W tym tygodniu tylko jeden rozdział, bo w sobotę jadę na ślub i nie zdążę napisać kolejnego ;_;
Tak czy siak, pamiętajcie o komentarzach (dużo, dużo, dużo).
Wiem, że chcecie słodyczy, ale dajcie temu ff trochę czasu. Życie nie jest idealnie, czyż nie? ;)
____________________________
- O kurwa – jęknął Vic, gdy moje usta zassały się na jego szyi.
Ułożył dłonie na moich biodrach, abym przyspieszył jeszcze bardziej. Wplotłem palce w jego włosy i spełniłem życzenie. W salonie słychać było jedynie nasze ciężkie oddechy i odgłos odbijającej się od siebie skóry. Korzystaliśmy z siebie. Ostatnimi czasy nie mieliśmy ani jednej wolnej chwili na takie zbliżenia, więc gdy takowa się nadarzyła, od razu ją wykorzystaliśmy. To ja byłem inicjatorem dzisiejszego seksu. Miałem dość tej obojętności w naszym związku, która pojawiała się o wiele za często. Musieliśmy wrócić do starych nawyków, czyli do jak najczęstszego seksu, który był świadectwem naszej miłości, nawet ten najostrzejszy i najbardziej pokręcony. Dzisiejszy zaliczał się do najnormalniejszego seksu na świecie. Kanapa, ja na Vicu, czy mogło być coś cudowniejszego?
Jęknąłem przeciągle, gdy Vic powiódł swoje palce wzdłuż mojego kręgosłupa. Zadrżałem i ukryłem twarz w szyi chłopaka, przy okazji lekko ją całując i liżąc. W końcu przestałem się poruszać, aby pozwolić Vicowi przejąć inicjatywę. Szatyn zaczął się we mnie wpychać, a ja co dwie sekundy wydawałem z siebie cichy jęk. Gdy Vic chciał sięgnąć po moje przyrodzenie, aby mi ulżyć, oczywiście musiało mu coś przeszkodzić. Największy demotywator na świecie, telefon komórkowy.
Westchnąłem ciężko i położyłem głowę na jego ramieniu, aby kątem oka patrzeć, jak ten sięga po swoją komórkę leżącą na końcu kanapy. Jego biodra całkowicie przestały się poruszać. Byle to było coś ważnego, inaczej porządnie się zdenerwuję.
- Tak? - Vic odezwał się jako pierwszy, a ja zacząłem słuchać głosu po drugiej stronie słuchawki.
Nie był on wyraźny, ale mogłem wychwycić pojedyncze słowa i złączyć je w całość. Słyszałem, że towar jest gotowy i Vic może już przyjechać. Nie podobał mi się taki rozwój sytuacji. Myślałem, że Vic będzie miał dzisiaj wolne i spędzimy ten wieczór razem. Zresztą, kto do cholery sprzedawał cokolwiek w sobotę późnym popołudniem?
- Będę za dwadzieścia minut – powiedział, a ja przewróciłem oczami i zacząłem poruszać biodrami, co poskutkowało cichym mruknięciem szatyna.- Uch, nic takiego, po prostu przerwałeś mi udany seks.
Zachichotałem, a moje biodra z każdą sekundą poruszały się coraz szybciej, zmuszając mnie do jęku. Do mojego ucha wpadły słowa dobiegające z telefonu.
Kto jest tą szczęśliwą panną?
Uniosłem brwi i spojrzałem z wyrzutem na Vica, który próbował stłumić śmiech.
- To nie panna – zaśmiał się do telefonu.- To zdecydowanie nie jest panna, tylko mój cholernie seksowny chłopak.
Uśmiechnąłem się pod nosem i poczułem, jak na moje policzki wpełza rumieniec. Może i wypowiedział to w nieodpowiednim na takie wyznania momencie, ale zrobiło mi się miło. Każdy chce być seksowny w oczach swojej drugiej połówki.
- Zaraz będę, tylko daj mi coś skończyć. Do zobaczenia.
