Dzisiaj trochę krótszy, ale to specjalnie.
Pamiętajcie o komentarzach. Jak ostatnio... Minimum 15 = tworzenie nowego rozdziału. Wiem, że to troszkę chamskie (nie wiem, może tego nie odczuwacie, chwała Wam), ale to jest naprawdę motywujące, uwierzcie mi.
Endżoj.
__________________________
Nie odzywaliśmy się do siebie kilka dni. Czasem tylko wymienialiśmy się pojedynczymi słowami i zwrotami, aby nie było żadnych nieporozumień, bo jakoś musieliśmy wytrzymać ze sobą pod jednym dachem. Żaden z nas nie miał zamiaru przeprosić drugiego. Wydawało mi się, że Vic doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że to on zawinił i to on powinien wyciągnąć rękę na zgodę, ale znając go pewnie tego nie zrobi. Cóż, ja nie kiwnę nawet palcem. Sam spieprzył sprawę, niech sam to naprawia. Nie miałem złych intencji, chciałem go w jakiś sposób zmotywować, ale on odebrał to w nieodpowiedni sposób. Szkoda.
Widziałem, że był zdenerwowany, lecz nerwy te bardziej wpływały na stres aniżeli jakąkolwiek agresję. Jego twarz była zmęczona, oczy podkrążone, nie chciało mu się golić, a na dodatek do zestawu doszło wspólne ignorowanie, podczas gdy w tym czasie powinniśmy się wspierać. Nasz związek należał do tych dziwniejszych i ta sytuacja doskonale to pokazywała.
Vic spał na kanapie, ja w sypialni. Tęskniłem za przytulaniem przed snem, delikatnymi pocałunkami na dobranoc, jego ręką trzymającą mnie w pasie. Byłem jednak zbyt dumny, aby zacząć naprawiać cokolwiek po tej kłótni. To zadanie nie należało do mnie. Nie tym razem.
Wszystko zmieniło się jednak po tygodniu, gdy siedziałem na podłodze i segregowałem papiery dotyczące praktyk.
Vic usiadł naprzeciwko mnie i zaczął zbierać ze mną. Spojrzałem na niego pytająco, a on westchnął ciężko, chwycił moją twarz w dłonie i czule mnie pocałował. Uśmiechnąłem się w tym pocałunku i przymknąłem oczy, delektując się jego czułością i delikatnością. Vic przeniósł dłonie na moje biodra i lekko pchnął mnie do tyłu, przez co położyłem się na plecach. Ugiąłem nogi, między którymi znalazł się szatyn. Nasze wargi nie oderwały się od siebie ani na chwilę. Na dodatek Vic naparł swoją dolną częścią ciała na moją, przez co obróciłem głowę i wydałem z siebie ciche westchnienie. Po chwili jednak położyłem dłonie na jego klatce piersiowej i odepchnąłem go od siebie. Nie podobał mi się taki rozwój wydarzeń.
Byliśmy skłóceni przez dość długi czas. Nie chciałem przyspieszać i przesadzać z za szybkim rozwojem sytuacji. Pewnie, zaskoczył mnie swoim zachowaniem, ale doprowadzenie do seksu wcale nie sprawi, że mu wybaczę. Chodziło mi o szczere przeprosiny. O jedno słowo.
Vic usiadł na podłodze i zmarszczył brwi, a ja wyciągnąłem spod tyłka kilka kartek, na których się położyłem. Wszystkie dokumenty odłożyłem na bok, aby nie przeszkadzały, gdyby Vicowi znów zachciało się mnie na nich położyć. Czas okazać chociaż trochę dojrzałości, jak przystało na dorosłych ludzi.
- Nie chcę wskakiwać w seks tylko dlatego, bo to niby „na zgodę” - westchnąłem.- Nie chcę zwykłego pieprzenia się, żeby wszystko się ułożyło, bo kwestia nie leży w seksie, Vic. Nie sprowadzajmy wszystkiego do jednego. Tu chodzi o nas, a nie o nasze pożądanie. Chodzi o nasz związek.
- Wiem, że spieprzyłem, okej? Wiem to.
- Więc?
- Więc?
- No co chcesz mi powiedzieć? - Spojrzałem na niego z nadzieją w oczach, którą doskonale widział, ale chyba nie chciał się do tego przyznać.
- Że przepraszam – mruknął, a mi to wystarczyło, nawet jeśli nie zrobił tego zbyt energicznie.
Wdrapałem się na jego kolana i obdarowałem go słodkim całusem w usta, który jednak nie prowadził do niczego poważniejszego. Miałem nadzieję, że moje wcześniejsze słowa do niego trafią i nie będzie opierał wszystkiego na seksie. Ale kto wie... Może dzisiaj wieczorem pozwolę mu trochę z niego skorzystać.
