piątek, 16 maja 2014

Rozdział XXI

Cześć. Daję rozdzialik.
Od razu mówię, że nie wiem, jak będzie wyglądać dodawanie rozdziałów w przyszłym tygodniu, który jest dosyć napięty. Na razie spodziewajcie się rozdziału w środę/czwartek.
kckckc

__________________________
Vic
Nie wierzyłem, że to zrobiłem, ale nie miałem innego wyjścia. Nie chciałem spotykać się z niektórymi osobami, lecz najwyraźniej była to jedyna droga, aby ruszyć z miejsca i w końcu dowiedzieć się czegoś nowego. Chciałem pomóc jak tylko mogłem, nawet jeśli moje starania zakończą się fiaskiem. Niektórzy mówili, że liczą się chęci, a ja takowe miałem i postanowiłem dać z siebie wszystko.
Zacisnąłem dłonie na kierownicy mojego nowego Mercedesa. Chciałem znaleźć się na miejscu jak najszybciej, aby odbębnić gadkę szmatkę i szybko się stamtąd ulotnić. Zatrzymałem się na czerwonym świetle sygnalizacyjnym i spojrzałem na swoje knykcie. Pobielały od zbyt kurczowego trzymania kierownicy. Nie dziwiłem się. Byłem zdenerwowany, więc musiałem jakoś odreagować, nawet jeśli pokazywało się to przez mocniejsze trzymanie koła.
Położyłem dłoń na skrzyni biegów, czekając na zielone światło i przy okazji układając sobie w głowie, co będę musiał powiedzieć, żeby nie wyjść na idiotę i jednocześnie nie uchylać rąbka tajemnicy. Kellin na pewno zrobiłby to subtelniej, ale nie mogłem prosić go o towarzystwo. Nie teraz. Kipiałby z zazdrości i stał się tym Kellinem, który chce zajść człowiekowi za skórę.
W końcu światło zmieniło barwę na zieloną, a ja ruszyłem z miejsca. Przede mną jeszcze tylko pięć minut drogi. Miałem szczęście, że o tej godzinie nie było korków w mieście i w przyzwoitym czasie dotarłem na miejsce.
Zaparkowałem samochód pod małą kawiarnią w centrum San Diego o dźwięcznej nazwie Azalia. Kątem oka zauważyłem czarne, stojące na uboczu Audi i prychnąłem pod nosem. Oczywiście.
Stanowczym krokiem wszedłem do środka lokalu i szybko oceniłem sytuację. Moje spojrzenie zatrzymało się na stoliku w rogu pomieszczenia. Manewrowałem pomiędzy okrągłymi stolikami z wyszydełkowanymi serwetami i stojącymi na nich wazonikami z bukietami kwiatów, po czym usiadłem przy jednym z nich, który interesował mnie najbardziej.
- Cieszę się, że w końcu mamy chwilę dla siebie - uśmiechnął się Erwin, a ja poruszyłem brwiami, śmiejąc się w duchu i nie okazując tego na zewnątrz.
Chwila dla siebie, śmieszna sprawa. Erwin najwyraźniej uważał, że zaprosiłem go tutaj, aby porozmawiać o nas, naszym dawnym związku i ewentualnej przyszłości. Cóż, chyba go zawiodę, ponieważ żadnej przyszłości nie będzie, a przynajmniej nie wspólnej. Nic nas nie łączyło, wszystko zostało zakończone i żaden z nas nie chciał wracać do drugiego, przynajmniej ja. Zaraz się dowiem, czy nadal tak jest.
- Robię to tylko z jednego względu, zaraz dowiesz się jakiego - powiedziałem beznamiętnie, nie okazując żadnej emocji. Nie miałem zamiaru dawać mi jakichkolwiek szans ani nadziei.- Mam kilka spraw do obgadania i potrzebuję informacji.
Do stolika podeszła młoda brunetka, jak wywnioskowałem kelnerka, która obdarzyła nas promiennym uśmiechem.
- Podać coś? - zapytała wysokim głosem, który był wyższy nawet od tego Kellina, gdy wyrażał podekscytowanie i piszczał ze szczęścia, a uwierzcie mi, daje po uszach.
- Poproszę espresso - powiedział Erwin, który był spokojny i nonszalancki.
