wtorek, 18 marca 2014

Rozdział VII

Komentujemy, pysie.
Nie mam pojęcia, kiedy dostaniecie nowy rozdział, ale postaram się jeszcze w tym tygodniu
KC KC KC.
____________________________
Masz ostatnią szansę.
Nie miałem pojęcia, ile ostatnich szans już dostałem, ale za każdym razem traciłem jedną, aby następnie mama dała mi kolejną. To nie było tak, że robiłem to specjalnie. Po prostu nie potrafiłem zapanować nad swoją agresją do Toma, który chyba specjalnie mnie prowokował, abym mu się odszczekał lub przywalił w twarz. Aż tak bardzo zależało mu na tym, żebym poszedł do psychologa? Może to on potrzebował specjalisty, a nie ja. Tak czy siak, moja ostatnia szansa została zmarnowana w weekend, gdy chciałem wyjść z domu do Vica, ponieważ nie dokończyliśmy tego co nam przerwano. Byłem niewyżyty seksualnie, miałem ochotę na seks, ale wszyscy skutecznie mi to uniemożliwiali. 
Okazało się, że mój szlaban jeszcze się nie skończył. Szczerze mówiąc, zapomniałem o nim, ale mama mi nie wierzyła i wywiązała się z tego kolejna awantura. Widziałem, że tym razem ich cierpliwość się skończyła i miałem przechlapane. 
Zostałem posadzony na kanapie, a przede mną stała mama i Tom. To była poważniejsza rozmowa, więc postanowiłem porzucić moje młodzieżowe chamstwo i dostosować się do dorosłych.
- Chyba wiesz, jaką decyzję podjęliśmy? - odezwała się mama, a ja opuściłem głowę i objąłem się rękoma. Może jeśli będę wyglądać jak poszkodowane dziecko, to im się odwidzi i nie wyślą mnie do psychologa.
- Może pójdziemy na jakiś kompromis? - odezwałem się cicho.
- Było już dużo kompromisów, Kellin. Zawsze szliśmy ci na rękę, nie byliśmy wystarczająco surowi, więc musimy coś zmienić. W poniedziałek idziemy do szkolnego psychologa, na początku ja i ty, ustalimy wszystkie rzeczy i później sam będziesz chodził na terapie.
Pociągnąłem nosem i ukryłem twarz w dłoniach. Na pewno uważali mnie za niezrównoważonego psychicznie nastolatka, podczas gdy miałem taki charakter i nie potrafiłem się zmienić. Żaden psycholog nie sprawi, że moja osobowość stanie się inna i będę zupełnie innym człowiekiem. Nie, to nie na tym polegało. Gdyby z moją głową było coś nie tak, może te sesje przyniosłyby pozytywny skutek, ale ja już na starcie wiedziałem, że to wszystko będzie dalekie od pozytywów.
- Nie użalaj się nad sobą, chłopcze - odezwał się Tom, a ja spojrzałem na niego przez palce.- Może w końcu nauczysz się dyscypliny i będziesz szanował innych.
Chciałem mu odpowiedzieć, na moje usta cisnęły się obelgi i epitety, ale nie mogłem się zapomnieć, bo to pogorszyłoby moją sytuację. I tak było beznadziejnie, więc jak najszybciej chciałem z tego wyjść.

Byłem zwolniony z popołudniowych lekcji. Po lunchu do szkoły przyjechała mama, z którą najpierw poszedłem do dyrektora, aby omówić szczegóły moich sesji z psychologiem. Mama chciała dowiedzieć się, czy w szkole też sprawiam problemy. Było oczywistym, że mężczyzna odpowie przecząco. Nie miałem powodów, aby w szkole zachowywać się w taki sam sposób jak w domu. Tutaj nikt mnie nie prowokował, nie miałem z nikim na pieńku, więc nie widziałem powodów, aby zachowywać się źle, jak to uważała mama i Tom.
- Jedyna rzecz, na którą skarżą się nauczyciele, to fakt, że Kellin prawie ciągle... Cóż... Bardzo ostentacyjnie i namiętnie całuje się z Victorem Fuentesem, co nie podoba się gronu pedagogicznemu - powiedział dyrektor, a ja uniosłem brew w górę.
Naprawdę komuś to przeszkadzało? Wystarczyło nas upomnieć i nieco byśmy przystopowali, ale żaden z nas nie dostał takiej informacji. Cóż, to była prawda, bo gdy mieliśmy taką okazję, prawie w ogóle się od siebie nie odrywaliśmy (czasem też na angielskim, bo przecież mogliśmy), ale nikt nigdy nam nie przerwał. Może chodziło o to, że byliśmy chłopakami i kogoś to gorszyło, ale nie chcieli wyjść na homofobów? Nienawidzę homofobii.
- Nie jest to jakieś wielkie wykroczenie, ale ten temat często był poruszany na radach pedagogicznych i uważamy, że powinniście zachować trochę dystansu - mówił dalej, patrząc na mnie poważnie.- Nie mówię tego, aby wytknąć ci twoją orientację seksualną, oczywiście nie, Kellin. Jesteś kim jesteś, nic nam do tego, więc możesz całować się i z chłopakami, i z dziewczynami...
- Z dziewczynami nie, ble - przerwałem mu, marszcząc nos.
- W porządku, z dziewczynami nie. Po prostu rób to w mniej widocznym miejscach, niekoniecznie na oczach całego grona pedagogicznego. W porządku?
Pokiwałem głową, chociaż sam nie wiedziałem, czy dotrzymam obietnicy. Usta Vica był stworzone do całowania, ssania i gryzienia, więc nie miałem pojęcia, w jaki sposób mógłbym się im oprzeć. Pewnie i tak będę się z nim całować, nawet po uwagach dyrekcji.
- Spotykacie się po szkole i nie możecie się od siebie oderwać - powiedziała mama, patrząc na mnie sceptycznie i kręcąc przy tym głową.
- Może zostawmy ten temat dla psychologa - zaproponował dyrektor.- Wydaje mi się, że pan Rowell jest gotowy przyjąć panią i pani syna.
- W porządku. Dziękuję panu bardzo - mama uśmiechnęła się do mężczyzny, po czym oboje wyszliśmy z jego gabinetu i zaczęliśmy iść do psychologa.- Trochę zasad. Współpracuj z psychologiem, mów prawdę i bądź grzeczny. Nie chcę się za ciebie wstydzić.
Przewróciłem oczami i pod nosem mruknąłem ciche "dobra", żeby przestała mi wmawiać, jak miałem się zachowywać. Będę sobą, psycholog musi poznać prawdziwego mnie, czyż nie?
Stanęliśmy przed odpowiednimi drzwiami i mama kilka razy w nie zapukała. Odpowiedział nam znany mi już męski głos.
- Proszę! - usłyszeliśmy i weszliśmy do środka.
Gabinet był niewielki, ale mieściło się w nim sporo rzeczy. Na środku pomieszczenia stało biurko, za którym siedział trzydziestoparoletni blondyn pod krawatem. Za nim znajdowało się kilka szafek z teczkami, książkami i papierami. Była tu też mała kanapa oraz dwa dodatkowe fotele, które przeznaczono dla gości psychologa.
- Kellin, miło cię znowu widzieć! - uśmiechnął się Rowell, wstając zza biurka i ściskając moją dłoń. Zmusiłem się na lekki uśmiech. Nie byłem zadowolony, że znów się tu znalazłem.- Pani musi być mamą Kellina? Pani Quinn?
- Richards, mamy inne nazwiska - odpowiedziała mama, a ja przewróciłem oczami i usiadłem na jednym z foteli.
Oparłem łokieć o podłokietnik i czekałem, aż dorośli w końcu przestaną rozmawiać. Moja twarz przybrała znudzony i niezadowolony wygląd. Chciałem, żeby ta szopka już się skończyła, bo nie musiałem tutaj być.
- Wykorzystajmy to, że jest tutaj twoja mama, co o tym sądzisz? - zagadnął Rowell, a ja wzruszyłem ramionami.- Twoje kolejne sesje będziesz odbywał tylko ze mną, więc to wykorzystajmy. Na początek chciałbym zapytać o wasze wspólne cechy, zainteresowania, wszystko co was łączy i sprawia, że jesteście do siebie podobni.
Spojrzałem na mamę i ponownie wzruszyłem ramionami.
- Kod genetyczny - mruknąłem.
- Oboje lubimy rocka - powiedziała mama, ignorując moje słowa.- Jesteśmy też uparci, tak sądzę.
- Czy mogę iść do domu?
- Nie, Kellin, nie możesz. W porządku, pytanie do pani, pani Richards. Dlaczego jest pani dumna z Kellina, co robi, że można być z niego dumnym? A co można w nim zmienić?
Spojrzałem prosto w jej oczy, ale przetrzymałem tą więź tylko przez krótką chwilę, bo następnie wbiłem wzrok w kolana. Byłem ciekawy, co powie. To mogło być coś zupełnie niespodziewanego i chciałem to usłyszeć.
- Jestem dumna z tego, że Kellin wszystko robi sam, no, prawie wszystko - zaczęła.- Jest samodzielny, pracuje na swoje, szybko się nie poddaje.
Uśmiechnąłem się lekko pod nosem, ale na szczęście nikt tego nie zauważył, a przynajmniej tak mi się wydawało. To było miłe, że mama zauważała mój upór i samodzielność. Teraz czekałem na to, co chciała we mnie zmienić.
- Jego wady to na pewno to, że jest wybuchowy, często nie liczy się ze zdaniem innych, często przeklina, do prawie wszystkiego dodaje swoje pięć groszy i ma gdzieś to, co mówią inni. No i jeszcze mógłby zmienić... Chociaż nie - przerwała.
- Proszę mówić, proszę wszystko z siebie wyrzucić.
- Cóż... - zaczęła niepewnie.- Ja... Nadal mam mały problem z... Po prostu wolałabym, żeby był heteroseksualny. Nie wiem, jak mam zachowywać się przy nastolatku, który jest gejem i jednocześnie moim synem.
Otworzyłem szerzej oczy i spojrzałem na nią z niedowierzaniem. Wiedziałem, że trudno jej zaakceptować fakt, że wolałem penisy, ale nigdy bym nie przypuszczał, że miała wątpliwości, jak wypada jej się przy mnie zachować. Przecież to tylko orientacja seksualna. Gdybym był hetero, mój charakter pewnie byłyby taki sam.
- Dlaczego ma pani takie wątpliwości? - zapytał Rowell, marszcząc brwi.
- W naszej rodzinie nigdy nie było homoseksualizmu i to trudne do ogarnięcia, gdy okazuje się, że to akurat mój syn jest gejem.
- Kellin potrzebuje akceptacji z pańskiej strony. Jest pani jego matką, więc to właśnie pani powinna go zrozumieć - powiedział spokojnie.- Czyli pani uważa, że wasze relacje są zepsute przez orientację seksualną Kellina?
Mama powoli, ale niepewnie skinęła głową, a ja prychnąłem głośno, zwracając przy tym na siebie uwagę. To było śmieszne. Po prostu zabrakło mi słów, bo nie miałem pojęcia, jak opisać głupotę mojej własnej matki.
- Wydaje mi się, że problem nie leży w orientacji Kellina, tylko w pani braku pełnej akceptacji - stwierdził.- Wiem, że pani go kocha, ale on potrzebuje również tolerancji, nie tylko miłości. To nie jego wybór, że jest homoseksualistą i woli oglądać się za tą samą płcią.
- A właśnie, że jego - odparła mama, a ja usiadłem na fotelu po turecku i odchyliłem głowę do tyłu. Zamknąłem oczy i cicho zacząłem liczyć do dziesięciu, aby się uspokoić i nie wybuchnąć.- Mógłby być hetero, gdyby trochę się postarał, popatrzył na ładne dziewczyny, pobył w ich towarzystwie.
- O ile mi wiadomo, Kellin ma koleżanki, prawda? - zapytał Rowell, a ja pokiwałem głowa, nadal nie otwierając oczu.- I czy są one celem twoich zainteresowań? - pokręciłem przecząco głową.- Widzi pani. Po pierwsze, orientacja seksualna to nie wybór. Człowiek się z tym rodzi, to potwierdzone naukowo. Pani urodziła się heteroseksualna, ja również, a Kellin natomiast został gejem i dobrze mu z tym. Prawda, Kellin?
- Oczywiście - odezwałem się w końcu, otwierając oczy.
- To kwestia akceptacji i przyzwyczajenia się, pani Richards. Kellin, kiedy zdałeś sobie sprawę, że jesteś gejem?
- Umm - zastanowiłem się chwilę i podrapałem w tył głowy.- W sumie to nigdy nie oglądałem się za dziewczynami, od zawsze interesowali mnie chłopacy...
- W porządku, nie musisz mówić dalej, zostawimy ten temat na inną sesję - przerwał mi, a ja skinąłem głową.- Widzi pani? To siedzi w nim od samego początku. Kiedy i w jaki sposób się pani dowiedziała?
- Gdy zaczynał liceum. Po prostu nam powiedział, przy kolacji, ni stąd ni zowąd.
- To był odważny ruch. Powinna go pani zrozumieć i wesprzeć.
- Dobra, starczy - przerwałem im ostro, a ich spojrzenia spoczęły na mnie.- Nie chce już słuchać o tym, jaki to ja jestem okropny, bo jestem gejem i potrzebuję akceptacji, bo do tej kobiety nic nie dojdzie. Będzie udawać, że nic się nie stało, a tak naprawdę w myślach będzie mnie swatać z jakimiś dziewczynami, na które nawet nie chciałbym spojrzeć. Aktualnie interesuje mnie tylko jeden chłopak i na tym zakończmy to pieprzenie.
