niedziela, 18 sierpnia 2013

Rozdział 7

Wróciłam i na dzień dobry daję Wam nowy rozdział :DDDD Fajnie, nie. 
Smut jest. Taki niepełny trochę, ale przekonacie się dlaczego, gdy przeczytacie. 
Endżoj.
____________________________
Czytałem książkę, gdy ktoś zapukał do drzwi mojego pokoju. Krzyknąłem tylko proste "proszę!" i wróciłem do czytania. Do sypialni wszedł mój ojciec, z wściekłym wyrazem twarzy, którego na początku nie zauważyłem, gdyż byłem zajęty lekturą. Zobaczyłem go dopiero, gdy ojciec chwycił mnie za koszulkę i podniósł do góry. Patrzyłem na niego z przerażeniem w oczach, gdy nagle zza pleców wyciągnął naostrzony nóż i...
Usiadłem na łóżku, oddychając szybko i trzymając się za serce. Na moim czole pojawiły się kropelki potu, koszulka, w której spałem zaczęła się do mnie kleić, a ja nie mogłem się uspokoić. 
- O mój Boże... O. Mój Boże.- Dyszałem ciężko, co obudziło leżącego obok mnie Vica, który uniósł leniwie głowę i spojrzał na moją ciemną postać. W pokoju panował mrok, nie mógł zauważyć przerażenia na mojej twarzy.
- Kells, co się dzieje? - mruknął, siadając na łóżku. 
Gdy zacząłem drżeć i coraz trudniej było mi oddychać, ten zorientował się, że coś jest nie tak i zbliżył się do mnie, po czym mocno objął mnie swoimi umięśnionymi ramionami. 
- Cii, spokojnie, wszystko jest w porządku, jestem przy tobie, jest w porządku - szeptał mi prosto do ucha, co powoli mnie uspokajało. 
Mój oddech znów stał się rytmiczny, a ja przestałem drżeć. Przytuliłem go do siebie i ułożyłem głowę na jego ramieniu. 
- Znowu ci się śnił? - zapytał cicho. 
- Tak... Znowu to samo. 
Minęły trzy dni od wielkiej afery i każdą noc spędzałem w pokoju Vica. Do apartamentu wracaliśmy razem tylko po moje rzeczy, których było tam coraz mniej. Po prostu nie byłem w stanie przebywać z moją rodziną w jednym pomieszczeniu. Jedynie bałbym się i męczył. Nie chciałem żyć w strachu przed moim ojcem, dlatego postanowiłem go  unikać. Vic, gdy tylko mógł, chodził ze mną praktycznie wszędzie- na basen, na plażę, do ogrodu. Był ze mną na każdym śniadaniu, na prawie każdym obiedzie (to zależało od jego harmonogramu zajęć, który był bardzo urozmaicony) i większości kolacji (nie mógł w kółko wykręcać się z wieczornych animacji). Tak czy siak, był przy mnie, dodawał mi otuchy, a ja wiedziałem, że mogę mu zaufać. Był dla mnie za dobry, a ja nie byłem w stanie dać mu nic w zamian. Byłem mu wdzięczny za wszystko, co dla mnie robił. Nie musiał, a jednak niósł bezinteresowną pomoc, z tym jego uśmiechem na twarzy. Był idealny, przynajmniej dla mnie.
Od tych trzech nocy dręczył mnie sen, który zawsze wyglądał tak samo i zawsze kończył się w tym samym momencie: gdy mój ojciec wyciągał nóż zza pleców. I jak miałem się nie denerwować? Bałem się, cholernie się bałem. Co jeśli to jakaś wizja i naprawdę się to kiedyś wydarzy? Po tym, co zrobił parę dni temu, nie wiem, czego mogę się po nim spodziewać. Ten człowiek był zdolny do wszystkiego, dlatego tak się go bałem.
Vic zaczął lekko kołysać mnie w przód i w tył, co zawsze mnie uspokajało. Po kilku cichych minutach w końcu doszedłem do siebie i spojrzałem na Vica zmartwionym wzrokiem. Miałem ataki paniki i lęku i tylko Vic potrafił doprowadzić mnie do porządku. Zaczął się o mnie martwić. Mówił, że może powinienem iść do psychologa, bo on sam nie może wiele zdziałać. Tylko że ja nie chciałem tam iść. Bałem się lekarzy, tym bardziej tych, którzy zajmują się umysłem i zachowaniem człowieka. Nie chciałem być postrzegany jako niezrównoważony psychicznie. Nie dopuszczałem do siebie informacji, że mogę być... dziwny. Zresztą, to tylko działo się w nocy lub gdy na terenie hotelu zobaczyłem gdzieś mojego ojca, a obok mnie nie było Vica. Kiedyś nauczę się temu zapobiegać, ale na razie... nie potrafiłem.
- Boję się o ciebie - powiedział cicho Vic.- Zmieniłeś się po tym wszystkim, co się wydarzyło. Naprawdę się o ciebie boję.
- Wszystko jest ze mną w porządku, Vic - odpowiedziałem, po czym pocałowałem go w policzek.- Dobranoc.
Położyłem się na łóżku, odwrócony do Vica plecami i przymknąłem oczy. Po chwili poczułem, że obejmuje mnie od tyłu w pasie i wtulił się w moje plecy, na co lekko się uśmiechnąłem. Mógłbym tak leżeć i leżeć, w jego objęciach, bez żadnych zmartwień, których, niestety, w tym momencie było bez liku.

