środa, 7 sierpnia 2013

Rozdział 3

Rozpieszczam Was i dodaję rozdział dzień po dniu. Długi jest, napisałam do w notatkach na telefonie, gdy wyłączyli mi internet w nocy. Tak więc, endżoj.
UWAGA REKLAMA
MOJA DZIOŁCHA TORI ZACZĘŁA PISAĆ KELLICA, A JAKO ŻE JĄ UWIELBIAM I KOCHAM KELLICA, TO JEJ TU JEBNĘ REKLAMĘ.
JEBŁAM. Teraz możecie czytać w spokoju :3
___________________
Czy przejąłem się tym, że Vic był heteroseksualny i na dodatek zajęty? Przyznam się, że tak. Gdy mi o tym powiedział, chciałem uciec z ogrodu, zamknąć się w pokoju i walić pięściami w ścianę tak długo, aż zrobi się w niej wnęka. Zachowałem jednak stoicki spokój i stwierdziłem, że nie dam po sobie poznać, że ta wiadomość uderzyła we mnie z tak dużym impetem. Zamiast tego zacząłem wypytywać o jego ukochaną. Dowiedziałem się, że również studiowała socjologię, tylko była młodsza o dwa lata, co wiązało się z tym, że była na innym roku. Była Meksykanką, miała na imię Clara Rosa i Vic opisał ją jako "boginię nad boginiami". Pokazał mi nawet jej zdjęcie w telefonie i musiałem przyznać, że jeśli byłbym heterykiem, chętnie bym ją poderwał. Aktualnie poleciała do Hiszpanii, do swoich dziadków, Vic cholernie za nią tęsknił i nie mógł doczekać się chwili, aż wróci. Byłem zazdrosny, mimo że nie powinienem. Moja droga do zaciągnięcia Vica do łóżka stała się nieco trudniejsza, ale nie było to niewykonalne. Po prostu będę musiał bardziej się wysilić, aż w końcu tamten zapomni o swojej Clarze i zainteresuje się mną, nawet jeśli byłby największym heterykiem pod słońcem. Pamiętałem, że dzisiaj wieczorem zajmował się rozrywką dla starszych gości hotelu. Na moje szczęście, moi rodzice bardzo chcieli się wybrać na te animacje, dlatego bardzo zdziwili się, gdy usłyszeli, że ja również mam zamiar się tam pojawić. Kailey patrzyła na mnie podejrzliwym wzrokiem. Doskonale wiedziałem, że próbuje wymyślić, o co mi chodzi i pewnie po jakimś czasie do tego dojdzie, ale wątpię, że ten moment nadejdzie szybko. 
- Dlaczego jesteś dzisiaj taki na wszystko chętny? - zapytała mnie przy obiedzie.
- Po prostu chcę zobaczyć występy. To chyba nic złego, prawda? - odpowiedziałem niewinnie, nabijając na widelec pomidora z sałatki. - Kailey, spokojnie. Znajdź sobie jakiegoś chłopaka, zabawcie się. Ty się trochę rozerwiesz i rozluźnisz, a on pozna fajną dziewczynę. 
- Wydaje mi się, że to ty poznałeś jakiegoś... Au! - Kailey nie dokończyła, gdyż kopnąłem ją pod stołem w łydkę. Jeszcze tego mi brakowało, żeby moi rodzice dowiedzieli się, że jestem gejem i zrobili mi aferę w restauracji. 
- Co w was wstąpiło? - mruknął ojciec, zajmując się swoim kotletem. 
Kailey spojrzała na mnie wzrokiem "jeszcze raz taki numer, a twój sekret wyjdzie na jaw", po czym wróciła do swojego posiłku. Ja dokończyłem swoją sałatkę z krewetkami, wypiłem wodę ze szklanki stojącej obok pustego już półmiska i odchrząknąłem cicho, prostując się na krześle. Nie mogłem doczekać się wieczora. Po pierwsze, chciałem zobaczyć Vica. Dzisiaj jeszcze go nie widziałem, a byłem już na basenie i w ogrodzie. Po drugie, miałem zamiar wcielić w życie swój mały plan, który musiał wypalić. 
Po południu poszedłem na plażę z Kailey, która nie miała zamiaru wchodzić do wody, bo stwierdziła, że tam jest za dużo ryb i któraś z nich ją zaatakuje. Tylko ją wyśmiałem i sam wszedłem na płyciznę. Nie chciałem za bardzo się oddalać, wystarczyła mi mała ochłoda, dlatego usiadłem na morskim piasku.Tafla wody sięgała mi do klatki piersiowej. Idealne ochłodzenie w gorący dzień. Miałem nadzieję, że nagle nie zacznie wiać i morze nie będzie wzburzone, bo wtedy moja idealnie ułożona fryzura zamieniłaby się w chaos na głowie. Może to brzmi głupio, ale miałem lekkiego świra na punkcie swoich włosów, dlatego podchodziłem do tego tematu bardzo spokojnie, ale nieraz nerwowo. Jeśli ktoś dotknąłby moich włosów bez mojego pozwolenia, gorzko by tego pożałował. Może to była już obsesja, nie wiem. Uwielbiam swoje włosy i nikt nie zabroni mi tego robić. Po chwili obok mnie znalazła się Kailey, która usiadła po turecku i uporczywie się we mnie wpatrywała.
