Liczę na dużo, dużo, dużo, dużo komentarzy. Kocham was.
_______________________
Długo myślałem nad tym, co wydarzyło się w Polsce i nie potrafiłem ganić się za to, że do tego dopuściłem. Nie powinienem był nawet wchodzić do tego klubu. Teraz zmieniło się praktycznie wszystko, ja nie mogłem spać po nocach, a Kellin przyczepił się do mnie jeszcze bardziej. Przez ten pocałunek stałem się nieco oschły, bo po prostu nie wiedziałem jak się zachować. Nie całuję codziennie innych chłopaków. Tak naprawdę nie całuję się z żadnymi. Świadomość tego, że teraz moimi ustami nie zajmowały się tylko i wyłącznie kobiety, zmuszała mnie do zadania pewnego pytania: co mi odbiło? Kellin to uroczy chłopak, zgadzam się, ale czy podobał mi się w ten sposób? Nigdy wcześniej nie patrzyłem na mężczyzn pod kątem seksualności, a teraz ta mała gaduła poważnie wpędza mnie w ślepą uliczkę. Chciałbym z niej wyjść, ale najwyraźniej tylko on będzie mógł mi pomóc. Potrzebowałem pomocy.
Kellin położył głowę na moich udach i rysował wzorki na kolanach, aby jakoś umilić sobie czas podróży. Jechaliśmy do Berlina pociągiem i nic dziwnego, że zaczął się nudzić. Moglibyśmy polecieć samolotem, ale bilety kosztowały więcej niż te pociągowe, więc postanowiliśmy troszkę się pomęczyć, ale jednocześnie zaoszczędzić nieco pieniędzy.
Nie mogłem powiedzieć, że nie czułem się niekomfortowo. Jego dotyk przyprawiał mnie o ledwo wyczuwalne dla niego dreszcze, lecz to nie zmieniało faktu, że ja czułem je aż za bardzo. Żadna kobieta nie działała na mnie w ten sposób. Ich dotyk był delikatny, tak jak Kellina, ale nie miał w sobie tej iskierki, którą najwyraźniej posiadał ten chłopak. Dlaczego tak na mnie działał? Gubiłem się we własnych myślach, które zadymiały mój mózg, a ja nie potrafiłem go wywietrzyć. Moje serce wcale nie były lepsze. Tym razem nie musiałem wybierać pomiędzy nim a rozumem. Wszystko oszalało, łącznie ze mną.
Kellin odchrząknął, przez co spojrzałem na niego i westchnąłem cicho. Musiałem zachować pewien dystans. Nie chciałem dawać mu nadziei, a ten pocałunek tak naprawdę nic nie znaczył. Jakiś cichy głosik z tyłu mojej głowy mówił mi jednak, że sam się okłamuję, bo nie chcę przyjąć prawdy. Z każdą chwilą zaczynałem przyznawać mu rację.
- Długo jeszcze? - wychrypiał, bo od dłuższego czasu nic nie mówił i zaschło mu w gardle.
- Mieliśmy być na miejscu o jedenastej, więc... - Wyciągnąłem telefon z kieszeni, aby sprawdzić godzinę.- Wnioskuję, że nie. Jeszcze dziesięć minut.
- W porządku – powiedział, prostując się przy tym, po czym rozczesał włosy.
Spojrzał na mnie z uśmiechem, który zaliczał się raczej do tych zalotnych, aniżeli przyjacielskich. Byliśmy sami w przedziale, więc nic dziwnego, że chłopak miał pełną swobodę i postanowił ją wykorzystać. Usiadł na moich kolanach i objął ramionami moją szyję. Jego twarz niebezpiecznie zbliżała się do mojej, a ja walczyłem sam z sobą, aby mu nie ulec. Nie mogłem jeszcze bardziej namieszać sobie w głowie, to niezdrowe.
- Hej, Vic... - wymruczał, opierając swoje czoło o moje, przez co przełknąłem głośno ślinę. Moje ramiona leżały wzdłuż mojego ciała. Nie chciałem, aby wędrowały po małym ciele Kellina, ale cholernie mnie do tego ciągnęło.- Vic...
- Kellin.
- Viiiic – szepnął, po czym chciał naprzeć na moje usta, ale w porę odwróciłem głowę, przez co jego wargi spotkały się z moim policzkiem, z czego brunet nie był zbytnio zadowolony.- Ej.
- Zaraz będziemy, zacznijmy się zbierać – zmieniłem temat, na co chłopak westchnął ciężko i zszedł z moich kolan.
Mogłem zauważyć, że humor nieco mu się zepsuł, ale nie obwiniałem się za to. Już dawno powinien zauważyć, że nie lubiłem takich gierek. Pewnie po jakimś czasie w końcu dam mu się do siebie zbliżyć, ale teraz musiałem przemyśleć jeszcze wiele spraw i nie mogłem przyspieszać tego procesu. Taki już byłem – wszystko analizowałem i szukałem odpowiednich rozwiązań. Natura informatyka-matematyka.
Gdy pociąg zaczął zwalniać, wzięliśmy swoje bagaże i udaliśmy się w stronę wyjścia. Po kilku minutach postawiliśmy stopy na niemieckiej ziemi i mogliśmy zacząć zastanawiać się co dalej. Naszym celem musiał być jakiś hotel, więc ruszyliśmy w stronę centrum. Żaden z nas nie znał języka niemieckiego, ale po znalezieniu anglojęzycznej osoby dotarliśmy do jakiegoś hotelu, który zupełnie nam wystarczał. Ulokowany był w centrum, więc w idealnym miejscu, dlatego też po krótkim odpoczynku udaliśmy się na miasto. Kellin chyba nadal był na mnie nieco obrażony, bo nie chciałem się z nim całować, ale wiedziałem, że po jakimś czasie nie da rady się nie odzywać i wszystko wróci do normy. Zdążyłem go poznać i czekałem na moment jego przemiany.
