wtorek, 28 stycznia 2014

18.

Yup, koniec tej słodyczy, jedziemy z tym koksem.
_______________________
Obudził mnie lekki powiew wiatru, muskający skórę mojej twarzy. To nie było przyjemne uczucie, dlatego też skrzywiłem się i powoli otworzyłem oczy. Musiałem przyzwyczaić się do jasności, a zawsze zajmowało mi to trochę czasu, więc zanim obudziłem się całkowicie, minęło kilka dobrych minut. Pierwszą rzeczą, którą zobaczyłem, była uśmiechnięta twarz Vica. Jego włosy to istny artystyczny nieład, ale on się tym nie przejmował, podobnie jak ja. Sam pewnie nie wyglądałem lepiej, jak każdy rano zaraz po przebudzeniu. Zresztą, dla mnie i tak był idealny, nawet z szopą na głowie i śpiochami w oczach.
- Dzień dobry, księżniczko - odezwał się jako pierwszy, a ja zmarszczyłem brwi, słysząc określenie, jakim mnie nazwał.
- Nie jestem księżniczką - mruknąłem, przewracając się na brzuch, ponownie zamykając oczy i wtulając się w poduszkę.
Znów poczułem dmuchanie na twarzy i zdałem sobie sprawę, że to Vic postanowił się ze mną podroczyć. Nie wiedziałem, która była godzina, ale na pewno nieodpowiednia na takie zabawy. Było wcześnie, a mi nadal chciało się spać.
- Obraziłeś się? - zapytał i poczułem, jak ściąga ze mnie koc, którym byłem okryty.
Zadrżałem, bo spałem w samych bokserkach i koszulce, ale po chwili znów poczułem ciepło. Vic położył się na moich plecach i zaczął muskać ustami moje ucha, a następnie szyję. Na szczęście nie był zbyt ciężki, więc nie miałem problemu z tą pozycją. Leniwie otworzyłem oczy i odchyliłem głowę do tyłu, aby móc na niego spojrzeć. Urządził sobie ze mnie materac. Nie wiedziałem, czego mogłem się po nim spodziewać.
- Wygodnie ci? - uniosłem brew w górę, próbując poruszyć się w taki sposób, że chłopak by ze mnie spadł. On natomiast zmienił swoje położenie, a mianowicie położył się na plecach. Westchnąłem ciężko, a moja głowa opadła na poduszkę.- Nienawidzę cię.
- Wcale nie. Uwielbiasz mnie.
Uśmiechnąłem się lekko. Oczywiście, że go nie nienawidziłem. Kochałem go, ale chciałem, żeby ze mnie zszedł. Był jak mały dzieciak, droczył się ze mną, pewnie z powodu nudy, która go dopadła. Mike wspominał o tym, że jego brat nie potrafił zbyt długo usiedzieć w jednym miejscu. Szukał alternatywy, więc postanowił wykorzystać mnie do swojej zabawy.
- Zejdź ze mnie, chcę wstać - powiedziałem, a Vic sturlał się z moich pleców i położył się obok mnie.
Jego twarz znajdowała się kilka centymetrów od mojej, więc Vic to wykorzystał i połączył nasze wargi w słodkim pocałunku. Nie trwał on długo i bardzo dobrze, bo to zniszczyłoby jego urok. Oderwał się ode mnie i uśmiechnął się delikatnie.
- Dzień dobry, księżniczko - powtórzył, a ja usiadłem po turecku i pokręciłem głową.
- Mogę być wszystkim, ale dlaczego wybrałeś akurat księżniczkę?
- Bo jesteś ładniejszy od wszystkich księżniczek razem wziętych - odpowiedział.
- Wow, wezmę to za komplement - westchnąłem.- Ale nie mów tak na mnie, dobrze?
- W porządku, skarbie - podniósł się i pocałował mnie w policzek.- Chyba będę musiał się stąd ruszyć, bo zaczną coś podejrzewać i będzie słabo.
