Hai. Pierwszy rozdział w nowym roku! :D
Komentujemy, albo się obrażę ;)
Kocham Was bardzo mocno.
________________________
Wygranie wczorajszej gry jednak miało swoje zalety. Oprócz gotowania dla całego obozu, dostaliśmy dodatkowy dzień wolny, który mogliśmy spożytkować w dowolny sposób, podczas gdy inni musieli robić to, co kazali im opiekunowie. Nie miałem pojęcia, jakie były ich plany i szczerze mówiąc, mało mnie to obchodziło. Wiedziałem jedynie, że w obozie zostaje Jenna z maluchami, którym zorganizowano małe warsztaty rzemiosła i rękodzieła. Na głównym planu porozstawiane były małe stoliczki, na których położono rożne gałązki i pędy oraz sznurki, rzemyki i nitki. Gdy szedłem do łazienki, widziałem po drodze, jak Jenna pokazuje dzieciakom, w jaki sposób mają pleść i co mają stworzyć. Robili chyba jakieś małe pudełka, ale nie byłem pewny.
Tym razem nikt nie przerwał mi prysznica, choć miałem cichą nadzieję, że pokaże się tu Vic i mógłbym powtórzyć z nim wczorajsze czynności. Niestety, zawiodłem się. W nocy długo myślałem o tym, co się tu wydarzyło i stwierdziłem, że Vic skutecznie mnie zmieniał. Na lepsze, na gorsze, nie ważne. Byłem innym człowiekiem, tak naprawdę w ogóle się nie poznawałem. Wcześniej nigdy nie pomyślałbym o wzięciu do ust męskiego członka, ale gdy już to zrobiłem, wszystko wydało się błahostką, nawet jeśli nie umiałem tego robić. Nigdy bym nie pomyślał, że będę pożądał Vica w każdym momencie, nie tylko w sposób seksualny. Potrzebowałem go, bo w końcu czułem się bezpieczniejszy i wiedziałem, że mogę powiedzieć mu o prawie wszystkim. Znał moje największe sekrety, o których inni nie mieli pojęcia. To oznaczało, że zajmował ważne miejsce w moim życiu, żeby nie powiedzieć, że w sercu. Było chyba o wiele za wcześnie na takie stwierdzenia.
Prysznic wziąłem sam, sam również wyszedłem z łązienki. Poczułem konieczność powiedzenia komuś o moich uczuciach i tym, co wydarzyło się wczoraj, więc szybko pobiegłem do domku, gdzie na łóżko rzuciłem rzeczy zabrane do łazienki, po czym żwawo udałem się na plan, gdzie pod czujnym okiem Jenny pracowały dzieci. Matty raczej nie będzie chciał ze mną rozmawiać na gejowskie tematy. Wiedziałem, ze czuł się niekomfortowo, gdy mówiłem mu o tych sprawach, nawet jeśli nie zgłębiałem się w szczegóły. A większość dziewczyn lubiła gejów. Jenna i ja byliśmy przyjaciółmi, więc na pewno uda mi się z nią porozmawiać. Siedziała nieco na uboczu i z uśmiechem patrzyła na maluchy, które starały się jak mogły, aby stworzyć swoje własne pudełeczko. Cicho do niej podszedłem i usiadłem obok niej. Wtedy mnie zauważyła i pomachała do mnie ręką.
- Dzień dobry, różyczko - przywitała się ze mną.- Co cię do mnie sprowadza?
- Tyle się wydarzyło, Jen, muszę ci o wszystkim powiedzieć! - oznajmiłem z podekscytowaniem, a dziewczyna zamieniła się w słuch.- Mówiłem ci o tym, że Vic zaczął ze mną flirtować i tak dalej...
- Już się na niego odbraziłeś po tym, jak ukradł ci spodnie?
- Tak - mruknąłem.- No tak czy siak, od tamtego czasu wszystko jest super ekstra mega kolorowo i wiesz co się wczoraj wydarzyło?
- Czy to coś super ekstra mega gejowskiego?
- Bardzo - uśmiechnąłem się, a Jenna położyła dłoń na swoje usta i uniosła brwi.
