piątek, 13 grudnia 2013

8.

Przepraszam! Przepraszam, że daję po tygodniu, ale nie mogłam wcześniej, dziękuję za to szkole. Tak czy siak, macie. Dziękuję za cierpliwość, za komentarze i jak zwykle zachęcam do jeszcze aktywniejszego wyrażania opinii.
Smut. niepełnometrażowy ;)
________________________
Przed śniadaniem Vic próbował porwać mnie za stołówkę, ale wyrwałem się z jego uścisku i spiorunowałem go wzrokiem. Nie miałem zamiaru przebywać w jego towarzystwie. Nie chciałem na niego patrzeć. Nie chciałem oddychać tym samym powietrzem. Nie chciałem, żeby istniał. Był dla mnie nikim, nawet jeśli przez moment pokazał, że w głębi duszy jest dobrym człowiekiem. Szybko jednak ściągnął tę maskę. Jest takim skurwysynem, jakim był zawsze. Moje serce cicho do mnie szeptało, abym mu wybaczył i znów dał do siebie dotrzeć, ale mózg krzyczał, żeby iść własną ścieżką i nie myśleć o tym idiocie. I mimo że chciałem wybrać serce, postanowiłem posłuchać umysłu, bo o wiele lepiej na tym wyjdę. Zresztą, nawet Matty ciągle mi powtarzał, żebym nie przejmował się Victorem, a ja go słuchałem, bo był moim przyjacielem i dawał dobre rady.
Miałem świadomość, że na śniadaniu Vic ciągle patrzył w moją stronę. Spojrzałem na niego dosłownie dwa razy, ale czułem na sobie jego wzrok przez cały czas, przez co czułem pewien dyskomfort. Zauważył to Matty, który znał mnie najlepiej i wiedział, że coś jest nie tak.
- Nie przejmuj się nim i po prostu jedz śniadanie - mruknął, aby reszta chłopaków go nie usłyszała, a ja westchnąłem cicho i pokiwałem głową, po czym zająłem się jajecznicą na talerzu.
Trudno było wyrzucić go z głowy, ale nie miałem wyboru. Ten chłopak źle na mnie działał, a ja nie chciałem wpaść w jakieś bagno z nim związane.
- Przysięgam, jeśli jeszcze raz na niego spojrzysz, wydłubię ci oczy i przestaniesz się gapić.
- Nic nie poradzę, przywiązałem się do niego...
- Do kogo się przywiązałeś? - wtrącił się Jack, przeżuwając kawałek parówki.
- Do nikogo - wzruszyłem ramionami.
Jeszcze tego mi brakowało, aby inny dowiedzieli się o tym, co był między mną a Victorem. W sumie teraz czułem tylko nienawiść, ale są fakt, że nieco się do siebie zbliżyliśmy, wcale nie pomagał mi w normalnym funkcjonowaniu w takim społeczeństwie.
- Chodź, idziemy stąd - mruknął Matty, a ja wyszeptałem ciche "dobrze" i nasza dwójka odeszła od stołu. Reszta chłopaków postanowiła jeszcze trochę zjeść. Ja nie miałem apetytu.
Wyszliśmy ze stołówki i poszliśmy do domku, ale do niego nie weszliśmy. Stanęliśmy kilka metrów od wejścia, bo Matty nagle się zatrzymał i zmarszczył brwi. Spojrzałem na niego pytająco. Chłopak wyglądał, jakby uporczywie nad czymś myślał, układał coś sobie w głowie i próbował dobrać odpowiednie słowa, aby się przede mną nie zbłaźnić. To było trochę zabawne, więc uśmiechnąłem się półgębkiem i spojrzałem w jego oczy za szkłami.
- Wszystko w porządku? - zapytałem.
- Tak, ale zacząłem się nad czymś zastanawiać - odparł niepewnie.
- Możesz mi powiedzieć. Jesteśmy przyjaciółmi.
- Racja... - powiedział cicho, aż w końcu wziął głęboki oddech.- Zacząłem zastanawiać się nad tobą. W sensie, że nad homoseksualizmem. Co takiego widzisz na przykład w Vicu? Czym to różni się od heteroseksualizmu oprócz tego, że pociągają cię faceci?
Zaśmiałem się pogodnie i położyłem dłoń na jego ramieniu. To dość zabawne, że o tym myślał, ale w sumie miał pełne prawo do zadania takiego pytania. To była dość ciekawa sprawa i nie byłem pewien, czy sam znałem odpowiedź na to pytanie.
- Naprawdę o tym myślałeś? - zapytałem ze śmiechem.
- Tak, ale nie śmiej się ze mnie! No bo spójrz, czym różni się pocałunek z chłopakiem od pocałunku z dziewczyną? Całowałeś się kiedyś z dziewczyną? 
