piątek, 2 maja 2014

Rozdział XVIII

Przyjemnej majówki życzę!
_______________________
Ludzie są istotami, które kierują się przyzwyczajeniem. Chętnie wracają do miejsc, gdzie przeżyły coś miłego. Wolą potrawy, które im smakują, więc chcą jeść je częściej. Każdy ma swoją ulubioną koszulkę, w której chce chodzić do końca świata i nawet gdy jest za mała, w życiu jej nie wyrzuci. Ludzie przyzwyczajają się do przedmiotów, chcą otaczać się tymi najładniejszymi i najpraktyczniejszymi. Potrzebne rzeczy muszą mieć zawsze pod ręką, aby użyć ich w nagłych wypadkach. Co się dzieje, gdy coś, do czego się przyzwyczailiśmy, nagle zostaje nam odebrane i w żaden sposób nie jesteśmy w stanie tego odzyskać> Pojawia się stres, denerwujemy się. Niektórzy próbują zmienić swoje przyzwyczajenia, chociaż większości przychodzi to po dłuższym czasie. Trudno nagle zapomnieć o ważnej dla nas sprawie i od tak przeskoczyć do kolejnej, jakby tamta w ogóle nie istniała. Jakaś cząstka przeszłości, dawnego przyzwyczajenia, pozostanie w nas na zawsze. Zawsze będziemy porównywać ze sobą przedmioty, które posiadaliśmy. "Tamten telefon był o wiele lepszy", "mój poprzedni samochód miał wygodniejsze fotele". To nieuniknione. Są tez osoby, którym pójście do przody zajmuje nieco więcej czasu i nie potrafią otrzepać się z kurzu przeszłości. Potrzebują czasu i siły, aby przyzwyczaić się do pustki. Taką osobą jestem ja.
O wiele za długo tkwiłem w samotności, która w żaden sposób nie była mi wynagrodzona. Gdy ludzie wokół mnie widzieli smutek w moich oczach, wzruszali ramionami i wracali do swoich spraw. Przecież nikt nie przejmie się osamotnionym nastolatkiem, którego matka zabroniła spotykać się z jego ukochanym chłopakiem. Ba, jeszcze więcej osób obróci się przeciwko tobie.
Tom popierał matkę, pilnował mnie, abym nigdzie nie wychodził i nie uciekał do Vica. Matka też to robiła, na przykład plotkując z sąsiadkami, czy widziały mnie w towarzystwie Latynosa z włosami do ramion. To było przekomiczne, do śledztw zaangażowała nawet moje siostry, które pilnowały mnie w szkole i bacznie obserwowały, czy nie spotykam się z Victorem podczas przerw. Nie zdziwiłem się, gdy o tym usłyszałem. Nie mieliśmy najlepszych relacji, więc nic dziwnego, że chciały przyłapać mnie na gorącym uczynku. Z Victorem rozmawiałem jedynie na angielskim. Niestety, na lekcjach mieliśmy ograniczone pole działania, nie mogliśmy od tak się do siebie przyssać, a i nauczyciel zaczął się irytować. Zamienialiśmy wtedy tylko kilka słów. Później pisaliśmy tysiące smsów w nocy, bo nie byłem w stanie konwersować z nim przy innych. Nic dziwnego, że nie spałem w nocy i kładłem się dopiero nad ranem. Musiałem usuwać wiadomości, jeśli matce nagle zachciałoby się sprawdzić mój telefon.
Podsumowując, było beznadziejnie i przysięgam, zacząłem dostawać na głowę. Nie mogłem tak żyć, potrzebowałem najdelikatniejszego dotyku z jego strony. Chciałem go całować, chciałem uprawiać z nim seks, chciałem z nim być. Przez ten cały czas ryczałem jak nigdy wcześniej. Naprawdę, nie przypominam sobie, abym kiedykolwiek wylał z siebie tyle łez. Samotność robi to z człowiekiem. Wykańcza go.
Felice i Adam nadal byli parą, więc to logiczne, że spędzali razem czas. Nie widziałem sensu w chodzeniu na stołówkę, bo nie dość, że musiałbym patrzeć na moich obściskujących się przyjaciół, to na dodatek bez przerwy zwracałbym uwagę na stolik Vica, przez co dołowałbym się jeszcze bardziej. Dlatego też lunch jadłem w redakcji, pisząc artykuły i płacząc nad swoją bezradnością, gdy obok mnie nikogo nie było.
Nie próbowałem uciekać, bo to nie miało sensu. Tom zawsze miał na mnie oko, a jeśli nie on, to matka lub starsze z sióstr. Małe nie wiedziały, co się ze mną działy. Nigdy nie widziały mnie w tak beznadziejnym stanie, nigdy nie byłem tak zmarnowany. Nie musiały o tym wiedzieć, więc nic im nie mówiłem, ale doceniałem ich zainteresowanie, bo wiele dla mnie znaczyło.
W pewnym momencie jednak nie potrafiłem wytrzymać. Nie umiałem siedzieć w jednym miejscu i zatracać się w samotności, bo oszaleję. Stary Kellin musiał wrócić. Potrzebowałem dawnego wigoru i energii. Trzeba im było tylko pomóc wydostać się z głębokiego wnętrza mnie. I postanowiłem zrobić to wieczorem, gdy Tom oglądał jeszcze telewizję w salonie.
Pod pretekstem ogarnięcia się w łazience, wyszedłem z salonu i zamknąłem za sobą drzwi łazienkowe. Odetchnąłem ciężko i otworzyłem szafkę, z której wyciągnąłem leki. Schowałem je do małej torby, którą zabrałem ze sobą do łazienki w taki sposób, aby nie zwrócić na siebie uwagi. Wrzuciłem tu też kilka moich kosmetyków i inne potrzebne rzeczy. Nie uciekałem z domu, po prostu wychodziłem na przynajmniej jedną noc. Dłuższe tkwienie w tym miejscu tylko by mi zaszkodziło. Nawet jeśli narażałem się na wiele nieprzyjemności, byłem zdecydowany i nie miałem zamiaru się wycofać.