Jak zwykle miałem rację. Gdy mijaliśmy lodziarnię, zapytał, czy kupię mu dwie gałki truskawkowe, na co przystałem ze śmiechem. Nie rozumiał, co mnie tak rozbawiło i może to i lepiej. Znów by się obraził i musiałbym czekać kolejne pół godziny, aż zacznie do mnie mówić.
Berlin był ładnym, ale na pewno bardziej urzekały mnie inne miejsca na świecie (chociaż kto wie, co jeszcze zobaczę?). Zrobiłem parę zdjęć, pamiętając, aby mieć oko na Kellina, żeby nigdzie nie zniknął, bo w jego przypadku to bardzo prawdopodobne.
Gdy przyglądałem się budynkom, nagle usłyszałem wysoki pisk chłopaka i gwałtownie obróciłem się w jego stronę, bojąc się, że może znów ktoś go zaczepia. Okazało się, że był to odgłos ekscytacji, a nie wołania o pomoc. Oczy Kellina wręcz świeciły, gdy patrzył na kolorowy korowód na szerokiej ulicy przed nami. Nie dziwiłem mu się, bo pewnie lubił takie rzeczy. W końcu to parada równości.
Tęczowe flagi powiewały na delikatnym wietrze, a wielobarwne postacie bawiły się w tłumie. Niczym się nie przejmowały – były sobą i postanowiły się pokazać. Niektóre osoby wyglądały naprawdę dziwnie, ale jeśli dobrze się czuły, to przecież nie można im było tego zabronić. To ich życie i dopóki dobrze z niego korzystają, dopóty nie będę się o nich martwił. Muzyka była głośna, wesoła i skoczna. Wszędzie słyszałem wiwaty, śmiechy i śpiew. Atmosfera była rzeczywiście cudowna, a ja znów doświadczyłem czegoś, czego nie widziałem nigdy wcześniej w Stanach. Oczywiście, w San Diego organizowano podobne przedsięwzięcia, ale nigdy mnie nie interesowały i nie wychodziłem na ulice, aby popatrzeć na ten korowód. Teraz widziałem, co straciłem. Może i to totalnie nie moja bajka, ale mogłem patrzeć na to z boku i uśmiechać się przy tym lekko.
Kellin natomiast trwał w swojego rodzaju transie. Spojrzał na mnie błagalnie, a ja już wiedziałem, o co chciał zapytać.
- Mogę? - spytał nieśmiało, zupełnie jak nie on, ale to spowodowało, że moje serce zmiękło i nie potrafiłem mu odmówić.
- Leć.
Kellin pocałował mnie w policzek, klasnął w dłonie i wręcz w podskokach pobiegł do tłumu. Postanowiłem iść za nim, aby nie stracić go z oczu. Może i była tutaj policja, która pilnowała porządku, ale wolałem sam zająć się opieką nad tym dzieciakiem.
Parada szła ulicą, a obok niej chodnikiem. Na początku Kellin dreptał na boku, ale później wszedł nieco głębiej, przez co nie widziałem go już tak dobrze. Zauważyłem, że dostał małą tęczową flagę, którą machał nad głową z uśmiechem. Był taki szczęśliwy. Był dumny z tego kim jest i nie chciał tego przed nikim ukrywać. Znalazł ludzi, między którymi mógł bawić się jako on, a nie ktoś inny. Sam widok jego roześmianej twarzy przyprawiał mnie o dreszcze i uśmiech.
Wtedy zdałem sobie z czegoś sprawę. To nieważne kogo kochasz. Nieważne czy wolisz kobiety, czy mężczyzn. Prawda jest taka, że człowiek to wolne stworzenie i ma prawo do życia jak tylko chce. Niektórzy wykorzystują to w zły sposób, ale są też cudowni ludzie, którzy chcą dzielić się radością z innymi. Czy to ważne, że ten szczęśliwy człowiek jest gejem, skoro robi dla świata tylko dobre rzeczy? Nie. Czy to ważne, że wcześniej byłem tylko z kobietami, a teraz nie mogłem oderwać wzroku od pięknego chłopaka? Nie potrafiłem zapomnieć dźwięku jego śmiechu. Nie chciałem zapomnieć jego uśmiechniętej twarzy. Nie mogłem zapomnieć jego głosu. Nie miałem zamiaru zapomnieć uczucia jego ust na moich...
Kellin namieszał w mojej głowie, ale teraz doszło do mnie, że zrobił to w bardzo pozytywny sposób. Otworzyłem się na wiele nowych rzeczy. Nie chodzi tu tylko o uciekanie przed ochroniarzami i tańczenie na stołach. Otworzyłem się na nowe uczucia i inne postrzeganie miłości, która tak naprawdę jest ciągle wokół mnie, a ja nie chciałem jej do siebie dopuścić. Te wszystkie związki, które trwały po kilka miesięcy były o wiele słabsze niż ten, który stworzyłem z Kellinem przez prawie miesiąc. Cóż, nie był to związek typu „hej, zostaniesz moim chłopakiem?”, ale łączyło nas coś silnego i teraz już wiedziałem, że nie chciałem do odtrącać. Chciałem go do siebie dopuścić, aby otworzył mi oczy na jeszcze więcej spraw, których nie doświadczyłem. Może i był ode mnie młodszy, ale na pewno nie głupszy. Młody głos czasem musi przekrzyczeć te starsze.
