sobota, 7 grudnia 2013

7.

To już siódmy! Zachęcam do komentowania, opiniowania i tak dalej. Kocham Was, pierdoły Wy moje.
Endżoj.
_________________________
Nie spodziewałem się, że będzie siedział ze mną przez dobrą godzinę. Nikt nie wrócił do domku przez ten czas i cieszyłem się z tego powodu, bo nie chciałem mierzyć się z niewygodnymi pytaniami chłopaków. 
Trwaliśmy w półmroku, słońce znikało za horyzontem i z minuty na minutę robiło się coraz ciemniej. czułem się bezpiecznie, było mi ciepło i nie chciałem opuszczać jego umięśnionych ramion. Od czasu do czasu skradaliśmy sobie całusy, uśmiechaliśmy się do siebie, rozmawialiśmy o jakichś głupotach. Nigdy bym nie powiedział, że będę w takiej sytuacji z tym człowiekiem. Vic się zmienił. Widziałem to i nie miałem wątpliwości, że w końcu przejrzał na oczy. Zaczynałem mu ufać.
- Muszę iść, mam toalety do posprzątania - wyszeptałem, a Vic zacieśnił swój uścisk.
- Pójdę z tobą.
- Nie możesz. I tak już za długo siedzimy razem, zaczną coś podejrzewać.
- Masz rację - westchnął ciężko, po czym obaj wstaliśmy z podłogi.- Wyjdę pierwszy. Poczekaj jakieś pięć minut, dobrze?
Pokiwałem głową i chwyciłem jego dłoń, splatając nasze palce. To było niewiarygodne, bo przecież kilka dni temu go nienawidziłem, a teraz miałem trudność z wypuszczeniem go z domku. Można powiedzieć, że zacząłem go lubić, ale to chyba za wcześnie na takie wnioski. Nie byłem pewny swoich uczuć, to wszystko działo się za szybko, ale jednak cieszyłem się, że to idzie w tym, a nie w innym kierunku.
- Zobaczymy się jutro? - zapytał, opierając swoje czoło o moje, a ja uśmiechnąłem się lekko.
- Będziemy widzieć się codziennie jeszcze przed dwa tygodnie, raczej się od siebie nie uwolnimy.
- To dobrze - ostatni raz pocałował mnie w usta, czule i długo, jakbyśmy byli prawdziwą parą.
Mimo to, nie byliśmy. Nie wiedziałem, na czym stoimy. Nie byliśmy parą, ale raczej nie byliśmy też wrogami, a określenie "przyjaciele" również tu nie pasowało. Byłem w kropce, ale chyba nie trzeba nazywać naszych stosunków. Po prostu coś między nami było, ale żaden z nas nie wiedział co.
- Do zobaczenia jutro - powiedział i dał mi buziaka w policzek, po czym uśmiechnął się i wyszedł z domku.
Gdy drzwi się zamknęły, uśmiechnąłem się do siebie, po czym zagryzłem dolną wargę i zakryłem usta dłonią. Tak, to był gest niedowierzania w to, co właśnie się wydarzyło. Zachowywałem się jak dziewczyna, ale nikt nie widział, więc tanecznym krokiem podszedłem do szafy, aby przebrać się w jakieś gorsze rzeczy. Nie chciałem ryzykować i niszczyć dobre ubrania czyszcząc kible. Byłem cały w skowronkach, podśpiewywałem sobie pod nosem różne piosenki i nie usłyszałem, że ktoś wszedł do domku.
- Hej, Kells, czemu wychodził stąd Vic?
Spojrzałem w stronę drzwi i zobaczyłem wszystkich moich współlokatorów. W oczach Matty'ego zobaczyłem błysk, którego nie potrafiłem rozszyfrować. On wiedział, inni nie.
- Polazł za mną po chrzcie i trochę czasu minęło, zanim udało mi się go stąd wyrzucić. Bywa irytujący - odparłem, przebierając rurki na spodnie dresowe. Założyłem luźną koszulkę i odgarnąłem włosy na bok.- Idę czyścić kible. Ktoś chce mi pomóc? 
- Pewnie, las rąk - mruknął Jack, a ja pokazałem mu język i wyszedłem z domku. Dzisiejsze czyszczenie zajmie mi więcej czasu niż to w środę, ale mus to mus, trzeba to odbębnić.