Siedziałem tu tak długo, aż Tom powiedział mi przez drzwi, że idzie spać. Wtedy w ciszy wyszedłem z łazienki i rozejrzałem się po korytarzu. Moje spojrzenie spotkało się z dużymi oczami Amelie, która patrzyła na mnie z ciekawością. Otworzyła buzię, a ja przycisnąłem palec wskazujący do swoich ust, aby dać jej znać, żeby się nie odzywała. Na palcach podszedłem do małej i ukucnąłem, aby znaleźć się na jej poziomie.
- Cii - szepnąłem.
- Gdzie idziesz? - zapytała cicho, wskazując na torbę na moim ramieniu.
- Do Vica. Nie mów mamie, nie mój swojemu tacie. Nikomu nie mów, dobrze?
- Dlaczego?
- Bo oni nie lubią Vica.
- Vic jest bardzo miło, dlaczego go nie lubią?
Westchnąłem ciężko i odgarnąłem długie włosy dziewczynki za jej ucho. Nie miałem pojęcia, jak jej to powiedzieć. Mała miała tylko pięć lat, nie mogłem przesadzać i musiałem dobrać słowa adekwatne do jej wieku.
- Bo Vic jest moim chłopakiem i im się to nie podoba - wyszeptałem.- Ale nikomu nie mów. Buzia na kłódkę, dobrze?
Amelie pokiwała główką i uśmiechnęła się do mnie promiennie, a ja pocałowałem ja w czółko i wysłałem z powrotem do łóżka. Gdy teren był czysty, wyszedłem na główny korytarz, chwyciłem klucze ze stolika i wyszedłem z domu. Cicho zakluczyłem drzwi i pędem rzuciłem się w stronę dzielnicy, w której znajdował się dom Fuentesów. Musiałem znaleźć się tam jak najszybciej, dłużej już nie wytrzymam. Prawdopodobnie matka i Tom wstaną w nocy i zobaczą, że nie ma mnie na kanapie, więc musiałem się się śpieszyć, aby spędzić jak najwięcej czasu z Victorem. Nie chciałem nawet myśleć o konsekwencjach, jakie mnie spotkają. Teraz żyłem tylko tym, co wydarzy się za kilkanaście minut, jak już znajdę się w objęciach Vica. Miałem nadzieję, że jego rodziców nie będzie w domu i kogo nie zdziwi fakt, że pojawiam się na ich progu przed północą.
Gdy znalazłem się w odpowiedniej dzielnicy, nieco zwolniłem, chociaż wcale nie szedłem wolno. Na mojej twarzy pojawił się promienny uśmiech, gdy zobaczyłem znajomą willę. Jedno światło było zapalone - to w salonie. Byle to nie byli państwo Fuentes. W duchu modliłem się o Vica i Mike'a. Stanąłem przed drzwiami i odchrząknąłem, po czym nacisnąłem odpowiedni guzik, dzięki któremu po domu rozległ się głos dzwonka. Usłyszałem kroki po drugiej stronie drzwi i po chwili spotkałem się ze spojrzeniem młodszego z braci.
- Co tu robisz, brachu? - zapytał, wpuszczając mnie do środka.
- Gdzie jest Vic? - zapytałem szybko.- Potrzebuję go, nie dam rady już dłużej się z nim nie spotykać, muszę z nim być.
- Słyszałem o tym, sprawa ssie - odparł chłopak.- Oglądaliśmy film, Vic zasnął na kanapie. Jest cholernie zmęczony. Nie śpi po nocach, a teraz w końcu zasnął.
Wszedłem do salonu i spotkałem się z widokiem śpiącego na kanapie Vica, który był przykryty kocem, a pod głową miał poduszkę. Jego usta były nieco rozchylone, oddech miarowy, a pojedyncze kosmyki jego brązowych włosów opadły mu na twarz. Nie miałem serca go budzić, ale potrzebowałem go.
- Ile już śpi? - wyszeptałem, podchodząc do kanapy i kucając przed śpiącym chłopakiem.
- Jakieś dwie godziny - odpowiedział Mike.- Chcesz go obudzić?
- Chciałbym, ale to chyba nie w porządku...
- Pieprz to, obudź go. Twoi starsi tu przyjdą i w ogóle się z niego nie nacieszysz. Uwierz mi, on też chce trochę z ciebie skorzystać, tęskni za tobą.
Odgarnąłem włosy z twarzy Vica, a następnie położyłem dłoń na jego ramieniu i lekko nim wstrząsnąłem. Chłopak skrzywił się i jęknął.
- Wypierdalaj, Mike - mruknął i powoli otworzył oczy.
Gdy w końcu dotarło do niego, że to nie Mike, tylko ja, zupełnie się rozbudził i odrzucił z siebie koc, po czym zeskoczył z kanapy i mocno się do mnie przytulił, przez co zostałem zmuszony do położenia się na podłodze. Po chwili jego usta znalazły się na moich, a ja przyciągnąłem go do siebie, kładąc dłonie na jego szyi. Nie potrafiliśmy się od siebie oderwać, po prostu się całowaliśmy i dotykaliśmy, lecz nie było tu żadnego podtekstu seksualnego. Nie, to było pokazanie swojej tęsknoty i chyba prawdziwego uczucia, przynajmniej z mojej strony. W ty momencie władały nami emocje, których nie zamieniłbym na nic innego.
- Domowe porno - usłyszałem mruknięcie Mike'a i w tym samym momencie Vic się ode mnie oderwał.
Oparł swoje czoło o moje i uśmiechnął się lekko.
- Jesteś tu - powiedział, a ja zaśmiałem się cicho i pokiwałem głową.- Uciekłeś?