Mówiłem, że dziewczyny lubią gejów. Każda powinna mieć homoseksualnego przyjaciela, który będzie z nią szczery, ale zarazem troskliwy i rozumiejący jej problemy. Czasem nawet przyjaciółka nie była wystarczająca, a facet i owszem.
- Uprawialiście seks? - zapytała cicho, a ja pokręciłem głową.
- Nie, Jen, nie. Wiesz, nie chcę jeszcze uprawiać seksu...
- No dobrze, dobrze, mów, co zrobiliście!
- Tak jakby... Zrobiłem pierwszego loda w życiu.
Jenna pisnęła, przez co kilku chłopców dziwnie na nią spojrzało. Ta machnęła dłonią, dając im do zrozumienia, że nic się nie stało i nadal mają pracować, po czym spojrzała na mnie ze święcącymi oczami. Szeroko się uśmiechała, była po prostu wniebowzięta. Cieszyła się chyba bardziej niż ja. Jej podekscytowanie sięgnęło zenitu.
- Jej, jej, jej, truskaweczko, ojej! I co?
- Co "i co"? - zmarszczyłem brwi.
- No jak było?
- Cóż... Nie umiem tego robić, ale... Vicowi się podobało - uśmiechnąłem się nieśmiało, a Jenna chwyciła moją twarz w dłonie i nieco ja ścisnęła, przez co wyglądałem jak rybka.
- Tak się cieszę, że w końcu wszystko ci się układa - wyszczerzyła się do mnie.- Po prostu... Cholernie się cieszę, rybciu.
Puściła mnie, a ja uśmiechnąłem się szeroko. Tak, istotnie. Wszystko się układało, a przynajmniej na to wyglądało. No bo co może pójść nie tak? Vic mnie lubił, zbliżyliśmy się do siebie. Oliver i Matt aż tak często mnie nie szykanowali, bo Vic ich na mnie nie napuszczał. Do tego miałem przyjaciół, którzy cieszyli się moim szczęściem i chcieli, aby się rozwijało. Nie mogłem narzekać, bo w moim życiu chyba nigdy nie było tak pięknie. Przynajmniej podczas wakacji.
- Wiesz, Jen, chyba wszystko zaczęło się układać - powiedziałem.- No i dzisiaj razem wchodzimy do kuchni, więc mogę być blisko niego.
- Inni wiedzą o tym waszym związku?
- Po pierwsze, nie jesteśmy parą. Nikt z nas nie zapytał o to drugiego - stwierdziłem i nagle poczułem się dziwnie, bo takie okazywanie uczucia kojarzyło mi się tylko z zakochanymi w sobie parami.
My parą nie byliśmy, mimo że zachowywaliśmy się jak takowa. Ja byłem zakochany w Vicu, ale czy on był we mnie? Raczej nie. Może po prostu mnie lubił i od czasu do czasu chciał po postu się ze mną całować. Teraz ogarnęły mnie raczej ciemne myśli i już tak bardzo się nie cieszyłem z takiego obrotu sprawy. Może tylko mnie wykorzystywał? Chciał wyżyć się seksualnie, ale samemu to nie było to samo? Wiedział, że byłem gejem, więc przyszedł do mnie? Chociaż w sumie... Tylko jeden jedyny raz zrobiłem mu dobrze... Szukałem dziury w całym, nie powinienem tego robić. Vic się zmienił. Już mnie nie krzywdził.
- Hej, słońce? - usłyszałem głos Jenny i przestałem myśleć o głupotach.
- Przepraszam, zamyśliłem się. No więc, nie jesteśmy parą. I inni o tym nie wiedzą. Znaczy się, oprócz Matty'ego i Mike'a, nie wiem jak wygląda sytuacja z Jaimem i Tonym. Raczej się nie wychylamy.
- Może to i lepiej - wzruszyła ramionami.- Kto wie, jak mogą zareagować inni.
- W tym rzecz.