Wszystko wróciło do normy, ale miałem dziwne przeczucie, że to tylko cisza przed burzą. Nie chciałem wywoływać wilka z lasu, lecz chodziły mi po głowie różne pesymistyczne myśli, które nie chciały jej opuścić. Problem w tym, że nie wiedziałem, co je wywoływało. Vic zachowywał się jak cudowny chłopak. Gospodarz domu nie pojawiał się w naszych drzwiach. Pani Eckert była zadowolona z moich prac. Radziłem sobie na studiach. Więc dlaczego się bałem? Gdybym był kobietą, powiedziałbym, że to kobieca intuicja, ale w moim przypadku się to nie sprawdzi. Sprawdziły się jednak moje obawy, z czego już się tak nie cieszyłem.
Wszystko zaczęło się w piątek po południu, gdy siedziałem na kanapie i pisałem rozpoczęcie długiego wypracowania na zajęcia, które zajmie mi co najmniej tydzień, więc wolałem zacząć już dziś. Im lepsze i dłuższe wypracowanie, tym lepsza ocena profesora.
Obok mnie, ze swoim laptopem na kolanach, siedział Vic, który uważnie przeglądał oferty pracy w internecie. Cieszyłem się, że w końcu zebrał się w sobie i postanowił zrobić coś w tym kierunku, bo jego wieczne siedzenie w domu i marudzenie, jaki to on jest beznadziejny, zaczynało mnie poważnie denerwować. Kochałem go i trzymałem za niego kciuki, ale niech sam się za siebie weźmie. Był dorosłym mężczyzną, do jasnej cholery, a nie głupim dzieciakiem. Jednak w jego oczach widziałem powoli narastającą rezygnację. Wraz z kolejnymi ofertami pojawiały się większe wymagania co do potencjalnych pracowników, a Vic nie był w stanie sprostać temu zadaniu. Oczywiście tylko na papierze. Mogłem się założyć, że nawet bez studiów wykonałby bardzo dobrą robotę, ale ludzie chcą mieć wszystko na papierze, a Vic takowego nie miał. Nie chcieliśmy bawić się w żadne fałszerstwo ani nic w tym rodzaju, bo to przyniosłoby jeszcze bardziej opłakane skutki. Musimy skupić się na teraźniejszości.
W pewnym momencie kątem oka zauważyłem, jak Vic zamyka laptopa i odkłada go na bok. Nie przejąłem się tym. Człowiek mógł dostać oczopląsu od tych wszystkich literek na ekranie, ja też powoli już odpadałem i będę musiał zrobić sobie przerwę. Vic jednak postanowił wciągnąć w swoją przerwę moją osobę, co skutecznie uniemożliwiło mi pełne skupienie się na pisanej przeze mnie pracy. Usta chłopaka lekko muskały moją szyję, a dłoń gładziła udo, nie zbliżając się jednak do mojego krocza, za co byłem mu wdzięczny. Musiałem skończyć pracę. Inaczej będę w ciemnej dupie.
- Nie rób – powiedziałem głośno, a Vic przeniósł usta z szyi w okolice ucha, które lekko zagryzł.- Cholera jasna, Vic, daj mi się skupić.
- Przecież jutro jest weekend, nie musisz tego pisać... - zamruczał, wiodąc czubek języka zza ucha do szyi.
- Jeśli zacznę później, nie zdążę tego napisać. Victor, kurwa mać!
Szatyn usiadł prosto i spojrzał na mnie z wyrzutem, zupełnie jakbym zabił kogoś z jego rodziny. Nie rozumiał, że miałem inne sprawy na głowie. Definitywnie musiał iść do pracy. W domu zaczęło mu się nudzić. Chodzenie do szpitala raz w tygodniu widocznie mu nie służyło.
- Posłuchaj mnie. - Spojrzałem na niego poważnie, bo nie miałem czasu na żarty.- Muszę napisać chociaż połowę. Jutro nie będę miał czasu...
- No właśnie! - przerwał mi ostro, a ja uniosłem brew.- Nie masz czasu. Nie masz na nic czasu, bo tylko jakieś prace, studia, praktyki. A ja? - zapytał z wyrzutem.- Co ze mną?
- Jakoś wcześniej nie widziałeś żadnych problemów z tym, że byłem zabiegany. A wiesz dlaczego? Bo ty też ciągle coś robiłeś. Nie odczuwałeś tak tego. Ja wychodziłem, ty wychodziłeś, potem spotykaliśmy się w mieszkaniu i spędzaliśmy razem czas. Ja pisałem swoje prace, ty załatwiałeś sprawy związane z pracą, a potem zajmowaliśmy się sobą. A teraz nie masz co ze sobą zrobić. Nie potrafisz siedzieć w miejscu, Vic. Nie potrafisz być leniwy, taka jest prawda.
