Ten jest trochę krótszy. Ale... *GEJPORNGEJPORNGEJPORNGEJPORNGEJPORN*
Gdyby rodzice się dowiedzieli, co ja piszę, już bym nie miała gdzie mieszkać, lol.
__________________________
Nie odzywaliśmy się do siebie do końca dnia. Gdy Vic się oporządził, wyszedł z pokoju bez słowa i wrócił dopiero około dziesiątej wieczorem. Leżałem wtedy w łóżku i pusto wpatrywałem się w sufit. Nie miałem pojęcia, co go ugryzło. Wiedziałem, że trochę przesadziłem z tym krzykiem, bo przecież mogłem spokojnie mu powiedzieć, żeby ze mnie zszedł, ale to wszystko było dla mnie zupełnie nowe i trochę za nerwowo zareagowałem. Byłem przyzwyczajony do krzyczenia na ludzi, gdy coś mi się nie podobało. Vic mógł poczuć się urażony. Będę musiał to jakoś odkręcić. Leżałem na łóżku, nadal gapiąc się w sufit. Gdy Vic był już przebrany w swoje dresy, położył się obok mnie, przykrył kołdrą i odwrócił do mnie plecami. Przeniosłem na niego swój wzrok i westchnąłem cicho. Jego oddech się uspokoił i byłem pewny, że zasnął. Nie chciałem go budzić. Porozmawiam z nim o tym jutro, gdy wstaniemy i może obaj będziemy w lepszych humorach.
Gdyby rodzice się dowiedzieli, co ja piszę, już bym nie miała gdzie mieszkać, lol.
__________________________
Nie odzywaliśmy się do siebie do końca dnia. Gdy Vic się oporządził, wyszedł z pokoju bez słowa i wrócił dopiero około dziesiątej wieczorem. Leżałem wtedy w łóżku i pusto wpatrywałem się w sufit. Nie miałem pojęcia, co go ugryzło. Wiedziałem, że trochę przesadziłem z tym krzykiem, bo przecież mogłem spokojnie mu powiedzieć, żeby ze mnie zszedł, ale to wszystko było dla mnie zupełnie nowe i trochę za nerwowo zareagowałem. Byłem przyzwyczajony do krzyczenia na ludzi, gdy coś mi się nie podobało. Vic mógł poczuć się urażony. Będę musiał to jakoś odkręcić. Leżałem na łóżku, nadal gapiąc się w sufit. Gdy Vic był już przebrany w swoje dresy, położył się obok mnie, przykrył kołdrą i odwrócił do mnie plecami. Przeniosłem na niego swój wzrok i westchnąłem cicho. Jego oddech się uspokoił i byłem pewny, że zasnął. Nie chciałem go budzić. Porozmawiam z nim o tym jutro, gdy wstaniemy i może obaj będziemy w lepszych humorach.
Otworzyłem oczy i skrzywiłem się nieco, gdy uderzyły we mnie jasne promienie słoneczne. Niemal od razu spojrzałem w bok, aby zobaczyć Vica, który nadal jeszcze spał, leżąc na brzuchu. Opuszkami palców zacząłem kreślić na jego nagich plecach różne kształty, chcąc go obudzić. Zaczął się wiercić, po czym otworzył oczy, uniósł głowę i spojrzał na mnie zaspanym wzrokiem. Jego brązowe włosy opadły mu na oczy. Szybko odgarnąłem je na bok i założyłem za ucho. Teraz albo nigdy.
- Co? - mruknął zaspany.
- Chcę porozmawiać - odparłem, kładąc się bliżej nieco. Moja twarz była na poziomie jego, podpierałem głowę ręką, żeby było mi wygodniej. - Przepraszam za wczoraj.
- Nie masz za co, to nie twoja wina, że ciężko znosisz ból...
- Nie, chodzi o to, że na ciebie nakrzyczałem, a nie miałem powodu. Ja... Przepraszam.
Vic uśmiechnął się lekko i delikatnie pocałował mnie w usta, po czym opadł z powrotem na poduszkę i przymknął oczy. Położyłem głowę na jego klatkę piersiową i muskałem palcami jego opaloną skórę. Poszło łatwiej niż myślałem.
- Vic? - zapytałem po chwili ciszy.
- Hmm?
- Czy my...- zacząłem niepewnie i uniosłem nieco głowę, żeby móc na niego spojrzeć.- Czy my możemy spróbować jeszcze raz?
Vic uniósł brwi i oparł się na łokciach, co zmusiło mnie, żebym się podniósł.
- Naprawdę chcesz spróbować jeszcze raz? - zapytał z niedowierzaniem.- Nie gwarantuję, że będzie cię mniej bolało, na pew...