Nagle jakiś chłopak wziął Kellina na barana, dzięki czemu miałem na niego lepszy widok. Poczułem też ukłucie zazdrości, mimo że wcale nie powinienem. Może Kellin chciał się tylko całować. Może tu nie chodziło o nic więcej. A może byłem po prostu głupi.
Parada posuwała się powoli, lecz nie oznaczało to, że było nudno. Wręcz przeciwnie! Miałem wrażenie, że zabawa dopiero się rozpoczęła, mimo że dołączyliśmy do niej (a raczej Kellin to zrobił) nieco za późno. W pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że chłopak sobie poradzi, bo jest w dobrych rękach, więc nie musiałem pilnować go aż tak. Miał trochę oleju w głowie i potrafił go wykorzystać, nawet jeśli jego życie opierało się na zabawie. Teraz był wśród swoich, jakby u swojej rodziny, a rodzina powinna się o siebie troszczyć.
- Ten mały brunet to twój? - Usłyszałem niski, ale ciepły męski głos z mojej prawej strony.
Odwróciłem głowę i spotkałem się z blondynem średniego wzrostu, który wsunął dłonie w kieszenie i patrzył na mnie przyjaźnie. Mimo że nie spodziewałem się jakiegokolwiek pytania od nieznajomego, nie mogłem stwierdzić, że było ono nie na miejscu czy typowo wścibskie. Postawa tego mężczyzny na to nie wskazywała.
- W jakim sensie „mój”? - zapytałem niepewnie, a nieznajomy uniósł brwi w górę.- Po prostu mam na niego oko, bo wziąłem za niego odpowiedzialność. Ciągle ze sobą jesteśmy, ale on nie jest mój w jakimkolwiek znaczeniu tego słowa.
- I nigdy ci nie powiedział, że jest twój?
- Nie.
- Cóż – chrząknął, powoli się wycofując.- Nie radziłbym tak na niego patrzeć, bo możesz się zawieść. Tym bardziej, że nie jest twój.
Z tymi słowami zostawił mnie samego, a ja stanąłem jak wryty, analizując te kilka chwil, które właśnie się zakończyły. Byłem jeszcze bardziej zdezorientowany niż po pocałunku z Kellinem, a to już nie lada wyczyn. Co to miało do cholery jasnej znaczyć? Kim był ten facet i skąd wiedział, że patrzę na Kellina? Pewnie go znał. Może to był jeden z tych mężczyzn, którzy często zaczepiali chłopaka w różnych miejscach świata, a ten próbował się od nich odciąć. Coś musiało w tym być, ale on nie powie mi o co chodzi. Będę zmuszony sam do tego dojść.
Moje myśli znów przeniosły mnie w inny świat. Szedłem obok parady, raz po raz spoglądając na roześmianego Kellina, ale głowa zmuszała mnie do analizowania czegoś innego. Kellin nie był zwyczajnym chłopakiem i coś przede mną ukrywał. Czegoś mi nie mówił, nie chciał uchylić rąbka tajemnicy. Może się czegoś wstydził? Z jego opowieści wiedziałem tylko, że nie był zbytnio lubiany w szkole i często wpadał w złe towarzystwo. Może to łączyło się właśnie z tym faktem. Sytuacje z przeszłości kształtują naszą osobowość i przyszłość.
Pochód dobił do mety, która znajdowała się pod Bramą Brandenburską. Zrobiło się niezłe zamieszanie, więc odszedłem nieco na bok, mając nadzieję, że Kellin jakoś mnie znajdzie. Sam również szukałem go wzrokiem wśród tłumu. Nagle zauważyłem, jak lawiruje między ludźmi, przeciska się przez nich i chce zaczerpnąć nieco powietrza. Stanąłem na jakimś murku, mając nadzieję, że chłopak mnie zauważy. Ciągle na niego patrzyłem, a na moją twarz wpełzł uśmiech, gdy nasze spojrzenia się spotkały. Może i bym chciał, żeby Kellin był „mój”. To byłoby na pewno cudowne uczucie, ale nie miałem pewności, czy na pewno go doświadczę.
Po kilku długich minutach Kellin w końcu stanął obok mnie i po prostu mocno się do mnie przytulił. Nie miałem wyjścia jak tylko objąć go ramionami i schować twarz w jego miękkich włosach. Nawet jeśli nic nie powiedział, wiedziałem, że to był jego sposób podziękowania. Nie musiał tego robić, bo przecież nie zgodziłem się na nic specjalnego, ale dla niego parada była bardzo ważna i ja to rozumiałem.
W końcu brunet odsunął się ode mnie i pocałował w policzek. Jakaś część mnie chciała, aby jego usta przesunęły się nieco w bok, ale druga ganiła mnie za to i odciągała od pomysłu całowania chłopaka. Głupie sumienie, głupie głosiki w głowie.
- Boże, Vic – pisnął, kładąc dłonie na swoich policzkach i wręcz promieniejąc z radości.- To było super. W Grand Rapids nie mają takich bajerów. Znaczy się, są parady i są całkiem fajne, ale tutaj... Wow, Vic, magia. Też mogłeś pójść, wiesz?
- Chyba jeszcze nie jestem na to gotowy – zaśmiałem się cicho, na co Kellin uśmiechnął się lekko.- Ale kiedyś pójdę. Razem pójdziemy.
