środa, 21 sierpnia 2013

Rozdział 9

Następnego dnia siedziałem sam przy stoliku w kącie restauracji i kroiłem swojego śniadaniowego naleśnika ze szpinakiem i żółtym serem. Vic musiał pracować od rana i kończył dopiero późnym wieczorem, więc byłem skazany jedynie na siebie. Powoli opróżniałem swój talerz, a naleśnika popijałem woda niegazowaną. Gdy ponownie sięgnąłem po szklankę, mój wzrok padł na siedzenie naprzeciwko mnie. Kurwa. Szybko wstałem od stołu, ale mój ojciec chwycił mnie za rękę i z powrotem posadził na krześle. Schyliłem głowę, nie chcąc spotkać jego spojrzenia. Nie miałem zamiaru znów uciekać, bo wiedziałem, że to pogorszy sprawę, dlatego gdy ponownie usiadłem, nie miałem zamiaru w ogóle się poruszać. Ktoś mógł pomyśleć, że umarłem na krześle, gdyby nie moja szybko poruszająca się klatka piersiowa i mrugające oczy, które i tak przykryły kosmyki moich włosów.
- Teraz mnie posłuchasz, chłopcze - zaczął. Och, przemiłe powitanie swojego jedynego syna.- Mam po dziurki w nosie twojego ciągłego uciekania i chowania się po kątach. Przyjechałeś na wakacje z rodziną i masz je spędzić z rodziną, a nie z jakimś podejrzanym Meksykaninem.
Zacisnąłem dłonie w pięści, ale nadal się nie odzywałem. Wszystko się we mnie gotowało. Nie miał prawa obrażać Vica w mojej obecności. W ogóle nie miał takiego prawa! Jeśli powie na jego temat jeszcze jedną niepochlebną rzecz, nie ręczę za siebie. 
- Za tydzień lecimy na wycieczkę do Teotihuacan. I ty jedziesz z nami - syknął.- Jesteśmy kochającą się rodziną, jestem dobrym ojcem, mam wspaniałą żonę, mądra córkę i NORMALNEGO syna. Masz udawać normalnego, rozumiesz?
Uniosłem wzrok i zacisnąłem usta w cienką linię. Spojrzałem na twarz ojca, który najwyraźniej był zadowolony ze swoich słów, ale jego wyraz twarzy nadal był surowy. Nienawidziłem go, tak bardzo go nienawidziłem.
- Cieszę się, że się dogadaliśmy... 
- Wcale się nie zgodziłem - warknąłem.- Myślisz, że chcę spędzać z tobą czas? Porządny ojciec nie mówi swojemu synowi, że jest nienormalny, bo jest gejem. Tak, jestem gejem i się tego nie wstydzę, bo nie mam czego. Taki jestem i wypadałoby mnie zaakceptować. Jeśli nie potrafisz tego zrobić, to bardzo mi przykro. Nie chcę mieć nietolerancyjnego rodzica.
Ale się rozgadałem. Nie miałem pojęcia, że zdołam tak się prze nim otworzyć i powiedzieć mu prawie wszystko, co leżało mi na sercu. I na dodatek nie doszło do rękoczynów! Wyprostowałem palce u dłoni i zwilżyłem usta, czekając na reakcję ojca. Ten wyprostował się na krześle, po czym wstał od stołu.
- Nie mam zamiaru udawać, że mam normalnego syna, bo jeśli jesteś pedałem, to na pewno nie jesteś normalny - powiedział ostro, a ja odwróciłem od niego wzrok, nie chcąc, aby zauważył mój zraniony i  smutny wyraz twarzy. Tak, było mi smutno, bo mój własny ojciec powiedział, że jestem nienormalny.- Mieszkaj sobie z tym swoim drugim dziwakiem, róbcie, co macie robić. Mój syn by tego nie zrobił. Dlatego ja już nie mam syna.- Dokończył i odszedł od stolika, a ja pozwoliłem łzom popłynąć po moich policzkach. Było mi cholernie ciężko. Myślałem, że może przez te kilka dni coś do niego dotarło, tak jak do mamy. Jednak ona nigdy nie potrafiła postawić się ojcu, więc wiedziałem, że będzie przy nim udawać, że też jest za wykluczeniem mnie w rodziny. Tak naprawdę nie mogłem szukać w nich jakiegokolwiek oparcia. Miałem teraz tylko Vica. Tylko co będzie, gdy moje wakacje się skończą i będę musiał wrócić do Stanów? Muszę mieszkać z rodzicami do moich osiemnastych urodzin i doskonale wiedziałem, że gdy tylko nadejdzie dwudziesty czwarty kwietnia, ojciec od razu wyrzuci mnie z domu, a ja będę zdany wyłącznie na siebie. Zostawiłem niedokończone śniadanie, wstałem od stołu i opuściłem restaurację z opuszczoną głową, żeby ludzie nie interesowali się moimi łzami. Wróciłem do pokoju, gdzie zastałem Mike'a w łóżku z jakąś dziewczyną. W dość jednoznacznej sytuacji.
