czwartek, 8 sierpnia 2013

Rozdział 4

Jestem dla Was z dobra. Zdecydowanie za często dodaję Wam te rozdziały. Nie wiem, może jednak mam duszę. Kto by pomyślał.
Zostawcie po sobie jakiś znak, co? Fajnie czyta się wasze komentarze xD
______________________________
Patrzyłem to na Vica, to na Kailey, której zrzedła mina, gdy zobaczyła moją. Nie mogłem uwierzyć w to, że moja głupia siostra po prostu do niego podeszła i zapytała, czy mam jakieś szanse. Jakim idiotą trzeba być, żeby zrobić coś takiego? Idiotyzm poziom Kailey Bostwick. Mogłem o niczym jej nie mówić, wszystko załatwić samemu, po swojemu. Teraz będę musiał wysilić się jeszcze bardziej, a n dodatek jakoś się z tego wszystkiego wytłumaczyć. Znając mnie, zaraz coś wymyślę. Na twarzy Vica wymalowało się zdziwienie i zakłopotanie. Podrapał się w tył głowy, zmarszczył brwi i nie wiedział co powiedzieć. Na jego miejscu też bym zaniemówił. Musiał czuć się naprawdę niezręcznie, ale na pewno nie tak jak ja. Wszystko się we mnie gotowało, ledwo trzymałem nerwy na wodzy. Niech Kailey tylko poczeka, aż wrócimy do apartamentu. Wtedy sobie z nią "grzecznie" i "kulturalnie" porozmawiam. Nie mogłem wybuchnąć przy Vicu. Pomyślałby, że jestem jakiś niezrównoważony psychicznie i mógłbym pożegnać się ze zdobyciem go. Pomiędzy nasza trójką zapadła niezręczna cisza, którą przerwał krzyk mojej mamy. 
- Kellin, Kailey, ruszajcie się, no dalej! 
Kailey powoli wycofała się w stronę rodziców, niepewnie patrząc to na mnie, to na Vica. 
- Będziemy mogli porozmawiać o tym jutro? - wyszeptałem, na co Vic wolno pokiwał głową, chwycił swoją gitarę i powoli zaczął iść w inną stronę. Westchnąłem głośno i podszedłem do rodziców i Kailey. Miałem tylko jedną nadzieję- że moja siostra wszystkiego mi nie spieprzyła.
W ciszy wróciliśmy do apartamentu. Rodzice poszli do swojej sypialni, uprzednio mówiąc nam "dobranoc", a Kailey  szybko umknęła do swojego pokoju. Nie miałem zamiaru jej gonić. Wezmę ją z zaskoczenia, w najmniej spodziewanym momencie. Wszedłem do łazienki, gdzie wziąłem szybki prysznic i przebrałem się w bokserki i koszulkę, w której spałem. Następnie wróciłem do swojej sypialni i chwyciłem plecak leżący na ziemi. Wyciągnąłem z niego laptopa, usiadłem na łóżku i włączyłem sprzęt. W głowie układał mi się naprawdę zły plan, ale jeśli to miało ułatwić mi zdobycie Vica, posunę się nawet do takiego czynu. Po trupach do celu. Najpierw trzeba usunąć potencjalną konkurencję, żeby łatwiej wygrać zawody. Walkowerem. To był mój plan. Włączyłem Facebooka i wyszukałem na nim dziewczyną Vica. Szybko porównałem jej zdjęcia z fotografią na telefonie chłopaka i uśmiechnąłem się do siebie. Byłem stuprocentowo pewny, ze to ona, gdy zobaczyłem jej wspólne zdjęcia z Victorem. Wyglądali na naprawdę szczęśliwych, a ja chciałem to zniszczyć? Tak, chciałem. Nie miałem serca, nie obchodziło mnie to, że dobrze było im razem. Chodziło mi tylko o zaliczenie Vica. On jednak nie wyglądał na takiego, co zdradziłby swoją dziewczynę, więc jeśli ona z nim zerwie, on będzie miał złamane serce i będzie szukał pocieszenia w ramionach innej osoby, prawda? Tą osobą będę ja. Wyszukałem numer telefonu Clary, chwyciłem swoją komórkę, wybrałem ukrycie swojego numeru (lepiej dmuchać na zimne, co nie?) i zadzwoniłem. Nie musiałem martwić się o porę dzwonienia. Skoro tu był środek nocy, w Hiszpanii był już ranek. Usłyszałem kobiecy głos po trzecim sygnale. Uśmiechnąłem się do siebie. 
- Clara? 
- Tak, przy telefonie, kto mówi? 
- Znajomy Vica. I posiadam pewne informacje, które mogą cię zainteresować...
O godzinie trzeciej zadowolony wstałem z łóżka i cicho wyszedłem z sypialni. Uchyliłem drzwi od pokoju Kailey. Spała spokojnie, jej oddech był miarowy i cichy. Na palcach zbliżyłem się do jej łóżka, po czym jednym susem na nie wskoczyłem i wylądowałem na swojej siostrze. Szybko zatkałem jej usta dłonią, aby nie zdążyła krzyknąć z zaskoczenia i strachu. Łypałem na nią spode łba. Patrzyła na mnie ze zdziwieniem w swoich jasnych oczach. Gdyby była chłopakiem, od razu bym ją sprał, ale na kobietę nie można podnieść ręki. Może i byłem skończonym gnojem, ale miałem swoje  zasady. Było ich niewiele, ale zawsze jakieś.
- Teraz mnie wysłuchasz, siostrzyczko - syknąłem.- Jeśli jeszcze raz podejdziesz do Vica i palniesz przy nim jakąś głupotę, nie żyjesz. Jeśli powiesz rodzicom, że jestem gejem, nie żyjesz. Jeśli będziesz zajmować się nie swoimi sprawami, nie żyjesz, do kurwy nędzy, po prostu jesteś kurwa martwa. Zrozumiano? - warknąłem, na co Kailey szybko pokiwała głową.
Wiedziała, że ja nic jej nie zrobię, ale miałem znajomości, więc po powrocie do Stanów w szybkim tempie mogłem uprzykrzyć jej życia. To nie byłoby dla mnie wielkim problemem. 
- Cieszę się, że się dogadaliśmy. Dobranoc. - Uśmiechnąłem się do niej fałszywie, po czym zszedłem z niej i wyszedłem z pokoju.
Wróciłem do swojej sypialni i z uśmiechem położyłem się na miękkim łóżku. Może ten dzień nie był taki zły? Boże najświętszy, jaki ja jestem genialnie pojebany. 