- Tak - przerwałem mi i odrzuciłem z niego kołdrę.- Kiedyś muszę to zrobić. I chcę to zrobić z tobą.- Dodałem, po czym zacząłem składać na jego torsie małe pocałunki, gdzieniegdzie ssąc jego skórę, na co ten reagował cichym jękiem lub mruknięciem. Palcami zahaczyłem o jego dresy, które z niego zsunąłem i odrzuciłem na bok. Chwyciłem jego męskość w dłoń i zacząłem ją pieścić, raz po raz mocniej ją ściskając, żeby sprawić mu więcej przyjemności. Językiem zacząłem kreślić kółka na jego napletku, żeby następnie opleść go ustami i powoli zejść w dół. Nie chciałem, żeby jeszcze doszedł, jeśli mieliśmy spróbować jeszcze raz. Poruszałem powoli głową, a przy każdym ruchu w górę, dodawałem swój język, którym lizałem jego końcówkę. Oddech Vica stał się szybki i przerywany, co jakiś czas jęczał i powtarzał moje imię. Cholera, to było bardzo podniecające. Czułem, jak sam twardnieję, i to boleśnie.
- Ooo, o-okej, Kell, okej, stooooop, choleraaaaaa - jęknął, odchylając głowę do tyłu.
Swoją robotę zakończyłem krótkim ssaniem jego końcówki, po czym oderwałem się od niego, ściągnąłem z siebie bokserki i położyłem się na łóżku. Znowu zacząłem się nieco denerwować, ale nie mogłem być pizdą (Kellin, ty zawsze będziesz pizdą. - przyp.aut.). Wolałem to zrobić z Victorem, niż z jakimś przypadkowym facetem. Vic sięgnął do szafki po znaną mi już butelkę i prezerwatywę. Zręcznie ją na siebie nałożył, po czym naniósł na palce sporo żelu. Wsunął we mnie palec, co w ogóle nie bolało, jak za pierwszym razem. Po kilku ruchach wewnątrz mnie, dodał drugi. Skrzywiłem się, ale nie było źle. W końcu wsunął trzeci palec, a ja syknąłem cicho i mocno chwyciłem jego ramiona.
- Jeśli mam przestać, to mi powiedz. Nie krzycz, tylko powiedz - wyszeptał w moje usta, które następnie pocałował. Zaczął poruszać palcami. Na każdy ruch reagowałem cichym syknięciem, aż w końcu syki przekształciły się w ciche jęki. Chyba się rozluźniłem, bo ból, mimo że nadal go czułem, był znośny i już wcale nie taki dominujący. Gdy Vic zobaczył, że zagryzam dolną wargę, wyciągnął ze mnie palce i ponownie sięgnął po lubrykant. Wylał trochę na dłoń i naniósł na swoje przyrodzenie, po czym zbliżył się do mnie i spojrzał prosto w moje oczy. Wiedziałem, co oznaczało to spojrzenie, więc skinąłem głową i oplotłem go rękoma na karku. Powoli zaczął we mnie wchodzić, a ja wbiłem paznokcie w jego plecy i wyrwał mi się przeciągły jęk. Znowu cholernie mnie bolało, ale nie miałem zamiaru się poddać. Gdy Vic był już we mnie cały, zatrzymał się, bym mógł przyzwyczaić się do jego rozmiaru. Kiedy ból powoli ustępował, dałem mu znać, że może zacząć się poruszać. Ból powrócił, a ja zacisnąłem zęby i mocniej oplotłem jego szyję rękoma, mając nadzieję, że go w ten sposób nie uduszę. Vic poruszał się powoli, nie chcąc sprawić mi większego bólu. Bolało, cholernie bolało, ale po jakimś czasie to nieprzyjemne uczucie zaczęło ustępować przyjemności. Ba, chciałem nawet, żeby przyśpieszył! Pocałowałem jego ramię i otworzyłem oczy. Gdy zobaczyłem, że na mnie patrzył, uśmiechnąłem się do niego i oplotłem jego biodra nogami.
- Jest okej? - zapytał cicho, składając pocałunki na moich ustach, a następnie przenosząc wargi na swoją szyję. Było bardzo okej.
- Tak - mruknąłem.- Możesz trochę przyśpieszyć.
Vic ułożył dłonie na moich biodrach i zaczął szybciej się we mnie wpychać. Mój oddech stał się płytki, raz po raz moje usta opuszczał głośny jęk lub krzyk. Teraz było o wiele lepiej. Zacząłem czerpać z tego wszystkiego przyjemność i prawie w ogóle nie czułem bólu. Prawie. Jednak nie mogłem narzekać. Było mi cholernie dobrze. Vic przyśpieszył jeszcze bardziej i zagryzł swoją dolną wargę. Wyglądał wtedy super seksownie.
- K-kurwa, Kellin, Booooże - jęknął w moje usta, w które następnie łapczywie się wpił. Pocałunek był namiętny, długi, a gdy dołączyły do niego nasze języki, zrobił się trochę mokry i dla niektórych mógłby wydawać się trochę niesmaczny. Nam jednak odpowiadał.
- Oo, t-tak, Vic, taaaak, właśnie... uch... właśnie tu-taj - krzyknąłem, odchylając głowę do tyłu, gdy poczułem, że Vic zaczął trącać ten mały kłębek nerwów gdzieś wewnątrz mnie. Jeszcze nigdy czegoś takiego nie czułem, to było kurewsko przyjemnie. Nie mogłem powstrzymać jęków i krzyków, które opuszczały moje usta przy każdym jego pchnięciu, Vic mruczał z przyjemności, a na jego czole pojawiły się kropelki potu.