- Hej, laczku, chodź do stołówki, szykujemy menu na dzisiejszy obiad! - usłyszałem głos Vica za swoimi plecami i rozchyliłem nieco wargi, bo nazwał mnie laczkiem.
To trochę zabolało, bo przecież ten etap naszej znajomości już się zakończył i myślałem, że teraz będę dla niego po prostu Kellinem, Kellsem, skarbem... Wszystkim, byle nie laczkiem. Dlatego szybko pożegnałem się z Jenną i wstałem z trawy, po czym poszedłem w stronę stołówki. Minąłem Vica bez słowa, trochę urażony, ale przecież uzasadnienie. Nie może przechodzić od Kellsa do laczka. Tak się nie robi.
Pod stołówką stali już moi przyjaciele, do których podszedłem i uśmiechnąłem się słabo. Matty doskonale widział, że coś było nie tak, ale nie chciał podejmować tematu przy reszcie chłopaków. W końcu obok nas pojawili się Meksykanie. Vic spojrzał na mnie z błyskiem w oku, a ja szybko odwróciłem wzrok. Teraz będę królową dramatu. Zasłużył na to.
Weszliśmy do budynku i usiedliśmy przy największym stole, aby każdy miał swoje miejsce i trochę przestrzeni osobistej.
- Meksyk, stawiamy na Meksyk - niemal od razu powiedział Tony, a jego przyjaciele pokiwali głowami. No tak, czego można było się spodziewać po bandzie Meksykanów?
- Huh, śnicie - prychnął Jack.- Meksyk może być jako jedno danie, ale nie cały obiad.
- Meksykańskie jedzenie jest najlepsze, nie kłóć się.
- Nie kłócę. Po protu uważam, że powinniśmy urozmaicić jadłospis.
- Czy ty sugerujesz, że...
- Tony, skończ - Vic przerwał mu ostro.- Fowler ma rację, możemy zrobić coś meksykańskiego i amerykańskiego, czy tam innego. Na przykład małe taco, zróbmy małe taco. Albo burrito.
- A drugie danie to może być... - zastanowił się Justin, podpierając podbródek na dłoni.- Nóżki kurczaka z pieczonymi ziemniakami?
- Może być - Vic pokiwał głową.
- Zdajecie sobie sprawę z tego, że to my musimy to wszystko przygotować? - powiedziałem cicho i nieśmiało, a wszystkie spojrzenia spoczęły na mnie, przez co poczułem się co najmniej źle i chciałem zapaść się pod ziemię.
- I to zrobimy - odparł Vic, patrząc na mnie z góry. Nie podobało mi się to spojrzenie. Wolałem, gdy patrzył na mnie z tym błyskiem, a jego oczy były ciepłe i pełne uczucia. Wtedy wiedziałem, że byłem bezpieczny, a teraz? Teraz wolałem siedzieć cicho i schować się w cieniu.- My robimy meksykańskie jedzenie, wy te kurczaki i już.
- Poprosiłem o pomoc Michelle - wtrącił się Mike, uśmiechając się lekko na wspomnienie jego ukochanej kucharki (czy oni w ogóle byli razem?).- Rozmawiałem z nią, pomoże, bo i tak nie ma nic do roboty.
- W porządku. Użyjemy starego, dobrego przepisu abueli Fuentes i będzie cacy.
- A my użyjemy przepisu mamy Hills i też będzie cacy - mruknął Justin.
Gdy już wszystko uzgodniliśmy, musieliśmy poczekać na Michelle. Mieliśmy jeszcze trochę czasu, więc powinniśmy ze wszystkim zdążyć. Jakby nie patrzeć, dziewczyna była nam potrzebna, bo nie znaliśmy kuchni i mało o niej wiedzieliśmy. Lepiej mieć przy sobie zawodowca, nawet jeśli nie było to do końca dozwolone. czasem jednak trzeba nagiąć kilka zasad i pójść na łatwiznę.
Michelle pojawiła się w stołówce dziesięć minut później. Mike rozświetlił się na jej widok i od razu wstał od stołu, po czym podszedł do niej i pocałował ją w usta. Miłość miłością, ale mieliśmy przecież gotować, czyż nie? Para oderwała się od siebie dopiero wtedy, gdy Vic głośno chrząknął i postanowił dać swojemu młodszemu bratu małą reprymendę.