- Ej, miałeś być na śniadaniu! 
- Nic nie widzę, przecież wiesz, że i tak preferuję inny seks - mruknąłem i wszedłem do łazienki, zatrzaskując za sobą drzwi.
- Kellin es gay - usłyszałem tylko głos Mike'a, który po chwili wrócił do pieprzenia dziewczyny, bo słyszałem jęki i pomruki. Nawet mi nie przeszkadzały. Oparłem się o ścianę, po której się osunąłem i usiadłem na ziemię, zaczynając płakać. Po prostu płakałem jak małe dziecko. Płakałem, żeby pozbyć się wszystkich łez. Nie miałem zamiaru nawet sięgać po chusteczki lub papier toaletowy, żeby się oporządzić. Nie dbałem o to. Po prostu pozwalałem łzom spływać po mojej twarzy i kapać na posadzkę łazienki. Wplotłem palce we włosy i zacisnąłem je na nich, sprawiając sobie przy tym nieco bólu, ale nie przejmowałem się tym. Może rzeczywiście byłem nienormalny, a Vic pocieszał mnie tylko dlatego, bo wypadało? Może mój ojciec miał rację. On już nie miał syna. Zostałem wydziedziczony, nie miałem rodziny, byłem na tym świecie sam jak palec. Gdy moje oczy zaczęły strasznie piec, a moje policzki stały się chropowate przez sól, chwyciłem ręcznik i wytarłem nim wilgotną twarz. Nieco się uspokoiłem i zacząłem głęboko oddychać. Gdy usłyszałem, że w pokoju zrobiło się cicho, wstałem z podłogi, otworzyłem drzwi i wystawiłem zza nich jedynie głowę.
- Mike? - wychrypiałem, patrząc na chłopaka, który chodził po pokoju i szukał swojej koszulki. Spojrzał na mnie pytająco.- Masz gdzieś może coś ostr... A zresztą, już nic.
Zatrzasnąłem za sobą drzwi i zacząłem otwierać wszystkie szafki w celu znalezienia jakiejkolwiek ostrej rzeczy, którą mógłbym zrobić sobie krzywdę. Nigdy wcześniej tego nie robiłem i nie wiedziałem, jak to jest, ale... Miałem ochotę po prostu zmniejszyć ból psychiczny, zagłuszyć go fizycznym. Po chwili do łazienki wpadł Mike. Cholera, nie zamknąłem drzwi na klucz. Jakim debilem trzeba być, żeby tego nie zrobić?
- No, no, no! Amigo, nie szperaj tu, nie będziesz robił sobie krzywdy, nie pozwalam! - powiedział, chwytając mnie za rękę i wyciągając z łazienki. Wyrwałem się z jego uścisku i spuściłem głowę. Było mi wstyd.- Nie warto, naprawdę. Nawet nie wiesz, w jakie bagno byś się wpakował, gdybyś raz spróbował. Nie warto, chaval, naprawdę, to gówno.
- Skąd możesz to wiedzieć? - wyszeptałem, obejmując się rękoma (ahahahahaha XD CZEK IT AŁT XD - przyp. aut.), jakby to miało spowodować, że uchronię się przed złem tego świata.
- Bliska mi osoba w tym siedziała i miała wielkie problemy, dlatego co nieco o tym wiem.
- Kto? - zapytałem z ciekawości. 
- W liceum...
- Czy to był Vic? - przerwałem mu, a Mike uniósł brwi. 
- Nie. Vic nigdy się nie ciął. Jaime tak. 
- Gdzie teraz jest Vic?
- Siedzi z dzieciakami na basenie, ale... 
- Do zobaczenia później, Mike - rzuciłem szybko i wybiegłem z pokoju.
Pędziłem w stronę basenu. Miałem zamiar porozmawiać z Victorem na temat jego przeszłości w liceum, nawet jeśli on sam mówił, że to były głupie czasy. Skoro były głupie, czy chciał o nich jak najszybciej zapomnieć? Chciał zapomnieć o swoim jedynym związku z mężczyzną? Cholera, miałem w głowie tyle pytań, a nie byłem pewny, czy na wszystkie uzyskam odpowiedzi. Wyszedłem na basen i przeniosłem wzrok na brodzik dziecięcy, na którego skraju siedział Vic, mocząc w nim jedynie nogi. W wodzie pluskały się dzieci, był wesołe i roześmiane, a Vic śmiał się razem z nimi. Miał piękny uśmiech. Dla mnie był perfekcyjny. Huh, jak bardzo gejowsko to brzmi? Po drodze do brodzika ściągnąłem buty i gdy byłem już na miejscu, usiadłem obok Vica i również zamoczyłem nogi w wodzie. Chłopak spojrzał na mnie ze zdziwieniem, a ja szybko go pocałowałem, nie chcąc zwracać na nas zbyt wielkiej uwagi.