- V-Vic, d-dotknij mnie, proooszę - jęknąłem.
Chłopak chwycił mojego penisa i szybko zaczął poruszać po nim dłonią. Po chwili nie mogłem już wytrzymać i doszedłem na swój brzuch. Vic poruszał się jeszcze przez jakiś czas, jego biodra pracowały już w mniej rytmicznym tempie, aż w końcu jęknął tak głośno, że pewnie słyszeli go ludzie w pokoju obok. Wiedziałem, że skończył. Opadł na mnie, nie przejmując się tym, że doszedłem na swój brzuch, po czym obaj próbowaliśmy uspokoić swoje oddechy. Gdy Vic doszedł już do siebie, wyszedł ze mnie, ściągnął prezerwatywę, którą zawiązał na końcu i odrzucił gdzieś na bok, nie przejmując się bałaganem. Uśmiechnął się do mnie i długo pocałował mnie w usta. Po prostu trwaliśmy w tym pocałunku, nie chcąc go przerywać. Oderwaliśmy się od siebie po kilku minutach.
- Lubię cię, Kells - powiedział do mnie, patrząc mi w oczy.- Bardzo, bardzo cię lubię.
Uśmiechnąłem się na te słowa. Miło było to usłyszeć od kogoś bliskiego. W moim przypadku w ogóle przyjemnie było usłyszeć coś takiego! Zawsze byłem tą złą osobą. Nigdy nikt nie powiedział, że mnie lubi, że komuś na mnie zależało. Nie dziwiłem się im. Umiejętnie nie dopuszczałem do siebie ludzi, odtrącałem ich. Może popełniałem błąd, dlatego stałem się takim człowiekiem? Miałem jednak wrażenie, że przy Vicu się zmieniłem. Nadal się zmieniam. Na lepsze. Przynajmniej miałem taką nadzieję.
- Też cię lubię. Jesteś pierwszą osobą, którą mogę nazwać przyjacielem, wiesz?
- Nigdy nie miałeś przyjaciela? - Vic zmarszczył brwi.
- Nie. Moi znajomi to... Po prostu znajomi, z nikim dobrze się nie rozumiem, nie potrafię powiedzieć im wszystkiego. Nie powiedziałem im nawet, że jestem gejem, bo pewnie by mnie odtrącili. Niby mam wszystko, ale jednak nie mam niczego.
- Człowiek bez przyjaciela jest biedny - westchnął Vic.- Cieszę się, że mogę być twoim pierwszym przyjacielem.
- Który na dodatek mnie rozdziewiczył, no, no, Victorze, nieźle sobie punktujesz - zaśmiałem się, na co on zareagował tak samo.
- Nie musiałeś się zgadzać, a jednak... Cieszę się, że mi ufasz.
- Ufam. Ufam jak nikomu innemu.
Pod prysznic poszliśmy razem. Po tym wszystkim trochę dziwnie mi się chodziło, ale wcale tak mocno nie bolało, więc nie mogłem narzekać. Vic miał ochotę na rundę drugą, ale kategorycznie odmówiłem, chyba że on by był na dole. Wtedy on się nie zgodził i skończyło się tylko na robótce ręcznej i lodach, jeśli wiecie, o jakie lody mi chodziło, a jestem pewny, że wiecie. Z łazienki wyszliśmy w dość śmiesznej pozycji. Siedziałem na plecach Vica, na barana, on trzymał moje uda, żebym nie spadł, a ja oplotłem jego szyję rękoma. Byliśmy w samych bokserkach. Weszliśmy do pokoju i prawie spadłem z pleców Vica, gdy ten nieco podskoczył.
- JODER, TE DIJO QUE NO PUEDES ESTAR AQUI SIN DECIR, TONTO! - krzyknął po hiszpańsku, a ja spojrzałem na Mike'a, który beztrosko krzątał się po pokoju, pakując swoje rzeczy do plecaka, i najzwyklej w świecie wystraszył Vica. Mnie trochę też, bo idziesz się umyć, wracasz, a tu nagle ktoś pojawia się w sypialni, jak gdyby nigdy nic.
- No grite, hermano, no grite - Mike uspokoił go ruchem ręki, zakładając plecak na plecy, a ja mogłem się im tylko przyglądać, bo nic nie rozumiałem.- Voy a quedar con Carmen, ciao.
I z tymi słowami wyszedł z pokoju. Vic puścił moje uda, a ja postawiłem stopy na podłodze i stanąłem przed nim, czekając na wyjaśnienia.
- Siento por habl... Kurwa - zaśmiał się, a ja spojrzałem na niego z rozbawieniem.- Jak zaczynam gadać po hiszpańsku, to mi tak zostaje, przepraszam.
- Dlaczego na niego nakrzyczałeś?
- Po prostu umówiliśmy się, że gdy wiemy, że drugi jest w pokoju, jakoś dajemy sobie znać, a on po prostu skrada się jak jakiś ninja, idiota.
- Może odkrył w sobie powołanie? - uśmiechnąłem się i oplotłem jego szyję rękoma.- Naucz mnie hiszpańskiego, panie Fuentes.