Vic westchnął ciężko i skinął głową. Zdawał sobie sprawę, że miałem rację. Taka była prawda – Victor Fuentes nie należał do osób leniwych. Nie chodzi nawet o sport, tylko o codzienne czynności. Vic nienawidził siedzieć w jednym miejscu. Nie potrafił po prostu usiąść na kanapie i nic nie robić. Musiał czymś się zająć, a teraz wychodził raz w tygodniu na rehabilitacje i to było jego jedyne zajęcie.
- Problem w tym, że chcę mieć pracę, ale nie mogę niczego znaleźć – odparł trochę załamany, a ja wypuściłem powietrze z płuc i odłożyłem laptopa na bok.- Wszędzie szukają kogoś z doświadczeniem...
- Masz doświadczenie.
- Wykształceniem...
- Mogliby przymknąć na to oko.
- Ogólnie kogoś, kto nie jest mną – zakończył, a ja prychnąłem i założyłem włosy za uszy. Miałem dość jego użalania się nad sobą. Czas wziąć sprawy w swoje ręce.
- Pokaż mi oferty, które przeglądałeś – zażądałem, a Vic niepewnie sięgnął po swojego laptopa, którego następnie włączył.
Na ekranie pojawiły się ostatnio przeglądane strony internetowe. Przymknąłem oko na otwartą kartę seks shopu, bo Vic ostatnio coś o nim wspominał, i postanowiłem skupić się na stronie z pracą. Chłopak szukał posady w kategorii rekreacji, najlepiej z dziećmi i młodzieżą. Nie dziwiłem mu się – z taką grupą wiekową dogaduje się najlepiej i na nią bardzo pozytywny wpływ. A może warto było zajrzeć do czegoś innego, ale zarazem nie odbiegać od sportu i rekreacji?
- Popatrz – zacząłem, przewijając stronę, aż w końcu zatrzymałem się i nacisnąłem jeden z linków.- Instruktor fitnessu. Czemu nie możesz zostać instruktorem fitnessu? Robiłeś jakieś szkolenia i chyba masz uprawnienia instruktorskie, co? - Spojrzałem na niego.
- Czy ja wiem... - Vic skrzywił się i wskazał palcem na jeden z warunków stawianych przez firmę.- Nie mam zbyt wielkiego doświadczenia w prowadzeniu zajęć tego typu...
- Ale prowadziłeś inne! - powiedziałem trochę za głośno, ale Vic wzruszył ramionami i wyraźnie stracił zainteresowanie tą ofertą. Cóż, postanowiłem się nie poddawać. - A gdybyś został ratownikiem...
- Kellin...
- Masz takie szkolenie, wiem to, byłem z tobą je odebrać! - Vic patrzył beznamiętnie na ekran laptopa.- Jezu, jesteś taki okropny. Czemu nie mógłbyś zostać ratownikiem? Nie wymagają studiów, jesteś po liceum i właśnie ktoś taki jest im potrzebny.
- Sam nie wiem...
- Przecież umiesz pływać i przeprowadzać resuscytację, nie załamuj mnie.
Vic nie odzywał się przez chwilę. Wiedział, że miałem rację. Znowu. Doskonale wiedziałem, że był w stanie przyjąć tę posadę, ale jemu najwyraźniej znów coś nie pasowało. Cholera, nawet nie miałem pojęcia, gdzie on chce pracować!
- Jesteś beznadziejny – stwierdziłem sucho i praktycznie rzuciłem w niego laptopem, który wylądował na jego udach.- Po prostu bez-na-dziej-ny – dodałem akcentując ostatnie słowo, aby dobiło go jeszcze bardziej.
- To ja szukam pracy, a nie ty.
- Nie widać, żebyś to robił – mruknąłem, sięgając po swojego laptopa, na którym nadal widniał dokument z moim wypracowaniem. Kątem oka widziałem, że Vic chciał się odezwać, ale uciszyłem go ruchem dłoni.- Pomyśl nad sobą. Pomyśl, czego w ogóle szukasz. Jak na człowieka z kilkoma kursami jesteś bardzo wybredny.
Wraz z moim ostatnim słowem w mieszkaniu zabrzmiał dzwonek do drzwi. Jeszcze tego brakowało, żeby ktoś złożył nam niezapowiedzianą wizytę. Moment nie był najodpowiedniejszy, bo twarz Vica wyrażała wielkie niezadowolenie, a moja irytację i znudzenie jednocześnie.
