Hej. Rozdział. Pamiętajcie o komentarzach, proszę was.
___________________________________
Kellin
Zagryzłem dolną wargę, patrząc na krzątającego się po pokoju
Vica. Był nieco poddenerwowany, wrzucał swoje rzeczy do walizki, nie przejmując
się bałaganem w środku. Zapewne zacznie, gdy zauważy, że nie będzie mógł dopiąć
zamka, ale postanowiłem mu nie przeszkadzać. Ostatnio był bardzo nerwowy i nie
chciałem trafić w żaden czuły punkt. To wszystko zaczęło się od wieczora, gdy
się ze mną przespał. Myślałem, że to nic nie znaczyło, że to po prostu był
dobry seks i nic więcej, ale Vic najwyraźniej bardzo się tym przejmował i
dlatego dosyć dziwnie się zachowywał. Oczywiście nie powiedział mi tego wprost,
ale bez problemu mogłem wyczytać z jego mimiki i gestykulacji, że już nie czuł
się komfortowo w moim towarzystwie. To sprawiało, że zrobiło mi się trochę przykro.
Przecież to nie było moją intencją. Chciałem mu tylko pomóc i jednocześnie
umilić wieczór. Na początku było miło, ale jak zwykle coś musiało się spieprzyć
i teraz jego wypowiedzi są lakoniczne, oschłe i zdawkowe. Zawsze był rozważny i
odpowiedzialny, ale teraz zaczął mnie wkurwiać swoją postawą.
Mój plecak był już dawno spakowany. Może dlatego, bo w ogóle
się nie stresowałem. Czym miałem być zdenerwowany? No właśnie, niczym. Nie
miałem powodów. Vic też nie miał, ale jakieś sobie znalazł i teraz przeżywał
wszystko podwójnie. I kto tu był starszy? Ja czy on? Zachowywał się jak
pieprzona nastolatka, a to ja dopiero co skończyłem szkołę. Prychnąłem pod
nosem, wstając z łóżka i podchodząc do mojego wypchanego ubraniami plecaka.
Nałożyłem go na ramiona i udałem się w stronę drzwi. Nie chciałem na niego
patrzeć. Bałem się, że jego ponuractwo przejdzie na mnie, a nie potrzebowałem
niepotrzebnego smutku, więc postanowiłem usunąć się z jego zasięgu, chociaż na
piętnaście minut.
- Gdzie się wybierasz? – zapytał sucho, gdy nacisnąłem
klamkę i już chciałem przekraczać próg.
- Poczekam na ciebie na dole – odparłem krótko, zupełnie jak
nie ja.
- Gdyż?
- Gdyż mnie wkurwiasz.- Uśmiechnąłem się do niego uroczo, po
czym nie czekając na odpowiedź, opuściłem paryski pokój.
Wieczorem mieliśmy samolot do Kairu. Byłem cholernie
podekscytowany. Pewnie, Azja i Europa były cudownymi miejscami, ale Afryka
przyprawiała mnie o pewnego rodzaju dreszcze, których nie potrafiłem
wytłumaczyć. I tak już wiele widziałem, a piramidy i Sfinks będą cudownym
uzupełnieniem moich wspomnień z tej wyprawy. Wiele zawdzięczałem Vicowi, nawet
jeśli teraz coś mu odbiło i skutecznie podnosił mi ciśnienie. Gdyby nie on,
siedziałbym teraz na ławce w parku i palił kolejnego skręta, którego dał mi
jeden z moich „kumpli”. Potem poszedłbym do niego na noc, a do domu wrócił po
tygodniu. Do tego rodzice nawet by do mnie nie zadzwonili, aby upewnić się, że
wszystko ze mną w porządku. Nudne życie, skomplikowane, ale raczej nudne.
Kiedyś może i było ciekawsze, ale nie chciałem wracać do tych czasów. Były
bolesne i o wiele bardziej wolałem wieść nudny żywot z jointem w wargach, niż
nawet wspominać kilka lat wstecz. Dlatego cieszyłem się, że dostałem szansę od
Vica i w ciągu miesiąca widziałem więcej miejsc i rzeczy niż w ciągu mojego
osiemnastoletniego życia.
