piątek, 7 marca 2014

Rozdział IV

Nowy rozdział, bardzo proszę korzystać.
Dziękuję tym, którzy komentują i proszę o jeszcze więcej odzewu. Nawet nie wiecie, jak bardzo mi na tym zależy :c
No, okej. Pa.
________________________
- Quinn! Ty pieprzony pedale!
Zostałem trafiony gazetą i nawet nie musiałem otwierać oczu, aby dowiedzieć się jaką i przez kogo. Leżałem na miękkiej trawie na szkolnym terenie, bo pogoda była piękna, a do końca lunchowej przerwy pozostało jeszcze sporo czasu. Okulary przeciwsłoneczne na nosie, słońce, lekki wiatr, czego chcieć więcej?
Leniwie otworzyłem oczy i zsunąłem okulary na czubek nosa, aby nonszalancko spojrzeć na wściekle czerwoną Melanie, która rzuciła we mnie moją własną gazetką. Oparłem się na łokciach i spojrzałem na Adama, który leżał obok mnie i z rozbawieniem wpatrywał się w rozwścieczoną dziewczynę. Na moją twarz wpełzł ironiczny uśmiech, a ja poprawiłem okulary na nosie, aby następnie usiąść na trawie po turecku i zadrzeć głowę do góry, żeby wciąż patrzeć na dziewczynę.
- Usiądź, kobiety w ciąży nie powinny się przemęczać - powiedziałem spokojnie, jakby nic się nie stało.
- Jak śmiesz! - krzyknęła, przez co kilka osób spojrzało w naszą stronę, po czym zaczęło cicho między sobą plotkować.
- Nie radzę ci krzyczeć. Ludzie mogą dowiedzieć się czegoś więcej. Chłopiec, dziewczynka? Owen zadowolony?
- Nie mam pojęcia, skąd wytrzasnąłeś to, że to Owen jest ojcem dziecka. Wolałam, żeby dowiedział się ode mnie, w odpowiednim czasie, a nie z jakiejś głupiej gazetki.
- Więc trzeba mu było powiedzieć, gdy pojawiły się pierwsze nudności - odezwał się Adam, a ja złożyłem usta w dzióbek i pokiwałem głową.- A może w ogóle nie chciałaś mu mówić?
- Chciałam, ale... Jeszcze nie teraz - mruknęła niepewnie.
- Wyręczyliśmy cię. Teraz nie musisz martwić się tym, że jeszcze mu nie powiedziałaś, bla, bla, bla.
- Cała szkoła wie, nie będę miała tu życia, czy wy zdajecie sobie z tego sprawę?
- Proszę cię - zaśmiałem się, a Melanie zmarszczyła brwi.- Jesteś jedną z najpopularniejszych dziewczyn w szkole, plus, ludzie będą uważać, że to fajne, bo uprawiałaś seks. Ludzie lubią seks, Mel. Jeśli w tej szkole jesteś jeszcze dziewicą lub prawiczkiem na poziomie juniora, wtedy nie masz życia. A ciąża? Skarbie, każdy będzie chciał być ciocią lub wujkiem malucha. Ja się zgłaszam - uniosłem rękę i wyszczerzyłem się do dziewczyny.
- A ty, Quinn, skoro jesteś taki mądry, niby nie jesteś prawiczkiem? Czy tam dziewicą? Nie wiem, jak to działa w waszym gejowskim świecie.
- Kochanie, wyruchali mnie jak miałem piętnaście lat.
- W liczbie mnogiej? - zapytała, a ja po prostu pokiwałem głową.- Cholera, Quinn, twoje życie seksualne mnie przeraża.
- A ja pieprzę go przynajmniej raz na tydzień.
Melanie otworzyła szeroko usta i spojrzała za siebie. Jej wzrok spotkał się z uśmiechniętym Victorem, który usiadł za mną w ten sposób, że znajdowałem się między jego nogami i mogłem oprzeć się plecami o jego klatkę piersiową, co oczywiście zrobiłem. Czuła się niekomfortowo, co było przekomiczne, ale właśnie o to chodziło. Uspokoiłem ją trochę w sprawie ciąży, więc trzeba było dostarczyć jej jeszcze więcej wrażeń z tej przerwy.
- Wy nie jesteście razem, prawda?