- Musiałem - westchnąłem.- Nie dawałem rady, Vic. Byłem już chyba na skraju szaleństwa.
Chłopak jeszcze raz czule mnie pocałował, po czym obaj przenieśliśmy się na kanapę, która na pewno była wygodniejsza od podłogi. Teraz siedzieliśmy wtuleni w siebie, delektujący się obecnością drugiej osoby. Właśnie tego potrzebowałem. Delikatnych gestów, czegoś spokojnego, po prostu jego.
- Myślisz, że cię szukają? - odezwał się nagle Vic, a ja wzruszyłem ramionami.
- Jeśli któreś z nich wstało, to na pewno. Pewnie ktoś tu przyjdzie. Nie chcę, żeby przyszli, Vic...
- Nie oddam cię - powiedział, całując czubek mojej głowy, a ja mimowolnie uśmiechnąłem się do siebie.- Wydarzyło się coś przez ten czas?
- Tylko liściki, to wszystko - westchnąłem.- Masz już nowy samochód?
- Tak, tata kupił mi małego Mercedesa, jest w porządku. Oczywiście są źli, że tamten skradziono, ale mówi się trudno. Tylko... Wiesz, co ostatnio zobaczyłem? Coś bardzo interesującego, co może być dla ciebie ważne.
Uniosłem głowę i spojrzałem na niego pytająco. Każdy element układanki był ważny. Miała powstać z tego jedna spójna całość, więc nawet jeśli Vic chciał powiedzieć mi o jakimś drobiazgu, może okazać się on punktem kluczowym tej sprawy.
- Byłem ostatnio w centrum, bo załatwiałem parę spraw z moim trenerem - zaczął, a ja pokiwałem głową i dałem mu znać, że może mówić dalej.- I wtedy moja uwagę przykuł pewien samochód i jego kierowca. Huh, nie oszukujmy się, wszędzie rozpoznałbym swoje auto, więc i wtedy nie było inaczej. Zgadnij, kto był za kierownicą?
- Nie mam pojęcia, kto? - zapytałem, marszcząc brwi.
- Erwin.
Wydałem z siebie bliżej nieokreślony dźwięk okazujący zdziwienie. Nie spodziewałem się tego. Przez cały ten czas nawet ani na chwilę nie pomyślałem o Erwinie, a on tak nagle pojawia się w skradzionym samochodzie swojego byłego chłopaka? Coś mi tu śmierdziało.
- Oczywiście jeździ na innych blachach - mówił dalej.- Ale wszędzie poznam ten samochód.
- Masz inne kołpaki niż modele salonowe - zauważyłem, przypominając sobie, jak Vic mówił mi kiedyś, że ma kołpaki zrobione na zamówienie.
- W tym sęk. Nie wiem, czy jeździ bez dokumentów i jakimś cudem omija policję, nie mam pojęcia, ale najwyraźniej nikt go nie złapał.
- Myślisz, że to on ukradł wtedy samochód?
- Skąd wiedziałby, że umawiamy się akurat w tym miejscu? - mruknął.
Przetarłem twarz dłonią i zacząłem się nad wszystkim zastanawiać. Próbowałem skleić to w kupę. Niby posiadaliśmy coraz więcej informacji, ale nie potrafiłem wyciągnąć odpowiednich wniosków albo miałem tyle różnych teorii, że nie wiedziałem już, która była bardziej absurdalna. Prędzej czy później na pewno to wszystko wyjaśnię, ale jeszcze nie teraz.
W pewnym momencie zapaliła mi się lampka i szerzej otworzyłem oczy. Cholera, że też wcześniej na to nie wpadłem...
- O kurwa...
- Hm?
- Co jeśli on chce do ciebie wrócić i cię stalkuje? - zapytałem.- I chce się mnie pozbyć, bo jakby nie patrzeć, jestem dla niego konkurencją. To chyba logiczne, prawda?
Vic zacisnął usta w cienką linię i chyba zaczął układać to sobie w głowie. Nie miałem pojęcia, czy mu to pasowało. Może miał własną teorię, to była tylko jedna z moich. Nie chciałem mówić mu o innych, bo nie byłem ich pewny, ale ta wydała mi się dość logiczna i całkiem możliwa. Erwin mówił, że ich związek był fajny, więc sporo dobrze żyło mu się u boku Vica, dlaczego miałby nie chcieć tego powtórzyć? Pojawiłem się ja, musiał pozbyć się konkurenta. Oczywiście, w tej teorii wiele rzeczy pozostawało bez wyjaśnienia, ale nie poddam się i nadal będę badał tę sprawę.
- Cóż, to możliwe - Vic odezwał się po krótkim czasie.- W takim razie ci zamaskowani faceci to jego kumple?
- Może, nie wiem.
- Oj, Kell - westchnął, mocniej mnie obejmując, przez co bardziej się w niego wtuliłem.- To wszystko jest cholernie pokręcone i mam wrażenie, że jeszcze wiele przed nami.
Też miałem takie wrażenie, ale chciałem wierzyć, że jesteśmy bliżej końca aniżeli początku. Ta sprawa zaczęła mnie męczyć, plus problemy rodzinne... Świat chyba rzeczywiście chce mnie wykończyć.
Trwaliśmy w takiej pozycji przez dłuższy czas i poczułem, jak powoli zasypiam. Byłem zmęczony, bo noce zaliczały się do tych bezsennych, a organizm powoli się poddawał. Gdy trwałem w półśnie, poczułem, jak Vic bierze mnie na ręce i gdzieś niesie. Zaczął iść po schodach, więc pewnie postanowił położyć mnie do łóżka, abym porządnie się wyspał. Po chwili poczułem, jak moje ciało opada na miękką pościel. Uśmiechnąłem się lekko i niemal od razu zasnąłem, nie wiedząc nawet, czy Vic położył się obok mnie.

