piątek, 7 listopada 2014

6.

Cześć. Nowy rozdział. Liczę na dużo komentarzy.Minimum 20 do piątku. Dacie radę. Wiem, że tu jesteście, ale pokażcie się.
________________________
    Obudził mnie dość jednoznaczny odgłos wymiotowania z łazienki. Drzwi były lekko uchylone, więc nic dziwnego, że wszystko słyszałem. Biedny Kellin. Nawet zagryzanie wódki ogórkami mu nie pomogło i zmagał się z kacem. Ja czułem się dobrze. Owszem, trochę pulsowała mi głowa, ale nie chciało mi się wymiotować i mogłem normalnie funkcjonować. Kellin będzie miał z tym pewne problemy.
    Usiadłem na łóżku, przeciągnąłem się i wtedy przypomniałem sobie o wczorajszej nocy, przez co otworzyłem szeroko oczy i zastygłem w bezruchu. Musiałem wyglądać komicznie – wytrzeszcz, ręce w górze, bezruch. Tylko że mi nie było do śmiechu. Zobaczyłem coś, czego nie powinienem był widzieć. Pierwszy raz zdarzyło mi się coś takiego i nie miałem pojęcia jak zareagować.
    Nie miałem problemu z tym, że Kellin okazał się gejem. To jego preferencje seksualne i nic mi do tego. Większą trudność sprawi mi zapomnienie gejowskiego seksu i sam fakt, że od teraz będę dzielił pokój z gejem. Jestem idiotą, przecież ciągle dzieliłem pokój z gejem. Miałem nadzieję, że nic się nie zmieni i nadal będziemy się kumplować. Chciałem dowiedzieć się o tym, co Kellin myśli o tej całej sytuacji, ale teraz chyba nie był w stanie myśleć o niczym innym jak tylko o wytrzeźwieniu.
    Musiałem się otrząsnąć. Obiecałem sobie, że zaakceptuję Kellina takiego jakim jest. To, że jest gejem, niczego nie zmienia. Będzie dziwniej, ale nic się nie zmieni. Boże, jakim ja jestem idiotą...
    Wstałem z łóżka i powoli poszedłem do łazienki. Otworzyłem szerzej drzwi i westchnąłem cicho, gdy zobaczyłem bladego Kellina, który położył głowę na desce klozetowej, jakby czekał na kolejną falę detoksykacji. Nie chciał się podnieść, był na to zbyt wyczerpany. Jego policzek wbijał się w ceramiczną toaletę, włosy nachodziły mu na oczy, których nie miał siły otworzyć. Podszedłem do niego i uniosłem jego głowę, aby odgarnąć jego włosy do tyłu. Chłopak zaskomlał cicho, a ja zdałem sobie sprawę, że nie zdoła utrzymać równowagi, podobnie jak jego włosy porządku. Na chwilę zostawiłem go samego i wróciłem do pokoju, aby poszukać gumki do włosów w plecaku. Zawsze miałem jakąś na wszelki wypadek i teraz okazała się potrzebna. Wróciłem do łazienki, ukucnąłem przy brunecie i zebrałem jego ciemne włosy w krótki kucyk. Nie wyglądał dobrze, ale nie chodziło tutaj o konkurs piękności. Kellin musiał wytrzeźwieć, bo aktualnie jest nie do życia.
    Gdy byłem usatysfakcjonowany swoją fryzjerską pracą, Kellin pochylił się nad klozetem, chwycił muszlę dłońmi i wypluł prawie wszystkie wnętrzności. Skrzywiłem się i odwróciłem wzrok, lekko gładząc plecy chłopaka, aby chociaż trochę go wesprzeć w tej chwili. Wiedziałem, że nie powinien tyle pić. Teraz cierpiał podwójnie.
    Skończył po minucie. Odetchnął głośno, a ja spojrzałem na niego troskliwie. Nie chciałem, żeby cokolwiek go bolało. To jeszcze dzieciak, nic dziwnego, że w Stanach mógłby pić dopiero od dwudziestego pierwszego roku życia. Wątpiłem, że trzymał się tego prawa, ale skutki widziałem czarno na białym. Jego organizm bardzo źle znosił alkohol.
- Będziesz jeszcze wymiotował? - zapytałem cicho, na co ten pokręcił przecząco głową.- Jesteś pewny? Nie chcę, żebyś zarzygał cały pokój.- Spojrzał na mnie zranionym wzrokiem i ponownie pokręcił głową.- W porządku. Dasz radę wstać? - Znów zaprzeczenie.- Chodź, wezmę cię na ręce.