Zszedłem do holu, gdzie uśmiechnął się mnie młody
recepcjonista. Odwzajemniłem uśmiech i ogarnąłem włosy za ucho, uważnie
lustrując go wzrokiem. Był niczego sobie – wysoki blondyn o zielonych oczach i
śnieżnobiałym uśmiechu, żyły na dłoniach, długie palce, smukła talia… Chyba
trochę za długo na niego patrzyłem, bo zaczęły piec mnie oczy. Zapomniałem
mrugać. Brawo, Kellin, trzymaj tak dalej. Chyba nigdy nie pozbędę się
wewnętrznego głosu, żeby obserwować każdego atrakcyjnego mężczyznę. Z mojego
zawieszenia wyrwał mnie też głos Vica, który zaczął rozmawiać z przystojnym
recepcjonistą. Wymeldowywał się. Wysunąłem wargę do przodu, po czym spojrzałem
na czubki moich znoszonych trampków. Paryż był cudowny, a teraz musiałem go
opuścić. Na dodatek nie zdążyłem zapoznać się z recepcjonistą. Przez to też
nieco posmutniałem.
Vic załatwił wszystkie procedury i po chwili byliśmy już
przed hotelem. Zamówiliśmy wcześniej taksówkę, która już na nas czekała, aby
obrać kurs na lotnisko. Usiadłem na tylnym siedzeniu i wlepiłem wzrok w
szatyna. Jego wyraz twarzy był trudny do odczytania. Po prostu sobie siedział i
nie okazywał żadnych emocji. To mi nie pomagało. Koniecznie chciałem wiedzieć,
o czym myśli. Czy myśli o mnie, dlaczego miałby to robić i co o mnie myśli?
Moja ciekawska strona wzięła w górę i postanowiłem podejść do tej sprawy od
nieco innej, trudniejszej strony.
- Dlaczego jesteś taki zły? – zapytałem.
- Nie jestem zły – odparł flegmatycznie, na co prychnąłem
pod nosem.- O co ci chodzi?
- Nie, o co TOBIE chodzi? Jesteś zły, bo co? Bo mnie
przeleciałeś? Masz z tym problem?
Vic zacisnął usta w cienką linię i zaczął patrzeć na mijany
za oknem Paryż. Przewróciłem teatralnie oczami. Znałem już odpowiedź na część
moich pytań. Żałował, że się ze mną przespał. Mogłem się tego spodziewać. Miał
problem z określeniem własnej orientacji seksualnej, podczas gdy ja byłem
zadeklarowanym gejem. To mogło go nieco onieśmielać, ale, do cholery jasnej,
próbowałem mu pomóc! Nie było nic złego z byciu homoseksualistą. Biseksualistą
też nie. Nie wiedziałem już jak mogłem sprawić, aby zaakceptował to, że nie
tylko kobiety mogły być obiektami jego pożądań seksualnych i nie zanosiło się
na to, aby mi się udało. Chociaż kto wie, może wpadnę na jakiś pomysł, który
uświadomi mu to, że bycie gejem jest całkiem fajne.
- Trudno – mruknąłem, podnosząc dumnie głowę.- Pewnie byłem
lepszy niż te twoje panienki…
- Kellin… - warknął.
-… ale wmawiaj sobie co tylko zechcesz. Ja wiem swoje.
Podobało ci się, a teraz nie potrafisz nawet tego przyznać, tylko dlatego, bo
jestem facetem. Brawo, Victorze. Gratuluję dojrzałości i wysokiej
samoświadomości.
Nie odpowiedział. Może to i lepiej, oszczędził nam tylko
kolejnej kłótni. Dolałem oliwy do ognia, chociaż po chwili zacząłem tego
żałować, bo mogłem rozegrać to w nieco łagodniejszy sposób. Jak zwykle najpierw
zrobiłem, a potem pomyślałem. Musiałem się tego oduczyć. Sprowadzało to na mnie
o wiele za dużo nieszczęść.
Kolejne godziny milczenia wlekły się jak całe doby. Po odprawie
mężczyzna nawet na mnie nie spojrzał, więc również i ja postanowiłem nie dawać
mu tej satysfakcji, że się nim nie interesuję. W głębi serca jednak pragnąłem,
aby zwrócił na mnie uwagę. Bardzo go lubiłem i nie chciałem, żeby nasza wyprawa
skończyła się w przykry sposób. Nie miałem wielu prawdziwych przyjaciół, ba,
moje znajomości ograniczały się tylko do kolegów (z którymi i tak tylko piłem i
paliłem), więc liczyłem na rozwój związku z Victorem. „Związku”, ha, to bardzo
źle brzmi. Kellin Quinn Bostwick z nikim się nie wiąże. Nie do tego się
przyzwyczaiłem.
W samolocie również żaden nic do siebie nie powiedział. Tym
razem już zacząłem na niego patrzeć. Mój wzrok był smutny i nieco błagalny.
Spójrz na mnie, prosiłem go w myślach, a on jakby specjalnie odwracał głowę lub
otwierał książkę, aby przeczytać kolejny rozdział. Pociągnąłem nosem i oparłem
głowę o samolotowe okienko. Teraz przestało być śmiesznie. Czułem się, jakby
ktoś gniótł moje serce i powoli przygotowywał je do destrukcji. O prostu
potrzebowałem krótkiego dotyku, miłego słowa, delikatnego uśmiechu, pocałunku w
czoło. Dlaczego nie mogłem tego otrzymać? Przecież nie zrobiłem niczego złego.
Ten seks to po prostu seks… Przecież to nie moja wina.
Było duszno. Odetchnąłem głośno i próbowałem zaczerpnąć
świeżego powietrza, którego niestety nie znalazłem. Sierpniowa, egipska duchota
uniemożliwiała mi porządną wentylację płuc, więc musiałem nieźle się namęczyć,
zanim przyzwyczaiłem się do tego skwaru, który lał się z nieba. Z nieba lał się
też smog, który skutecznie obrzydzał widok na teoretycznie piękny Kair.
Teoretycznie. Egipt zawsze pokazywano jako piękne i tropikalne miejsce, gdzie
mogliśmy odkrywać starożytne życie naszych przodków i zatracić się w historii.
Tak naprawdę rzeczywistość była nieco inna. Dlatego też nieco się zawiodłem,
gdy spotkałem się z kurzem, brudnymi ulicami, smogiem i ubóstwem. Część
turystyczna (a raczej jedynie Giza) oczywiście musiała zapierać dech w piersi,
podobnie jak ta dla egipskich bogaczy (bo przecież prawie każde miasto miało
taką dzielnicę), ale na razie nawet nie próbowałem znaleźć piękna w
najdrobniejszych szczegółach stolicy. Do tego czułem się niekomfortowo, gdy
patrzono na mnie nieco nieprzychylnym wzrokiem, bo moje szorty sięgały nieco
ponad kolano, podobnie jak Vica. Dobrze, że nie byłem kobietą. Pozakrywane
muzułmanki na pewno by mnie ukamieniowały, gdybym wyszedł tutaj w krótkich
spodenkach i koszulce na cienkich ramiączkach.
Vic zarezerwował w Paryżu hotel, abyśmy nie musieli szukać
noclegu na miejscu. Taksówkarz brawurowo zawiózł nas pod budynek (przez całą
drogę kurczowo trzymałem się fotela, bo w pewnym momencie mężczyzna postanowił
pojechać pod prąd, gdyż zapomniał skręcić w odpowiednią ulicę). Odetchnąłem
głęboko, gdy opuściłem pojazd i po wyrazie twarzy Vica wywnioskowałem, że on
również się cieszył, iż nie musiał jechać dalej.
- Całe życie przeleciało mi przed oczami – westchnął, a ja
uniosłem brew, gdyż odezwał się do mnie po raz pierwszy od kilku godzin.
On sam był chyba nieco zdziwiony, bo gdy nasze spojrzenia
spojrzenia spotkały się, szatyn przełknął ślinę i nie bardzo wiedział, jak miał
się zachować. Dlatego też postanowiliśmy wejść do hotelu. Tak więc rozgrywamy
to w taki sposób? Nie odzywamy się do siebie, a gdy przez przypadek coś nam się
wymsknie, udajemy, że nawet tego nie słyszeliśmy? Świetna taktyka, naprawdę.