- Już się stęskniłeś? - zapytał i przyjrzał mi się bardziej.- Płakałeś? 
Westchnąłem głośno i przeniosłem wzrok na bawiące się w wodzie dzieci. Vic był ich opiekunem, gdy ich rodzice chcieli trochę odpocząć i popijać drinki z palemką.
- Tak, po prostu... Miałem małą potyczkę z moim ojcem, ale powiem ci o tym w pokoju, dobrze? - powiedziałem, na co on wolno pokiwał głową i zaczął patrzeć na dzieciaki.- Chciałbym porozmawiać o czymś innym. O czasach, gdy... Gdy byłeś w liceum.
Vic uniósł brwi i rozchylił nieco wargi. Po jego wyrazie twarzy widziałem, że nie będzie chciał o tym rozmawiać. Jego tikiem nerwowym była zabawa swoimi palcami, co właśnie zaczął robić, nie odrywając swojego spojrzenia od dzieci.
- Dlaczego powiedziałeś, że to były głupie czasy? - zapytałem. 
- Bo to były głupie czasy. Popełniłem wiele błędów, których żałuję do dziś. Chcę po prostu zapomnieć o tym, co wydarzyło się w liceum, bo to naprawdę... Głupie czasy.
- Chcesz zapomnieć o swoim pierwszym chłopaku i bardziej gejowskim okresie życia?
- C-co? Skąd ty... Co? - spojrzał na mnie ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy. 
- Mike mi powiedział. 
- Co dokładnie ci powiedział?
- Że w liceum oglądałeś się za facetami, że miałeś pierwszego i ostatniego chłopaka, Jaime'ego, że rozstaliście się po zakończeniu liceum, bo on wyjechał do Stanów, a ty zostałeś.
- A powiedział ci, dlaczego wyjechał do Stanów i dlaczego zerwaliśmy? 
- Nie, nic nie mówił - powiedziałem wolno, marszcząc brwi.
- Bo tego nie wie - prychnął Vic, ponownie patrząc na dzieci.- Nikt nie wie, jak było naprawdę, oprócz mnie i Jaime'ego. 
- Chcesz mi powiedzieć? 
Vic zawahał się chwilę i westchnął głośno. Nie chciałem na niego naciskać, ale musiałem przyznać, że bardzo interesował mnie jego dawny związek. Coś się za tym kryło, a ja chciałem się dowiedzieć co. Może Vic nie należał do osób, które musiały się komuś wygadać, żeby było im lżej? Może on wolał wszystko w sobie trzymać? Tak naprawdę do nie znałem, ale chciałem poznać. Dlatego też musiałem zacząć od jego historii z Jaimem, a potem domyślać się, co ukształtowało obecnego Vica.
- Bardzo chcesz wiedzieć? - zapytał cicho. 
- Nie musisz mówić, jeśli nie chcesz, ale... Chciałbym. 
Skinął głową, wziął kilka głębokich wdechów. Jego wzrok nadal był utkwiony z maluchach.
- Zaczęliśmy być razem w ostatniej klasie - zaczął powoli i cicho, ale bez problemy mogłem go usłyszeć. Na wszelki wypadek zbliżyłem się do niego i chwyciłem jego dłoń.- Był moim pierwszym chłopakiem i jednocześnie pierwszą prawdziwą miłością. Wcześniej miałem jakieś dziewczyny, ale... To w sumie nic nie znaczyło. Jaime bł naprawdę cudowny, troszczył się o mnie, a ja próbowałem dać mu to samo, co on dawał mi. Swoje serce. Miałem nadzieję, że to miłość na całe życie i wszystko na to wskazywało, gdyby nie to, że Jaime zaczął mieć problemy w domu. Pomagałem mu jak tylko mogłem, on to doceniał i niby mu się polepszało, ale ja widziałem, że nadal było coś nie tak. Do szkoły przychodził w bluzkach z długimi rękawami, nie ćwiczył na wuefie, był skryty. Gdy raz byliśmy u mnie w domu, przez przypadek podwinął mu się rękaw i zobaczyłem... Zobaczyłem jego rany i blizny na nadgarstkach, które sam sobie zrobił. On tak odreagowywał. Martwiłem się o niego, cholernie, wymusiłem obietnicę, że już nigdy tego nie zrobi. On się zgodził, ale... Nie potrafił wyjść z tego bagna, w które sam się wpakował. Do tego jego rodzice nadużywali w domu przemocy, a on nie wytrzymał psychicznie i... On próbował popełnić samobójstwo, Kellin, on chciał się zabić, bo nie potrafił znaleźć żadnego wsparcia - powiedział jeszcze ciszej i musiałem położyć głowę na jego ramieniu, żeby wszystko usłyszeć.