Szatyn odrzucił telefon na bok, po czym przyciągnął mnie do siebie za szyję i czule mnie pocałował. Jęknąłem w jego usta, szybko poruszając się w górę i w dół, bo skoro Vicowi się spieszyło, nie miałem zamiaru go przetrzymywać. Chłopak chwycił mojego penisa, po którym następnie szybko poruszał dłonią, a ja zacisnąłem powieki i z głośnym jękiem doszedłem na jego brzuch. Nie miałem już siły tak podskakiwać, więc opadłem na niego, aby sam się mną zajął. Szybko poruszał swoimi biodrami, aż w końcu odchylił głowę do tyłu, jęknął i doszedł wewnątrz mnie. Następnie ściągnął mnie z siebie, a ja położyłem się na kanapie bez żadnego zamiaru podniesienia swoich czterech liter. Vic natomiast wstał od razu i bez słowa poszedł do łazienki, aby się ogarnąć. Westchnąłem smutno i leniwie sięgnąłem po bokserki leżące na podłodze przy sofie. Naciągnąłem je na siebie i czekałem, aż Vic wróci do salonu. Pojawił się w nim trzy minuty później i, jakby mnie tu w ogóle nie było, zaczął zbierać się do wyjścia.
- O której wrócisz? - zapytałem spokojnie.
- Jak wrócę to będę – odparł, wychodząc na korytarz.
Podniosłem się z kanapy i za nim poszedłem. Nie rozumiałem jego nagłej zmiany nastroju. Przecież jeszcze dziesięć minut temu był moim idealnym, kochającym chłopakiem, a teraz zachowuje się jak zimny nieznajomy.
- Dlaczego pracujesz w tak dziwnych godzinach? - podjąłem rozmowę, gdy szatyn narzucał na siebie kurtkę.
- To nie ode mnie zależy, kiedy będę mieć coś do sprzedania – mruknął, po czym chwycił klucze leżące na stoliku i otworzył drzwi.
Chrząknąłem, a ten odwrócił się w moją stronę i ciężko westchnął. Mimo to zrozumiał aluzję. Podszedł do mnie, krótko mnie pocałował i wyszedł z mieszkania.
Nie zostawię tak tego. Dowiem się, co go zmieniło. Jeśli nie Kellin Quinn, to kto?
Czekałem do dziewiątej wieczorem. Właśnie o tej godzinie usłyszałem dźwięk otwieranego zamka w drzwiach, więc podniosłem się z kanapy i żwawym krokiem poszedłem na korytarz. Spotkałem się z nieco zawiedzionym spojrzeniem Vica, które jeszcze przed chwilą było pełne zadowolenia. To ja tak na niego wpływałem? Nie chciał mnie widzieć? Przecież wcześniej uprawialiśmy cudowny seks. Co zmieniło się w ciągu kilku godzin?
- Myślałem, że będziesz spał – mruknął, na co zmarszczyłem czoło.
- O dziewiątej?
- Ostatnio narzekałeś, że jesteś zmęczony. - Chłopak ściągnął kurtkę i buty, po czym poszedł w stronę łazienki.
Nie mogłem odpuścić i nie miałem takiego zamiaru. Jego zachowanie naprawdę mnie martwiło. Chcieliśmy być ze sobą jak najdłużej, a czy związek nie powinien opierać się na szczerości? Vic coś ukrywał i to tylko kwestia czasu, abym dowiedział się co.
- W co ty pogrywasz? - zapytałem ostro, chwytając go za ramię, aby odwrócić go w moją stronę.- Coś jest nie tak. Jesteś gderliwy, masz problem z okazywaniem uczuć, a mnie traktujesz tylko jako obiekt to wyżycia się, gdy ci stoi. Co jest z tobą nie tak?!
- O co masz do mnie pretensje?! - krzyknął, a ja nieco się cofnąłem.- Nie pracuję: źle. Pracuję: źle. Co mam kurwa zrobić, żeby było dobrze?
- Zwracać na mnie uwagę.
- Zwracam!
- Gdy to wymuszę. Chcesz się tylko pieprzyć...
