czwartek, 29 sierpnia 2013

Rozdział 13

Jako że dzisiaj dzień dram, też Wam daję dramę. Jeszcze tylko 2 rozdziały, łuuhuu!
___________________
Przespałem całą noc, ale i tak obudziłem się wcześniej, niż zwykle. Godzina szósta rano nie była normalną porą do pobudki w wakacje, ale nie mogłem spokojnie spać, wiedząc, że pojutrze wyjeżdżam. To dlatego nie jadłem i się nie wysypiałem. Tak już miałem, gdy zawładnął mną stres. Odcinałem się od wszystkich, nikogo do siebie nie dopuszczałem. Jedyną osobą, która potrafiła ze mną spokojnie porozmawiać, był Vic. Mogłem słuchać jego głosy i nigdy by mi się nie znudził, tym bardziej, że mówił do mnie piękne rzeczy, których nikt nigdy wcześniej nie powiedział. Spojrzałem na niego i uśmiechnąłem się lekko. Leżał obok mnie na brzuchu, twarz zanurzoną miał w poduszce, cicho oddychał. Nie chciałem go budzić, dlatego cicho odrzuciłem kołdrę na bok i powoli wstałem z łóżka. Nie zachwiałem się, więc postanowiłem spokojnie podejść do drzwi, które następnie otworzyłem i wyszedłem na korytarz. Drobnymi kroczkami podszedłem do schodów, chwyciłem się barierki i zacząłem schodzić w dół. Ostrożnie stawiałem stopy na stopniach, bo jeszcze tylko tego brakowało, żebym spadł i skręcił sobie kark. Gdy byłem już na dole, poszedłem do kuchni, gdzie krzątał się tata Vica. Chciałem się wycofać, ale mężczyzna mnie zauważył i uśmiechnął się do mnie przyjaźnie. 
- Hola Kellin. Wejdź do środka - powiedział do mnie, a ja powoli wszedłem do pomieszczenia. Znów poczułem się słabo, więc chwyciłem oparcie jednego z krzeseł, odsunąłem je i ciężko na nie opadłem, po czym ukryłem twarz w dłoniach i głośno westchnąłem.- Co się dzieje, chaval? Zrobić ci kawę?
- N-nie, dziękuję, sam sobie zrobię, później - wydukałem, przecierając twarz dłonią, po czym wyprostowałem się na krześle i odetchnąłem głośno, przymykając oczy.
- Wątpię, że sam dasz radę. Jaką pijesz? 
- Tylko ze śmietanką. Dziękuję. 
Victor zaczął nastawiać ekspres, po czym usiadł obok mnie ze swoim własnym kubkiem, w którym był już przygotowany gorący napój. Musiał zrobić go przed moim przybyciem. Upił łyk kawy i spojrzał na mnie uważnie. 
- Wyglądasz na naprawdę zmarnowanego - stwierdził.- Czym się denerwujesz? 
Miałem mu powiedzieć, czy nie? Vic to w końcu jego syn, trochę niekomfortowo było mi o nim rozmawiać, tym bardziej z jego ojcem. Jednak po godzinach Victor Senior wydawał się wyrozumiałym i przyjaznym człowiekiem, więc dlaczego nie miałbym z nim szczerze porozmawiać? 
- Boję się powrotu do domu - wyszeptałem.- Tutaj czuję się dobrze, z pańskim synem, z państwem. Nie wiem, dlaczego są państwo dla mnie tacy mili i gościnni...
- Kellin, dlaczego mielibyśmy nie być? - przerwał mi, wstając z krzesła, wyciągając kubek z szafki i wlewając do niego kawę z ekspresu. Po chwili dolał do niej śmietankę, wymieszał łyżeczką i wręczył mi kubek. Uśmiechnąłem się do niego lekko i zanurzyłem usta w gorącym napoju. Trochę się poparzyłem, ale nie było to bardzo bolesne.- Hijo, posłuchaj mnie - powiedział, wracając na swoje miejsce.- Skoro twoje stosunki z ojcem są napięte, to dlaczego masz wracać do domu, skoro tego nie chcesz? Możesz zostać tutaj. Oczywiście, najpierw musiałbyś wrócić do Stanów, żeby załatwić wszystko, co dotyczy wyjazdu, ale...
- To niemożliwe - uciąłem go, upijając łyk kawy. 
- Dlaczego? Jesteś pełnoletni, możesz przenieść się ze swojej uczelni na uniwersytet Vica, to nie jest aż tak wielki problem. 
- Po pierwsze, nie znam języka. Po drugie, to nie jest możliwe. 
- Bo? 
- Bo nie.
Bo mam siedemnaście lat i nie wiem co ze sobą zrobić, hip hip hura. Chciałbym zostać w Meksyku, oczywiście, ale to było awykonalne, dopóki byłem pod opieką swoich rodziców. Cóż, opieką to raczej nie było można nazwać, bo widać, jak teraz się mną zajmują, ale w papierach nadal sprawowali nade mną władze rodzicielską i musiałem z nimi siedzieć do moich osiemnastych urodzin. Cholera, dlaczego nie może być tak jak w Harrym Potterze? Masz siedemnaście lat, jesteś dorosły, robisz co chcesz. Chyba oglądam za dużo filmów. Ale nie, muszę czekać jeszcze prawie cały rok, żeby wyrwać się z tego gówna, w którym tkwiłem. Mężczyzna chyba stwierdził, że nie ma sensu dalej ze mną dyskutować, dlatego zajął się swoją kawą, a ja zacząłem pić swoją. Po jakimś czasie Victor wstał od stołu, włożył kubek do zmywarki i spojrzał na mnie, podchodząc do wyjścia z  kuchni. 
- Znajdziecie jakieś wyjście, wierzę w was - powiedział i wyszedł, a ja westchnąłem głośno i dopiłem swoją kawę.
