Bardzo proszę. Komentarze, takie tam. Hehe.
Smut ;)
__________________
Vic przycisnął mnie do potężnego drzewa, przez co plecami napierałem na twardą korę. Chwycił moje uda, abym mógł na niego wskoczyć, co szybko uczyniłem i oplotłem nogami jego biodra. Ręce zarzuciłem na jego kark i zanim się obejrzałem, jego usta były na moich i połączyły się z nimi w gorącym pocałunku. Językiem rozchylił moje wargi, a ja nie potrafiłem się mu oprzeć i dałem się zdominować. Zamruczałem w jego usta, gdy poczułem, że nasze języki zaczęły na siebie napierać. Wplotłem dłoń w jego miękkie włosy i pogłębiłem pocałunek. Obserwator mógłby stwierdzić, że pożeramy sobie twarze, ale obaj czerpaliśmy z tego przyjemność. Nic więc dziwnego, że nie przerwaliśmy, gdy Mike zaczął nas opieprzać za to ssanie twarzy. Gdybym miał rodzeństwo, też bym pewnie nie chciał widzieć, jak wymienia się z kimś zarazkami. Tylko że my nie chcieliśmy się od siebie oderwać, bo było nam o wiele za dobrze. Może to kwestia przyzwyczajenia. Nienawidziłem chwil, w których się nie całowaliśmy. Mama byłaby ze mnie dumna, nie ma co.
Mike znowu głośno jęknął i wydał dźwięk, jakby miał zwymiotować, a ja poczułem, jak Vic uśmiecha się w tym pocałunku. W końcu się od siebie oderwaliśmy, nie dlatego, bo Mike powtarzał w kółko jakie to okropne, ale dlatego, bo zabrakło nam powietrza. Żeby całować się później, musieliśmy żyć.
Vic nadal mocno mnie trzymał i spojrzał niewinnie na swojego brata, który patrzył na niego zniesmaczony i zdegustowany. Może i nie lubił patrzeć, jak całuje się homoseksualna para, ale na pewno lubił heteroseksualne pocałunki, bo gdy miał tylko okazję, nie dawał Michelle dojść do głosu, tylko od razu brał ją w obroty. teraz na szczęście dziewczyny z nami nie było.
Dzisiaj wieczorem organizowaliśmy ognisko, więc musieliśmy iść po drewno. Trzeba było pozbierać dużo gałęzi i pieńków, bo zaplanowaliśmy, że ognisko będzie ogromne. Musiało się przy nim zmieścić z trzydzieści osób. Oprócz drewna na opał, szukaliśmy również dużych pni, na których można by usiąść. Musieliśmy też znaleźć długie kije, które naostrzy się na końcu i będą służyć do opiekania jedzenia. To ostatnie było najmniejszym problemem, bo wszystko znajdowało się w kuchni i wystarczyło przenieść to na plac.
Aby zebrać jak najwięcej drewna, podzieliliśmy się na grupy i ruszyliśmy w różne części lasu. Byłem w grupie z Victorem, Mikem, Mattym i Justinem. Ci ostatni odeszli gdzieś dalej, bo chyba nie mogli znieść widoku ciągłego całowania się dwóch gejów. Po jakimś czasie mogło to stać się nudne i niesmaczne, ale hej! nie robiliśmy tego celowo, aby ich zdenerwować.
- Jesteście obrzydliwi - mruknął Mike.
- Sam jesteś obrzydliwy - odpowiedział Vic.- Mam ci przypomnieć, jak prawie rozbierałeś Michelle, gdy całowałeś ją na blacie w kuchni?
- To co innego. Ona jest dziewczyną. Czułbym się bardziej komfortowo, gdyby Kellin był dziewczyną. Nie jestem przyzwyczajony do dwójki facetów wymieniających się śliną.
- Więc zacznij się przyzwyczajać - syknął Vic i znowu mnie pocałował.
Tym razem puścił moje uda, a ja postawiłem stopy na ziemi. Chłopak pocałował mnie w czubek nosa i uśmiechnął się lekko. Odgarnąłem włosy na bok i spojrzałem na niego błyszczącymi oczami. Było w nich szczęście i chciałem, aby je zauważył. To jak porozumiewanie się bez słów.
- Hej, chłopaki! - usłyszeliśmy krzyk Justina, który biegł w naszą stronę razem z Mattym.- Znaleźliśmy dół, w którym jest pełno gałęzi i konarów, ale musicie nam pomóc to wszystko wziąć.