- Wstawać zakochani, wstawać! 
Obudził mnie krzyk Mike'a, który wskoczył na nasze łóżko, więc w sumie nie byłem pewny, czy obudził mnie jego głos, czy jego ciężar na moich nogach. Mike zachowywał się czasem gorzej niż dziecko w wieku przedszkolnym, ale bardzo go polubiłem, bo był cholernie pozytywną osobą. Nie miał nic przeciwko, żebym spał w ich pokoju. Sam rzadko tu bywał, bo spędzał noce albo u jakichś dziewczyn, albo wracał późną nocą, gdy my już spaliśmy. Vic jęknął głośno i wypuścił mnie ze swoich objęć. Spaliśmy w tej pozycji przez resztę nocy, co bardzo mi odpowiadało. Uśmiechnąłem się na widok Vica, który z mordem w oczach patrzył na swojego młodszego brata. Wyglądał naprawdę uroczo, z trochę podpuchniętymi oczami, nieładem na głowie i ustami zaciśniętymi w cienką linię.
- Ile razy ci mówiłem, żebyś tak nie robił... - mruknął, po czym zakrył usta dłonią, aby stłumić ziewnięcie.
- Robię to dla twojego dobra, hermano - odparł Mike, schodząc z łóżka.- Jest już dziesiąta. 
Oczy Vica w tym momencie zrobiły się wielkie jak talerze i szybko wyskoczył z łóżka, dosłownie. Zaczął szukać ubrań w szafie, przez co na podłodze zrobił się niezły bajzel. Po chwili zniknął w łazience, a ja spojrzałem na Mike'a, który próbował stłumić śmiech. 
- Jestem za dobry, że go obudziłem - powiedział uśmiechnięty. 
- Spóźniony do pracy? - zapytałem. 
- Tak. O godzinę. Mogłem obudzić go wcześniej, claro, ale... Teraz jest zabawniej.- Zaśmiał się.
- Jesteś naprawdę dobrym młodszym bratem - uśmiechnąłem się do niego. W tej samej chwili z łazienki wybiegł Vic, pospiesznie założył buty i spojrzał na nas, a bardziej na mnie.
- Dziś mam zawalony cały dzień, będę wolny dopiero około siedemnastej, poradzisz sobie sam? - zapytał mnie z troską w głosie. 
- Tak, w końcu nie jestem już małym dzieckiem - pokiwałem głową, chociaż trochę się bałem zostać sam. Nie mogłem cały czas siedzieć w pokoju, ale perspektywa wyjścia na zewnątrz i spotkania mojego ojca wcale nie była zachęcająca. Jednak nie mogę bać się do końca życia, prawda?
- Dbaj o siebie - powiedział i na pożegnanie szybko pocałował mnie w usta, po czym wybiegł z pokoju. 
- A mi nie dał buziaka! - oburzył się Mike, ale po chwili zaśmiał się wesoło, bo nie potrafił być poważny. Spojrzał na mnie podejrzliwym wzrokiem.- Jesteście razem? 
Rozchyliłem nieco wargi i pokręciłem przecząco głową. Na pewno byliśmy przyjaciółmi, tylko że lubiłem go trochę bardziej niż tylko jak kolegę. Nadal chciałem się z nim przespać, oczywiście, ale chyba zacząłem żywić do niego jakieś uczucia, do których nie byłem przyzwyczajony. Nie miałem uczuć, a teraz nagle zaczęły się pojawiać. To było cholernie dziwne, ale chyba przyjemne.