Szatyn wstał z kanapy i wyszedł na korytarz. Z oddali słyszałem tylko dwa męskie głosy – jego i mojego ulubionego człowieka w tym bloku, pana szanownego ciecia. Może powinien z nami zamieszkać, skoro tak często u nas bywa. Lubił się z nami kłócić, a w tym mieszkaniu ostatnimi czasy rozbrzmiewało o wiele za dużo kłótni.
Po chwili usłyszałem głośne trzaśnięcie drzwiami, które nie mogło wskazywać na nic pozytywnego. Oderwałem wzrok od laptopa i uniosłem brew, oczekując wyjaśnień od mojego chłopaka, który rzucił we mnie jakąś kartką. Prychnąłem pod nosem i chwyciłem papier, który szybko przestudiowałem.
- Mój ojciec ledwo zapłacił ostatni czynsz, a teraz dają nam jeszcze wyższy? - zapytałem z niedowierzaniem, a Vic położył się na podłodze i po prostu zaczął patrzeć w sufit.- To jest jakaś kpina, ja tego nie rozumiem. Tylko na wzrósł, czy innym sąsiadom też dowalili?
- Nie wiem – mruknął chłopak.- Jeśli chcesz, to możesz zapytać panią Glower obok, ale wątpię, że cokolwiek ci powie po tym, jak nas opieprzyła za za głośny seks.
- Myślałem, że już się przyzwyczaiła.
- Jeszcze nie.
Wzruszyłem ramionami i wróciłem do pisania wypracowania. Nie tworzyłem niczego specjalnego, bo ciągle coś mi przerywało i nie zanosiło się na to, żebym napisał dzisiaj większość tej pracy. Jutro na praktykach będę musiał zająć się wypracowaniem, a nie kolejnymi artykułami, które mogłyby zadowolić panią Eckert.
- A może zadzwoń do swojego ojca? - odezwał się Vic, a ja zacisnąłem usta w cienką linię.
- Powie to samo. Że zapłaci.
- Może warto go uprzedzić.
- To zadzwoń – mruknąłem, nie przejmując się tym, co zrobi Vic.
Ten najwyraźniej wyciągnął telefon z kieszeni i wybrał numer mojego ojca, bo usłyszałem charakterystyczny dźwięk połączenia. Głośnik, no tak. Lepiej rozproszyć mnie jeszcze bardziej.
- Tak? - Usłyszałem głos ojca i spojrzałem na Vica znad laptopa.
- Umm, dzień dobry – zaczął, a ja przewróciłem oczami.- Wywiązał się pewien problem i... Stwierdziliśmy, że powinien pan o tym wiedzieć.
- Jaki problem? Dotyczy pieniędzy?
- Tak, ale...
- Wiedziałem. To się robi komiczne, chłopcy, bardzo komiczne, ale dobrze, że taki problem się w ogóle pojawił. Porozmawiamy sobie jak dorośli. Przyjadę do was dzisiaj wieczorem. Skoro problemy się pojawiają, trzeba je rozwiązywać, nawet w ten najgorszy sposób.
Uniosłem brwi, gdy ojciec się rozłączył. To nie mogło zwiastować nic dobrego.
Widziałem, że był zdenerwowany, lecz nerwy te bardziej wpływały na stres aniżeli jakąkolwiek agresję. Jego twarz była zmęczona, oczy podkrążone, nie chciało mu się golić, a na dodatek do zestawu doszło wspólne ignorowanie, podczas gdy w tym czasie powinniśmy się wspierać. Nasz związek należał do tych dziwniejszych i ta sytuacja doskonale to pokazywała.
Vic spał na kanapie, ja w sypialni. Tęskniłem za przytulaniem przed snem, delikatnymi pocałunkami na dobranoc, jego ręką trzymającą mnie w pasie. Byłem jednak zbyt dumny, aby zacząć naprawiać cokolwiek po tej kłótni. To zadanie nie należało do mnie. Nie tym razem.
Wszystko zmieniło się jednak po tygodniu, gdy siedziałem na podłodze i segregowałem papiery dotyczące praktyk.
Vic usiadł naprzeciwko mnie i zaczął zbierać ze mną. Spojrzałem na niego pytająco, a on westchnął ciężko, chwycił moją twarz w dłonie i czule mnie pocałował. Uśmiechnąłem się w tym pocałunku i przymknąłem oczy, delektując się jego czułością i delikatnością. Vic przeniósł dłonie na moje biodra i lekko pchnął mnie do tyłu, przez co położyłem się na plecach. Ugiąłem nogi, między którymi znalazł się szatyn. Nasze wargi nie oderwały się od siebie ani na chwilę. Na dodatek Vic naparł swoją dolną częścią ciała na moją, przez co obróciłem głowę i wydałem z siebie ciche westchnienie. Po chwili jednak położyłem dłonie na jego klatce piersiowej i odepchnąłem go od siebie. Nie podobał mi się taki rozwój wydarzeń.