- Nie, ale lubię jego ciasny tyłek - powiedział Vic, a ja odwróciłem się do tyłu i lekko uderzyłem go w klatkę piersiową.
- Mogłeś to sobie podarować - skarciłem go, śmiejąc się przy tym, bo nie potrafiłem zachować powagi.
- Widzisz, Mel, tak właśnie wygląda gejowski świat - westchnął ze śmiechem Adam, a ja uśmiechnąłem się jeszcze szerzej i bardziej wtuliłem się w Vica.
- Nie chcę znać szczegółów. Nic tu po mnie, muszę obgadać kilka rzeczy z Owenem. To nie znaczy, że zaczęłam cię bardziej lubić, Quinn.
- Wszyscy mnie lubią.
- Ciebie można lubić albo nienawidzić, więc okej, lubię cię. Na razie.
Z tymi słowami zostawiła nas samych, a ja odwróciłem się do Vica i usiadłem na niego okrakiem. Nie widziałem się z nim przez cały weekend, bo przez szlaban nie mogłem wychodzić z domu, a nie chciałem podpadać mamie przez ucieczki, więc musiałem nacieszyć się nim teraz. Na angielskim pisaliśmy dłuższą pracę, więc nie mogliśmy się całować, ale co innego tutaj. Nic więc dziwnego, że chwyciłem jego twarz w swoje dłonie i natarczywie go pocałowałem, z każdą sekundą pogłębiając pocałunek. Chłopak objął mnie w pasie i bardziej do siebie przyciągnął.
- Uwielbiam was, naprawdę, ale chyba podaruję sobie ten widok - usłyszałem głos Adama i uśmiechnąłem się w pocałunku.- Do zobaczenia później.
Zostaliśmy sami, nie biorąc pod uwagę kilkudziesięciu innych uczniów na podwórku. Większości to nie przeszkadzało, niektórzy tylko czasem się z tego śmiali, a inni udawali odruchy wymiotne. Jeśli bym się tym przejął, nie siedziałbym teraz okrakiem na Vicu i nie całowałbym go z taką pasją. W pewnym momencie poczułem, jak coś lekkiego trafia mnie w tył głowy. Nie było to bolesne, ale sprawiło, że oderwałem się od szatyna i zacząłem szukać przedmiotem, którym oberwałem. W końcu mój wzrok odnalazł kulkę z papieru, po którą sięgnąłem i rozwinąłem ją. Westchnąłem ciężko i ściągnąłem okulary z nosa, umieszczając je na swoich włosach.
- Co to jest? - zapytał Vic, wyciągając kartkę spomiędzy moich smukłych palców.
- Nic takiego...
- No nie wiem, Kells, ktoś ci grozi - powiedział sceptycznie, analizując słowa na papierze.
To nie było nic specjalnego, znowu kilka pogróżek i wyzwisk. Jeśli rzeczywiście było tak, że można mnie lubić albo nienawidzić, ta osoba na pewno skłaniała się ku tej drugiej opcji. Nie bałem się, nie miałem czego, ale jeszcze nigdy tak często nie dostawałem anonimów, co zaczęło mnie zastanawiać.
- Ktoś napisał to teraz, bo tu jest napisane "już niedługo twoja spedalona dupa nie będzie tak na nim siedzieć". Cóż, trochę śmiesznie - zaśmiał się dźwięcznie, a ja uśmiechnąłem się lekko.- Ale to nie zmienia faktu, że to chyba coś poważnego. Może powinieneś komuś powiedzieć?
- Nie, Vic, naprawdę - pokręciłem głową, zabierając od niego kartkę i chowając ją do kieszeni spodni.- To tylko głupie wiadomości, zawsze je dostawałem, przecież wiesz.
- Ale nigdy nie były tak wulgarne.
- Zostawmy to. Nic sobie z tego nie robię, to nie jest ważne.
Vic zaczął rozglądać się po podwórku, jakby szukał tej jednej osoby, która napisała mi tą niemiłą wiadomość. Nie chciałem, aby zaprzątał sobie tym głowę, bo naprawdę się tym nie przejmowałem, więc pchnąłem go na plecy, aby się położył i zacząłem go namiętnie całować, aby chociaż na chwilę odciągnąć jego myśli od anonima. To był mój problem, a nie jego.

Moja gazetka nie zajmowała się tylko plotkami i sprawami samorządowymi. Poruszaliśmy w niej wiele tematów, każda strona mówiła o czymś innym. Czasem pojawiały się wywiady, fotoreportaże i ankiety. Musieliśmy trafić do jak największej liczby uczniów, aby czytali te rzeczy, bo inaczej dyrektor zamknie moją redakcję i nie będę miał co robić w tej budzie. Kiedy byłem w dziewiątej klasie, gazetka przechodziła kryzys, została wycofana i dopiero w dziesiątej udało mi się ją reaktywować i zacząć od początku. Klasa dwunasta, gazetka działa najlepiej od jakichś dwudziestu lat. I dzięki komu? Och.
Zajmowaliśmy się prawie wszystkim, od muzyki przez sztukę do sportu. Mówiąc o tym ostatnim, podjąłem się napisania artykułu o naszych piłkarzach, więc po lekcjach poszedłem na boisko szkolne, aby zobaczyć trening chłopaków. Pewnie ten temat w ogóle by mnie nie zainteresował, gdyby Vic nie był kapitanem drużyny. To głównie dla niego tu przyszedłem. Uwielbiałem na niego patrzeć, gdy biegał za piłką, krzyczał na innych, gdy popełnili jakieś błędy lub cieszył się ze zdobytej bramki. Lubiłem patrzeć na jego wyrzeźbione łydki, tyłek w szortach, skupioną twarz... Okej, stop, bo zaraz niepotrzebnie się podniecę.
Siedziałem na trybunach, obok siebie położyłem pudełko z truskawkami, a na udach mój notes. Długopis wsadziłem za ucho i zacząłem myśleć nad tym, co miałem napisać, raz po raz wyciągając truskawkę z pudełka. Na boisko wyszli piłkarze, którzy najpierw wysłuchali kilku słów trenera, a następnie zaczęli się rozgrzewać. Nie spuszczałem wzroku z Vica, który jeszcze mnie nie zauważył, bo nie spoglądał w stronę trybun. Chwyciłem długopis i zacząłem skrobać pierwsze zdania na kartce. Sięgnąłem po truskawkę i objąłem ją ustami, ale jej nie połknąłem. Za bardzo skupiłem się na pisaniu, bo doznałem olśnienia i ilość weny, która na mnie spłynęła, była nie do opisania. Uwielbiałem takie momenty. Mogłem pisać i pisać i trudno było mi się oderwać od swojej pracy.
- Zaraz skapnie ci sok, Quinn - oderwałem wzrok od kartki i spojrzałem na trenera, który usiadł obok mnie na trybunie.
Włożyłem długopis za ucho, zjadłem truskawkę i podsunąłem mu pudełko pod nos, aby również się poczęstował. Mężczyzna wziął jedną i skinął głową, po czym zjadł owoc.
- Co tworzysz? - zapytał, próbując zerknąć na kartkę, ale zamknąłem notes i uśmiechnąłem się do niego uroczo.
- Nie powiem panu. Będzie mógł pan przeczytać za dwa tygodnie.
- W porządku, Quinn - zaśmiał się. - Nie chciałbyś pobiegać?
Sięgnąłem po kolejną truskawkę i pokręciłem głową. Sport to nie moja bajka. Trochę się ruszałem, ale nie przesadzałem z tym ruchem, bo zbyt szybko się męczyłem i miałem problemy z oddychaniem. Nic dziwnego, że wf zaliczyłem na początku liceum, żeby później się nim nie przejmować.
- Swoje już zaliczyłem, panie Hudson, teraz zajmuję się humanistyką - odparłem.- Swoją drogą, chciałby pan ze mną pogadać o drużynie? - zapytałem, otwierając notatnik i zapisując na górze strony zdanie "wywiad z najlepszym trenerem wszech czasów".
Specjalnie odchyliłem zeszyt w taki sposób, aby mężczyzna zauważył nagłówek i mogłem przysiąc, że uśmiechnął się do siebie dumnie, po czym skinął głową.

Rozmawiałem z Hudsonem przez jakiś czas. Cały artykuł nie mógł składać się tylko z jego słów, więc zaproponowałem mu jeszcze jedną truskawkę, aby w końcu się zamknął i przestał gadać. Chciałem porozmawiać z Victorem, ale on ani razu nie spojrzał w moją stronę i nie wiedział, że tu siedziałem. Był tak zaabsorbowany grą, że nie zwracał uwagi na nic innego jak tylko na piłkę i bramki. Uwielbiałem jego zaangażowanie i pasję, ale do cholery jasnej, ja jestem fajniejszy niż piłka.
Trener zszedł z trybun na boisko i zarządził przerwę. Gdy Vic podszedł do jednej z ławek, gdzie leżał jego ręcznik i woda, przeniósł wzrok na trybuny i w końcu jego spojrzenie spoczęło na mnie. Uśmiechnął się pod nosem i zaczął pić wodę z plastikowej butelki. Nie odrywał ode mnie wzroku, więc postanowiłem to wykorzystać. Chwyciłem jedną z ostatnich truskawek i powoli odgryzłem jej połowę, zanurzając wargi w owocu. Oblizałem je zmysłowo, a Vic zakrztusił się wodą i zaczął kaszleć. Uśmiechnąłem się słodko i zjadłem truskawkę do końca, już normalnie, bez zbędnych ceregieli. Vic zaczął iść w moją stronę, ocierając ręcznikiem mokrą od potu twarz. Cholera, nawet w takim stanie był dla mnie idealny. Usiadł obok mnie, a ja założyłem nogę na nogę. Chłopak chciał mnie pocałować, ale ja odsunąłem się nieco i pokręciłem głową.
- Śmierdzisz, nie dostaniesz buziaka - powiedziałem spokojnie, a Vic rozchylił nieco wargi i uniósł brwi.- Weź prysznic, ogarnij się, wtedy będziesz mógł mnie całować gdzie chcesz.
- Długo tu już siedzisz? - zapytał, chwytając moje pudełko i zjadając z niego ostatnią truskawkę.
- Od początku. Smutno mi, bo w ogóle mnie nie zauważyłeś.
- Co z tego, skoro i tak nie chcesz mnie pocałować?
- Na początku treningu jeszcze nie śmierdziałeś.
Vic spojrzał na mnie z niedowierzaniem i rozbawieniem, po czym wstał z miejsca i podszedł do trenera, z którym zamienił kilka słów. Zmarszczyłem brwi i próbowałem zrozumieć, o czym mówili, ale byli za daleko, a na dodatek reszta drużyny zaczęła wydawać z siebie bliżej nieokreślone dźwięki. Po chwili chłopak wszedł do budynki i nie wychodził z niego przez kilkanaście minut. Obraził się za to, że nie chciałem się z nim całować? Nie, on taki nie był. Wiedział, że nie znaczyło nie, nawet jeśli chodziło o głupie pocałunki. Szanował mnie i moje decyzje, a to było dla mnie bardzo ważne.
Po prawie dwudziestu minutach znów wchodził na wyższe poziomy trybun. Tym razem był ubrany w swoje normalne rzeczy, a jego włosy były wilgotne, przez co ich końcówki poskręcały się w małe, urocze loczki. Wziął prysznic i dla mnie zrezygnował z reszty treningu. Wow. Zrobiło mi się miło, chociaż pewnie chodziło mu głównie o buziaka. Ale nadal, zrobił to dla mnie.
Chłopak usiadł obok mnie i bez jakiejkolwiek zapowiedzi połączył nasze usta w słodkim pocałunku. Objąłem jego szyję ramionami i bardziej go do siebie przyciągnąłem. Pachniał cudownie i nie miałem się do czego przyczepić. W końcu się od siebie oderwaliśmy i szatyn pocałował mnie w czoło.
- Już nie śmierdzisz - zachichotałem, a on pokiwał głową i posadził mnie sobie na kolanach.- Znowu masz te słodkie loczki, których nienawidzisz.
- To twoja wina, bo powiedziałeś mi, że śmierdzę, więc postanowiłem wziąć prysznic. Ale opłacało się - uśmiechnął się i jeszcze raz krótko mnie pocałował.
- Umm, Vic? - zagadnąłem, schodząc z jego kolan i sięgając po mój notatnik.- Pogadałbyś trochę ze mną na temat piłki? Muszę dokończyć artykuł...
- Pewnie. Co chciałbyś wiedzieć?
- Cóż... - zmarszczyłem brwi i zacząłem zastanawiać się nad odpowiednim pytaniem.- Jak wygląda wasze...
Nie dokończyłem mojej wypowiedzi, bo poczułem, jak z wielkim impetem uderza we mnie piłka. Dokładniej trafiła prosto w moją twarz, przez co zachwiałem się na krzesełku i prawie z niego spadłem, ale na szczęście Vic siedział obok i w porę mnie złapał. Nie miałem pojęcia, z jaką prędkością leci taka piłka, ale wystarczająco szybko, abym widział mroczki przed oczami i nie do końca ogarniał otaczający mnie świat.
- Kells? Kellin, powiedz coś, Kellin? Kellin!