- Tipo, wyglądacie jak para - stwierdził.- On na ciebie patrzy jak na cudo, ty patrzysz na niego jak na ideała, proszę was, jak z tego nie będzie dzieci, to ja już nie wiem.
- Wiesz Mike, tak jakby nie będzie z tego dzieci, bo to, jakby ci to delikatnie powiedzieć... Naturalnie nierealne - zaśmiałem się. 
- Oj no - przewrócił teatralnie oczami.- Ale naprawdę... Jesteście tak słodką gejowską parą, że aż mdli. Znaczy się, biseksualno-gejowską, bo Vic... Z nim to różnie bywało.- Dodał, a ja postanowiłem wykorzystać sytuację i trochę wypytać do o jego starszego brata.
- W liceum kręcił z chłopakami, tak? Miał jakiegoś tak... na poważnie? - zapytałem. 
- Tak, liceum, ach, liceum, to były bardzo dziwne czasy - Mike pokiwał głową.- Vic miał chłopaka, wydaje mi się, że traktowali to wszystko na poważnie, ale nie wnikałem w ten związek. Wydaje mi się, że Vic jest bardziej gejowski, niż hetero. W liceum patrzył na męskie tyłki, a na studiach zaczął na kobiece biusty. Nie lubi mówić o liceum, bo zdarzały się tam naprawdę różne rzeczy. 
- Na przykład jakie? 
- Zaczęli z niego drwić, że na wuefie gapił się ciągle na Jaimego i nie potrafił skupić się na grze, na stołówce gapił się na Jaimego, na przerwach gapił się na Jaimego...
- Kim jest Jaime? - zmarszczyłem brwi. 
- Jaime był pierwszym i ostatnim chłopakiem Vica.- Powiedział Mike.- Jak już mówiłem, nie wnikałem w ten związek, ale mieszkaliśmy pod jednym dachem i wiedziałem to i owo. Byli ładną parą, ale skończyło się, gdy Vic poszedł na studia, Jaime wyjechał z Meksyku, bo udało mu się wyemigrować do Stanów... I tak się skończyło. Vic poznał Clarę, zapomniał o Jaime'em, zaczął angażować się w związek z dziewczyną. Myślał nawet o oświadczeniu się jej, naprawdę ją kochał, ale, no cóż, idiotka, zerwała przez telefon... 
- Wiem - przerwałem mu.- Mówił mi o tym wszystkim.
- No i teraz widzę, jak na ciebie patrzy. Wydaje mi się, że w jego oczach jesteś jeszcze perfekcyjniejszy niż Jaime. Widzę to po nim. Żyję z nim dwadzieścia dwa lata, nikt nie zna go lepiej ode mnie.- Z tymi słowami spojrzał na zegarek na nadgarstku i skrzywił się nieco.- Niedługo moja zmiana, cholera. Miłego dnia, Kellin. Wyłaź z tego łóżka. 
Uśmiechnął się do mnie i wyszedł z pokoju, a ja zostałem pozostawiony sam ze swoimi myślami. Zacząłem myśleć o Vicu licealiście, próbowałem wyobrazić go sobie szczęśliwego z innym mężczyzną, jak na siebie patrzą, jak się całują... Vic powiedział, że całował się z chłopakiem dwa razy. Czy to znaczy, że z dwoma różnymi chłopakami, czy tylko dwa razy z Jaime'em? Tylko dwa razy? A może mnie okłamał? Wyrzuciłem z głowy te myśli i wstałem z łóżka, po czym udałem się do łazienki.