Byliśmy skłóceni przez dość długi czas. Nie chciałem przyspieszać i przesadzać z za szybkim rozwojem sytuacji. Pewnie, zaskoczył mnie swoim zachowaniem, ale doprowadzenie do seksu wcale nie sprawi, że mu wybaczę. Chodziło mi o szczere przeprosiny. O jedno słowo.
Vic usiadł na podłodze i zmarszczył brwi, a ja wyciągnąłem spod tyłka kilka kartek, na których się położyłem. Wszystkie dokumenty odłożyłem na bok, aby nie przeszkadzały, gdyby Vicowi znów zachciało się mnie na nich położyć. Czas okazać chociaż trochę dojrzałości, jak przystało na dorosłych ludzi.
- Nie chcę wskakiwać w seks tylko dlatego, bo to niby „na zgodę” - westchnąłem.- Nie chcę zwykłego pieprzenia się, żeby wszystko się ułożyło, bo kwestia nie leży w seksie, Vic. Nie sprowadzajmy wszystkiego do jednego. Tu chodzi o nas, a nie o nasze pożądanie. Chodzi o nasz związek.
- Wiem, że spieprzyłem, okej? Wiem to.
- Więc?
- Więc?
- No co chcesz mi powiedzieć? - Spojrzałem na niego z nadzieją w oczach, którą doskonale widział, ale chyba nie chciał się do tego przyznać.
- Że przepraszam – mruknął, a mi to wystarczyło, nawet jeśli nie zrobił tego zbyt energicznie.
Wdrapałem się na jego kolana i obdarowałem go słodkim całusem w usta, który jednak nie prowadził do niczego poważniejszego. Miałem nadzieję, że moje wcześniejsze słowa do niego trafią i nie będzie opierał wszystkiego na seksie. Ale kto wie... Może dzisiaj wieczorem pozwolę mu trochę z niego skorzystać.
Wszystko wróciło do normy, ale miałem dziwne przeczucie, że to tylko cisza przed burzą. Nie chciałem wywoływać wilka z lasu, lecz chodziły mi po głowie różne pesymistyczne myśli, które nie chciały jej opuścić. Problem w tym, że nie wiedziałem, co je wywoływało. Vic zachowywał się jak cudowny chłopak. Gospodarz domu nie pojawiał się w naszych drzwiach. Pani Eckert była zadowolona z moich prac. Radziłem sobie na studiach. Więc dlaczego się bałem? Gdybym był kobietą, powiedziałbym, że to kobieca intuicja, ale w moim przypadku się to nie sprawdzi. Sprawdziły się jednak moje obawy, z czego już się tak nie cieszyłem.
Wszystko zaczęło się w piątek po południu, gdy siedziałem na kanapie i pisałem rozpoczęcie długiego wypracowania na zajęcia, które zajmie mi co najmniej tydzień, więc wolałem zacząć już dziś. Im lepsze i dłuższe wypracowanie, tym lepsza ocena profesora.
Obok mnie, ze swoim laptopem na kolanach, siedział Vic, który uważnie przeglądał oferty pracy w internecie. Cieszyłem się, że w końcu zebrał się w sobie i postanowił zrobić coś w tym kierunku, bo jego wieczne siedzenie w domu i marudzenie, jaki to on jest beznadziejny, zaczynało mnie poważnie denerwować. Kochałem go i trzymałem za niego kciuki, ale niech sam się za siebie weźmie. Był dorosłym mężczyzną, do jasnej cholery, a nie głupim dzieciakiem. Jednak w jego oczach widziałem powoli narastającą rezygnację. Wraz z kolejnymi ofertami pojawiały się większe wymagania co do potencjalnych pracowników, a Vic nie był w stanie sprostać temu zadaniu. Oczywiście tylko na papierze. Mogłem się założyć, że nawet bez studiów wykonałby bardzo dobrą robotę, ale ludzie chcą mieć wszystko na papierze, a Vic takowego nie miał. Nie chcieliśmy bawić się w żadne fałszerstwo ani nic w tym rodzaju, bo to przyniosłoby jeszcze bardziej opłakane skutki. Musimy skupić się na teraźniejszości.
W pewnym momencie kątem oka zauważyłem, jak Vic zamyka laptopa i odkłada go na bok. Nie przejąłem się tym. Człowiek mógł dostać oczopląsu od tych wszystkich literek na ekranie, ja też powoli już odpadałem i będę musiał zrobić sobie przerwę. Vic jednak postanowił wciągnąć w swoją przerwę moją osobę, co skutecznie uniemożliwiło mi pełne skupienie się na pisanej przeze mnie pracy. Usta chłopaka lekko muskały moją szyję, a dłoń gładziła udo, nie zbliżając się jednak do mojego krocza, za co byłem mu wdzięczny. Musiałem skończyć pracę. Inaczej będę w ciemnej dupie.