- Tak, ale to było może jak miałem... Z trzynaście lat - wzruszyłem ramionami. Ten pocałunek to była raczej próba. Chciałem poczuć jak to jest, mimo że dziewczyna, którą całowałem, w ogóle mi się nie podobała, z wiadomych powodów.
- Więc jaka jest różnica?
- To zależy na kogo trafisz - stwierdziłem.- Niektóre dziewczyny mogą być ostrzejsze, a niektórzy faceci delikatniejsi. Nie ma jakiejś zasady, która mówi, że mężczyzna będzie brutalny, a dziewczyna spokojna.
- Wszystkie dziewczyny, z którymi się całowałem, były raczej spokojne, więc zacząłem się zastanawiać, jak to jest z chłopakiem.
Oblizałem wargi i spojrzałem na Matty'ego z rozbawieniem w oczach. Może zastanawiał się nad swoją seksualnością, nie wiedział, w którą stronę pójść. Wtedy postanowiłem trochę mu to ułatwić. Od czego byli przyjaciele?
- Pamiętaj, że to co się teraz stanie, nic nie zmienia w naszej przyjaźni - powiedziałem spokojnie, po czym pocałowałem go w usta.
Mogłem się spodziewać, że nie zareaguje od razu, bo to było dla niego coś nowego. Nie naciskałem, dałem mu się przyzwyczaić. Po prostu powoli zacząłem poruszać swoimi wargami, czekając, aż on zrobi kolejny ruch. W końcu oddał pocałunek, a ja ułożyłem dłonie na jego ramionach. Po minucie się od niego oderwałem i uniosłem brew w górę. Matty wyglądał na zakłopotanego, po chwili oblizał usta i parsknął śmiechem.
- I co, jest różnica? - zapytałem nieśmiało.
- Chyba wolę dziewczyny - zaśmiał się, a ja obdarzyłem go szczerym uśmiechem.
Wtedy zauważyłem, że w pewnej odległości od nas stoi Vic. Nie był za blisko, może jakieś dwadzieścia metrów od nas. Doskonale widział mój pocałunek z Mattym. Stał jak wryty, patrzył na mnie ze smutkiem w oczach i może trochę z zazdrością? Wyglądał na zranionego, te wszystkie uczucie były wymieszane i wymalowane na jego twarzy. Miał lekko rozchylone usta i uniesione brwi. 
Dobrze mu tak. Jakaś część mnie chciała, aby Vic był zraniony. Pragnąłem go skrzywdzić, dać mu powody do cierpienia. Chciałem, żeby był zazdrosny.
- Pocałuję cię jeszcze raz, później wyjaśnię ci dlaczego, po prostu rozchyl wargi i już - szepnąłem do Matty'ego, który nie zdawał sobie sprawy z obecności Vica.
Nie odrywałem wzroku od szatyna, który skrzyżował ręce na torsie. Uśmiechnąłem się ironicznie, po czym znowu pocałowałem Matty'ego. Ten pocałunek był trochę bardziej łapczywy. Chłopak rozchylił wargi tak, jak mu kazałem, a ja wsunąłem między nie swój język. Na początku miałem zamknięte oczy, ale po chwili je otworzyłem i nieco się odchyliłem, aby spojrzeć na Vica. Był smutny. Opuścił głowę i ruszył do swojego domku. Wtedy oderwałem się od Matty'ego i pociągnąłem go do naszego domku. Nie mogłem rozmawiać z nim o tym na zewnątrz. Już samo całowanie się z nim na otwartym terenie było głupim pomysłem, ale czego nie robiło się dla zemsty?
- To mnie nie przekonało do zostania homosiem, jeśli o to ci chodziło - powiedział, gdy znaleźliśmy się w pomieszczeniu.
- Nie takie miałem intencje - westchnąłem.
- Więc o co chodziło?
Pewnie znowu się nasłucham, że zaprzątałem sobie głowę z Victorem, ale nie mogłem okłamać swojego przyjaciela, tym bardziej, że przed chwilą całowaliśmy się z języczkiem. I tak wolałem Vica, bo Matty nie był przyzwyczajony do utrzymywania takiego typu relacji z mężczyzną.
- Zobaczyłem Vica. Patrzył na nas, widział, jak się całowaliśmy, więc chciałem wzbudzić w nim zazdrość... I chyba mi się udało, bo widziałem to na jego twarzy. Przepraszam, że tak cie wykorzystałem, ale po prostu przyszło mi to do głowy i... Przepraszam.
Matty westchnął głośno, po czym pokiwał z rozbawieniem głową. Dobrze, że się na mnie nie wydarł i nie zaczął pouczać. Przynajmniej był wyrozumiały.
- Nie będę tego komentować - powiedział jedynie.- Rób co chcesz, ja mogę cię ewentualnie pocieszyć. Swoją drogą, nie całujmy się już więcej. To dziwne uczucie. Zostanę przy dziewczynach.