Vic
Gdy wyszedłem z domku Kellina, postanowiłem ukryć się za drzewem i poczekać, aż wyjdzie. Nie chciałem znów się do niego dobierać, po prostu postanowiłem przez jakiś czas go poobserwować. Ten cały zakład był naprawdę uciążliwy, bo nie chciałem aż tak zbliżać się do chłopaka. To było niebezpieczne, ponieważ przy takich momentach jak ten przed chwilą, mogłem nagle przejść jakąś przemianę i naprawdę zacząć go lubić. Nie chciałem tego. Po prostu go zauroczę, może nawet dobiorę się do jego tyłka, zostawię, wygram zakład. Nic innego nie siedziało mi w głowie, bo takim byłem już człowiekiem. Dwulicowym, egoistycznym i trochę niewyżytym seksualnie. I tak, potrafiłem się do tego przyznać. Swoją drogą, byłem też niezłym aktorem. Widziałem sposób, w jaki Kellin na mnie patrzył. Jego jasne oczy świeciły, cieszył się z tego, że się do niego zbliżyłem. Naiwny i niedoświadczony. Kto wie, może będę pierwszą osobą, z którą chłopak będzie uprawiał seks? Liczyłem na to, bo mimo że nie chciałem za bardzo się do niego zbliżać, musiałem przyznać, że buźkę miał ładną, był drobny i nieśmiały, więc na pewno będzie uległy w łóżku, biorąc pod uwagę to, że jeszcze nigdy się nie pieprzył. Jestem gnojem, po prostu jestem gnojem, ale jakoś mi to nie przeszkadzało.
Obserwowałem, jak chłopak idzie do magazynku po wszystkie potrzebne rzeczy. Był szczęśliwy, widziałem to po jego zachowaniu. Nie było jeszcze zupełnie ciemno, mogłem zauważyć jego uśmiechniętą twarz, spokojne ruchy albo to jego zagryzanie dolnej wargi. Wyglądał wtedy uroczo, te jego rumieńce na policzkach, roześmiane oczy... Koniec, nie rozczulajmy się. Był po prostu ładny i tyle.
Chwycił wiadra z detergentami i poszedł do łazienek. Odprowadziłem go jedynie wzrokiem, bo miałem zamiar wrócić do domku. Gdy wszedł do budynku, powoli ruszyłem w stronę swojej "rezydencji". Wsunąłem dłonie do kieszeni i westchnąłem ciężko. Nagle ktoś złapał mnie za ramiona i zatrzymał.
- Co do kurwy? - warknąłem i odwróciłem się, aby zobaczyć, kto śmiał zakłócić mój spokój.
Zobaczyłem Olivera i Matta, nadal z częściowo ciemnymi twarzami. Uniosłem brew w górę i skrzyżowałem ręce na torsie.
- Mamy propozycję, Meksykańcu - wyszczerzył się Matt.
- Naucz się chociaż narodowości, bo daleko nie zajdziesz z taką wiedzą - mruknąłem.- Jaką propozycję?
- Jutro jest dzień wolny, jak zwykle w niedzielę, więc pewnie będziemy mogli robić co chcemy - zaczął Oliver.- Planujemy po prostu posiedzieć na plaży nad jeziorem, popływamy, może weźmiemy łódkę. Pewnie będziemy się nudzić, więc trzeba urozmaicić nasz czas wolny. Nasza propozycja to upokorzenie Quinna, ale musimy jeszcze wymyślić, w jaki sposób to zrobimy. Wchodzisz w to? - uśmiechnął się podstępnie i wyciągnął dłoń w moją stronę.
Spojrzałem na nią i zacisnąłem usta w cienką linię. To mogło zniszczyć całą drogę, która przebyłem, aby owinąć sobie Kellina wokół palca. Jednak jeśli dobrze to rozegram... Uśmiechnąłem się pod  nosem i uścisnąłem dłoń chłopaka.
- Wchodzę.