- Zielona herbata - mruknąłem, patrząc, jak kelnerka zapisuje zamówienie, po czym odchodzi od stolika.
- Zielona herbata?- Erwin uniósł brwi w górę w iście zaczepny sposób.- Jesteś na jakiejś diecie?
- Moje całe życie to raczej zdrowa ścieżka - odparłem, opierając się o miękkie oparcie krzesła.- Dobra, do rzeczy. Chcę zadać ci kilka pytań..
- Jeśli umiem na nie odpowiedzieć, to to zrobię.
- Cieszę się. Może zacznijmy od tego, jakim samochodem tu przyjechałeś?
Erwin przechylił głowę, wyraźnie nie rozumiejąc, dlaczego zadałem to pytanie. Cóż, nie wiedziałem jak je sformułować, bo nie miałem umysłu humanisty ani detektywa, więc musiałem opierać się na tym, czym dysponowałem, czyli szczęściu i uroku osobistym.
- Dlaczego to takie ważne? - zapytał Erwin, drapiąc się w tył głowy.
- Cóż, podejrzewam, że przyjechałeś czarnym Audi - powiedziałem spokojnie, a chłopak wyraźnie się zdziwił.- Tak się składa, że to mój samochód, który został mi skradziony.
Erwin odchylił się na krześle, a na jego twarz wpełzł ironiczny uśmiech. On o czymś wiedział, ale nie chciał mi powiedzieć. Najwyraźniej będę musiał nacisnąć na niego jeszcze bardziej, żeby zdobyć interesujące mnie informacje.
- Byłeś jakiś czas temu, w listopadzie, w pewien weekend, na drodze prowadzącej do przejścia granicznego? - zapytałem.- Późnym wieczorem? Mały plac przy wzniesieniu niedaleko oceanu?
- Nie.- Erwin pokręcił głową.- Ale wiem, że ty tam byłeś. Z tym... No... Kellinem. Na randce.
Ściągnąłem brwi i naprawdę zacząłem interesować się jego słowami. Wiedział, ale tam nie był? Skąd wiedział? Przecież powiedziałem tylko Fel, bo pomagała mi w przygotowaniu randki. Chyba że...
- Felice ci powiedziała?
- Kto?
- Felice.
- Nie znam żadnej Felice.- Erwin wzruszył ramionami. 
W tym samym momencie przy stoliku pojawiła się kelnerka z dwoma filiżankami. Ja dostałem swoją herbatę, a Erwin kawę. Podziękowaliśmy dziewczynie, a gdy odeszła, od razu podjąłem dalszą rozmowę.
- Więc skąd wiesz?
- Niektóre rzeczy na zawsze powinny pozostać tajemnicą - zachichotał, chwytając swoją filiżankę i mocząc usta w parującej kawie.- Ktoś mi powiedział. Nie musisz wiedzieć kto. Nie ma takiej potrzeby.
- Wyobraź sobie, że raczej muszę - syknąłem.- Kto ci powiedział?
- Ktoś. I coś mi obiecał. Tym czymś okazał się samochód. Bardzo luksusowy, dziękuję.
- Dobra, koniec śmiesznego żartowania i ironii - warknąłem.- Kto obiecał ci ten samochód i dlaczego?
- Obiecał też kierowcę samochodu, ale nie wyszło - dodał, a ja otworzyłem szerzej oczy i usta.
Chodziło o mnie? Chciał do mnie wrócić? Kellin mógł mieć rację. Może Erwin mnie nie stalkował, ale najwyraźniej chciał odbudować nasz związek, który i tak od razu został przeze mnie skreślony. Nie miałem zamiaru mieć z nim nic wspólnego, tym bardziej po tym, co właśnie mi powiedział.
- Nie rozumiem, dlaczego ktoś miałby ci mnie obiecywać.
- Byłoby mi łatwiej do ciebie wrócić - wzruszył ramionami, a ja drżącymi dłońmi chwyciłem filiżankę herbaty. Trzeba było zamówić melisę.
- Słuchaj, ja nie wiem, co się u was dzieje - odezwał się Erwin, nachylając się nade mną.- Nie wiem, po prostu znam pewne osoby i obiecałem ciszę. Te osoby obiecały mi kilka rzeczy, nie mówiąc o jakichkolwiek planach. Dostałem samochód od jakichś dwóch kolesi, byli groźni, to wziąłem. Zresztą, kto by nie wziął?
- Mówiłeś, że wiedziałeś o samochodzie.