Wcale nie podobały mi się plany na dzisiejszy dzień. Wychodziliśmy z obozu na całe kilka godzin. Idziemy na wycieczkę krajoznawczą, od rana do późnego popołudnia, ba, może nawet wieczora. Wyruszaliśmy w strony, w których jeszcze nikt z nas nie był (oczywiście prócz Dave'a i Austina, którzy szli z nami). Tylko młodzież od piętnastego roku życia poszła na wycieczkę, jako że opiekunowie stwierdzili, iż młodsi mogą nie wytrzymać całego dnia marszu, z krótkimi przerwami na załatwienie potrzeb w krzakach czy zjedzenie kanapki. 
Chciałem zostać. Nigdy dobrze nie znosiłem takich pieszych wycieczek, ponieważ dość szybko się męczyłem. Często dopadała mnie kolka, gdy tempo było za szybkie albo nie mogłem oddychać, bo moje płuca i serce nie nadążało nad rytmem, który chciałem narzucić swojemu organizmowi. Byłem dosyć przykrym człowiekiem, ale co poradzić, gdy w dzieciństwie sporo chorowałem i moje ciało często odmawiało posłuszeństwa.
W plecaku miałem kilka owoców i trzy butelki wody. Wziąłem też telefon i słuchawki, w razie gdyby ktoś się do mnie przyczepił, a ja nie będę miał zamiaru się z nim użerać. Szedłem z Mattym, Justinem, Jackiem i Gabe'em na końcu wycieczki. Za nami byli jeszcze tylko drugi Jack i Alex, ale oni żyli w swoim własnym świecie, więc nikt nie zwracał uwagi na ich dziwne zachowanie. Zaraz przed nami maszerowali Brytyjczycy, przed nimi Meksykanie, a na przodzie kilka innych chłopaków wraz z opiekunami. Nikt nie wiedział, co dokładnie było naszym celem. Po prostu szliśmy przed siebie, czekając na postoje. Te wycieczki zawsze się dłużyły, a ludzie po jakimś czasie zaczynali się nudzić, więc chcieli jakoś urozmaicić ten czas. Wtedy najczęściej zaczynała się zabawa ze mną i do obozu wracałem po niej poobijany. Może w tym roku będzie inaczej, ale i tak szczerze w to wątpiłem.
Szliśmy średniej szerokości ścieżką, na której w jednym rzędzie mogły zmieścić się trzy osoby. Wzdłuż niej rosły rozłożyste krzewy, których gałęzie czasem przysłaniały nam drogę i trzeba było odgarnąć je na bok, aby bez problemu móc przejść dalej. Z każdym przebytym metrem drzewa stawały się coraz wyższe, słońce miało trudności z przedarciem się przez dach liści, przez co zrobiło się trochę chłodniej i nieco ciemniej. Oczywiście widoczność była doskonała, nie zważając na gałęzie, ponieważ mogło dochodzić dopiero południe. Mimo że słońce górowało na niebie w najwyższym punkcie, nikt z nas tego nie czuł. Cień drzew chronił nas przed pełną krasą Wielkiej Gwiazdy, z czego się cieszyłem, bo przynajmniej skończę bez poparzenia.
Dziwił mnie spokój obozowiczów. Oliver i Matt ani razu nie odwrócili się w moją stronę, nikt mnie nie wyzywał, nic się nie działo. Nie, żebym narzekał, ale to było dość ciekawe zjawisko. Miłe zaskoczenie.
Powiadają "nie mów hop, zanim nie przeskoczysz" albo "nie chwal dnia przed zachodem słońca". Podczas pierwszego postoju na małej polanie otoczonej paprociami i oregońskimi słonecznikami, które swoją żółtą barwą nadawały temu miejscu pewien urok i poczucie ciepła, usiedliśmy nieco na boku, gdzie Jack i Justin zjedli kanapki, kiedy ja wypiłem tylko kilka łyków wody. Cóż, wypiłem tylko tyle, bo połowa zawartości butelki znalazła się na mojej koszulce. Oczywiście genialny Matt postanowił podejść mnie od tyłu i ścisnąć butelkę, abym się oblał. Siarczyście przekląłem, po czym spojrzałem na koszulkę i zacisnąłem zęby. Na szczęście nie było zimno, więc powinna szybko wyschnąć. 
W dalszą drogę ruszyliśmy po dziesięciu minutach postoju. Las stawał się coraz gęstszy i czasem mieliśmy problem z odnalezieniem ścieżki, która się zwężała. W pewnym momencie musieliśmy iść gęsiego, aby się na niej zmieścić. Nasze ustawienie całkowicie się zmieniło. Teraz szedł za mną Oliver, który wykorzystywał naszą pozycję, aby od czasu do czasu mnie popchnąć lub "przypadkowo" na mnie wpaść. Przy okazji ciągnął mnie też za włosy lub szczypał w szyję. To było irytujące, żeby nie powiedzieć, że żałosne.