- Czy ten chłopak to Vic? - wyszeptała mama.
- Tak, ten chłopak to Vic, gratuluję spostrzegawczości.
Idealnie z moim ostatnim słowem zadzwonił dzwonek, więc poderwałem się z fotela i wyszedłem z gabinetu. Powinienem poczekać na mamę, ale nie miałem humoru i siły. Wewnątrz mnie kumulowało się wiele emocji, ale nie chciałem, aby wyszły na zewnątrz, bo pewnie bym się poryczał, a nie mogłem tego zrobić przed praktycznie całą szkołą. Nie mogłem uwierzyć w to, że moja własna rodzona matka nie potrafiła zaakceptować mnie takim, jakim jestem. Przez cały ten czas udawała, że prawie jej to nie przeszkadza, a tak naprawdę nienawidziła kim jestem. Teraz musiałem znaleźć Vica i po prostu dać upust emocjom. Kto mnie zrozumie jak nie on?
Na korytarzu było pełno ludzi, którzy zaczęli iść w stronę wyjścia, bo właśnie skończyli lekcje. Vic nie miał dzisiaj treningu, więc pewnie też właśnie wychodził ze szkoły. Prześlizgnąłem się między ludźmi i w końcu dotarłem do wyjścia. Zacząłem rozglądać się po parkingu, chcąc odnaleźć wzrokiem Vica i jego samochód. W końcu zobaczyłem, jak chłopak wsiada do swojego Audi i pobiegłem w jego stronę. Szatyn ruszył z miejsca, a ja wskoczyłem przed samochód i położyłem ręce na masce.Vic nie jechał szybko i zahamował w odpowiednim momencie, po czym zmarszczył brwi i wyszedł z samochodu.
- Kellin? - odezwał się, a ja podbiegłem do niego i po prostu się do niego przytuliłem.
Rzadko kiedy przy nim płakałem, ba, prawie w ogóle, ale teraz nie potrafiłem zatrzymać łez i dałem im spłynąć po policzkach. Chłopak mocno mnie do siebie przytulił i zaczął prowadzić do samochodu, abym do niego wsiadł.
- Cii, jest dobrze, nie płacz - wyszeptał, a ja pokręciłem głową.- Wskakuj do samochodu, jedziesz ze mną do domu i o wszystkim mi powiesz.
Pociągnąłem nosem i otarłem łzy z twarzy, po czym wsiadłem do samochodu na tylne siedzenia, bo na przednim siedział już Mike.
- Hej, coś się stało? - zapytał, odwracając się w moją stronę.
- Zostaw go, daj mu się uspokoić - powiedział Vic, siadając za kierownicą i ruszając z miejsca.
Droga minęła w ciszy, która raz po raz przerywana była moim łkaniem. Widziałem, że Mike chciał wiedzieć, o co chodzi, ale wolałem powiedzieć o tym tylko Vicowi. To jemu ufałem najbardziej i wiedziałem, że mi pomoże.
W końcu dotarliśmy do domu chłopaków i gdy Vic zaparkował na podjeździe, wyszliśmy z samochodu. Podeszliśmy do drzwi, które otworzyły się same, a raczej ktoś zrobił to od środka. Zobaczyliśmy uśmiechniętą twarz pani Fuentes, która zmarszczyła brwi, gdy zobaczyła mój opłakany stan i podpuchnięte oczy.
- Kellin, coś się stało? - zapytała.
- Kellin może zostać na noc? - wtrącił się Vic.
- Oczywiście, że tak.
Weszliśmy do środka i Vic niemal od razu zabrał mnie do siebie na piętro. Gdy znaleźliśmy się w jego pokoju, usiadłem na łóżku po turecku i rozbeczałem się jeszcze bardziej.
- Twoja mama jest w domu, to nowość, dawno jej nie widziałem - wyszeptałem, a Vic usiadł obok mnie i spojrzał na mnie smutnym wzrokiem.
- Co się stało? - zapytał.
Odkaszlnąłem i wdrapałem się na jego kolana. Objął mnie ramionami i od razu zrobiło mi się lepiej. Musiałem się uspokoić, zanim zacznę mówić.
- Byłem dzisiaj na pierwszej sesji z psychologiem - mruknąłem.
- Co? Jednak cię tam wysłali?
- Tak, ale nie o to chodzi. Była ze mną mama i temat zszedł na homoseksualizm... - Vic nic nie powiedział, więc zacząłem mówić dalej.- Najkrócej mówiąc, moja matka mnie nienawidzi, bo jestem gejem.
- Co, tak nagle?
- Nie, dobrze to ukrywała i udawała, że wszystko jest w porządku - westchnąłem.- A teraz powiedziała, że to był mój wybór, że jestem gejem i gdybym się trochę postarał, to mógłbym zostać hetero.
- Gówno prawda, czy ona jest poważna? - prychnął Vic.
- Tak było. Później Rowell zaczął mówić o akceptacji i ciągle słyszałem tylko o tej pieprzonej akceptacji i zaczęło mnie to przytłaczać, więc wyszedłem.
Vic westchnął ciężko i zaczął gładzić moje plecy. Wzdrygnąłem się nieco, gdy poczułem jego palce wędrujące wzdłuż mojego kręgosłupa. Oparłem swoje czoło o jego i lekko musnąłem jego usta, po czym uśmiechnąłem się delikatnie.
- Zjesz z nami obiad? - zapytał.
- A co macie?
- Uch, nie wiem. Chodźmy na dół, to się dowiemy.
Zszedłem z jego kolan i trzymając się za ręce, wyszliśmy z pokoju. Sam splótł nasze palce, co trochę mnie zaskoczyło, ale sprawiło, że zrobiło mi się niewyobrażalnie miło. Zeszliśmy po schodach i po chwili znaleźliśmy się w salonie, gdzie na kanapie siedzieli rodzice chłopaka. Dobrze się znaliśmy, bo często bywałem w tym domu, nawet jeśli oni byli zapracowani i rzadko kiedy przebywali tu dłuższy czas.
Państwo Fuentes oglądali telewizję i gdy usłyszeli, że weszliśmy do pomieszczenia, spojrzeli w naszą stronę i na moment zerknęli na nasze dłonie. Nigdy tego nie komentowali, za co byłem im wdzięczny, więc w tym domu nie musieliśmy się bać, że zaraz każą nam się od siebie oderwać i tym podobne.
- Co dzisiaj na obiad? - zapytał Vic.
- Idź do kuchni i zapytaj Olgę - odpowiedział mu jego tata.- Kellin, hijo, zostajesz na obiedzie?
- To zależy co będzie - odparłem, a mężczyzna zmarszczył brwi.- No wie pan, moja cukrzyca.
- Och, no tak, zapomniałem o tym - pokiwał głową.
Uśmiechnąłem się lekko, a Vic pociągnął mnie w stronę kuchni. Krzątała się tam drobna blondynka, która też mnie znała. Olga to młoda Rosjanka, która znalazła się w Stanach zupełnie przed przypadek, ale nigdy nie dowiedziałem się jaki. Była miła i pomocna, a na dodatek świetnie gotowała.
- Chłopcy - uśmiechnęła się do nas, wsypując coś do garnka.
- Co dziś na obiad? - zapytał Vic, zaglądając do garnków.
- Steki w sosie własnym, trochę pieczonych ziemniaczków i warzyw, a na kolację zaplanowałam wasze ukochane burrito - odpowiedziała, a ja skrzywiłem się nieco i oparłem głowę o ramię Vica. Ten spojrzał na mnie pytająco, jakby się martwił i chciał wiedzieć, jak może mi pomóc.
- To nie dla mnie - mruknąłem.
- Na pewno da się coś wymyślić - oznajmił Vic.- Zaraz dogadamy się z Olgą, zaraz coś wymyśli.
- Musiałbym też skoczyć do domu po leki.
- Zawieźć cię?
- Nie, sam pójdę. Wy możecie pomyśleć nad jedzeniem - mrugnąłem do niego i wyszedłem z kuchni.
Opuściłem dom i szybkim krokiem ruszyłem do siebie. Chciałem znaleźć się tam jak najszybciej, zabrać potrzebne rzeczy i wrócić do Vica. Miałem zamiar spędzić z nim noc, aby rozluźnić się jeszcze bardziej. Zdawałem sobie sprawę, że będę musiał stawić czoła mamie, która na pewno będzie zła, bo zostawiłem ją w szkole, ale i tak miałem to gdzieś. Jeśli da mi kolejny szlaban, trudno. I tak już chodzę do tego pieprzonego psychologa, więc nie zrobi mi to większej różnicy.
Po kilkunastu minutach znalazłem się pod moim domem. Wszedłem do niego i niemal od razu spotkałem się z krzykiem mojej matki.
- Co ty sobie wyobrażasz?! - wrzasnęła, a ja zignorowałem ją i poszedłem prosto do łazienki. Oczywiście poszła za mną.- Przyniosłeś mi wstyd, jak miałam się czuć przed tym mężczyzną, gdy mam takiego syna jak ty?
Nadal ją ignorowałem. Otworzyłem szafkę i wyciągnąłem z niej dwie strzykawki, tak na wszelki wypadek. Następnie minąłem kipiącą ze złości kobietę i wszedłem do salonu, gdzie zacząłem pakować torbę na noc. Wziąłem też rzeczy potrzebne na jutro do szkoły, skoro miałem spać u Vica i rano pojechać razem z nim.
- Co ty do cholery jasnej robisz?
Włożyłem do środka jeszcze kilka ubrań, po czym założyłem torbę na ramię i poszedłem w stronę wyjścia.
- Gdzie idziesz?
- Do Vica.
- Po co? Nie możesz, masz szlaban do końca miesiąca.
- Będę u niego spać, on przynajmniej ma własny pokój i tolerancyjnych rodziców - warknąłem i wyszedłem z domu, trzaskając drzwiami.
Miałem dość tego miejsca i gdybym tylko mógł, wyprowadziłbym się. Nie miałem jednak środków do samodzielnego życia i nie skończyłem jeszcze osiemnastu lat. To była tylko kwestia czasu. W kwietniu będę już dorosły i zacznę nowe, lepsze życie, z dala od tych ludzi. Chyba nigdy nie dostanę odpowiedzi na pytanie, dlaczego nie mogłem mieć normalnej, kochającej się rodziny. Gdyby rodzice się nie rozwiedli i ojciec by nie odszedł, byłoby inaczej. kto wie, czy lepiej. Ojciec nie był złym człowiekiem, po prostu przestał dogadywać się z matką. Po rozwodzie wiele razy się z nim spotkałem, ale później wyjechał i ostatni raz widziałem go, gdy byłem w pierwszej klasie liceum. Powiedziałem mu nawet o moim homoseksualizmie i stwierdził, że w ogóle mu to nie przeszkadza i że to moje życie. Później wyprowadził się na drugi koniec Stanów, gdzieś do New Jersey, jeśli dobrze pamiętam. Czasem rozmawialiśmy przez telefon, dostawaliśmy trochę alimentów i to wszystko. Czasami miałem ochotę po prostu się do niego wyprowadzić, ale nie mogłem opuścić San Diego. Tu był Vic.