- Nie rób – powiedziałem głośno, a Vic przeniósł usta z szyi w okolice ucha, które lekko zagryzł.- Cholera jasna, Vic, daj mi się skupić.
- Przecież jutro jest weekend, nie musisz tego pisać... - zamruczał, wiodąc czubek języka zza ucha do szyi.
- Jeśli zacznę później, nie zdążę tego napisać. Victor, kurwa mać!
Szatyn usiadł prosto i spojrzał na mnie z wyrzutem, zupełnie jakbym zabił kogoś z jego rodziny. Nie rozumiał, że miałem inne sprawy na głowie. Definitywnie musiał iść do pracy. W domu zaczęło mu się nudzić. Chodzenie do szpitala raz w tygodniu widocznie mu nie służyło.
- Posłuchaj mnie. - Spojrzałem na niego poważnie, bo nie miałem czasu na żarty.- Muszę napisać chociaż połowę. Jutro nie będę miał czasu...
- No właśnie! - przerwał mi ostro, a ja uniosłem brew.- Nie masz czasu. Nie masz na nic czasu, bo tylko jakieś prace, studia, praktyki. A ja? - zapytał z wyrzutem.- Co ze mną?
- Jakoś wcześniej nie widziałeś żadnych problemów z tym, że byłem zabiegany. A wiesz dlaczego? Bo ty też ciągle coś robiłeś. Nie odczuwałeś tak tego. Ja wychodziłem, ty wychodziłeś, potem spotykaliśmy się w mieszkaniu i spędzaliśmy razem czas. Ja pisałem swoje prace, ty załatwiałeś sprawy związane z pracą, a potem zajmowaliśmy się sobą. A teraz nie masz co ze sobą zrobić. Nie potrafisz siedzieć w miejscu, Vic. Nie potrafisz być leniwy, taka jest prawda.
Vic westchnął ciężko i skinął głową. Zdawał sobie sprawę, że miałem rację. Taka była prawda – Victor Fuentes nie należał do osób leniwych. Nie chodzi nawet o sport, tylko o codzienne czynności. Vic nienawidził siedzieć w jednym miejscu. Nie potrafił po prostu usiąść na kanapie i nic nie robić. Musiał czymś się zająć, a teraz wychodził raz w tygodniu na rehabilitacje i to było jego jedyne zajęcie.
- Problem w tym, że chcę mieć pracę, ale nie mogę niczego znaleźć – odparł trochę załamany, a ja wypuściłem powietrze z płuc i odłożyłem laptopa na bok.- Wszędzie szukają kogoś z doświadczeniem...
- Masz doświadczenie.
- Wykształceniem...
- Mogliby przymknąć na to oko.
- Ogólnie kogoś, kto nie jest mną – zakończył, a ja prychnąłem i założyłem włosy za uszy. Miałem dość jego użalania się nad sobą. Czas wziąć sprawy w swoje ręce.
- Pokaż mi oferty, które przeglądałeś – zażądałem, a Vic niepewnie sięgnął po swojego laptopa, którego następnie włączył.
Na ekranie pojawiły się ostatnio przeglądane strony internetowe. Przymknąłem oko na otwartą kartę seks shopu, bo Vic ostatnio coś o nim wspominał, i postanowiłem skupić się na stronie z pracą. Chłopak szukał posady w kategorii rekreacji, najlepiej z dziećmi i młodzieżą. Nie dziwiłem mu się – z taką grupą wiekową dogaduje się najlepiej i na nią bardzo pozytywny wpływ. A może warto było zajrzeć do czegoś innego, ale zarazem nie odbiegać od sportu i rekreacji?
- Popatrz – zacząłem, przewijając stronę, aż w końcu zatrzymałem się i nacisnąłem jeden z linków.- Instruktor fitnessu. Czemu nie możesz zostać instruktorem fitnessu? Robiłeś jakieś szkolenia i chyba masz uprawnienia instruktorskie, co? - Spojrzałem na niego.
- Czy ja wiem... - Vic skrzywił się i wskazał palcem na jeden z warunków stawianych przez firmę.- Nie mam zbyt wielkiego doświadczenia w prowadzeniu zajęć tego typu...
- Ale prowadziłeś inne! - powiedziałem trochę za głośno, ale Vic wzruszył ramionami i wyraźnie stracił zainteresowanie tą ofertą. Cóż, postanowiłem się nie poddawać. - A gdybyś został ratownikiem...
- Kellin...