- Czyż to właśnie nie był nasz wspólny początek? - prychnął.
Spojrzałem na niego z niedowierzaniem. Czy on siebie słyszał? Z każdą chwilą coraz bardziej wątpiłem w to, że poważnie traktuje nasz związek.
- Co? - wydukałem.- Czyli co, chodzi ci tylko o seks?
- Tego nie powiedziałem – bronił się, a ja przetarłem twarz dłonią.- Kellin, do cholery jasnej, kocham cię, ale nie jestem zobowiązany mówić ci o wszystkim, co robię. Chodzę do pracy, zarabiam pieniądze, starczy na rachunki, co jest ci jeszcze potrzebne do szczęścia?
- Pamiętasz, jak czasami, zupełnie bez okazji, zapraszałeś mnie na kolację do restauracji? Albo siedzieliśmy na balkonie i po prostu patrzeliśmy na ulicę i światełka? Teraz nie masz nawet czasu na buziaka na powitanie, chyba że się o to doproszę. Rozpadamy się, Vic, nie widzisz tego? - zapytałem bliski łez.
Minął długi czas, odkąd naprawdę płakałem. Nie miałem powodów, bo wszystko układało się wyśmienicie. Czasem załamywałem ręce nad uczelnią, ryczałem nad swoją beznadziejnością i nad tym, że sobie nie poradzę, ale szkoła to szkoła, pot, krew i łzy. Nie płakałem przez Vica, bo nasz związek nie mógł doprowadzić mnie do łez, no chyba że tych szczęśliwych.
- Nieprawda – wyszeptał.
- Sam się okłamujesz i nie chcesz przyjąć do wiadomości, że twoje życie nie jest idealne.
- Nieprawda! - krzyknął, a ja zacisnąłem usta w cienką linię.- Jest dobrze, a ty nie potrafisz tego docenić. Jest dobrze! Nasz związek jest udany, nic się nie psuje.
- Nie wierzę w ciebie i w twoje zachowanie. - Przewróciłem oczami.
- Nie przewracaj oczami!
- Skoro jest tak idealnie, dlaczego na mnie wrzeszczysz?! - zawołałem.- Dlaczego na mnie krzyczysz?
- Żeby cokolwiek do ciebie dotarło, bo jesteś małą, upartą kurwą!
Uniosłem dłoń, aby go uciszyć. Chyba nadal nie dotarł do niego sens słów, które do mnie wypowiedział. Nie dałem mu czasu na analizę. Wyminąłem go i wszedłem do sypialni, w której przebrałem dresy na rurki i ubrałem grubszą bluzę zakładaną przez głowę. Przygładziłem włosy i wyszedłem z sypialni, aby następnie wejść do salonu, z którego zabrałem telefon, dwie strzykawki i klucze od domu. Nie miałem zamiaru już się tu pokazywać. Nie chciałem widzieć Vica na oczy.
Wyszedłem na korytarz, gdzie założyłem buty i nie zwracając uwagi na szatyna, który chciał mnie zatrzymać, opuściłem mieszkanie. Nie miał prawa mnie wyzywać, nawet jeśli był zdenerwowany. Podobno mnie kochał, mówił mi to tyle razy. No właśnie, podobno.
Wyszedłem z bloku i zacząłem wdychać chłodne, nocne powietrze. Nie rozryczałem się. Najwyraźniej nie chciałem pokazywać swoich słabości, bo to sprawiłoby, że uwierzyłbym słowom Vica. Nie pozwolę im we mnie wsiąknąć. Miałem swoje zasady i się ich trzymałem.
Ruszyłem w stronę centrum. Nie miałem pojęcia, dokąd idę, więc musiałem podjąć jakąkolwiek sensowną decyzję. Musiałem gdzieś spędzić noc. Vic nie zobaczy mnie do końca weekendu. Doskonale wiedział, że byłem do tego zdolny, bo już nie raz tak zrobiłem.