Chłopak klasnął w dłonie. Jego pokłady energii były niewyczerpalne i zazdrościłem mu tego. Nawet ja w jego wieku nie miałem w sobie tyle siły. A jednak, Kellin w pewnym momencie ziewnął. Ja sam byłem zmęczony, bo zerwaliśmy się wcześnie rano, aby zdążyć na pociąg. To chyba oznaczało, że nadszedł czas na powrót do hotelu.
Wyszliśmy z tłumu i skręciliśmy w jedną z bocznych ulic, która nie była aż tak zatłoczona. Po kilku trudnościach w końcu zdołaliśmy dojść do hotelu i to było najważniejsze. Kellin niemal od razu rzucił się na swoje łóżko i zamknął oczy, nie zważając na to, że nadal miał na sobie niewygodne rurki i buty. Spojrzałem na niego z rozbawieniem, zamykając za sobą drzwi. I wtedy coś mnie olśniło. Po prostu wystarczyło spojrzeć na Kellina, żebym zdał sobie z czegoś sprawę, żebym podjął właściwą decyzję.
- Kellin – odezwałem się, przez co chłopak usiadł na łóżku i spojrzał na mnie pytająco.- Wstań, proszę.
Brunet chciał o coś zapytać, ale od razu go uciszyłem. Zdezorientowany wstał z materaca i czekał na mój kolejny krok. Podszedłem do niego spojrzałem mu w oczy i po sekundzie zastanowienia, po prostu go pocałowałem. Położyłem dłoń na jego szyi, bardziej go do siebie przyciągając. Na początku poczułem, jak jego ciało drętwieje z osłupienia, ale wcale mu się nie dziwiłem. Ja sam byłem zaskoczony tym, co zrobiłem. Mimo to chłopak rozluźnił się i zarzucił ramiona na mój kark. Pocałunek był leniwy i powolny, ale żaden z nas nie chciał przyspieszać tempa. Podobało mi się to, a na dodatek gdy Kellin zaczął bawić się moimi włosami, w ogóle nie chciałem przestawać, bo ogarnęło mnie uczucie euforii. Jednak wszystko co dobre kiedyś się kończy i musieliśmy zaczerpnąć nieco powietrza. Chłopak uśmiechnął się do mnie nieśmiało i mogłem przysiąc, że na jego policzki wpełzł szkarłat. W pewnym momencie chciał mi coś powiedzieć, na co trochę liczyłem, ale w ostatnim momencie wycofał się i postanowił w ogóle się nie odzywać. Po prostu dał mi buziaka, ściągnął koszulkę i buty i poszedł do łazienki. Dziwny chłopak, ale jakże cudowny...
Wyrwałem się z transu i przyłożyłem głowę do drzwi łazienki. Nie chciałem, żeby wyglądało to dziwnie, ale musiałem wyjaśnić jeszcze jedną rzecz, a nie mogłem czekać. Słuchałem wody odbijającej się o dno brodzika i czekałem, aż dźwięk ucichnie. Kellin nie należał do osób, które spędzały długie godziny pod prysznicem, więc nic dziwnego, że po pięciu minutach nastała cisza. Postanowiłem wziąć sprawy w swoje ręce.
- Kellin? - odezwałem się głośno, aby mnie usłyszał.
- Hmm?
- Mam pytanie – zacząłem niepewnie. Gdy nie usłyszałem niczego po drugiej stronie drzwi, wziąłem to jako zachętę do dalszego mówienia.- Zaczepił mnie dzisiaj jakiś blondyn, który cię znał i chciałbym zapytać, czy może ty go znasz. Bo przecież on może znać ciebie, a ty jego nie, więc to wydało mi się trochę dziwne...
Nagle drzwi uchyliły się, a w szparze między nimi a framugą pokazała się połowa mokrej twarzy bruneta. Jego jasne oko zamrugało kilka razy, źrenica zmniejszyła się, a skóra stała się jeszcze bledsza niż zazwyczaj.
- Dlaczego zaczepił cię jakiś blondyn?
- Ciebie pytam.
- Przecież nie wiem. - Wzruszył ramionami.- Może mu się spodobałeś. Jestem zazdrosny.
Po tych słowach zamknął drzwi i tyle by było z naszej rozmowy. Mimo że nie powiedział mi wprost, czy go znał, ja doskonale wiedziałem, że coś go z nim łączyło. Wystarczyło spojrzeć na jego oczy i odcień skóry, gdy na chwilę otworzył drzwi. Miał tajemnice, których nie chciał mi zdradzić.
Kellin położył głowę na moich udach i rysował wzorki na kolanach, aby jakoś umilić sobie czas podróży. Jechaliśmy do Berlina pociągiem i nic dziwnego, że zaczął się nudzić. Moglibyśmy polecieć samolotem, ale bilety kosztowały więcej niż te pociągowe, więc postanowiliśmy troszkę się pomęczyć, ale jednocześnie zaoszczędzić nieco pieniędzy.
Nie mogłem powiedzieć, że nie czułem się niekomfortowo. Jego dotyk przyprawiał mnie o ledwo wyczuwalne dla niego dreszcze, lecz to nie zmieniało faktu, że ja czułem je aż za bardzo. Żadna kobieta nie działała na mnie w ten sposób. Ich dotyk był delikatny, tak jak Kellina, ale nie miał w sobie tej iskierki, którą najwyraźniej posiadał ten chłopak. Dlaczego tak na mnie działał? Gubiłem się we własnych myślach, które zadymiały mój mózg, a ja nie potrafiłem go wywietrzyć. Moje serce wcale nie były lepsze. Tym razem nie musiałem wybierać pomiędzy nim a rozumem. Wszystko oszalało, łącznie ze mną.