Po półtorej godziny znowu się zatrzymaliśmy. To było magiczne miejsce. Płynął tu strumyczek, słońce nieśmiało wdzierało się na polanę przez koronę drzew i oświetlało płynąca wodę pełną jasnych refleksów. Usiadłem przy rzeczce po turecku i zamoczyłem w niej dłoń. Woda była przyjemnie chłodna i jaka czysta! Zatraciłem się w myślach, patrzyłem na odbijające się w tafli światło i wyłączyłem się na świat. Mogłem tu siedzieć i w ogóle się nie ruszać. W istocie, to właśnie robiłem. Byłem tak zafascynowany tym małym aspektem przyrody, że nie zwracałem uwagi na wołania i krzyki. Po chwili na polanie siedziałem tylko ja. Rozejrzałem się wokół i głośno przełknąłem ślinę. Nie znałem tej części lasu. Byłem w czarnej dupie.
Wyciągnąłem telefon z plecaka, aby zadzwonić do Matty'ego, ale oczywiście nie było zasięgu, czego mogłem się spodziewać.
- Ja pierdolę! - odchyliłem głowę do tyłu.
Nie było sensu ruszać samemu i iść na oślep. Mogłem zawędrować gdzieś jeszcze dalej, gdzie nigdy mnie nie znajdą. Pewnie niedługo zorientują się, że mnie nie ma i po mnie wrócą. Miałem taką nadzieję. Dlatego też postanowiłem czekać. Położyłem się na miękkiej trawie i patrzyłem w liściasty sufit zbudowany przez drzewa. Byłem wrażliwy na przyrodę dopóki nie łaziły po mnie różnego rodzaju robaki i małe żyjątka. Nie miałem fobii. Po prostu nie moglem znieść tego uczucia, że coś po mnie drepcze tymi małymi odnóżami i w każdej chwili może mnie ugryźć... Aż się wzdrygnąłem. Ale może zrobiłem to też dlatego, bo nade mną nagle stanął Vic, który zmarszczył brwi. Wyciągnął do mnie dłonie, aby podnieść mnie z ziemi. Chwyciłem je, po czym stanąłem na nogi. Nie chciałem przedłużać naszego kontaktu cielesnego, więc szybko go puściłem.
- Powinieneś słuchać poleceń opiekunów - powiedział.
- Zapatrzyłem się, to wszystko - mruknąłem.- A ty co tu robisz?
- Zauważyłem, że cię nie ma, więc wróciłem.
- Inni wiedzą?
- Oczywiście. Nie reagowałeś, więc stracili cierpliwość i poszli dalej.
- Wiedz, gdzie trzeba iść?
- Nie mam pojęcia.
Świetnie. To już wolałem leżeć tu sam niż z nim. Usiadłem na trawie, to samo po chwili zrobił i Vic. Spojrzał na mnie kątem oka, po czym zagryzł dolną wargę i cicho chrząknął. Wyglądał jakby przygotowywał się do jakiejś przemowy, ale zawładnęła nim taka trema, że nie potrafił nic z siebie wydusić. To było niespotykane w jego przypadku. Gdzie podziała się jego pewność siebie, która nigdy go nie opuszczała?
- Przepraszam za wczoraj - powiedział w końcu, cicho, spokojnie, jakby z pokorą i prawdziwym żalem w głosie.
Spojrzałem na niego i uniosłem brew w górę. To było prawdziwe, tak, ale nie miałem pewności, czy mogłem od tak mu wybaczyć. W końcu tu był Vic Fuentes. Nikt nie wiedział, czego należy się po nim spodziewać.
- To było głupie - mówił dalej.- Nie przemyślałem tego i naprawdę cię przepraszam, Kell.
Uśmiechnąłem się lekko na zdrobnienie mojego imienia. Żałował. Na pewno żałować. To nie był głos kłamcy, nie mógł udawać. W tym momencie zrobiło mi się głupio za tę poranną akcję z Mattym i miałem przeczucie, że zaraz będę musiał się z tego wytłumaczyć. Dlatego też stwierdziłem, że może lepiej wyspowiadać się od razu .
- W porządku, Vic - powiedziałem półszeptem.- Wybaczam ci. Swoją drogą,  to co zobaczyłeś rano...
- Raczej nie wierzę w to, że Mullins jest gejem, więc to na pokaz, tak? - przerwał mi.
- Tak - westchnąłem.- Po prostu mnie zdenerwowałeś, więc chciałem się jakoś zemścić. Wiem, że było między nami dobrze, dlatego pomyślałem, że może będziesz zazdrosny...
- Byłem. Bardzo.
- No właśnie. Chciałem się odegrać. Wiem, to głupi sposób. Tez przepraszam.
- Nie zawiniłeś, spokojnie. Ale będę musiał naznaczyć swój teren, wiesz? - uśmiechnął się kokieteryjnie, po czym nachylił się nade mną i chwycił moją wargę w swoje zęby.