Vic spojrzał na mnie z rozbawieniem, jakby nie dowierzał. Miałem hiszpańskiw szkole, ale tak bardzo chciało mi się na nim skupiać, że aż wcale.
- Viiiiiic, proszę - mruknąłem, zaczynając składać drobne pocałunki na jego szyi.- Znam podstawy, jakieś tam hola czy por favor. Victor... Jak będzie po hiszpańsku "zrobię wszystko"?
- Haré todo.
- No to haré todo, prooooszę! - zostawiłem na jego szyi kolejną malinkę.
- Okej, tylko przestań ssać mi szyję, bo pomyślę, że jesteś wampirem - zaśmiał się, a ja uśmiechnąłem się promienie i wpiłem się w jego usta.
- I niby kiedy mam wiedzieć, że tu jest oboczność?
- Musisz to zapamiętać, nie ma na to jakiejś reguły.
- Już nie chcę się uczyć, hiszpański to chujowy język.
Siedzieliśmy na plaży, w jednym z koszy i Vic próbował wytłumaczyć mi właśnie odmianę czasowników w czasie teraźniejszym. To nie było na moją głowę, jakieś końcówki, tutaj nagle zmieniasz literki, coś tam jeszcze innego... Nic dziwnego, że w szkole mało co mnie obchodził ten przedmiot i ledwo zaliczyłem, z pomocą klasowych kujonów. Vica bardziej bawiło moje podejście. Jako że on wychował się w meksykańskiej rodzinie, nie miał problemów z tym językiem, który mi wydawał się najzwyczajniej trudny.
- Wiedziałem, że tak będzie - zaśmiał się.- Warto znać języki, Kells, tylko nie można szybko się zniechęcać. To wszystko wymaga czasu i opanowania.
- Po angielsku i tak wszędzie się dogadam... - mruknąłem, krzyżując ręce na torsie.
- Z takim podejściem nigdy nie nauczysz się innych języków.
- Mam dopiero siedemnaście lat i jeszcze sporo czasu do nauki!
I wtedy uderzyło we mnie to, co powiedziałem. Kurwa mać. Vic zmarszczył brwi i wlepił we mnie swoje czekoladowe spojrzenie.
- Siedemnaście? Mówiłeś, że masz dziewiętnaście.
Przełknąłem głośno ślinę i schyliłem głowę, żeby uniknąć jego spojrzenia. Wydało się, że kłamałem, a teraz pewnie będzie chciał wiedzieć, dlaczego to zrobiłem. Uch, znowu będę się musiał trochę wysilić, żeby wymyślić jakąś dobrą wymówkę. Na razie jednak się nie odzywałem. Czekałem na jego kolejny krok. Czekałem na jego pytania, reakcje, bo to było oczywiste, że wtedy go okłamałem. Nie było sensu się wykręcać.
- Kellin, spójrz na mnie - powiedział stanowczo, a ja uniosłem spojrzenie i spotkałem jego brązowe oczy, które domagały się odpowiedzi.- Nie masz dziewiętnastu lat, prawda?
Pokręciłem wolno głową.
- Więc dlaczego kłamałeś? Mogłeś mi powiedzieć, że masz siedemnaście.
O tak, pewnie. I od razu bym ci powiedział, że chciałem cię przelecieć, ale mi to uniemożliwiłeś i sam mnie zaliczyłeś. Powiedziałbym ci wszystko, tylko szkoda, że to skreśliłoby moje szanse już na samym początku.
- Po prostu... Pomyślałem, że jeśli powiem ci, że mam siedemnaście, to nie będziesz chciał się ze mną spotykać, bo uznasz mnie za małolata i kogoś niedojrzałego. Gdybyś wiedział, to nie zabierałbyś mnie na drinki no i... Nie spalibyśmy ze sobą, a mi się to podobało.
Vic pokiwał głową. Nigdy w życiu nie spotkałem tak wyrozumiałego człowieka jak on. Naprawdę. Podchodził do prawie wszystkiego na spokojnie, nie chciał nikogo stresować. Wyjątkiem był Mike. Myślałem, że nagle wykrzyczy mi w twarz, że już nie chce się ze mną spotykać, a on po prostu tak siedział w skupieniu, po turecku i na mnie patrzył.
- Kiedy kończysz osiemnastkę? - zapytał.
- W kwietniu przyszłego roku.
- Trochę długo - westchnął i skrzywił się nieco.- Masz świadomość, że to co robimy, te pocałunki... Seks... Jest w naszym przypadku nielegalne?
Pokiwałem głową. Oczywiście, że t wiedziałem. Przede wszystkim z tego powodu go okłamałem i czułem się trochę głupio. Znowu.
- Tak, Vic, ale proszę cię, nie rezygnujmy z tego, proszę - powiedziałem załamany.- Nadal chcę z tobą mieszkać, nie każ mi do nich wracać...
- Spokojnie, Kells - chwycił moją dłoń i splótł nasze palce.- Gdybym kazał ci tam wracać, nie miałbym serca. Oczywiście, że możesz zostać. Fajnie jest mieć kogoś do przytulenia w nocy.
Uśmiechnąłem się na te słowa i podziękowałem cicho. Kamień spadł mi z serca. Już myślałem, że będę musiał pogodzić się z życiem bez Vica.