Moje myśli od razu popędziły do Jenny. Ona na pewno przyjmie mnie z otwartymi ramionami. Mieszkała z koleżanką, więc miałem nadzieję, że nie sprawię większego problemu. Od razu skręciłem w odpowiednią ulicę prowadzącą do jej bloku. Była dosyć ciemna, raz po raz wysokie lampy rzucały na ulicę żółte plamy światła. Droga ta na pewno nie należała do najbezpieczniejszych, więc jak najszybciej chciałem osiągnąć cel mojej przechadzki. Minąłem kilku nieprzyjemnie wyglądających typów, którzy na szczęście mnie nie zaczepili, po czym skręciłem w lepiej oświetloną ulicę, gdzie znajdowało się osiedle Jenny. Przeszedłem przez otwartą bramę, aby dotrzeć do bloku dziewczyny. Miałem szczęście, że zdążyłem. Bramę zamykano o jedenastej, inaczej bym się tu nie dostał, chyba że byłbym lokatorem osiedla.
Wszedłem do odpowiedniego budynku, pokonałem kilka pięter i stanąłem przed jasnymi drzwiami mieszkania Jenny, w które kilka razy zapukałem. Po dwóch minutach czekania drzwi otworzyła zdziwiona szatynka w lawendowym (tak, rozróżniałem te skomplikowane kolory) szlafroku. Taylor mnie znała, ale nie utrzymywaliśmy bliższych kontaktów. Doskonale wiedziała, że musiałem przyjść do Jenny.
- Kellin? Co tutaj robisz o tej porze? - zapytała z zaciekawieniem, otwierając szerzej drzwi, abym mógł wejść do środka.
- Problemy sercowe – mruknąłem, ściągając buty ze stóp, aby nie nabrudzić w mieszkaniu.- Jest Jenna?
- U siebie.
- Dzięki, Tay. I przepraszam za najście.
Dziewczyna uśmiechnęła się przyjaźnie i zamknęła drzwi, po czym udała się do swojej własnej sypialni, dając mi do zrozumienia, że mam się rozgościć. Podszedłem do drzwi pokoju Jenny, w które zapukałem kilka razy, aby następnie nacisnął klamkę i wejść do środka.
- Tay, chol... Kells? - Uniosła brwi, gdy okazało się, że jednak nie jestem jej współlokatorką.- Co się dzieje, co tu robisz?
Ściągnąłem z siebie bluzę, a następnie spodnie i po prostu wszedłem do jej łóżka, w którym siedziała, po czym zwyczajnie się rozryczałem. Blondynka rozchyliła usta i objęła mnie ramieniem, abym się do niej przytulił i porządnie wypłakał.
- Co tym razem zrobił? - zapytała, doskonale wiedząc, o co mi chodzi.
Oparłem głowę o jej ramię i uspokoiłem oddech. Musiałem wrócić do mojego normalnego stanu, aby mówić bez zająknięcia. Dziewczyna wolną ręką sięgnęła do szafki przy łóżku, z której wyciągnęła paczkę chusteczek. Wziąłem jedną z nich i wydmuchałem nos oraz otarłem łzy z oczu.
- Wyszedł do pracy – zacząłem szeptem, odrzucając chusteczkę na bok.- I jak wrócił, zachowywał się jak nie on. Wcześniej uprawialiśmy seks, potem on dostał telefon, że musi przyjechać i pojechał. Gdy wrócił, chciałem podjąć rozmowę. Martwi mnie jego zmiana nastroju, cholernie mnie martwi. Przecież chcę dla niego jak najlepiej.
- Jak normalny chłopak. - Jenna skinęła głową.
- Powiedziałem mu, że nasz związek się rozpada. Nie chciał wierzyć w moje słowa, ale miałem wrażenie, że doskonale zdawał sobie z tego sprawę, tylko nie chciał tego przyznać. Potem zaczął na mnie wrzeszczeć, naprawdę się bałem. Na końcu nazwał mnie upartą kurwą, więc wyszedłem.