Przestań mną wstrząsać, człowieku. Chciałem to powiedzieć, ale nie mogłem, bo słowa ugrzęzły mi w gardle. Poczułem, jak chłopak chwyta mnie pod kolanami i ramionami. Później zaczęliśmy gdzieś iść, ale nie miałem pojęcia gdzie, bo gdy otwierałem oczy, wszystko było zamazane. Dlatego też zamknąłem powieki i jęknąłem przeciągle, wtulając się w tors Vica. Bolała mnie nie tylko głowa, ale też reszta ciała, czego nie rozumiałem. Nadal nie miałem pojęcia, gdzie się znajdowałem, ale poczułem, że Vic położył mnie na czymś miękkim. Skuliłem się i próbowałem coś z siebie wydukać, ale nie potrafiłem. Byliśmy chyba w samochodzie, bo usłyszałem pracujący silnik. Podczas jazdy zaczynałem dochodzić do siebie. Otworzyłem oczy i spojrzałem przed siebie, prosto na skrzynię biegów, na której co jakiś czas pojawiała się dłoń Vica. Zacząłem kompletnie kontaktować, gdy gdzieś się zatrzymaliśmy. Vic odwrócił się na swoim siedzeniu i uśmiechnął się pogodnie, gdy zobaczył, że miałem otwarte oczy.
- W porządku? - zapytał, a ja powoli usiadłem na siedzeniu i pokiwałem głową. Nie mogłem wykonywać gwałtownych ruchów.- Wiesz, co się stało?
- Dostałem z piłki w głowę? - mruknąłem.
- Tak. Wiesz, co działo się potem?
- Nie bardzo... W sensie... Ty chyba gdzieś mnie zabrałeś, potem jechaliśmy i teraz jesteśmy... Przed moim domem - spojrzałem za okno i zauważyłem znajomą elewację.
- Odwiozłem cię tutaj, bo pielęgniarki nie ma tak późno w szkole. Wziąłem jeszcze twoje rzeczy i to wszystko.
- Od kogo dostałem?
- Nie widziałem dokładnie, ale trener mi powiedział, że to był młodszy Smith.
- Młodszy Smith? W sensie, że Steve, brat Bonnie z redakcji?
- Tak. Nie wiem, czy zrobił to przypadkowo czy specjalnie, ale bardziej wyglądało na to drugie.
- O matko - skrzywiłem się, rozmasowując skronie. Było lepiej, ale nadal dudniło mi w głowie i chyba nie zniósłbym krzyków. Dzięki Bogu Vic nie mówił głośno.
Chłopak wyszedł z samochodu i otworzył tylne drzwi, po czym wziął mnie na ręce. Cóż, mogłem chodzić sam, ale to było miłe. Zachichotałem cicho i wtuliłem się w jego klatkę piersiową. Na ramieniu miał zawieszoną moją torbę.
- Ktoś jest w domu?
- Mama, skończyła już pracę, bo szła na rano.
Vic stanął przed drzwiami, a ja w nie zapukałem, bo nie chciało mi się wyciągać kluczy z torby. Po kilku chwilach zobaczyłem wściekłą twarz mojej mamy. Zmarszczyłem brwi i chciałem się odezwać, ale Vic mnie wyprzedził.
- Oddaję pani syna, pani Richards - powiedział pogodnie, wchodząc do środka, gdzie postawiłem stopy na podłodze.
- Skończyłeś lekcje ponad dwie godziny temu! - krzyknęła mama, ignorując Vica.- Miałeś przyjść do domu zaraz po szkole, a nie szlajać się gdzieś z Victorem! Na tym polega szlaban, młody człowieku, przychodzisz do domu i nigdzie z niego nie wychodzisz.
Zamknąłem oczy i zacisnąłem usta w cienką linię. Była o wiele za głośna. Okej, rozumiałem, że miała do tego powód, ale cholera, mogła chociaż nie robić sceny przy Vicu. Czułem się głupio, bo mimo że chłopak wiedział o moich problemach w domu, nigdy nie był świadkiem poważnej kłótni. Ja sam nie chciałem, aby widział, co się tu działo. Bałem się, że zmieni o mnie zdanie i przestanie się ze mną spotykać.
- Mamo, dostałem z piłki w głowę, mogłabyś nieco zejść z tonu?
- Gdybyś nigdzie nie łaził, to byś nie dostał! Mogłeś chociaż napisać, że przyjdziesz później, a ty od tak sobie poszedłeś! Nienawidzę, gdy robisz coś takiego!
- Wcześniej jakoś ci to nie przeszkadzało, nawet gdy miałem szlaban.
- Nie tym tonem!
Wtedy poczułem plaśnięcie otwartej dłoni prosto w mój prawy policzek. Chwyciłem się za niego i spojrzałem na mamę, która chyba nie do końca zdawała sobie sprawę z tego, co zrobiła przy publiczności.
- Wow - szepnąłem, podchodząc do Vica i biorąc od niego swoją torbę.- Dziękuję - pocałowałem go w policzek i odprowadziłem do drzwi.- Przepraszam.
- Kells, zabiorę cię do siebie...
- Nie, poradzę sobie. Jeszcze raz dziękuję.
Uśmiechnąłem się do niego lekko, a on niepewnie odszedł do swojego samochodu. Trochę ociągał się z odjechaniem, ale machnąłem na niego dłonią i w końcu pojechał. Zamknąłem za sobą drzwi i oparłem się o nie plecami, patrząc na swoją matkę, która stała przede mną z otwartymi ustami.
- Jesteś z siebie zadowolona? - wyszeptałem.- Brawo, kurwa. Brawo.
Minąłem ją, a ona chwyciła moje ramię i zatrzymała mnie w miejscu.
- Kellin...
- Może od razu załatw mi te obiecane sesje u psychologa, skoro jestem takim okropnym synem. Może to rodzinne? Też taka byłaś? Ojciec raczej nie.
Wyrwałem się z jej uścisku i poszedłem do ogródka, jedynego kawałka tej parceli, gdzie mogłem być sam i chociaż na chwilę o wszystkim zapomnieć.