Zaczęło mnie to denerwować jeszcze bardziej niż wcześniej, jeśli to w ogóle
było możliwe. Jak można być tak niedojrzałym? On miał prawie trzydzieści lat,
do cholery!
Nasz pokój był niewielki, ale niczego mu nie brakowało. Tym
razem mieliśmy pojedyncze łóżka. Może to i lepiej. W tym momencie nie chciałem
nawet z nim spać – chociaż przytulanie się do niego w nocy było naprawdę
przyjemne, potrzebowałem trochę ciepła. Nie wierzyłem w to, że on również nie
lubił mnie przytulać. Widziałem, jak na mnie patrzył. Widziałem, że zagryzał
wargę, myśląc, że go nie widzę. Albo jak patrzy na mój tyłek, cholera, on serio
myśli, że tego nie widzę. A potrafiłem dostrzec wszystko. Tak nie zachowuje się
heteroseksualny facet. Heteroseksualny nie patrzy tak na drugiego mężczyznę.
Znałem się na tym. W swoim życiu poznałem już tylu gejów i biseksualistów, że
Vic nie potrafiłby ich zliczyć na palcach nawet pięciu dłoni. Wiedziałem, jak
odczytywać zachowanie innych, więc tak niedoświadczony w tych sprawach człowiek
jak ten przede mną nie mógł zatuszować swojej dezorientacji. Może warto było
podjąć ten temat raz jeszcze?
- Vic… - zacząłem cicho i usłyszałem, jak mężczyzna
wzdycha.- Chociaż udawaj, że jest między nami okej. Nawet nie rozumiem,
dlaczego jesteś taki oschły. Co ci zrobiłem?
- Muszę pomyśleć.
- Ciągle myślisz. I co wymyśliłeś? Nic. Taka prawda, Vic,
nic nie wymyśliłeś, bo boisz się przyznać, że ten seks ci się podobał, mimo że
był z facetem. To ludzkie, Jezu. Czerpanie przyjemności. Jeśli jest ci dobrze i
czujesz ekstazę, przyjmij to i zaakceptuj. Odczuwanie emocji i…
- Kellin – przerwał mi szybko, zanim rozgadałem się na
dobre.- Chcesz iść na spacer?
- Co? – zapytałem zdziwiony jego nagłą zmianą podejścia.
- Chcesz iść na spacer? – powtórzył, patrząc na mnie
przenikliwym spojrzeniem, którego nie potrafiłem rozszyfrować. I ludzie mówili,
że to ja jestem dziwny.
- Chcę.
Starszy machnął dłonią, abym poszedł za nim. Przez cały ten
czas miałem lekko rozchylone wargi i zmarszczone czoło. Teraz nie rozumiałem go
jeszcze bardziej. Wcześniej nie chciał się przyznać, że seks ze mną sprawił mu
przyjemność, okej, mógł mieć wątpliwości, ale teraz? Nagle to zaakceptował?
Przecież nawet nie skończyłem mojej przemowy, a mogłem mówić i mówić, z czego
Vic doskonale zdawał sobie sprawę. Czasem widziałem w jego oczach chęć, aby
mnie zakneblować, bo tyle gadałem, ale nie mogłem nic na to poradzić.
Wyszliśmy z hotelu i dosyć szybko znaleźliśmy drogę nad Nil.
Tutaj podobało mi się o wiele bardziej, bo najwyraźniej ktoś dbał o nieliczną
zieleń w mieście. Gdzieniegdzie zacumowane były stateczki, a na niektórych
urządzono kawiarnie i restauracje, gdzie chętnie stołowali się turyści.
Usiedliśmy na jednej z pustych ławek, z których mieliśmy widok na błyszczącą w
świetle latarń rzekę. Słońce powoli zachodziło za horyzontem, pozostawiając
świat Księżycowi, który jeszcze nie zawitał na ciemniejącym niebie.
Potrzebowałem papierosa. Nie wiem, dlaczego o tym pomyślałem, ale nagle naszła
mnie chęć na papierosa i miałem zamiar go zdobyć.
- Chcę papierosa – mruknąłem, przerywając tę ciszę, która
między nami nastała.- Masz papierosa?
- Nie palę.
- Idę znaleźć papierosa.