- Tak, ale nie miałem pojęcia, że to twój samochód. Bo na początku była mowa tylko o tobie.
Przystawiłem filiżankę do ust i nie zważając na gorącą herbatę, upiłem od razu trzy łyki. Zdecydowanie następnym razem zamówię melisę.
- Nie rozumiesz powagi sytuacji, w jakiej znajduję się z Kellinem - powiedziałem, odkładając filiżankę na ażurową serwetę.
- No tak - prychnął chłopak.- Kellin. Jesteście razem, co? Jestem skreślony.
- Chyba nie sądzisz, że chciałbym do ciebie wrócić - parsknąłem śmiechem.
- Dlaczego nie?
- Bo nie. Jesteś irytujący. Zresztą, to ty ze mną zerwałeś.
- Bo zacząłeś mieć jakieś wygórowane oczekiwania co do seksu.
- Twoja strata, że nie potrafiłeś im sprostać.
Erwin zmrużył oczy, a ja uśmiechnąłem się niewinnie i upiłem łyk herbaty. Tak zarysowała się sytuacja, chłopak po prostu nade mną nie nadążał i nie wiedział co zrobić, aby w końcu nadążyć. Z Kellinem nie miałem tego problemu. Był otwarty na dosłownie wszystko, czego nie można powiedzieć o Erwinie. To tylko jeden z wielu powodów, przez które nasz związek się zakończył.
- Nie chcę pozostawiać ci żadnych złudzeń - powiedziałem stanowczo.- Nie ma mowy, żebym do ciebie wrócił, nawet jeśli będziesz dążył do tego sam czy z pomocą osób trzecich. Byłoby super, gdyby nikt nie wpieprzał się w sprawy między mną i Kellinem.
- A co, psują się?
- Wręcz przeciwnie. On kocha mnie, ja kocham go, wszystko gra.
- Kochasz go? - Erwin uniósł brwi.
- Pewnie, że tak. Tylko jeszcze mu nie powiedziałem.
Erwin nachmurzył się i z nadąsaną miną zajął się swoim espresso. Wiedziałem, że wygrałem. Sprawa wracania do swoich ex została rozwiązana i nikt nie będzie już do niej nawiązywał, choć miałem wrażenie, że i tak znowu ją poruszymy.
- Cóż - odezwał się nagle Erwin.- Kellin ma ładną buzię.
- Przecież wiem. A co potrafi nią robić...
- Przecież wiem.- Erwin uśmiechnął się ironicznie, a ja zacisnąłem usta w cienką linię, piorunując chłopaka wzrokiem. Zupełnie zapomniałem, że ze sobą spali i od razu spieprzyło mi to humor.- Czuły punkt?
- Nie lubię się dzielić.
- Szkoda.
Wypiłem herbatę do końca i wyciągnąłem telefon z kieszeni. Erwin spojrzał na mnie z zainteresowaniem, a ja wybrałem interesujący mnie numer i przystawiłem komórkę do ucha. Po kilku sygnałach w końcu usłyszałem wysoki, ale męski głos.
- Cześć, Vic.
- Słuchaj, Kells, mam prośbę - powiedziałem, patrząc na Erwina, który z każdym wypowiadanym przeze mnie słowem dziwił się coraz bardziej.- Mógłbyś przyjechać do centrum?
- Po co? Czy to randka? - Jego głos znów stał się niebezpiecznie piskliwy.- Nie mów! Niech to będzie niespodzianka!
Uśmiechnąłem się do siebie i próbowałem stłumić śmiech. Uwielbiam tego chłopaka, po prostu uwielbiam.
- W porządku, niech będzie niespodzianka - zaśmiałem się.- Ale przyjedź jak najszybciej. Nie strój się ani nic takiego, po prostu przyjedź.
- Dobrze! Podaj mi adres i zabiorę samochód.
Podałem ulicę, przy której znajdowała się kawiarnia, po czym rozłączyłem się i schowałem telefon do kieszeni. Niewzruszony spojrzałem na Erwina, który czuł się chyba trochę nieswojo. Nie dziwiłem mu się. Też bym się tak czuł, gdybym był na jego miejscu. Na szczęście to ja miałem przewagę i nie musiałem się o nic bać.
- Nie lubię obgadywać ludzi, na których mi zależy - powiedziałem po prostu, po czym ruchem dłoni wezwałem kelnerkę do stolika, żeby przyniosła mi melisę.

