały czas czułem na sobie wzrok tego faceta, który udawał, że niczego nie robi, gdy do niego podchodziłem. Nie miałem pojęcia, o co mogło mu chodzić. Może byłem w jego typie, nie wiedziałem i nie chcę wiedzieć. Chciałem, aby jak najszybciej się stąd wyniósł, bo przez niego czułem się cholernie niekomfortowo. Ach, ta praca...

- Hej, skarbie, wróciłem! - krzyknąłem, wchodząc do mieszkania.
    Ściągnąłem grube ubrania i poszedłem do sypialni, gdzie w łóżku, z laptopem na kolanach, leżał Vic. Podniósł wzrok i uśmiechnął się do mnie. Nie miał na sobie koszulki, co oznaczało, że już wziął prysznic i leżał w samych dresach. Ja nie miałem siły na prysznic, więc postanowiłem ściągnąć z siebie tylko rurki i koszulkę, po czym znalazłem jeden z dużych T-shirtów Vica i założyłem go na siebie. Uwielbiałem w nich spać, a mój jakże kochany chłopak śmiał się ze mnie z tego powodu, czego nie rozumiałem.
    Gdy byłem już przebrany, położyłem się obok Vica i oparłem głowę o jego ramię. Siedział na Facebooku, nic specjalnego, więc mogłem patrzeć i być pewny, że nie zobaczę niczego nieodpowiedniego.
- Jak tam w pracy? - zapytał, a ja wzruszyłem ramionami.
- Ciągle biegałem. A na dodatek jakiś koleś ciągle się na mnie gapił, to było takie perfidne i niekomfortowe...
    Vic oderwał wzrok od komputera i spojrzał na mnie z błyskiem zazdrości w oczach. Uśmiechnąłem się do niego niewinnie i zachichotałem pod nosem. Uwielbiałem jego reakcje tego typu. Były komiczne, ale wiele dla mnie znaczyły. Oznaczały, że byłem dla niego najważniejszy i nie życzył sobie, aby jakiś facet pożerał mnie wzrokiem.
- Fajny był chociaż? - zapytał z przekąsem, przez co głośno się zaśmiałem.
- Nie, Vic – powiedziałem szczerze.- Ale miał ładny tatuaż.
- Jaki?
- Różę na dłoni.
    Chłopak otworzył szerzej oczy, a ja zmarszczyłem czoło. Coś było nie tak z różą na dłoni? Zbyt pedalskie? Niemodne? Był jeszcze bardziej zazdrosny, bo bał się igieł i nie mógł zrobić sobie tatuażu?
- Co ci się stało? - spytałem, dźgając go w żebra, przez co drgnął i chwycił moją dłoń, abym się uspokoił.
- Nic... - Pokręcił głową.- Róża na dłoni, u faceta... Ha ha ha...
    Nie chciałem wnikać w jego reakcję. Może miał rację z tą różą, ale nie przejmowałem się tym. Byłem cholernie zmęczony po całym dniu i teraz marzyłem tylko o miękkiej poduszce oraz ciszy. Dlatego też pocałowałem Vica w policzek, szyję i ramię, po czym położyłem się na materacu i zamknąłem oczy. Sen przyszedł niemal od razu, lecz w oddali słyszałem jeszcze ciche „kurwa mać” z ust Vica.

21 komentarzy:

  1. A co tam, pozwolę sobie skomentować.
    Nie wiem czemu, ale mam przeczucie, że znowu coś się między nimi popsuje.
    No co jeszcze, świetny jak zawsze :((

    OdpowiedzUsuń
  2. Dżo, jeżu święty, jestem teraz na wakacjach, wifi jest sporadyczne i nie miałam jak skomentować poprzedniego (Adam to chuj. Szkoda bo go lubiłam). Kocham Kellina i chyba znów zaczné się przekonywać do Vica. A facet z różą na dłoni to pewnie Alex? ;-; albo ktoś z "pracy" Victora ;-;