- Masz takie szkolenie, wiem to, byłem z tobą je odebrać! - Vic patrzył beznamiętnie na ekran laptopa.- Jezu, jesteś taki okropny. Czemu nie mógłbyś zostać ratownikiem? Nie wymagają studiów, jesteś po liceum i właśnie ktoś taki jest im potrzebny.
- Sam nie wiem...
- Przecież umiesz pływać i przeprowadzać resuscytację, nie załamuj mnie.
Vic nie odzywał się przez chwilę. Wiedział, że miałem rację. Znowu. Doskonale wiedziałem, że był w stanie przyjąć tę posadę, ale jemu najwyraźniej znów coś nie pasowało. Cholera, nawet nie miałem pojęcia, gdzie on chce pracować!
- Jesteś beznadziejny – stwierdziłem sucho i praktycznie rzuciłem w niego laptopem, który wylądował na jego udach.- Po prostu bez-na-dziej-ny – dodałem akcentując ostatnie słowo, aby dobiło go jeszcze bardziej.
- To ja szukam pracy, a nie ty.
- Nie widać, żebyś to robił – mruknąłem, sięgając po swojego laptopa, na którym nadal widniał dokument z moim wypracowaniem. Kątem oka widziałem, że Vic chciał się odezwać, ale uciszyłem go ruchem dłoni.- Pomyśl nad sobą. Pomyśl, czego w ogóle szukasz. Jak na człowieka z kilkoma kursami jesteś bardzo wybredny.
Wraz z moim ostatnim słowem w mieszkaniu zabrzmiał dzwonek do drzwi. Jeszcze tego brakowało, żeby ktoś złożył nam niezapowiedzianą wizytę. Moment nie był najodpowiedniejszy, bo twarz Vica wyrażała wielkie niezadowolenie, a moja irytację i znudzenie jednocześnie.
Szatyn wstał z kanapy i wyszedł na korytarz. Z oddali słyszałem tylko dwa męskie głosy – jego i mojego ulubionego człowieka w tym bloku, pana szanownego ciecia. Może powinien z nami zamieszkać, skoro tak często u nas bywa. Lubił się z nami kłócić, a w tym mieszkaniu ostatnimi czasy rozbrzmiewało o wiele za dużo kłótni.
Po chwili usłyszałem głośne trzaśnięcie drzwiami, które nie mogło wskazywać na nic pozytywnego. Oderwałem wzrok od laptopa i uniosłem brew, oczekując wyjaśnień od mojego chłopaka, który rzucił we mnie jakąś kartką. Prychnąłem pod nosem i chwyciłem papier, który szybko przestudiowałem.
- Mój ojciec ledwo zapłacił ostatni czynsz, a teraz dają nam jeszcze wyższy? - zapytałem z niedowierzaniem, a Vic położył się na podłodze i po prostu zaczął patrzeć w sufit.- To jest jakaś kpina, ja tego nie rozumiem. Tylko na wzrósł, czy innym sąsiadom też dowalili?
- Nie wiem – mruknął chłopak.- Jeśli chcesz, to możesz zapytać panią Glower obok, ale wątpię, że cokolwiek ci powie po tym, jak nas opieprzyła za za głośny seks.
- Myślałem, że już się przyzwyczaiła.
- Jeszcze nie.
Wzruszyłem ramionami i wróciłem do pisania wypracowania. Nie tworzyłem niczego specjalnego, bo ciągle coś mi przerywało i nie zanosiło się na to, żebym napisał dzisiaj większość tej pracy. Jutro na praktykach będę musiał zająć się wypracowaniem, a nie kolejnymi artykułami, które mogłyby zadowolić panią Eckert.
- A może zadzwoń do swojego ojca? - odezwał się Vic, a ja zacisnąłem usta w cienką linię.
- Powie to samo. Że zapłaci.
- Może warto go uprzedzić.
- To zadzwoń – mruknąłem, nie przejmując się tym, co zrobi Vic.
Ten najwyraźniej wyciągnął telefon z kieszeni i wybrał numer mojego ojca, bo usłyszałem charakterystyczny dźwięk połączenia. Głośnik, no tak. Lepiej rozproszyć mnie jeszcze bardziej.
- Tak? - Usłyszałem głos ojca i spojrzałem na Vica znad laptopa.
- Umm, dzień dobry – zaczął, a ja przewróciłem oczami.- Wywiązał się pewien problem i... Stwierdziliśmy, że powinien pan o tym wiedzieć.
- Jaki problem? Dotyczy pieniędzy?
- Tak, ale...
- Wiedziałem. To się robi komiczne, chłopcy, bardzo komiczne, ale dobrze, że taki problem się w ogóle pojawił. Porozmawiamy sobie jak dorośli. Przyjadę do was dzisiaj wieczorem. Skoro problemy się pojawiają, trzeba je rozwiązywać, nawet w ten najgorszy sposób.