Obudził mnie dzwonek do drzwi. Był na tyle donośny, że można go usłyszeć nawet na piętrze. Nic więc dziwnego, że poderwałem głowę z poduszki i szybko zamrugałem oczami. Rozejrzałem się po pomieszczeniu, w którym się znajdowałem i zdałem sobie sprawę, że spałem w sypialni Vica. Głównego zainteresowanego obok mnie brak. Spojrzałem na budzik stojący na etażerce. Było dwanaście po trzeciej. To mogło oznaczać tylko jedno.
Szybko zerwałem się z łóżka i wybiegłem z pokoju. Spotkałem się z zaspanym Mike'em, który wystawił głowę ze swojej sypialni.
- Idź spać- powiedziałem szybko, po czym zbiegłem po schodach na parter.
Oczywiście. W holu stał nikt inny jak Tom, który prowadził ożywioną rozmowę z Victorem. Żaden z nich nie był zadowolony z obecności drugiego, ale chyba im się nie dziwiłem. Nagle wzrok Toma spoczął na mnie, co spowodowało, że Vic również zwrócił na mnie uwagę.
- Możesz iść spać dalej, zostajesz - powiedział.
- Nie zostaje - wtrącił się Tom, a ja zszedłem z ostatniego stopnia i podszedłem do Vica, którego chwyciłem za rękę.- Twoja matka się popłakała, gdy zobaczyła, że cię nie ma.
- I co, mam zwrócić na nią uwagę? - zapytałem, kładąc głowę na ramię Vica, który był cholernie śpiący.- Na mnie nikt nie zwracał, gdy ciągle ryczałem.
- Wspaniałe metody wychowawcze - prychnął Vic.- Patrzenie, jak dziecko płacze i posiadanie tego głęboko w poważaniu. Oklaski dla pana i pańskiej żony.
Tom westchnął ciężko i zaczął nad czymś myśleć. Jego wyraz twarzy wskazywał na to, że był jakby rozdarty pomiędzy dwoma rzeczami i zastanawiał się, która okaże się lepszym rozwiązaniem sprawy. Nie miałem pojęcia, co było tą sprawą, ale za chwilę pewnie się dowiem, bo na pewno dotyczyła ona mojej osoby i Vica.
- Możemy gdzieś usiąść? - odezwał się w końcu, a Vic skinął głową, po czym przenieśliśmy się do salonu.
Tom usiadł na fotelu, a ja i Vic na kanapie. Usiadłem na kolanach chłopaka, żeby być jak najbliżej niego i sprawić, że Tom będzie miał wyrzuty sumienia. Musiałem pomagać szczęściu, nawet w najbardziej perfidny sposób.
- Zacząłem nad czymś myśleć i... - zaczął, drapiąc się w tył głowy.- Co was do siebie ciągnie?
Spojrzałem na Vica, a on zrobił to samo. W sumie co nas do siebie ciągnęło? Przecież nie powiemy, że seks, bo tu już nawet nie chodziło o to. To było coś innego.
- Co może powodować, że dwójka nastolatków się ze sobą spotyka? - mruknął Vic.- Ja podobam się Kellinowi, Kellin podoba się mi, ufamy sobie, dobrze się ze sobą dogadujemy, więc co stoi na przeszkodzie? A no tak. Pan i pańska żona - uśmiechnął się fałszywie, na co Tom uniósł brew.
- To nie tak - mężczyzna pokręcił głową.- Pewnie myślicie, że jesteśmy homofobami, ale...
- A nie jesteście? - prychnąłem.
- Twoja matka nie jest przyzwyczajona do homoseksualizmu, bo nigdy się z nim nie spotkała i nie wie, jak ma się zachować, więc traktuje to jako coś nienaturalnego - powiedział.- A ja nie jestem homofobem. Po prostu się martwię.
Nie odzywałem się. Zacząłem bawić się swoimi palcami, a Vic zacieśnił swój uścisk. Nie miałem pojęcia, w jaki sposób Tom się martwił, ale czekałem na jego dalszą historię.
- Kiedyś miałem brata, był pięć lat starszy ode mnie.
- Był? - zapytałem.
- Nie żyje - powiedział spokojnie.- To były te czasy, gdy ludzie nie znali wszystkich chorób i nie wiedzieli, jak się przed nimi chroni. Mój brat zmarł na AIDS w wieku dwudziestu lat.
Rozchyliłem nieco usta i przetworzyłem w głowie to, co usłyszałem. Nie miałem pojęcia, że Tom miał brata, który nie żył i na dodatek umarł na AIDS. Chyba nikt o tym nie wiedział, może oprócz mamy, ale nie mogłem być stuprocentowo pewny. Cóż, mnie to zdziwiło, podobnie jak Vica, bo gdy na niego zerknąłem, z zaciekawieniem wpatrywał się w Toma. Po krótkiej chwili mężczyzna ponownie się odezwał.