    OdpowiedzUsuń
  3. *Śpiewa* "They say that love is forever, Your forever is all that I need" Cudowne. Genialne. I jak zwykle przeskoczyłaś ponad moje oczekiwania. Jak Kells wrócił to Vic oglądał ich nagranie łóżkowe? Czy to z neta? XD Ciekawa jestem. Następna rzecz to ta babcia co do nich przyszła. Od razu przed oczami miałam moją własną babcię. Zaczęłam się śmiać, aż mama spytała mnie czy ze mną wszystko okej. (I'm not okay, mom!) Ach... I te seksy znowu powróciły i jestem wręcz szczęśliwa, bo naprawdę trzymasz poziom jeśli chodzi o opisy. Czekałam na ten moment, aż będzie dobrze, a teraz pozostało mi czekać dalej. I ostatnie... Alex! Alex! Aleksander! Coś czuję, że będzie drama. Porwie Kellina? Będzie go torturować? Pobije ich obydwóch? Czy Alex się zainteresował po prostu Kellsem i będzie go codziennie męczył? Zgwałci go? (O.o) Czy to w ogóle Alex? Za dużo pytań, ale szybko dodałaś rozdział i stąd ta ekscytacja i ciekawość. Oczywiście fajnie jak często coś się pojawia i wiernie codziennie sprawdzam czy dodałaś coś. Chyba pobiłam mój rekord najdłuższego komentarza. XD Czekam na dalsze Kellicowe dzieje. I jak zwykle, życzę weny.
    Be

    OdpowiedzUsuń
  4. boze, Dzo rozdzial swietny, dobrze, ze Vic nie zdradzil Kellina! chyba wiem kto jest tym facetem z roza, ale to nic, czekam niecierpliwie na dalsze rozdzialy kochana! /Quinn, Kellin Quinn

    OdpowiedzUsuń
  5. Dlaczego on mu tak szybko wybaczył? Obstawiam, że to jeszcze nie koniec 'wybryków' Vica.
    Ogólnie rozdział świetny....już nie mogę sie doczekać następnego.
    /Lindeczka

    OdpowiedzUsuń
  6. Już się bałam, że Vic naprawdę zdradził Kellsa, nawet miałam podejrzenia z kim, ale na całe szczęście się myliłam, chociaż ta postać może nieźle namieszać. Mam nadzieję, że już nic nie będzie im przeszkadzało w tym związku, ale to chyba niemożliwe znając twoje ff (jesteś geniuszem ♥). Z jednej strony cieszę się, że Kellin wybaczył Victorowi, ale z drugiej... może Vic powinien dostać mocniejszego kopa, żeby się czegoś nauczyć.Cóż, pozostaje mi tylko domyślanie się dalszych wydarzeń i czekanie na kolejne rozdziały ♥

    Weny, Buddha :3

    OdpowiedzUsuń
  7. Znów będą kłopoty? :(
    Rozdział przegenialny. Jak miło, kiedy są tacy szczęśliwi :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wspaniały rozdział.
    czekam na następny i liczę że będzie tak dobry jak poprzednie choć w sumie nie muszę liczyć bo i tak wszyscy wiemy że będzie świetny.

    OdpowiedzUsuń
  9. Róża, róża, róża :3
    ciekawe co będzie z tym factem, podejrzane, co?
    hhahaha
    kocham te ich "schadzki" <3
    weny :3

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak ja Cię uwielbiam i Twojego Kellica,takie dozowanie (?) emocji,o co chodzi z tą różą,nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału!
    ~pola

    OdpowiedzUsuń
  11. hurrrrwa Alex stalker! XDDDDDDDDDDDDD
    ale takiego początku rozdziału się nie spodziewałam. ale ma szczęście, ze nie zdradził Kellsa!
    jasna cholera, dodawaj już następny bo chce zobaczyć mojego Gaskiego w akcji *.*
    dużo dużo weny, Dżo! <3333333333333333

    OdpowiedzUsuń
  12. Że jak? Alex nie fajny?? Kells gdzie ty masz oczy?? xdd
    wIEDZIAŁAM, ŻE VIC NIE ZDRADZI KELLSA. WIEDZIAŁAM!
    "Coś było nie tak z różą na dłoni? Zbyt pedalskie? Niemodne?" KC DŻO XDDDDDDD

    OdpowiedzUsuń
  13. O matko! Cudowny. najlepszy <3 Pełen emocji.

    OdpowiedzUsuń
  14. Ale suupeer ♥♥♥ Vic kochanie wiedziałam że nie zdradzisz ;* Czekam na next !!! ;* ❤💘💖💕
    __________________________________
    I ta babcia z balkonikiem XD

    OdpowiedzUsuń
  15. Było super ja myślałam o najgorszym a tu takie coś! Zajebiste

    OdpowiedzUsuń
  16. Super rodział pisz dalej

    OdpowiedzUsuń
  17. Oomg piękny jak ty to robisz

    OdpowiedzUsuń
  18. Dżo, chce już następny ;-;

    /Martha

    OdpowiedzUsuń
  19. Boski rozdział! Czekam na następny :3

    OdpowiedzUsuń
  20. Dżo, zajebisty rozdział! Seksy Kellsa z Viciem i ta starsza pani z której , nie mogłam przestać się śmiać XD Ty to wiesz jak poprawić humor
    Weny i czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń