piątek, 5 września 2014

Epilog

Epilog! Jak zwykle proszę o komentarze i opinie.
Koniec tego fan fica, mam nadzieję, że w żaden sposób Was nie zawiodłam i dziękuję, że czytaliście. Jako że zaczęła się szkoła, dodawanie rozdziałów będzie nieco utrudnione, biorąc pod uwagę moje cudowne rozszerzenia, jakimi są chemia i biologia, ale nie martwcie się! Dostaniecie nowe opowiadanie. Po prostu jak zwykle robię sobie urlop i prawdopodobnie w pod koniec września możecie oczekiwać nowego rozdziału.
Dziękuję jeszcze raz i wysyłam buziaki.
____________________________
    Czułem, że żyję.
    Zero ograniczeń, strachu i wątpliwości. Brak cofania się, w grę wchodził tylko rozwój osobisty i żwawe kroki do przodu. Liczyło się szczęśliwe życie, które doświadczyłem i nie chciałem, aby się kończyło.
    Skończyłem studia z dobrym wynikiem i tym samym dowiodłem, że nawet po wielu przejściach w życiu potrafiłem osiągnąć wyznaczony cel. Stałem się pracowitym i ambitnym uparciuchem i już nic nie stało mi na drodze, aby spełnić marzenia i stać się kimś. Dowartościowywałem się sam, ale pomagali mi też moi przyjaciele i ktoś najważniejszy... On.
    On, czyli Matty, którego poznałem na ostatnim roku studiów. Był ode mnie dwa lata młodszy, studiował informatykę (wyglądał trochę jak typowy kujon, był rudy i nosił okulary kujonki) i spotkaliśmy się zupełnie przypadkiem, gdy musiałem załatwić coś na uniwersyteckich komputerach. Ludzie śmieją się z rudzielców, których pasją są maszyny. Mówią, że są okropni, pryszczaci i ciągle grają w gry wideo. Matty może i uwielbiał gry wideo, ale w moich oczach był kimś cudownym i po jakimś czasie się zauroczyłem. A gdy zapuścił brodę... Cholera.
    Tak więc zaczęliśmy ze sobą chodzić. Po moich skończonych studiach zostałem w Bostonie jeszcze dwa lata, aby na niego poczekać. Miałem przyjemną pracę zastępcy redaktora w jakimś piśmie dla mężczyzn, dobrze mi płacili i w końcu byłem zadowolony z życia. Po ukończonych studiach Matty'ego wyjechaliśmy z Massachusetts do San Diego i zostaliśmy tam na stałe. Moja rodzina była zauroczona tym mężczyzną, cieszyła się, że dałem sobie radę i nie wracałem do przeszłości.
    Nie myślałem o Vicu. Na początku było mi trochę trudno, ale z czasem to minęło. Pomogła mi rodzina, przyjaciele, a po jakimś czasie Matty. Powiedziałem mu wszystko, co powinien usłyszeć, a on to zrozumiał i obiecał mi, że nigdy mnie nie skrzywdzi i nie mam się czego bać. Zaufałem mu.    
    Oświadczył mi się w Święta Bożego Narodzenia. Bez wahania się zgodziłem, bo byliśmy parą trzy lata i nie miałem żadnych wątpliwości, że to z nim chcę spędzić resztę mojego życia.
    Mimo zaręczyn, nie spieszyliśmy się ze ślubem. Skupiliśmy się na swoich karierach, ja pracowałem w dzienniku San Diego, on w jakiejś ważnej firmie informatycznej. W naszym związku pojawiały się zgrzyty i oczywiście, że się kłóciliśmy, tak jak każda normalna para, ale po jakimś czasie wszystko sobie wyjaśnialiśmy i znowu panowała idealna atmosfera.
    Po kolejnych pięciu latach zaczęliśmy planować ślub. Stwierdziliśmy, że skoro ja miałem lat trzydzieści, a on dwadzieścia osiem, to dobry moment, aby się za to zabrać. Nasze rodziny zawzięcie nam kibicowały i chętnie pomagały, ale wiele spraw chcieliśmy załatwić po swojemu. Na przykład garnitury. Ślub zaplanowaliśmy na wrzesień, więc przydadzą nam się jakieś szykowne marynarki. Taka okazja nie zdarza się codziennie.