Kellin
Lubiłem niedziele, bo nikt mnie do niczego nie zmuszał. Mogłem robić co chciałem, kiedy chciałem, z kim chciałem i jak chciałem. Miałem zamiar spędził cały dzień z przyjaciółmi, bo miałem poczucie, że trochę ich zaniedbuję przez moje relacje z Victorem. Zależało mi na nich, więc nie mogłem ich stracić. Skoro byli jednymi z nielicznych osób, które mnie akceptowały, byłbym skończonym debilem, gdybym spieprzył nasze stosunki.
Planowaliśmy wyjście nad jezioro, na plażę. Wybierali się tam prawie wszyscy obozowicze, ale na szczęście było tu sporo miejsca i nie powinno być aż tak wielkiego ścisku. Jako że nie miałem zamiaru pokazywać się w kąpielówkach, ściągnąłem z siebie jedynie koszulkę i nałożyłem szorty do kolan. Łyski nie były najgorsze, bardziej chodziło o uda. Miałem kompleksy i nie potrafiłem się ich pozbyć, więc musiałem nauczyć się z nimi żyć. Wziąłem ręcznik na którym będę leżał, założyłem okulary przeciwsłoneczne na nos i byłem gotowy na wyjście. Wcześniej wysmarowałem się też olejkiem z filtrem, bo nie chciałem skończyć czerwony i obolały. Moja skóra miała to do siebie, że o wiele za szybko i silnie przyciągała promienie słoneczne, więc kończyłem jak kończyłem, czerwony jak światło na przejściu dla pieszych.
Razem z chłopakami wyszliśmy z domku i udaliśmy się na plażę. Było tu już kilka osób. Rozłożyliśmy ręczniki na piasku, po czym położyliśmy się na nich. Ułożyłem się na brzuchu, twarzą do jeziora. Woda mnie uspokajała, nawet jeśli siedział w niej Vic, a jej kropelki wolno wpływały po jego nagim, opalonym torsie. Siedział na ramionach Jaimego i śmiał się pogodnie. Obserwowałem go zza ciemnych szkieł i podparłem podbródek na dłoni. Był o wiele za idealny. chwycił głowę Jaimego, aby wspiąć się wyżej. Stanął na barkach chłopaka, nadal się asekurując, po czym odbił się w górę, zrobił salto i spadł do wody. Kurwa. To było o wiele, o wiele za idealne.
- Wcale się nie gapisz - wyszeptał Matty, szturchając mnie lekko w ramię. Oderwałem wzrok od Meksykanów i spojrzałem na swojego przyjaciela.
- To naprawdę tak widać? - powiedziałem cicho, aby reszta chłopaków nie słyszała naszej rozmowy.
- Tak. Znaczy się, ja wiem, że się gapisz, bo wiem, co między wami jest. Może ktoś inny by się nie domyślił. Musisz kontrolować zagryzanie wargi.
Cholera, nawet nie zdawałem sobie sprawy z tego, że to robię. Poprawiłem się na ręczniku i westchnąłem ciężko. Spojrzałem na Vica, który próbował podtopić swojego brata, ale oczywiście opornie mu to szło, bo Mike przewyższał go o dobre półtora głowy.
- Nie potrafię go rozgryźć - mruknąłem.- Wczoraj był taki wspaniały, powiedziałem mu o tacie.
Matty otworzył szeroko usta i uniósł brwi. Był zdziwiony, mogłem to przewidzieć, ale musi szanować moje decyzje i działania. Właśnie to robią przyjaciele, prawda?
- Jak to mu powiedziałeś? - zapytał z niedowierzaniem w głosie.- Przecież mało osób o tym wie, dlaczego mu o tym powiedziałeś?
- Bo miałem atak, po chrzcie, on przyszedł i powiedział, że nie wiedział, że mam taki problem. Więc mu powiedziałem, że rzadko, od śmierci taty. Oj Matty, proszę cię, czy ty się gniewasz?
- Nie, nie gniewam się. Po prostu nie mogę uwierzyć, że mu powiedziałeś. To jeden z twoich największych sekretów, a ty tak po prostu... Mu powiedziałeś.
- Zostawmy to - westchnąłem i położyłem głowę na ręczniku.
Usłyszałem jeszcze, jak Matty mruczy coś pod nosem, ale po chwili spotkałem się z cisza przerwaną przez śmiechy i wołania dochodzącymi z wody. Od czasu do czasu zamieniłem kilka słów z chłopakami, aż w końcu Justin zarządził kąpiel i cała czwórka poszła do jeziora. Ja zostałem, bo nie miałem zamiaru się moczyć. To wiązało się z tym, że musiałbym ściągnąć szorty, a chciałem tego uniknąć. Tak więc na ręczniku zostałem sam, aż do czasu, gdy zobaczyłem, że obok mnie kładzie się uśmiechnięta, młoda kobieta o blond włosach z zielonymi pasemkami, zawiniętych w małe koczki na czubku głowy. Uśmiechnąłem się do niej i poprawiłem okulary na nosie. Bardzo lubiłem Jennę, ale na tym obozie nie miałem okazji porozmawiać z nią sam na sam, a wydaje mi się, że właśnie takiej rozmowy potrzebowałem.