No właśnie, co do Vica. Dotarłem do jego domu i bez pukania wszedłem do środka, bo domownicy wiedzieli, że wyszedłem tylko na chwilę. Od razu poszedłem do kuchni, gdzie na blacie siedział Vic, a Olga zaczęła wykładać jedzenie na półmiski. Szatyn uśmiechnął się, gdy mnie zobaczył, a ja zerknąłem na kucharkę, aby dowiedzieć się, co wymyślili mi na obiad.
- O, Kellin - uśmiechnęła się dziewczyna.- Twoja ryba dochodzi w piekarniku, zaraz nałożę ją na talerz.
- Jeśli mi powiecie, że ryba jest w sobie warzywnym, to umrę ze szczęścia - zaśmiałem się.
- No to już umarłeś - powiedział wesoło Vic, zeskakując z blatu.- Zanieś torbę na górę, załatw co masz do załatwienia i wracaj na obiad.
Skinąłem głową i popędziłem na piętro, wchodząc po schodach po dwa stopnie. Wszedłem do pokoju Vica i położyłem torbę na jego łóżko, po czym wyciągnąłem z niej strzykawkę i załatwiłem sprawy medyczne. Gdy chowałem strzykawkę z powrotem do torby, moją uwagę przykuła mała, zwinięta cztery razy karteczka. Może to było nieco niegrzeczne, że czytałem prywatne wiadomości Vica, ale wciskałem nos dosłownie we wszystko i nie mogłem się oprzeć. Kto wie, może wykorzystam to go gazetki? Chwyciłem kartkę i szybko ją rozwinąłem. Zmarszczyłem brwi i przeczytałem słowa napisane drukowanymi literami oraz odpowiedź na nie napisaną nieco mniejszymi. Był to liścik, wyglądał jak rozmowa z jakiejś lekcji. Rozpoznałem jedno pismo, to większe. Należało do Vica.
KAYA ZNOWU ĆPA.
Myślałem, że w ogóle nie przestała.
PRZESTAŁA, ALE OSTATNIO ZNALEŹLI
Co do cholery znaleźli? Vic musiał nie dokończyć pisać wiadomości, bo może zadzwonił dzwonek? Dalsza rozmowa przebiegła na korytarzu? Cholera, jeśli to prawda, że Kaya, nasza szkolna narkomanka, powróciła do nałogu, mogło być ciekawie. Złożyłem karteczkę i odłożyłem ją na miejsce, po czym zszedłem na parter do jadalni. Jedzenie już stało na stole i ludzie zaczęli schodzić się na obiad. Usiadłem obok Vica i oblizałem się na widok przepysznie wyglądającej ryby z dodatkami warzywnymi. Uwielbiałem Olgę, po prostu ją uwielbiałem.
- To smacznego - odezwał się tata Vica, gdy przy stole jako ostatni pojawił się Mike.
Powiedzieliśmy sobie smacznego i zaczęliśmy jeść. Posiłek przebiegał w ciszy, aż do momentu, w którym odezwał się młodszy z braci.
- Czyli Kellin dzisiaj u nas śpi? - zapytał.
- Tak. Śpi - odpowiedział mu Vic.
- Jeśli to nie problem - wtrąciłem szybko, patrząc na rodziców chłopaków.
- Oczywiście, że nie - pani Fuentes machnęła dłonią.- Olga ma przygotować dla ciebie pokój gościnny?
- Nie ma takiej potrzeby - odezwał się Vic, a ja uśmiechnąłem się pod nosem.- Kellin będzie spał ze mną.
- Tylko bądźcie spokojni. Nie chcę znów słyszeć stukania łóżka o ścianę - mruknął pan Fuentes, a ja zarumieniłem się i pochyliłem głowę. Cholera, to było zupełnie niepotrzebne.
- Nie wiem, o czym ty mówisz, papo - Vic wzruszył ramionami i wróciliśmy do jedzenia obiadu.
Po posiłku Olga posprzątała brudne talerze, a ja i Vic poszliśmy do jego pokoju. Położyłem się na łóżku i oparłem na łokciach, aby móc patrzeć na chłopaka, który stał.
- Nie wiedziałem, że twoi rodzice zdają sobie sprawę z tego, że uprawiamy seks - odezwałem się niepewnie, a Vic wzruszył ramionami i położył się obok mnie.
- Przejmujesz się tym? - uniósł brew, a ja pokręciłem głową.- Mamie to obojętne, daje mi działać, a papa jest dumny, że mam bujne życie seksualne i kogoś zaliczam.
Uśmiechnąłem się lekko, ale w głębi duszy trochę mnie to zraniło, bo byłem tylko obiektem do zaliczenia. Nie mogłem liczyć na nic więcej, nawet jeśli bardzo chciałem. A uwierzcie mi, cholernie tego pragnąłem.
- To i tak było trochę żenujące - mruknąłem, po czym postanowiłem zmienić temat.- Umm, znalazłem tu pewną karteczkę i naprawdę nie chciałem jej czytać, ale znasz mnie...
- To o Kayi? - skinąłem głową.- Och, to prawda. Rozumiem, że chcesz wiedzieć więcej? - ponownie pokiwałem głową.- Więc musimy się postarać, żeby łóżko nie uderzało w ścianę.