- Nie wystarczałem mu. Sam mi to powiedział, gdy kończyliśmy liceum. Próbował się zabić przez zakończeniem, w dniu zakończenia ze mną zerwał i powiedział mi prosto w twarz, że nie okazałem mu należytego wsparcia. Powiedział mi, że nie starałem się, żeby było mu lepiej. Ryczałem potem przez tydzień, bez przerwy, bo przecież się o niego troszczyłem. Był dla mnie całym światem, chciałem dla niego jak najlepiej, ale on tego nie docenił. Nie wiem, co działo się w jego głowie. Byłem niedoceniony, jego słowa mnie zraniły, on mnie zranił. Wyjechał do Stanów i tyle go widziałem...
Po jego historii siedzieliśmy w ciszy. Moja głowa nadal spoczywała na jego ramieniu, a palcami gładziłem jego dłoń, żeby pokazać mu, że przy nim jestem. Teraz już rozumiałem, dlaczego Vic jest takim pomocnym, troskliwym i wyrozumiałym człowiekiem. Niósł bezinteresowną pomoc, chciał dla wszystkich jak najlepiej. Myślał, że inni go nie docenią i wytkną mu prosto w twarz, że nie jest wystarczająco dobry. A on się starał, starał ze wszystkich swoich sił, aby innym było w życiu lepiej. Bał się odrzucenia, bo spotkało go to w przeszłości.
- Zależało ci na nim? - wyszeptałem.
- Bardzo.
- Nadal ci na nim zależy?
- Nie - pokręcił głową.- Już dawno nauczyłem się bez niego żyć. Zranił mnie swoimi słowami, nie chciałbym być z człowiekiem, który przypomina mi przeszłość.
- Rozumiem - skinąłem głową i zanim zdążyłem ugryźć się w język, zapytałem:- Uprawialiście ze sobą seks?- Brawo Kellin, ty pizdo.
- Tak.
W tym momencie zrobiłem się trochę zazdrosny, ale szybko przypomniałem sobie, że to przecież przeszłość Vica, do której on nie chciał wracać. Nie mam się o co martwić.
- Pamiętasz, jak mi powiedziałeś, że całowałeś się z chłopakami dwa razy?
- Wiem, o co chcesz zapytać - mruknął.- Całowałem się z dwoma chłopakami, nie dwa razy z Jaimem. No, teraz całowałem się z trzema.- Dodał po chwili z lekkim uśmiechem i czule pocałował mnie w usta, jednak szybko się od siebie oderwaliśmy, bo przecież Vic był w pracy i jego obowiązkiem było pilnowanie dzieci.
- I który najlepiej całuje? - zapytałem ze śmiechem i oczywiście na żarty, ale szczerze mówiąc, nie pogardziłbym jakąś satysfakcjonującą mnie odpowiedzią.
- Daj mi chwilę do zastanowienia... - Vic udał, że usilnie nad czymś myśli.- Hmm... Trudny wybór, ale... Żeby nie było ci przykro... Powiem, że ty - zaśmiał się i krótko musnął moje wargi.- Siedzisz ze mną i dzieciakami, czy pójdziesz coś porobić?
- Chyba wrócę do pokoju. Nie mam nastroju łazić po hotelu, gdy rano spotkała mnie dosyć niemiła konfrontacja z moim ojcem.
- Powiesz mi wszystko, gdy skończę pracę, dobrze?
- Tak.- Skinąłem głową i zacząłem podnosić się z ziemi. Na pożegnanie pocałowałem Vica w policzek, po czym chwyciłem swoje buty i zacząłem iść w stronę skrzydła dla personelu. Dziwiłem się, że bez problemu mnie tam wpuszczali, ale może to była sprawka Vica. Wyglądało na to, że w hotelu wszyscy go lubili, ale wcale im się nie dziwiłem. Jego nie dało się nie lubić. Teraz na dodatek dowiedziałem się, dlaczego zachowywał się tak, a nie inaczej. Przecież mógł się załamać, mógł zareagować inaczej, ale on wolał dawać ludziom radość i bezinteresownie ich uszczęśliwiać. Starał się dla nich, żeby nie spotkało go to co kiedyś, w liceum. Byłem mu wdzięczny za wszystko, co dla mnie robił. Był dla mnie za dobry. Był dla mnie idealny. I nadal nazywałem go tylko "przyjacielem". Tylko czy chciałem być w stałym związku? Nie jestem w tym dobry, nie mam pojęcia, jak to działa, co mam robić, jak się zachowywać. Jednak kiedyś trzeba spróbować, prawda? A jak nie z Victorem, to z kim?