    Kellin oplótł moją szyję rękoma, a ja chwyciłem go za plecy i pod kolanami, aby następnie podnieść się z posadzki. Chłopak był bardzo lekki, więc nie miałem problemu z zaniesieniem go do łóżka. Położyłem go na miękkim materacu, na co cicho westchnął, po czym przykryłem go kołdrą.
- Vic... - odezwał się cicho, abym zwrócił na niego uwagę, gdy już chciałem odchodzić.- To co działo się w nocy...
- Porozmawiamy o tym, gdy poczujesz się lepiej, w porządku? - zaproponowałem, na co przytaknął i zamknął oczy.
    Niech się zdrzemnie. Potrzebował tego, chociaż i tak mówią, że na kaca najlepsza jest praca. Popracujemy później, zwiedzając Moskwę, ale teraz niech śpi. Nie miałem serca wyciągać go z pokoju, gdy był w takim stanie. Podczas gdy Kellin odsypiał, ja wziąłem prysznic, zszedłem na śniadanie i przyniosłem trochę do pokoju. Chłopak pewnie nie będzie miał ochoty na jedzenie, ale nie pozwolę mu na głodówkę. Musiał coś zjeść, nawet jeśli później to zwróci. Gdy wróciłem do pokoju, Kellin siedział na łóżku i robił coś na telefonie. Wyglądał na świeższego, ale nadal był blady i miał podkrążone oczy. Dobrze, że wstał z łóżka i nieco się oporządził. Zauważyłem, że nie rozwalił małego kucyka, którego mu zrobiłem. Wyglądał uroczo.
    Victorze, czeka cię poważny rachunek sumienia.
    Usiadłem obok niego i wręczyłem mu serwetkę, w którą zawinąłem kilka małych, słodkich bułeczek. Kellin uśmiechnął się do mnie lekko i ugryzł jedną z bułeczek. Zjadł tylko jedną. Nie miał ochoty na więcej w takim stanie i wcale mu się nie dziwiłem.
- Dziękuję – powiedział cicho, zupełnie jak nie on.- A teraz...
- Jeśli nie chcesz o tym rozmawiać, to nie musimy, naprawdę – wtrąciłem się, a chłopak machnął ręką.
- Nie, chcę to wyjaśnić – rzekł stanowczo, na co zamknąłem buzię i zamieniłem się w słuch.- Po pierwsze to, że byłem pijany nie oznacza, że po pijaku przespałem się z mężczyzną, bo miałem taką zachciankę. Wolę mężczyzn, jestem gejem i lubię seks, więc... Tak to się wszystko złożyło w jedną całość.
    Spojrzał na mnie pytająco, jakby szukał słów pocieszenia czy zrozumienia. Chciał wiedzieć, czy akceptuję go takiego jaki jest. Potrzebował wsparcia, które postanowiłem mu dać.
- W porządku, Kell.- Uśmiechnąłem się do niego pokrzepiająco.- Przecież nie zmienisz tego, kim jesteś. Ja też tego nie zrobię.
- Nie jesteś jednym z tych homofobów, którzy chcą spalić nas na stosie?
- Nie – zaśmiałem się, na co kąciki warg Kellina lekko drgnęły ku górze.- Tylko... Muszę się przyzwyczaić.
- W sensie?- Zmarszczył brwi.
- W sensie nigdy nie miałem styczności z homoseksualizmem. Nie poznałem żadnego geja ani lesbijki.
- Więc jestem pierwszy.- Mrugnął do mnie i zagryzł dolną wargę, a ja zmrużyłem oczy i powoli skinąłem głową.- Ale i tak ci dziękuję. Za zrozumienie.
    Chwycił moją dłoń i lekko ją ścisnął, przez co drgnąłem. Okej, czułem się nieco niekomfortowo, bo nigdy nie doświadczyłem czegoś takiego, ale najwyraźniej do wszystkiego można się przyzwyczaić. Obdarował mnie szczerym uśmiechem, po czym syknął cicho i chwycił się za głowę, pochylając się przy tym lekko. Kac morderca.
- Będziesz wymiotował? - zapytałem, kładąc dłoń na jego plecach.
- Nie – mruknął.- Potrzebuję jeszcze tylko kilku chwil. Niedługo przejdzie. Zawsze przechodzi.
    Skinąłem głową i lekko poklepałem go po plecach. Chciałem wyjść na miasto i pozwiedzać Moskwę, ale jeśli Kellin nadal źle się czuł, poczekam na niego. Nie zostawię go tu samego. Chciałbym, żeby też zobaczył trochę Rosji w tym pięknym wydaniu, a nie to co pokazuje telewizja i internet. Mieliśmy sporo czasu. Zdążymy zobaczyć najważniejsze punkty Moskwy i miałem nadzieję, że jak najlepiej wykorzystamy spędzony tu czas.

    Kellinowi przestało kręcić się w głowie po kolejnych trzydziestu minutach. Wtedy zjadł jeszcze jedną bułeczkę i oświadczył, że jest gotowy na podbój Moskwy. Nadal wyglądał na zmęczonego, ale i tak był w o wiele lepszej formie niż rano. Uczesał się, umył zęby pięć razy i wyciągnął mnie za rękę z pokoju. Od wczorajszej nocy stał się nieco bardziej... Jakby to powiedzieć... Uczuciowy względem mnie. Nie miałem pojęcia, jak zareagować na jego kokieteryjne uśmiechy czy nagłe muskanie moich palców jego dłonią, więc postanowiłem to ignorować. Tylko jeszcze ile będę mógł tak żyć? Kellin widocznie wysyła mi jakieś znaki, a ja nie chciałem go ranić mówiąc, że mnie nie interesuje. Nigdy nie oglądałem się za mężczyznami, tym bardziej młodszymi ode mnie o dziesięć lat. Chłopak widział moje podejście do jego zachowania, ale nie poddawał się i kontynuował swoje poczynania. Pewnie szybko mu się nie znudzi, a szkoda. Lepiej, żeby kolejne ruchy zachował dla siebie, bo wychodzimy na ulice homofobicznego kraju.
    Kellin wiedział kiedy przestać. Tylko gdy zaczęliśmy spacerować po Moskwie, wsunął dłonie do kieszeni spodni i oderwał spojrzenie ode mnie, aby przenieść je na zabudowę miasta. Najpierw zobaczyliśmy Cerkiew Chrystusa Zbawiciela. Kellin odgarnął włosy za ucho i zaczął robić zdjęcia wielkiej budowli, która robiła wrażenie. Był zachwycony, widziałem to w jego oczach, ale czy mnie również nie ogarnęło oczarowanie?
    Poszliśmy też zobaczyć najstarszy klasztor prawosławny w Moskwie oraz kilka innych mniejszych świątyń. Robiły wrażenie, ale nadal nie rozumiałem, po co wkładać tyle pieniędzy w budowle sakralne. Chyba nigdy tego nie pojmę, ale przynajmniej mogłem nacieszyć nimi oko.
    Nieodłącznym punktem zwiedzania Moskwy jest Kreml. Jeśli tamte cerkwie były piękne, to na widok Kremla opadała szczęka. Kopuły, kolory, rozmiar, a oczy nie przestawały się świecić.
- Tam w środku siedzą niefajni panowie – odezwał się Kellin, opierając głowę o moje ramię i wpatrując się w gmach siedziby rosyjskiego parlamentu.- A tam obok leży inny niefajny pan.
- Mówisz o Leninie? - zapytałem, przenosząc wzrok na mauzoleum wcześniej wymienionego, na co brunet skinął głową.- Ten to jeszcze nie był taki zły...
- Jak to nie. - Kellin wyprostował się i skrzyżował ręce na torsie.- Zrobił rozpierduchę w państwie, a potem jego partia zrobiła rozpierduchę gdzieś indziej. Widać, że jesteś informatykiem i w ogóle nie znasz się na historii...
    Złożył usta w dzióbek, po czym wysłał mi buziaka, aby następnie zacząć iść w stronę mauzoleum. Nie znałem się na historii, taka była prawda, a Kellin chyba sam musiał się edukować w tym zakresie, bo nauka w amerykańskim liceum nie daje aż takiej wiedzy o historii świata. Byłem pod wrażeniem, bo dowiadywałem się o nim wiele różnych rzeczy, których bym nie przypuszczał.
    Zobaczyliśmy jeszcze cmentarz przy Murze Kremlowskim (gdzie Kellin dał mi mały wykład o Stalinie) i wiele innych zabytków, po czym postanowiliśmy iść na Plac Czerwony i po prostu odpocząć. Chodzący gdzieniegdzie żołnierze nie czynili tego miejsca przyjemnym, ale atmosferę ratowała piękna pogoda i wielu turystów, którzy nie bali się odwiedzić Rosji i byli takimi szaleńcami jak my.
    Kellin prawie ciągle robił jakieś zdjęcia, a jako że mnie interesowały inne rzeczy, zachowywałem pewien dystans. Nie zapomniałem jednak, aby mieć na niego oko, bo skoro potrafił zgubić się na lotnisku, to co dopiero w Moskwie. Spojrzałem na niego akurat wtedy, gdy przez przypadek uderzył jakiegoś mężczyznę ramieniem i jego oczy szeroko się otworzyły, podobnie jak tego drugiego. Mężczyzna był wysoki i bardzo muskularny – w porównaniu z drobnym Kellinem prezentował się jak goryl. Uśmiechnął się do chłopaka, który powoli zaczął się wycofywać, ale ten złapał go za ramię i nieco do siebie przyciągnął. Szepnął mu coś na ucho, na co brunet energicznie pokręcił głową i ledwo wyrwał się z jego uścisku. Nie podobało mi się to. Zacząłem iść w tamtą stronę, aby jakoś zaingerować, bo jeszcze tego brakowało, żeby jakiś osiłek połamał mi Kellina. W czasie gdy szedłem w stronę zamieszania, chłopak spławił nieznajomego i szybko podreptał w moją stronę, prostując swoją koszulkę.
- Co.... - zacząłem, ale Kellin chwycił mnie za ramię i pociągnął w stronę jednej z kawiarni.
- Idziemy na kawę – oznajmił sucho, otwierając drzwi do lokalu, który był przytulny i zachęcał do zamówienia deseru.
    Zmarszczyłem brwi i patrzyłem podejrzliwie na poddenerwowanego chłopaka, który usiadł przy wolnym stoliku i oparł głowę na ręce, pusto wpatrując się w kwiaty na blacie. Usiadłem naprzeciwko niego i przez chwilę patrzyłem na jego zamyśloną twarz. To wszystko coraz mniej mi się podobało, a ja nie potrafiłem po prostu zamknąć ust i wszystkiego w sobie dusić. Najpierw ten Japończyk, później nagłe bilety do Moskwy, a teraz jakiś kolejny facet, który oszołomił tego biednego chłopaka. O czymś nie wiedziałem i wątpiłem, że się dowiem, ale warto było powęszyć, nawet jeśli byłem w tym beznadziejny. Jeszcze nie teraz. Za chwilę.
    Zamówiliśmy po kawie i szarlotce. Kellin znowu ucichł i zaczął bawić się końcem ażurowego obrusu. Skąd znał ludzi z każdego zakątka świata? Przecież nigdy nie opuszczał Michigan. A może po prostu mnie okłamał? Nie znaliśmy się zbyt długo, więc skąd mogłem wiedzieć, jaki jest naprawdę? Będę musiał nauczyć się jeszcze wielu rzeczy.
- Kim był ten mężczyzna? - zapytałem nagle, co sprawiło, że Kellin podniósł wzrok i wzruszył ramionami.
- Nikim – mruknął, wyraźnie nie chcąc o tym rozmawiać.
- Na pewno był kimś, skoro po rozmowie z nim jesteś taki osowiały i smutny. Jak nie ty.
    Chłopak zaczął żuć dolną wargę, jakby nad czymś kontemplował. Zamrugał kilka razy oczami, które tym razem nie miały w sobie tego blasku co zwykle. Coś go trapiło i smutek przychodził zawsze po konfrontacjach z jakimiś osobami.