- Jak pewnie się domyśliliście, był gejem i spotkał go ten pech, że się zaraził. Kellin - zwrócił się do mnie, patrząc na mnie poważnie, ale w jego głosie było słychać nutę zmęczenia i prośby.- Wiem, że trudno jest ci zaakceptować mnie jako ojca. Nigdy nim nie będę, wiem o tym. Tęsknisz za ojcem, przez co trudno ci przyzwyczaić się do mnie, rozumiem. Zrozum tylko, że próbuję temu sprostać, bo to cholernie trudne. Chcę traktować cię jak syna, tylko mi nie pozwalasz, a chcę się postarać. Staram się. Martwię się o ciebie, jak o własnego syna, chcę, żeby dobrze ci się żyło i przepraszam, że często tego nie okazywałem i nad sobą nie panowałem. Nie chcę, żeby coś ci się stało. Szanuję to, że jesteś gejem i nie chcę, żebyś...
Uniosłem dłoń i uciszyłem go jej ruchem. Już rozumiałem. Stracił brata-geja, obwiniał za to mężczyznę, który go zaraził, więc automatycznie miał niechęć do gejów. Jednocześnie nie chciał, abym się czymś zaraził, więc dbał o moje bezpieczeństwo. Teraz wszystko się zgadzało i chyba przesadzałem z niechęcią do tego człowieka. Nie doceniłem go w trudnej roli ojczyma, podczas gdy powinienem zauważyć jego starania. Cóż, cieszyłem się, że w końcu to z siebie wyrzucił i wszystko stało się jasne.
Wstałem z kolan Vica i podszedłem do fotela, z którego Tom szybko się podniósł.
- Przepraszam, Kellin - powiedział.- Wiem, bywałem okropny, ale... Każdy popełnia błędy, nawet gdy najbardziej się stara.
- Chyba to ja powinienem przeprosić bardziej - westchnąłem, zerkając na Vica, który skinął głową.- Więc przepraszam, że byłem nieznośnym gówniarzem. No, nadal nim jestem, więc przepraszam.
Tom wyciągnął do mnie dłoń, którą uścisnąłem, po czym mocno się objęliśmy i oficjalnie zakopaliśmy topór wojenny. Gdy się od siebie odsunęliśmy, uśmiechnąłem się lekko i pochyliłem głowę.
- Nadal nie będę mówić do ciebie "tato", mam nadzieję, że to rozumiesz - powiedziałem cicho.
- W porządku. Rozumiem i do niczego cię nie zmuszam.
Wróciłem na kolana Vica, a Tom ponownie usiadł na fotelu. Teraz postanowiłem podjąć drugą kwestię, którą należało wyjaśnić.
- Nie musisz się bać, że złapię jakieś gówno - powiedziałem.- Vic jest zdrowy, ja też, sypiamy tylko ze sobą, więc mamy pewność, że jesteśmy czyści.
Tom odetchnął z widoczną ulgą, a ja uśmiechnąłem się na ten widok. Kto by pomyślał, że sprawy potoczą się takim torem.
- Po drugie... Nie chcę, żebyście zabraniali mi spotykać się z Viciem, bo... - przełknąłem ślinę i się zaciąłem.
Czy byłem gotowy na to, aby głośno przyznać, ze go kocham? Nigdy mu tego nie mówiłem. Bałem się tego momentu, bo to mogło zmienić dosłownie wszystko, a nie chciałem, aby nasze relacje się pogorszyły. W końcu jednak zdecydowałem zebrać się w sobie i zrobić krok do przodu.
- Kocham go, nie chcę być daleko od niego i... Nie daję rady.
Nie patrzyłem na Vica, bo bałem się jego reakcji. Dlatego ciągle wpatrywałem się w Toma, który natomiast patrzył na Vica. Atmosfera była dziwna, ale przynajmniej wiele spraw się wyjaśni.
- A ty, Vic, kochasz Kellina? - zapytał Tom, a ja zamknąłem oczy i zmarszczyłem brwi.
Chciałem usłyszeć odpowiedź, ale zamiast tego poczułem mocniejsze objęcie w pasie i zero słów. Otworzyłem jedno oko i spojrzałem na Toma, który uśmiechał się pogodnie. Nie miałem pojęcia, jaka była odpowiedź Vica. Bałem się tego tak bardzo, że nawet postanowiłem go o to nie pytać.
- Zróbmy tak - powiedział mężczyzna.- Spotykajcie się, ale nie mówcie o tym mamie. Nie może się dowiedzieć, bo wpadnie w furię - wzdrygnął się, a ja skinąłem głową.- Kellin, wymyślaj historyjki, na przykład, że idziesz pisać artykuły czy wychodzisz ze znajomymi. Będę cię krył, tylko dawaj mi znać o twojej wersji wydarzeń.
- Naprawdę? - ucieszyłem się, a Tom skinął głową. Wtedy pisnąłem jak głupia nastolatka i odwróciłem się w stronę Vica, który uśmiechał się pokazując przy tym swoje proste zęby.- Jej!
Szybko pocałowałem go w pliczek, a następnie w usta, po czym odwróciłem się w stronę Toma.
- Dziękuję! - dosłownie zaćwierkałem i sam się dziwiłem, że mój głos może być taki wysoki.
- Chyba już dawno powinienem to zrobić. Jesteście piękni i młodzi. Korzystajcie z siebie, dopóki możecie.