Kellin pojawił się w kawiarni po piętnastu minutach. Wszedł do środka z uśmiechem na twarzy, który zszedł w chwili, gdy jego spojrzenie spotkało się ze wzrokiem Erwina. Zmarszczył brwi i po drodze do stolika zabrał jakieś wolne krzesło, po czym dosiadł się do nas i spojrzał na mnie.
- To wcale nie jest śmieszne - powiedział.
- Pewnie, że nie jest - skinąłem głową.- Nie jest, prawda, Erwinie?
Chłopak oczywiście postanowił przyjąć postawę nonszalanckiego zalotnika, lecz jeszcze nie wiedział, że w tym przypadku się to nie sprawdzi. Nie wiedział, że z zazdrosnym Kellinem się nie zadziera. Nie chciałem ich specjalnie skłócać, ale to mogło być naprawdę ciekawe przedstawienie.
- To co, panowie, trójkącik? - zapytał Erwin, a Kellin głośno prychnął.
- Nie dojebali cię - syknął, a ja poruszyłem brwiami i wypiłem łyk mojej melisy. Zaczynało się.
- Kultura.
- Okaż ją.
- Coś za coś.
- Więc już możesz stąd wyjść.
- Hej - przerwałem im, podsuwając filiżankę pod nos Kellina.- Wypij.
Chłopak chwycił naczynie w swoje smukłe palce i powąchał herbatę, po czym upił jej łyk. Nie wiedziałem, czy mógł ją pić, ale od łyka chyba nic mu się nie stanie.
- Uspokój się - uśmiechnąłem się do niego lekko, a on oddał mi filiżankę.- Sprawa tkwi w tym, że obaj macie okazać sobie trochę kultury. Mamy coś sobie do wyjaśnienia.
Kellin poruszył się niespokojnie na krześle i już się nie odzywał. Erwin raz po raz spoglądał na niego w mało przychylny sposób. Kto by pomyślał. Jeszcze niecałe dwa miesiące temu ze sobą spali.
Stop. Nie zadręczaj się tym. Teraz Kellin jest tylko twój, pamiętasz?
Pewnie. Kellin jest mój, a ja jestem jego. Nikt nie stanie nam na przeszkodzie.
- Dowiedziałem się czegoś od obecnego tu Erwina - zacząłem.- Otóż Erwin rzeczywiście jeździ moim samochodem.
- Ty kurwiarzu - syknął Kellin, wzrokiem wbijając chłopaka w krzesło.
- Niech sobie ma to auto, wysłuchaj mnie - zganiłem go, a brunet wzruszył ramionami i spojrzał na mnie przepraszająco.- Wiedział też o naszej randce i o tym, że owe auto otrzyma.
- To ty je ukradłeś! - Kellin krzyknął tak głośno, że kilka osób spojrzało w naszą stronę.
- Wcale nie.- Chłopak pokręcił głową.- Tylko mi je dali.
Kellin mruknął coś pod nosem i skrzyżował ręce na wysokości klatki piersiowej. Kipiał ze złości i zazdrości jednocześnie. Już się nie odzywał. Przeżywał wszystko w środku, torpedując Erwina wyzwiskami jedynie w głowie. To było lepsze rozwiązanie, bo jeszcze jeden wybuch i wyrzucą nas z lokalu.
- Dowiedziałem się też, że Erwin chce do mnie wrócić - powiedziałem wolno, patrząc na tykającą bombę, która siedziała obok mnie.- I ktoś mu to obiecał, ale nie chce zdradzić kto.
- I tak do ciebie nie wróci - mruknął, a ja przytaknąłem.
- Wiem, ale posłuchaj mnie. Ktoś mu obiecał. Samochód. Nie łączysz tego w całość?
- Łączę, cały czas łączę.
- I?
Kellin spojrzał na Erwina, który siedział jak na szpilkach. Najwyraźniej nie chciał, aby chronione przez niego tajemnice się wydały. Nie musiał ich wyjawiać. Prędzej czy później i tak wszystkiego się dowiemy. Jeśli nie ja, to na pewno Kellin to zrobi. Nie chciałbym być na jego miejscu. Oprócz nowego samochodu, nie zyskał niczego nowego.