Zaczął ją lekko ssać, aby następnie całkowicie wpić się w moje wargi. Nie mogłem nie ulec, dlatego od razu naparłem na jego usta, zamykając przy tym oczy. Moja dłoń powędrowała na jego kark, którego skórę delikatnie zacząłem muskać opuszkami palców. Ręce Vica znalazły się na moich udach, które delikatnie gładził. Całowaliśmy się tak może przez jakieś pięć minut, raz po raz odrywając się od siebie, żeby zaczerpnąć powietrza. Następnie Vic przeniósł swoje wargi na moją szyję, na którą mocniej naparł ustami i zaczął ją ssać. Jęknąłem cicho, odchylając głowę do tyłu i dając mu przy tym większy dostęp do mojej skóry. Wtedy poczułem, jak jego palce zaczęły majstrować przy moim rozporku. Oprzytomniałem i chwyciłem jego nadgarstki, patrząc prosto w jego brązowe oczy.
- Co się stało? - zapytał, opierając swoje czoło o moje.
- Nie jestem pewien czy to dobry pomysł.
- Przecież to nie jest seks. Na to za wcześnie, tym bardziej, że nigdy tego nie robiłeś - odparł.- Ale daj mi chociaż zrobić ci dobrze, co?
Z nikim nie zaszedłem tak daleko. Nikt nigdy nie dotykał mnie w tych miejscach, czułem się trochę dziwnie, ale może to było po prostu podekscytowanie? Sam nie wiedziałem.
- W porządku - szepnąłem nieśmiało, a Vic uśmiechnął się lekko, szybko mnie pocałował i rozpiął mój rozporek.
Denerwowałem się, nawet bardzo. Co będzie, jeśli zrobię coś źle? Wyśmieje mnie. Znowu pokaże się od tej złej strony. Zostawi mnie tutaj i pójdzie w długą.
Vic zauważył, że nieco się spiąłem, więc czule pocałował mnie w usta, lekko rozchylając moje wargi językiem. Może i to był jakiś sposób na uspokojenie, bo nieco się rozluźniłem, ale stres nadal tu pozostawał. 
Vic był zdecydowanie dominującym typem, więc nie miałem o co walczyć. Chłopak położył mnie na trawie, nadal nie odrywając się od moich ust, a ja nawet nie zdałem sobie sprawy, że szatyn wsunął dłoń do moich bokserek. Gdy chwycił moje przyrodzenie, oderwałem się od niego i cicho westchnąłem. Czyli to działo się naprawdę. Vic zaczął mnie masować, ale ograniczone miejsce w bokserkach widocznie mu przeszkadzało, więc postanowił pozbyć się moich spodni. Uniosłem biodra, aby ułatwić mu zdjęcie ubrań, a on szybko je ze mnie ściągnął. I wtedy uderzyło we mnie to, że pokazałem mu część ciała, której nigdy nie odsłaniałem. Chciałem szybko ubrać się z powrotem, lecz Vic to wyczuł i chwycił moje dłonie, splatając nasze palce.
- Nie wstydź się - powiedział spokojnie.- Dlaczego nie chcesz pokazywać swoich nóg?
Nie odpowiedziałem. Po prostu odwróciłem od niego wzrok, który wbiłem w płynący strumyczek. Vic postanowił wziąć sprawy w swoje ręce i musnął swoimi wargami moje, po czym zniżył się na poziom mojego pasa. Placami wodził po moich udach, widziałem smutek w jego oczach.
- Już wiem dlaczego - westchnął.- Nie powinieneś tego robić.
Okres załamania nasilił się w zeszłym roku, gdy myślałem, że już nic się nie polepszy. Wtedy zacząłem sięgać po bardziej radykalne środki ukojenia bólu psychicznego. Pomagały na krótki czas, a ja i tak cierpiałem, nawet podwójnie.
- Kiedy ostatnio się pociąłeś? - zapytał cicho.
- Przed obozem - szepnąłem, a Vic znów znalazł się na poziomie mojej twarzy.
Patrzył na mnie smutnym czekoladowym spojrzeniem, jakby mówił mi, że się martwi i nie chce, abym się okaleczał. Sam tego nie chciałem, ale to stało się rutyną, którą trzeba było wypełnić.
- Nie rób tego. Nie rób sobie krzywdy, to nie jest rozwiązanie, rozumiesz? To nie pomaga, cierpisz jeszcze bardziej, a ja nie chcę, żebyś cierpiał. Marnujesz się - wtedy zobaczył zbierające się w moich oczach małe kropelki łez, więc po prostu mnie do siebie przytulił.- Nie płacz, kochanie, wszystko będzie dobrze.
Jak miałem nie płakać, gdy Vic był takim cudownym człowiekiem, który czasem po prostu popełniał błędy, tak jak każda osoba na świecie? Byłem wrażliwy, nie potrafiłem machnąć na to ręką. Był pierwszą osobą, która dowiedziała się o tym, że czasem się samookaleczam, więc nie mogłem płakać. Nawet Matty o tym nie wiedział. Mama nie wiedziała. Jenna nie wiedziała. Tylko Vic i ja.
- N-nikomu n-nie p-powiesz, p-prawda? - wyszeptałem.
- Oczywiście, że nie - odparł, uśmiechając się do mnie delikatnie.- Ale tylko jeśli mi obiecasz, że już nie będziesz tego robić.