Śniadanie przebiegło bez żadnych niespodzianek. Kailey w ogóle się do mnie nie odzywała, na co nie narzekałem. Jej niewyparzona gęba zaczęła mnie irytować. Z rodzicami rozmawiałem zupełnie normalnie, żeby nie zaczęli mnie o coś podejrzewać. Ze spokojem zjedliśmy śniadanie i poszliśmy na plażę. Zajęliśmy jeden z  koszy, które były poustawiane na prawie całej długości plaży. Było w nim dużo miejsca, ale jako że Kailey wolała opalać się na piasku,  a rodzice postanowili ochłodzić się w wodzie, rozłożyłem się wygodnie w jego cieniu i delektowałem się widokiem na turkusową wodę. Zza ciemnych okularów obserwowałem ludzi spacerujących wzdłuż morza. Było to w większości zakochane pary, na których widok chciało mi się wymiotować. Widzicie, wczorajszy Kellin, który rozczulał się nad widokiem zakochanych, zniknął tak szybko, jak się pojawił. Chyba pozostanę taki do końca życia. I wiecie, nie będę narzekał. Już się do tego przyzwyczaiłem, mimo że miałem tylko siedemnaście lat. Patrzyłem tak na ludzi, gdy mój wzrok padł na boisko do siatkówki plażowe, na którym zaczęli zbierać się ludzie. Wśród nich był Vic. No tak, w końcu pracował jako animator, musiał zajmować się gośćmi hotelowymi. Rozmawiał z ludźmi, zachęcał kolejnych, aby dołączyli do gry. Rzeczywiście, ludzie do niego ciągnęli. Jak można było go nie lubić? Wiecznie uśmiechnięty, radosny... Tylko że dzisiaj na takiego nie wyglądał. Wręcz przeciwnie. Miał podkrążone i nieco spuchnięte oczy, jakby całą noc spędził na płaczu. Wyglądał na zmęczonego i osowiałego. Na jego twarzy nie gościł ten szczery uśmiech. Raz po raz kąciki jego ust drgały lekko w górę, ale to nie mogło równać się z tym pięknym uśmiechem od ucha do ucha. Ludzie zdawali się nie zauważać jego stanu, chętnie przebywali w jego towarzystwie. Trochę bolało mnie to, że to ja sprawiłem, że Vic wyglądał na załamanego, ale hej! zrobiłem no we własnym interesie. Nie przejmowałem się innymi, zajmowałem się sobą. Mimowolnie uśmiechnąłem się pod nosem i westchnąłem głośno, przenosząc wzrok z zmarnowanego Vica na spokojne morze. Czułem, że to będzie dobry dzień.
Po obiedzie chodziłem po terenie hotelu, mając nadzieję, że w jakimś zakamarku tego miejsca znajdę Vica. Po pierwsze, chciałem wyjaśnić wczorajszą sprawę z moją głupią siostrą, a po drugie, miałem zamiar przybliżyć się do mojego celu. Poszedłem do ogrodu. Szedłem identyczną trasą, jaką prowadził mnie Vic pierwszego, a tak naprawdę drugiego dnia. Zamrugałem szybciej oczami, gdy zobaczyłem go na tej samej ławce, na której siedzieliśmy przedwczoraj. Miałem wrażenie, że przed chwilą jeszcze płakał, a teraz ledwo powstrzymywał cisnące mu się do oczu łzy. Podszedłem do niego i powoli przy nim usiadłem. Na początku w ogóle się nie odzywałem. Nie chciałem przeszkadzać mu w jego przemyśleniach. Widzicie, jaki jestem porządny? W końcu Vic spojrzał na mnie i zmusił się na krzywy uśmiech, który wyglądał raczej jak grymas na twarzy. Raz, dwa, trzy, dalej Kellin, udawaj idiotę i próbuj go pocieszyć.
- Coś się stało? - zapytałem cicho.- Czy to przez ten wczorajszy...
- Nie, Kellin, nie bądź śmieszny - pokręcił głową, ocierając łzy z oczu, jakby się ich wstydził i nie chciał, żebym je zobaczył. 
- Więc co się stało? 
- Po prostu... Dzisiaj w nocy... Spotkała mnie... Bardzo przykra... Rzecz.- Wydukał i pociągnął nosem. 
- Chcesz mi o tym powiedzieć, czy może wolisz zostać z tym wszystkim sam? - spytałem, mimo że doskonale wiedziałem, o czym mi opowie. Musiałem jednak zgrywać nic nie wiedzącego chłopaka, który chce pomóc swojemu nowemu przyjacielowi. 
- Około drugiej w nocy zadzwoniła do mnie Clara i... I... - głos mu się załamał, a on nieco się pochylił i ukrył twarz w dłoniach, zaczynając  cicho szlochać. Cóż, nie chciałem, żeby był  AŻ tak załamany, ale przynajmniej mój plan zadziałał. Teraz zdobędę go jeszcze prościej. Nie odzywałem się. Czekałem, aż się uspokoi, delikatnie gładząc jego plecy i dając mu przy tym do zrozumienia, że byłem przy nim i zawsze mogłem mu pomóc, wysłuchać. Dawałem mu nieco wsparcia. I ze mną zerwała. 