Jenna mocniej mnie do siebie przytuliła, a ja westchnąłem ciężko i zamknąłem oczy. Przez chwilę się nie odzywaliśmy, trwaliśmy w ciszy. Jenna chyba nie wiedziała co powiedzieć. Kiedyś opowiadałem jej o niewyparzonym języku Vica. Zrozumiała, że czasem podchodził do wszystkiego na spokojnie, a czasami wybuchał gorzej ode mnie. Pod tym względem byliśmy podobni. Różnica tkwiła w tym, że ja uważałem na to, co mówię. On niekoniecznie.
- Przykro mi – powiedziała nagle, a ja pociągnąłem nosem.- Jak myślisz, dlaczego zaczął się tak zachowywać?
- Mam wrażenie, że to ma związek z tą jego pracą – stwierdziłem.- Ja nawet nie wiem, gdzie on pracuje!
- To podejrzanie, Kells. Cholernie podejrzane. Wydaje mi się, że ta praca go stresuje, a on nie ma gdzie się wyżyć, więc niestety ty cierpisz. Wiesz, co bym zrobiła?
Uniosłem głowę i spojrzałem na nią pytająco. Kolejny szalony pomysł Jenny? Byłem ciekawy, co wymyśliła, ale jednocześnie bardzo się obawiałem.
- Śledziłabym go, gdy będzie jechać do pracy.
Parsknąłem śmiechem i pokręciłem głową. Niby jak miałem go śledzić, gdy miał ruchome godziny pracy i dostawał telefon w najmniej odpowiednim momencie? To było awykonalne.
- To się nie uda – powiedziałem sceptycznie.
- Nie próbowałeś – odparła uparcie.- Myślisz, że jutro reż pojedzie?
- Wydaje mi się, że tak. Raczej wieczorem, rano jeszcze nigdy nie jechał.
- Więc jutro wieczorem będziemy go śledzić – oznajmiła.- Rano masz pracę, tak?
- Mhm, od dziesiątej do szesnastej – mruknąłem.
- Przyjadę po ciebie po pracy, potem poczekamy w samochodzie pod twoim blokiem i będziemy czuwać.
Westchnąłem i pokiwałem głową. Nie miałem wyjścia, bo Jenna była jeszcze bardziej uparta ode mnie, a ja chciałem znać prawdę. Chyba oszalałem...
Dzień w pracy minął o wiele szybciej niż bym chciał. Bałem się tego, co przyniesie wieczór spędzony na śledzeniu Vica, bo nie wiedziałem, czego mam się spodziewać. A co jeśli on tak naprawdę nie ma pracy, tylko spotyka się z kimś za moimi plecami? Matko Boska, nie chciałem nawet o tym myśleć. To byłoby okropne. Przecież się kochaliśmy. Chyba mu wystarczałem, prawda? Nie zniósłbym zdrady.
Jenna podjechała pod restaurację piętnaście minut po czwartej. Wskoczyłem do jej samochodu, zapiąłem pasy i spojrzałem na nią niepewnie. Blondynka była bardzo podekscytowana dzisiejszą akcją – ja wręcz przeciwnie. Nienawidziłem tej niepewności, która unosiła się w powietrzu. Do tego nie mogłem być do końca pewien, czy po odkryciu prawdy spadnie mi kamień z serca. Vic mógł robić coś okropnego za moimi plecami.
- Jak nastrój? - zapytała Jenna, ruszając z miejsca, a ja prychnąłem pod nosem.- Jeśli będziesz tak negatywnie do tego nastawiony, to nic z tego nie wyjdzie.
- Jak mam się zachowywać? Po prostu się boję.
- Nie ma o co. Wszystko wyjdzie.
Wzruszyłem ramionami i przeniosłem wzrok na widok zza oknem. Jechaliśmy pod mój blok. Będziemy czekać na parkingu, aż Vic nie wyjdzie z budynku, po czym odczekamy chwilę i zaczniemy jechać za jego samochodem. Wątpiłem w to, że pójdzie gdziekolwiek piechotą. Jenna podjechała pod blok i zaparkowała samochód w takim miejscu, abyśmy nie rzucali się w oczy, ale jednocześnie widzieli główne wejście do budynku.