Nie miałem zamiaru siedzieć w pokoju, gdy na dworze była taka piękna pogoda. Będzie co będzie, najwyżej będę krzyczeć imię Vica ile sił w płucach, aż w końcu się zjawi. Zawsze będę mógł do niego zadzwoni. Przebrałem się w swoje kąpielówki, wziąłem ręcznik i poszedłem na plażę, gdzie było mniej ludzi niż na basenie. Zająłem jeden z plażowych koszy i wystawiłem poza niego jedynie nogi, żeby chociaż trochę się opaliły. Nie mogłem zapomnieć o olejku, bo inaczej skończę czerwony jak homar. Leżałem w koszu, przymknąłem oczy i delektowałem się cichym szumem morza. 
- Kellin... 
Cicho, próbuję się zrelaksować. 
- Kellin, skarbie...
Leniwie otworzyłem oczy i spojrzałem na pochylającą się nade mną mamę. Zmarszczyłem brwi i usiadłem w koszu po turecku, nie spuszczając z niej wzroku. 
- Kellin, mogę z tobą porozmawiać? - zapytała cicho i niepewnie usiadła obok mnie. 
- Jesteś bez ojca? - wyszeptałem. Pokiwała głową, a ja poczułem wielką ulgę. 
- Skarbie, ja...- zaczęła, obserwując moją twarz i szukając jakiejkolwiek emocji.- Chcę ci powiedzieć, że nie mam problemu z tym, że wolisz mężczyzn. Myślałam o tym naprawdę długo i jeśli jesteś szczęśliwy, to ja też jestem szczęśliwa. 
- Tylko że teraz nie jestem szczęśliwy... 
- Kellin, wiem, że ojciec cię zranił, ale on... Znasz go, jest wybuchowy, trudno mu zaakceptować nowe rzeczy, jest tradycjonalistą.
- Albo po prostu jest pieprzonym homofobem, którego nie interesuje własny syn - mruknąłem.
- On żałuje, naprawdę - jęknęła mama.- Zamknął się w sobie od momentu, kiedy przestałeś z nami mieszkać, przeżył to...
- Nie wierzę w to - przerwałem jej ostro.- Gdy przyszedłem po swoje rzeczy, nic nie wskazywało na to, że żałował.
- Kellin... 
- Wszystko co mówisz, jest gówna warte. Nie mam zamiaru teraz tam wrócić i udawać, że wszystko jest w porządku. Przez niego mam teraz ataki paniki i jest tylko jedna osoba, która potrafi mi pomóc. 
- Czy to ten chłopak, ten animator, z którym przychodziłeś po swoje rzeczy?
- Tak. I jest dla mnie bardzo ważny - pokiwałem głową i westchnąłem głośno.- Mamo, ja... Ja doceniam to, że akceptujesz mnie takiego, jakim jestem, ale nadal muszę oswoić się z faktem, że mój własny ojciec nie potrafi tego zrobić. Nadal nie będę z wami mieszkał i spędzał czasu, przykro mi.
- Do niczego cię nie zmuszam, skarbie, rób to, co uważasz za słuszne, tylko uważaj na siebie, dobrze? Nie rób niczego głupiego.
Pokiwałem głową i zmusiłem się na lekki uśmiech w stronę kobiety, na co ta zareagowała tym samym. Wiedziała, że ta rozmowa jest skończona, dlatego też jedynie pocałowała mnie w policzek i zostawiła samego. Jedyna tolerująca mnie osoba w tej rodzinie. Wow. Cóż za postęp.
Na obiad poszedłem sam, ale nie miałem apetytu. Zjadłem trochę sałatki, popiłem sokiem pomarańczowym i wróciłem do pokoju, bo nie chciałem snuć się po hotelu bez większego celu. Bez Vica to nie to samo. Napisał mi jedynie smsa, że zajmuje się dzieciakami, więc nie ma mowy, żebym przyszedł, nawet jeśli on bardzo tego chciał. Rozumiałem go, to była jego praca, a on musiał wypełniać swoje obowiązki. W pokoju wygodnie usadowiłem się na łóżku i włączyłem laptopa. Przejrzałem kilka stron i zacząłem grać w jakieś bezsensowne gry, byle tylko zabić czas. Dokładnie o siedemnastej, drzwi pokoju otworzyły się szeroko i stanął w nich Vic, który uśmiechnął się w moją stronę i gdy tylko zamknął za sobą drzwi, podszedł do łóżka i usiadł na nim obok mnie. 