- Co słychać, motylku? - zagadnęła.
Jenna miała to do siebie, że nazywała mnie w naprawdę różny sposób. Raz byłem kwiatuszkiem, w inny dzień truskaweczką, a dzisiaj przyszło mi być motylkiem. Szczerze mówiąc, wcale mi to nie przeszkadzało, bo za bardzo ją lubiłem. Jenna stwierdziła, że będzie tak na mnie mówić, bo geje są uroczy, tak samo jak zdrobnienia. Nie mogłem się z nią kłócić. Z kobietą nie należy dyskutować.
- W porządku, tak myślę - odparłem.- A u ciebie?
- No wiesz, nic nowego, ciągle to samo. Ale leci. Dawno nie rozmawialiśmy, prawda? Nadal ci dokuczają czy może sytuacja się polepszyła?
Nie wiedziałem czy powiedzieć jej o Vicu. Matty wiedział i wydawało mi się, że na tym powinno się zakończyć, ale Jenna to kobieta, ona bardziej zna się na tych wszystkich sprawach sercowych i w ogóle. Zresztą, znałem ją na tyle dobrze, że wiedziałem, iż na pewno nikomu nie zdradzi mojego sekretu.
- No właśnie tu zaczyna się cała historia - zacząłem, a Jenna zmarszczyła brwi, widocznie wykazując zainteresowanie.- Widzisz Jen, Vic tak jakby... Umm... Zbliżył się do mnie.
- W sensie, że jak?
- Zaczął ze mną flirtować i... Całowaliśmy się.
Wzrok Jenny momentalnie spoczął na Vicu, który wychodził z wody wraz ze swoim bratem. Dziewczyna patrzyła na niego jeszcze przez chwilę, a po chwili znowu spojrzała na mnie.
- Pasujecie do siebie - stwierdziła, a ja otworzyłem usta ze zdziwienia.
- Jenna! Boże, to nie o to chodzi - jęknąłem.- Nie wiem, co w niego wstąpiło, ja nawet nie wiedziałem, że on jest gejem. Powiedziałem mu o tacie.
- Więc mu ufasz, skoro mu to powiedziałeś.
- Nie ufam mu.
- Więc czemu mu to powiedziałeś?
Byłem w kropce. Może rzeczywiście mu ufałem, ale nie chciałem. Czego miałem się po nim spodziewać? Dlatego bałem się mu zaufać. Nie chciałem niespodzianek.
- No właśnie - Jenna pokiwała głowa.- To dziwne, racja, ale posłuchaj mnie, pszczółko, może coś jest na rzeczy? Musisz poczekać, aby się o ty przekonać. Swoją drogą, naprawdę do siebie pasujecie - uśmiechnęła się do siebie.- Kontrast. Kellin i Vic. Wiesz co wychodzi, gdy złączy się wasze imiona? Nazwa waszej pary. Kellic.
Zmarszczyłem brwi. Jenna zawsze miała zwariowane pomysły, kilka osób uznawało ją za dziwną, ale w jej towarzystwie nie można było się nudzić. Nawet nie wiedziałem, co właśnie zrobiła. A no tak, zrobiła z nas parę. A nawet nazwała.
- Cudownie - zasmiała się.- Życzę ci wszystkiego najlepszego, żuczku. Musze iść do maluchów, bo Austin zaraz kończy swoją zmianę. Do zobaczenia - pocałowała mnie w policzek, po czym wstała z rećznika i odeszła.
Westchnąłem ciężko, ściągnąłem okulary i opadłem na ręcznik, zamykając przy tym oczy. Musiałem się zrelaksować i poukładać sobie wszystko w głowie. Jenna mi nie pomogła, ale doceniałem jej pogodne nastawienie do tej sprawy. Może ja tez powinienem zacząć patrzeć na to z optymistycznej strony. Mimo to, nie potrafiłem. Leżałem z zamkniętymi oczami, nie obchodził mnie świat wokół mnie. Było ciepło, czułem, jak słońce muska promieniami moje plecy, ale po chwili zrobiło się jakby zimniej. Chmury? Wątpiłem w to, bo niebo było bezchmurne. Leniwie otworzyłem oczy i wtedy poczułem, jak na całą długość mojego ciała wylewa się lodowata woda. Na dodatek do skóry przylepiły się jakieś wodorosty i miałem wrażenie, że coś się w nich rusza. Oby to nie była prawda.