- Już nie boisz się rybek? - zapytałem, śmiejąc się krótko i wystawiając twarz do słońca.
- Kellin, chwila prawdy - Kailey powiedziała stanowczo.- Jesteś cholernie radosny, uśmiechasz się... Czasem jesteś nawet miły! Kogo poznałeś?
- Czy musiałem kogoś poznać, żeby się uśmiechać i mówić miłe rzeczy?
- Tak, w twoim przypadku tak to działa. A teraz gadaj. Widzę, gdy coś się dzieje, mogę cię przeczytać jak książkę. Użeram się z tobą już szesnaście lat.
Westchnąłem głośno i spojrzałem na nią. Cóż,  jednej osobie chyba mogę powiedzieć o Vicu, prawda? Ominę tylko fakt, że skłamałem w związku z moim wiekiem, że Vic ma dziewczynę i że chcę go tylko przelecieć.
- No więc... - zacząłem, zastanawiając się jakich słów użyć, aby to wszystko zabrzmiało wiarygodnie.- Jest taki chłopak... Ma na imię Vic, jest animatorem w hotelu. No i... Wczoraj byliśmy na spacerze.
- To dlatego wyszedłeś! - krzyknęła Kailey, a ja uciszyłem ją ruchem dłoni.
- Cicho, cała plaża nie musi tego wiedzieć - mruknąłem.- Tak czy siak, chciałbym, żeby coś z tego wyszło.
- Ty... Ty chcesz być w stałym związku?
Nie. Nie chciałem. Ale nie powiem jej przecież, że chcę się z nim tylko przespać, zupełnie bez zobowiązań. Zdenerwowałaby się. Nigdy nie pochwalała tego, że sprowadzałem do domu przypadkowych facetów. Robiła to pewnie z troski, żebym nie złapał jakiegoś świństwa lub nie został zraniony przez któregoś z nich. Tylko jedna rzecz tu nie pasowała. Kellin Quinn Bostwick nigdy nie był zraniony. No, może raz, gdy miałem chłopaka w wieku szesnastu lat, a on tak po prostu mnie zostawił, w dzień naszej rocznicy. Zaprosił mnie do siebie na kolację. Po posiłku zaczęliśmy zajmować się sobą, wiadomo w jaki sposób. Po tym, jak mu obciągnąłem, uśmiechnął się do mnie słodko, grzecznie podziękował, a później kazał mi się wynosić. I tyle go widziałem. Szybko wyrzuciłem z głowy te myśli i wróciłem do teraźniejszości.
- Nie wiem, Kailey, nie wiem - westchnąłem, udając załamanego, mimo że wcale się na takiego nie czułem.- Chciałbym się do niego zbliżyć, ale nie wiem, czy on by chciał.
- Więc może warto z nim o tym porozmawiać? - Kailey zmarszczyła brwi.- Wiem, że znacie się tylko dzień, ale skoro po tak krótkim czasie stwierdziłeś, że warto się do niego zbliżyć, to czemu nie? On jest gejem, tak na sto procent?
- Tak - kolejne kłamstwo.- Rozmawialiśmy o tym.
- No to nie wiem, co stoi na przeszkodzie!
- W sumie to nic... - och, tylko to, że jest hetero, starszy o siedem lat, a ja chcę jedynie dobrać się do jego spodni. Nic nie stoi na przeszkodzie, zupełnie nic.
- To działaj, człowieku! - Kailey uśmiechnęła się do mnie szczerze.- Może i rodzice o niczym nie wiedzą i cię nie wesprą, ale masz mnie! Dopóki nie zrobisz niczego głupiego, dopóty jestem po twojej stronie.
Uśmiechnąłem się do niej przyjaźnie i pokiwałem głową. Kto by pomyślał, że moja własna, rodzona siostra, z którą tak często darłem koty, okaże się tak pomocną osobą. Trochę źle się czułem, kłamiąc jej prosto w twarz, ale prawda wcale by jej nie zadowoliła. Stałaby się tą zołzą Kailey, która wbija ci nóż w plecy, śmiejąc się złowieszczo. Pewnie by się na mnie zdenerwowała, poszłaby do rodziców i wszystko im powiedziała. Oni wydziedziczyliby mnie, wsadzili w samolot powrotny, a później wysłali gdzieś na koniec świata do szkoły z internatem, żeby już więcej nie widzieć mnie na oczy. Bolesna rzeczywistość, ale jaka prawdziwa.