- I ze mną zerwała. - Powiedział w końcu. Powiedziała, że ją zdradziłem.- Powiedziała, że ją zdradziłem, ale, ale... - Przecież tego nie zrobiłem.- Ja przecież tego nie zrobiłem! W życiu bym tego nie zrobił, za bardzo ją kocham... 
Spojrzałem na niego z współczuciem i westchnąłem głośno. Nienawidziłem udawać kogoś, kim nie jestem, ale czego się dla siebie nie robi? Rozłożyłem szeroko ręce, dając mu do zrozumienia, że może się do mnie przytulić, co on momentalnie zrobił. Objął mnie w pasie i położył głowę na moim ramieniu. Moje ręce zacisnęły się na jego plecach i uśmiechnąłem się pod nosem. Jak dobrze, że nie mógł tego zauważyć. Jego oddech był przerywany pociągnięciami nosa i pojedynczymi łkaniami. Gładziłem jego plecy, żeby poczuł się lepiej. Nie, żeby było mi go żal, oczywiście, że nie, ale trudno mi było patrzeć na niego, gdy był w takim stanie. Nie mam pojęcia, ile czasu minęło, gdy jego oddech w końcu się uspokoił, a on wyprostował się i nieco się ode mnie odsunął. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się lekko, co przyszło mu o wiele łatwiej niż za pierwszym razem. 
- Dziękuję - powiedział cicho.- Chyba tego potrzebowałem. 
- Zawsze do usług - uśmiechnąłem się przyjaźnie. Cholera, jaki ja byłem fałszywy.- Chcesz mi opowiedzieć wszystko po kolei, czy musisz się z tym wszystkim oswoić? 
- Chciałbym ci powiedzieć, ale na razie... Jakoś mi trudno. Hej, mam dzisiaj wolny wieczór, pójdziemy na drinka? Przy alkoholu chyba łatwiej mi się będzie otworzyć. 
Co czułem, gdy zaprosił mnie na drinka? Fajerwerki, dzikie tańce, motylki. To wszystko siedziało we mnie, a ja walczyłem sam z sobą, żeby nie pozwolić im się wydostać. Jedynie uśmiechnąłem się do niego przyjaźnie i pokiwałem twierdząco głową.
- Mogę podjąć inny temat? - zapytałem nagle.- Chodzi mi o wczorajsze wydarzenia, z moja siostrą... On jest naprawdę głupia, przepraszam cię za to. Po prostu interesowała się, z kim wyszedłem wczoraj na spacer, a gdy słyszy, że wychodzę z jakimś chłopakiem, od razu chce mnie z nim swatać i później wszystko jest dosyć niezręczne, ona interesuje się tym, czym nie powinna, po prostu jest cholernie wścibska i...
- Czekaj, amigo - Vic przerwał mi ze śmiechem. Cóż, najwyraźniej trochę zagalopowałem.- Nic się nie stało. Miałem te same problemy ze swoim młodszym bratem.
Kamień spadł mi z serca, gdy dowiedziałem się, że nie miał z tym problemów. 
- Jesteś gejem? 
Uniosłem brwi. No tak. Nie powiedziałem mu wprost, że wolę mężczyzn, wymsknęło mi się to przez przypadek, a przez wczorajsze zachowanie Kailey Vic mógł być jeszcze bardziej pewny, że jestem gejem. Byle nie był homofobem... 
- Tak, w sumie od... Zawsze - pokiwałem głową, patrząc na niego i czekając na jego reakcję.
- W porządku - skinął głową.- Nie mam problemów z homoseksualistami, nie martw się. Mam nawet przyjaciółkę, która jest lesbijką, świetna z niej babka. Często spotykasz się z homofobią kierowaną pod twoim adresem?
- Umm, w sumie to nie, bo... Bo nikt o tym nie wie. Oprócz mojej siostry i ciebie.
Vic pokiwał ze zrozumieniem głową. Cholernie cieszył mnie fakt, że był tolerancyjną osobą.
- Fajnie, że się na mnie otworzyłeś - powiedział z lekkim uśmiechem. Nagle rozległ się krótki sygnał z czyjejś komórki. Jako że ja miałem inny, to musiał być telefon Vica. Ten wyciągnął go z kieszeni i odczytał wiadomość, po czym westchnął głośno. - Muszę iść, papa wzywa. To... Do zobaczenia wieczorem, co? Może dam ci mój numer, żebyśmy jeszcze się dogadali? - zapytał, na co pokiwałem głową i wziąłem od niego telefon, po czym wpisałem swój numer do jego książki telefonicznej. Ten uśmiechnął się lekko, pomachał mi na pożegnanie i zniknął w dróżce wśród krzewów. Czy mogło być lepiej? Dopiero będzie lepiej.