- Dobrze - powiedziałem cicho i pociągnąłem nosem.
- Cieszę się. A teraz po prostu się zrelaksuj, nie myśl o bliznach i swoich kompleksach. Trzeba dostarczyć ci trochę orgazmu.
Oblałem się rumieńcem na jego słowa, mimo że nie powinienem, ale dałem mu działać. Pocałował moją szyję, obojczyki, po czym ściągnął ze mnie koszulkę, jakby chciał sprawdzić, czy gdzieś indziej też mam rany. Nie ciąłem w wielu miejscach, to raczej moje uda cierpiały najbardziej. Jego wargi dotykały każdy skrawek mojej skóry, a jego dłoń chwyciła mojego penisa i zaczęła powoli się poruszać. To całkiem inne uczucie, gdy ktoś sprawia ci przyjemność, a nie ty sam desperacko próbujesz dosięgnąć nieba.
- Kto by pomyślał, że tak cicha i wrażliwa osoba jak ty może być aż tak dobrze wyposażona - uśmiechnął się zadziornie, a ja byłem chyba czerwony jak burak.
Jego tempo przyspieszyło, a ja zacząłem cicho jęczeć. Głośniejsze dźwięki opuszczały moje usta, gdy poczułem, że jego język zaznacza mokry ślad na całej mojej długości. Po chwili zatoczył kółko wokół mojego napletka i kilka razy na niego nadmuchał. Oparłem się na łokciach, aby móc na niego patrzeć, ale to sprawiło, że podnieciłem się jeszcze bardziej. Vic oplótł ustami moją końcówkę i postanowił zając się tylko nią. Gdy się na niej zassał, jęknąłem głośno i odchyliłem głowę do tyłu. To uczucie jego ciepłych i wilgotnym warg na moim członku było nie do opisania. Chłopak zaczął zniżać się coraz bardziej, biorąc prawie całe przyrodzenie do ust. Zaczął poruszać głową w górę i w dół, pamiętając o tym, aby przy ruchy w górę dodać język, którym pieścił mój napletek.
- O m-matko - wydyszałem, wplatając dłoń w jego włosy. Ciągnąłem je przy każdym mocniejszym uczuciu ekstazy, bo nie byłem przyzwyczajony do takich rzeczy. Nie potrafiłem tego kontrolować.- T-tak, B-Boże, Vic!
Chłopak cicho zamruczał, sprawiając przy tym, że poczułem swojego rodzaju wibracje i było mi jeszcze lepiej. Jako że nie miałem do czynienia z taką przyjemnością, wiedziałem, że dłużej nie pociągnę. Może lepiej go ostrzec? Tak, chyba tak.
- V-Vic... Zaraz s-skoń... Kurwa!
Szatyn przyspieszył, przez co moje uwolnienie zbliżało się coraz szybciej. W końcu jęknąłem przeciągle i doszedłem w jego ustach, po czym opadłem na trawę i zacząłem ciężko dyszeć. To było zebranie wszystkiego co przyjemne w jednym i nie potrafiłem opisać uczucia, które mną zawładnęło. To było po prostu... Wow.
- O matko - westchnąłem, a po chwili obok mnie położył się Vic. Spojrzałem na niego i uniosłem brwi w górę.- Boże, Vic, czy ty połknąłeś?
Chłopak zaśmiał się i pokiwał głową, po wręczył mi moje ubrania, które szybko na siebie założyłem. Mimo że widział mnie nago, nadal nie byłem pewny swojego ciała.
- To nic wielkiego, Kell. Połykanie to zupełnie normalna rzecz.
- Ja bym nie połknął, to trochę obrzydliwe - skrzywiłem się, a Vic objął mnie w pasie ramieniem i zbliżył się do mnie, aby mnie pocałować. Oczywiście mu nie pozwoliłem.- Nie będę cię teraz całować, przykro mi. Ble.
- Nie wytrzymam bez całowania! - jęknął, po czym na czworakach podszedł do strumyczka, usiadł na piętach i zrobił z dłoni miseczkę, do której nabrał trochę wody. Wypił ją, wypłukał usta i wypluł ich zawartość. Po chwili znów przy mnie leżał.- A teraz?
- Poczekaj - zachichotałem, sięgając po plecak i wyciągając z niego jabłko.- Masz, zjedz.
Vic przewrócił teatralnie oczyma, chwytając owoc, w który następnie wbił zęby. Nie miałem zamiaru się z nim całować, gdy jego usta były w... Takim miejscu. Może kiedyś się do tego przekonam, ale teraz niekoniecznie. Po kilku minutach Vic zjadł całe jabłko i nawet nie dał mi dojść do słowa, bo po prostu pocałował mnie w usta. Uśmiechnąłem się w tym pocałunku i lekko go od siebie odepchnąłem, bo po jakimś czasie nie mogłem oddychać.
- Co teraz? - zapytałem.- Idziemy gdzieś czy może zostaniemy tutaj?
- Zostańmy. Najwyżej nas nie znajdą, kto by się tym przejmował.
- Wiesz, chciałbym wrócić do obozu i jeszcze trochę pożyć.
- Na razie zostaniesz tutaj i pożyjesz trochę ze mną.