Z krótkim krzykiem szybko poderwałem się z piasku, po czym próbowałem ściągnąć z siebie to zielsko. Spojrzałem przed siebie i zobaczyłem Olivera i Matta z wiadrami, którzy śmiali się do rozpuku. No bardzo śmieszne. Raczej żałosne. Oklepany numer, już to kiedyś było.
- Wspaniali jesteście - mruknąłem, odrywając od swojej skóry kolejną algę.
- Wydaje nam się, że zechciałbyś iść do jeziora, bo w wodorostach są pijawki i małe ślimaki wodne, pedale.
Przekląłem pod nosem i szybko pobiegłem do jeziora, do którego wszedłem na drżących nogach. Po chwili cały zanurzyłem się w wodzie i strzepałem z siebie rośliny i małe żyjątka, jeśli w ogóle tam był. Gdy poczułem, że jestem już czysty, odetchnąłem cicho i zacisnąłem zęby.
- Bardzo kurwa śmieszne - mruknąłem sam do siebie, patrząc na śmiejących się Olivera i Matta.
Nie skupiałem się na moim otoczeniu, czego pożałowałem, bo poczułem, że ktoś chwyta mnie za kostki i ciągnie w dół. Nie wyszedłem zbyt głęboko, ale nie miałem gruntu, więc od razu poszedłem pod wodę. Otworzyłem oczy i zobaczyłem znajomą twarz, do której wzdychałem dniami i nocami. Vic uśmiechnął się lekko. Nawet pod wodą wyglądał świetnie. Jego włosy falowały, unosiły się lekko. Podpłynął do mnie i pocałował mnie w usta. Czułem jego dłonie na moich biodrach, ale nie zorientowałem się, gdy zsuwał ze mnie spodnie z bokserkami, a następnie zaczął majstrować przy moich dłoniach. Byłem zbyt zafascynowany pocałunkiem. Zanim mogłem spostrzec, oderwał się ode mnie, uśmiechnął się słodko i wypłynął na powierzchnię. Też chciałem to zrobić, ale poczułem, że miałem skrępowane ręce. Kurwa, jak mogłem tego nie poczuć? Na szczęście miałem jeszcze nogi, więc zacząłem nimi ruszać. Spojrzałem w dół i prawie zachłysnąłem się wodą.
Zajebał mi szorty razem z bokserkami.
Byłem obnażony i zły sam na siebie, że postanowiłem zachwycać się tym debilem, zamiast zająć się sobą. Zaczynałem mieć trudności z oddychaniem, więc szybko wypłynąłem na powierzchnie i łapczywie zacząłem czerpać powietrze. Nie mogłem wyjść teraz z wody. Nie wtedy, gdy wszystkie spojrzenia były we mnie utkwione. Nikogo nie było w wodzie. Najwyraźniej ktoś rzucił hasło, aby wszyscy wyszli, bo zaczęła się zabawa z Quinnem. Na brzegu stał Vic, który trzymał w dłoni moje spodnie i uśmiechał się ironicznie. Zrobiło mi się smutno i poczułem, jak w moje serce wbija się szpila. Przecież było dobrze. Nasze stosunki były o wiele lepsze, a on postanowił wrócić do swojego poprzedniego zachowania. Oliver i Matt uśmiechali się głupkowato.
- Hej Quinn, jak tam pływanie na waleta? - zawołał ten drugi, a ja spuściłem wzrok i oblałem się rumieńcem.- Nie jest ci zimno?
Nie mogłem wyjść i nie obchodziło mnie to, czy będzie mi zimno czy nie. Podpłynąłem nieco do przodu, mimo że ze skrępowanymi rękoma było to trudne.
- Nie zbliżaj się, pedale! - warknął Oliver.- Sam wybrałeś swoje pedalstwo, więc cierp.
Nie rycz, Kellin, nie rycz. Homoseksualizm nie jest wyborem, to nie twoja wina. Nie pokazuj im swoich słabości, bo dobiją cie jeszcze bardziej. To było trudne, biorąc pod uwagę, że zacząłem drżeć i zuć się niekomfortowo. O wiele za dużo ludzi jednocześnie się na nie gapiło. Tłumy to nie moja bajka. 
Siedziałem w wodzie chyba do osranej śmierci, nasłuchałem się na swój temat jeszcze przez dobre pół godziny. Później wiele osób się mną znudziło i zaczęło opuszczać plażę. Wtedy na pomoście pojawił się Matty, który trzymał w ręce ręcznik. Rozumiałem, dlaczego przyszedł dopiero teraz. Nie chciał się nikomu narażać pomagając mi podczas mojej egzekucji. Podpłynąłem do drewnianej konstrukcji i wyciągnąłem dłonie, aby Matty mógł rozwiązać supeł na moich nadgarstkach. Gdy moje ręce były wolne, chwyciłem deski dłońmi i podciągnąłem się. Szybko chwyciłem ręcznik i oplotłem nim swoje biodra.