19 komentarzy:

  1. ahh jak zawsze genialny rozdział. :D
    fgdgkjregjrjkdghjrenfdnkjgrjkbfjksnkjgbrkjfgdknjksldgnjkdfkjgksdfvbkjfn kfvkbdfhb *__*

    OdpowiedzUsuń
  2. asdfghjkl naczytac sie nie moge. biedny Kells z tym psychologiem, a jego matke bym chyba zagryzla :x cale szczescie ze jest Vic <3
    hahah w ogole, czytam 'zapytaj Olgę' i takie wtf, czemu ma mnie o cos pytac XDD
    @callmeamyxo

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja pierdole, matka kellina jest taka wkurwiająca, ja pierdole fdnhuidfgbndfjndfijgndfjindidfigbdi NIE NO NIE
    W ogóle rodzice Fuentes hahaahahhahahahahahahahahahaahaha
    I ta końcówka............................................................... dfnrdjnfjd /Tori

    OdpowiedzUsuń
  4. Napisałam długi komentarz ale przez przypadek go usunęłam ;_; Więc go mniej więcej skrócę : ahdjajfgakdhskbfjnfhecj <33333 I w ogóle jak zobaczyłam że jest nowy rozdział, to się na laptopa rzuciłam jak Vic na Kellina xD Przy okazji coś stłukłam ;_; Ale to jest perfekcyjne! *o* Dżo, jesteś moim mistrzem, kocham cię, wyjdź za mnie ;_; ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. współczuję Kellinowi takiej matki. dobrze, że chociaż Vic go wspiera.
    już się nie mogę doczekać następnego rozdziału
    kc cię za twoje ff ;) ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Kurwa, jebane homofoby ;----;
    brak słów do takich ludzi.
    Rodzice Vica>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>
    Nanananananaaaa, czyli w nastepnym rozdziale seksy, yeeeeeeeeeey XDD
    Rozdział perf ;-;
    Czekam na nastepny(wiem że pisze to w każdym komentarzu, ale co tam) XDD
    KC Mistrzu!.
    /@Huranicee