- Jeśli będziecie wymieniać się DNA w kuchni, osobiście was z niej wyrzucę - warknął.
- Spokojnie, braciszku - Mike przewrócił oczami, chwytając Michelle za rękę.- Ty i Kellin też możecie sobie ulżyć.
Uniosłem brwi i miałem ochotę wejść do jakiejś dziury i nie wychodzić z niej do końca obozu. Czy on właśnie... Czy on... Cholera jasna, to chyba najgłupszy człowiek na świecie! Zaślepiony przez miłość! Zrobiłem się blady, ale było mi strasznie duszno. Spojrzenia padały na mnie, na Vica, a czasem na Mike'a, który zdał sobie sprawę z tego, co powiedział i już się nie odzywał. Vic natomiast miał kamienną twarz, usta zaciśnięte w cienką linię, a jego dłonie uformowały się w pięści. To właśnie jemu najbardziej zależało na tym, aby nikt nie dowiedział się o naszych relacjach. Nikt nie wiedział, że był gejem, a o mnie wiedzieli wszyscy.
- Vic jest gejem i... O kurwa. I umawia się z Kellinem? - powiedział z niedowierzaniem Gabe.- Czego ja się jeszcze dzisiaj dowiem?
- Ustalmy sobie coś - wycedził Vic.- Żaden z was nie mówi o tym publicznie. Ba, w ogóle macie zamknąć ryje i nie pisnąć o tym nikomu ani słówka. Nawet o tym nie myślcie, bo to marnie się dla was skończy - mówił głownie do moich przyjaciół, więc wywnioskowałem, że jego współlokatorzy doskonale wiedzieli o jego orientacji seksualnej.- Dodatkowo, to co jest między mną a Kellinem nie powinno was w ogóle obchodzić, bo to nasze sprawy i wara wam od nas. Jeśli dowiem się, że komukolwiek pisnęliście o tym słówko, nie ręczę za siebie. Zrozumiano?
Chłopcy pokiwali głowami. Vic miał władzę i nadal czuli do niego respekt, nawet jeśli przed chwilą dowiedzieli się, że to homoseksualista. To kwestia przyzwyczajenia i pewnych tradycji panujących na tym obozie.
- Cieszę się, że się dogadaliśmy. Zacznijmy do kurwy nędzy gotować, zanim całkowicie stracę humor.
Wszyscy wstali od stołu, a Vic spojrzał morderczym wzrokiem na swojego brata. Chyba rozprawi się z nim dopiero później, bez publiczności. Gdy ruszyłem w stronę kuchni, Vic chwycił mnie za rękę i pociągnął do tyłu, abym się zatrzymał. Czy to ten czas na ważne, życiowe rozmowy, które stresowały każdego? Mnie bardzo trapiły, bo nie wiedziałem, czego miałem się spodziewać. Plus, to rozmowa z Victorem. Nie będzie prosta.
- Kell...
- Dlaczego nie laczku? - wypaliłem, a Vic uniósł brew w górę.- Wcześniej nazwałeś mnie laczkiem, czemu teraz tego nie zrobisz?
- Wcześniej wokół mnie byli ludzie, którzy nie wiedzieli o tym, co między nami jest, a teraz jest to zupełnie bez znaczenia, skoro wszyscy już zostali o tym poinformowani - powiedział ostro, a ja rozchyliłem wargi i zrobiło mi się trochę głupio.
Jak zwykle się myliłem, a Vic miał pełne prawo, aby się na mnie zdenerwować. Nie powinienem czuć się urażony, ale mój charakter na to nie pozwalał. Zrobiło mi się przykro, że użył takiego tonu głosu w rozmowie ze mną. Mógł, więc to zrobił. Koniec tematu.
- Nie obrażaj się, Kell. Chciałem dobrze - westchnął, chwytając moją rękę i splatając nasze palce.- Teraz to bez znaczenia, ale proszę cię, nie obrażaj się za tamtego laczka.