- Dziękuję - mruknąłem cicho, prawie niedosłyszalnie.
Piekły mnie oczy, to wszystko przez zbierające się w nich łzy. Tu nie chodziło o upokorzenie mnie przed całym obozem. Tu chodziło o Vica, który jeszcze wczoraj dawał mi poczucie bezpieczeństwa i wyciągnął mnie z paniki. Dzisiaj pokazał prawdziwego siebie, takiego jakiego go znałem. Nie chciałem dopuszczać do siebie informacji, że był złym człowiekiem. Po tym jak zachowywał się w mojej obecności, odrzucałem jego wady, które znowu się pojawiły. Poczułem dłoń Matty'ego na moich plecach, które zaczął gładzić.
- Chodź do domku, tam spokojnie porozmawiamy - powiedział, a ja pokiwałem głową i przełknąłem łzy.
Poszliśmy do domku, w którym szybko się ubrałem, bo nawet przy przyjaciołach nie lubiłem pokazywać swojego ciała. Gdy byłem zakryty, usiadłem na łóżku, ukryłem twarz w dłoniach i zacząłem płakać. Nie mogłem tego w sobie dusić. Pozwoliłem łzom opuścić moje powieki i moczyć twarz oraz dłonie.
- Hej, hej, nie płacz - wyszeptał Matty, obejmując mnie ramieniem.- To nie peirwszy raz, tyle już wytrzymałeś, musisz dać radę.
- M-myślałem, że si-się z-zmienił-ił - zaskomlałem, doskonale wiedząc, że Matty zdaje sobie sprawę, o kim mówiłem.- O-on b-był t-tak id-idealny, a j-ja n-naiwny i głu-głupi.
- Fuentes jest nic niewartym śmieciem, nie powinieneś pokładać w nim tyle nadziei, że się zmienił. Teraz musisz iść do przodu, ale bez niego.
Ściągnąłem dłonie z twarzy i pociągnąłem nosem. Łzy nie chciały przestać płynąć, ale nawet ich nie hamowałem. Próbowałem wypłakać wszystko, co we mnie siedziało. Objąłem Matty'ego i położyłem głowę na jego ramieniu. Dobrze było mieć takiego przyjaciela, który okaże ci wsparcie obojętnie co się stanie. Nie odzywaliśmy się do siebie i cisza trwała aż do momentu, gdy ktoś zapukał do drzwi.
- Otworzyć? - zapytał Matty.
- Jak chcesz - szepnąłem, a chłopak uśmiechnął się do mnie lekko i wstał z łóżka. Podszedł do drzwi i otworzył je. Spuściłem głowę, gdy zobaczyłem, kto do nas przyszedł.
- Jak śmiesz się tu pojawiać? - syknął Matty.
- Przyszedłem oddać spodnie i bokserki Kellinowi - oznajmił spokojnie Vic, odpychając rudego chłopaka na bok i wchodząc do środka.
Poszedł do mnie i położył suche ubrania na łóżku. Odsunąłem się od niego. Nie miałem zamiaru przebywać w jego otoczeniu. Niech stąd wyjdzie i zostawi mnie w spokoju. Nie chciałem mieć z nim nic do czynienia.
- Dlaczego płakałeś? - zapytał spokojnie, a ja spojrzałem na niego podpuchniętymi oczami.
Teraz było mi wszystko jedno. Postanowiłem nie myśleć nad konsekwencjami i po prostu wybuchłem.
- Pytasz się?! Ty się mnie kurwa pytasz, dlaczego płakałem?! - krzyknąłem, wstając z łóżka.- Zacząłem ci ufać, myślałem, że może coś dla ciebie znaczę, ale jesteś zwykłym, nic niewartym gównem i skurwysynem, który zaczął owijać mnie wokół palca, a ja powoli ci ulegałem! Nienawidzę cię! Jesteś dla mnie martwy, nie obchodzisz mnie, nienawidzę cię najbardziej na świecie! Mógłbyś nie żyć, a ja bym się nie przejął. Nienawidzę cie, wypieprzaj stąd, kurewsko się nienawidzę!
Vic patrzył na mnie uniesionymi brwiami, podobnie jak Matty, który otworzył usta ze zdziwienia. Oczywiście, że nie spodziewali się takiego wybuchu z mojej strony, ale nie żałowałem. Ostatnie słowa wykrzykiwałem przez łzy, bo nie potrafiłem się opanować. Objąłem się ramionami, gdy Vic wstał z łóżka i do mnie podszedł. Teraz zacząłem się trochę bać i wiedziałem, że on doskonale wyczuwa mój strach.
- Wow - wyszeptał.- Po prostu... Wow. W porządku, Kell. W porządku.
Zanim mogłem się zorientować, Vic pocałował mnie w czoło, po czym opuścił domek. I oni się dziwią, że jestem niestabilny emocjonalnie i psychicznie...