- Ja pierdolę, dlaczego ja w ogóle się z tobą przespałem?! - Uderzył pięścią w stół.- Przecież... Uch!
Tego się nie spodziewałem. Myślałem, że zacznie przedstawiać swoje spostrzeżenia, jakieś sugestie, plany, a on wyjeżdża z tym nieszczęsnym Halloween? Może mieli coś sobie do wyjaśnienia, nie miałem pojęcia, ale zaczęło mnie to irytować.
- Przecież jesteś okropny, po trupach do celu, pewnie, zlikwiduj mnie, bardzo proszę, strzel mi w głowę!
- Kellin... - szepnąłem.
- Nie kellinuj! - Spojrzał na mnie groźnie, a ja szybko się zamknąłem.- Nie mogę w to uwierzyć, po prostu nie mogę. To jest nie do pojęcia, jak można być tak złym człowiekiem. Pewnie, zgwałć mnie po drodze, wezwij swoich zamaskowanych koleżków, wygońcie mnie do Tijuany, wiesz, co ja tam przeżyłem? Prawie umarłem! No ale ciebie to nie obchodzi, byłbyś zadowolony, miałbyś swojego Vica, na którym tak ci zależy! Uch, nie mogę na ciebie patrzeć, zaraz mi cukier skoczy.
Melisa mu nie pomogła. Siedzieliśmy w ciszy, którą po kilku minutach przerwał piskliwy głos kelnerki.
- Przykro mi, ale jestem zmuszona państwa wyprosić. Nasi klienci się skarżą.
- Cudownie! - oburzył się Kellin, wstając z krzesła.- Pójdziemy sobie!
Szybkim krokiem ruszył w stronę wyjścia. Zanim zdążyliśmy wstać od stołu, on wyszedł już z lokalu.
- Powodzenia z taką tykającą bombą - mruknął Erwin, a ja spiorunowałem go wzrokiem, kładąc banknot na stoliku.- On ma okres?
- Zaraz będziesz miał okres na twarzy - warknąłem, otwierając drzwi i wychodząc z kawiarni.
Szybko rozejrzałem się po parkingu i zauważyłem, jak Kellin stoi oparty o samochód swojego ojczyma. Ukrył twarz w swoich czarnych włosach, a wzrok wbił w asfalt. Zaraz się nim zajmę. Musiałem zamienić ostatnie słowo z Erwinem, który niepostrzeżenie próbował dostać się do swojego, ba, mojego samochodu.
- Hej - syknąłem, łapiąc go za kark.- Lepiej, żebyś się nad tym zastanowił i powiedział nam, kto obiecał ci różne rzeczy.
- Raczej wątpię.
- Cudownie. Spieprzaj.
Puściłem go i podszedłem do Kellina, którego objąłem w drobnej talii. Na początku sprawiał trochę oporu, ale po moim mocniejszym chwycie w końcu się poddał i położył głowę na mojej klatce piersiowej. Pocałowałem go w czubek głowy i czekałem, aż całkowicie się uspokoi. Nie chciałem rozmawiać z nim, gdy nadal był zdenerwowany i mógł powiedzieć coś, czego będzie później żałował. Wiedziałem, jaki potrafił być impulsywny i nieprzewidywalny.
- Nie lubię go.- Usłyszałem jego szept i skomentowałem go głębokim westchnieniem.- Dlaczego chce do ciebie wrócić?
- Nie wiem - odparłem szczerze.- Od tak mu się to wzięło. Ale nie martw się. Nie wrócę do niego. Nie ma takiej opcji. Nie kocham go. Kocham kogoś innego.
Kellin uniósł głowę i spojrzał na mnie z nadzieją w oczach. Widziałem ją już tyle razy i za każdym razem czułem się jak skończony idiota. Za długo to w sobie trzymałem, raniąc przy tym osobę, na które zależało mi najbardziej. Chyba czas porzucić kretynizm i skusić się na nieco uczucia.