Mocniej zacisnąłem palce na jego dłoni i pokiwałem głową. Jednak był kochany. Nie potrafiłem się na niego gniewać, bo przecież on tak pięknie się tłumaczył, że później już nie widziałem w nim żadnej winy. Miał niesamowitą zdolność do manipulowania ludźmi. Zupełnie się w nim zatraciłem.
- Było mi trochę przykro, to wszystko - wzruszyłem ramionami.- Ale już jest w porządku. W sensie, nie bardzo, bo Mike wszystko wypaplał...
- Kocham go całym moim sercem, ale zabiję gnoja. Ty się tym nie przejmuj. Po prostu zachowujmy się jak wcześniej, dobrze? Teraz możemy pozwolić sobie na chwilę zbliżenia, ale gdy wyjdziemy na zewnątrz, znowu będziemy sobie obcy.
- Oczywiście, że tak - pokiwałem głową.- Chodźmy już do kuchni.
Vic krótko, ale czule pocałował mnie w usta, po czym nadal trzymając się za ręce, poszliśmy do pomieszczenia, gdzie musieliśmy zamienić się w profesjonalnych kucharzy. oczywiście prawie wszyscy spojrzeli na nasze splecione palce, więc chciałem zabrać dłoń, ale Vic chwycił ją mocniej i nie pozwolił mi się odsunąć. Teraz będzie z nimi pogrywał, mogłem to przewidzieć.
- Więc jak dzielimy się stanowiskami? - zapytał spokojnie.
Wszyscy czuli pewien dyskomfort, czułem to w powietrzu. Jednak nikt nie był tak czerwony i zestresowany jak ja. Jak miałem się teraz zachowywać? Okazywać uczucia Vicowi czy może odpowiadać na jego zaloty? On na pewno będzie wykorzystywał fakt, że moi przyjaciele o wszystkim wiedzą i nie będzie krył się ze swoimi uczuciami, jeśli jakiekolwiek tutaj były. Być może robił to wszystko dlatego, żeby zaciągnąć mnie do łózka, ale w to wątpiłem, bo przecież na mnie czekał, nie naciskał. Gdyby koniecznie mu na tym zależało, pewnie nie przejmowałby się moimi protestami. Zresztą, powiedział, że mnie lubi. Ja też go lubiłem. O wiele za bardzo.
Wszystkim został przydzielone zadania i każdy zajął się swoimi sprawami. Zabrałem się za obieranie ziemniaków i rozcinanie je na małe łódeczki. Później się je upiecze i będą chrupiące i pyszne. Lubiłem gotować, w miarę swoich możliwości, więc jeśli reszta chłopaków nie spieprzy swoich części obiadu, powinno wyjść smacznie.
Siedziałem na małym stołku, z dużego wiadra wyciągałem ziemniaki, obierki wpadały do kosza na śmieci, a pocięte warzywo wrzucałem go ogromnego garnka stojącego obok. Nie ściągałem z nich całej skórki. Zostawiłem cienką warstwę, która przypiecze się w piekarniku i będzie chrupka. Kilka razy prawie obciąłem sobie opuszki palców, ale skończyło się tylko na kilku ranach ciętych, którymi się nie przejąłem. Nie, żebym nie był do nich nieprzyzwyczajony.
- Quinn jest jak Kopciuszek - zaśmiał się Jaime, a ja uniosłem głowę i jedna z moich brwi powędrowała w górę.
- Przecież na chrzcie został Królewną Śnieżką - odparł mu ze śmiechem Tony.
- To królewna i to królewna, Quinn jest królewną. Dużo mu nie brakuje do laski.
Obok nich stał Vic, który spojrzał na nich groźnie i odłożył nóż na drewnianą deskę do krojenia. Może to i lepiej, że nie zamierzał użyć niczego ostrego. mogło skończyć się dosyć tragicznie.
- Powtórz - stanął przed Jaimem, który zmarszczył brwi. Najwyraźniej nie spodziewał się, że Vic stanie w mojej obronie, tym bardziej przed swoim przyjacielem. Może rzeczywiście mnie lubił... Trochę bardziej, niż lubił.