    OdpowiedzUsuń
  7. "Twoja ryba dochodzi w piekarniku"
    dlaczego mnie to śmieszy XDDDDD

    OdpowiedzUsuń
  8. jagtsidxisbshoabsudbldvyrkqnevej *o* boze kocham ten rozdzial :3 nie moge doczekac sie nastepnego pewnie beda szekszy :DWspolczuje Kellsowi takiej matki.-,-' zadzgalabym ja widelcem -,- Ale Vic ksiaze z bajki wszytkim sie zajmie hyhyhy :D. BŁAGAM DŻO, POŚPIESZ SIĘ Z NASTĘPNYM BO NIE WIEM CO SOBIE ZROBIE XDDDD

    OdpowiedzUsuń
  9. Dżogurt, mistrzu, umarłam.
    @NoOtherHope

    OdpowiedzUsuń
  10. haha też mnie rozśmieszyła ta ryba^ XDD
    ogólnie rozdział cudny,dopiero teraz go przeczytałam,bo kochana fizyczka ;-; mam nadzieję, że uda Ci się w tym tygodniu i że będą seksy XD
    biedny Kellin tak wgl. ale ważne że ma Vic'a. tylko smutne to że Kells go kocha, a Vic chyba nie odwzajemnia,albo sobie wmawia.
    no cóż. we're waiting.
    /@blush244

    OdpowiedzUsuń
  11. @iPurpleBeast19 marca 2014 19:50

    jaki pieseł wowowowow
    nie wiem co inteligentnego mogłabym napisać, więc jebne: asdjaskdfkadfkadf.
    jebłam hehehe

    OdpowiedzUsuń
  12. jezu jezu matka Kellina jest tragiczna;-------;
    a rodzice Vica tacy asdlkjld perf, podoba mi się.
    biedny Kelliś u tego psychologa no pls :(
    ogółem rozdzial awwwww i perf i asdkjfkdls, także czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Świetne aaaaaaaaaaaaaaaaaa
    Nienawidzę matki Kellina ugh.
    Seksy bendom seksy.
    Dawaj nn!!

    OdpowiedzUsuń
  14. nic dodać nic ująć, rozdział świetny jak zawsze :3

    OdpowiedzUsuń
  15. Matka Kellina aka taka suka
    Świetny rozdział, dawaj kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  16. o jeżu, ale genialny ;-; szkoda mi Kellina bardzo przez to że ma taką rodzinę i przez to że Vic traktuje go jak kogoś do zaliczenia ;___; mam nadzieję, że to się zmieni

    OdpowiedzUsuń
  17. Dżogurt jesteś geniuszem. Zrób tak, żeby byli PARĄ
    Przecież kluska Kellin sie załamie jak sie dowie że Victor chce go tylko i wyłącznie ruchać.

    OdpowiedzUsuń
  18. mam wrażenie, że co raz lepsze te rozdziały idk
    matka Kellina to taki przypał D: nie wyobrażam sobie mieć takich rodziców ._.
    Viktur taki uroczy, ale chce się tylko ruchać nopenopenope
    Dżogurt, buagam, musisz zrobić słodkie zakończenie asfajsbsnkjzlsjdh

    OdpowiedzUsuń
  19. *piszę komentarz*
    nie przychodzi mi nic kreatywnego do głowy i nadal czekam na dramę, bo znając Ciebie zaraz jakaś się pojawi <3
    supcio rozdział jak każdy c:

    OdpowiedzUsuń