Vic chwycił mnie za rękę i moi przyjaciele zaczęli prowadzić nas do znalezionego przez nich dołu. Nie znajdował się daleko. Nie był głęboki, bez problemu mogliśmy sięgnąć po konary i je stamtąd wyciągnąć. Vic, Mike i Matty zaczęli chwytać drewno i kłaść je na trawie. Nie było mokre, więc będzie się dobrze palić. Bracia wzięli na swoje ręce tyle gałęzi, ile tylko mogli. Spojrzałem na ramiona Vica i westchnąłem cicho. Dlaczego bóg wszystkiego postanowił zadawać się z takim popychadłem jak ja? Musiałem być ogromnym szczęściarzem.
- Zaniesiemy to do obozu, a wy szukajcie może jakichś kłód, czy coś - powiedział Vic.- Przyjdziemy do was później.
Wszyscy skinęliśmy głowami, a bracia zaczęli odchodzić. Po chwili Matty, w tym samym miejscy, znalazł jeszcze sporo drewna, więc chwycił je i również postanowił pójść do obozu. My natomiast udaliśmy się w inna stronę.
Matty
Nie było sensu nosić ze sobą takiej ilości drewna, więc postanowiłem odnieść je do obozu. Bracia Fuentes nie wiedzieli, że szedłem jakieś pięć metrów za nimi. Może to i lepiej. Mogłem podsłuchiwać, o czym rozmawiali. Nie ufałem im. Mike był mi obojętny, ale Vic na pewno w coś grał, a ja nie chciałem, aby Kellin został zraniony i porzucony. Był moim przyjacielem, chciałem dla niego jak najlepiej, nawet jeśli tego nie okazywałem. Po prostu sceptycznie podchodziłem do jego "związku" z tym chłopakiem, jeśli w ogóle mogłem nazwać to związkiem. To stało się o wiele za szybko. Coś mi tu nie pasowało.
- Możliwe, że wygrasz ten zakład - usłyszałem Mike'a i zobaczyłem, jak Vic wzrusza ramionami.
Jaki zakład? Zacząłem ostrożniej stawiać kroki, aby nie zdradzić swojej obecności, bo wtedy się odwrócą i przestaną mówić. Zależało mi na usłyszeniu wszystkiego, co mają sobie do powiedzenia.
- Pewnie tak - zaśmiał się Vic.- To nie jest trudne. Chłopak potrzebuje trochę uczucia, a gdy ktoś mu je daje, szybko ulega.
Na pewno mówili o Kellinie. Byłem tego stuprocentowo pewny. Dlatego też zainteresowałem się jeszcze bardziej i próbowałem wychwycić jak najwięcej szczegółów, które mógłbym przekazać Kellinowi. Nie dam im go zranić.
- Pociągniesz to do końca obozu?
- możliwe. Chcę go jeszcze zaliczyć, a trochę się opiera, bo jeszcze nigdy z nikim nie spał. Tak czy siak, na pewno mi się uda, laczek szybko ulega. Jeszcze niedawno nie chciał się przy mnie rozbierać, a teraz bez problemu robi mi laskę.
- Jeśli wszystko będzie szło w tak dobrym tempie, to Tony i Jaime na pewno przegrają ten zakład i obóz nie dowie się o tym, że jesteś gejem.
- I tak za dużo osób już wie. Ci zidiociali przyjaciele laczka. Nie powinni wiedzieć - warknął niższy z braci, a ja zmarszczyłem brwi.- Najbardziej wkurwia mnie Mullins. Patrzy na mnie, jakbym zabił jego matkę.
- Jebać ich. Zakład dotyczy Kellina, a nie jego przyjaciół. Coś czuję, że niedługo ci powie, że cię kocha. A jak tam twoje zauroczenie?
- I dobrze. Niech mówi. Zakład przynajmniej skończy się szybciej i go wygram. A moje zauroczenie, cóż... Może to tylko popęd seksualny? Laczek ma fajny tyłek. Patrz, już obóz.
Przystanąłem na chwilę i oparłem się o drzewo, układając sobie w głowie to, co usłyszałem. To było okropne i jak zwykle miałem rację. Vic pogrywał z Kellinem. Założył się, że go w sobie rozkocha, w zamian za to, że nie wygadają się o jego orientacji seksualnej. To niewiarygodne, że można posunąć się do tak okropnej rzeczy i być pieprzonym gnojem bez uczuć. Kellin to strasznie wrażliwy chłopak, reagował na wszystko bardzo emocjonalnie i gdy dowie się, że Vic okazuje mu swoje uczucia tylko dla jakiegoś głupiego zakładu, na pewno się załamie. Kiedyś prawie popadł w depresję i trudno było go postawić na nogi. Po tym wszystkim będzie pewnie w jeszcze gorszym stanie. Chciałem mu o tym mówić? Musiałem. Lepiej, żeby dowiedział się teraz, gdy te uczucia nie były tak silne. Później naprawdę może się w nim zakochać i nie będzie odwrotu. Dlatego też musiałem go uratować, tak jak zrobiłby to najlepszy przyjaciel.