- Huh? Vic, spokojnie. To żarty.
- Skoro są takie śmieszne, to je powtórz. Wszyscy się pośmiejemy.
- Vic...
- Powtórz! - krzyknął i teraz wszyscy patrzyli na to zamieszanie.
Jaime spojrzał na Tony'ego, który był równie zdziwiony co on i miał do tego pełne prawo. Mike patrzył na to wszystko z uniesionymi brwiami, Michelle miała podobny wyraz twarzy, a moi przyjaciele mieli szeroko otwarte oczy i usta. Byli przyzwyczajeni do tego, że Vic raczej ze mną pogrywał, śmiał się ze mnie i rzucał na ziemię. Teraz mnie bronił. Na ten widok uśmiechnąłem się lekko i ukryłem twarz we włosach, aby nikt nie zauważył mojego rumieńca. Kątem oka patrzyłem na rozwój wydarzeń.
- Powiedziałem, że Quinn jest królewną i niewiele brakuje mu do dziewczyny - mruknął Jaime.
- Głośniej - powiedział stanowczo Vic, patrząc surowo na chłopaka.
- Powiedziałem, że Quinn to królewna i jest jak dziewczyna.
- No widzisz, jakoś nikt się nie śmieje. Powiem ci coś. Gdybyś nie był moim przyjacielem, dałbym ci po mordzie, ale tego nie zrobię. Kolejnym razem jednak się nie zawaham. Przeproś Kellina - zażądał, a ja odgarnąłem włosy z twarzy i spojrzałem na Jaimego.
- Przepraszam - mruknął, a ja jedynie skinąłem głową.
Nie chciałem się w nic wplątać. To oni mnie zaczepiali, mieszali z błotem, podczas gdy ja pozostawałem bierny i nie chciałem na nic odpowiadać, bo to pogorszyłoby moją sytuację. Miło było mieć kogo, kto staje w twojej obronie. W końcu, po tak długim czasie...
Vic poruszył brwiami, po czym podszedł do mnie i nieco się zniżył, aby być na moim poziomie. Ułożył dłonie na moich kolanach, które zaczął gładzić kciukami, a ja od razu poczułem się lepiej i pewniej.
- Nie przejmuj się nimi - wyszeptał, a ja szybko rozejrzałem się po kuchni, aby upewnić się, czy nie jesteśmy w centrum uwagi. Tylko do czasu do czasu ktoś spoglądał w naszą stronę, ale to zapewne będzie teraz częste, więc powinienem zacząć się przyzwyczajać.
- W porządku - szepnąłem.- Już dawno się do tego przyzwyczaiłem. Nie musiałeś stawać w mojej obronie.
- Ale chciałem. To nie jest w porządku. Byłem głupi, że wcześniej tego nie zauważyłem i sam to robiłem. Przepraszam.
Uśmiechnąłem się lekko, a on naparł swoimi wargami na moje. Chciałem się oderwać, ale chwycił moją twarz w swoje dłonie i przytrzymał mnie w miejscu. To nie tak, że nie chciałem go całować. Zawsze chciałem to robić, bo uwielbiałem jego usta, ale przy innych było mi głupio. W końcu jednak się przemogłem i nieco przeciągnąłem pocałunek, ale nie za długo. Nadal nie czułem się całkowicie komfortowo. Vic pocałował mnie w czoło, po czym mrugnął do mnie i wrócił na swoje stanowisko. Zrobiło mi się gorąco, byłem pewny, że moje rumieńce zawstydziłyby niejedną dziewczynę, które tez mają to do siebie, że się rumienią. Spojrzałem na Matty'ego, który zamrugał kilka razy i pokręcił głową. Jak zwykle coś mu nie pasowało, ale postanowiłem się tym nie przejmować. Wiedziałem, że chciał dobrze, ale byłem szczęśliwy, więc powinien cieszyć się moim szczęściem.