- Vic dzwonił do mnie chyba z piętnaście razy i wysłał mi dziesięć smsów – mruknąłem, wyjmując telefon z kieszeni spodni.- W pracy też dzwonił.
- Odebrałeś?
- Nie. - Pokręciłem głową.- Co miałbym mu powiedzieć? Że będę go śledzić?
Jenna wzruszyła ramionami, gdy mój telefon zaczął dzwonić, a na wyświetlaczu zobaczyłem imię Vica. Spojrzałem na dziewczynę, która skinęła głową, więc odebrałem połączenie.
- Masz zamiar wrócić do domu? - zapytał chłopak zaraz gdy przyłożyłem komórkę do ucha.
- Może – mruknąłem.
- Masz klucze?
- Mam.
- To dobrze. Wychodzę za pół godziny, więc nie zdziw się, jeśli mnie nie będzie.
- Mhm...
- Kells... Kocham cię, wiesz o tym.
- Mhm.
Usłyszałem głośne westchnienie, jeszcze jedno „kocham cię” i dźwięk zakończonego połączenia. Jenna wpatrywała się we mnie z uśmiechem, a ja schowałem telefon do kieszeni. Na początku był oschły, potem trochę nadrobił, ale to nadal mnie nie usatysfakcjonowało. Nadal mnie nie przeprosił i nie chciałem, aby zrobił to przez telefon. Czeka nas poważna rozmowa, gdy obaj wrócimy do domu.
- Mamy pół godziny – odezwała się Jenna, a ja w tym momencie miałem to gdzieś. Chciałem, aby mój związek z Victorem po prostu się polepszył, to wszystko.
Czekaliśmy w ciszy. Jenna zaczęła robić coś na swoim telefonie, bo chyba zdała sobie sprawę, że nie mam humoru na obmyślanie jakiegokolwiek planu na przyłapanie Vica. Pusto patrzyłem przed siebie, aż w końcu poruszyłem się i szturchnąłem blondynkę, bo zobaczyłem, jak samochód chłopaka wyjeżdża z monitorowanego parkingu. Jenna otworzyła usta, schowała telefon do kieszeni i zapaliła silnik, po czym ruszyła z miejsca. Zachowywała pewien dystans, aby Vic nie zwrócił na nas uwagi, bo inaczej zobaczyłby nas i nasz plan ległby w gruzach.
Chłopak jechał w stronę centrum, aby następnie skręcić w nieco inną dzielnicę miasta. Znajdowały się tam rzędy bloków i szeregowców. Dzielnica ta nie należała do tych ubogich, ale na pewno nie kwalifikowała się do tych najbardziej luksusowych i bogatych. Samochód Vica zatrzymał się pod jednym z bloków, a Jenna zaparkowała pod drugim, aby nie zwracać na nas uwagi. Nadal mogliśmy patrzeć na poczynania szatyna, który wyszedł z auta i ruszył w stronę klatki.
- Teraz czekamy? - zapytałem, a Jenna skinęła głową, na co westchnąłem ciężko.
Vic nie wychodził z bloku przez następne dziesięć, dwadzieścia i trzydzieści minut i nie zanosiło się, żeby to zrobił. Nie miałem już siły dłużej czekać. Najwyraźniej siedział w środku, co wcale mnie nie cieszyło, bo skąd mogłem wiedzieć, czy nie jest tam teraz ze swoim kochankiem? Nie, Vic taki nie był. Może i nasze relacje nie były aktualnie najlepsze, ale nigdy nie zrobiłby mi takiego świństwa.
- Chcę jechać do domu – oznajmiłem.
- Ale...
- Zawieź mnie do domu – przerwałem jej sucho.- Nie mam na to siły.
Jenna skinęła głową i ruszyła z miejsca. To będzie cholernie ciekawe...
Jezu humory jak baby w ciąży. Mam hejta na ich obu pls. Hejt hejt hejt.