Pokiwałem głową i patrzyłem, jak sięga po swoje spodnie i je zakłada. Przeczesał palcami włosy, żeby wyglądały jako tako, po czym poprawił swoją koszulkę. Mogłem patrzeć na niego godzinami i nigdy by mi się to nie znudziło. Ludzie lubili patrzeć na idealne rzeczy. Nie nazywałem Vica rzeczą, oczywiście, że nie, ale dla mnie był perfekcją w każdym calu, dlatego na niego patrzyłem i zwracałem uwagę na najmniejsze szczegóły.
- Boli cię coś? - zapytał nagle.
Chwilę zajęło mi skojarzenie, o co mu chodziło, ale w końcu przypomniałem sobie wczorajszą noc i uśmiechnąłem się do siebie. Pewnie do tego mocno się zarumieniłem, ale to było już na porządku dziennym.
- Nie. Nic mnie nie boli - odpowiedziałem szczerze.
- Cieszę się. Starałem się, żeby nie było zbyt gwałtownie i tak dalej...
- Hej, było idealnie - chwyciłem jego dłonie i uśmiechnąłem się do niego, dając mu do zrozumienia, że wszystko było w porządku i nie musiał się o mnie martwić.- Dziękuję za wszystko.
- To ja dziękuję - orzycisnął swoje usta do mojego czoła.- Muszę iść. Kiedy się spotkamy?
- Cóż... - zastanowiłem się chwilę i wpadłem na pewien pomysł.- Ostatnio nie posprzątałem łazienek, więc pójdę dzisiaj. Piszesz się? 
- Oczywiście. Za tobą nawet do kibli - uśmiechnął się, a ja zachichotałem.- Do zobaczenia.
Pocałował mnie jeszcze raz, po czym z uśmiechem na ustach wyszedł z namiotu, w którym zostałem sam. Uśmiechałem się sam do siebie jak jakiś idiota, ale przynajmniej byłem szczęśliwym idiotą. Nie mogłem uwierzyć w to, co mnie spotkało. Nigdy bym nie przypuszczał, że będę w idealnym związku z Victorem Fuentesem, który jeszcze niedawno pomiatał mną jak szmacianą lalką. A teraz... Teraz było idealnie. Na pewno coś do mnie czuł, tylko czekał na moment, aby mi to powiedzieć. Na pewno tak było, po prostu musiałem uzbroić się w cierpliwość.
Ubrałem spodnie, po czy zacząłem składać koce i śpiwory, ponieważ niedługo będziemy musieli zbierać się z powrotem do obozu. Nie mogliśmy siedzieć tu w nieskończoność, chociaż nie narzekałbym, gdybyśmy musieli. Było mi zbyt dobrze na duchu, aby opuszczać to miejsce.
Gdy wszystko już poukładałem, zacząłem się zastanawiać, czy Matty w ogóle tu wróci. Może i Vic nie zachował się zbyt miło, gdy praktycznie wyrzucił go z namiotu, ale zrobił to kulturalnie, tak? To się liczyło. Postanowiłem na niego nie czekać i wyrzuciłem z namiotu plecaki oraz śpiwory, po czym sam z niego wyszedłem. Przeciągnąłem się niczym kot, po czym rozejrzałem się po polanie. Było tu jeszcze kilka namiotów, z których wychodziły różne osoby. Nie było takiej, która dziwnie by na mnie nie spojrzała, co jakoś specjalnie mnie nie zmartwiło, nawet jeśli te spojrzenia były nieco inne niż zwykle. Miałem tu na myśli jakby obrzydzenie i zdziwienie, chociaż nie miałem pojęcia, co dało im podstawy do takiego traktowania mojej osoby. Może po prostu o mnie rozmawiali, zmieszali z błotem i tyle. Nie mogłem się tym przejmować i psuć sobie wspaniałego humoru. To nic, że każdy, kto przechodził obok mnie, patrzył na mnie, jakbym był zarażony jakąś chorobą. Głowa do góry i do przodu, Kellin. Głowa do góry i do przodu.
Po chwili obok mnie pojawił się Matty, który również spojrzał na mnie w inny sposób niż zwykle. Był chyba zmartwiony i nieco zdenerwowany. Cholera, co tu się działo?
- Jak noc? - zapytał spokojnie, nie dając po sobie poznać, że coś go trapi.
- W porządku - mruknąłem.- Co się dzieje?
- Nic specjalnego - odpowiedział szybko. Chyba trochę za szybko.- I tak cię to nie zainteresuje. Chodź, złożymy namiot.
Nie chciałem drążyć tematu, bo skoro Matty nie chciał mi powiedzieć, to od nikogo się nie dowiem. Nie warto było martwić się na zapas, więc postanowiłem o tym zapomnieć.
Złożyliśmy namiot, chwyciliśmy nasze plecaki i ruszyliśmy ścieżką w stronę obozu. Dotarliśmy tam po kilku minutach i od razu skierowaliśmy się do naszego domku. Weszliśmy do środka, gdzie siedziała reszta naszych przyjaciół. Przelotem na mnie spojrzeli, na szczęście nie w jakiś dziwny sposób, chociaż mogłem wyczuć, że coś było nie tak. Zignorowałem to. Podszedłem do swojego łóżka, na którym usiadłem, po czym wyciągnąłem swój telefon z plecaka. Zmarszczyłem brwi, gdy zobaczyłem, że miałem jedną nieodebranaą wiadomość od Vica.
Vic: Czy na Ciebie też tak dziwnie patrzą? 
Okej, tym mnie zaskoczył. Myślałem, że tylko ja byłem traktowany w tym momencie jak jakiś wyrzutek, ale najwyraźniej Vica też to dosięgnęło. Tylko dlaczego? Wszyscy go lubili. Nie mogli od tak traktować go jak śmiecia. Chyba że... Może się o nas dowiedzieli? Wszyscy już wiedzieli, że Vic to gej, więc się od niego odwrócili? Na pewno nie. Nie mogli się domyślić. Chyba nie byłem aż tak głośny tej nocy...
Kellin: Nie tylko Ciebie. Czy ktokolwiek w ogóle ci powiedział, o co chodzi??
Vic: Nie :/ I to mnie martwi. Możesz się spotkać?
Kellin: Nie lepiej teraz siedzieć w domkach i poczekać do wieczora? Nie wiemy, o czym plotkują, może o nas i wtedy damy im do tego podstawy.
Vic: Racja. Trzymaj się, skarbie <3
Kellin: Ty też (: <3
Odłożyłem telefon na bok i cicho westchnąłem, układając sobie wszystko w głowie. Vic też był obdarowywany niemiłymi spojrzeniami. Nikt nie chciał nam powiedzieć, o co chodzi, więc wyszło na to, że musieliśmy czekać do wieczora, aby sprawa się wyjaśniła. Chciałem go teraz przytulić i czuć, że przy mnie jest, a zamiast tego musiałem siedzieć tutaj i wszystkim się zamartwiać. Mój humor znacznie się pogorszył. Nie dlatego, bo ktoś krzywo na mnie patrzył. Załamał mnie fakt, że nie miałem zielonego pojęcia, co się dzieje. Nawet mój najlepszy przyjaciel trzymał buzię na kłódkę. Nawet na mnie nie spojrzał. Nie zapytał, czy coś się stało, a przecież zawsze to robił. Zostałem pozostawiony sam sobie i czekałem na wieczór, mając wrażenie, że nigdy nie nadejdzie.
Na obiadokolacji nie było lepiej. Ludzie zerkali to w moją stronę, to w Vica, który przybierał maskę dobrego aktora i udawał, że wcale go to nie rusza. Ja jednak znałem prawdę i wiedziałem, że się przejmował. Spontanicznie rozmawiał ze swoimi przyjaciółmi, ale jego oczy zdradzały prawdę o jego uczuciach i emocjach. To w nim zauważyłem. Wystarczyło spojrzeć mu w oczy. Teraz nie było w nich blasku. Źrenice pomniejszyły się, a sama tęczówka przybrała nieco jaśniejszy odcień brązu. Denerwował się. Bał się. Specjalnie unikał mojego spojrzenia, aby nie sprawiać wrażenia, że coś między nami jest. Ja nie potrafiłem się oprzeć i musiałem co jakiś czas na niego zerkać, choć robiłem to rzadziej niż zwykle. Tu chodziło o niego. Zależało mi na jego szczęści i jeśli wszyscy się od niego odwrócą, nie będzie szczęśliwy.