22 komentarze:

  1. Rozdział jak zawsze perf, matko Dżo jak Ty to robisz?!!!?!?1?!!?!?!?!1!/1/1!?!
    Taki uroczy początek, boże oni są tylko od dodupnego seksu, ale zachowują sie jak para, jakie to hfiufhiersughgeriughs
    heheheheh Kellin ciota, dostał piłką i się poskładał XDDDDDDDDDDDDDD
    omg, dlaczego mam przeczucie, że matka Kellina kiedyś przesadzi i oni kiedyś razem zamieszkają? idk w sumie, ale rozdział mistrzowski.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooo hell no. ( `•_•´)

    OdpowiedzUsuń
  3. OH, AH I OH JEST PERF ;"3
    ,,Śmierdzisz, nie dostaniesz buziaka'' Szczałam z tego XDD
    Początek cudowny *-*
    Vic taki kochany..ughh jsdfhkshhdshdjkhds ;-;
    Dlaczego oni zachowują sie jak para publicznie?...coś czuję że będą ze sobą chodzić... Umm..idk
    Wgl te liściki są niepokojące :<<< i wgl matka Kellsa taka suczaa jesssusie XDD
    Genialny rozdział. W sumie nie wiem co jeszcze napisać, ale bardzo przyjemnie mi sie go czytało. Nic, pisz, pisz, pisz XDD
    /@Huranicee

    OdpowiedzUsuń
  4. oh god, Viktur jest taaaki kochany *o*
    i to jak na końcu go odwiózł do domu i niósł na rączkach, asdlkjsda, cudo
    jego matka mnie wkurzyła, ugh, Kellisia nie wolno bić :c
    dawaj nowy, bo mam niedosyt, ok XD

    OdpowiedzUsuń
  5. Jesteś cudowna! Kocham kocham kocham

    OdpowiedzUsuń
  6. Boże, jaki talent do pisania! \(^0^)/ Po prostu kocham, kocham, kocham twoje rozdziały i całą ciebie! *0* To jest takie agdjagudabgdjsbgas <3

    OdpowiedzUsuń
  7. wow, jak zawsze genialny rozdział ;D zazdroszczę ci tego talentu do pisania.
    już nie mogę się doczekać następnego rozdziału. kochana jesteś <3