- Tęskniłem - mruknął, składając pocałunek na moim policzku, po czym powędrował ustami na linię mojej żuchwy, a następnie na szyję. 
- Naprawdę? - uśmiechnąłem się i wyłączyłem laptopa, po czym odłożyłem go na podłogę.- Tęskniłeś? Jak bardzo?
- Cholernie mocno - powiedział, drażniąc przy tym skórę mojej szyi, na której następnie złożył pocałunek.- Nie mogłem przestać o tobie myśleć. Bałem się, że coś ci się stanie, że się nudzisz, czy coś w tym rodzaju...
- Ale widzisz, przeżyłem. Cieszysz się? 
- Bardzo. 
- Jak bardzo? 
- Mam ci pokazać jak bardzo? - zapytał, odrywając się od mojej szyi i patrząc mi w oczy. 
Pokiwałem z uśmiechem głową i w tym samym momencie poczułem jego wargi na moich. Nie był to czuły i delikatny pocałunek. To było coś więcej. Był namiętny, zachłanny i zdecydowany, a ja chciałem więcej. Potrzebowałem tego. Ułożyłem swoje dłonie na jego klatce piersiowej i zacisnąłem je w pięści, chwytając przy tym jego koszulkę. Jego ręce powędrowały na moje biodra. Ani na chwilę się od siebie nie  oderwaliśmy, aż w końcu musieliśmy zaczerpnąć nieco powietrza. Krótka przerwa i wróciliśmy do poprzedniego zajęcia. Moje dłonie błądziły po jego torsie, aż w końcu wsadziłem je pod jego koszulkę i palcami muskałem jego skórę. 
- Ściągnij ją... - mruknąłem w jego usta. 
Vic odsunął się ode mnie i zdjął z siebie koszulkę, która wylądowała na podłodze. Znów zajął się moimi ustami, jego dłonie błądziły po moich udach i biodrach, a ja przez to stawałem się coraz twardszy. On chyba to zauważył, bo uśmiechnął się prosto w moje usta i zaczął podwijać moją koszulkę do góry. Po chwili również znalazła się na ziemi, a ja przeniosłem dłonie na jego krocze, które zacząłem masować przez materiał jego spodni. Vic oderwał się ode mnie i jęknął przeciągle, po czym zaczął majstrować przy moim rozporku, aż w końcu go rozpiął. Uniosłem biodra, aby mógł ściągnąć ze mnie spodnie, co od razu zrobił. Był ciasne, więc zajęło mu to trochę czasu, ale w końcu mu się udało. Od razu ściągnął swoje spodnie i pocałował mnie w usta. 
- Jak daleko ma to wszystko zajść? - zapytał, patrząc w moje oczy. 
Czy on żartował? W końcu osiągnąłem swój cel! Znaczy się, jeszcze tego nie zrobiłem, ale wystarczyło ściągnąć z nas bokserki i voila!
- Mam na ciebie cholerną ochotę - mruknąłem w jego usta, na co ten długo i namiętnie mnie pocałował, po czym przeniósł się na moją szyję, gdzie zostawił trzy lub cztery malinki. Jego usta zjechały na moją klatkę piersiową, brzuch, aż w końcu zatrzymały się na linii bokserek. Vic chwycił gumkę, a ja uniosłem biodra, żeby ułatwić mu ich ściągnięcie. Gdy byłem już nagi, Vic chwycił moje przyrodzenie i zaczął powoli poruszać po nim ręką, na co westchnąłem głośno i zagryzłem dolną wargę. Jego ruchy były coraz szybsze, aż w końcu poczułem jego wilgotne usta na mojej końcówce. Jęknąłem głośno, gdy ten coraz bardziej się zniżał, biorąc coraz więcej do swoich ust. Oparłem się na łokciach i jedną rękę wplotłem w jego włosy, nadając mu nieco szybszego tempa. Vic jednak wiedział co robi. Poruszał się szybko, raz po raz używając swojego języka, żeby było mi jeszcze przyjemniej. Moje jęki mówiły same za siebie. 
