wtorek, 3 czerwca 2014

Rozdział XXIV

Cześć. Proszę o komentarze. Dzięki, kocham Was, buziaki.
____________________
Sąd ma to do siebie, że na rozprawy trzeba czekać długo, a kiedy w końcu nadejdzie na nie czas, wszyscy zdążyli zapomnieć o sprawie. Oskarżeni dawali sobie spokój i po prostu czekali na ostateczny wyrok, a poszkodowany żył swoim własnym życiem. Przynajmniej u nas tak było, bo sprawa nie zaliczała się do aż tak poważnych, więc mało kto później się nią przejmował. Dorośli nazwali to "wynikiem młodzieńczego buntu". Miałem to gdzieś, może i był to bunt, ale i tak się nim nie przejmowałem. Już nie.
Oczywiście, życie pod jednym dachem z Kailey i Kim było dosyć niekomfortowe, ale musiałem dać radę do studiów. Mama zmusiła je do przeproszenia mnie, co oczywiście zrobiły, mimo że z wielką niechęcią. I vice versa. Nie miałem zamiaru ich szanować, kiedy one nie liczyły się ze mną. Małe gówniary: podczas gdy wcześniej kipiały pewnością siebie, teraz widocznie zamknęły się w sobie. Były na tyle głupie, aby się przyznać - może im się znudziło, może gryzło je sumienie. Nie obchodziło mnie to. Miałem spokój, miałem Vica, to się liczyło.
Nasłuchałem się, że byłem niewdzięcznym bratem i nie powinienem wpychać własnych sióstr w to bagno. Na takie słowa odpowiadałem pobłażliwym spojrzeniem i ironicznym śmiechem. Dotrzymywałem obietnic. Jeśli powiedziałem, że anonim nie będzie miał życia w szkole, to tak będzie. Nic dziwnego, że kilka moich zaprzyjaźnionych cheerleaderek często dokuczało moim siostrom. Dziewczyny lubią obgadywać innych, ale nienawidzą być obgadywane. Tutaj działało to na podstawie jednej wielkiej plotki, przez co cała szkoła od razu odwracała się od głównego tematu pogłoski. 
Czy miałem coś na sumieniu?
Nie.
Byłem człowiekiem dbającym o własne dobro. 
Przez cały czas oczekiwania daty rozprawy, mój związek z Victorem był jeszcze silniejszy. Vic myślał, że trudno będzie mi się pozbierać po fakcie, że to moje siostry mnie udupiły, podczas gdy ja ani razu nie czułem się załamany. Nie miałem zamiaru narzekać - więcej uczucia jeszcze nikomu nie zaszkodziło.
Vic skończył osiemnaście lat i przez cały czas śmiał się ze mnie, że umawia się z małolatem i może trafić za kratki. To nie było śmieszne, bo naprawdę mogłoby się to nam przytrafić, nawet jeśli między nami były tylko dwa miesiące różnicy. Tak czy siak, było idealnie i żaden z nas nie chciał kończyć tego związku, który stworzyliśmy.
Rozprawę zaplanowano na szesnastego marca. Nie miałem pojęcia dlaczego, ale naprawdę się denerwowałem. Nie powinienem, a mimo to nie mogłem zasnąć i układałem w swojej głowie najgorsze scenariusze.
Mama pozwoliła mi spać u Vica, bo ją o to poprosiłem. Na szczęście się zgodziła. Myślałem, że uspokoję się przy ukochanej osobie, ale to nie było takie proste.
Ogarniała mnie ciemność. Wsłuchiwałem się w rytmiczny oddech Vica, który obejmował mnie ramieniem, podczas gdy ja położyłem głowę na jego nagiej, unoszącej się klatce piersiowej. Szatyn był spokojny, szedł tam bardziej jako świadek, aniżeli poszkodowany. Wiele spoczywało na moich ramionach.
Kolejna nieprzespana noc. Ile ich już było? Nie liczyłem. Pewnie jakaś setka, a może i więcej.
Poprawiłem się na torsie Vica i zamknąłem oczy, obejmując chłopaka w pasie. Postanowiłem wsłuchać się w jego miarowy oddech. Miałem nadzieję, że stanie się swojego rodzaju kołysanką, która sprawi, że zmorzy mnie sen. Chyba nic z tego. Zacząłem kreślić różne wzroki na nagiej skórze Vica, który poruszył się niebezpiecznie i odkaszlnął. Najwyraźniej go obudziłem, choć to nie było moim zamiarem. Szybko zabrałem rękę, ale on złapał ją i splótł nasze palce.
- Powinieneś spać - mruknął w półśnie.
- Nie mogę - szepnąłem.
- Gryzie cię sumienie?
- To nie sumienie. Po prostu mogłoby już być po wszystkim, nie chcę dłużej w tym siedzieć.
Vic mruknął coś pod nosem, a ja położyłem głowę na poduszce i wpatrywałem się w ciemny sufit. Nawet nie zwróciłem uwagi na Vica, który zaczął całować moją szyję i klatkę piersiową, po czym odrzucił kołdrę na bok i nachylił się nade mną. Nie odtrącałem go, dałem mu działać, nawet jeśli myślami byłem gdzieś indziej. Dłonie chłopaka zahaczyły u gumę moich dresów, w których spałem, aby następnie szybko je ze mnie zsunąć.
- Serio chcesz się teraz kochać?- mruknąłem znudzony, patrząc na zarys jego postaci, która ściągała z siebie bokserki.
- Może w ten sposób się zmęczysz i w końcu pójdziesz spać - odparł, a ja wzruszyłem ramionami i rozszerzyłem nogi.
Vic sięgnął po coś do szafki nocnej, pewnie lubrykant, po czym umiejscowił się pomiędzy moimi udami. Niech robi co chce. Było mi wszystko jedno. Nie miałem humoru na seks, ale jeśli ma mnie to zmęczyć, to czemu nie. Sen był mi potrzebny, nawet głupia godzina.
Vic całował moją szyję, a ja, mimo że praktycznie nie zwracałem na niego uwagi, objąłem jego szyję, bardziej go do siebie przyciągając. W pewnym momencie poczułem, jak chłopak powoli się we mnie wsuwa, a ja przymknąłem oczy i ciężko westchnąłem, po czym wbiłem paznokcie w skórę jego barków. Gdy szatyn zaczął poruszać biodrami w stałym rytmie, otworzyłem oczy i znów wpatrywałem się w ciemny sufit. Raz po raz wydawałem z siebie cichy jęk, jako że na tym samym piętrz spali rodzice i brat Vica, a nie chciałem ich obudzić. Vic mruknął coś pod nosem i musnął moje usta. Oczywiście oddałem pocałunek, ale moje myśli były gdzieś indziej. Nawet seks mnie od nich nie odciągnął.
- Vic? - wyszeptałem, zagryzając dolną wargę i wplatając palce w jego miękkie włosy.
- Hmm? - wydyszał, podkręcając tempo, przez co też zacząłem cicho wzdychać, a moje usta opuszczały nieco częstsze jęki.
- M-myślisz, że do-dobrze robię-ę? - jęknąłem, wiodąc paznokciami po plecach chłopaka i zostawiając przy tym czerwone ślady.- Z K-Kailey i... Kurwa... Kim. M-Może nie... Nie po-powinienem.
Vic mi nie odpowiedział. Wpychał się we mnie jeszcze szybciej, mimo że to zbliżenie zaliczało się do tych bardziej romantycznych, aniżeli klasycznego pieprzenia na biurku.
- N-no bo... To m-może spie-spieprzyć jeszcze-e więcej spraaaaaaw. Bo-boję się tego. M-mogę rozwalić te re-relacje.
Vic przestał się poruszać i spojrzał prosto w moje oczy. Nawet w ciemności widziałem to przenikliwe spojrzenie, które mówiło mi, że przesadzałem i powinienem przestać zadręczać się głupimi myślami.
- Wiem, że teraz mi powiesz, że jestem głupi, bo zajmuję się tym, czym nie powinienem - westchnąłem.
- Nie jesteś głupi - odparł chłopak.- Daj sobie trochę luzu. Ciągle się tym przejmujesz. Zrobisz to, co będziesz chciał. Wszystko zależy od ciebie.
- Cokolwiek zrobię, po jakimś czasie pewnie się spierdoli.
- Cicho.- Vic dał mi buziaka.- I korzystaj z seksu, okej?
Westchnąłem ciężko i pokiwałem głową, obejmując biodra Vica nogami, aby zaczął się poruszać. Szybko to zrobił, bo sam chciał pewnie skończyć i iść spać. Splótł nasze palce, a dłonie położył po obu stronach mojej głowy. Wydałem z siebie stłumiony jęk i odchyliłem głowę do tyłu, przymykając przy tym oczy. Takie rozluźnienie zdecydowanie mi się przydało.
Gdy Vic zaczął uderzać w czuły punkt wewnątrz mnie, prawie krzyknąłem, ale chłopak w idealnym momencie położył dłoń na moich ustach. Drugą chwycił mojego penisa i szybko poruszał po nim dłonią. Jego pchnięcia stały się mało rytmiczne i też był na skraju wytrzymałości. Cieszyłem się, że już kończyliśmy, bo naprawdę ogarniało mnie zmęczenie. W końcu wystrzeliłem na swój brzuch, a Vic doszedł wewnątrz mnie. Gdy ogarnęliśmy bałagan i z powrotem się ubraliśmy, Vic objął mnie ramionami i pocałował w czoło. Objąłem go w pasie, a twarz schowałem w klatce piersiowej. Zasnąłem z uśmiechem na ustach i cichymi słowami Vica w uszach:
- Rób to, co uważasz za słuszne. Kocham cię.