- A co z seksem? - ściszyłem głos.
- Nadal możemy go uprawiać, jeśli chcesz - odpowiedział równie cicho.- Tylko nikt nie może się o tym dowiedzieć, bo wtedy to ja będę miał kłopoty, a chcę jeszcze trochę beztrosko sobie pożyć.
- A Mike?
- Mike? Och, nim nie musimy się przejmować. On sam pieprzy szesnastolatki, a ja siedzę cicho, więc... Nie, nie ma z nim żadnego problemu.
Uśmiechnąłem się szeroko i ująłem jego twarz w swoje dłonie, po czy czule pocałowałem go w usta. Vic oderwał się ode mnie i pogroził mi palcem.
- Uważaj sobie, młody, bo będę musiał dać ci karę.
- O tak, proszę pana, niech mnie pan ukarze, panie Fuentes... - zagryzłem swoją dolną wargę.
- Jesteś niesamowity - uśmiechnął się wesoło.- Siedem lat. Gdy ty srałeś jeszcze w pieluchy, ja już kopałem piłkę na boisku i miałem złamaną rękę.
- Teraz będziesz mi to wytykał, co?
- Victor Vincent Fuentes pokaże ci swoją uciążliwą i nieco irytującą stronę, młody.
- Tak - przerwałem mi i odrzuciłem z niego kołdrę.- Kiedyś muszę to zrobić. I chcę to zrobić z tobą.- Dodałem, po czym zacząłem składać na jego torsie małe pocałunki, gdzieniegdzie ssąc jego skórę, na co ten reagował cichym jękiem lub mruknięciem. Palcami zahaczyłem o jego dresy, które z niego zsunąłem i odrzuciłem na bok. Chwyciłem jego męskość w dłoń i zacząłem ją pieścić, raz po raz mocniej ją ściskając, żeby sprawić mu więcej przyjemności. Językiem zacząłem kreślić kółka na jego napletku, żeby następnie opleść go ustami i powoli zejść w dół. Nie chciałem, żeby jeszcze doszedł, jeśli mieliśmy spróbować jeszcze raz. Poruszałem powoli głową, a przy każdym ruchu w górę, dodawałem swój język, którym lizałem jego końcówkę. Oddech Vica stał się szybki i przerywany, co jakiś czas jęczał i powtarzał moje imię. Cholera, to było bardzo podniecające. Czułem, jak sam twardnieję, i to boleśnie.
- Ooo, o-okej, Kell, okej, stooooop, choleraaaaaa - jęknął, odchylając głowę do tyłu.
Swoją robotę zakończyłem krótkim ssaniem jego końcówki, po czym oderwałem się od niego, ściągnąłem z siebie bokserki i położyłem się na łóżku. Znowu zacząłem się nieco denerwować, ale nie mogłem być pizdą (Kellin, ty zawsze będziesz pizdą. - przyp.aut.). Wolałem to zrobić z Victorem, niż z jakimś przypadkowym facetem. Vic sięgnął do szafki po znaną mi już butelkę i prezerwatywę. Zręcznie ją na siebie nałożył, po czym naniósł na palce sporo żelu. Wsunął we mnie palec, co w ogóle nie bolało, jak za pierwszym razem. Po kilku ruchach wewnątrz mnie, dodał drugi. Skrzywiłem się, ale nie było źle. W końcu wsunął trzeci palec, a ja syknąłem cicho i mocno chwyciłem jego ramiona.
- Jeśli mam przestać, to mi powiedz. Nie krzycz, tylko powiedz - wyszeptał w moje usta, które następnie pocałował. Zaczął poruszać palcami. Na każdy ruch reagowałem cichym syknięciem, aż w końcu syki przekształciły się w ciche jęki. Chyba się rozluźniłem, bo ból, mimo że nadal go czułem, był znośny i już wcale nie taki dominujący. Gdy Vic zobaczył, że zagryzam dolną wargę, wyciągnął ze mnie palce i ponownie sięgnął po lubrykant. Wylał trochę na dłoń i naniósł na swoje przyrodzenie, po czym zbliżył się do mnie i spojrzał prosto w moje oczy. Wiedziałem, co oznaczało to spojrzenie, więc skinąłem głową i oplotłem go rękoma na karku. Powoli zaczął we mnie wchodzić, a ja wbiłem paznokcie w jego plecy i wyrwał mi się przeciągły jęk. Znowu cholernie mnie bolało, ale nie miałem zamiaru się poddać. Gdy Vic był już we mnie cały, zatrzymał się, bym mógł przyzwyczaić się do jego rozmiaru. Kiedy ból powoli ustępował, dałem mu znać, że może zacząć się poruszać. Ból powrócił, a ja zacisnąłem zęby i mocniej oplotłem jego szyję rękoma, mając nadzieję, że go w ten sposób nie uduszę. Vic poruszał się powoli, nie chcąc sprawić mi większego bólu. Bolało, cholernie bolało, ale po jakimś czasie to nieprzyjemne uczucie zaczęło ustępować przyjemności. Ba, chciałem nawet, żeby przyśpieszył! Pocałowałem jego ramię i otworzyłem oczy. Gdy zobaczyłem, że na mnie patrzył, uśmiechnąłem się do niego i oplotłem jego biodra nogami.
- Jest okej? - zapytał cicho, składając pocałunki na moich ustach, a następnie przenosząc wargi na swoją szyję. Było bardzo okej.
- Tak - mruknąłem.- Możesz trochę przyśpieszyć.
Vic ułożył dłonie na moich biodrach i zaczął szybciej się we mnie wpychać. Mój oddech stał się płytki, raz po raz moje usta opuszczał głośny jęk lub krzyk. Teraz było o wiele lepiej. Zacząłem czerpać z tego wszystkiego przyjemność i prawie w ogóle nie czułem bólu. Prawie. Jednak nie mogłem narzekać. Było mi cholernie dobrze. Vic przyśpieszył jeszcze bardziej i zagryzł swoją dolną wargę. Wyglądał wtedy super seksownie.
- K-kurwa, Kellin, Booooże - jęknął w moje usta, w które następnie łapczywie się wpił. Pocałunek był namiętny, długi, a gdy dołączyły do niego nasze języki, zrobił się trochę mokry i dla niektórych mógłby wydawać się trochę niesmaczny. Nam jednak odpowiadał.
- Oo, t-tak, Vic, taaaak, właśnie... uch... właśnie tu-taj - krzyknąłem, odchylając głowę do tyłu, gdy poczułem, że Vic zaczął trącać ten mały kłębek nerwów gdzieś wewnątrz mnie. Jeszcze nigdy czegoś takiego nie czułem, to było kurewsko przyjemnie. Nie mogłem powstrzymać jęków i krzyków, które opuszczały moje usta przy każdym jego pchnięciu, Vic mruczał z przyjemności, a na jego czole pojawiły się kropelki potu.
- V-Vic, d-dotknij mnie, proooszę - jęknąłem.
Chłopak chwycił mojego penisa i szybko zaczął poruszać po nim dłonią. Po chwili nie mogłem już wytrzymać i doszedłem na swój brzuch. Vic poruszał się jeszcze przez jakiś czas, jego biodra pracowały już w mniej rytmicznym tempie, aż w końcu jęknął tak głośno, że pewnie słyszeli go ludzie w pokoju obok. Wiedziałem, że skończył. Opadł na mnie, nie przejmując się tym, że doszedłem na swój brzuch, po czym obaj próbowaliśmy uspokoić swoje oddechy. Gdy Vic doszedł już do siebie, wyszedł ze mnie, ściągnął prezerwatywę, którą zawiązał na końcu i odrzucił gdzieś na bok, nie przejmując się bałaganem. Uśmiechnął się do mnie i długo pocałował mnie w usta. Po prostu trwaliśmy w tym pocałunku, nie chcąc go przerywać. Oderwaliśmy się od siebie po kilku minutach.
- Lubię cię, Kells - powiedział do mnie, patrząc mi w oczy.- Bardzo, bardzo cię lubię.
Uśmiechnąłem się na te słowa. Miło było to usłyszeć od kogoś bliskiego. W moim przypadku w ogóle przyjemnie było usłyszeć coś takiego! Zawsze byłem tą złą osobą. Nigdy nikt nie powiedział, że mnie lubi, że komuś na mnie zależało. Nie dziwiłem się im. Umiejętnie nie dopuszczałem do siebie ludzi, odtrącałem ich. Może popełniałem błąd, dlatego stałem się takim człowiekiem? Miałem jednak wrażenie, że przy Vicu się zmieniłem. Nadal się zmieniam. Na lepsze. Przynajmniej miałem taką nadzieję.
- Też cię lubię. Jesteś pierwszą osobą, którą mogę nazwać przyjacielem, wiesz?
- Nigdy nie miałeś przyjaciela? - Vic zmarszczył brwi.
- Nie. Moi znajomi to... Po prostu znajomi, z nikim dobrze się nie rozumiem, nie potrafię powiedzieć im wszystkiego. Nie powiedziałem im nawet, że jestem gejem, bo pewnie by mnie odtrącili. Niby mam wszystko, ale jednak nie mam niczego.
- Człowiek bez przyjaciela jest biedny - westchnął Vic.- Cieszę się, że mogę być twoim pierwszym przyjacielem.
- Który na dodatek mnie rozdziewiczył, no, no, Victorze, nieźle sobie punktujesz - zaśmiałem się, na co on zareagował tak samo.
- Nie musiałeś się zgadzać, a jednak... Cieszę się, że mi ufasz.
- Ufam. Ufam jak nikomu innemu.
Pod prysznic poszliśmy razem. Po tym wszystkim trochę dziwnie mi się chodziło, ale wcale tak mocno nie bolało, więc nie mogłem narzekać. Vic miał ochotę na rundę drugą, ale kategorycznie odmówiłem, chyba że on by był na dole. Wtedy on się nie zgodził i skończyło się tylko na robótce ręcznej i lodach, jeśli wiecie, o jakie lody mi chodziło, a jestem pewny, że wiecie. Z łazienki wyszliśmy w dość śmiesznej pozycji. Siedziałem na plecach Vica, na barana, on trzymał moje uda, żebym nie spadł, a ja oplotłem jego szyję rękoma. Byliśmy w samych bokserkach. Weszliśmy do pokoju i prawie spadłem z pleców Vica, gdy ten nieco podskoczył.
- JODER, TE DIJO QUE NO PUEDES ESTAR AQUI SIN DECIR, TONTO! - krzyknął po hiszpańsku, a ja spojrzałem na Mike'a, który beztrosko krzątał się po pokoju, pakując swoje rzeczy do plecaka, i najzwyklej w świecie wystraszył Vica. Mnie trochę też, bo idziesz się umyć, wracasz, a tu nagle ktoś pojawia się w sypialni, jak gdyby nigdy nic.
- No grite, hermano, no grite - Mike uspokoił go ruchem ręki, zakładając plecak na plecy, a ja mogłem się im tylko przyglądać, bo nic nie rozumiałem.- Voy a quedar con Carmen, ciao.
I z tymi słowami wyszedł z pokoju. Vic puścił moje uda, a ja postawiłem stopy na podłodze i stanąłem przed nim, czekając na wyjaśnienia.
- Siento por habl... Kurwa - zaśmiał się, a ja spojrzałem na niego z rozbawieniem.- Jak zaczynam gadać po hiszpańsku, to mi tak zostaje, przepraszam.
- Dlaczego na niego nakrzyczałeś?
- Po prostu umówiliśmy się, że gdy wiemy, że drugi jest w pokoju, jakoś dajemy sobie znać, a on po prostu skrada się jak jakiś ninja, idiota.
- Może odkrył w sobie powołanie? - uśmiechnąłem się i oplotłem jego szyję rękoma.- Naucz mnie hiszpańskiego, panie Fuentes.
Vic spojrzał na mnie z rozbawieniem, jakby nie dowierzał. Miałem hiszpańskiw szkole, ale tak bardzo chciało mi się na nim skupiać, że aż wcale.
- Viiiiiic, proszę - mruknąłem, zaczynając składać drobne pocałunki na jego szyi.- Znam podstawy, jakieś tam hola czy por favor. Victor... Jak będzie po hiszpańsku "zrobię wszystko"?
- Haré todo.
- No to haré todo, prooooszę! - zostawiłem na jego szyi kolejną malinkę.
- Okej, tylko przestań ssać mi szyję, bo pomyślę, że jesteś wampirem - zaśmiał się, a ja uśmiechnąłem się promienie i wpiłem się w jego usta.
- I niby kiedy mam wiedzieć, że tu jest oboczność?
- Musisz to zapamiętać, nie ma na to jakiejś reguły.
- Już nie chcę się uczyć, hiszpański to chujowy język.
Siedzieliśmy na plaży, w jednym z koszy i Vic próbował wytłumaczyć mi właśnie odmianę czasowników w czasie teraźniejszym. To nie było na moją głowę, jakieś końcówki, tutaj nagle zmieniasz literki, coś tam jeszcze innego... Nic dziwnego, że w szkole mało co mnie obchodził ten przedmiot i ledwo zaliczyłem, z pomocą klasowych kujonów. Vica bardziej bawiło moje podejście. Jako że on wychował się w meksykańskiej rodzinie, nie miał problemów z tym językiem, który mi wydawał się najzwyczajniej trudny.
- Wiedziałem, że tak będzie - zaśmiał się.- Warto znać języki, Kells, tylko nie można szybko się zniechęcać. To wszystko wymaga czasu i opanowania.
- Po angielsku i tak wszędzie się dogadam... - mruknąłem, krzyżując ręce na torsie.
- Z takim podejściem nigdy nie nauczysz się innych języków.
- Mam dopiero siedemnaście lat i jeszcze sporo czasu do nauki!
I wtedy uderzyło we mnie to, co powiedziałem. Kurwa mać. Vic zmarszczył brwi i wlepił we mnie swoje czekoladowe spojrzenie.
- Siedemnaście? Mówiłeś, że masz dziewiętnaście.
Przełknąłem głośno ślinę i schyliłem głowę, żeby uniknąć jego spojrzenia. Wydało się, że kłamałem, a teraz pewnie będzie chciał wiedzieć, dlaczego to zrobiłem. Uch, znowu będę się musiał trochę wysilić, żeby wymyślić jakąś dobrą wymówkę. Na razie jednak się nie odzywałem. Czekałem na jego kolejny krok. Czekałem na jego pytania, reakcje, bo to było oczywiste, że wtedy go okłamałem. Nie było sensu się wykręcać.
- Kellin, spójrz na mnie - powiedział stanowczo, a ja uniosłem spojrzenie i spotkałem jego brązowe oczy, które domagały się odpowiedzi.- Nie masz dziewiętnastu lat, prawda?
Pokręciłem wolno głową.
- Więc dlaczego kłamałeś? Mogłeś mi powiedzieć, że masz siedemnaście.
O tak, pewnie. I od razu bym ci powiedział, że chciałem cię przelecieć, ale mi to uniemożliwiłeś i sam mnie zaliczyłeś. Powiedziałbym ci wszystko, tylko szkoda, że to skreśliłoby moje szanse już na samym początku.