- Po prostu chcę ci pomóc, jeśli mam taką możliwość – mówiłem dalej.- Wiem, że nie znamy się zbyt długo i może mnie nie lubisz...
- Lubię cię, Vic. Bardzo cię lubię.
- W porządku. Lubimy się, więc możemy sobie pomagać. Musimy też sobie zaufać. Przecież latamy razem samolotami, chodzimy po nieznanych miastach, śpimy w tym samym pokoju, a znamy się dwa tygodnie. Tu chodzi o zaufanie, Kells.
    Brunet nie odpowiedział. Patrzył na kwiaty w posępną miną i nadal nad czymś się zastanawiał. Ile bym dał, żeby teraz wejść do jego głowy i zobaczyć o czym myśli! Nierealne marzenia. Przy stoliku pojawiła się kelnerka, która położyła przed nami nasze zamówienie, uśmiechnęła się przyjaźnie i odeszła. Była bardzo ładna, więc odprowadziłem ją wzrokiem i oblizałem wargę. Kellin chrząknął głośno, zaciskając palce na widelcu i piorunując dziewczynę wzrokiem. Chyba był trochę zazdrosny... Ale ja nie o tym.
- Możesz mi powiedzieć o wszystkim co cię trapi – powiedziałem, biorąc filiżankę do rąk i upijając z niej łyk kawy.- Jeśli będę mógł ci pomóc, to super, chętnie pomogę. Tylko musisz wiedzieć, że masz możliwość zawołania o pomoc.
- Kto powiedział, że potrzebuję pomocy? - burknął, wsuwając do ust kawałek szarlotki. Gdy przełknął, dodał:- Nie jestem dzieckiem specjalnej troski. Jestem dorosły i potrafię o siebie zadbać. A że zaczepia mnie jakiś facet, to normalne. Przyzwyczaiłem się.
- Nie, Kellin, to nie jest normalne...
- Gdyż?
- Gdyż jest trzy razy większy od ciebie, ciągnie cię gdzieś, a ty zaczynasz być przerażony, gdy go zauważasz – stwierdziłem, zabierając się za apetycznie wyglądające ciasto.- Jak możesz być tak swawolny? Nie widzisz żadnych zagrożeń?
- Nie ma zagrożeń, Vic!
- Jak ktoś cię zgwałci, to nie będziesz tak mówił.- Wzruszyłem ramionami, oplatając widelec wargami.
    Kellin sapnął i rzucił widelec o talerz, przez co zwrócił na siebie uwagę kilku klientów kawiarni. Może i przesadziłem, ale mówiłem prawdę, a ja wolałem szczerość od mydlenia oczu. Chłopak musiał być świadomy tego, że świat nie jest taki kolorowy jaki się wydaje. Jest pełen pułapek i zasadzek. Kellin nadal był dzieciakiem. Mógł być pełnoletni, ale na pewno nie dorosły.
- Jakoś nikt do tej pory mnie nie zgwałcił – syknął, zaciskając dłonie w pięści, przez co pobielały mu knykcie.
- Brawo. - Klasnąłem kilka razy w dłonie.- Tak trzymaj. I nawet nie zbliżaj się do podejrzanych facetów, bo prędzej czy później przylecisz do mnie ze łzami w oczach, że ktoś wykorzystał twój tyłek i teraz nie możesz chodzić.
- Bezczelne – prychnął, po czym wstał od stołu i skierował się do wyjścia. Po chwili jednak wrócił, bo najwyraźniej miał mi coś jeszcze do powiedzenia.- Jesteś... Uch! Nie jesteś moim ojcem! Ja pierdolę, idę stąd, nie chcę na ciebie patrzeć.
    Odprowadziłem go wzrokiem, po czym ponownie zająłem się swoim ciastem. Kellin właśnie został wystawiony na próbę, czy jest dorosły, czy tylko pełnoletni.