- O... O, m-mój, Bo... Ooo, tak, o Boże, tak! - jęknąłem i zacząłem czuć to ciepło kumulujące się w okolicach mojego podbrzusza.- V-Vic, cholera, Vic!
Chciałem ostrzec go w jakiś bardziej oczywisty sposób, ale niestety, nie dałem rady i doszedłem w jego ustach. Ten oderwał się od mojego penisa dopiero wtedy, gdy był już pewien, że skończyłem i na moich oczach od razu wszystko połknął. Uśmiechnąłem się pod nosem. 
- Połyka pan? - zaśmiałem się, przyciągając go do siebie, żeby go pocałować. Doskonale wiedziałem, gdzie przed chwilą były te usta, ale miałem to gdzieś. Nie czułem obrzydzenia.
- Dlaczego miałbym tego nie robić? - powiedział ze śmiechem i mocno mnie pocałował. 
Po chwili odwróciłem nas stronami i teraz ja byłem na górze. Zostawiłem na jego szyi i klatce piersiowej kilka malinek i pozbyłem się jego bokserek. Cholera, jak na swój wzrost, naprawdę miał się czym pochwalić. 
- Nawet nie wiesz, jak wielką mam na ciebie ochotę - wymruczałem w jego skórę.- Tak cholernie chcę już w tobie być...
Vic zaśmiał się głośno i odepchnął mnie od siebie, na co zareagowałem zmarszczeniem brwi i pytającym wzrokiem. 
- Co, coś nie tak? - zapytałem. 
Vic pokręcił głową, nadal się śmiejąc. W końcu się uspokoił i spojrzał mi w oczy.
- Chyba nie myślisz, że będę na dole - powiedział. 
- Co? - opadła mi szczęka. 
Nie mogłem być na dole. Zawsze byłem na górze, z każdym facetem byłem na górze, to ja dominowałem. Planowałem przelecieć Vica, a nie, żeby to o przeleciał mnie. Sprawy trochę się pokomplikowały. 
- Co masz taką minę? - zapytał, sięgając do szafki nocnej, z której wyciągnął prezerwatywę i lubrykant.- Nie ma bata, żebym był na dole. To mi zupełnie nie pasuje. 
- Ale... Ale ja... - wydukałem.- Ja jeszcze nigdy nie byłem na dole. 
Vic uniósł brew. 
- Czyli... Jesteś prawiczkiem? 
- Nie! - odpowiedziałem szybko, może trochę za szybko.- Uprawiałem już seks, tylko że zawsze byłem na górze, nigdy na dole, no i...
- Po prostu boisz się swojego pierwszego razu, co? - zapytał, muskając palcami moje udo. 
Pokiwałem głową. Taka była prawda, trochę się bałem, bo widziałem miny niektórych chłopaków, z którymi spałem, a był to ich pierwszy raz. Bałem się bólu, bałem się, że nie będę mógł potem chodzić przez tydzień. 
- Dobra, podejdźmy do tego od innej strony - powiedział.- Czy ty w ogóle chcesz kiedyś stracić, powiedzmy, dziewictwo?
Wolno pokiwałem głową, nie wiedząc, co czego prowadzi ta rozmowa. 
- Kiedy chciałbyś je stracić? 
- Nie wiem, po prostu trochę się boję - odpowiedziałem.
- Nie ma czego - powiedział pewnie i palcami musnął mój policzek.- Uwierz mi. Nie ma czego.