Gdy mój kubek był już pusty, powoli wstałem od stołu, włożyłem naczynie do zmywarki i wyszedłem z kuchni. Trzymając się poręczy, wróciłem na piętro, a następnie do pokoju. Vic nadal spał, tylko tym razem nie miał już twarzy zanurzonej w poduszce. Jego usta był nieco otwarte, włosy opadły mu na czoło o oczy. Wyglądał przeuroczo. Wiedziałem, że już nie zasnę, dlatego podszedłem do swojej walizki, wyciągnąłem z niej czyste ubrania i poszedłem do łazienki, żeby się oporządzić. Gdy byłem już nagi, wszedłem po prysznic, odkręciłem kurki i wtedy ciepły strumień wody oblał moje całe ciało. Pomyślałem o naszym seksie, właśnie w tym miejscu i uśmiechnąłem się mimowolnie. Cholera. Spojrzałem w dół i zobaczyłem, że momentalnie zrobiłem się twardy i podniecony. Zagryzłem dolną wargę i chwyciłem swoje przyrodzenie, po którym zacząłem szybko ruszać dłonią. Im szybciej, tym lepiej, nie chciałem tego przeciągać. Moje tempo przyspieszyło jeszcze bardziej, a ja próbowałem stłumić swoje jęki, zagryzając wargę.
- O t-tak - wyszeptałem, opierając plecy o zimną ściankę prysznica.- Mmm, tak, V-Vic, tak...
Jęknąłem cicho i popchnąłem biodra w przód. Wystarczyło jeszcze kilka zgięć nadgarstka, żebym doszedł. Woda zmyła moje nasienie, a ja westchnąłem i  dokończyłem prysznic. Następnie ubrałem się, ułożyłem włosy w lustrze (tak, to było konieczne) i wyszedłem z łazienki. Nie wracałem do sypialni. Zamiast tego, zszedłem na parter i wyszedłem tylnymi drzwiami, żeby szybciej dojść na plażę. Nie chciałem odchodzić za daleko, bo znając moje szczęście, pewnie bym się zgubił, dlatego gdy znalazłem odpowiednie miejsce niedaleko domu, usiadłem na miękkim piasku i patrzyłem na słońca, które wyłoniło się znad wody, ale nie było zbyt wysoko. To był raj. Nikt mi nie przeszkadzał, delektowałem się szumem wody i raz po raz porannym śpiewem ptaków. Brakowało mi tylko Vica, który przytuliłby mnie i wyszeptał, jak bardzo mnie kocha... Kiedy zrobiłem się taki romantyczny? To wszystko wina Vica, ale nie byłem na niego zły z tego powodu. Wręcz przeciwnie- byłem mu wdzięczny. 
- Co on w tobie takiego widzisz, czego nie widzi we mnie? - z rozmyślać wyrwał mnie damski i znany mi głos. Odwróciłem głowę w bok i zobaczyłem Clarę, która smutnym wzrokiem patrzyła na morze.- Kochał mnie. Ale to prysło. Tak nagle. Po tym telefonie stwierdziłam, że nic do niego nie czuję, ale może czuję? Byliśmy ze sobą rok, zależało nam na nas. ALE może on mi do końca nie ufał? Nie powiedział mi, że miał kiedyś chłopaka. Nie powiedział, że jest biseksualny. Może o innych rzeczach też mi nie mówił? Może cały czas coś przede mną ukrywał? Nie wiem. Teraz ma ciebie i już do mnie nie wróci. To cholernie boli, ale sama z nim zerwałam, prawda? Mogłam nie wierzyć temu idiocie, który do mnie zadzwonił. Vic mógł mi się oświadczyć, założylibyśmy rodzinę, a tak... Tak zostałam sama, a na dodatek pewnie każe mi się wyprowadzić z naszego mieszkania z Meksyku. Za nic się nie winię, no, no, no! To był jego wybór. Ty po prostu się pojawiłeś, puff! i Vic się zakochał. Ale to jego wybór. Sam przecież powiedział, że ciągnie go do facetów. A może ja mu przypominam chłopaka? Cholera, teraz bez sensu zacznę się denerwować, mierda! To takie trudne...
Co do...? Czy ktoś jej zapłacił, żeby się tak rozgadała? Mało mnie interesowało to, o czym do mnie mówiła, ale w spokoju słuchałem jej paplaniny. Niech się komuś wygada, nawet kolesiowi, który zniszczył jej związek. Gdy znów chciała się odezwać, uciszyłem ją ruchem dłoni. 
- Dlaczego mi to wszystko mówisz? - zapytałem cicho. 
- Po prostu musiałam się komuś wygadać, przepraszam. Vic jest wspaniałym człowiekiem, życzę wam szczęścia.
- Tak, jest...
- Hej! - Clara zmarszczyła brwi.- Odezwij się. 
- Po co? 
- Kojarzę twój głos, ale nie jestem pewna skąd... 
Uniosłem brwi i pokręciłem z rozbawieniem głową, ukrywając swoje zakłopotanie i stres. Wiedziałem, żeby się nie odzywać, wiedziałem! Czy zawsze muszę wychodzić na takiego idiotę? 
- Wątpię, przecież nigdy ze sobą nie rozmawialiśmy. 
- Racja - dziewczyna pokiwała głową.- Tak, masz rację. Ktoś musiał brzmieć podobnie do ciebie. 
Z tymi słowami podniosła się z piasku i ostatni raz na mnie spojrzała. 
- Życzę wam szczęścia - powiedziała jeszcze i odeszła, zostawiając mnie samego na piasku.
To było dziwne, bo, po pierwsze, co Clara robiła tu po siódmej rano, a po drugie, dlaczego mi to wszystko powiedziała? Może rzeczywiście nie miała się do kogo odezwać. To sprawiło, że zrobiło mi się przykro, chociaż... Nie, nie było mi przykro. To była mojego chłopaka, która nazwała mnie lalusiem, dlaczego miałoby mi być przykro? Niedorzeczne. Może i życzyła nam szczęścia, ale ja nie życzyłem szczęścia jej. Uśmiechnąłem się do siebie. Chyba kapka chamskiego Kellina nadal we mnie tkwiła, ale kto by się tym przejmował...
Nie wiem, ile jeszcze siedziałem na tej plaży, ale słońce zdążyło już wzejść dosyć wysoko i sprawić, że z nieba lał się żar. Postanowiłem nie siedzieć długo w tym gorącu, dlatego ruszyłem w stronę domu. Z tylnych drzwi nagle wybiegł Vic, który prawie na mnie wpadł. Gdy mnie zobaczył, chwycił mnie w swoje ramiona i nie miał zamiaru puścić. 
- Vic, co...
- Nie rób tak więcej. Nie wychodź sobie nagle z domu, tym bardziej, że wczoraj zasłabłeś - wyprostował się i spojrzał mi w oczy.- Nie rób tak. Martwiłem się.
Pokiwałem głową i uśmiechnąłem się do niego pokrzepiająco. Było mi o wiele lepiej niż wczoraj, chociaż nadal kręciło mi się w głowie, gdy za szybko szedłem lub wstawałem. Musiałem trochę spowolnić, żeby nie skończyć w szpitalu.
- Jadłeś coś dzisiaj? - zapytał nagle. 
- Wypiłem kawę...
- Kellin, nie możesz oczekiwać, że przeżyjesz cały dzień na kawie - westchnął, po czym chwycił mnie za rękę i zaczął wolno prowadzić do domu.- Zrobię ci śniadanie. Zaraz dziewiąta, rodzice są już dawno po, ale ja nic nie jadłem, więc zjemy razem. 
- Nie jestem głodny... - wyszeptałem.
- Nawet nie chcę tego słyszeć. Musisz jeść. Słyszałeś, co powiedział Dr Martinez. Chodź.
Westchnąłem głośno i nie odpowiedziałem mu, bo wiedziałem, że nie było sensu się z nim kłócić. Doceniałem to, że tak się o mnie martwił, ale nie powinien mnie zmuszać do jedzenia, gdy tego nie chciałem. Gdy byłem zdenerwowany, nie jadłem. Już przezywałem dni jedynie na kawie i proszę, żyję. Weszliśmy do środka, a Vic pociągnął mnie w stronę kuchni. Wyglądało na to, że byliśmy sami w domu. Usiadłem na krześle i patrzyłem, jak Vic wyciąga z szafek talerze, sztućce,, miskę i patelnię. Talerze położył na stole, po czym podszedł do lodówki i wyciągnął z niej mleko oraz jajka. Do tego znalazł gdzieś mąkę i odpowiednie dawki każdego składnika dodał do powstałej mieszkanki w misce. 
- Co tworzysz? - zapytałem, podchodząc do niego powoli i obejmując go w pasie od tyłu. 
- Naleśniki. Ludzie mówią, że są dobre. Zobaczymy, co ty powiesz.
Uśmiechnąłem się lekko i pocałowałem go w policzek, po czym wróciłem na swoje miejsce. Nie znałem się na gotowaniu, więc wolałem mu nie przeszkadzać i dałem działać. Vic wylał ciasto na naoliwioną i rozgrzaną patelnię, a gdy naleśnik lepiej się ściął, podrzucił go do góry. Zaśmiałem się, gdy ciasto opadło z powrotem na patelnię i krótko zaklaskałem w dłonie. Vic uśmiechnął się i ukłonił się niecko. 
- Uważaj panie kucharzu, bo ci się naleśnik zsunie albo przypali - powiedziałem, a on wrócił do smażenia. Gotowe naleśniki kładł na jednym z talerzy. W końcu uzbierała się mała górka jedzenia. Vic posprzątał swoje miejsce pracy i spojrzał na mnie. 
- Jakie lubisz? Na słodko, ostro, warzywne, owocowe?
- Masz syrop klonowy? 
- Kells, to nie są Stany ani Kanada - Vic przewrócił teatralnie oczami.- Ale mogę dać ci dżemik z mango, chcesz? 
Pokiwałem głową. Nie miałem zamiaru jeść dużo. Jeden naleśnik mi w zupełności wystarczył. Vic wyciągnął dżem z lodówki oraz nóż, po czym usiadł obok mnie i posmarował jednego z naleśników. Wręczył mi talerz z zawiniętym w rulonik naleśnikiem. Chwyciłem nóż i widelec i odkroiłem mały kawałem, po czym wsadziłem go sobie do ust. Uśmiechnąłem się i połknąłem kęs. 
- No, no, muszę ci powiedzieć, że robisz pyszne naleśniki - powiedziałem.
Vic uśmiechnął się do mnie promiennie i sam zabrał się za jedzenie. Ja po połowie miałem już dość, a on zjadł chyba ze cztery. Spojrzał na mnie i uniósł brwi w górę. 
- Kellin, musisz jeść - powiedział, wkładając swój brudny talerz do zmywarki. 
- Już nie chcę, najadłem się. 
- Połową naleśnika? Proszę cię. 
Chwycił moje dłonie i podniósł mnie z krzesła. Sam na nim usiadł, po czym chwycił moje biodra i usadził mnie na swoich udach. Jedną ręką objął mnie w pasie, drugą chwycił widelec, na który nabił kawałek naleśnika i przystawił mi do ust. 
- Otwieraj buzię - powiedział, a ja pokręciłem głową. Nie byłem  małym dzieckiem, umiałem o siebie zadbać. Jeśli nie chciałem jeść, to nie będę jeść. Przecież zjadłem. - Kellin, dalej. Zjedz więcej. Skończ tylko tego naleśnika i nie będę cię męczył.
Znów pokręciłem głową.
- Dla mnie? Zrób to dla mnie.
Westchnąłem głośno i lekko rozchyliłem usta. Vic wsadził mi w nie widelec, a ja zębami ściągnąłem z niego naleśnika, którego następnie połknąłem. Po kilku minutach w końcu udało mi się dokończyć jedzenie. Vic pocałował mnie w ramię. 
- Widzisz, dałeś radę. Jestem dumny - pocałował mnie w policzek.- A teraz złaź, bo muszę posprzątać. 
Zszedłem z jego ud, a on wstał z krzesła i zaczął ogarniać kuchnię. Po chwili zaczął dzwonić jego telefon.

Vic P.O.V
Zmarszczyłem brwi i wyciągnąłem telefon z kieszeni. Spojrzałem na wyświetlacz i  westchnąłem, gdy zobaczyłem, kto do mnie dzwoni. Czy ona nigdy się nie odczepi? Dla świętego spokoju postanowiłem odebrać. 
- Czego chcesz? - mruknąłem po hiszpańsku, żeby Kellin mnie nie zrozumiał. 
- Chcę się spotkać. Muszę ci coś powiedzieć, to naprawdę ważne. 
- Nie możesz tego zrobić przez telefon? 
- Nie, Vic, to nie jest rozmowa na telefon. Proszę. 
- Dobra. Gdzie? 
- Kafejka przy promenadzie?
- Niech będzie. 
Rozłączyłem się i schowałem telefon do kieszeni.
- Muszę na chwilę wyjść. Poradzisz sobie sam? To maksymalnie pół godziny. 
- Kto dzwonił? - zapytał.
- Nikt ważne. Po prostu muszę na chwilę wyjść. Zaraz wrócę.- Pocałowałem go w czoło, po czym chwyciłem kluczyki od samochodu i wyszedłem z domu. Wsiadłem do auta i pojechałem do centrum. Cudem znalazłem miejsce do zaparkowania. Szybko wyszedłem z samochodu i wszedłem do lokalu, gdzie Clara już na mnie czekała, przy stoliku w rogu. Usiadłem naprzeciwko niej i spojrzałem na nią niecierpliwie. 
- Przyszedłeś - uśmiechnęła się do mnie, widocznie ze mną flirtując. 
- Tak, tak, dalej. O co chodzi?
- Wiem, kto do mnie zadzwonił w noc naszego zerwania. 
Uniosłem brwi w górę. Cóż, może nie do końca żałowałem, że tu przyszedłem. Chciałbym się dowiedzieć, kto rozwalił mój związek.
- To był Kellin.
______________________________
Czy Wy serio myśleliście, że Clara nie zrobi wielkiego come back XD

12 komentarzy:

  1. Hahaha pierwsza Kellic zajebisty

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże, przewidziałam, że to się stanie. Wiedziałam. Ale dlaczego? Jezu, to chyba największa drama z tego całego opowiadania. Pewnie teraz Vic będzie nieźle wkurzony, że Kellin nimi tak zmanipulował. Mam tylko nadzieję, że skończy się happy endem. Nie przeżyłabym, gdyby nie...

    OdpowiedzUsuń
  3. Głupia Clara...dziwka..

    OdpowiedzUsuń
  4. HELP, LAŁAM JAK VIKTUR KARMIŁ KELLENA. PLS. OTWÓRZ BUZIE. W GEJOWSKIM FF. NO BŁAGAM CIE.
    EJ JA MAM NADZIEJE ŻE VIKTUR NIE UWIERZY TEJ CLARZE NO BO... :C ~MISIA

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurwa nie! :// Pieprzona suka XDD Ale to przecież musiało się kiedyś wydać. Błagam, niech to się skończy happy endem :3 Czekam bardzo niecierpliwie na 14. // @blush244

    OdpowiedzUsuń
  6. Boże, co ona odpierdala?Może Vic to wybaczy no oby;_;
    Genialny rozdział jak zwyke ni i taka drama nie wiem jak to przeżyjęXD/SUPER HIORŁ

    OdpowiedzUsuń
  7. Dalej twierdzę że Clara no dziwka i pewnie to się nie zmieni XD

    @l0stnimistake

    OdpowiedzUsuń
  8. Boże, co za zakończenie rozdziału. Tak bardzo chcę wiedzieć co dalej XD

    Najśmieszniejszy moment to ten, jak Vic karmi Kellina XDD Śmiesznie.
    @konamzserka

    OdpowiedzUsuń
  9. to od początku było pewne że Clara dowie się kto do niej dzwonił
    bicz plis
    tak bez dramatu miało by być? nudy by były
    jakaś akcja jest :D
    lol xD

    OdpowiedzUsuń
  10. TE POSCIGI TE WYBUCHY XD a tak serio to super rozdzial mam nadzije ze z Vic nie bedzie bardzo zly na Kellina
    Super piszesz <3
    @k_ola_k

    OdpowiedzUsuń
  11. plz przecież to jest Vic, wybaczy mu <3 jeszcze stwierdzi, że na dobre mu wyszło xd @Olixpop

    OdpowiedzUsuń