Wieczór nadszedł szybciej, niż mógłbym się spodziewać. Całą czwórką poszliśmy do małego amfiteatru, gdzie znajdowała się średniej wielkości scena, otoczona przez palmy (uch!) i inną roślinność. Przed sceną znajdował się mały plac, również przeznaczony na występy, który przeistaczał się w poziomy szerokie amfiteatru, na których poustawiane były stoliki oraz fotele, aby zapewnić gościom jak największy komfort.
- Możemy usiąść jak najbliżej sceny? - zapytałem, ciągnąc ojca za rękaw, zupełnie jak małe dziecko.- Tam są wolne miejsca, proszę, tatoooo.
On zaśmiał się tylko i pokiwał głową. Moi rodzice byli pozytywnie zaskoczeni moją zmianą nastroju. To było oczywiste, że woleli mnie takiego uśmiechniętego i wesołego, niż chamskiego i naburmuszonego. Usiedliśmy przy stoliku na drugim poziomie, gdyż na pierwszym wszystkie miejsca były już zajęte. Mi to jednak nie przeszkadzało. Byliśmy blisko sceny. Widoczność świetna, akustyka, jak to w amfiteatrze, cudowna. Pomiędzy stolikami chodziło trzech kelnerów zbierających zamówienia na przekąski i napoje. Zamówiliśmy dwa soki grejpfrutowe (dla mnie i Kailey) oraz dwa drinki dla rodziców. Nie byliśmy głodni po kolacji, więc na razie odmówiliśmy czegoś do jedzenia. Do występów pozostało jeszcze dziesięć minut, a wszystkie miejsca były już zajęte. Gdy kelner przyniósł nasze napoje, Kailey lekko kopnęła mnie pod stolikiem. Spojrzałem na nią pytająco. Ta pochyliła się nade mną i wyszeptała mi do ucha:
- Ten twój będzie dzisiaj na występach?
Pokiwałem jedynie głową.
- Pokaż mi go, jak się pojawi.
Ponownie skinąłem głową, biorąc szklankę do ręki i upijając łyk soku. Pięć minut. Pięć minut i zobaczę Vica. Pięć minut i rozpocznę swój plan. Pięć minut i zacznie się realizacja etapu drugiego mojego zdobywania Vica. Po chwili z głośników umiejętnie schowanych wśród palmowych liści, zaczęła płynąć cicha, meksykańska muzyka, a na scenie pojawiły się dwie osoby- kobieta i mężczyzna. Oczywiście byłem zainteresowany mężczyzną. Szturchnąłem Kailey i ruchem głowy wskazałem na Vica. Ta spojrzała na niego i uśmiechnęła się lekko, podpierając podbródek na dłoni.
- I on się tak marnuje jako gej... - mruknęła. Och, siostrzyczko, uwierz mi. Wcale się nie marnuje, bo on nie jest gejem. Niespodzianka?
Dziewczyna stojąca obok niego była niska, jeszcze niższa od Vica, szczupła i miała długie, czarne włosy. Była opalona, jej karnacja była identyczna jak Vica. Ach ci Meksykanie. Grupka młodych dziewczyn na pierwszym poziomie zaczęła gwizdać, machać i uśmiechać się w stronę Vica, który również się do nich uśmiechnął i pozdrowił ruchem ręki. Zacisnąłem dłonie w pięści. Nie powinienem być zazdrosny, do jasnej cholery! A jednak byłem.
Animacje zmieniały się co jakiś czas. Vic razem z niską dziewczyną byli swojego rodzaju prowadzącymi, czasem brali udział w jakichś krótkich skeczach, które, muszę przyznać, sprawiły, że się uśmiechałem, a nawet raz zakrztusiłem się sokiem. Występowali karaibscy tancerze z ogniem, co do gustu przypadło Kailey, gdyż wlepiała swoje niebieskie ślepia w ich nagie klatki piersiowe i wzdychała przy każdym ruchu ich mięśni. Robiło się późno, więc oznaczało to koniec występów. Niska dziewczyna sama wyszła na scenę i zapowiedziała ostatni występ. Gdzie do cholery był Vic? Jak mogłem wcielić w życie swój plan, gdy on tak nagle zniknął? Nie pokazywał się przez cały występ i zacząłem się denerwować. Dziewczyna podziękowała za wspólnie spędzony czas i oznajmiła, że teraz można zrelaksować się przy meksykańskiej muzyce granej na żywo. Godzina dwudziesta trzecia. Wszystko miało trwać do północy. Jakiś mężczyzna wniósł na scenę dwa krzesła oraz trzy mikrofony. Po chwila moja twarz rozjaśniła się, bo zobaczyłem, że na scenę wchodzi Vic... Z gitarą akustyczną. Usiadł na jednym z krzeseł, obniżył jeden z mikrofonów do poziomu swojej gitary i lekko musnął palcami jej struny. Po chwili obok niego pojawił się drugi mężczyzna- skojarzyłem go jako Mike'a, recepcjonistę i brata Vica. Miał przy sobie małe bębenki. Zabijcie mnie, ale nie miałem pojęcia, jaka była ich fachowa nazwa. Również obniżył mikrofon i spojrzał z uśmiechem na swojego brata. Do trzeciego mikrofonu podeszła druga animatorka. Vic musnął palcami struny gitary, po czym, przy akompaniamencie Mike'a, zaczął grać czyście meksykańską melodię. Po chwili muzyce zaczął towarzyszyć czysty głos dziewczyny. Całość wyszła naprawdę świetnie. Nie spuszczałem wzroku z Vica, który skupiał się na swojej grze. Nie miałem pojęcia, że grał na gitarze. Miałem wrażenie, że gdy grał, przychodziło mu to z wielką łatwością. Po prostu trącał strony palcami, gdzieniegdzie je przytrzymując, aby wydobyć inne dźwięki. Na placyk przed scenę zaczęli wychodzić ludzie, którzy postanowili poruszać się w rytm muzyki. Niektórzy byli już nieźle wstawieni, inni trzeźwi, ale to nie stało na przeszkodzie, aby dobrze się bawić. Niektóre z granych utworów były szybkie i dynamiczne, inne raczej wolne, idealne do tańców-przytulańców. Właśnie do takiego tańca od stołu wstali moi rodzice i wtuleni w siebie zaczęli powoli poruszać się w rytm muzyki. Kto by pomyślał, że po tylu latach małżeństwa, ich uczucie nie zmalało i nie wstydzili się wyjść na środek placu i po prostu zatańczyć jak para zakochanych w sobie nastolatków. W pewnym momencie zacząłem im zazdrościć. Miłości. Od ponad roku nie zaznałem tego uczucia. Zostałem zraniony, więc przyrzekłem sobie, że już nigdy nikogo nie pokocham. Chciałem tylko seksu, ignorując uczucia. Czy to było dobre wyjście z tej sytuacji? Według mnie tak. Jednak gdy widziałem te wszystkie pary, coś ukłuło mnie w sam środek serca. Żal. Smutek. Świadomość, że mnie nigdy coś takiego nie spotka. Heteroseksualnym osobom trudno było znaleźć swoją drugą połówkę, a co ja miałem powiedzieć?  Zostanę sam do końca życia, pieprząc przypadkowych facetów, aż w końcu zarażę się jakimś gównem i przestanie być tak kolorowo. Do naszego stolika podszedł jakiś chłopak, który poprosił Kailey do tańca, na co ta oczywiście się zgodziła. No i zostałem sam. Rozejrzałem się po poziomach amfiteatru. Prawie wszystkie stoliki były puste. Każdy tańczył teraz na placu na dole, ze swoją druga połówką. Już nawet zapomniałem o swoim planie i po prostu ze smutkiem w oczach wpatrywałem się to w tańczące pary, to w grającego na gitarze Vica. Oczywiście, nadal chciałem się z nim przespać, ale po tym widoku na dole, teraz przestałem o tym myśleć. Pewnie jutro mi się odmieni i znów będę chciał go zdobyć, ale dzisiaj... Nie. Cała radość ze mnie uleciała. Nawet nie zwróciłem uwagi, gdy muzyka ustała, a dziewczyna dziękowała ludziom za mile spędzony czas. Hotelowi goście  zaczęli rozchodzić się w różne strony. Przy stoliku szybko znaleźli się moi rodzice, bo moja mama musiała zabrać jeszcze swoją torebkę. Tylko gdzie była Kailey? Zacząłem rozglądać się wokół i wtedy zobaczyłem, jak moja ukochana, młodsza siostrzyczka rozmawia z Victorem.

Vic P.O.V.
Musiałem przyznać, występ był udany. Widok tych bawiących się ludzi cholernie mnie cieszył i motywował do dalszego działania. Gdy zszedłem ze sceny, podeszła do mnie jakaś dziewczyna, której w ogóle nie znałem. Tylko jej oczy przypominały mi oczy kogoś innego.
- Hej, ty jesteś Vic, prawda? - zapytała z uśmiechem.
- Prawda - skinąłem głową.- W czym mogę pomóc? Zawsze do usług.
- No więc, chodzi o mojego brata, Kellina - aa, to stąd kojarzyłem te oczy.- Słyszałam, że byliście wczoraj na spacerze?
- Tak, pokazałem mu ogród, bo chciał zobaczyć nieco hotelu - odparłem.
- Czy... - dziewczyna zaczęła niepewnie, a ja za jej plecami zauważyłem szybko idącego w naszą stronę Kellina.- Czy on...
- Kailey, tu jesteś! Rodzice cie szukali.- Wtrącił się Kellin, który stanął obok swojej siostry.- Hej Vic, co u ciebie?
- W porządku... - zmarszczyłem brwi, nie bardzo wiedząc, co się dzieje.- Co mówiłaś? Że on co?
- Och, tak! Czy Kellin ma u ciebie jakieś szanse?
Co?

12 komentarzy:

  1. COOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO
    BORZE
    COOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO
    cudnowne.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zrobiło się ciekawie. ;333 czekam że zniecierpliwieniem na więcej :D

    OdpowiedzUsuń
  3. JEZUJEZUJEZU. DŻOGURT, ZROBIŁAŚ MI ZAJEBISTY PREZENT URODZINOWY! <3
    JAK ZWYKLE CUDOWNY ROZDZIAŁ!!
    CZEKAM NA CZWARTY :3

    OdpowiedzUsuń
  4. o matko xxxdddd końcówka >>
    <3

    OdpowiedzUsuń
  5. DŻOGURT R U KIDDING. ZNOWU KOŃCZYSZ W GŁUPIM MOMENCIE XD SIOSTRA KELLINA TAK BARDZO KOJARZY MI SIE ZE MNĄ IDK XD
    SZYBKO CI IDZIE PISANIE TEGO FF, BARDZO SIĘ Z TEGO POWODU CIESZĘ C: ~MISIA

    OdpowiedzUsuń
  6. :OOOO
    końcówka mnie powaliła :D
    tak wgl to kocham Kellina w tym opowiadaniu tak strasznie strasznie i rozwala mnie jego obsesja dotycząca włosów XDD
    Vica też kocham, wszystkich kocham kurde <333333 miłość lalala XD dobra, w każdym razie kocham tego Kellica chyba bardziej niż poprzedniego.

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudo <3 Super, że tak szybko piszesz :) KC :3 // @blush244

    OdpowiedzUsuń
  8. To zakończenie :33 poważnie się robiiiiii uuuuuuuuuuu!!!!!! Kc :3333333
    @McKaganStradlin

    OdpowiedzUsuń
  9. O MÓJ BOŻE, TA KOŃCÓWKA! MOJE FEELSY!

    OdpowiedzUsuń
  10. DŻOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOGURT TY CHAMIE ;-;
    ZAŚ KOŃCZYSZ W TAKIM JEBANIE BEZNADZIEJNYM MOMENCIE, EJ ;-;
    ale zajebisty *-*
    najlepsza końcówka, ale gdzie Tony? brakuje mi kucharki. :'(
    kurwa, czytam dalej.

    @Lumos_My_Life

    OdpowiedzUsuń
  11. Boże, jakie to jest piękne xD. I biedny Kellin, jakiś gnój złamał mu serduszko i teraz nie chce się zakochiwać :(. Ale spokojnie, pielęgniarka Vic wszystko naprawi!
    P.S. Kocham siostrę Kellina xD, jest genialna!

    OdpowiedzUsuń