Moja mama wypuściła mnie wieczorem z apartamentu bez większego marudzenia, co spotkało się z moim wielkim zdziwieniem, ale przecież nie mogłem narzekać. Byłem bliżej Vica niż kiedykolwiek wcześniej i sam pochwalałem samego siebie, że w mojej głowie narodził się tak genialny plan. Umówiliśmy się tam, gdzie ostatnio, przy fontannie na tyłach hotelu. To był nasz punkt odniesienia. Na miejsce przybyłem jako pierwszy. Na Vica nie czekałem długo. Stanął obok mnie pięć minut później. Nadal mogłem zauważyć smutny wyraz jego twarzy, ale i tak wyglądał lepiej niż na plaży czy w ogrodzie. Uśmiechnąłem się do niego, a on lekko go odwzajemnił. Z uśmiechem wyglądał o wiele bardziej atrakcyjnie.
- To co jest naszym celem? - zapytałem, wsuwając dłonie do kieszeni swoich ciemnych rurek.
- Bar na plaży? - zaproponował.- Robią świetne drinki, cholernie dobre.
- To na co jeszcze czekamy?
Poszliśmy w stronę plaży, gdzie znajdował się barek zrobiony całkowicie z drewna. Przykryty był rozłożystą strzechą, wokół niego poustawiane były stołki barowe. Był podobny do tego w ogrodzie, ale rozmiarami o wiele go przewyższał. Usiedliśmy przy barze i Vic od razu przywołał jednego z barmanów. Ten uśmiechnął się do niego i przywitał się z nim przyjaźnie. No tak, Vic znał tu praktycznie wszystkich. Vic spojrzał na mnie pytająco.
- To na co masz ochotę? Od wyboru do koloru!
- Nie wiem, zamów mi coś - powiedziałem.- Najlepsze, co może być. Zdaję się na ciebie.
Vic odwrócił się do barmana i szybko zaczęli rozmawiać po hiszpańsku. Szczerze? Nic z tego nie zrozumiałem. Po chwili barman postawił przed nami dwa tęczowe drinki, ozdobione palemką i małymi kryształkami cukru. Napój robił takie wrażenie, że aż szkoda było go wypijać. Jednak alkohol to alkohol, gdy dają, trzeba brać i pić. Chwyciłem szklankę, a Vic poszedł w moje ślady. Unieśliśmy drinki i puknęliśmy szklankę o szklankę.
- Za nowy etap życia bez miłości? - uśmiechnąłem się.
Vic na chwilę się zawahał, ale po chwili uśmiechnął się promiennie i skinął głową.
- Bez miłości.
Sześć drinków później zaczęło robić się ciekawie. Dowiedziałem się, jak przebiegła cała rozmowa telefoniczna. Musiałem przyznać, że to wszystko skończyło się lepiej, niż myślałem. Okazało się, że Clara mu powiedziała, że i tak już długo nic do niego nie czuła, więc zerwanie było tylko kwestią czasu. Byłem z siebie dumny, że przyczyniłem się do przyśpieszenia tego procesu. Vic nie był już nawet smutny. Rozgadał się bardziej niż kiedykolwiek, a uśmiech nie schodził mu z twarzy. Jego brązowe oczy błyszczały wesoło, a on wlewał w siebie kolejne szklanki alkoholu. Chciałem go trochę upić, wtedy będzie łatwiejszy. Jednak gdy chciał zamawiać bodajże dziesiątego drinka, przerwałem mu i pokręciłem głową. Nie mógł być sponiewierany. Nie chciałem, żeby coś mu się stało.