- ŻE NIBY KURWA CO CI POWIEDZIAŁ?!
Vic był wściekły. Chodził po pokoju, od ściany do ściany, czasami w jakąś uderzał otwartą dłonią. Opowiedziałem mu wszystko, co wydarzyło się ano w restauracji i zareagował tak, jak podejrzewałem. Był wściekły, zawładnęła nim furia, w jego oczach widać było żądzę mordu. No, może to było trochę za poetyckie określenie, ale naprawdę wyglądał, jakby chciał kogoś zabić, a mianowicie mojego ojca, który spowodował, że czułem się źle. Vic ciągle powtarzał, że jeśli ktoś mnie skrzywdzi, on skrzywdzi jego. Nie chciałem, żeby przeze mnie miał jakieś kłopoty.
- Powiedział, że on nie ma już syna, co wiąże się z oficjalnym wydziedziczeniem mnie z rodziny - mruknąłem, wodząc za nim wzrokiem.- Uspokój się, proszę...
- Nie Kellin, nie uspokoję się do jasnej cholery, bo ojciec nie powinien traktować tak swojego syna!- krzyknął, a ja aż podskoczyłem na łóżku, na którym siedziałem (bo jesteś pizdą, Kells - przyp. aut.). On to zauważył i podszedł do mnie, po czym przytulił do siebie.- Przepraszam. Po prostu się zdenerwowałem, ciśnienie mi podskoczyło.
- Nie przejmuj się nim, nie jest tego warty...
- Nie zniosę tego, jak się traktuje - warknął i wstał z łóżka, po czym zaczął kierować się w stronę drzwi. O nie. Mimo że nic mi nie powiedział, doskonale wiedziałem, co chciał zrobić. Kurwa mać.
VIC P.O.V
Szybkim krokiem wyszedłem z pokoju. Za sobą słyszałem Kellina, ale nie skupiałem się na tym, co do mnie mówił. Miałem tylko jeden cel - zabić gnoja. Dla mnie ojciec Kellina był już martwy. a jeśli nie martwy, to uszkodzony. Nie miałem zamiaru tolerować takiego zachowania. Cóż, to nie było do mnie podobne, rozwiązywanie problemów przemocą, ale kiedyś trzeba użyć tak drastycznych metod. Wpadłem do części dla gości i wbiegłem do windy, której drzwi akurat otworzyły się na parterze. Zobaczyłem Kellina wpadającego do holu, ale nie zdążył na windę. To i lepiej. Nie chciałem, żeby był świadkiem tego, co miałem zamiar zrobić. Po chwili byłem już na dziewiątym piętrze i pobiegłem pod odpowiednie drzwi, w które mocno zapukałem. Otworzyła mi osoba, do której właśnie się wybrałem.
- Co do... - mężczyzna zaczął, ale nie dokończył, bo wepchnąłem go do środka i chwyciwszy jego koszulkę, przygwoździłem do zamkniętych uprzednio drzwi. Może i był ode mnie wyższy, ale wyglądało na to, że to ja miałem więcej siły.