    Szliśmy promenadą w San Diego, gdzie znajdowało się wiele ekskluzywnych sklepów, do których wchodziliśmy, aby zobaczyć coś co nas zainteresuje. To wszystko wyglądało bardzo pięknie, ale miałem wrażenie, że nic do mnie nie przemawia. Do tego zaczęły boleć mnie nogi i nie chciało mi się już dalej iść. Zakupy nie należały do moich ulubionych czynności, czego nie można było powiedzieć o Mattym, który uwielbiał biegać po sklepach i szukać dla nas różnych ładnych rzeczy. Skąd on miał w sobie tyle energii? Nie miałem pojęcia, ale moja twarz sama się uśmiechała, gdy widziała, jak cieszy się niby małe dziecko.
    Gdy mężczyzna ciągnął mnie do kolejnego sklepu, ja zatrzymałem się gwałtownie i położyłem głowę na jego ramieniu.
- Nie chce mi się – mruknąłem.
- Pójdziesz do ślubu nago?
- Chciałbyś – zaśmiałem się, po czym pociągnąłem go w stronę wolnej ławki stojącej przy palemkach w doniczkach. Usiadłem na niej, założyłem nogę na nogę i zamrugałem kilka razy oczami, przez co Matty skrzyżował ręce na torsie i pokręcił głową.- Sam idź. Ja poczekam.
- Jesteś słaby – powiedział z rozbawieniem, po czym nachylił się nade mną i dał mi buziaka, aby następnie wejść do sklepu.
    Patrzyłem na ocean i ludzi bawiących się w piasku. Uśmiechałem się na widok małych, roześmianych dzieci, które uciekały rodzicom, ale nie na tyle daleko, aby się zgubić. Myśleliśmy nad adopcją i gdy już się pobierzemy, zajmiemy się dziećmi. Stworzymy swoją małą rodzinę, gdzie wszyscy będziemy się kochać i nic nam nie przeszkodzi.
    Rozmarzyłem się i nawet nie zauważyłem, jak o jedną z wysokich palm opiera się dobrze zbudowany szatyn z papierosem w wargach. Na początku nie zwróciłem na niego uwagi, ale gdy oderwałem wzrok od uroczych dzieci, zacząłem coraz bardziej mrużyć oczy, aż w końcu szeroko je otworzyłem. Był ostatnią osobą, którą chciałem spotkać.
    Vic zgasił papierosa, rzucając go na ziemię i przygniatając trampkiem. Chciał ruszyć i przemieścić się w inne miejsce, lecz jego spojrzenie zatrzymało się na ławce, na której siedziałem. Chciałem podnieść się i wejść do sklepu, aby jak najszybciej znaleźć się przy Mattym, ale mój były okazał się szybszy. Od razu ruszył w moją stronę i po chwili jego postać górowała nad moją.
    Nadal był przystojny i nadal mi się podobał. Jego rysy twarzy nieco się wyostrzyły, ramiona przybrały więcej masy, a i ogólnie sprawiał wrażenie pewnego siebie mężczyzny, któremu nie należy podpadać. Najwyraźniej więzienie zmienia jakoś ludzi.
- Kellin – odezwał się, a ja zerknąłem na niego niepewnie, bardziej wbijając plecy w oparcie ławki.
- Victor – odparłem ponuro, a gdy szatyn usiadł obok mnie, odsunąłem się od niego.
- Nic ci nie zrobię – powiedział łagodnie.- Jestem innym człowiekiem.
- Nie znam cię jako innego człowieka. Znam cię jako przestępcę.
- Już nim nie jestem – zarzekał się, a ja nie chciałem tego słuchać.
    Wierzyłem mu, że się zmienił, naprawdę. Jego problem polegał na tym, że nie chciałem mieć z nim nic wspólnego. Wymazałem go z pamięci i nie chciałem wracać do tego, co było między nami dziesięć lat temu. Byliśmy dorosłymi mężczyznami, do cholery jasnej, każdy miał swój olej w głowie i powinien go jakoś wykorzystać.