Obrałem i pokroiłem ziemniaki, po czym chwyciłem wielki garnek i podszedłem do jednego z piekarników, który nagrzałem już wcześniej. Wysypałem na blachę tyle ziemniaków, ile tylko mogłem, posypałem je przyprawami, po czym nastawiłem czas pieczenia i to samo zrobiłem przy dwóch innych piekarnikach. Do obiadokolacji zostało pół godziny. Miałem nadzieję, że inni wyrobią się do tego czasu.
Praca wrzała. Moi przyjaciele już wszystko przygotowali, a Meksykanie kończyli swoje potrawy. Gdy jedzenie było upieczone, ugotowane i przyprawione, w kuchni pojawiła się reszta kucharek, która zaczęła wykładać potrawy na duże tace. Byłem z nas dumny, bo tak naprawdę nikt nie dał plamy. Usłyszeliśmy, jak w stołówce zaczęli zbierać się obozowicze, więc Vic szybko musnął moje wargi i razem ze swoimi przyjaciółmi wyszedł z kuchni. My zrobiliśmy to chwilę później. Chłopcy brali jedzenie, opiekunowie również i gdy spróbowali, po ich minach mogłem wywnioskować, że chyba im smakowało. To sprawiło, że byłem jeszcze bardziej zadowolony i usatysfakcjonowany. My również zjedliśmy, każdy miał uśmiech na twarzy. Gdy już wszyscy byli najedzeni, zza stołu opiekunów wstał Dave i krzyknął, aby każdy zwrócił na niego uwagę.
- Muszę przyznać, nasi chłopcy się postarali - powiedział z uśmiechem.- To była wspaniała uczta, dziękujemy wam! Teraz zadanie dla innej grupy. Musicie posprzątać. Dobranoc!
Wszyscy zaczęli się rozchodzić, a w stołówce została tylko przegrana grupa. My również wyszliśmy z budynku i zanim udaliśmy się do domku, Vic mrugnął do mnie i uśmiechnął się pogodnie. Nie potrafiłem nie odpowiedzieć mu tym samym, a gdy się odwrócił, każdy z nas poszedł w swoją stronę. To było niemożliwe. Nierealne. Cudowne.
"Teraz będę królową dramatu." a to ciekawe postanowienie Kellin XD jezu ten rozdział jest perf kjxcvhjkfdvsdfvhdkfj Mike to debil ale kocham go całym sercem ok kdfjhdkjdgskjfhsdkh i Vic nakrzyczał na Jaimego jezu sdkjfhsdjfsdfs stop it
OdpowiedzUsuńWow wow wow co ten Viktur;-; olixpop
OdpowiedzUsuńOMG TAK BARDZO GEJOWSKO OOOOMMMMGGGGG *___*
OdpowiedzUsuńCZO ten Vic, kuźwa żem sie dziwiła jak stanął w obronie Kellina.... Niestety mimo wszystko nie wierzę w całkowitą przemiane..i to jest smutne. Coś czuje że zrani Kellsa ;_____; Wracając do rozdziału to jest suuuuodki XDDD AHH...ten Victor, w każdym kolejnym rozdziale mnie zaskakuje XDD Może już niedługo czas na seksy? XDD No, nie mogę doczekać sie następnego. /@Huranicee
OdpowiedzUsuńOmg co za zmiana Vic!
OdpowiedzUsuńTeraz staje w obronie Kellsa. Biedny Mike, ale to jego wina + niewyparzony język ;;
Kellin zachowuje się jak damulka XDDD
Jaki Viktur ;3 zakochuje się <3 To było takie agduigdbfsueh... Nie wiem co dalej napisać ;d
OdpowiedzUsuńNiemal przez cały rozdział się stresowałam, że zaraz coś pójdzie nie tak XDD
OdpowiedzUsuńVic chyba naprawdę coś czuje do Kellina wow, mam nadzieję, że nic tego nie zepsuje.
Ale macho z tego Viktura XD
Czekam na kolejny. KC <3
//@blush244
według mnie to dobrze, że Mike to wypaplał. przynajmniej reszta przyjaciół Kellina nie będzie przez niego okłamywana. i Vic taki bohater!!