Odetchnąłem głośno i pocałowałem go w usta, po czym uśmiechnąłem się lekko i pokiwałem głową. Jeśli mam stracić dziewictwo, to chcę to zrobić z Victorem, właśnie teraz. 
- Zróbmy to. - Powiedziałem pewnie, na co Vic uśmiechnął się promiennie i położył mnie na plecach. Chwycił buteleczkę z lubrykantem, otworzył ją i wylał trochę żelu na swoje palce. Suchą dłonią rozszerzył moje nogi i jeszcze raz na mnie spojrzał. 
- Ale jesteś pewny na więcej niż sto procent, tak? 
- Tak, Vic, jestem pewny. 
Ten skinął głową i wsunął we mnie jeden palec, na co nieco się skrzywiłem. Cóż,  to było dziwne uczucie, ale na razie nie bolało, więc było dobrze. Zaczął nim poruszać, żebym mógł się przyzwyczaić, a po chwili dodał drugi palec, co już trochę zabolało, ale nie było najgorzej. Zaczął nimi poruszać, zginał je, żeby jak najlepiej mnie przygotować, aż w końcu dodał trzeci, ostatni palec, na co zareagowałem cichym jękiem. Zamknąłem oczy i spróbowałem się zrelaksować, ale skoro teraz bolało, to co będzie, gdy on we mnie wejdzie, a jest o wiele większy, niż swoje palce? Okej, zacząłem się denerwować i za nic nie potrafiłem się rozluźnić. Vic wyciągnął ze mnie palce i chwycił opakowanie z prezerwatywą, które otworzył i nałożył na siebie kondom. Naniósł na siebie trochę lubrykantu, widocznie sprawiając sobie przy tym przyjemność, po czym przyłożył swoją końcówkę do mojego wejścia. Pocałował mnie w usta i spojrzał w moje oczy. 
- Na pewno? 
- Na pewno. 
Jeszcze raz mnie pocałował, po czym powoli zaczął we mnie wchodzić. Syknąłem z bólu i oplotłem szyję Vica rękoma. Moje paznokcie wbiły się w jego skórę. Pewnie będzie miał ślady. 
- Kurwa, kurwa, kurwa - załkałem, a do oczu naszły mi łzy. Jak ci faceci mogli to znieść, nie miałem pojęcia. To było dalekie od przyjemności. Vic czule pocałował mnie w usta, po czym otarł łzy z moich policzków. 
- Przepraszam - wyszeptał.- Przecież wiesz, że nie chcę się zranić. 
Pokiwałem głową i gdy już przyzwyczaiłem się do uczucia pełności, dałem znać Vicowi, że może znów się poruszać. Ten powoli zaczął ruszać biodrami, a ja mocniej wbiłem paznokcie w jego plecy. I gdzie ta przyjemność? W moich oczach nadal były łzy i kazałem Vicowi, żeby się zatrzymał. Nie mogłem już tego znieść.
- Już nie chcę, Vic, proszę cię, już nie chcę - zapłakałem. 
- Jeśli nie będę mógł się poruszać, to nigdy nie poczujesz przyjemności, musisz... 
- JUŻ NIE CHCĘ DO KURWY NĘDZY, NIE CHCĘ, BO TO KUREWSKO BOLI I JUŻ NIE CHCĘ! - krzyknąłem, na co Vic uniósł brwi w górę i powoli zaczął we mnie wychodzić, co spowodowało, że znowu poczułem ból. 
Może ze mną było coś nie tak? Inni faceci tak nie reagowali. Na początku ich bolało, a potem przestawało i czuli przyjemność. A ja do cholery nie mogłem. Było mi cholernie głupio, bo nakrzyczałem na Vica, gdy ten nic nie zrobił i miał dobre intencje.W końcu ze mnie wyszedł, a ja szybko usiadłem na łóżku i podciągnąłem nogi pod brodę, które oplotłem rękoma. Patrzyłem, jak Vic ściąga z siebie prezerwatywę, wstaje z łóżka i zamyka się w łazience. 
Było mi tak cholernie głupio.