Poszedłem do obozu, na plac, gdzie na dużą stertę drewna rzuciłem trzymane w objęciach konary. Vic i Mike spojrzeli na mnie i zmarszczyli brwi.
- Nie poszedłeś z nimi? - zapytał Vic, a ja spiorunowałem go wzrokiem. Byłem na niego wściekły i chciałem obić mu tę jego meksykańską buźkę, ale to zdradziłoby fakt, że słyszałem ich rozmowę.
- Miałem jeszcze trochę gałęzi - warknąłem i chciałem wejść z powrotem do lasy, aby znaleźć Kellina i powiedzieć mu o tym, czego się dowiedziałem.
Nie było mi to jednak dane, bo chłopak wraz z Justinem pojawili się na placu z gałęziami na rękach. Westchnąłem ciężko i skrzyżowałem ręce na torsie. To chyba będzie musiało poczekać.
Kellin
Przez cały dzień Matty zachowywał się dość dziwnie. Raz po raz spoglądał na Vica i spojrzenie to nie należało do najprzyjemniejszych. To wyglądało, jakby miał lasery w oczach i chciał zabić chłopaka. Chciałem zapytać, o co mu chodzi, ale szybko zrezygnowałem. Znowu się nasłucham, jaki to Vic jst zły, taki i owaki, a to było tylko bezsensowne gadanie. Vic był cudowny. W chwili obecnej nie potrafiłem zobaczyć w nim żadnej wady.
Z kamieni ułożyliśmy duże koło, a do jego środka wrzuciliśmy drewno, które ułożyliśmy w nieco pochyłej pozycji. Dookoła ogniska poustawialiśmy znalezione przez Olivera i Bena pnie. Wszyscy powinni się zmieścić, a jeśli dla kogoś zabraknie miejsca, można przynieść krzesła z domków czy stołówki. Każdy miał swój naostrzony kij i był gotowy na ognisko. Trzeba było tylko poczekać, aż się ściemni, aby było nastrojowo i przyjemnie.
W ognisku nie brali udziału opiekunowie, maluchy i średnia grupa wiekowa. Dave powiedział, że to nasza impreza, co bardzo nam odpowiadało i niektórzy postanowili to wykorzystać.
Matt zdobył skądś skrzynki piwa, ale skąd? Nikt nie miał o tym zielonego pojęcia, ale piwo było na miejscu i to się liczyło. Na takim alkoholu się nie skończyło, bo Alex i Jack wyciągnęli ze swoich walizek po dwie butelki mocnego alkoholu - dwie wódki i dwie whisky. Może to nie był najlepszy pomysł, aby spić się przy ognisku, gdy opiekunowie siedzieli w domkach nieopodal nas, ale raz się żyje. Alkohol jest dobry. Nawet ja tak uważałem, a przecież daleko mi do jakiegoś zbuntowanego nastolatka.
Żeby było śmieszniej, Mike przyniósł kilka skrętów, więc wywnioskowałem, że będzie wesoło. Na początku cały ekwipunek był schowany, na wszelki wypadek, gdyby któryś z opiekunów chciał nas sprawdzić. Zabawa zacznie się w nocy.
Na stole stojącym kilka metrów od ogniska leżały kiełbaski, chleb, pianki, a nawet jakieś małe kotlety. Nie miałem ochoty na wielkie obżarstwo, więc wziąłem kromkę chleba i małego, płaskiego kotleta, nabiłem jedzenie na kij i podszedłem do ogniska, które zostało wcześniej rozpalone przez jednego z chłopaków. Usiadłem na pniu obok Matty'ego i zacząłem opiekać sobie jedzenie. Siedziałem na skraju drzewa, więc obok mnie znajdowała się kolejna kłoda, na której usiadł nikt inny jak meksykański gang, z Victorem obok mnie.
- Co masz w jadłospisie, Quinn? - zapytał, umieszczając swój koniec kija w płomieniach.
- Chleb i kotlet, nic nadzwyczajnego - wzruszyłem ramionami.- Fuentes - dodałem z ironicznym uśmiechem, na co Vic zaśmiał się krótko i rozbawiony pokręcił głową, po czym skupił się na dokładnym pieczeniu kiełbasy.
Po jedzeniu zaczęło robić się wesoło bo postanowiliśmy zając się piwem. Trzeba zacząć od słabszego. Było ciemno, jedynym źródłem światła i ciepła stał się ogień. Trochę irytował mnie popiół, który raz po raz znajdował się w okolicach mojej twarzy, ale nie było źle.
- Przyniosę gitarę! - zawołał Vic i wstał z miejsca, po czym pobiegł do domku.
Podczas jego nieobecności, Matt rozdał każdemu po piwie. Starczyło tylko jedno na osobę, ale spokojnie, mieliśmy jeszcze cztery butelki innych trunków, a jeśli się skończą, znajdzie się coś dodatkowego. Otworzyłem puszkę i upiłem łyk piwa, po czym oblizałem wargi i uśmiechnąłem się pod nosem. po chwili obok mnie znów znalazł się Vic, tym razem z gitarą w dłoni. Usadowił się wygodnie i musnął struny palcami.
- Śpiewaj, Fuentes! - krzyknął Alex, a Vic uniósł palec i sięgnął po swoją puszkę z piwem, którą otworzył.
- Najpierw muszę się napić - zaśmiał się, po czym od razu wypił całą zawartość puszki. Cóż, najwyraźniej potrzebował tego do swojego występu.- Co śpiewamy? - zapytał, zaczynając grać jakąś meksykańską melodię.
- Widziałem oooooorła cień! Wzniósł się na wyżynyyyyyyyy! - zawył Mike, który trzymał pomiędzy palcami tlącego się skręta, więc wiedziałem, że już trochę sobie ulżył.
- Debilu, to tak nie szło! To było inaczej! - krzyknął Oliver.
- Jak jesteś taki kurwa mądry, to sam sobie zaśpiewaj!
- Zamknąć mordy - warknął Vic, biorąc skręta od siedzącego obok niego brata, po czym raz się zaciągnął i wypuścił dym przez lekko rozchylone wargi.- Masz, Quinn. Sztachnij sobie.
Nigdy nie paliłem marihuany, więc nie byłem pewny, czy na pewno chciałem to zrobić. Mimo to, drżącymi rękoma chwyciłem skręca, a Vic zaczął grać na gitarze jakąś obozową piosenkę, której tekst znali wszyscy, więc każdy głośno śpiewać.
Ja natomiast wsadziłem jointa między wargi i mocno się zaciągnąłem po czym wypuściłem dym przez usta. To było przyjemne. Paliłem już papierosy, wiedziałem, jak to robić, ale marihuana... Cóż, pierwszy raz nie boli w tym przypadku.
- Wow - zachichotałem i zaciągnąłem się jeszcze raz i jeszcze, i jeszcze, i jeszcze, aż w końcu Mike wyrwał mi skręta z ust i sam zaczął palić.
Może i czułem się trochę inaczej, ale na pewno było mi o wiele przyjemniej. W pewnym momencie ktoś zaczął nawet ze mnie drwić, ale nie przejmowałem się tym. Było mi o wiele za przyjemnie.
Gdy piosenki obozowe już się skończyły, Jack wyciągnął pierwszą z butelek. Kilku chłopaków odmówiło i wróciło do domków. Zostało nas trzydziestu. Każdy z nas dostał plastikowy kubek, bo przecież nie mieliśmy skąd wziąć kieliszków. Jack nalał każdemu z nas trochę whisky.
- Na trzy cztery wypijamy za jednym zamachem! - oznajmił.- Trzy... Czte...Ry!
Przystawiłem kubek do ust i szybko go przechyliłem. Paląca ciesz spotkała się z moim gardłem, a ja przełknąłem ją i uśmiechnąłem się do siebie. Jack rozlał resztkę whisky i znów ją wypiłem. Później kolejni chłopcy wrócili do domków i przy ognisku została nas tylko piętnastka - Jack, Alex, Matt, Oliver, Ben, Jordan, Matty, Justin, Gabe, drugi Jack, Tony, Jaime, Mike, Vic i ja. Na głowę przypadało teraz więcej alkoholu, więc nic dziwnego, że zaczęło robić się coraz weselej. Gdy wypiliśmy pierwszą wódkę, która okazała się rosyjską Stolichnayą, Matt i Oliver zaczęli sprzeczać się o jakieś głupoty, przez co wylądowali na ziemi i zaczęli się szarpać. W końcu Tony krzyknął, żeby się pocałowali, zupełnie na żarty, ale Matt wziął do zbyt dosłownie i naparł ustami na wargi Olivera, który nie wiedział co się dzieje, więc po prostu leżał i całował swojego przyjaciela. W końcu się od siebie oderwali i Oli chwycił pień, na którym wcześniej siedzieli.