- Jesteś nic niewartym gównem! - krzyknąłem mu prosto w twarz.- Jesteś nikim, bo ktoś nie traktuje tak swoich dzieci. Jesteś... Pieprzonym... Skurwysynem! - pomiędzy wypowiadanymi słowami obdarowywałem jego twarz ciosami. Po chwili z innego pokoju wybiegła matka Kellina, która krzyknęła rozpaczliwie, gdy zobaczyła krew na twarzy swojego męża. Zacząłem się z nim szarpać i walka przeniosła się na podłogę. Ja dostałem kilka razy, on jeszcze więcej. Chyba złamałem mu nos, ale miałem to gdzieś. Od zadawania ciosów odciągnął mnie dopiero Kellin, który pojawił się w apartamencie.
- Vic, proszę cię... Vic...
- Jeszcze nie skończyłem! - krzyknąłem i gdyby Kellin mnie nie błagał i nie przytrzymywał, pewnie znów bym się rzucił na jego ojca.- Sukinsyn!
- Teraz wysyłasz na mnie swoich pedalskich kolegów? - prychnął mężczyzna, ocierając krew z twarzy i powoli podnosząc się z podłogi.- W tej rodzinie już cię nie ma, Kellin. Jesteś tu nikim. Nie istniejesz. Nie ma cię.
- Trzymaj mnie, bo... - próbowałem wyrwać się Kellinowi, ale był silniejszy niż myślałem i mocno trzymał moje ramię.
- Vic, uspokój się... - wyszeptał do mojego ucha i lekko musnął je ustami.
- Możesz zabierać stąd swoje rzeczy - kontynuował ojciec chłopaka.- Wszystkie. Walizki, swoje ciuchy, wszystko. Zobaczymy się za jedenaście dni w dniu wylotu. W domu zobaczymy, co z tobą zrobię i szczerze pożałujesz, że się urodziłeś.
Wszystko się we mnie gotowało. Mówił w ten sposób do Kellina, a on tego tak słuchał, ze spuszczoną głową, jakby to była zwykła nagana od ojca za jednorazowy wybryk! Po chwili ruszył w stronę swojego pokoju, ciągnąc mnie za sobą. No tak. Nie chciał, żebym został z jego ojcem. Bez słowa zaczął pakować wszystkie swoje rzeczy i po okołu dziesięciu minutach dobrze znane mi walizki były już spakowane. Wziąłem je od niego, po czym wyszliśmy z pokoju. Znowu zobaczyłem tego gnoja i chciałem skoczyć mu do gardła.
- Wypieprzaj stąd w podskokach - syknął jeszcze mężczyzna i po tych słowach, zatrzasnął za nami drzwi.
Staliśmy w ciszy na korytarzu. To była niezręczna cisza,najgorsza z możliwych, gdy było się w towarzystwie. Postanowiłem ją przerwać.
- Kellin, ja...
- To nie twoja wina, nie tłumacz się - wyszeptał, walcząc sam ze sobą, żeby w jego oczach nie pojawiły się łzy.- Prędzej czy później i tak by to nastąpiło.
- Nie powinienem był tak reagować, przepraszam...
- Nie tłumacz się - powtórzył, kręcąc powoli głową. Spojrzał na mnie i zmusił się na lekki uśmiech, któremu do uśmiechu było jeszcze daleko.- Dziękuję, że jesteś.
Chwycił moją dłoń i splótł nasze palce, na których widok uśmiechnąłem się delikatnie.
- Dla ciebie zawsze i wszędzie, Kells. Zawsze i wszędzie.
_____________________
PRZEPRASZAM ZA OBŚCISKUJĄCEGO SIĘ VICA, ALE TAK MI SIĘ SKOJARZYŁO XD