20 komentarzy:

  1. POPŁAKAŁAM SIĘ. ZE ŚMIECHU OCZYWIŚCIE. "Boże, Vic, czy ty połknąłeś?" JA PIERDOLE XD
    Kellin taki typowy gej się zachwyca drzewkami i jakimiś strumyczkami i jezu XD płaczę XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. MISIA, TY MNIE SMIESZYSZ ZAWSZE XDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD KELLIN TYPOWY GEJ ZACHWYCA SIE STRUMYCZKAMI PLS XD

      Usuń
    2. MISIA, TY MNIE SMIESZYSZ ZAWSZE XDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD KELLIN TYPOWY GEJ ZACHWYCA SIE STRUMYCZKAMI PLS XD

      Usuń
  2. NIE MAM PYTAŃ. ZAJEBISTY ROZDZIAŁ, ASKDLFLAGAGDKFLGJAGALDHSLA
    CZYŻBY VIC WRESZCIE PRZESTAŁ UDAWAĆ? NIBY TAKI Z NIEGO SUKINSYN, A POTRAFI BYĆ TAKI CUDOWNY. MAM NADZIEJĘ, ŻE SIĘ OGARNĄŁ
    NO TO JESZCZE RAZ ALSJDHALAGSHFLAGSJDKFLA DZOGURT NAJLEPSZY JEST

    OdpowiedzUsuń
  3. KELLIN JESZCZE SIĘ PRZEKONA DO POŁYKANIA XDDDDDDDDDDDDDDD

    ALE JEST PIĘKNIE ;_; NIECH TAK BĘDZIE DALEJ

    OdpowiedzUsuń
  4. ASDFGHHJKLJHFSSG MATKO, TO BYŁO CUDOWNE XD WOW VIKTUR JAKA ZMIANA WOW KELLIN JAKI PRZESTRASZONY LOL HAHA KOCHAM TEN ROZDZIAŁ TAKI CUTE. TWOJE TEKSTY MNIE ROZWALAJĄ PO PROSTU :D KELIN JEST TU TAKI SŁODKI A VIC TAKI ZADZIORNY XDD KOCHAM KOCHAM KOCHAM //@blush244