- Poczułem się jak Quinn, hahahahaha! - zaśmiał się.- Jak pedał! Hahahahaha, nie jestem pedałem!
Oczywiście wszyscy wiedzieli, że Oliver nie był "pedałem" i to wina alkoholu, a mnie nie ruszyła obraza. Byłem za bardzo wstawiony, aby się obrażać. Po chwili Alex wyciągnął drugą wódkę. To chyba nie był najlepszy pomysł, ale raz kozie śmierć!
Oliver i Matt odlecieli. Zasnęli tylko po jednym łyku trunku, więc Jaime i Matty, którzy byli najbardziej trzeźwi w towarzystwie, zanieśli ich do domków Brytyjczyków.
- Co to za wódka? - zapytał ze śmiechem Mike.
- Sobieski! - odpowiedział Alex, który siedział na kolanach Jacka i delikatnie na nich podskakiwał.
- Kto to Sobieski?! - zawołał Tony, leżący na ziemi z nogami w górze i zanoszący się śmiechem.
- Pewnie jakiś Polak czy Rosjanin, ale chce mu podziękować za wódkę - zaśmiał się Jack.
Po Sobieskim na dworze zostałem ja, Justin, Gabe, Vic, Mike, Tony i Jaime. Może to i lepiej, że było mniej osób. Wdrapałem się na kolana Vica i oplotłem jego szyję rękoma, zagryzając swoją dolną wargę. Alkohol krążył w mojej krwi, a z dodatkiem marihuany sprawił, że byłem o wiele bardziej śmiały i chętny na różne rzeczy.
- Vic, skarbie - musnąłem jego usta.- Vic. Vic. Kochanie. Vic. Skarbie. Vic. Słoneczko. Vic. Vic. Viiiiiiiiiic.
Zacząłem składać pocałunki na jego twarzy, potem zatrzymałem się na chwilę na ustach, aż w końcu zszedłem na szyję, gdzie zostawiłem kilka malinek.
- Nie pieprzcie się tu! - zawołał Tony.
- Nie pieprzymy się! - krzyknąłem do niego, pokazując mu środkowy palec, po czym wróciłem do całowania Vica.
Szatyn był prawie nieprzytomny, ledwo siedział prosto. Chyba wlał w siebie najwięcej alkoholu z nas wszystkich. No, może oprócz Mike'a, który rozebrał się do naga i zaczął biegać po całym obozie. Nie była to rzecz, na którą chciałem koniecznie patrzeć, ale byłem zbyt pijany, aby się tym przejmować.
- Możemyzacząćjużteraz - powiedział Vic, a wypowiadane przez niego słowa zlepiały się w jedno i miałem trudności ze zrozumieniem go.
- Victooooooooorze. Victoooorze - zaśpiewałem wysoko.- Co żeś mówisz?
- Że... Bym... Cię... Chętnie... Wydupczył.
- O nieeeee - zaśmiałem się, odchylając głowę do tyłu.- Nie możesz.
- Dlaczego?
- Bo.
Vic jęknął i zaatakował moje usta swoimi. Słyszałem, jak niektórzy z chłopaków zaczęli gderać, że nie chcą tego widzieć i idą do domku. Nie wiem, kto tu jeszcze siedział. Pewnie zostaliśmy sami, razem z gdzieś biegającym nago Mikem.
- Vic - wyszeptałem w jego usta, dłonią sięgając do jego krocza, które zacząłem masować. Chłopak jęknął i zagryzł dolną wargę.- Vic, chcę cię.
- To mnie weź - mruknął.- Ja też cię chcę.
- To mnie weź - powtórzyłem jego słowa.
- Hm?
- Weź mnie - wyszeptałem, rozpinając jego rozporek.- Vic, weź mnie. Vic. Vic. Victorze.
- Kellin.
- Pieprz mnie, Vic.
Chłopak jakby się rozbudził i otworzył oczy, marszcząc brwi. Nadal był pijany, mało rzeczy rozumiał, ale niby coś kojarzył. No właśnie. Tylko "coś".
- Chcesz żebym co?
- Chcę, żebyś mnie pieprzył. Proooooszę, Vic. Jestem twardy. Dla ciebie. Popatrz.
Chwyciłem jego dłoń i umieściłem na wybrzuszeniu w moich spodniach. Vic uśmiechnął się pod nosem, po czym zaczął podwijać moją koszulkę do góry, aż w końcu ją ze mnie ściągnął. Zrobiło mi się chłodno, by było środek nocy, ale ciepło ogniska i ciała Vica zupełnie mi wystarczyło. Chłopak ściągnął mnie z siebie, po czym sięgnął po koce, które przynieśli tu jacyś obozowicze. Rozłożył je płasko na ziemi, więc najwyraźniej będziemy pieprzyć się tutaj, a nie w żadnym budynku. Nie przejmowałem się konsekwencjami, po prostu byłem kurewsko wstawiony. Vic ściągnął z siebie koszulkę i rzucił ją na moją, po czym chwycił mnie w pasie i położył na kocu. Było trochę twardo, ale nie narzekałem. Szatyn zaczął składać pocałunki na całym moim ciele, rozpinając przy tym mój rozporek. Uniosłem biodra, aby mógł zdjąć ze mnie spodnie. Pozbył się ich razem z moimi bokserkami i leżałem przed nim zupełnie nagi. Nie przejmowałem się bliznami. Nie miałem kompleksów w tym momencie. To wina alkoholu i trawki. wszystko było mi obojętne, byle się zaspokoić i sięgnąć nieba. Vic chwycił mojego penisa i zaczął poruszać po nim ręką, na co zareagowałem jękiem i poruszyłem biodrami, aby wepchnąć się w jego dłoń i poczuć więcej przyjemności. On na razie nie chciał mi jej dać. Zabrał rękę i ściągnął z siebie spodnie oraz bokserki. Nie mogłem się powstrzymać przed patrzeniem na jego okazały wzwód, a on uśmiechnął się pod nosem i chwycił mnie za rękę, abym usiadł. On sam położył się na kocu.
- Nie mam przy sobie lubrykanta, więc ssij, jeśli nie ma boleć - oznajmił, a ja od razu się nad nim pochyliłem i wziąłem go całego do ust.
Nie wiem, czy alkohol wpływał na robienie lodów, ale chyba szło mi lepiej niż wtedy, gdy byłem trzeźwy. Moja głowa poruszała się w szybkim tempie, przez co do oczu wpadło mi kilka kosmyków. Vic odgarnął włosy z mojego czoła i uśmiechnął się lekko, gdy dotknąłem nosem jego podbrzusza. Gdy zassałem się na jego napletku, zamruczał cicho i zagryzł dolną wargę. Ten widok niesamowicie na mnie działał i było to dość widocznie.
- Kellin, j-już - jęknął.- Połóż się obok mnie.
Zrobiłem to, co mi kazał i spojrzałem na niego z niecierpliwością. On chwycił mój podbródek i jednym ruchem sprawił, że otworzyłem usta. Wsunął w nie swoje palce, a ja zamknąłem buzię i zacząłem je ssać. Pewnie nie zrobiłbym tego, gdybym nie był pijany. Wielu rzeczy bym nie zrobił. Ssałem trzy palce Vica, chcąc jak najbardziej je naślinić, aż w końcu szatyn wyciągnął je z moich ust.
- Odwróć się - mruknął, a ja odwróciłem się do niego plecami. Uch, czyli co, łyżeczka? Wszystko na to wskazywało.
Poczułem, jak Vic chwyta mój pośladek i nieco go odchyla, po czym wsunął we mnie pierwszy palec. Sapnąłem głośno i zamknąłem oczy, próbując przyzwyczaić się do nowego uczucia. Zaczął nim poruszać, na początku wolno, a później coraz szybciej, aż w końcu dodał kolejny palec, na którego obecność jęknąłem, raczej z bólu, aniżeli przyjemności. Po kilku chwilach poczułem trzeci palec. Skrzywiłem się i chwyciłem koc jedną dłonią. Vic zaczął poruszać palcami, a ja próbowałem przyzwyczaić się do uczucia pełności. Czułem, jak przylega do mnie ciałem i całuje moje ramię. Jęknąłem cicho, gdy zginał palce, aż w końcu je ze mnie wyciągnął. Odsunął się ode mnie, przewrócił mnie na brzuch i uklęknął pomiędzy moimi nogami. Chwycił mnie za biodra i podniósł mój tyłek do góry. Moja górna część ciała leżała na kocu, bo nie miałem siły sie podnieść. Zaraz stracę dziewictwo po pijaku. Dojrzale, Kellin, brawo.
Moja głowa spoczywała na materiale, a ja wpatrywałem się w płomienie, które stawały się coraz mniejsze. Czułem, jak Vic przyciska swoją końcówkę do mojego wejścia, a następnie się we mnie wsunął, przez co zacisnąłem powieki i krótko krzyknąłem.