24 komentarze:

  1. biedny Kells D: mam ochotę go przytulić. przecież to nie jego wina, ze jest gejem.
    Vic zachował się jak szmata, serio. chociaż udaje, to mógłby odpuścić sobie to upokarzanie Kellina. ale dobrze, że Kellin mu się postawił, że go zwyzywał. może Vic wreszcie ogarnie dupę i przestanie się zachowywać jak niedojeb.

    nie wytrzymam do następnego, asfdgjkasjhdasjdhasj

    OdpowiedzUsuń
  2. VIC JEST PIERDOLONYM CHUJEM I SKOŃCZONYM IDIOTĄ.
    JAK MOGŁ TAK POTRAKTOWAĆ KELLSA? MYŚLAŁAM, ŻE SIĘ ZMIENIŁ ALE DALEJ JEST DEBILEM. A KELLIN TAKI BIEDNY, ZRANONIY I WGL. CHCIAŁAM PRZEJŚĆ DO NIEGO I GO PRZYTULIĆ ALE NIE MOGĘ.
    JENNA JEST TAKA KOCHANA <3 MOTYLEK, TRUSKAWECZKA, PSZCZÓŁKA, ŻUCZEK <33333 LUBIĘ JĄ BARDZO.
    I MATTY TEŻ TAKI KOCHANY. WYDDAJE MI SIĘ, ŻE ON TEŻ JEST GEJEM I COŚ CZUJE DO KELLSA ALE ON JEST DURNOWATO ZAPATRZONY W VIKTORA, KTÓRY JEST PIERDOLONYM CHUJEM (wspominałam już o tym?) NO. i DOBRZE, ZE KELLIN WYRZUCIŁ WSZYSTKO VICOWI, GRZECZNY CHŁOPAK I MĄDRY. NIECH SOBIE GO WYBIJE Z GŁOWY. NO.
    DARSIK KOOOCHA @Mars_Weirdo

    OdpowiedzUsuń
  3. Czo ten Vic?! Wkurzył mnie noooo :C Kells jest tu taki uroczy, a wszyscy tacy chamscy ;_; Matty jest wymarzonym przyjacielem( i w dodatku przystojnym) *_* Uwielbiam tego fica, śpiesz się Dżogurt ♥ / MrsMetalowa

    OdpowiedzUsuń
  4. Kellin ma takie babskie kompleksy xD no kurde, uda? srsly Kells xD?
    Ale do rzeczy, trzeba się pobulwersowc przez skurwysyństwo Vica. Ja rozumiem, że ludzie się nie zmieniają z dnia na dzień i wgl, ale myślałam że po tym czasie spędzonym z Kellinem zacznie przynajmniej patrzec na niego jak na człowieka a nie jak na kozła ofiarnego.
    Ech, nie pozostaje mi nic innego jak czekać na polepszenie się kellicowych stosunków ;_; o ile takie będzie ;___;
    w każdym razie Dżogurt, życzę dużo weny i oczekuje z niecierpliwością kolejnego rozdziału :D // MotherHeill

    OdpowiedzUsuń
  5. O mój Boże, biedny Kellin ;________; tak mi się go żal zrobiło, jeju :ccc
    Vic, ogarnijże się pls ;-;
    genialne, Dżogurt <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Jakoś nie przeżyłam tak bardzo tej dramy xDD
    Pewnie zaraz i tak znowu będzie słodko więc taka lekka sprzeczka mnie nie ruszyła xDD
    Sorki ;p
    Olson.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja bym nie była taka pewna xD Dżogurt jak chce to potrafi robić takie dramy, że filmy katastroficzne przy tym to nic xD

      chociaż też skrycie wierze w słodki zwrot akcji cx // MotherHeill

      Usuń
  7. co za!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    ugh!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    wiedziałam że nie wytrzymasz zbyt długo, wiedziałam
    Dżogurt królowa dram i kłótni wow Victor zawsze ten zły wow eh
    to wywołuje we mnie zbyt wiele emocji :|

    OdpowiedzUsuń
  8. hdhhdndhkwmxgbrks
    czoooo ? ;–;