- Kell, ja naprawdę dużo myślałem – mówił, a ja oparłem dłoń na czole.- Bardzo długo. Wiesz ile człowiek ma czasu w więzieniu? Cholernie dużo. Jak nie pracowałem, to myślałem, ja ciągle rozmyślałem i sam waliłem się w głowę, jak mogłem być takim idiotą. I wiesz co, Kell? - Spojrzał na mnie, przeciągając ten moment, aby wprowadzić jakieś napięcie.- Nadal cię kocham.
    Prychnąłem i pokręciłem głową. Może i się zmienił, ale w głowie nadal sieczka. Czy on naprawdę myślał, że po dziesięciu latach wskoczę mu w ramiona po tym, co zrobił? Myślał, że mu wybaczę i wszystko będzie jak dawniej? Więzienie pomogło mu w znalezieniu moralności, ale zawiodło, jeśli chodzi o rozum.
- Dasz mi szansę? - zapytał, a ja uniosłem brew.- Nie musimy od razu wkraczać w związek. Możemy zacząć od początku. Poznamy się na nowo, zaprzyjaźnimy się, a potem może wyjść nam coś cudownego. Kellin, proszę...
- Vic, to niemożliwe.
- Wiem, że bardzo cię zraniłem, ale uwierz mi, że cię kocham i nie przestałem ani na chwilę.
- Nie o to chodzi.
- Więc o co? - zapytał, marszcząc czoło i patrząc na mnie z zainteresowaniem.
- Ja...
- Kellin, musisz wejść tam ze mną! - Usłyszałem radosny głos Matty'ego i odetchnąłem z ulgą.
    Odwróciłem się i wstałem z ławki. Matty patrzył na Vica z ciekawością, podobnie jak tamten na niego. Rudowłosy otworzył usta, aby coś powiedzieć, a ja podszedłem do niego i chwyciłem go za rękę, splatając nasze palce. Vic to zobaczył i właśnie o to mi chodziło. Wstał z ławki i spojrzał na mnie z zawodem, nie wierząc, że poszedłem do przodu i związałem się z innym mężczyzną.
- To jest Matty – powiedziałem spokojnie, kładąc głowę na ramieniu mężczyzny.- Bierzemy ślub we wrześniu.
    Vic zamrugał kilka razu oczami i sam nie dowierzał, że to się działo naprawdę. Nie byłem „jego” Kellinem. Wyrwałem się ze wspomnień i przeszłości, on nie i to chyba ja byłem górą. Nie pogodził się z tym, że potrafiłem poradzić sobie bez niego. Nie byłem niedorajdą, stałem się niezależny i pewny siebie. Nic już nie zmieni moich decyzji.
- Przykro mi, Vic.- Uśmiechnąłem się do niego lekko.
- To jest ten Vic? - wtrącił się Matty, który puścił moją dłoń i już chciał rzucić się na szatyna, lecz w porę go zatrzymałem.- Puść mnie! Przecież to on cię krzywdził!
- Zostaw go – odparłem spokojnie, a mężczyzna prychnął i w końcu się uspokoił.- Vic, cieszę się, że się zmieniłeś i wszystko sobie w życiu poukładałeś, ale musisz zrozumieć, że ja już cię nie kocham. Nie kocham cię od dziesięciu lat. Poszedłem do przodu, żeby przestać myśleć o przeszłości. Uszanuj to, Vic. - Vic skinął głową, wyglądając przy tym jak zranione dziecko.- I proszę cię, nie usiłuj się ze mną kontaktować. Nie usiłuj do mnie wrócić. Nie próbuj kontaktować się z moją rodziną, Mattym i moimi przyjaciółmi. Zacznij żyć swoim własnym życiem, które nie powinno kręcić się wokół mnie. Od ośmiu lat jestem szczęśliwy z Mattym, uszanuj to. Mogę na to liczyć? - zapytałem z nadzieją w głosie.
- Tak – szepnął.
- Powodzenia, Vic.
    Uśmiechnąłem się do niego pokrzepiająco, po czym ponownie chwyciłem dłoń Matty'ego i wprowadziłem go do sklepu, z którego przed chwilą wyszedł. Nadal był nieco zdezorientowany i byłem mu winien wyjaśnienie całej tej sytuacji, ale zajmiemy się tym w domu. Teraz chciałem zająć się czymś innym.
- Nie pytaj, skarbie. Szukaj koszuli na ślub.

18 komentarzy:

  1. WTF DŻOGURT CO TY..... ; O TAKI KELLIC TO NIE KELLIC, TO NIEMOZLIWE.... JESHU, ZAWAŁ KURWA ;-; MIAŁO BYĆ TAK PIĘKNIE. NIE AKCEPTUJE ZWIĄZKU KELLINA Z MATTYM..... O NIE

    ale ogl to świetny kellic, nie takie zakończenie jak chciałam ale dobry
    Masz okejke (y)
    Weny do następnego Kellica ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. JAK TO MATTY
    Xbsjfjajfiaiwjdjwiriw
    Jesu fangirlłem.
    Sumując- cały ff cudowny, podobał mi się cholernie i kiciu, oby tak dalej!
    Rastiel xx

    OdpowiedzUsuń
  3. włączyłam Caraphernelię i zaczęłam czytać - zły pomysł fchuj
    jestem już lekko podpita (pro tip: nie zaczynajcie pić whisky przed imprezą) i popłakałam się
    nie spodziewałam się tego
    spodziewałam się rozstań i wielkich powrotów
    świetna historia, chyba zacznę ją czytać od początku
    weny do następnego
    dzięki za każdy rozdział, jesteś cudowną autorką <3
    kc motzno Dżo <3333333

    OdpowiedzUsuń
  4. Weny do następnego. Taki wspaniały fhfhfgmff śliczny. Zakończenie takie zajebiste.... Matty and Kells taka piekna para,ale i tak wolę Kells'a i Vic'a

    OdpowiedzUsuń
  5. O ja pierdole...
    Kellin i Matty
    Matty i Kellin
    Jdodbksvskaldvvdh
    A Viktur ?
    Viktur stoi pod palmą (y)
    Ślub we wrześniu, a Ty Matty szukaj koszuli.
    Co ?
    Nie wazne..

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak zwykle dobrze napisane aczkolwiek foch za to przykre zakończenie. Jest ono po prostu przykre. Siedze ze łzami w oczach tym bardziej słuchałam jeszcze DEGa- merciless cult i tak mi sie ryczeć zachciało. Nie może być takie zakończenie T^T no po prostu nie przeżyje tego :c już by było mi lepiej gdyby było, że Vic na końcu sie zabija czy coś... jakoś by mnie wtedy nie gryzło aż tak bardzo jak teraz. Tak to ciekawość mnie zżera co by było dalej z Vicem?! Czy przyszedłby na ślub Matta i Kellsa. asafddghagd idem puakać :c
    Ale i tak fajowe Dżo :c ~ Miku.

    OdpowiedzUsuń
  7. COOOOOOO, COOOOO JAK TO MATTY ;--; jestem zaskoczona XD
    Płakłam...
    Dżo jesteś świetna! Całe ff było genialne, bardzo przyjemnie mi sie czytało każdy rozdział. Wgl plz, każde Twoje ff to życie!
    Dziękuję za każdy rozdział. Życzę weny na kolejne. Kc<3
    /Lindeczka

    OdpowiedzUsuń
  8. O jejka x_x Dżooo to nie tak mialo byc ;_; co to za kellic bez Vica ? Smutam ;-;
    _______________________
    Ale rozdział supi jak wszystkie ♥ Powinnaś dostać Nobla !!! Jesteś kochana, kocham Cię ♥ pisz i NIGDY nie przestawaj !!! ♥ masz najlepszego Kellica a Polsce Ty jesteś najlepsza w Polsce jesteś kochana ♥ pisz jak najdzybciej ;* KC ♥ z wieeelką niecierpliwością czeeekam na następny !!! ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  9. Kellin i Matty? Co to w ogóle jest? XDDDD
    Co ty zrobiłaś ? XD
    W ogóle się nie spodziewałam, lol.
    Ale generalnie to ff było naprawdę super Dżo. Serio.
    Nie mogę się pogodzić z tym, że to już jego koniec :(
    Ale z niecierpliwością będę czekać na następne ff!
    Kocham Cię Dżo ♥
    /@horalik_swag

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak...dziwnie :D Ale pozytywnie. Za słodko i sztucznie by było, gdyby po tylu latach żyli razem długo i szczęśliwie. To tak nie działa.
    Kolejny raz udowadniasz, że jesteś genialna <3
    Weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. Kellic nie jest Kellicem.
    Jezu, nie. Victorowi sie nalezalo, ale nie spodziewalam sie, ze ta historia bedzie miala taki final ;-;

    OdpowiedzUsuń
  12. Moje feelsy eksplodowały
    Co prawda nie spodziewałam się takiego zakończenia ale i tak było świetne. Całe to opowiadanie było świetne
    Mam nadzieję że niedługo będzie następne <3

    OdpowiedzUsuń
  13. poplakalam sie, nie sadzilam, ze b3dzie takie zakonczenie
    dzo co ty robisz. nie nie nie
    kellic byl swietny, i zniszczyl mi psychike ale i tak go uwielbiam 🐣
    szkola ze sie tak skonczylo..
    biedny vic..
    no coz,czekam do następnego nowego kellica!

    OdpowiedzUsuń
  14. Przeczytałam najpierw te ostatnie słowa. Ale byłam podniecona myślałam,że Kellic się zalegalizuje w urzędzie.A tu nieee. CO ty robisz. jesteś cudowną,kreatywną osobą. Uwielbiam Cię. Powodzenia w szkole i weny!(rozszerzona biologia i chemia?! Jezu, podziw i ukłony) :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Płaczę czy płaczę? Szlocham. WIEDZIAŁAM!! że zamiast Vica pojawi się Matty. Zaczełam czytać i wiedziałam, że Kells się nie podda. Miałam cichą nadzieję 3 rozdziały temu, że się ułoży. Mimo wszystko jestem zadowolona z tego obrotu zdarzeń. Bardzo podobało mi się to co tutaj stworzyłaś. I myślę, że to wspaniały pomysł na film. Kto wie może za kilka lat, ja jako reżyser zainspiruję się tą historią? Życzę spokojnego września i czekam. Na następne ff.
    Be

    OdpowiedzUsuń
  16. Taka niespodzianka dla nas od Dżo.
    Kells i Matty.
    Hm.
    No może to nie Vic, ale wszystko dobrze się skończyło, a Vic sam spieprzył sobie życie. To jego sprawa, nie Kellina i cieszę się, że Kells dał sobie radę :'))

    OdpowiedzUsuń
  17. Dżogurt.
    Od 10 minut zalewam sie łzami, nie umiem sie pozbierać i to twoja wina - tylko i wyłącznie Twoja.
    Przypomniałam sobie wszystko co przeszli Kellin i Vic w poprzednim ficu i wiesz co?
    To sie nie powinno stać, oni nie powinni byli sie przeprowadzać, nie powinni byli.
    Vic popełnił najgorszy błąd w całym swoim życiu, już zawsze będę tak na niego patrzeć.
    Nie wiem, nie rozumiem jak on to mógł zrobić, do kurwy nędzy, narkotyków sie nie rusza.
    Powiedz mi, jak to jest.
    Kellin katowany przez Vica wyciskał ze mnie morze łez, nie powiem, że nie.
    Nie rozumiem jednak, dlaczego wciąż do niego wracał.
    Miłość i te sprawy, ale powiem Ci jedno: sądze tak jak Kellin, Vic go nie kochał.
    Ale z drugiej strony jestem za Vicem, bo coś jednak czuł do naszego pedałka.
    Może to nie była prawdziwa miłość, ale Kellin był dla niego bardzo ważny. A narkotyki, to narkotyki, jak ktoś nie potrafi powiedzieć nie, to skończy tak jak skończy.
    Fakt, faktem nie pasuje mi tu Matty, dałabym tu kogoś innego, ale to już Twoja sprawa.
    Kocham Jennkę w tym ficu, strasznie kojarzy mi się ze mną (oh, ależ sobie schlebiam), kocham pociągnięty wątek z gangami, aczkolwiek za bardzo kojarzy mi sie z tym fan ficem z 5sos, ew.
    Strasznie duzo było uniesień, romantycznych momentów, dram, łez i miłości - czyli to co powinno być, Skarbie.
    Nie mam absoltunie żadnych zastrzeżeń co do fabuły, postaci, wszystko jest idealnie idealne.
    Najbardziej w Twoich ficach lubię to jak się wczuwasz, jak wszystko pamiętasz, wiesz, sprawiasz, że czyta mi sie to lepiej niż jakąkolwiek książkę. Kellin ma swoje gesty, ruchy, typowe dla człowieka powtarzające sie reakcje, no geniusz z Ciebie Dżogurciku.
    Nie sądzę, żebym kiedykolwiek zmieniła zdanie co do Twoich fan-ficów - zastaną dla mnie najlepsze na świecie, trafiasz prosto w moje serduszko.
    Pamietaj, nie zmieniaj sie, nie uginaj, pierdol innych, bo ja tu zawsze będę dla Ciebie, mimo, że z dokładnie miesięcznym opóźnieniem, ale zawsze bede dla Ciebie i chodzby nie wiem co, bede czytać Twoje wypociny.
    Kocham Cie mocno, Tori.

    OdpowiedzUsuń