- Cicho, bo ktoś przyjdzie - wyszeptał.
Nie przejmowałem się ciszą. Bolało mnie, więc krzyknąłem. Większość ludzi tak reaguje na ból. Vic chyba się tym nie przejął, bo po prostu zaczął się w mnie poruszać, nie zważając na moje krótkie krzyki i skomlenie. Mocno chwycił moje biodra, przez co skrzywiłem się. Na pewno będę mieć siniaki. Moja głowa lekko poruszała się po kocu przez ruchy Vica. W końcu przestałem odczuwać ból. Tak naprawdę nie czułem już nic. Jedynie uczucie pełności. To wszystko. Nie wiem, czy była tu przyjemność. Może alkohol ją zabrał. Po prostu wpatrywałem się płomienie, z lekko rozchylonymi wargami, przesuwając się na kocu i wydając z siebie cichy jęk z każdym jego pchnięciem. On chyba doszedł. ja chyba też, z jego pomocą, ale to nie było to, czego oczekiwałem. Kto to wie. Alkohol przeszkodził mi w odczuciu prawdziwego, przyjemnego seksu. To nie tak miało być. Sam spieprzyłem sobie swój pierwszy raz.
Ada.... why..................
OdpowiedzUsuńO CHUJ
OdpowiedzUsuńŻE CO
JA NIE BYŁAM NA TO GOTOWA
KLDSEJBFDJKDJGHSLGHSRIFHSEFOIHJN WHAT
Kurcze, nie chcialam tak. Wszystko ładnie piszesz, ale niE CHCIALAM TAK BOŻE BOŻE KELLIN WHY SIĘ NACHLALES NACPALES WSZYSTKO NARAZ WHYYYY A VICTOR TY PAZERNY CHLOPCZE NA CO GO RUCHASZ SKORO ON NIE CZUJE PRZYJEMNOŚCI
OdpowiedzUsuńZJEBALI, NO ZJEBALI.
Zanim napisze rozprawkę o tym, jak Kells zjebał sobie pierwszy raz, to muszę napomknąć, że śmiałam się strasznie w momencie wódki Sobieski, lol.
OdpowiedzUsuńA więc, glupek Kellin, wiedziałam, ze to się tak skończy, wiedziałam ;_;
Będzie jesze z miljon razy bardziej podbity jak Matty powie mu prawde i juz jest mi go serio żal ;_;
"Byłem na niego wściekły i chciałem obić mu tę jego meksykańską buźkę" Matty jaki wojownik boże XDD ale Vic taka suka :((((
OdpowiedzUsuńMatt i Oli takie ee kurwa pocałujemy się co tam ale NO HOMO XDDDD
wiedziałam, że to mieszanie alkoholi przy pierwszym paleniu nie wyjdzie mu na dobre noo, musiał sie puścić co XD dobrze, że żałuje... młody, naiwny.. aaah czekam na jego reakcję po tym co powie mu Matty *u*
super rozdział, mam nadzieje, że jesteś dumna, że znów znalazłam w sobie siłę żeby zostawić komentarz :D
xoxo @negative_hero
Dżogurt, Ty uwielbiasz robić z Kellsa taką pipkę, c'nie? XDDDD
OdpowiedzUsuńEj, ten zakład mi się nie podoba...
To nie ma tak wyglądać. ;_;
Przeczuwam dramę w następnym rozdziale, bo jak Kellin dowie się prawdy, to będzie kłótnia.;_;
I mam nadzieję, że Vic czuje coś do Laczka w tym swoim gejuchowatym serduszku, a nie, udaje takiego obojętnego.
Do następnego, Dżogurt!
Pozdrawiam,
@Vileneify
matuchno przenajświętsza.
OdpowiedzUsuńbędzie drama.
sto pro kellin nie uwierzy w to co powie mu matty.
i później będzie jeszcze większa drama.