OdpowiedzUsuńasdfghjklshsgakal i te rybcie, truskaweczki <3
KOCHAM TEN ROZDZIAŁ, KOCHAM TYCH IDIOTÓW I KOCHAM DŻOGURTA KTÓRY PISZE ZAJEBISTE FANFIKI!!!!!!
Viktur samo zuooo : o ale slodko ze tak broni Kellsa ^^ czekam na kolejny wiec zycze weny : D
OdpowiedzUsuńhohoh Mike będzie przypaaał haha XD yaay, Kells w końcu ma się dobrze :DD cieszę się bardzo i haha odkrywam w Jennie swojego animal spirita haha XDD
OdpowiedzUsuńKellin dramaQuinn XD
OdpowiedzUsuńta spina między Viciem a chłopakami o księżniczkę wygrała hahahahahhahah
niech dalej będzie tak perf, plz ;-;
/@_cycky
To było takie przesłodzone, że aż boję się dramy, którą na pewno nam szykujesz. Za długo już przecież było dobrze, nie? xD
OdpowiedzUsuńI please, z Mike'a taki debil, tak się idiotycznie wygadać... Chociaż przynajmniej dzięki temu Vic bronił Kellsa, a to było genialne. Chociaż i tak to Jenna wygrała ten odcinek. Jej entuzjazm dla seksu gejów jest nieziemski xd
@Lynn_PL
Uwielbiam jak Kellin strzela foszki XD
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny c:
czyżby Wiktorzak jednak był bliski przegrania zakładu? jak znam Dżogurta, pewnie nie! będzie drama ;________; mój wewnętrzny fangirl kiedy zaczął bronić Kellina. no i Quinn drama Queen. czekam na kolejny rozdział. twoje opowiadania są genialne, kocham je i kocham ciebie ♥
OdpowiedzUsuńwyczuwam dramę ;_;
OdpowiedzUsuń- Hej, laczku, chodź do stołówki, szykujemy menu na dzisiejszy obiad! LACZUŚŚŚ ! <3
OdpowiedzUsuńPs Czyżby Michelle to Misiasta? 8)
*śmierdzi mi dramą huh*
Omg czo tu takie dramy.
OdpowiedzUsuńJest supcio, czekam na nexta.
omg, biedny Jaime :c
OdpowiedzUsuńkrólowa dramatu XDDDD
będzie drama, bo coś ostatnio jest za słodko, halo D:
OdpowiedzUsuńJakie urocze, Vic obrońca :333 Tyle feelsów, asdfghjkl.
OdpowiedzUsuńOooo :333 to było takie słodkie jak Vic się za nim wstawił c:
OdpowiedzUsuńAle coś tak wyczuwam że Kellinowi nie będzie do śmiechu w następnym rozdziale D:
No ale<3
świetny rozdział <3
jak zawsze <3
<3
Rybciu <3
Jeju :o czo ten Vic nagadał ? :o LACZKUU ? nie no nie wybacze mu hahahaa. Dżogurt przerosłaś samą siebie <3 Kochamy cię
OdpowiedzUsuńCzy ty napisałaś "hai"? XD ~~od razu mam wyobrażenia ^^ Ale kto by tam chciał wysłuchać "mangozjeba" T_T
OdpowiedzUsuńNo może od razu powiem o co chodzi xD Wróciłam po roku do twojego bloga. Wow Ami-chan! Taka szybka XD Po prostu piszesz świetnie i cały czas miałam ochotę, żeby znów czytać Kellica, ale powstrzymowało mnie SasuNaru XD <3 Takie zajebiste ;')
Nom, a teraz nie mogę znaleźć żadnej fascynującej historii Sasuke x Naruto i pomyślałam "Wow! Dżogurt taki zajebisty! Wow jakie zajebiste ff!" no i się nie myliłam ;-; mam jeszcze jedno opowiadanie do nadrobienia, ale dokończe czytać, to cacko :D
Szczerze? Nie zawiodłaś mnie ;-; Victor taki fajny x3 no i fajnie, że jednak podoba mu się Kells <3 Czytam dalej ;p