- Zawiąż mocniej - powiedziałem, poprawiając krawat Vica, w który w ogóle nie chciał go zakładać, ale bardzo nalegałem, więc w końcu się zgodził. Po prostu miałem słabość do eleganckich mężczyzn, a tym bardziej mojego chłopaka w marynarce.
Poprawiłem kołnierzyk jego koszuli, przejechałem po niej dłońmi i uśmiechnąłem się do siebie, patrząc na ogarniętego przeze mnie Vica. Chciałem, żeby wyglądał dobrze (nie, żeby ciągle nie wyglądał świetnie, ale rozprawa była ważnym wydarzeniem i musieliśmy się jakos prezentować). Ja sam ubrałem się podobnie do niego.
- Jakby cię o coś pytali, to mów, że nie uprawialiśmy seksu od twoich urodzin, bo wpadniemy w jeszcze większe kłopoty - powiedziałem mu, nadal poprawiając mu krawat.- No i po prostu bądź sobą, jakoś to będzie, przecież nie może być tak strasznie, prawda? Na pewno jakoś...
- Kellin - przerwał mi, chwytając moje dłonie, abym przestał odreagowywać na jego krawacie.- Wyluzuj, bo ci cukier skoczy.
Wziąłem kilka głębokich oddechów i pokiwałem głową. Zawładnęły mną nerwy i naprawdę musiałem się uspokoić. Przecież wyrok był przesądzony. Mogłem być pewny, że moje siostry spotkają odpowiednie konsekwencje. Nie wiedziałem tyko, czy chciałem, aby konsekwencje te były najgorsze. Chyba naprawdę zaczęło gryźć mnie sumienie.
To było coś nowego.
- Chłopcy? - Usłyszeliśmy głos pani Fuentes i razem spojrzeliśmy w stronę otwartych na oścież drzwi.- Jesteście gotowi? Możemy już jechać?
Skinęliśmy głowami, po czym chwyciliśmy się za ręce i wyszliśmy z pokoju razem z mamą Vica. Zeszliśmy po schodach, aby następnie wyjść z domu i wsiąść do samochodu stojącego na ulicy. Za kierownicą siedział pan Fuentes, jego żona usiadła obok niego, a my zajęliśmy miejsca z tyłu obok Mike'a. Pan Fuentes odpalił silnik i po chwili byliśmy już w drodze. Nikt się nie odzywał. Bałem się, że to cisza przed burzą, ale nie wywołujmy wilka z lasu.
Pod budynek sądu podjechaliśmy po dwudziestu minutach. Pan Fuentes znalazł miejsce parkingowe, po czym wyszliśmy z samochodu. Spojrzałem niepewnie na piaskowo-ceglany budynek. Nadal nie podjąłem ostatecznej decyzji. Po mojej głowie chodziło wiele myśli, a ja nie wiedziałem, którym miałem ulec. Nagle poczułem, jak ktoś obejmuje mnie w pasie i całuje w policzek.
- Nie martw się, skarbie - wyszeptał Vic.- Czasem życie nie jest takie kolorowe, jak się wydaje. Sam podjąłeś tę decyzję.
Doskonale zdawałem sobie z tego sprawę i nie musiał mi o tym przypominać. Trzeba stawić czoła przeciwnościom losu.
Weszliśmy do budynku i niemal od razu spotkaliśmy się z moją rodziną. Co prawda były tu tylko mama i siostry, ale to wystarczyło, abym zaczął denerwować się jeszcze bardziej. Miałem nadzieję, że mama nie oberwie przez to zamieszanie.
- Dzień dobry! - zagadnęła kobieta, witając się nie tylko z nami, ale również z rodzicami Vica.
Między nimi wywiązała się rozmowa (można powiedzieć, że wszyscy się pogodzili), a my zajęliśmy się sobą. Razem z Vikiem odeszliśmy nieco na bok, aby przypadkiem nikogo "nie gorszyć" i oparliśmy o siebie swoje czoła.
- Dobrze? - zapytał, a ja wzruszyłem ramionami.
- Miejmy nadzieję, że będzie dobrze - odparłem cicho, lekko całując jego usta.- Dziękuję, że jesteś.
- Dla ciebie wszystko. - Uśmiechnął się, po czym pocałował mnie w czoło. Och, jak słodko.
- Chłopcy, wchodzimy! - zawołała mama, a ja uśmiechnąłem się lekko i skinąłem głową.
Pewne rzeczy trzeba przyjąć na klatę...

- Nie wierzę, że to powiedziałeś! - Kailey skoczyła mi na szyję, a ja objąłem ją w pasie i uśmiechnąłem się lekko.
- Jakby nie patrzeć, jesteśmy rodziną - szepnąłem do jej ucha.
Rozprawa nie trwała długo. Na ostateczną decyzję miałem niewiele czasu. W końcu się przemogłem i powiedziałem, że żałuję skierowania sprawy do sądu i proszę, żeby siostry nie zostały ukarane w brutalny sposób. Sędzia okazał się naprawdę wyrozumiałym facetem i wszystko skończyło się się jedynie odpracowaniem kilkudziesięciu godzin w wolontariacie, co nie było tragiczne. Kim i Kailey były mi wdzięczne, że w ostatniej chwili zmieniłem zdanie. Pewnie nawet nie przypuszczały, że mógłbym pokazać się od tej strony. Życie zaskakuje, podobnie jak ja.
Kailey stanęła na podłodze i uśmiechnęła się do mnie pogodnie. Obok niej stanęła równie rozpromieniona Kim.
- Dzięki, braciszku - powiedziała młodsza.- I... Obie cię przepraszamy. Nie tylko za zamieszanie, ale również za wszystko.
- Zachowywałyśmy się jak kretynki, przepraszamy - dodała Kailey.
- Też przepraszam. Za wszystko. Też nie byłem święty.
- Będziemy normalną rodziną?
- Będziemy.
Jeszcze raz się uścisnęliśmy, a po chwili obok nas pojawił się Vic. Chwycił mnie za rękę i szybko spojrzał na Kailey. Musiał czuć się nieswojo, skoro był jej obiektem westchnień. Był, pewnie już nie jest, bo dziewczynie mogło już się odwidzieć.
- Wszystko w porządku? - zapytał.
- Jak w najlepszym - uśmiechnąłem się i pocałowałem go w policzek.
- Żadnych intryg, kłótni i innych pierdół?
- Żadnych.
Vic uśmiechnął się promiennie. Jemu też ulżyło. W końcu mogliśmy przestać się przejmować. To wspaniałe uczucie - z serca spadł mi ogromny kamień i w końcu się rozluźniłem. Mogłem odetchnąć i skupić się na innych rzeczach.
- Halo, idziemy! - Usłyszeliśmy krzyk mamy i grupą wyszliśmy z budynku.
Weszliśmy na parking, a ja zlustrowałem teren wzrokiem. Zatrzymałem spojrzenie na jednym samochodzie, granatowym bmw, o które stał oparty średniego wzrostu mężczyzna o krótkich, czarnych włosach, które ułożone były w artystyczny nieład. Był około czterdziestki, elegancko ubrany i co jakiś czas spoglądał na zegarek na nadgarstku. Otworzyłem usta i puściłem rękę Vica, aby następnie puścić się pędem w stronę mężczyzny. Ten zauważył mnie dopiero wtedy, gdy mocno objąłem go w pasie i położyłem głowę na jego klatce piersiowej. Mężczyzna zaśmiał się cicho i położył dłoń na moich włosach.
- Też się cieszę, że cię widzę, synu. - Usłyszałem jego głos, przez co jeszcze bardziej zacieśniłem swój uścisk.
Tak cholernie za nim tęskniłem, nie mogłem od tak pozwolić mu odejść. Nie miałem pojęcia, co tu robił, skąd wiedział, że tu będę i dlaczego postanowił zrobić mi niespodziankę, ale był tu i to się liczyło.
W końcu podniosłem głowę i spojrzałem na uśmiechniętą twarz ojca.
- Tęskniłem - powiedziałem.- Cholera, tak bardzo tęskniłem...
- Uwierz mi, ja bardziej.
- Co tu robisz?
- Twoja mama dała mi znać, że jest rozprawa w sądzie, ale nie spodziewała się, że się tym przejmę - mruknął nieco zasmucony. Miał do tego pełne prawo. Mama go nie doceniała, a powinna.- Postanowiłem przyjechać. Wziąłem wolne i jestem.
- O Jezu - zachichotałem, odgarniając na bok moje ciemne kosmyki włosów.- Na ile?
- Do końca tygodnia. Mam też propozycję, ale może powiem o niej nieco później.