Nie miałem apetytu, więc nic dziwnego, że zjadłem tylko surówkę. Nie mogłem jeść myśląc o tylu problemach. Odsunąłem od siebie talerz i wstałem od stołu. W drodze do wyjścia czułem na sobie spojrzenia wszystkich zgromadzonych w stołówce. To było złe. To było niekomfortowe. To było nieodpowiednie. To było niepotrzebne.
Nie miałem pojęcia, czy ci ludzie czuli się lepiej, mieszając innych z błotem, ale doszedłem do wniosku, że odpowiedź na to pytanie jest raczej twierdząca. Jeśli mają okazję, wbiją ci szpilę w plecy, nawet jeśli jesteś dla nich ważny. Jednego dnia uchodzą za twoich przyjaciół, drugiego stają się obojętni, a trzeciego kopią pod tobą dołki, abyś czwartego w nie wpadł. Nie pomogą ci się wydostać. Dosypią ziemi, aby droga do wolności była utrudniona. Nie podadzą pomocnej dłoni. Nie wyciągną z dołu. Nie oczyszczą z błota. Będą patrzeć, śmiać się, szeptać. Wciągną w to ważną dla ciebie osobę, która również ucierpi, nawet jeśli na to nie zasługuje. Ty też na to nie zasługujesz, a jednak cierpisz. Ja na to nie zasługiwałem, a cierpiałem.
Takie był realia, których nigdy nie zmienię, nawet jeśli bardzo bym chciał, a uwierzcie mi, bardzo bym chciał. Gdy myślałem, że wszystko się ułożyło, ktoś musiał dodać swoje trzy grosze. Jak zwykle cieszyłem się trochę wcześniej, niż powinienem.
Gdy wyszedłem z budynku, prawie wpadłem na Jennę, która miała zamiar do niego wejść. Wymruczałem ciche "przepraszam", po czym chciałem ją wyminąć, ale dziewczyna chwyciła mnie za rękę i zatrzymała w miejscu.
- Co się stało? - zapytała od razu. Doskonale wiedziała, że coś było nie tak.
- Nic. Chcę wrócić do domku.
- Nie wrócisz, dopóki mi nie powiesz, co cię trapi.
- Nic się nie dzieje, po prostu jestem zmęczony i nie chce mi się siedzieć przy stole. Czy mogę już iść?
Jenna zmrużyła oczy i spojrzała na mnie podejrzliwie. Oczywiście, że mi nie wierzyła, ale wiedziała również, że zaliczałem się do osób upartych i raczej niczego ze mnie nie wyciągnie. Najpierw ja musiałem się wszystkiego dowiedzieć, aby rozmawiać na ten temat z innymi.
- W porządku, nie będę naciskać - powiedziała bez przekonania.- Uważaj na siebie, mały.
Pokiwałem głową i ruszyłem w stronę domków. Nie wiedziałem, na co miałem uważać, skoro przed idiotami i tak się nie ukryję. Są wszędzie. Prędzej czy później każdy będzie musiał stawić im czoła. Teraz nadszedł czas na mnie.
W domku przebrałem się w wygodniejsze ubrania, po czym udałem się do magazynku, aby wziąć stamtąd wiadra, detergenty i gąbki. Miałem nadzieję, że Vic przyjdzie i mnie nie wystawi. Zależało mu na spotkaniu, więc na pewno się pojawi. Musieliśmy przedyskutować wiele spraw. Wszedłem do łazienki i niemal od razu zabrałem się za czyszczenie umywalek, które były najprostsze do wypolerowania. Szybko sobie z nimi poradziłem. Następnie zająłem się prysznicem. W pomieszczeniu tym znajdowało się okno, które postawiłem uchylić, aby wpuścić do środka nieco świeżego, leśnego powietrza i wywietrzyć nieprzyjemni zapach chemikaliów. Gdy chciałem wejść do pierwszej kabiny, zatrzymał mnie krzyk dobiegający z dworu. usłyszałem go dzięki otwartemu oknu, do którego powoli podszedłem i nieco się wychyliłem, aby zobaczyć, co się dzieje. Miałem widok na tył budynku łazienki, gdzie stał Vic, Tony i Jaime oraz Oliver i Matt z kilkoma swoimi kumplami. Zacząłem się denerwować. Wszyscy, oprócz Tony'ego i Jaimego, otoczyli Vica. Bałem się, że coś mu zrobią, ale wiedziałem, że pewnie sobie poradzi. Miałem taką nadzieję.
Postanowiłem nieco się schować, na wszelki wypadek, gdyby którykolwiek z nich zechciał spojrzeć na łazienkowe okno. Oparłem się o ścianę i zacząłem słuchać tego, co działo się na zewnątrz.
- W życiu nie podejrzewałbym cię o pedalstwo, Fuentes - warknął Oliver, a ja przełknąłem ślinę.
- Och, doprawdy? - zakpił Vic.- Masz tyle dowodów na to, że jestem gejem, ile włosów na klacie.
- Cały obóz wie. Może i te namioty nie były takim dobrym pomysłem?
- Co masz na myśli? - denerwował się, a ja chciałem szybko tam pobiec i po prostu go uściskać.
- Jeśli już uprawiasz seks, to wyłącz lampkę, bo niezły teatr cieni nam odstawiliście. Dodatkowo, warto chyba uciszać Quinna, gdy pieprzy się do w tę pedalską dupę, bo jego jęki i krzyki było słychać na drugim końcu polany. Swoją drogą, naprawdę? Quinn? Gorzej chyba nie mogłeś wybrać.
Nastała chwilowa cisza. czekałem na rozwój wydarzeń i jakiekolwiek słowa Vica, które by go obroniły, podobnie jak mnie. To wszystko moja wina. Moglem być cicho. Mogłem zgasić lampkę. teraz to Vic musiał zmierzyć się z oprawcami. Nie był do tego przyzwyczajony, więc przeżyje to inaczej niż ja.
- Nie dość, że jesteś pedałem, to na dodatek pieprzysz Quinna - parsknął śmiechem Oliver.- Niżej to się chyba nie możesz stoczyć. Quinn to najgorsza możliwa decyzja. Nie zdziw się, jeśli złapiesz od niego jakieś świństwo. Wygląda na takiego, który daje dupy wszystkim, którzy sypną mu trochę kasy.
W moich oczach zebrały się łzy, ale nie pozwoliłem im popłynąć po policzkach. Czekałem na moment, w którym odezwie się Vic. Czekałem na jego reakcję, na słowa, którymi mnie obroni. Na razie jednak nic nie wskazywało na to, że coś powie. Nadal trwał w milczeniu.
- To żałosne. Quinn jest żałosny. Jego żałosna dupa jest niewarta nawet spojrzenia, a ty go przeleciałeś. To ohydne. Musiałeś coś do niego czuć, aby to zrobić. Na pewno go kochasz. Na pewno...
- Nie kocham go - przerwał mu ostro Vic, a ja musiałem przyznać, że jego słowa trochę mnie zabolały.
Myślałem, że coś do mnie czuł, a on tak po prostu zaprzecza i wypiera się swoich uczuć. Gdyby naprawdę mu na mnie zależało, przyznałby się przed Oliverem i jego brytyjską paczką, że coś dla niego znaczę, a tymczasem byłem przedstawiony tam jak najgorszy śmieć.
- Nie kochasz?
- Nie. To komiczne. Przeleciałem go, bo miałem taką ochotę i akurat nic ci do tego.
- I akurat Quinna, tak?
- Cóż, to wszystko wiąże się z jedną rzeczą dotyczącą laczka - powiedział, wahając się nieco, a ja otworzyłem szerzej oczy, chcąc dowiedzieć się jak najwięcej o tej rzeczy, która mnie dotyczyła.
- Niby jaka to rzecz?
- Na początku obozu założyliśmy się z Viciem, że rozkocha w sobie Quinna, zaliczy go i tym sposobem wygra zakład - tym razem usłyszałem głos Tony'ego.- W zamian za to nie powiedzieliśmy obozowi o homoseksualizmie Vica. Wygrał zakład, zaliczył Quinna i teraz miał zamiar zakończyć ten śmieszny związek z tą panienką.
Czułem się, jakbym miał zaraz zwymiotować. Nie zatrzymywałem już łez. Wodospadami spływały po mojej twarzy, a ja cały się trząsłem. Nic do mnie nie czuł. Jak zwykle mnie wykorzystał, a ja byłem na tyle głupi i naiwny, aby mu zaufać. Robił to wszystko dla głupiego zakładu. nie kochał mnie. Te pocałunki nic nie znaczyły. Te słowa były puste. Ten seks... Seks był po prostu seksem, bez głębszego dna. Zostałem jego osobistą marionetką, a on pociągał za sznurki i mną manipulował. Okręcał sobie wokół palca. Uległem wcześniej, cierpiałem teraz.
- Właśnie. Musiałem stwarzać pozory kochającego i rozumiejącego chłopaka, tak? - to znów Vic.- Tym bardziej, że Quinn ma popieprzone w głowie, więc musiałem go jakoś udobruchać. Teraz ju go zaliczyłem i to koniec mojej cudownej przygody z tą ciotą.
Moje serce rozpadło się na miliard maleńkich kawałeczków, których już nikt nigdy nie sklei, skoro Vic nie był już mój. To było sztuczne. Tak naprawdę wcale się nie zmienił. Był dobrym aktorem i manipulatorem, dążył do swoich celów, które osiągał. Nadal miał mnie za ofiarę losu. Przecież miałem popieprzone w głowie. Osoby takie jak ja nie są nic warte.
- Czyli co, to wszystko z Quinnem to tylko dla zakładu? - mruknął Oliver.
- Tak. Właśnie tak. niczego nie było, nie ma i nie będzie.
- Ale jesteś gejem?
- Można tak powiedzieć. To chyba nic nie zmienia, co?
- Cóż, naszym ulubionym pedałem do pomiatania i tak pozostaje Quinn, więc nie, nic nie zmienia.
- Cieszę się. Zakończmy tę rozmowę.
Nastała cisza przerywana odgłosem stawianych na podłożu stóp. W budynku było słychać mój płacz, który mną zapanował. Zaczynałem mieć problemy z oddychaniem i jeśli zaraz się nie uspokoję, pewnie się uduszę. Usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi, więc wyprostowałem się i powoli poszedłem w ich stronę. Zobaczyłem Vica, który spojrzał na mnie troskliwie i pytająco. To była tylko maska. Już mu nie ufałem, bo nie miałem do tego podstaw.
- Co się stało, Kell? - zapytał spokojnie, z nutką zdenerwowania w głosie.
- M-może po-powiesz im-im je-jeszcze, jak ba-bardzo m-mam po-popieprzone w głowie-e? - wydukałem, a Vic pobladł.- A-albo o za-zakładzie, kt-który wy-wygrałeś, b-bo mnie przer-przerżnąłeś?
Krew całkowicie odeszła z twarzy chłopaka, a ja zacząłem płakać jeszcze bardziej. Ruszyłem w stronę wyjścia, ale zatrzymałem się przy drzwiach i spojrzałem na szatyna podpuchniętymi oczami.
- Ufałem ci! - krzyknąłem.- Zakochałem się w tobie! Kochałem cię, a ty ciągle byłeś skończonym chujem! Ciągle nic jesteś!
- Kellin... Musiałem im to powiedzieć, bo inaczej...
- Zamknij się!
- Kell, to nie tak...
- To jest bardzo tak! - wrzasnąłem.- Nienawidzę cię, rozumiesz? Nienawidzę cię!
Tym razem to było szczere. Uważałem tak, więc zatrzasnąłem za sobą drzwi.

22 komentarze:

  1. BOŻE NIE OMG ZA CO ;;
    to boli
    serio
    ja tu oczekiwałam słodyczy i tęczy, a tu proszę :((((((((
    UMRĘ, ZANim WSTAWISZ NASTĘPNY

    OdpowiedzUsuń
  2. O W DUPE KELLENA, CO TO SIE POROBIŁO
    ajbsdjkasfhasjkh wiedziałam że tak będzie jfc

    OdpowiedzUsuń
  3. O MÓJ BOŻE! ;-; Najpierw taka sielanka, a później ta drama i w ogóle :c Biedny Kellin, miałam łzy w oczach jak Vic to wszystko o nim mówił, ale to nie prawda, błagam powiedz, że on kłamał ;____; ja tego nie przeżyje, a mogę się tylko domyślać co będzie z Kellsem :(
    Dżo jesteś moim mistrzem, kc mocno ;-; <3 @sanixi

    OdpowiedzUsuń
  4. ;______; ał...
    Jezu jak ja kocham Olivera w tym fanfiku, idk XD Ale musisz jakoś wykorzystać to, że w prawdziwym życiu chyba pogodził się z Kellsem.

    Biedny Kellin, jejku :C Pewnie mu się włosy przykleiły do twarzy, jak płakał i zamoczył je sobie XD Ej nie, ale tak serio szkoda mi go.

    Teatrzyk cieni XDDDDD Wyobraziłam sobie to i nie mogę XD

    CHCĘ JUŻ NEXT ROZDZIAŁ SHHJFFSHGDJ

    - meduza

    OdpowiedzUsuń
  5. JEZU NAJDROŻSZY, MOJE SERCE PĘKA. UMIERAM. AŻ KRZYKNĘŁAM,GDY PRZECZYTŁAM "NIE KOCHAM GO" OMG CO ZA DUPEK Z VIC'A. WYDAJE MI SIĘ,ŻE KŁAMAŁ,ALE TO I TAK STRASZNE,ŻE MU TAKIE SŁOWA PRZEZ GARDŁO PRZESZŁY. OMG. BIEDNY KELL,JAK ON MU WYBACZY. JAK. OMG. DEAD. //@blush244

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak mam to skomentować? Nie da sie...
    Nie mam co powiedzieć.
    W pewnym momencie czytania przestałam jeść me czekoladowe ciasto, a tego się nie robi XD
    Mam ochotę się normalnie popłakać.
    Dlaczego tak brzydko robisz? ;-;

    OdpowiedzUsuń
  7. JA WIEDZIAŁAM, ŻE TAK BĘDZIE. LIKE SERIOUSLY, CZY ONI SĄ AŻ TAKIMI ŻALAMI, ŻE MYŚLELI, ŻE ICH NIKT NIE WIDZIAŁ, A TYM BARDZIEJ, NIE SŁYSZAŁ? BOŻE, CO ZA DEBILE Z NICH SĄ NO JFC XD
    CZY WYJDĘ NA GŁUPIĄ MÓWIĄC, ŻE W TEJ CAŁEJ SYTUACJI Z OLIM BIORĘ STRONĘ VICA. KELLIN TO CIOTA. HOW ABOUT MÓGŁBY POMYŚLEĆ, ŻE VIC TO ROBI ŻEBY CHRONIĆ I SIEBIE I TEN ICH ZWIĄZEK? GOD, NIE CIERPIĘ KELLINA W TYM FF XDDDDDDDDDDDDD
    TAKŻE TEGO, MOŻESZ JUŻ WRZUCIĆ NASTĘPNY ROZDZIAŁ XD
    ~ŻYRAFKA

    OdpowiedzUsuń
  8. płaczę razem z Kellsem ;-; niszczysz mnie od środka ;-; ale rozdział boski :3

    OdpowiedzUsuń
  9. Aż sie zdziwiłam, że tak szybko rozdział, ale to bardzo dobrze! Wracając do rozdziału, wiedziałam że Kellin sie o tym zakładzie dowie. Boszee...jak mi go żal ;-; Ughh... Niech Vic powie innym, że czuje coś do Kellina.... ;-; Coo teraz będzie? Rozdział jest bardzo bardzo bardzo perf ;-; ..Już nie mogę sie doczekać na następny. Pisz, pisz, pisz. Będę z niecierpliwością wyczekiwać..ok. KC<3 /@Huranicee

    OdpowiedzUsuń
  10. OMG DRAMA W KONCU DRAMA I TO DOBRA DRAMA WOWOW CZEKAM NA KOLEJNY ROZDZIAL OMG OMG DŻO JESTEŚ GENIUSZEM

    OdpowiedzUsuń
  11. JA PIERDOLĘ DŻO, COŚ TY ODJEBAŁA? DDDDDDD:
    WEŹ WEŹ WEŹ

    OdpowiedzUsuń
  12. rycze
    drama dance drama dance drama dance

    OdpowiedzUsuń
  13. jeśli mam być szczera... brakowało mi dramy :')

    idealnie tu pasuje, czekam na ciąg dalszy c; // MotherHeill

    OdpowiedzUsuń
  14. OMG OMG OMG NOPE OPE, JUŻ UFAŁAM VICOWI, ZE SIĘ ZMIENIŁ I WGL I JUZ GO LUBIŁAM I WGLE. ALE I TAK JEST CHUJEM., DZIĘKUJE, DOBRANOC.
    @Mars_Weirdo

    OdpowiedzUsuń
  15. DRAMA QUINN ;-;
    jaka szkoda Kellina omg nie wiem kto jest bardziej brutalny, Vic ze swoimi gierkami czy ty i twoje pomysły ;-; niech Kells pokaże, że ma coś w spodniach i przyjebie Vicowi, bo nawet jeśli go kocha i okłamywał innych a nie Kellina to go zranił w chuj i jest pizdą, bo nie umie się postawić i pokazać co naprawdę czuje ;-;
    dobra drama, kc dżogurcik<3
    @negative_hero

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie zdążyłam skomentowac 17, a tu już 18 rozdział eow! Ale się cieszę.

    Wiedziałam, że zbliżamy się do dramy, wiedzialam. Płaczę razem z Kellinem :(
    Vic okazal się idiotą. Skonczonym idiotą.
    Boję się ostatniego rozdzialu, jakos wolę szczęśliwe zakonczenia, ale po Tobie mozna się wszystkiego spodziewać XD

    OdpowiedzUsuń
  17. Płacze, nie moge ryczec na lekcjach ;-; Vic Go kocha tylko tamtych kłamie i juz u.u c:

    OdpowiedzUsuń
  18. Tekst o teatrze cieni był najlepszy ;D W sumie zapomniałam, że mieli tę lampkę (a raczej sądziłam, że ją zgasili, geniusze), ale pięknie ich wszyscy słyszeli, huh.
    Drama, drama time ;]

    @Lynn_PL

    OdpowiedzUsuń
  19. Dżogurciku, jejku, jejku, jak mogłaś. o:

    Takie dramy
    Jejku
    jejku
    jejku.

    Wiedziałam, że tak będzie, no ale... myślałam, że dasz się jeszcze nacieszyć sielanką a nie tak okrutnie...

    Dżo, jesteś królową Kelliców. :3

    @Vileneify

    PS. Chyba umarłam. Teatr cieni, serio? XD

    OdpowiedzUsuń
  20. BOZEEEE. PUACZE NO. WHY !? VIC WHY !? Ty gnoju no.
    Nie no. Nie mogę :'( biedny Kell..
    Szybko pisz nastepne bo nie wytrzymam . Omg :o

    @/insan3bitch

    OdpowiedzUsuń
  21. ŁOŻESZ...........
    omgomgomg. Biedny Kells, jesu ;---;
    czo ten Vic, no czo on to... tak mi było żal Kellina, jeju, biedny. D:
    już się boję, co będzie w następnym rozdziale XD ale dodawaj szybciutko, bo umrę z ciekawości.

    OdpowiedzUsuń
  22. Czy to normalne, że tak płacze? tak, chyba tak.
    Moje shipperskie serduszko pękło.
    jaaaaaaaaaaaaaak mooooooooooooooogłaś?

    OdpowiedzUsuń