15 komentarzy:

  1. o jeuz............
    ;-;

    OdpowiedzUsuń
  2. aż źle napisałam jezu z emocji ;-;

    OdpowiedzUsuń
  3. ODSKJDFSFN KOCHAM CIE MISTRZU MÓJ NIGDY NIE PRZESTAWAJ PISAĆ! JESTEŚ NAJLEPSZA<3

    OdpowiedzUsuń
  4. Biedny Kellin, aż się rozpłakał. Szkoda mi się go zrobiło. Ale... skoro napisałaś cztery rozdziały, a w trzech są seksy to przypuszczam, że Kellin będzie chciał spróbować jeszcze raz, więc w porządku, poczekamy.
    A tak ogólnie to ci pisanie idzie coraz lepiej, zauważyłam. Tylko błagam, DŁUŻSZE ROZDZIAŁY, bo mam niedosyt.
    I tego, zaśpiewam "Jeszcze jeden i jeszcze raz!". Dziękuję bardzo.

    rare_shit

    OdpowiedzUsuń
  5. Kellin to pizda, jak zawsze :') Świetny rozdział, dziękuje za super prezent na urodziny, czekam na kolejny odcinek <3

    OdpowiedzUsuń
  6. XC Kellin idiotooooooooooo!!!!!!
    Ale Dżogurt brawo zajebisty rozdział <333333

    OdpowiedzUsuń
  7. to było takie... awwwww cudowne *-*

    kochusiam to opowiadanie <3

    mam nadzieję, że jutro wstawisz następny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Kells ale ty jebanaa cnota jesteś XDDDDDD jk. kocham cię Dżogurt. stawiam ci pomnik albo jakieś popiersie hehs. jakoś wcześniej nie miałam weny na komenty za co przepraszam ;-; zły Benio. czekam na kolejne rozdziały bo bardzo ciekawi mnie jak wszystko się dalej potoczy a widać, że pomysł masz zajebisty <3 dawaj szybko następny.

    OdpowiedzUsuń
  9. Cudne jak zawsze <3 ale żal mi Kellsa XD
    może się przełamie chłopaczyna
    no i więcej, więcej rozdziałów
    bo jestem juz od tego uzależniona, jak nie ma nowych to ciągle czytam stare XDD

    OdpowiedzUsuń
  10. TO JEST MEGA KOCHAM KOCHAM KOCHAM :D JUŻ CHCĘ NASTĘPNY <3 WGL JAKIE ZASKOCZENIE, MYŚLAŁAM, ŻE PEWNIE ZARAZ POCZUJE PRZYJEMNOŚĆ, ALE NIEEEEE XDDD // @blush244

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja pierdole...KELLIN CO TY DO CHOLERY....szlag... codowny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  12. o ja prdle. WIĘCEJ ;-;

    OdpowiedzUsuń
  13. BIEDNY KELLIN :( A CZO JAK ON NIE JEST GEJEM ? :OOO

    @l0stinmistake

    OdpowiedzUsuń
  14. KOCHAM CIĘ, KOCHAM CIĘ, KOCHAM CIĘ, KOCHAM CIĘ, KOCHAM CIĘ, KOCHAM CIĘ, KOCHAM CIĘ, KOCHAM CIĘ, KOCHAM CIĘ, KOCHAM CIĘ, KOCHAM CIĘ, KOCHAM CIĘ, KOCHAM CIĘ, KOCHAM CIĘ, KOCHAM CIĘ, KOCHAM CIĘ, KOCHAM CIĘ, KOCHAM CIĘ, KOCHAM CIĘ, KOCHAM CIĘ, KOCHAM CIĘ, KOCHAM CIĘ, KOCHAM CIĘ, KOCHAM CIĘ, KOCHAM CIĘ, KOCHAM CIĘ, KOCHAM CIĘ, KOCHAM CIĘ, KOCHAM CIĘ, KOCHAM CIĘ, KOCHAM CIĘ, KOCHAM CIĘ, KOCHAM CIĘ, KOCHAM CIĘ, KOCHAM CIĘ, KOCHAM CIĘ, KOCHAM CIĘ (jak powiedziałam, tak zrobilam :D)
    + smutam bo Vicowi pewnie jest smutno :c
    + ja chcę więcej
    + już chcę jutro, bo dodasz kolejny C:
    + Kellin, masz naprawić to co spieprzyłeś >:C
    ~ twoja wierna fanka Harakiri - @NoOtherHope

    OdpowiedzUsuń
  15. Biedny Vic, biedny Kelliś :c. Niech się ładnie pogodzą!
    (I niech ten dupek już na niego nie krzyczy, przecież Vicuś nigdy by mu nic nie zrobił, no heloł)

    OdpowiedzUsuń