    OdpowiedzUsuń
  9. CZO ten Vic taka suka nagle...przecież było w miare dobrze ;-; Niech wreszcie ogarnie dupsko i leci na kolanach do Kellsa z pierścionkiem XDDD (wiem, że za wcześnie, ale pięknie by było) Jeju...Kellin, mój maluszek biedny, mogłabym go tulić, tulić i tulić cały czas. ...Coś słyszałam, że w 8 rozdziale majoo być seksy. Ejj no jak po takim czymś?? ;______; No, nic. Rozdział jest genialny, pomimo małej dramy. Czekam z niecierpliwością na kolejny. KC <3 /@Huranicee

    OdpowiedzUsuń
  10. I hate youuuuuu.
    Brawo, Kells, spieprzaj, Vic.

    OdpowiedzUsuń
  11. Gaaawwd a już miałam nadzieję na miłego Vica, a tu ups. Kellin taki biedny, a Matty taki kochany jak w realu. Hugi od Mattiego są najlepsze♥ Dżogurt ja chcę już następny;-; olixpop

    OdpowiedzUsuń
  12. ja pierdolę, moje filsy, moje sziperskie serduszko, halph powietrza halo, Viktur chuju ty D:

    OdpowiedzUsuń
  13. Powiem tylko jedno...Vic ty kurwo

    OdpowiedzUsuń
  14. 1. VIKTUR, SZUCZO, JESTEŚ JUŻ MARTWY
    2. TAK BARDZO KOCHUSIAM WŚCIEKŁEGO KELLINA ;____________;
    3. OGÓLNIE ROZPIERDOL EMOCJONALNY
    @NoOtherHope

    OdpowiedzUsuń
  15. RZAAAAAAL JAK MOGŁAŚ MI TO ZROBIĆ ;_____;
    W TYM MOMENCIE NIENAWIDZĘ VIC'A TAK BARDZO JAK KELLIN ;__;
    CO TO MIAŁO BYĆ WGL RZAL ;__;
    I PEWNIE NAIWNY KELLIN ZNOWU MU ULEGNIE ;__;
    RZAL. //@blush244

    OdpowiedzUsuń
  16. OMG NIE LUBIE TAKIEGO VICA KUTASA ;_; biedny kells D:

    OdpowiedzUsuń
  17. TEN WIKTORZAK SKURWIAŁY ;____________________; a miało być tak pięknie. jak zwykle, Fłentes qtaz. Kellin, taki fajter z kopa jeszcze powinien mu dać. Tak w ryj. niech sobie w dupe wsadzi te buziaczki i przytulaski. czekam na kolejny rozdział bo mam nadzieje, że Vic dostanie za swoje.

    OdpowiedzUsuń
  18. VIKTUR TO SKURWIEL.
    Nie rozumiem go, całe jego zachowanie jest dla mnie dziwne. Na szczęście Kellin coś się zrehabilitował i powiedział mu, co o nim myśli. Ale po tym, co Vic zrobił na końcu... Kuźwa, jak Kellin znowu zacznie mu ufać, a Vic znowu go skrzywdzi, to chyba rozpiżdże laptopa ;________;

    Btw Dżogurt, zajebioza jak zwykle. Przekazuję pozdrowienia od mojej best friend, która twierdzi, że masz zajebistą wyobraźnię.

    OdpowiedzUsuń
  19. Głupi Viktur i tak się jeszcze zakochasz w Kellinie....bo zakocha prawda? ;-;
    A tak wgl to póki co wszystko tu jest tak zajebiste, ze kc Cię bardzo Dżogurt za to opowiadanie, za wszystkie w sumie <3

    OdpowiedzUsuń
  20. Nie wiem czemu ale placze jak głupia x.x Niech ten huj wyjebuje, zmieni sie wkoncu, cos grr kurna no czemu tak placze? x.x mimo wszystko rozdzial mi sie bardzo bodoba ; ) zajebiscie dzogurt : o

    OdpowiedzUsuń
  21. Zaczęłam piszczeć ma matmie borze.
    Zaraz zapierdole Vica bo halo biedny Kellin (mi wierzę że to piszę). Mała biedna mordeczka asdfghjkl borze weź pisz ;---;
    Umieram z filsów :'c <33

    OdpowiedzUsuń
  22. NAJLEPSZY FANFIC NA ŚWIECIE
    MOGLABYM GO CZYTAC I CZYTAC

    OdpowiedzUsuń
  23. Ojoj czo ten Vic?
    Masz zawsze zajebiste rozdziały c: czekam na kolejny ;*** :D

    OdpowiedzUsuń