17 komentarzy:

  1. omg wszystko na raz
    stahp przez ciebie wydaję dziwne dźwięki w autobusie XD
    mam nadzieję, że vic skinął głową czy coś na pytanie toma ;;;;;;
    kocham tego kellica po raz 3719172517 ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Juju, to jest piękne.
    W końcu mogą być razem.
    Nie miałam pojęcia, że Tom jest taki.
    Uważałam go za jeszcze gorszego homofoba niż jego matka.
    Z jednej strony się nie dziwie, bo ten brat i to wszytko takie trochę przygnębiające.
    Sama bym się martwiła po takim przeżyciu.
    Widokz zmarnowanego Kellina to coś strasznego.
    Cała ta akcja wyszła chłopkom na dobre i czy Vic przypadkiem nie przyznał się, że kocha Kellsa ?
    To takie słodkie, w końcu zrozumiał.
    Ta sprawa z tymi karteczkami, zdjęciami i samochodem ma coraz większy sens.
    Od początku podejrzewałam Erwina, Laure i lekko Fel ale teraz jakoś mój stosunek do niej się zmienił.
    Czekam na następny rozdział, dodaj go jak najszybciej. <3 KC Dżo :*

    OdpowiedzUsuń
  3. wow, jestem zaskoczona XD kto by pomyślał, że Tom taki spoko facet :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Taki pikny rozdział, że brak słów.
    Tom wybawca, jeszcze coś z tego człowieka będzie.