Kellin odchrząknął, przez co spojrzałem na niego i westchnąłem cicho. Musiałem zachować pewien dystans. Nie chciałem dawać mu nadziei, a ten pocałunek tak naprawdę nic nie znaczył. Jakiś cichy głosik z tyłu mojej głowy mówił mi jednak, że sam się okłamuję, bo nie chcę przyjąć prawdy. Z każdą chwilą zaczynałem przyznawać mu rację.
- Długo jeszcze? - wychrypiał, bo od dłuższego czasu nic nie mówił i zaschło mu w gardle.
- Mieliśmy być na miejscu o jedenastej, więc... - Wyciągnąłem telefon z kieszeni, aby sprawdzić godzinę.- Wnioskuję, że nie. Jeszcze dziesięć minut.
- W porządku – powiedział, prostując się przy tym, po czym rozczesał włosy.
Spojrzał na mnie z uśmiechem, który zaliczał się raczej do tych zalotnych, aniżeli przyjacielskich. Byliśmy sami w przedziale, więc nic dziwnego, że chłopak miał pełną swobodę i postanowił ją wykorzystać. Usiadł na moich kolanach i objął ramionami moją szyję. Jego twarz niebezpiecznie zbliżała się do mojej, a ja walczyłem sam z sobą, aby mu nie ulec. Nie mogłem jeszcze bardziej namieszać sobie w głowie, to niezdrowe.
- Hej, Vic... - wymruczał, opierając swoje czoło o moje, przez co przełknąłem głośno ślinę. Moje ramiona leżały wzdłuż mojego ciała. Nie chciałem, aby wędrowały po małym ciele Kellina, ale cholernie mnie do tego ciągnęło.- Vic...
- Kellin.
- Viiiic – szepnął, po czym chciał naprzeć na moje usta, ale w porę odwróciłem głowę, przez co jego wargi spotkały się z moim policzkiem, z czego brunet nie był zbytnio zadowolony.- Ej.
- Zaraz będziemy, zacznijmy się zbierać – zmieniłem temat, na co chłopak westchnął ciężko i zszedł z moich kolan.
Mogłem zauważyć, że humor nieco mu się zepsuł, ale nie obwiniałem się za to. Już dawno powinien zauważyć, że nie lubiłem takich gierek. Pewnie po jakimś czasie w końcu dam mu się do siebie zbliżyć, ale teraz musiałem przemyśleć jeszcze wiele spraw i nie mogłem przyspieszać tego procesu. Taki już byłem – wszystko analizowałem i szukałem odpowiednich rozwiązań. Natura informatyka-matematyka.
Gdy pociąg zaczął zwalniać, wzięliśmy swoje bagaże i udaliśmy się w stronę wyjścia. Po kilku minutach postawiliśmy stopy na niemieckiej ziemi i mogliśmy zacząć zastanawiać się co dalej. Naszym celem musiał być jakiś hotel, więc ruszyliśmy w stronę centrum. Żaden z nas nie znał języka niemieckiego, ale po znalezieniu anglojęzycznej osoby dotarliśmy do jakiegoś hotelu, który zupełnie nam wystarczał. Ulokowany był w centrum, więc w idealnym miejscu, dlatego też po krótkim odpoczynku udaliśmy się na miasto. Kellin chyba nadal był na mnie nieco obrażony, bo nie chciałem się z nim całować, ale wiedziałem, że po jakimś czasie nie da rady się nie odzywać i wszystko wróci do normy. Zdążyłem go poznać i czekałem na moment jego przemiany.
Jak zwykle miałem rację. Gdy mijaliśmy lodziarnię, zapytał, czy kupię mu dwie gałki truskawkowe, na co przystałem ze śmiechem. Nie rozumiał, co mnie tak rozbawiło i może to i lepiej. Znów by się obraził i musiałbym czekać kolejne pół godziny, aż zacznie do mnie mówić.
Berlin był ładnym, ale na pewno bardziej urzekały mnie inne miejsca na świecie (chociaż kto wie, co jeszcze zobaczę?). Zrobiłem parę zdjęć, pamiętając, aby mieć oko na Kellina, żeby nigdzie nie zniknął, bo w jego przypadku to bardzo prawdopodobne.
Gdy przyglądałem się budynkom, nagle usłyszałem wysoki pisk chłopaka i gwałtownie obróciłem się w jego stronę, bojąc się, że może znów ktoś go zaczepia. Okazało się, że był to odgłos ekscytacji, a nie wołania o pomoc. Oczy Kellina wręcz świeciły, gdy patrzył na kolorowy korowód na szerokiej ulicy przed nami. Nie dziwiłem mu się, bo pewnie lubił takie rzeczy. W końcu to parada równości.
Tęczowe flagi powiewały na delikatnym wietrze, a wielobarwne postacie bawiły się w tłumie. Niczym się nie przejmowały – były sobą i postanowiły się pokazać. Niektóre osoby wyglądały naprawdę dziwnie, ale jeśli dobrze się czuły, to przecież nie można im było tego zabronić. To ich życie i dopóki dobrze z niego korzystają, dopóty nie będę się o nich martwił. Muzyka była głośna, wesoła i skoczna. Wszędzie słyszałem wiwaty, śmiechy i śpiew. Atmosfera była rzeczywiście cudowna, a ja znów doświadczyłem czegoś, czego nie widziałem nigdy wcześniej w Stanach. Oczywiście, w San Diego organizowano podobne przedsięwzięcia, ale nigdy mnie nie interesowały i nie wychodziłem na ulice, aby popatrzeć na ten korowód. Teraz widziałem, co straciłem. Może i to totalnie nie moja bajka, ale mogłem patrzeć na to z boku i uśmiechać się przy tym lekko.