- Chodź się przejść - powiedziałem do niego, schodząc ze stołka, co zrobił też Vic.
Szliśmy piaskiem, śmiejąc się głośno i popychając się lekko. Vic trochę za bardzo się rozochocił i w pewnym momencie popchnął mnie tak mocno, że upadłem na piasek, a on wylądował na mnie. Obaj zaczęliśmy się wesoło śmiać, a ja miałem zamiar wykorzystać tę sytuację. Gdy Vic już chciał się podnosić, chwyciłem go za nadgarstek i przyciągnąłem go do siebie. Wolną dłonią chwyciłem jego podbródek i obdarowałem go jeszcze najsłodszym uśmiechem, na jaki potrafiłem się zmusić. W następnej chwili lekko musnąłem jego usta. Vic zamarł w bezruchu i powoli przetwarzał, co się dzieje. Na początku w ogóle się nie ruszał, a gdy mocniej naprałem na jego wargi, odsunął się ode mnie i usiadł na piasku. Zmarszczyłem brwi i usiadłem obok niego. Chwyciłem jego dłoń i splotłem nasze palce.
- Vic? - zacząłem cicho.
Ten spojrzał na mnie i zmarszczył brwi, jakby nad czymś usilnie myślał. Czekałem na jego ruch. Nie chciałem AŻ tak naciskać, nawet jeśli był pijany i miał trudności z przetwarzaniem informacji. Widzicie, tkwiły we mnie jeszcze resztki mojej duszy.
- Kellin, ja... Kellin? Co ty właśnie zrobiłeś? - zapytał mnie, nadal marszcząc brwi.
- Przepraszam, Vic, nie powinienem - udałem załamanego.- Nie wiem, co we mnie wstąpiło, przecież właśnie zerwała z tobą dziewczyna, a ty jesteś hetero, a ja jestem głupi i po prostu...
- Cicho bądź - mruknął.- Nikt nie powiedział, że nie chcę spróbować czegoś nowego.
- Vic, czy ty... W sensie, że... Co?
- Zamknij się.
I z tymi słowami wpił się w moje usta, sprawiając, że położyłem się na sypkim piasku. Jego wargi zgodnie poruszały się wraz z moimi, jakby były dla siebie stworzone. Po chwili pocałunek zrobił się bardziej namiętny i dołączyły do niego nasze języki. Byłem trochę zdziwiony, gdyż to prawie zawsze ja dominowałem, a teraz to Vic postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Jeśli to był jego pierwszy pocałunek z mężczyzną, byłem pod wielkim wrażeniem. Oderwaliśmy się od siebie dopiero po kilku minutach i spojrzeliśmy na siebie z uśmiechem. Dłonie Vica ułożone były na moich biodrach, moje na jego karku.
- Całowałeś się kiedyś z facetem? - przerwałem tę ciszę.
- Tak, dwa razy, ale... To były głupie czasy, byłem w liceum. Bardzo, bardzo głupie czasy - zaśmiał się i znowu lekko musnął moje usta.
- Vic, może ty jesteś biseksualistą? - zapytałem z uśmiechem, gdy już się ode mnie oderwał.
- Nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Może.
Zaśmialiśmy się i wróciliśmy do naszego poprzedniego zajęcia. Szło mi lepiej, niż myślałem.