OdpowiedzUsuń;____; Ale i tak jest perf. Mówiłam Ci, że Cię kocham? Nie? To Cię kocham Dżo. <3
Wiktorzak, cotusięodpierdala ;-; jestem przerażona, wszystko może sie zjebać w najmniej oczekiwanym momencie. z panem Quinnem nie ma żartów, o nie nie *snap fingers in Z formation* czekam na kolejny, baaaaaaaaaaardzo niecierpliwie. dużo weny życzę. kocham motzno <3333333333
OdpowiedzUsuńCzo ten Viktur? O____O
OdpowiedzUsuńKellin biedna pizdeczka ;-;
Ej, dziwne..ale czekam na drame XDD
Ogólnie jest supcio i też czekam niecierpliwie na następny rozdział, jeeeej XDD
Kc <3 / Lindeczka
O kurfa.
OdpowiedzUsuńCo oni odpieprzają. Znaczy Vic. Najpierw wpakował się w jakieś bagno i jeszcze chodzi obrażony na cały świat. Pfff
W końcu jestem tu na bieżąco,całkiem przypadkowo się znalazłam,przeczytałam wszystko i bardzo się wciągnęłam,czekam na kolejne i weny życzę ;3 /Pola
OdpowiedzUsuńSłuchając piosenki o dość kontrowersyjnym tytule (Whore by In This Moment) pomyślałam, że zajrzę co u fikcyjnego Kellsa i Vica. Powiem szczerze, że nie rozczarowałam się. To jest moment gdy już wszyscy są najbardziej ciekawi tego co się zaraz zdarzy. Nie mogę się doczekać dalszej części i coś czuję, że Kell przyłapie Victora w ostatniej chwili. BYŁYYY SEKSYYYY!!! (sorka nie mogłam się powstrzymać) Vica trzeba zapisać do mojej mamy na lekcję słownictwa!!!! Coraz bardziej wciągające to opowiadanie.
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej, pozdrawiam i życzę weny.
Be
lubię tą piosenkę :D
Usuń/@horalik_swag
UsuńCzo ten Viktuur?
OdpowiedzUsuńKellin, czo ty odpieprzasz.
Dżo, jest perf. ily.
/@horalik_swag
Tak szczerze to po APMAs dziwne uczucie z tymi dragami. No ale i tak wiesz, że jest perf. Nie mogę się doczekać aż wszystko będzie słodziasznie i różowo, kwiatki, serduszka i te sprawy. Bo będzie tak niedługo, praawdaaa? *słodkie oczy*
OdpowiedzUsuńVic z tymi swoimi humorkami grrr... Ale podobało mi się jak mówił o seksownym chłopaku XD
Pięknie Dżo, nie mogę się doczekać ;;
/@pinkupinku947
Nie, Viktur Ty łajzo. (Sam jestes kurwą)
OdpowiedzUsuńKells Ty cipo.
To nie może się tak skończyć.
Ich związek nie może się rozpaść.
Nie po tym wszystkim.
Gdy Kellin rozebrał się i wskoczył do Jenny do łóżka myślałam, że zaczne piszczeć.
A ten plan..
Supi, tylko teraz Kellin myśli, że Vic go zdradza.
Jeju.
Czo Ty ze mną robisz,
Czuje się winna, chodź tylko czytam
Weny i Kocham bardzo <3
Czemu Dżo napraw to!! Niech oni się pogodzą proszę <3
OdpowiedzUsuńaw ale przecież est kjut idk
OdpowiedzUsuńdla mnie jest
lubie Vica tu
/Tori
Ooo jejku jejku +-+ kutwa ale sie porobilo :O czeeekaaam !!! ^w^ ♥
OdpowiedzUsuńO Matko. Ale emocje,Jezu. Jaki Vic.czekam,czekam dalej.
OdpowiedzUsuńrozdział bardzo ciekawy:)
OdpowiedzUsuńbardzo niecierpliwie czekam na następny, jejuuu
Ten wiktur to ma chyba autyzm. Chociaż ta kupa kellin wcale nie lepszy xc Czekam na następny z niecierpliwością. Pozdro 600.
OdpowiedzUsuń