15 komentarzy:

  1. pierwsza!!!!!!!!!!!
    oooooooooooooo jebany.
    rozdział totalna petarda.
    Viktur, jeszcze ci sie spodobają takie zaloty, trust me
    ciekawe kim jest ten facet, żeby tylko serio nie zgwałcił Kellsa '-'
    czekam na kolejny baaaaaaaardzo niecierpliwie.
    kc <3

    OdpowiedzUsuń
  2. ohh, to trochę przykre ze się posprzaczali
    czekam niecierpliwie na kolejny rozdział! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Ooooo kurde.. To się porobiło.. KELLIŚ W CO TY SIĘ PAKUJESZ hm ? ;( jejku niech Vic nie bedzie taki dla niego.. ;p i jeszcze ci faceci... Kurde no ! Nie mogę się doczekać ! ♥ weeny ! KC ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  4. A jak mu się jeszcze w tej Moskwie coś stanie? tak sam gdzieś poszedł...
    Ale Victur powiedział, że Kells jest uroczy, zawsze coś ^^ weny //lucy

    OdpowiedzUsuń
  5. O kurwa (sorry xd)
    Oby tylko czarne scenariusze się nie sprawdziły.
    Wiedziałam, że za kolorowo by było, gdyby tak po prostu zwiedzali świat, ale i tak ta sprzeczka jest przykra :c
    A tak ogólnie to rozdział skfksfnksjd.
    Do następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajny rozdział. Czytam i czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  7. OMG dlatego musieli się po kłócić? Boski rozdział. Czekam z niecierpliwością na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  8. Boszeee, co tu sie dzieje ;-----;
    Kim był ten koleś? wtf
    Kells rzygający w kiblu, ah...aż przypomniałam sobie siebie XDDD
    nie, nic. XD Rozdział genialny, ale noo..kim byli ci kolesie, JA CHCE TO WIEDZIEĆ ;-;
    Czekam na kolejny.
    KC <3
    /Lindeczka

    OdpowiedzUsuń
  9. czemu się pokłócili? :c
    jestem strasznie ciekawa, co będzie dalej.
    czekam na następny!
    /@horalik_swag

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja chcę do Moskwy! Jezu,ja nie wiem jak ty to robisz..czytając mam wszystko przed oczyma. Jesteś genialna. Nie myślałam o tym by pisaniem zająć się tak 'na poważnie'? Uważam,że masz wielki talent zazdroszczę. Weny,dużo weny życzę.

    OdpowiedzUsuń
  11. W niecału tydzień przeczytałam wsio na tym blogu.
    Życzę weny i kolejnych czytelników, jesteś niesamowita. :'3

    OdpowiedzUsuń
  12. Rozjebalas system kochana. Zgadzam sie z powyzszymi :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Uh.. bosko, w każdym rozdziale coś się dzieje, ciekawe co będzie w następnym.
    Mój mistrzu, uwielbiam twoje ff.

    OdpowiedzUsuń
  14. Świetny rozdział, czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  15. Wtf
    Kellin ja pierdolę....
    Faceci z wszystkich krajów się za Tobą uganiają..........
    W stosunku do Vika jest taki
    Ugh, uroczy
    Te wszystkie "znaki"
    I w ogóle
    Szkoda trochę, że się pokłócili.
    Weny

    OdpowiedzUsuń