21 komentarzy:

  1. o matko boska asdfghjkl czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  2. jezu, już Ci to pisałam, ale Cię kocham!
    serio <3
    piszczę XD
    gnfjghfdjngbhdfgjdfgvkjdfhjdngfuhgnjfishgfiji
    VIC BISEKS <3
    /Tori XD

    OdpowiedzUsuń
  3. KOCHAM CIĘ, NO NIESAMOWITA JESTEŚ<3
    *-*

    OdpowiedzUsuń
  4. Biseksualny Vic :') I jeszcze kłamie że MOŻE. Nie MOŻE tylko NA PEWNO. :') Dziękuje że dodajesz rozdziały tak często, są świetne, czekam na kolejny :3

    OdpowiedzUsuń
  5. OOOMG, KELLIN TO TAKA SUCZA XD VIC JEST ZAJEBISTY CO NIE, A TAK SIĘ DAJE PRZEZ NIEGO WYKORZYSTYWAĆ EHH. ROZDZIAŁ JAK ZAWSZE ŚWIETNY, A NAWET LEPSZY. KOCHAM KOCHAM KOCHAM /Meduza

    OdpowiedzUsuń
  6. Co za suka z tego Kellina XDDD cwana suka.
    DŻOGURT, JA CIĘ KOCHAM ZA TEGO KELLICA.