Wstałem z ławki i ruszyłem przed siebie do jednej z kawiarni
na łodzi. Może to było trochę niegrzeczne tak pytać przypadkowych ludzi, czy
dadzą mi papierosa, ale warto spróbować. Podszedłem do jakiejś palącej pary,
która okazała się zakochanymi z Wielkiej Brytanii, więc bez problemu się
dogadaliśmy. Dali mi cienkiego papierosa, użyczyli zapalniczki, a ja
podziękowałem im szerokim uśmiechem i po chwili siedziałem już obok Vica.
Mężczyzna spojrzał na mnie nieprzychylnym wzrokiem. Najwyraźniej nie lubił
dymu. Cóż, jeśli mnie zdenerwuje, to chuchnę mu w twarz.
- Mam prawić ci kazanie o paleniu? – odezwał się.
- Mam prawić ci kazanie o czerpaniu przyjemności z seksu,
obojętnie z jaką jest płcią? – odgryzłem się, wypuszczając przy tym dym.
- Skończ.
- Nie, ty kurwa skończ! – podniosłem głos.- Zachowujesz się
jak cnotka niewydymka, serio. Czego nie potrafisz zaakceptować? Seksu?
Okłamałeś mnie i byłeś prawiczkiem?
- Co? Nie!
- To o co chodzi? Bo twój penis był w czyimś tyłku?
- Kellin!
- Kellin! – przedrzeźniłem go, oplatając papierosa drżącymi
wargami. Musiałem się odstresować. Po chwili wypuściłem dym i zakaszlałem
lekko.- Kellin! Przyznaj się. Podobało ci się?
Vic się nie odzywał. Grał na czas. W pewnym momencie się
złamie, bo doskonale wiedziałem, że był zachwycony moim tyłkiem. Musiał to
tylko przyznać. Czekałem na trzy słowa: „podobało mi się”.
- Podobało ci się? – przycisnąłem go bardziej.
- Kellin…
- Podobało?
- Uch…
- Podobało ci się kurwa, czy nie?
- Tak! – powiedział w końcu.- Tak, podobało mi się, kurwa.
Uśmiechnąłem się zwycięsko, a moje wargi przestały drżeć. Od
razu poczułem się lepiej. Mój papieros tlił się powoli, a ja z uśmiechem
patrzyłem na ulatujący do góry dym. Uspokoiłem się. Podobało mu się. Plus
dwadzieścia do samooceny.
- To po prostu nie o to chodzi… - Usłyszałem go, na co
zmarszczyłem brwi.
- O co w takim razie?
- Nie powiem ci.
Parsknąłem śmiechem i przetarłem czoło zewnętrzną stroną
dłoni. Teraz naprawdę mnie rozśmieszył. Teraz będziemy bawić się w zgaduj
zgadula. O tym marzyłem. Och, do cholery jasnej, byliśmy już dorośli!
- Jesteś pieprzoną nastolatką, wiesz o tym? – mruknąłem.-
Zachowujesz się gorzej niż moja siostra, która płakała, gdy zostawił ją
chłopak. Jesteś o wiele gorszy od niej, a ona była królową dramatyzowania.
Pomyśl o tym, panie dorosły. Masz dwadzieścia osiem lat i boisz się mi powiedzieć,
czym się przejmujesz. Jak ja mam to odebrać? W tym momencie czuję się
dojrzalszy od ciebie, mimo że to ja ciągle wpadam w tarapaty, gonię małpy i
niszczę sobie płuca.
Miałem dobre argumenty, przez co szatyn patrzył na mnie
chwilę i nie potrafił wydusić z siebie ani jednego słowa. Nie zdziwiłem się
więc, gdy po prostu wstał z ławki i odszedł. Niech myśli, może rzeczywiście
było mu to potrzebne, a ja tego nie doceniłem i chciałem znać odpowiedzi na
pytania od razu, a nie za jakiś czas. Zaśmiałem się cicho i zająłem się swoim
papierosem, patrząc na odbicie Księżyca w tafli Nilu.
- Co za idiota – wyszeptałem, krzywiąc się, gdy papierosowy
dym uderzył w moje nozdrza. Dlaczego nie rzuciłem tego cholerstwa, nie
wiedziałem. Może rzeczywiście nie byłem aż tak dojrzały, za jakiego się
uważałem.
o nie, czemu oni sie kloca?
OdpowiedzUsuńuh, mam nadzieje ze bedzie wszystko okej, pogodza sie i nuuu .-.
weny zyczę
Co ten idiota Victur robi no?
OdpowiedzUsuńKell tak się stara, a ten nic, przecież on kocha Kellina, sam powiedział, że mu się podobało (tak, to było najlepsze^^)
Czekam na następny rozdział, aż Vic w końcu powie te dwa słowa jakie mówi się do swojego chłopaka czy dziewczyny i dużo weny dżo ;) //lucy
"jeśli mnie zdenerwuje, to chuchnę mu w twarz." bardzo odnajduje siebie w tym zdaniu XD
OdpowiedzUsuńNie chce kłótni, chce seksy, głupie pedały ;; Ale ogółem rozdział perf Dżo, masz talent do pisania jeśli nawet dramy mi się podobają. Dużo weny <3
Mary.
je ju tyle nie wyjaśnionych spraw ale Vicowi sie podobała to dobry znak mam nadzieje!!! chyba nie muszę mówić, że rodział perf <3
OdpowiedzUsuńVic mógłby mu powiedzieć, a nie się zachowywać tak jakoś dziwnie.
OdpowiedzUsuńWkurza mnie tu xD
/@horalik_swag
Ugh.. Niech się nie kłócą .-. Rozdział wspaniały.. Ale czekam na tą prawdziwą miłość ^^ kiedy oni zrozumieją, że do siebie pasują... ._.
OdpowiedzUsuńOboje zachowują się jak dzieci xd
A Vicowi pewnie chodzi o tych podejrzanych facetów... O.o zgadza się ? xd
No oki, czekam ♥ weeny ! ♥ ^^
Ooo perspektywa Kellina. W sumie to dobrze poznać, co siedzi w móżdżku tego dzieciaka :D
OdpowiedzUsuńAle fakt, ma rację. Vic w tym momencie zachowuje się gorzej. Niby to sam namawiał do rozmów, a teraz zamiast usiąść i pogadać to zachowuje się jak laska przed okresem.
Cóż...mam nadzieję, że Vic się przełamie jednak, a Kellin zmieni swoje przyzwyczajenia i spróbuje poważniejszego związku :)
Eh..nie lubię kłótni, ale trzeba przyznać, że ciekawie im to wychodzi xD Zawsze śmieję się w nieodpowiednich momentach...
Ale w końcu lepsza kłótnia, niż wzajemne unikanie.
Oby się w końcu dogadali, przecież potrzebują się nawzajem.
Ouuuu. Ciekawe... Ciekawe... Czy już w następnym odcinku Vic zaakceptuje swoje homo? Czy wyzna Kellinowi swą miłość? To wszystko w następny piątek. XD nie no jest supi. I wyczuwam, że powoli wszystko obiera odpowiedni kurs. Bosz jak ja się cieszę teraz! Ale jeszcze bardziej będę się cieszyć w piąteczek, jak się dowiem więcej rzeczy skrywanych pod zamyśleniem Vica. Czekam cierpliwie, albo i niOuuuu. Ciekawe... Ciekawe... Czy już w następnym odcinku Vic zaakceptuje swoje homo? Czy wyzna Kellinowi swą miłość? To wszystko w następny piątek. XD nie no jest supi. I wyczuwam, że powoli wszystko obiera odpowiedni kurs. Bosz jak ja się cieszę teraz! Ale jeszcze bardziej będę się cieszyć w piąteczek, jak się dowiem więcej rzeczy skrywanych pod zamyśleniem Vica. Czekam cierpliwie, albo i nie cierpliwie. Życzę weny.
OdpowiedzUsuńBe
Nie wiem co to wyszło z tym koment.
OdpowiedzUsuńBe
Nie wiem co napisać...
OdpowiedzUsuńJest po prostu genialnie.
/Lindeczka
Kellin jaki fajny w tym rozdziale<3
OdpowiedzUsuńJeju ale sie spóźniłam ;_; w każdym razie rozdział perfekcyjny i czekam na jutrzejszy !!! ♥ ^^
OdpowiedzUsuń