- Naprawdę? - zapytał cicho.
- Naprawdę.
- Ten ktoś musi być wielkim szczęściarzem.
Uśmiechnąłem się lekko. Nie wiedziałem, czy mówi to na serio, czy sobie ze mnie żartuje, ale chyba powinien już się domyślić, o co mi chodziło. A może chciał to ode mnie wyciągnąć?
- Właśnie go trzymam - powiedziałem półszeptem, a Kellin złożył usta w dzióbek.
- Och, czyżby?
- Kocham cię, Kells.
Brunet oblał się purpurowym rumieńcem i spojrzał w dół, na stykające się czubki naszych butów. Był tak uroczy, że wykraczało to poza jakąkolwiek skalę. Mocniej zacisnął dłonie na mojej kurtce i znów na mnie spojrzał. Jego oczy błyszczały. Nie od łez, nie płakał. Był szczęśliwy. Czuł się kochany. Czekał na to uczucie wystarczająco długo, bo nie potrafił znaleźć tej miłości. Mało kto mu ją dawał. Chciałem być osobą, która przyczyni się do rozwoju jego szczęścia.
W pewnym momencie stanął na palcach i czule mnie pocałował. Jego ramiona znalazły się na moim karku, a ja ułożyłem dłonie na dolnej części jego pleców. Miałem wrażenie, że nasze wargi pasują do siebie jeszcze bardziej niż wcześniej, ale może było to jedynie odczucie zakochanego człowieka. Będę musiał nauczyć się wielu rzeczy i zrobię to razem z nim.
Nie mogłem się powstrzymać i poprowadziłem dłonie na pośladki Kellina, który zaśmiał się w moje usta i zabrał ręce z mojej szyi, aby chwycić moje dłonie znajdujące się na jego tyłku.
- Niegrzeczny - uśmiechnął się, splatając nasze palce. Nie było w tym jednak żadnego podtekstu seksualnego i to mnie cieszyło.
- Będziesz ze mną chodził? - zapytałem nagle, a Kellin rozchylił wargi i zmarszczył brwi.
- Po bułki do sklepu? - zaśmiał się, a ja pokręciłem głową, uśmiechając się przy tym.
- Nie, ale tam też możemy chodzić - powiedziałem.- Zostaniesz moim chłopakiem?
- Takim... Twoim?
- Pewnie, że moim, a niby kogo?
- Ale takim... - Zagryzł dolną wargę.- Takim prawdziwym? Takim na serio?
- Kellin, nie niszcz nastroju.
- Matko, przepraszam - westchnął.- Zapytaj jeszcze raz.
On mnie rozbrajał.
- Zostaniesz moim chłopakiem?
- Tak.- Uśmiechnął się i znów mnie pocałował, tym razem delikatniej i krócej.
Później spojrzał na mnie tymi wielkimi, jasnymi oczami. Widziałem w nich jeszcze większe szczęście, a nie wiedziałem, czy to nawet możliwe. Tak czy siak, byłem z siebie zadowolony i na samą myśl o tym drobnym brunecie robiło mi się ciepło na sercu. Chyba nie potrafiłem wyobrazić sobie bez niego życia. Zawsze przy mnie był, zawsze coś mi go przypominało. Tak, byłem tego pewny. Kocham go i nie żałuję swojej decyzji.
- Kocham cię.- Usłyszałem jego głos i pocałowałem go w czoło.
- Od ósmej klasy, co? - uśmiechnąłem się szelmowsko, a Kellin oblał się jeszcze bardziej czerwonym rumieńcem.
- Oj tam - mruknął.- Wtedy tylko mi się podobałeś.
- Cieszę się. Ty mi też.
Kellin uśmiechnął się uroczo i pocałował mnie w policzek.
- Tak czy siak, Kells - westchnąłem, ujmując jego twarz w dłonie.- Nikim się nie przejmuj. Znajdziemy sposób na wszystko, naprawdę. Obiecuję.
Chłopak zamrugał kilka razy oczami i skinął głową.
- Kocham cię.