rozdział troche przewidywalny, jak zaczęłam czytać to wiedziałam, ze tak będzie no wiedziałam xd
zobaczymyyy xd
pisz szybciutko następny :D
JAAAAAAAK TO ;-; PRZECIEŻ TE ICH SEKSY NIE MIAŁY TAK WYGLĄDAĆ. ONI MIELI PIEPRZYĆ SIE Z UCZUCIEM. NIENIENIEEEE ;-; KELLIN TY CHUJU PIJANY.... NIE NO NIE WIEM... TERAZ KELLIN BĘDZIE JESZCZE BARDZIEJ CIERPIAŁ JAK DOWIE SIE O ZAKŁADZIE. -KELLIN TY CIPO, VIC TY NIEWYŻYTY CHUJU... NIE NIC, ROZPACZAM ... ;-; /@Huranicee
OdpowiedzUsuńNiee, Kells idioto, co to majo być za seksy z Vikturem jak jesteś pijany i naćpany, nieeee no, nie zgadzam się;-;
OdpowiedzUsuńbędzie drama, tak czuje, jak Kellin się dowie o zakładzie :c
Jezu kc najlepiej z tym smutem to zrobilas perffdffff♥
OdpowiedzUsuńoch borze, POV Matty'ego, Oliver z Mattem, CHYBA CIE KOCHAM
OdpowiedzUsuńsłabiutkie główki mają te amerykańce i angliki, no ale trudno :C
Noculek
OMG OMG, CZYM JEST POWIETRZE? AJ HEJT JU ;______:
OdpowiedzUsuńTO BYŁO STRASZNE, VIKTUR JAK MOGŁEŚ TY....EHH
BIEDNY KELLIN GOSH ON SIĘ ZAŁAMIE, PRZECIEŻ JA TU JUŻ NIE WIDZĘ DLA NICH SZANS!! DŻOGURT, WHY WHY??? UMIERAM........
//@blush244
Ale.. Że niby co??? Boże Dżogurt, Ty chcesz nas pozabijać.. Mowiłaś, że segzy będą w 17... A tu ooo.. Mało na zawał nie zeszłam xD
OdpowiedzUsuńNie wierzę.. Co sie dzieje z Vicem?
Biedny Kells.. ;< myślałam, że bedzie wszystko dobrze, a tu taka drama.. MOJE FILSYYY
DŻOGURT GENIUSZEM!!! <3
wow
OdpowiedzUsuńogólnie wszystko spoko, lekka drama bo Matty wie o zakładzie, dobry melanż przy ognisku...
a tu smut!
tylko taki smutny smut ;c biedny Kells... zamiast pierwszego razu pełnego czułości, namiętności, ma taki który bd ledwo pamiętał...
omg kellin-nie-dziewica-quinn
OdpowiedzUsuńhow
omG DŻOG JAK MOGŁAŚ TAK BRUTALNIE :(((
oooo kellin taki nie kellinowaty i vic taka suka wielka suka aaa niee nie zgadzam sie nie miało to tak wyglądać... <3.<3
OdpowiedzUsuńbiedny Kellin, szkoda mi go D: az sie boje co bedzie dalej
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam jeszcze raz, gdy już się oswoiłam z tym, co się stało i komentuję jeszcze raz, bo wtedy były same feelsy.
OdpowiedzUsuńMuszę teraz przyznać, że to było genialne. Super opisałaś, to co Kellin czuł. A właściwie czego nie czuł. A Mike biegający nago mnie rozbroił, hahaha, kocham go.
Tak sobie myślę, że może Vic wszystkiego nie mówi bratu, a jak Matty powie Kellin'owi, co usłyszał, ten się wkurzy albo załamie i oczywiście odrzuci Vic'a, a wtedy dopiero Vic doceni, kogo stracił. Może. Mam nadzieję, że Vic będzie bardzo żałował i..cierpiał.
Czekam tak bardzo niecierpliwie na 14.
//@blush244
OMG WYOBRAZCIE SOBIE TAKIE BANDMEMBERSOWE OGNISKO, GDZIE WSZYSCY SIĘ SPIJAJĄ I VIKTUR Z KELLINEM NA SERIO ZACZYNAJĄ SIĘ CAŁOWAĆ XD
OdpowiedzUsuńROZDZIAŁ FENOMENALNY XDDDD KC MAJK HAHAHAHAHAH I TEN SOBIESKI
A TE SEGZY TAK W PLENERZE I TYLKO SIĘ MODLIŁAM, ŻEBY ZARAZ SIĘ KTOŚ TAM NIE WRÓCIŁ ASAGSHDVBNSJKLCFHLAEWJKBN
+ MIAŁY BYĆ ŚWIECZKI W TYM ROZDZIALE :C
/_cycky
Rozdział świetny. Mimo, że miał być smutny to ja prawie cały czas się śmiałam XDDD
OdpowiedzUsuńMike, który zawsze mnie bawi :D Polski akcent - wódka!
I nareszcie seksy. Trochę miałąm obawy, że jakiś opiekun ich przyłapie (chyba, żę Jenna XD) ale tak się nie stało. Ufff.
Smutne jest to, że Matty wie o zakładzie i pewnie będzie chciał powiedzieć Kellsowi, ale ten nie przyjmie tego do wiadomości D: