poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Rozdział 11

Trochę krótszy, ale, haha, drama. I mały smut.
Halo, niby tak czytacie, a z komentarzami to słabiutko u Was. A fajnie się czyta takie rzeczy, uwierzcie mi.
________________
Gdy się obudziłem, Vic obejmował mnie ramionami. Byłem wtulony w jego klatkę piersiową i wdychałem jego przyjemny zapach. Uśmiechnąłem się pod nosem. Chyba nigdy wcześniej nie czułem się tak szczęśliwy jak teraz. Nigdy nie myślałem o tym, że mogę zaangażować się w stały związek i to na dodatek z chłopakiem, którego chciałem tylko przelecieć. Zresztą, te myśli już dawno mnie opuściły. Uprawiałem z nim seks, wspaniały seks, byłem na dole, ale nie mogłem narzekać, bo już potrafiłem czerpać z tego prawdziwą przyjemność. Nie byłem wredny i schły dla każdego, kto się do mnie odezwał. I może trochę przez to wszystko cierpiałem, fizycznie i psychicznie, ale opłacało się, bo teraz mogłem zasmakować prawdziwego, szczęśliwego życia. Vic definitywnie mnie zmienił, za co byłem mu wdzięczny. Kto by pomyślał, że moje życie mogło zmienić się tak w ciągu dwóch tygodni? A teraz został mi tylko tydzień i znów wrócę do szarej codzienności w Michigan, która stanie się jeszcze bardziej bezbarwna. Na samą myśl o powrocie do domu zrobiło mi się cholernie smutno. Westchnąłem głośno, może trochę za bardzo, przez co Vic zaczął się ruszać i po chwili otworzył oczy. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się pogodnie, całując moje czoło. 
- Buenos dias - powiedział zaspanym głosem, na co ja zareagowałem cichym śmiechem.
- Buenos dias - odparłem, bardziej wtulając się w jego klatkę.- Nie każ mi wstawać, tu jest tak przyjemnie i ciepło...
- Mówisz o łóżku czy o moim torsie? - zapytał ze śmiechem, a ja uniosłem na niego wzrok.
- Ha ha ha - zaśmiałem się sarkastycznie.- Oba mi pasują. 
- Nie będę wyciągać cię z łóżka, ale jestem pewien, że mama zaraz przyjdzie i sama to zrobi. 
Na razie jednak chciałem rozkoszować się tą chwilą z Victorem, dlatego wtuliłem się w niego jeszcze bardziej, a on wzmocnił swój uścisk. Leżeliśmy tak bez słowa, słuchając swoich miarowych oddechów i nie chcąc przerywać tej przyjemnej ciszy. Niestety, sielanka musiała się kiedyś skończyć, a ucięta została przez głośne pukanie do drzwi.
- Chicos, jesteście ubrani, mogę wejść, czy raczej mam poczekać, aż doprowadzicie się do porządku? - krzyknęła Vivian, ale nawet nie czekała na naszą odpowiedź, bo wparadowała do pokoju z uśmiechem na ustach. Miała na sobie różowy jedwabny szlafrok i białe klapki, musiała wyjść spod prysznica, bo jej krótkie włosy były wilgotne. Spojrzała na nas i uśmiechnęła się jeszcze szerzej, jeśli to w ogóle było możliwe.- Wyglądacie ze sobą tak uroczo, jestem taka szczęśliwa, Victor!
Próbowałem stłumić swój śmiech, ale irytacja Vica była po prostu zabawna i nie potrafiłem tego zrobić. Obaj spojrzeliśmy na Vivian, której twarz aż promieniała ze szczęścia. To było wspaniałe uczucie: wiedzieć, że ma się wokół siebie osoby, które się tolerują i wspierają takiego, jaki jesteś. 
- Mamaaaa - jęknął Vic, zanurzając swoją twarz w moich ciemnych włosach i całując czubek mojej głowy. Uśmiechnąłem się. 
- No co, mówię prawdę - kobieta wzruszyła ramionami i skrzyżowała ręce na piersi.- Zaraz zrobię wam śniadanie i porozmawiamy o tym, jak złamaliście mój zakaz o głośnym seksie. 
Z tymi słowami wyszła z pokoju i zamknęła za sobą drzwi. Vic zaśmiał się, widząc wyraz mojej twarzy. Cholera, byłem trochę zdezorientowany i zawstydzony, bo, cholera, jego mama słyszała, jak uprawialiśmy seks pod prysznicem! Trzeba było włączyć jakąś muzykę, żeby to zagłuszyć... 
- Zmieszany? - zapytał ze śmiechem, siadając na łóżku. 
- Dlaczego ta cholerna woda nie mogła tego zagłuszyć? - mruknąłem, również się podnosząc.
- Mogłeś krzyczeć ciszej. Kto by pomyślał, ze jesteś taki wokalny podczas seksu.
- Tylko gdy jestem na dole...
Vic uśmiechnął się i lekko musnął moje usta, po czym odrzucił kołdrę na bok i już chciał wychodzić z łóżka, gdy zauważyłem dosyć okazały wzwód w jego spodniach. Przeniosłem wzrok na jego twarz i uniosłem brwi, uśmiechając się przy tym niewinnie. Nawet ja nie miałem porannej erekcji, bo wydarzenia z wczoraj w zupełności mi wystarczyły. 
- No chyba sobie żartujesz - zaśmiałem się, przejeżdżając palcami po jego męskości, przez co on westchnął cicho i zagryzł dolną wargę.- Pewnie teraz chcesz, żebym coś z tym zrobił, co? - zapytałem, zaczynając masować go przez materiał jego spodni, a on pokiwał szybko głową.- Zawiodę cię. Twoja mama pewnie nakrywa już do stołu, śniadanie czeka. Wstawaj, skarbie.- Powiedziałem, odrywając od niego dłoń i wstając z łóżka, zostawiając go tam twardego i cholernie napalonego. 
Spojrzał na mnie z niedowierzaniem i może trochę ze złością, bo teraz będzie musiał użerać się z boleśnie twardym wzwodem przez cały poranek. Cóż, nie miałem zamiaru sprawiać mu przyjemności, niech pozna moją złą stronę. Może się trochę pomęczyć.
- Kellin, proszę cię... - jęknął, prowadząc swoją dłoń w okolice swojego krocza, ale szybko się nad nim nachyliłem i uderzyłem go w rękę. 
- Nie - odparłem stanowczo.- Umówmy się tak: nie dotykasz się, dopóki ja tego nie zrobię.
- Ale...
- Jeśli zrobisz sobie dzisiaj dobrze, a uwierz mi, dowiem się o tym, do końca tygodnia to ja będę na górze, a nie ty. 
Vic westchnął głośno i opadł na poduszki, zamykając przy tym oczy. 
- I ja wchodzę w układy z pieprzonym nastolatkiem...- mruknął, myśląc, że tego nie usłyszę.
- Hej, ten pieprzony nastolatek jest twoim chłopakiem!
- Wybacz, kochanie. 
Moje policzki automatycznie pokryły się pompejańskim różem, gdy usłyszałem to zdrobnienie. Nikt wcześniej tak do mnie nie mówił, no, może oprócz mojej mamy, ale ona się nie liczyła. Te proste słowa działały na mnie lepiej niż jakiekolwiek prezenty czy inne drogocenne rzeczy. Teraz wolałbym codziennie słyszeć to od niego, niż pływać w basenie z pieniędzmi. Podszedłem do walizki, z której wyciągnąłem czystą białą koszulę w krótkim rękawem i czarne rurki. Spojrzałem na leżącego na łóżku Vica i uniosłem brwi w górę.
- Wstajesz? - zapytałem. 
- Coś innego mi wstaje - mruknął i podniósł się z łóżka, po czym podszedł do szafy i również wyciągnął czyste ubrania.- Szybki numerek pod prysznicem? 
- Zapomnij, Fuentes. 

Do łazienki każdy wszedł osobno. W końcu musiałem być trochę asertywny i mimo że uwielbiałem uprawiać z nim seks, dzisiaj musiałem odmówić. Byłem trochę obolały po wczorajszym, tak więc potrzeba mi było małej przerwy do ochłonięcia. Gdy stałem lub siedziałem, ból nie był wielkim problemem. Gorszy stawał się, kiedy zaczynałem iść. Jednak nie dałem po sobie poznać, że coś jest nie tak. Niedługo mi przejdzie. Razem zeszliśmy po schodach do kuchni, gdzie przy stole siedzieli już pan i pani Fuentes. Trochę niekomfortowo się czułem w towarzystwie ojca Vica, ale kiedyś będę musiał się przełamać, prawda? Usiedliśmy obok siebie, naprzeciwko nich i zaczęliśmy nakładać na talerze różne warzywa, pieczywo, wędliny i nabiał. Gdy każdy miał na talerzu swój zestaw, zaczęliśmy jeść. Vic chwycił moją dłoń i splótł nasze palce, po czym położył je na stole, wcale się nie krępując. Jego rodzice jedynie szybko zerknęli na nasze ręce i szybko wrócili do swojego posiłku. 
- Powiedz nam coś o sobie, Kellin - odezwał się pan Fuentes, chwytając kubek z kawą i upijając z niego mały łyk.
Uniosłem wzrok znad talerza i spojrzałem najpierw na Vivian, a następnie na Victora Seniora, który patrzył na mnie cierpliwym wzrokiem. Okej, teraz zacząłem się stresować, bo nie chciałem palnąć żadnej głupoty. Vic mocniej zacisnął palce na mojej dłoni, żeby dodać mi w ten sposób nieco otuchy. czy mu się to udało, sam nie miałem zielonego pojęcia. Chyba byłem zbyt zdenerwowany.
- Co chcieliby państwo wiedzieć? - zapytałem w końcu. 
- Może ile masz lat, co aktualnie robisz w życiu... Podstawy.
Och. Wiek. Zapomnij o słodkiej siedemnastce, Kellin, bo wylecisz z tego domu tak szybko, jak się tu znalazłeś.
- Mam... Um... Dziewiętnaście lat i... Po wakacjach zaczynam studia.
Cóż, mógłbym zaczynać studia, ale nie zainteresowałem się żadnym uniwersytetem, więc na razie moja kariera zawodowa, której nie zaplanowałem, stoi pod wielkim znakiem zapytania. Zresztą, ja nawet nie wiem, co chciałbym robić w życiu. W niczym nie jestem dobry. Wszędzie bym tylko zawadzał i się męczył. 
- Na jaki kierunek? - zapytała Vivian. 
- I-idę na... - dalej Kellin, wymyśl jakiś ambitny wydział, to bardziej cię polubią.- Idę na architekturę i urbanistykę.
Spojrzałem na Vica, który nawet sam uniósł brwi w górę, ale szybko zamaskował swoje zdziwienie na twarzy, żeby jego rodzice niczego nie podejrzewali. Vivian uśmiechnęła się przyjaźnie, a Victor Senior pokiwał z uznaniem głową. 
- Ambitnie - powiedział.- Będe musiał pogratulować twojemu ojcu tak błyskotliwego syna. 
- Nie ma takiej potrzeby - odpowiedziałem trochę za szybko, na co mężczyzna zmarszczył brwi.- Znaczy się... On pewnie nie będzie chciał o tym rozmawiać, jako że nie mamy najlepszych kontaktów. 
Pan Fuentes pokiwał ze zrozumieniem głową i znów zabrał się za picie kawy. Reszta śniadania przebiegła w ciszy. Pomogliśmy posprzątać, po czym wróciliśmy do sypialni. 
- Kellin architekt, huh? - zapytał Vic, zamykając za sobą drzwi. Westchnąłem głośno i usiadłem na łóżku, pochylając się nieco, aby moje łokcie były oparte o moje uda. 
- Musiałem coś wymyślić - mruknąłem.- Twoi rodzice nie byliby zadowoleni, gdyby usłyszeli, że umawiasz się z głupim siedemnastolatkiem, który skończył liceum tylko dlatego, bo jego ojciec sypnął kasą. Ledwo skończyłem liceum, Vic. LEDWO. 
- Hej, hej, hej, nie mów tak. 
Vic usiadł obok mnie i objął mnie swoimi mocnymi ramionami. Znów poczułem się bezpiecznie i mogłem się rozluźnić. 
- Nie jesteś głupi, rozumiesz? - wyszeptał.- Nawet tak nie myśl. Dla mnie jesteś najcudowniejszy na świecie, nie mów o sobie złych rzeczy, proszę cię.
Skinąłem głową, a on ujął moją twarz w swoje dłonie i czule pocałował moje usta. Nasze wargi poruszały się w zgodnym rytmie, żaden z nas nie próbował zdominować drugiego. W końcu się od siebie oderwaliśmy i oparliśmy o siebie nasze czoła. 
- Pomożesz mi z moim małym problemem? - zapytał Vic, a ja dobrze wiedziałem, o co mu chodzi, więc zaśmiałem się wesoło. 
- Nie ma mowy, cierp. 
- Co ja w tobie widzę, to nie wiem. Idziemy na plażę?

Plaża była prawie pusta, bo dom znajdował się w spokojnej okolicy, gdzie nie kręciło się wielu turystów, którzy woleli wylegiwać się przy swoich hotelach. Nie narzekaliśmy. Woleliśmy spędzić resztę dnia tylko we dwoje. Jak to romantycznie brzmi. Vic założył trochę dłuższą koszulkę, żeby zakryć swój mały problem w spodniach. Chyba naprawdę nie chciał być na dole i nieźle walczył. Oczywiście, jeszcze dzisiaj mu w tym pomogę, ale kiedy? Czas pokaże. Ściągnęliśmy buty i szliśmy brzegiem morza, trzymając się za ręce. Woda obmywała nasze stopy, była bardzo przyjemna, bo ciepła. Dobrze, że podwinąłem nogawki (Kellin Quinn stajl - przyp. aut.), bo inaczej miałbym je całe zamoczone. Przez większość czasu szliśmy w ciszy, raz po raz mijając grupki ludzi. Niektórzy z nich patrzyli na nas z zdegustowaniem, wołali za nami i używali mało przyjemnych epitetów, ale inni uśmiechali się do nas i pokazywali kciuki w górę. To było miłe. 
- Zabiorę cię w pewne miejsce - oświadczył Vic. 
- W jakie? - zapytałem, patrząc na niego zaciekawionym wzrokiem. 
- Niespodzianka. Zobaczysz, jak tam dojdziemy.
Westchnąłem głośno i pokiwałem głową. Byłem trochę niecierpliwym człowiekiem, więc chciałem znaleźć się na miejscu jak najszybciej. Niespodzianki niby był przyjemne, ale ja wolałem wiedzieć wszystko od razu. Jednak znając Vica, będzie tajemniczy aż do końca i wszystkiego dowiem się dopiero wtedy, gdy tam dojdziemy.
- Daleko jeszcze? - jęknąłem. 
- Nie. Uzbrój się w cierpliwość, Kells, nie możesz dostać wszystkiego na skinienie palca.
- Kiedy ja jestem ciekawy...
Vic pokręcił z rozbawieniem głową i poprowadził mnie do skupiska skał, które formowały swojego rodzaju klif. Pomiędzy kamieniami były wąskie przejścia, które dokądś prowadziły.
- Chodź za mną, bo się zgubisz - powiedział Vic i puścił moją rękę, bo razem nie zmieścilibyśmy się w szczelinie. On szedł pierwszy, a ja za nim, bo nie chciałem wejść w jakąś dziurę, z której bym potem nie wyszedł. Droga nie była trudna do przebycia. Gdzieniegdzie trzeba było się wspiąć, ale nie męczyłem się za bardzo. W końcu Vic zatrzymał się i odwrócił w moją stronę. 
- To miejsce to taki mój mały sekret. Zabieram tu osoby, które coś dla mnie znaczą. Jesteś trzecią osobą, którą tu przyprowadziłem. Chyba domyślasz się, kto był tu wcześniej. 
Pokiwałem głową i nagle zacząłem być chorobliwie zazdrosny o Jaime'ego i Clarę. Spokojnie, Kellin, teraz ty jesteś z Victorem i nikt ci go nie zabierze. Przynajmniej miałem taką nadzieję. 
- Przychodziłem tu też często, żeby pomyśleć o wszystkim i o niczym. Tak więc... Chodź.
Chwycił moją rękę i zaprowadził mnie jeszcze stopień wyżej. Wyszliśmy spomiędzy skał i z wrażenia aż otworzyłem usta i uniosłem brwi. Widok zapierał dech w piersiach. Była tu niewielka polana otoczona skałami i palmami, z której rozpościerał się widok  na turkusowe Morze Karaibskie. Przyroda była tu nienaruszona i najwyraźniej bardzo mało osób wiedziało o istnieniu tego miejsca. Odwróciłem się w stronę Vica i obdarowałem go najszczerszym uśmiechem, jakim tylko mogłem.
- Tu jest cudownie! Jak znalazłeś to miejsce? - zapytałem, obejmując rękoma jego szyję, a on chwycił mnie w pasie i musnął moje usta.
- Na początku liceum uciekłem z domu, błąkałem się trochę i tu trafiłem - odpowiedział. 
- Uciekłeś z domu? 
- To długa historia. 
- Mamy czas.
Vic westchnął i poprowadził mnie do skraju polany. Cóż, chwila nieuwagi i ktoś mógłby pożegnać się z życiem, gdyby spadł z klifu na skały, a później do morza. Dlatego uważnie usiadłem na trawie, buty rzuciłem za siebie, w głąb polany i opuściłem nogi w dół, żeby zwisały nad przepaścią. Vic zrobił to samo. Usiadł obok mnie i chwycił moją dłoń. 
- Gadaj, dlaczego uciekłeś z domu? - zapytałem, przybliżając się do niego, jakbym się bał, że zaraz spadnę. Szczerze? Bałem, ale dopóki Vic był przy mnie, czułem się bezpiecznie.
- Miałem sprzeczkę z rodzicami, poważną, na dodatek Mike się do niej przyczynił i tak wyszło. 
- O co poszło?
- Wiesz, że Mike lubi się czasem zabawić, prawda? Cóż, zostało mu tak odkąd tylko pamiętam, zawsze ciągnęło go do nielegalnego i szalonego. Wiesz, u nas w Meksyku do spraw z marihuaną podchodzi się raczej spokojnie, dużo osób tu pali i się z tym obnosi, ale gdy sięga po to czternastolatek, rodzice mogą zacząć się denerwować. No i o to poszło, Mike postanowił sobie zapalić, ale wszystko zwalił na mnie, no bo kto oskarżyłby młodszego z braci, bez żadnych znajomości? To się zdenerwowałem i uciekłem. Wróciłem nazajutrz, rodzice dowiedzieli się, że to Mike, bo znaleźli u niego kilka skrętów. I to koniec tej fascynującej historii.
Położyłem głowę na jego ramieniu i wlepiłem spojrzenie w spokojne morze. 
- Vic? 
- Hmm?
- Nadal masz problem w spodniach?
Vic zaśmiał się i odsunął się od przepaści, żeby usiąść gdzieś w głębi polany. Zmusiło mnie to do uniesienia głowy i podejścia do niego. Ten pokiwał głową, a ja nachyliłem się nad nim i złożyłem na jego ustach namiętny pocałunek. Dłonią powędrowałem do jego spodni, gdzie rozpiąłem rozporek i wsunąłem palce do jego bokserek. Chwyciłem jego nadal twardą męskość i zacząłem poruszać po niej ręką, sprawiając przy tym, że Vic wydał z siebie głośny jęk. Uśmiechnąłem się w jego usta. Wiedziałem, że właśnie tego potrzebował. Dlatego opuściłem jego spodnie wraz z bokserkami i wróciłem do zadowalania go ręką. 
- N-nie przestawaj, huh, Kells, nie p-przestawaj - jęknął.- Us-usta...
- Nie ma ustami, wczoraj trochę za bardzo mnie wykorzystałeś, nie sądzisz? 
- Ugh, K-Kellin...
Uśmiechnąłem się pod nosem i podkręciłem tempo, na co Vic zareagował jeszcze głośniejszym jękiem i odchylił głowę do tyłu, dając mi przy tym dostęp do swojej szyi. Zacząłem ją całować i ssać, gdzieniegdzie pozostawiając po sobie malinki.
- K-Kells, zaraz, och...
Oderwałem się od jego szyi i oplotłem wargami jego napletek, żeby doszedł w moich ustach i nie robił bałaganu. Poruszałem przez krótki czas głową, aż w końcu wystrzelił w moje usta, a ja oderwałem się od niego. Podszedłem do krańca klifu, wychyliłem się nieco i wyplułem zawartość swojej jamy ustnej. Vic spojrzał na mnie ze zdziwieniem, wstając z ziemi i zapinając swoje spodnie. 
- Po co tak to skończyłeś, skoro nie połknąłeś? - zapytał, podchodząc do mnie i obejmując mnie w pasie od tyłu. 
- Po pierwsze, gdybyś doszedł mi na rękę, wszystko byś usyfił, a nie wzięliśmy chusteczek. Po drugie, nie mam dzisiaj ochoty na połykanie. Nie przyzwyczajaj się tak, Viccypoo.
- Nie nazywaj mnie Viccypoo, co to w ogóle za określenie, młody? 
- Nie nazywaj mnie młodym. 
- Ale jesteś młody.
- A ty jesteś Viccypoo.
Obróciłem się w jego stronę z uśmiechem i pocałowałem go w usta. Vic ułożył dłonie na moich biodrach, na których zaczął kreślić małe kółeczka. Po chwili pocałunek stał się gorętszy i bardziej łapczywy.
- Vic? 
Oderwaliśmy się od siebie i zaczęliśmy szukać źródła głosu. Nasze spojrzenie padło na wejście na polanę, pomiędzy skały. Vic uniósł brwi w górę i otworzył usta ze zdziwienia. 
- Clara?