17 komentarzy:

  1. HELP, TWOJE WTRĄCENIA MNIE GUBIĄ W TEKŚCIE XD
    KELLIN TO TAKA PIZDECZKA FAKTYCZNIE ;-;
    CZEKAAAAAAAAAAAAM NA KOLEEEJNY, PAMIĘTAJ ŻE W 10 OBIECAŁAŚ MI SEKS :| ~MISIA

    OdpowiedzUsuń
  2. Czo ten Victor taki agresywny :O a tak serio: rozdział zajebisty, kocham Cię, Dżogurt, blablabla.

    OdpowiedzUsuń
  3. Vic to dziki xd a przypisy autora najlepsze heheh xd ILY

    OdpowiedzUsuń
  4. Najlepsze przypiski aurora<3Kellin to taka pizda;_;Jak zwykle genialny rozdział i czekam na więcej!/unniquer

    OdpowiedzUsuń
  5. Vic, bruatlu ;_;
    Powtórzę się, przypisy od Dżogurta są genialne XD
    Czekam na następny :3
    / @NoOtherHope

    OdpowiedzUsuń
  6. "bo jesteś pizdą, Kells" XDD
    kc Dżogurt hahahhah

    OdpowiedzUsuń
  7. nie mam pojęcia jak chcesz rozwiązać tą całą sytuację... skoro ten homofob powiedział, że jak wrócą to zleje kellina... ale vic na to nie pozwoli, więc nie mam pojęcia, a już chce wiedzieć... PLZ KILL ME !!!!!!!! ;_;

    OdpowiedzUsuń
  8. Zazwyczaj nie czytam ff, ale jakoś tak mnie naszło na Twoje i stwierdzam, że świetnie piszesz! Masz pomysł i nie robisz błędów w co drugim wyrazie. Świetnie. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Jakie napięcie w akcji OMG uwielbiam to. Ale oni przecież zwolnią Vic'a ;O A tak btw to Kellin pizda mnie rozbraja haha XD Czekam na seksy :D // @blush244

    OdpowiedzUsuń
  10. Dżogurt ily i mogłabym Ci to wyznawać pod każdym rozdziałem <3
    jak zwykle przypisy mnie rozwaliły XD
    aw aw aww

    OdpowiedzUsuń
  11. Taka chwila a wy tu chcecie sex wcisnac ...no coment....
    Cudowny rozdział x3
    I najlepsze to ze tak szybko dodany c:

    OdpowiedzUsuń
  12. taki pizdek gwizdek z naszego Kellsa. boże, to jest wyjebane w techno.. ten ojciec chyba dawno nie srał ;-; Vic to chyba robotę straci przez to.. kc Dżogurt <33333333333

    OdpowiedzUsuń
  13. hehe brutalny Vic, a ojciec Kellina to chuj, amen.

    @l0stinmistake

    OdpowiedzUsuń
  14. czyli że koniec, tak? :c

    OdpowiedzUsuń
  15. Twoje przypisy xD ily Dżogurt <3333333
    Czekam na więcej :3

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie ma takiej opcji,że dokończysz jeszcze tego Kellica? Te seksy pod prysznicem.. :( Byłoby cudownie... // @blush244

    OdpowiedzUsuń
  17. Boże, co ja czytam xD. Piękne, cudeńko, urocze, wspaniałe, agresja jest ekstra, krzyżyk na drogę pieprzonemu homofobowi, Kells, nasza urocza pizdeczko, zostań z księciem "jak ktoś cię zrani, to ja go zranię" Victorem i będzie zajebiście ;D.

    OdpowiedzUsuń