Kellin natomiast trwał w swojego rodzaju transie. Spojrzał na mnie błagalnie, a ja już wiedziałem, o co chciał zapytać.
- Mogę? - spytał nieśmiało, zupełnie jak nie on, ale to spowodowało, że moje serce zmiękło i nie potrafiłem mu odmówić.
- Leć.
Kellin pocałował mnie w policzek, klasnął w dłonie i wręcz w podskokach pobiegł do tłumu. Postanowiłem iść za nim, aby nie stracić go z oczu. Może i była tutaj policja, która pilnowała porządku, ale wolałem sam zająć się opieką nad tym dzieciakiem.
Parada szła ulicą, a obok niej chodnikiem. Na początku Kellin dreptał na boku, ale później wszedł nieco głębiej, przez co nie widziałem go już tak dobrze. Zauważyłem, że dostał małą tęczową flagę, którą machał nad głową z uśmiechem. Był taki szczęśliwy. Był dumny z tego kim jest i nie chciał tego przed nikim ukrywać. Znalazł ludzi, między którymi mógł bawić się jako on, a nie ktoś inny. Sam widok jego roześmianej twarzy przyprawiał mnie o dreszcze i uśmiech.
Wtedy zdałem sobie z czegoś sprawę. To nieważne kogo kochasz. Nieważne czy wolisz kobiety, czy mężczyzn. Prawda jest taka, że człowiek to wolne stworzenie i ma prawo do życia jak tylko chce. Niektórzy wykorzystują to w zły sposób, ale są też cudowni ludzie, którzy chcą dzielić się radością z innymi. Czy to ważne, że ten szczęśliwy człowiek jest gejem, skoro robi dla świata tylko dobre rzeczy? Nie. Czy to ważne, że wcześniej byłem tylko z kobietami, a teraz nie mogłem oderwać wzroku od pięknego chłopaka? Nie potrafiłem zapomnieć dźwięku jego śmiechu. Nie chciałem zapomnieć jego uśmiechniętej twarzy. Nie mogłem zapomnieć jego głosu. Nie miałem zamiaru zapomnieć uczucia jego ust na moich...
Kellin namieszał w mojej głowie, ale teraz doszło do mnie, że zrobił to w bardzo pozytywny sposób. Otworzyłem się na wiele nowych rzeczy. Nie chodzi tu tylko o uciekanie przed ochroniarzami i tańczenie na stołach. Otworzyłem się na nowe uczucia i inne postrzeganie miłości, która tak naprawdę jest ciągle wokół mnie, a ja nie chciałem jej do siebie dopuścić. Te wszystkie związki, które trwały po kilka miesięcy były o wiele słabsze niż ten, który stworzyłem z Kellinem przez prawie miesiąc. Cóż, nie był to związek typu „hej, zostaniesz moim chłopakiem?”, ale łączyło nas coś silnego i teraz już wiedziałem, że nie chciałem do odtrącać. Chciałem go do siebie dopuścić, aby otworzył mi oczy na jeszcze więcej spraw, których nie doświadczyłem. Może i był ode mnie młodszy, ale na pewno nie głupszy. Młody głos czasem musi przekrzyczeć te starsze.
Nagle jakiś chłopak wziął Kellina na barana, dzięki czemu miałem na niego lepszy widok. Poczułem też ukłucie zazdrości, mimo że wcale nie powinienem. Może Kellin chciał się tylko całować. Może tu nie chodziło o nic więcej. A może byłem po prostu głupi.
Parada posuwała się powoli, lecz nie oznaczało to, że było nudno. Wręcz przeciwnie! Miałem wrażenie, że zabawa dopiero się rozpoczęła, mimo że dołączyliśmy do niej (a raczej Kellin to zrobił) nieco za późno. W pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że chłopak sobie poradzi, bo jest w dobrych rękach, więc nie musiałem pilnować go aż tak. Miał trochę oleju w głowie i potrafił go wykorzystać, nawet jeśli jego życie opierało się na zabawie. Teraz był wśród swoich, jakby u swojej rodziny, a rodzina powinna się o siebie troszczyć.
- Ten mały brunet to twój? - Usłyszałem niski, ale ciepły męski głos z mojej prawej strony.
Odwróciłem głowę i spotkałem się z blondynem średniego wzrostu, który wsunął dłonie w kieszenie i patrzył na mnie przyjaźnie. Mimo że nie spodziewałem się jakiegokolwiek pytania od nieznajomego, nie mogłem stwierdzić, że było ono nie na miejscu czy typowo wścibskie. Postawa tego mężczyzny na to nie wskazywała.
- W jakim sensie „mój”? - zapytałem niepewnie, a nieznajomy uniósł brwi w górę.- Po prostu mam na niego oko, bo wziąłem za niego odpowiedzialność. Ciągle ze sobą jesteśmy, ale on nie jest mój w jakimkolwiek znaczeniu tego słowa.
- I nigdy ci nie powiedział, że jest twój?
- Nie.
- Cóż – chrząknął, powoli się wycofując.- Nie radziłbym tak na niego patrzeć, bo możesz się zawieść. Tym bardziej, że nie jest twój.