20 komentarzy:

  1. Super w końcu mu powiedział!


    OdpowiedzUsuń
  2. ÓJBOSZEEEEE ;----;
    JAKIE TO KOCHANE.... PO PROSTU NIE MOGĘ ;---;
    FILSY FILSY FILSY. JJSJSSJSBSWKWHWUVWW
    DŻO MISTRZ!
    TAK DŁUGO NA TAKI ROZDZIAŁ CZEKAŁAM..
    JEST GENIALNY *-*
    JESTEM CIEKAWA JAK ROZWINIE SIE SYTUACJA Z TYM ANONIMEM...
    JUŻ NIE MOGĘ DOCZEKAĆ SIE KOLEJNEGO.
    /@Huranicee

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozjebałaś mi filsy ;c
    fangirl hardo fjsjdjwjfhzh
    /Rastiel

    OdpowiedzUsuń
  4. w końcu razem tak oficjalnie hsgdsagjk rozdział cudowny czekam na kolejny <333

    OdpowiedzUsuń
  5. Afwkkajqwjsjznqn ! Wiedzialam, że mu to w koncu powie. Jezu, jakie to wszystko słodkie *-* omg, nie mogę. za duzo wszyskiego na raz. kocham, kocham, kocham! Czekam na następny, swietny rozdział.
    P.S Kellin mnie rozwala xd
    Życzę weny :*
    /Bulletproof.

    OdpowiedzUsuń
  6. o mój boże jaki genialny rozdział. i te teksty Kellina
    -będziesz ze mną chodzić
    -po bułki do sklepu?
    i w końcu są razem i to tak na poważnie. to wszystko tak bardzo piękne
    czekam na kolejny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  7. NAAAAAAAAAARESZCIE!!!!!! Matko ile żeśmy sie naczekali na moment w którym VIctor przestanie być takim ćwokiem no xdddd

    Kc Dzogurciku
    Mars_Weirdo

    OdpowiedzUsuń
  8. uygegyufdfgysygfsgfegesfdsfdsifesyfeygfegyfufygegfkyeegkewfygeyd WIEDZIAŁAM! MÓWIŁAM! VIC KOCHA KELLINA. TAK.
    "Zaraz będziesz miał okres na twarzy" Dowaliłaś jak dzik w sosnę. Pls XDD