- Po prostu... Pomyślałem, że jeśli powiem ci, że mam siedemnaście, to nie będziesz chciał się ze mną spotykać, bo uznasz mnie za małolata i kogoś niedojrzałego. Gdybyś wiedział, to nie zabierałbyś mnie na drinki no i... Nie spalibyśmy ze sobą, a mi się to podobało.
Vic pokiwał głową. Nigdy w życiu nie spotkałem tak wyrozumiałego człowieka jak on. Naprawdę. Podchodził do prawie wszystkiego na spokojnie, nie chciał nikogo stresować. Wyjątkiem był Mike. Myślałem, że nagle wykrzyczy mi w twarz, że już nie chce się ze mną spotykać, a on po prostu tak siedział w skupieniu, po turecku i na mnie patrzył.
- Kiedy kończysz osiemnastkę? - zapytał.
- W kwietniu przyszłego roku.
- Trochę długo - westchnął i skrzywił się nieco.- Masz świadomość, że to co robimy, te pocałunki... Seks... Jest w naszym przypadku nielegalne?
Pokiwałem głową. Oczywiście, że t wiedziałem. Przede wszystkim z tego powodu go okłamałem i czułem się trochę głupio. Znowu.
- Tak, Vic, ale proszę cię, nie rezygnujmy z tego, proszę - powiedziałem załamany.- Nadal chcę z tobą mieszkać, nie każ mi do nich wracać...
- Spokojnie, Kells - chwycił moją dłoń i splótł nasze palce.- Gdybym kazał ci tam wracać, nie miałbym serca. Oczywiście, że możesz zostać. Fajnie jest mieć kogoś do przytulenia w nocy.
Uśmiechnąłem się na te słowa i podziękowałem cicho. Kamień spadł mi z serca. Już myślałem, że będę musiał pogodzić się z życiem bez Vica.
- A co z seksem? - ściszyłem głos.
- Nadal możemy go uprawiać, jeśli chcesz - odpowiedział równie cicho.- Tylko nikt nie może się o tym dowiedzieć, bo wtedy to ja będę miał kłopoty, a chcę jeszcze trochę beztrosko sobie pożyć.
- A Mike?
- Mike? Och, nim nie musimy się przejmować. On sam pieprzy szesnastolatki, a ja siedzę cicho, więc... Nie, nie ma z nim żadnego problemu.
Uśmiechnąłem się szeroko i ująłem jego twarz w swoje dłonie, po czy czule pocałowałem go w usta. Vic oderwał się ode mnie i pogroził mi palcem.
- Uważaj sobie, młody, bo będę musiał dać ci karę.
- O tak, proszę pana, niech mnie pan ukarze, panie Fuentes... - zagryzłem swoją dolną wargę.
- Jesteś niesamowity - uśmiechnął się wesoło.- Siedem lat. Gdy ty srałeś jeszcze w pieluchy, ja już kopałem piłkę na boisku i miałem złamaną rękę.
- Teraz będziesz mi to wytykał, co?
- Victor Vincent Fuentes pokaże ci swoją uciążliwą i nieco irytującą stronę, młody.
Siento por habl... Kurwa'' JEZU JA UMIERAM XD
OdpowiedzUsuńhahahahahahahahahahahahahahaahhaah
Dżogurt, kocham Cie.
EHEHE PIERWSZA XD
OdpowiedzUsuńDruga
OdpowiedzUsuńTrzecia czwarta piata xd cudowne kck kc x****
OdpowiedzUsuńDżogurt, kocham Cię i Twojego Kellica, ale Ty przecież wiesz <3
OdpowiedzUsuńCudowne :3 Jaki zawał miałam, gdy mu się wymcknęło 17 XD GIW MI MOOOOOOR
OdpowiedzUsuń// @blush244
OdpowiedzUsuńTwoje przypiski są najlepsze, hehs<3Ale Ty o tym wiesz./unniquer
OdpowiedzUsuńja się jak zawsze będę powtarzać, świetny rozdiał itd, itp! :D
OdpowiedzUsuń~ @NoOtherHope
"młody" hehe, no, ciekawe co będzie dalej >:D
OdpowiedzUsuńPowtórzę się, że ten kellic jest zajebisty.
OdpowiedzUsuńNo i Dżogurt, kc za seksy XD
btw. jadłam loda, gdy czytałam o robieniu lodów (wiadomo, co mam na myśli). Trochę niezręcznie XD
@absinapi
Zaaaajebisty kellic i to 'Kellin, ty zawsze będziesz pizdą.'XDD hahahahahahah
OdpowiedzUsuńkolejny rozdział jak najszybciej! ale się cieszę ze ty to piszesz!
OdpowiedzUsuńdodaj coś dzisiaaaaaaaaj
OdpowiedzUsuńBoże jak ja Cię kocham Dżogurt xD <3
OdpowiedzUsuńZajebisty rozdział jak zawsze c:
"Mam dopiero siedemnaście lat i jeszcze sporo czasu do nauki!"
OdpowiedzUsuńJa: Oo kuuurwa, nienienienienie, muszę zrobić przerwę
Ja dwie minuty później: Cholercia, Vic, jaki ty jesteś cudowny *wzruszenie*