    OdpowiedzUsuń
  7. HAHAHAHHA DŻOGURT, JESTEŚ ZAJEBISTA XDD/horyzontalnie

    OdpowiedzUsuń
  8. dżogurt, jesteś mistrzem Kellica, każdy rozdział lepszy od poprzedniego c:

    @l0stinmistake

    OdpowiedzUsuń
  9. O boże Dżogurt kocham Cię kocham Cię kocham Cię <3 jesteś drugą najzajebistrzą osobą w moim życiu <3
    Ten rozdział *-* ghtshoydjhsydohuxhkb
    /mckaganstradlin

    OdpowiedzUsuń
  10. DŻOGURT. KURWA. JEGO. MAĆ. JA. CI. OŁTARZYK. POSTAWIĘ XDDDDDD
    nie no rozdział po prostu ZA-JE-BI-STY. Kobieto, czy ty wiesz jak działasz na moja chorą sziperską wyobraźnię? Każde scena mi dosłownie staje przed oczami ^^
    oby tak dalej mistrzu XD
    /Harakiri.

    OdpowiedzUsuń
  11. O MÓJ BOŻE DZIEWCZYNO JESTEŚ GENIALNA. PRZEZ CAŁY CZAS, GDY TO CZYTAŁAM, NIE SCHODZIŁ MI UŚMIECH Z TWARZY, A KOŃCÓWKA PO PROSTU BOOOSKA. TEN PLAN SERIO BYŁ NIECNY :D KOCHAM CIĘ KOCHAM CIĘ KOCHAM CIĘ !! <3 //@blush244

    OdpowiedzUsuń
  12. Omg,omg,omggg <3 jhdjfsjfdjhsjhfjhsdjhsgdjshdjfhjshdgf <3 hahahaha piszcze w srodku nocy <3 motyle w brzuchu normalnie uuuuuuuuu słodko<3 kckckckckckckc

    OdpowiedzUsuń
  13. KELLIN TO TAKI SUKINSYN, ALE WSZYSTKO IDZIE W DOBRYM KIERUNKU, WIĘC NIE NARZEKAMY ASDFDGFJHLSDGHSLJGHAJSFHAJKHGKAJHGKADH ;-; MÓWIŁAM JUŻ JAK BARDZO KOCHAM TWÓJ STYL PISANIA? NIE, NO TO CI MÓWIĘ.
    BTW. ROZPIESZCZASZ NAS Z TYMI ROZDZIAŁAMI, TAKI DOBRY Z CIEBIE DŻOGURT.
    KC, MISIA

    OdpowiedzUsuń
  14. TWÓJ KELLIC TO MISTRZOSTWO <3 KC KC

    OdpowiedzUsuń
  15. Boze, to było cudowne, serio. Kellin aka materialista i w ogóle strasznie mi się podoba. A końcówka rozdziału to brak słów normalnie ajdiendkwiwjdiw <3 Dżogurt, szacun, jesteś mistrzem ;-;

    @diesl0w

    OdpowiedzUsuń
  16. OOOOOOOOOOO JAAAAAAAAAAA PIERDOLEEEEEEEEEEEE

    OdpowiedzUsuń
  17. zajebistość + talent + pomysły = Dżogurt
    ~gwiazdek

    OdpowiedzUsuń
  18. DŻOGURT NO CHCĘ WIEDZIEĆ CO DALEJ BĘDZIE, NIE MĘCZ TAK

    OdpowiedzUsuń
  19. ASDFGHJKL DŻOGURT JESTEŚ WSPANIAŁA ;-; MIMO, ŻE RYJESZ PSYCHIKĘ, ALE RÓB TO DALEJ PLS TEN KELLIC JEST TAKI PERF :3 OK NIE GLĘDZĘ CZYTAM DALEJ @xwhyinnocent

    OdpowiedzUsuń
  20. GENIALNE *O*
    I te twoje suchary XDD
    " Boże najświętszy, jaki ja jestem genialnie pojebany. "
    Ty jesteś genialnie pojebana XD.
    Jutro, albo jeszcze dzisiaj czytam dalej. <3
    ZAJEBISTE SFBGSRGTSBNRNRDGBGCF

    @Lumos_My_Life

    OdpowiedzUsuń
  21. Ja: Kellin, ty suko, jak mogłeś skrzywdzić mojego Victorka.
    Też ja: Ty suko, nie chciałaś mojego Victorka? No to dobrze, bo to Kellin jest mu przeznaczony!
    Także tego, no.
    Zajebiście jest.

    OdpowiedzUsuń