    OdpowiedzUsuń
  9. Uvxodvaooavdodbfebvdvdjodbdhshvskshefueksvdhixbfbhdkqbsjdbgduwkqbdjdnwkowhrbfkdkoqhrbrjdksjb.*o*
    W KOŃCU! NARESZCIE! VIC SIĘ PRZEŁAMAŁ I MU TO POWIEDZIAŁ <3 TAK DŁUGO CZEKAŁAM NA TEN ROZDZIAŁ!
    CZYTAJĄC GO TAK POGRYZŁAM SOBIE RĘKĘ, ŻE KREW MI LECIE !
    ALE TO NIE WAŻNE BO VIC KOCHA KELLINA <3
    TE TEKSTY TWOJE HAHHA XD
    .- On ma okres?
    - Zaraz będziesz miał okres na twarzy!
    I KELLIŚ TYKAJĄCA BOMBA,
    MYŚLAŁAM, ŻE ZARAZ ŻUCI SIĘ NA ERWINA! HAHHA
    ALBO TO Z TYM "Nie kellinuj!" Hahahahha
    I TAKA UROCZA KOŃCÓWKA <3
    LOVADŻOGURTNIEMACZASUNASPACJE <3 Teraz czekam na pierwsze oficjalne seksy mojej parki <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Nadrobiłam zaległości wszystkie i.... Co ja zrobię teraz ze swoim życiem? ;__;
    Tyyyle czekania :D
    Naprawdę ułatwiłabyś mi życie, gdybyś nie pisała tak dobrze. No ale dobra, temat Twojego geniuszu zostawię na później.
    Jedno wielkie awwww. To było takie urocze :) I zabawne. A z drugiej strony cholernie ciekawa jestem jak tam dalej potoczy się ta zagadka..
    fdkdgnkfd nie mogę się doczekać następnego rozdziału <3

    OdpowiedzUsuń
  11. poryczałam się na końcu. to było takie maga urocze, jejuuuu ♥

    OdpowiedzUsuń
  12. ŁZY ADA MOJE ŁZYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYY
    SIEDZE ZARYCZANA JAK DAŁN, JEZU BOŻE JAK MOŻESZ NAS ZOSTAWIAĆ W TAKIM MOMENCIE JAKKKKKKK?
    ok, motylki, łzy i śmieję się do tego ff jak jełop, czyżbym i jak sie zakochała?
    NIE TO TYLKO KELLICOWE FILSY
    jesteś zajebista jezuuuu kckckckckckckkc
    /zaryczany jełop Tori

    OdpowiedzUsuń
  13. NO ILE MOŻNA BYŁO NA TO CZEKAĆ DŻO ASDFGHJKL WRZASNĘŁAM JAK OPARZONA PRZY TYM JEGO KOCHAM CIĘ, OKEJ

    ps. cięte riposty kellina w tym rozdziale >>>>>>>>>>>>>>>> "on ma okres?", śmiechłam tak bardzo hahahah

    PISZ SZYBKO DALSZĄ CZĘŚĆ BO NJE MOGJE

    tru eszelą

    OdpowiedzUsuń
  14. Nareszcie! Kckc. Jakie to słooooodkie. Zazdroszczę im takiego szczęścia. Ja go nie mam to mogę cieszyć się tym. Czekam na następne rozdziały. :*
    Belz

    OdpowiedzUsuń
  15. Aww. Boże to było perf. Uwielbiam vica jako narratora <3 kellin taki uroczy awwwww nie moge ;_;

    OdpowiedzUsuń
  16. AAAAAA WIEDZIAŁAM!!!!!! KOCHAM TE POJAZDY XD KURWISZONIE ALBO NIE DOJEBALI CIE XDDDDDDDDDD
    TEN ROZDZIAŁ BYŁ MEGA ;w;

    OdpowiedzUsuń
  17. Uwielbiam Cię. Umarłam przy końcu. Było tak słodko i cudownie<3

    OdpowiedzUsuń
  18. O MÓJ BOŻE TYLE FILSÓW.
    Końcówka genialna, tak urocza i aww.
    Jeżu, Vic powiedział Kellsowi, ze go kocha, o mój boże.
    DŻOGURT KC TAK MOCNO, MATKO.
    NIE MOGĘ MÓWIĆ, PŁACZĘ Z FILSÓW.
    @__harakiri__

    OdpowiedzUsuń
  19. o mój boże chryste jezusku malusieńki
    umieram z filsów, uśmiecham się jak idiotka do ekranu i się trzęsę. to jest definitywnie najlepszy i najsłodszy rozdział tego kellica. ajdhsjsbajsjssnsjsjaiajsjs
    pa, idę umierać z filsów w niesamowitym gorącu
    //@snowykells

    OdpowiedzUsuń
  20. Wkoncu :D powiedział mu ;)

    OdpowiedzUsuń