    OdpowiedzUsuń
  8. To Ty nawet nie wiesz, jak nam bardzo zależy na nowych rozdziałach ^^
    Świetne jak zawsze <3

    OdpowiedzUsuń
  9. @iPurpleBeast7 marca 2014 22:16

    omg omg omg
    drama.
    asdjhjkahedkjfe
    a rozdział taki pięknyyy :D
    dkfjcklsf
    lubisz slakdjl;efm
    wiec masz asolkjdokqwjmdw
    z poważaniem, ja

    OdpowiedzUsuń
  10. @iPurpleBeast7 marca 2014 22:18

    wgl to takie przykre, bo nie mogę się skupić na czytaniu, bo cały czas sobie przypominam poprzednie opowiadania
    adjkllafmlsdfe
    omg nie
    muszę czytać po 9859659 bo tak sie nie da normalnieeee
    masakra XD

    OdpowiedzUsuń
  11. asdldvrwbddjejoqwnsbkks proszę XD
    nie no, ten rozdział był mistrzowski, serio, chyba najlepszy z tych 4 XD
    tak się wystraszyłam po tej akcji z piłką,ale myślę, że wstrząsu mózgu chyba nie będzie,co? Vic jest taki uroczy aww i to jak się całują asdfghjkl
    po prostu cudo nad cudami. piszesz tak cudownie. zazdro takiego talentu.
    czuję,że jeszcze kilka razy przeczytam ten rozdział,jak nie więcej.
    kocham Cię Dżo i pamiętaj,że nam się każdy Twój rozdział podoba,bo nie da się inaczej XD
    trzymaj się i pisz dalej :3
    /@blush244

    OdpowiedzUsuń
  12. Dzo to jest genialne. Nie dosc ze historia dopracowana to styl pisania po prostu wow. Czekam na kolejny ofc

    OdpowiedzUsuń
  13. Omg jak Ty to robisz, że wszystko co piszesz jest takie wspaniałe?

    OdpowiedzUsuń
  14. OMG
    Cudownie piszesz, jejku
    Czekam na kolejny, jejku
    Nadużywam słowa "jejku", jejku
    I dziękuję, że tak często dodajesz kolejne rozdziały, to świetne.

    @jokomoala

    OdpowiedzUsuń
  15. Jessu szczam !! Hahahahahahhahahahah Kells ciota dostał z piłki i już tarci przytomność XD kochany Viktur hahahha. Myśle, że ten Smith pisze te wszytkie karteczki :3. Czekam na następny rozdział! Masz czas do jutra ! Albo do wtedy kiedy będziesz uważała, że jest perf tak jak każdy ;3 <3 buzi i pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  16. awwww jehgfryusdhjwqeyrfud piękne takie, czekam na więcej ygfuwhjdsqw

    OdpowiedzUsuń
  17. Dżo Ty wiesz że ja Cie kc i Twojego kellica też kc
    rly XDDDDDDDDDD
    perf. nic dodać, nic ująć.

    OdpowiedzUsuń
  18. Genialny rozdział : D słodko : 3 czekamy z niecierpliwoscia ; )

    OdpowiedzUsuń
  19. Świetny rozdział. A Vic taki kochany, to jest meeega słodkie. *.* Ze zniecierpliwieniem czekam na następny rozdział. Uwielbiam Cie Dżo :*
    ~Black

    OdpowiedzUsuń
  20. wiesz, że kocham twojego kellica
    wiesz, jak cię mocno kocham za to, że go piszesz
    a ja wiem, że ty mnie nie kochasz, bo nie komentuje :(
    ale nareszcie się w sobie zebrałam i skomentowałam!! i mam nadzieję, że już mnie kochasz :(
    okej, okej, rozdział jak zwykle perfekcyjny, genialny, idealny i w ogóle.
    także kończę ten mój jakże kreatywny komentarz. pa pa, kc i dodaj szybko, bo umrę!! :(

    //@smilequinn

    OdpowiedzUsuń
  21. Czytam jeszcze raz xD zajebisty : D

    OdpowiedzUsuń
  22. Ok, ok po prostu to kocham. Vic jest taki uroczy i troskliwy. Niektóre momenty nieźle mnie rozbawiły, a akcja z truskawkami świetna XD Jesteś genialna. Czekam na następną notkę i dużo weny ci życzę :)/@zarysowana

    OdpowiedzUsuń