Z tymi słowami zostawił mnie samego, a ja stanąłem jak wryty, analizując te kilka chwil, które właśnie się zakończyły. Byłem jeszcze bardziej zdezorientowany niż po pocałunku z Kellinem, a to już nie lada wyczyn. Co to miało do cholery jasnej znaczyć? Kim był ten facet i skąd wiedział, że patrzę na Kellina? Pewnie go znał. Może to był jeden z tych mężczyzn, którzy często zaczepiali chłopaka w różnych miejscach świata, a ten próbował się od nich odciąć. Coś musiało w tym być, ale on nie powie mi o co chodzi. Będę zmuszony sam do tego dojść.
Moje myśli znów przeniosły mnie w inny świat. Szedłem obok parady, raz po raz spoglądając na roześmianego Kellina, ale głowa zmuszała mnie do analizowania czegoś innego. Kellin nie był zwyczajnym chłopakiem i coś przede mną ukrywał. Czegoś mi nie mówił, nie chciał uchylić rąbka tajemnicy. Może się czegoś wstydził? Z jego opowieści wiedziałem tylko, że nie był zbytnio lubiany w szkole i często wpadał w złe towarzystwo. Może to łączyło się właśnie z tym faktem. Sytuacje z przeszłości kształtują naszą osobowość i przyszłość.
Pochód dobił do mety, która znajdowała się pod Bramą Brandenburską. Zrobiło się niezłe zamieszanie, więc odszedłem nieco na bok, mając nadzieję, że Kellin jakoś mnie znajdzie. Sam również szukałem go wzrokiem wśród tłumu. Nagle zauważyłem, jak lawiruje między ludźmi, przeciska się przez nich i chce zaczerpnąć nieco powietrza. Stanąłem na jakimś murku, mając nadzieję, że chłopak mnie zauważy. Ciągle na niego patrzyłem, a na moją twarz wpełzł uśmiech, gdy nasze spojrzenia się spotkały. Może i bym chciał, żeby Kellin był „mój”. To byłoby na pewno cudowne uczucie, ale nie miałem pewności, czy na pewno go doświadczę.
Po kilku długich minutach Kellin w końcu stanął obok mnie i po prostu mocno się do mnie przytulił. Nie miałem wyjścia jak tylko objąć go ramionami i schować twarz w jego miękkich włosach. Nawet jeśli nic nie powiedział, wiedziałem, że to był jego sposób podziękowania. Nie musiał tego robić, bo przecież nie zgodziłem się na nic specjalnego, ale dla niego parada była bardzo ważna i ja to rozumiałem.
W końcu brunet odsunął się ode mnie i pocałował w policzek. Jakaś część mnie chciała, aby jego usta przesunęły się nieco w bok, ale druga ganiła mnie za to i odciągała od pomysłu całowania chłopaka. Głupie sumienie, głupie głosiki w głowie.
- Boże, Vic – pisnął, kładąc dłonie na swoich policzkach i wręcz promieniejąc z radości.- To było super. W Grand Rapids nie mają takich bajerów. Znaczy się, są parady i są całkiem fajne, ale tutaj... Wow, Vic, magia. Też mogłeś pójść, wiesz?
- Chyba jeszcze nie jestem na to gotowy – zaśmiałem się cicho, na co Kellin uśmiechnął się lekko.- Ale kiedyś pójdę. Razem pójdziemy.
Chłopak klasnął w dłonie. Jego pokłady energii były niewyczerpalne i zazdrościłem mu tego. Nawet ja w jego wieku nie miałem w sobie tyle siły. A jednak, Kellin w pewnym momencie ziewnął. Ja sam byłem zmęczony, bo zerwaliśmy się wcześnie rano, aby zdążyć na pociąg. To chyba oznaczało, że nadszedł czas na powrót do hotelu.
Wyszliśmy z tłumu i skręciliśmy w jedną z bocznych ulic, która nie była aż tak zatłoczona. Po kilku trudnościach w końcu zdołaliśmy dojść do hotelu i to było najważniejsze. Kellin niemal od razu rzucił się na swoje łóżko i zamknął oczy, nie zważając na to, że nadal miał na sobie niewygodne rurki i buty. Spojrzałem na niego z rozbawieniem, zamykając za sobą drzwi. I wtedy coś mnie olśniło. Po prostu wystarczyło spojrzeć na Kellina, żebym zdał sobie z czegoś sprawę, żebym podjął właściwą decyzję.
- Kellin – odezwałem się, przez co chłopak usiadł na łóżku i spojrzał na mnie pytająco.- Wstań, proszę.
Brunet chciał o coś zapytać, ale od razu go uciszyłem. Zdezorientowany wstał z materaca i czekał na mój kolejny krok. Podszedłem do niego spojrzałem mu w oczy i po sekundzie zastanowienia, po prostu go pocałowałem. Położyłem dłoń na jego szyi, bardziej go do siebie przyciągając. Na początku poczułem, jak jego ciało drętwieje z osłupienia, ale wcale mu się nie dziwiłem. Ja sam byłem zaskoczony tym, co zrobiłem. Mimo to chłopak rozluźnił się i zarzucił ramiona na mój kark. Pocałunek był leniwy i powolny, ale żaden z nas nie chciał przyspieszać tempa. Podobało mi się to, a na dodatek gdy Kellin zaczął bawić się moimi włosami, w ogóle nie chciałem przestawać, bo ogarnęło mnie uczucie euforii. Jednak wszystko co dobre kiedyś się kończy i musieliśmy zaczerpnąć nieco powietrza. Chłopak uśmiechnął się do mnie nieśmiało i mogłem przysiąc, że na jego policzki wpełzł szkarłat. W pewnym momencie chciał mi coś powiedzieć, na co trochę liczyłem, ale w ostatnim momencie wycofał się i postanowił w ogóle się nie odzywać. Po prostu dał mi buziaka, ściągnął koszulkę i buty i poszedł do łazienki. Dziwny chłopak, ale jakże cudowny...