    OdpowiedzUsuń
  5. OMÓJBORZELIŚCIASTY
    DŻOGURT, KURDE
    NIE SPODZIEWAŁAM SIĘ TEGO PO TOMIE, BYŁAM PEWNA, ZE ZARAZ BĘDZIE AWANTURA I TE DE..
    ALE UMIERAM, BO JAPIERDZIELĘ VIC, KURDE, MOGŁEŚ POWIEDZIEĆ, ŻE "TAK", NO UM, COKOLWIEK ZEBY POTWIEDZIĆ NNO ADFGHASDFGHJK.

    jak widzisz nie umiem normalnie się wyrażać, jak zwykle z resztą, teraz będę się kręcić i czekać na następny i omtako.
    poza tym, dziękuję, ten rozdział był dla mnie takim jasnym promyczkiem bo miałam wyjątkowo dziwny i niemiły poranek. ;w;
    ily Dżo. <3

    @__harakiri__

    OdpowiedzUsuń
  6. Mówiłam, kurna mówiłam że Tom nie jest taki zły ale Kellin nie chce go do siebie dopuścić! :D Czuje się dumnie, bo miałam racje B|
    Ale Kellin jest idiotą, no, czemu nie paczał na Vica? :o On na pewno pokiwał głową, Tom by się nie uśmiechnął, no ja to kurna wiem, to jest miłość, loffy i w ogóle. I w ogóle tak samo wiedziałam że będzie coś z Erwinem, drugi raz miałam racje B|
    No i idk co pisać, coś mi się tak wydaje że to będzie troche bekowe jak Tom będzie krył Kellina, nie wiem czemu, coś tak czuje XDDD
    Ale ja tak sobie teraz myślę, że gdyby nie było takich dram i w ogóle, tych rozstań, to Vic nie tęskniłby za Kellinem i go nie pokochał :o I dalej łączyłby ich tylko seks :o Sherlock ja CX
    Rozdział świetny, ale tego się już chyba domyśliłaś XD

    OdpowiedzUsuń
  7. Początek tego rozdziału brzmiał mi jak wstęp do rozprawki XDDD Jesu, filsy bardzo, umarłę.

    OdpowiedzUsuń
  8. Na początku chcę przeprosić, że pod ostatnim rozdziałem nie zostawiłam po sobie komentarza , ale dopiero teraz go przeczytałam bo podstępna kaczka ukradła mi internety i byłam odcięta od reszty świata na kilka ostatnich dni :c
    Ale już jestem c:
    Tak więc przez cały rozdział piszczałam jak głupia xD
    Zresztą jak zwykle xDD
    Moje feelsy mogę wyrazić pisząc tylko erufghvnioerhffoghnofidewhfoijhjeof <3
    Na początku rozdziału byłam wściekła na wszystkich.
    Na Toma, na homofobiczną matkę Kellina oraz na jego siostry, oczywiście te starsze.
    Tak bardzo szkoda mi było mojego ponczka Kellsa :cc
    Biedny musiał żyć bez Vica, bez przyjaciół i całymi dniami siedział w domu ;-;
    Nawet sobie nie wyobrażam jaki musiał być nieszczęśliwy :cc
    I nawet sobie nie wyobrażacie jaka ja byłam nieszczęśliwa gdy on był nieszczęśliwy ;--;
    Woow...
    Tyle smutku :cc
    Ale to już przeszłość, bo sprytny i przebiegły Kellin wymknął się do Vica co okazało się najlepszą decyzją jaką mógł podjąć c:
    To takie strasznie słodkie *~* Awww...
    Tom okazał się taki kochany C:
    Jak przyszedł to ja takie ''o nie! '' ale później się cieszyłam strasznie c:
    I w sumie to mu się nie dziwię. Gdyby mój kochany brat zginął w taki sposób też bym pewnie była sceptycznie nastawiona do osób homoseksualnych, ale na szczęście on zrozumiał!
    I Vic na pewno kiwnął głową że kocha Kellsa!
    Jestem tego pewna!
    Inaczej Tom by się nie uśmiechał, prawda?
    Jestem teraz taka mega szczęśliwa c:
    Nowy rozdział to najlepsza rzecz jaka mnie dzisiaj spotkała c:
    Nie mogę się doczekać Toma kryjącego Kellina c:
    I to pierwszy rozdział w którym miałam nadzieję że nie będzie seksów :oo
    To by wszystko popsuło, a tak to było tak słodko c:
    No to ten, idk co pisać tak coś czuję że przyszły rozdział też będzie słodki c:
    Vic kocha Kellina, nie przyjmuje do wiadomości innej opcji, uwielbiam Dżogurcika, czekam na następny rozdział i żegnam.
    ~Yoda

    OdpowiedzUsuń
  9. Weszłam na bloga żeby zobaczyć czy może jest już rozdział.Cieszę się, że nie trzeba na nie tak długo czekac :))
    Co do rozdziału..
    Prawie poryczałam się ze szczęscia.Nie spodziewalam się, ze Tom taki jest.I wgl nie sppdziewalam sie po nim takiej reakcji.
    Kellin i Vic, tylko jedno wielkie awwww *.* Wszystko jest takie słodkie.Było za duzo dramy więc teraz misi być pięknie, ładnie, idealnie.
    Tylko co z matką Kellsa.Ona nadal jest największą suką w tym opowiadaniu.Nigdy jej nie polubię.Nie ma powodów ku temu.Suka suka suka.
    Ale rozdział perfect. jak zawsze.Kocham.Czekam na następny.Nie mogę się już doczekac.Weny Dżogurt :3
    ~Bulletproof.

    OdpowiedzUsuń
  10. Jejku,jakie długie komentarze tu wyżej. Natchnęło was.
    To był taki piękny rozdział. Na początku chciało mi się płakać, bo Kellin taki samotny i biedny. Jak wszedł do łazienki, myślałam, że wyskoczy przez okno i ucieknie XD
    To jak Vic przywitał Kellina awwww to było takie urocze, było czuć te emocje.
    A co do Toma, to ja nigdy nie miałam jakiejś dużej urazy, w przeciwieństwie do matki Kellsa. On okazał się takim wyrozumiałym i poczciwym człowiekiem. Jej, myślę, że Vic skinął głową, na pewno, jak mocniej objął Kellsa i Tom się uśmiechał. Genialnie to napisałaś. I mam nadzieję, że uda im się razem zwalczyć tego anonima, możliwe Erwina. Naprawdę rozdział cudny i niemal cały czas się uśmiechałam. Kocham tak bardzo to ff. Vic jest tu taki idealny, ech. KC :3
    /@blush244

    OdpowiedzUsuń
  11. O jezusie chrystusie tego się nie spodziewałam. :o
    Tom jest jednak spoko, zmieniłam zdanie. xdd
    Początek niesamowity i wszystko takie whruewgdsskjgduhvfcbjdhsb *_*

    OdpowiedzUsuń
  12. Rycze ze szczęścia. Masz głowę i wielki talent do pisania. Zawsze poprawia mi to humor. Rozdział świetny, mam nadzieje że wszystko sie dobrze skończy! :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Swietny rozdzial <3
    Wspaniale piszesz

    OdpowiedzUsuń
  14. Wow nie sądziłam że tom to taki spoko koleś. Myślałam że zrobi wszystko aby kellinowi się oberwało a tu proszę.
    Świetny rozdział. Czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  15. Jeej! W koncu sie uklada. Slodko <3

    OdpowiedzUsuń