Pokiwałem głową i spojrzałem w stronę mojego towarzystwa. Kailey i Kim odsunęły się nieco na bok - mogłem się tego spodziewać, tata był dla nich praktycznie obcym człowiekiem. Mama stała jak wryta, a Tom również odszedł na bok, co było chyba dobrym podejściem, bo kto chciałby konfrontować z byłym mężem swojej żony? Vic natomiast uśmiechał się szeroko, bo zależało mu na tym, żebym był szczęśliwy. Wtedy wpadłem na pewien pomysł.
- Ummm... - Ponownie spojrzałem na tatę.- Chcesz poznać mojego chłopaka?
- Oczywiście, że tak.
- To poczekaj chwilę.
Odszedłem od taty i podszedłem do Vica, którego chwyciłem za rękę.
- Chodź, poznasz mojego tatę. - Uśmiechnąłem się do niego zachęcająco.
Szatyn chyba zaczął się denerwować, ale musiał pokonać nerwy dla mnie. To spotkanie było ważne, bo nie wiadomo, czy kiedykolwiek nadarzy się jeszcze taka okazja.
- No dobra - zacząłem, zatrzymując się przed tatą.- Vic, to mój tata Edward, tato, to mój chłopak Vic.
Obaj uścisnęli sobie dłonie i obdarzyli się przyjaznymi uśmiechami. Zaczynało się bardzo dobrze, a mogło być jeszcze lepiej. Musieli się poznać, w końcu miałem zamiar być bardzo długo z tym chłopakiem, więc w jakiś sposób musi być przedstawiony mojej nieznanej mu wcześniej rodzinie.
- Dbasz o mojego syna? - zapytał tata, puszczając oko do szatyna.
- Pewnie, że tak.- Vic pokiwał głową.- W życiu nie dałbym go nikomu skrzywdzić.
- Cudownie. - Tata uśmiechnął się promiennie, jakby usłyszał coś, co odmieniło jego życie.- Ładnie ze sobą wyglądacie, naprawdę.
Uśmiechnąłem się i objąłem Vica w pasie, opierając głowę o jego ramię. Super, mieliśmy błogosławieństwo mojego ojca, a mama nas zaakceptowała. Czy mogło być lepiej? Pewnie będzie, tylko muszę poczekać na odpowiednią chwilę.
- Muszę porozmawiać z twoją mamą - powiedział tata, a ja niepewnie spojrzałem na kobietę, która nadal była poddenerwowana i oniemiała.- Raz kozie śmierć, najwyżej mnie pogryzie.
Zaśmiałem się pod nosem i patrzyłem, jak tata podchodzi do mamy. To pewnie będzie nieco stresująca rozmowa, więc postanowiłem się w nią nie wtrącać. Niektóre sprawy dorośli powinni rozwiązywać sami.
- Twój tata jest bardzo w porządku - stwierdził Vic, a ja zadarłem głowę i skinąłem nią.- Szkoda, że tak rzadko możesz się z nim spotykać. Równy z niego gość.
- Jest super, choć też popełnia błędy - odparłem.
- Jak każdy.
No właśnie, pomyślałem. Jak każdy.
Rodzice rozmawiali ściszonymi głosami. Po chwili dołączył do nich Tom, który uścisnął sobie dłonie z tatą i również zaczął mówić. Nie wyglądali na poruszonych, no może oprócz mamy, która była przewrażliwiona. Razem z Vikiem obserwowaliśmy ich z dystansu i próbowaliśmy zgadnąć, o czym mogli rozmawiać.
- Mam nadzieję, że tacie nagle się odwidziało i nie chce wrócić do mamy - szepnąłem.
- Dlaczego?
- To tylko kolejne zamieszanie. Zresztą, mama by się nie zgodziła. Nienawidzi go.
Vic westchnął ciężko i pocałował mnie w skroń. Po chwili do rozmowy dołączyli się również państwo Fuentes, co zupełnie nas zdziwiło. Musiało chodzić o coś poważnego i na pewno związanego z nami.
- Matko, Vic, a co jeśli oni chcą nas rozdzielić? - zapytałem zdenerwowany.
- Twój tata właśnie powiedział, że ładnie ze sobą wyglądamy. Serio myślisz, że teraz chce nas od siebie odciągnąć?
- Racja, to głupie.
Po kilku minutach mama wezwała nas do siebie ruchem dłoni. Spojrzeliśmy na siebie zdenerwowani i spokojnym krokiem poszliśmy w ich stronę. Nawet nie wiedziałem, czego miałem się spodziewać.
- Rozmawialiśmy o was i waszej przyszłości - zaczęła mama.- Ale główną rozmowę przeprowadzimy jutro. W takim gronie idziemy jutro na obiad, aby obgadać parę spraw i zadecydować o waszej przyszłości.
No pięknie. Robi się ciekawie...