    OdpowiedzUsuń
  5. KOCHAM TWOJE OPOWIADANIE, VIC TAKI ZAZDROSNY WOW A KELLIN PRZEBIEGŁY OBRAŻALSKI KOCHAM KOCHAM KOCHAM <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Wszystkie Twoje ff przeczytałam w 2 dni, jesteś niesamowita! Piszesz wręcz zajebiście i na 100% będę wyczekiwać następnego rozdziału :* fabuła zajebista i co mogę jeszcze powiedzieć?: kocham tego bloga <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Ej, smutno mi się zrobiło jak o bliznach gadali. Ale nie ma to jak przejść ze smutku do orgazmu, Kells XD
    Vic zna jego tajemniceeeeeeeee. I nie wie, że Vic jest chameeem. Chociaż Vic też się już zakochuje,nie? Po bliznach na pewno.

    I god, jabłko żeby się pocałować. Really, Kells? Poczekaj aż sam będziesz połykał ;]

    @Lynn_PL

    OdpowiedzUsuń
  8. Ooo mój boszeee, tak długo na ten rozdział czekałam, tak długo i sie doczekałam (rozumiem, szkoła i inne pierdoły) no alealeale...Moje feelsy, jesssuuu..na końcówce rycze ze szcześcia gsfhfjhdkjfsjkdfjksdjksd Czyżby Vic sucza sie zmienił na dobre? Kellin głupi, naiwny. Ale w sumie bardzo, ale to bardzo ciesze sie z takiego obrotu sprawy XDD Ogólnie to przeczytam za chwile jeszcze raz ten rozdział, bo jestem nim mega podjarana dhfdjsjksajkskjsds *-* Tego co teraz czuje po przeczytaniu nie da sie opisać w komentarzu. No, Dżogurt jesteś genialna. KC bardzo <3 /@Huranicee

    OdpowiedzUsuń
  9. DŻOGURT WHYYY;-; ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  10. Ada moją królową sialalala.

    OdpowiedzUsuń
  11. AAAA TO JEAT IDEALNE. Caly rozdzial. Pomijajac scene Kellica ( jskxiddkosckiscsk) motyw z Mattym? GENIALNE.

    OdpowiedzUsuń
  12. AAAAW! *.* zaajebiste to było ; 3 czekam na next ;-;

    OdpowiedzUsuń
  13. MATTY JEDNAK NIE JEST GEJEM ALE I TAK JEST UROCZY, OK. KC MATTY.
    KELLS TAKI WSPANIALY ZACHWYCA SIE WIDOCZKIEM I TYM STRUMYKIEM PLS KC GO TEZ XD
    BOJE SIE, ZE VIC WKUTWIEL DALEJ BAWI SIE TYLKO KELLSEM DL TEGO DURNEGO ZAKLADU JEGO NIE KC.
    ALE PLS TEKSTY KELLINA JAK BYL ZDZIWIONY, ZE VIC POLKNAL XD SAM NIE DLUG TEZ BEDZIE POLYKAL. "AZJEDZ JABLKO" PKS TOZJEBALO MNIE TO XD
    KC DZOGURT!
    @Mars_Weirdo

    OdpowiedzUsuń
  14. ahahahahahaahah nie mogę z tych strumyczków i wgl pis joł madafaka XD
    AKCJA Z JABLKIEM NAJLEPSZA EHHEHEHEH XD
    wartało poczekać XDDD

    OdpowiedzUsuń
  15. a więc o to chodziło z tymi udami... mogłam się domyślić xD
    no i zazdrosny Victor >>> // MotherHeill

    OdpowiedzUsuń
  16. DAWAJ KOLEJNY JAK NAJSZYBCIEJ, OK

    JESTEŚ WSPANIAŁA DŻOGURT, NIE UMIEM NAPISAĆ NIC INNEGO

    @Vileneify

    OdpowiedzUsuń
  17. coś mi tu nie pasi, jakoś tak za szybko mu wybaczył, ej Kells... ;_______;
    zazdrosny Vic >>>>>>>>>>>>>>>>>>>>> wszystko
    ogólnie to końcówka zabiła.
    co ja pierdole
    wszystko zabiło.
    okok.
    kocham i czekam na nastepny
    @NoOtherHope

    OdpowiedzUsuń
  18. ♥ aż 2 razy przeczytałam c:

    OdpowiedzUsuń