16 komentarzy:

  1. Clara ich widziała? Uuu, to przerabane .-. Jestem ciekawa dalszych rozdziałów i czekam na nie ze zniecierpliwieniem + kc bardzo <3

    OdpowiedzUsuń
  2. co
    c o
    CO
    C O
    CO ONA TUTAJ ROBI ;-;
    DLACZEGO ;-;
    PO CO KOMU ONA ;-;
    WSZYSTKO ZEPSUJE ;-;
    KELLEN STAJL 4 LIFE. CIESZĘ SIĘ, ŻE UDAŁO CI SIĘ NAPISAĆ TĄ 11 :3 KC :3 ~MAJK AKA MISIA

    OdpowiedzUsuń
  3. Clara... ? ;ooooo
    Coś czuję, że będzie się dużo działo... Uwielbiam cię za Twój styl i za to, że tak szybko dodajesz coś nowego... :) pisz jak najwięcej <3

    OdpowiedzUsuń
  4. TEN ROZDZIAŁ JEST TAKI SŁODKI, UWIELBIAM <3 TYLKO ZAKOŃCZENIE, BOŻE, BOJĘ SIĘ, ŻEBY ONA TEGO NIE POPSUŁA ;O KOCHAM CIĘ I CZEKAM ZE ZNIECIERPLIWIENIEM NA KOLEJNY :3 //@blush244

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja pierdole tylko nie to ! Nie nie nie co ta dzida tutaj robi ? ;-; + kc

    OdpowiedzUsuń
  6. Produkuję się, żeby napisać jakiś ambitny komentarz, ale jedyne co teraz mogę napisać to: kjsagfjhsgkdfgjks, bo takie zakończenia jebnęłaś, że będę to teraz cały czas przeżywać XDD / @mrocznaemilia

    OdpowiedzUsuń
  7. Kisiel w gaciach :D boje się...co będzie dalej ... o jaa XD kellin , masz przejebane pozdr XD

    OdpowiedzUsuń
  8. o nie nie, CZO TA CLARA WYPAD STĄD OD VICTURRA I KELLSA :<
    hehehhehe i teraz Kellin będzie wpadkaaaaa uuuu XDD

    OdpowiedzUsuń
  9. KOCHAM CIE? Zajebisty fanfik. A co do zakonczenia: O KUTFA I KUTFA.
    Nie moge sie doczekac nexta. pisz dalej xx - N

    OdpowiedzUsuń
  10. A ja tylko czekałam na dramę z Clarą!! Kocham Cie za tego Kellica <3 @Olixpop

    OdpowiedzUsuń
  11. O KURWA TO TERAZ SIĘ ZACZNIE, CLARA WSZYSTKO IM ZJEBAŁA:<< CIEKAWE ILE WIDZIAŁA
    @l0stinmistake

    OdpowiedzUsuń
  12. O nie :c pewnie się Vic dowie że to przez Kellina zerwala z nim ta jego ex o.O o nie ! Mam nadzieje że vic wybaczy Kellinowi bo go kocha bardziej niz kochal jakas tam clare ! :c

    OdpowiedzUsuń
  13. PRZECIEŻ CLARA GO TEŻ NIE CHCIAŁA, co się teraz pokazuje, no cooo. Odwidziało jej się? To pech, bo Vic zajęty :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Jezuuuu to takie słodkie :333333
    Cały rozdział :333333
    Taki słodziutki :33333333
    Ale na co
    Komu kurczę
    Zasrana Clara?!?!?!?!?!?!?!
    Kc Dżoguś <333333333 x3

    OdpowiedzUsuń
  15. Kellin "drama" Quinn ma kłopoty xD. Wiedziałam, że wyjście na jaw wszystkich jego kłamstw to tylko kwestia czasu. I Vic już będzie wiedział, jaka z Kellsa suka :P

    OdpowiedzUsuń