16 komentarzy:

  1. ŁO KURWA, NIE PASUJE MI TO XAKOŃCZENIE TEGO ROZDZIAŁU, KELLIN POWINIEN BYC CHUJEM, NAH DŻO, NIE NIE NIE NIE
    ALE NO CÓŻ, LICZE, ŻE KUPIO KELLICO DOM O TAK
    TOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOORI

    OdpowiedzUsuń
  2. KELLUCHA NIE BYŁ PRZECHUJEM? :O nonono. pewnie ojczulko będzie chciał żeby Kelczi jak będzie pełnoletni zamieszkał tam gdzie on i zabrał ze sobo Wiktorzaka. jeja ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. co ;-;
    no rozdział fajny ;_;

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak idealnie :D To nie jest cisza przed burzą, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  5. O. Czym. Oni. Bedą. Z. Nimi. Rozmawiać. ;-;
    Jezu ;-;
    Dżogurt dawaj następny rozdział, bo jestem ciekawa :3
    Btw Kellin jest spoko. Zdziwiłam się gdy oddalił zarzuty na swoje siostry ;-;

    OdpowiedzUsuń
  6. Tyle rzeczy się stało, że nie ogarniam. Ogólnie byłam tak zajęta, że poprzedniego rozdziału też nie czytałam. I boziu Dżo, co tu się dzieje. Wat. Seksy takie spokojne. Kells jakiś taki nie Kellsowaty.. Ale i tak jest dobrze! Najlepiej!
    ~Whiskas

    OdpowiedzUsuń
  7. Kell okazał miłosierdzie. O.O o loooosie jak to. Btw kolejny super rozdział patrzę, że coraz bardziej zbliżasz się do końca opowiadania. Będę jeszcze do niego wracać i czekam na resztę. I mam nadzieję, że nas zdziwisz następnym. Ciekawe co rodzice Kellina i Vica wymyślili.
    Belz

    OdpowiedzUsuń
  8. kocham cie
    pa

    OdpowiedzUsuń
  9. Dzo, kocham mocno!!! Po wycieczce mam nadzieję , że będzie następny :(( supcio jak zawsze:*!!~Kinga

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozmowy podczas seksu najlepsze xD
    Ugh czemu skonczylas w takim momencie? Mam nadzieje ze wszystko dobrze sie skonczy ;_;

    OdpowiedzUsuń
  11. wow Kellin taki dobry braciszek. fajnie że wszystko (najprawdopodobniej) dobrze się ułożyło. świetny rozdział. już nie mogę się doczekać następnego <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Kelli miał być chujem. :C
    Tak to sobie ułożyłam w poprzednim rozdziale i tak miało być.
    Ale milutki Kellczi też jest w sumie w porządku.
    Na miejscu Kim i Kailey klękałabym i dziękowała Kellinowi za to co się wydarzyło w sądzie.
    I ten tata Kellisia przed budynkiem...
    Męczy mnie o czym oni tak gadali.
    Pewnie chcą żeby zamieszkali razem.
    Przynajmniej oby.
    Wszytko się tak dobrze teraz układa.
    Ile przewidujesz kochana Dżo rozdziałów do końca?
    Przepraszam ale zapomniałam, bo wiem, że już kiedyś gdzieś pisałaś.;c
    Rozdział jest suupi <3
    Tak jak cała reszta i wgl i wgl LOVA <3
    Czekam na następny i dodawaj szybciutko <3
    _______________
    Czekam na komentarz (powieść) Yody (jak źle odmieniłam to przepraszam) , bo zawsze są takie długie i fajnie mi się to czyta <3

    OdpowiedzUsuń
  13. *__________________________*
    Ok. *---*

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja chce już następny rozdział.
    <333

    OdpowiedzUsuń
  15. Jest tak idealnie aż boję się dramy.Rozdział jak zwykle cudowny <3

    OdpowiedzUsuń
  16. jejjj spotkał się z ojcem w końcu! i Vic go poznał aww
    rozdział boski ofc
    czyżby jakaś drama się szykowała? zbyt dobrze im XD ciekawe co szykuje dla nich tata Kellsa, może chce ich zabrać do siebie a może coś więcej...no czekam na kolejny :3

    OdpowiedzUsuń