Uniosłem brwi, gdy ojciec się rozłączył. To nie mogło zwiastować nic dobrego.
czeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeść
OdpowiedzUsuńwtf jak to Kellin nie kciał seksu, on zawsze go chce
niech oni sie nie kłócą :((((((((((((((
ej a co jak ich wyrzucą z mieskzania?????
o nie, nie rób mi tego Słońce
ej Vic kupi wielkie dildo w seks shopie?
a może jakąś seks maszyne do pieprzenia?
idk hahahahahahahahaha
ej niehc ich nie wywalają XD
ps. miałam orgazm jak Vic całował kellina po szyi
idk XD
/wiesz kto XDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDd
Eeeeeeeej nie fajnie z tym czynszem, mieszkaniem, ojcem, nieeee faajnieee ;;; co jak ich wywalą bo tata nie będzie chcial płacić? Oooo niee tak NIE MOŻE być, błagam ;-;
OdpowiedzUsuńJak Vic chciał się pogodzić to liczyłam na krótki, ale słodziaszny rozdział a tu bam ;-;
Co Ty robisz ze mną?! XD
Btw seks shop?! XDD hahahaha >>>
JA.CHCĘ.WIECEJ. JUUUŻ! *_*
/@pinkupinku947
"Usta chłopaka lekko muskały moją szyję, a dłoń gładziła udo, nie zbliżając się jednak do mojego krocza, za co byłem mu wdzięczny" kells cioto jak mogłeś ._. idk to tak dalej być nie może, on nie może ich wywalić :(( Jezu, jezu co się dzieje, niech tatulek się uspokoi też ;//// czekam na więcej!!!!! ~kingusia
OdpowiedzUsuńNIECH BĘDZIE WIĘCEJ JEBANIA LOL :////// ale tak rly to dobre, pisz dalej!
OdpowiedzUsuńej no, niech się już nie kłócą :<
OdpowiedzUsuńrozdział cudowny!
PISZ PISZ, WENY ŻYCZĘ KOCHANA! ♥
Chcemy rozdział ;-;
OdpowiedzUsuńSry, jest genialne i już nie mogę się doczekać czwóreczki c:
Geez... Ale się kłócą. Czemu? I jak to Kells nie chciał popieprzyć?! Nie wyobrażam sobie nieogolonego Vica. XD Już się boję i nie mogę doczekać następnych rozdziałów. :*
OdpowiedzUsuńBe
Ja pierdole te całe kłótnie,
OdpowiedzUsuńNie dość, że w realu to jeszcze w Kellic'u :((
I ten pociągający moment w którym Vic całował Kellsa i gryzł jego ucho.
Huuh.
Odchodząc od tematu ja cieszyłabym się słysząc takie dźwięki jak ta sąsiadka.xd
A ten ojciec Kellina ?
Już wiem dlaczego matka Kellsa go nienawidziła (poprzednieff)
Wie, że chłopcy się starają ale im nie wychodzi no trudno.
Powinien zrozumieć i pomóc a nie mieć jeszcze pretensje.
Czekamy na czwóreczke :))
___________________________
Tak wiem często zmieniam nazwe ale musicie przywyknąć
Kurde. Drugi raz piszę ten komentarz.. ;-;
OdpowiedzUsuńOgólnie to KC Cię mocno, KC mocno tego fica i się zapowiada nieziemsko, ale hejt bo się z Kellinem i Viciem denerwuję. Nawet mocniej niż oni sami. Halo niech się to wyjaśnii :c
nIEEEEEEEEEEEEE
OdpowiedzUsuńSuper tylko niech oni się nie kłócą <3
OdpowiedzUsuńogólnie fajnie, tylko niech te sprawy się już ułożą :c
OdpowiedzUsuńnienawidzę, jak oni się kłócą :C
kc dżo.
@horalik_swag
Foszeg za brak seksów, ale rozdział fajny c:
OdpowiedzUsuńNie moge sie doczekac nastepnego *w* awww seksów nie ma ale rozdzial fajny ^^
OdpowiedzUsuń*wkracza dumnie*
OdpowiedzUsuńJestem piętnastym komentarzem. Dawaj następny rozdział.
xoxoxoxox, Imuś.
15 ;) pisz szybciutko ;***
OdpowiedzUsuńSupcio rozdział, supcio klimat czego chcieć więcej od Nowa cały blog czytam, zajęcie na wakacje <3
OdpowiedzUsuńdlaczego zawsze musisz kończyć rozdziały w takich momentach? teraz będę tylko siedziała i zastanawiała się co będzie dalej. ale z drugiej strony to pokazuje twój talent do pisania. już nie mogę się doczekać następnego rozdziału <3
OdpowiedzUsuń