Wyrwałem się z transu i przyłożyłem głowę do drzwi łazienki. Nie chciałem, żeby wyglądało to dziwnie, ale musiałem wyjaśnić jeszcze jedną rzecz, a nie mogłem czekać. Słuchałem wody odbijającej się o dno brodzika i czekałem, aż dźwięk ucichnie. Kellin nie należał do osób, które spędzały długie godziny pod prysznicem, więc nic dziwnego, że po pięciu minutach nastała cisza. Postanowiłem wziąć sprawy w swoje ręce.
- Kellin? - odezwałem się głośno, aby mnie usłyszał.
- Hmm?
- Mam pytanie – zacząłem niepewnie. Gdy nie usłyszałem niczego po drugiej stronie drzwi, wziąłem to jako zachętę do dalszego mówienia.- Zaczepił mnie dzisiaj jakiś blondyn, który cię znał i chciałbym zapytać, czy może ty go znasz. Bo przecież on może znać ciebie, a ty jego nie, więc to wydało mi się trochę dziwne...
Nagle drzwi uchyliły się, a w szparze między nimi a framugą pokazała się połowa mokrej twarzy bruneta. Jego jasne oko zamrugało kilka razy, źrenica zmniejszyła się, a skóra stała się jeszcze bledsza niż zazwyczaj.
- Dlaczego zaczepił cię jakiś blondyn?
- Ciebie pytam.
- Przecież nie wiem. - Wzruszył ramionami.- Może mu się spodobałeś. Jestem zazdrosny.
Po tych słowach zamknął drzwi i tyle by było z naszej rozmowy. Mimo że nie powiedział mi wprost, czy go znał, ja doskonale wiedziałem, że coś go z nim łączyło. Wystarczyło spojrzeć na jego oczy i odcień skóry, gdy na chwilę otworzył drzwi. Miał tajemnice, których nie chciał mi zdradzić.
Ojeju, Dzo jestem ciekawa co laczy Kellin z tymi wszystkimi facetami ;-;
OdpowiedzUsuńZreszta Vic przekonal sie do Kellsa :) i ta parada rownosci *_*
Czekam niecierpliwie na nexta ;)
Jestem pierwsza <3
Usuńo nieee co się stalo z wyglądem, taki łady był :((
OdpowiedzUsuńczekam na następny rozdział! ♥♥
Superrrr.
OdpowiedzUsuńCzekam na next ❤
DŻOOOOO!!!!!! DŻOOOO!
OdpowiedzUsuńHEEEELP, UMIERAM Z FILSÓW!!! ;------;
To było piękne...aż łzy mi poleciały ;-;
Ale nadal kurde nie ogarniam kim mogą być ci kolesie...no bo plzz, za dużo ich XDD
Może Kellin miał coś wspólnego z porno przed kamerkami z tymi kolesiami....no idk ;-;
No nic, jest świetnie!
Życzę weny, dużoooooo weny.
KC <3
/Lindeczka
Jak ja lubię tajemnice <3 Kij z tym, że moja intuicja to dno :D
OdpowiedzUsuńWyobraziłam sobie ich tak w rzeczywistości na paradzie równości..o.o
Kompletnie nie mam pomysłu na komentarz, wybacz. Ale jest cudownie i pozostaje jak co tydzień wyczekiwać kolejnego piątku :)
Wiedziałam, że Vic go kocha aaaaaaa^^
OdpowiedzUsuńTylko czekam kiedy mu to powie i będą razem i wgl :D
Jesteś najlepsza dżo!!!!!!!!!// lucy
A ja właśnie nienawidze tajemnic ! (Znaczy niby lubię...ale nie w tym ff !) >„< ♥ nienawidze Cie Dżo ♥ jestes taka kochana... ♥ ja chce wiedzieć ;_; te wszystkie tajemnice doprowadzają mnie do szału ! >„< ♥ Boże jetem w jakimś transie... Po tych Twoich zajebistych rozdziałach nie spdziewaj się raczej jakiś sensownych komentarzy XD ♥ kocham Cie ! Czeekam ♥ i przede wszystkim weny skarbie !!! ♥♥♥
OdpowiedzUsuńNdnsbdbsjsbsbj świetne ;-; jestem dumna z victora
OdpowiedzUsuńJejku dżo, znowu umarłam.
OdpowiedzUsuńCo ty ze mną robisz ;;;;;
I jestem ciekawa, o co chodzi z tymi facetami, co Kells ukrywa...
Czekam na następny! ♥
/@horalik_swag
Po prostu wspaniale. Czekam na kolejny.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział *_* i ta parada równości :D i że vic go pocałował..... Aaaaaa chce wiecej !!!
OdpowiedzUsuńVic sie w koncu przekonal do Kellsa
OdpowiedzUsuńTyle trzeba bylo czekac ;-;
Kocham Cie weny
Jeden z najlepszych rozdzialow,
Czekam na next
Gksrkckfsjckdeh jeszcze raz /M.
Vic yeah<3 nie boj sie uczucia i Kellsa
OdpowiedzUsuńVic yeah<3 nie boj sie uczucia i Kellsa
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdzial, ciekawa jestem jakie tajemnice ma Kells. Życze weny i motywacji
OdpowiedzUsuńCudo! Ta parada! I Vic w końcu przyznał się przed samym sobą. Jestem ciekawa o co chodzi z tymi facetami. Supcio piszesz i do piątku.
OdpowiedzUsuńBe