poniedziałek, 4 listopada 2013

Epilog 2

Hej, wiecie, gdzie jesteśmy? Na końcu, przekroczyliśmy metę.
Kurczę, lubiłam to opowiadanie, lubiłam te dramy, a teraz już koniec, ale wszystko co dobre (?) kiedyś się kończy.
Dziękuję za to, że byliście, za to, że czytaliście, komentowaliście, czekaliście, chwaliliście. Po prostu dziękuję i udaje się na zasłużony urlop, mimo że zaczęłam pisać nowe fan fiction. Dostaniecie je, oczywiście, że tak, ale nie wiem kiedy. Na razie jednak idę na spoczynek, żeby zregenerować siły i zająć się sobą, żeby nie skończyć jeszcze niżej, niż aktualnie jestem.
Jeszcze raz dziękuję.
Czekajcie na mnie.
Kocham Was bardzo, bardzo mocno.
____________________________
3 lata później
- Gdzie włożyłeś to ciasto?
- Mówiłem ci, że jest w lodówce.
- Nic tu nie widzę.
Westchnąłem ciężko i położyłem talerze na sole, który nakrywałem. Przeszedłem z jadalni do kuchni, gdzie przy otwartej lodówce stał Kellin i gapił się w nią jak sroka w gnat.
- Czego nie widzisz? - zapytałem, stając obok niego.
- No ciasta. Nie mów mi, że ty je widzisz.
- Widzę. Na samym dole. Wystarczyło się schylić - sięgnąłem po blachę z ciastem i wręczyłem ją Kellinowi, uśmiechając się przy tym.
- Jesteś niższy, więc zauważyłeś - mruknął, a ja przewróciłem oczami i wróciłem do jadalni, aby dokończyć nakrywanie stołu.
O dwunastej miała przyjechać do nas cała moja rodzina z Meksyku, czyli rodzice oraz Mike z Carmen i ich trzyletni syn, Nacho. Były wakacje, mieliśmy sporo wolnego czasu, więc postanowiliśmy zaprosić do siebie bliskich.
Mieszkaliśmy w San Diego, w przytulnym domku niedaleko plaży. Przeprowadziliśmy się tu pół roku po tym, jak zabrałem Kellina z jego starego domu w Detroit. Urządziliśmy się i  zaczęliśmy nowe życie. Pracowałem w poradni psychologiczno-psychiatrycznej, w której zatrudniono mnie po tym, jak skończyłem  drugi kierunek studiów, psychologię zaocznie i mogłem przedstawiać się jako psychosocjolog. Na początku sam Kellin odbywał tam terapie, bo miał chwile załamania, ale w końcu nadszedł ten czad, gdy był w stanie sam funkcjonować w społeczeństwie. Zaczął studia dziennikarskie, po wakacjach rozpoczynał trzeci rok. Cieszyłem się, gdy widziałem uśmiech na jego twarzy, bo to oznaczało tylko jedno - wszystko się ułożyło. Jego ojciec nie dawał żadnego znaku życia, ale nie martwiło to nas. Nie potrzebowaliśmy kolejnych zmartwień, które na szczęście zniknęły. Byłem w szczęśliwym związku z moim chłopakiem, wobec którego miałem pewne plany, ale to pod koniec dnia. Czekałem na odpowiednią chwilę.
- Pokroić to ciasto czy nie?! - krzyknął, aż podskoczyłem w miejscu, bo zupełnie się tego nie spodziewałem.
- Oczywiście, że tak, przecież nie zjedzą wszystkiego w całości - odparłem, kończąc układać zastawę na stole.
Jako że nie ufałem Kellinowi w kuchni, wszedłem do pomieszczenia i westchnąłem głośno, gdy zobaczyłem, jak chłopak zastanawiał się nad wyborem noża do krojenia ciasta. W takim tempie nigdy tego nie zrobimy, a zostało nam piętnaście minut.
- Daj - wyciągnąłem nóż z jego dłoni, po czym sam zacząłem kroić ciasto na równe kawałki.
- Sam mógłbym to zrobić -  mruknął.
- I przy tym poobcinać sobie palce. Ostatnio ledwo co zabrałeś je z deski, więc nawet nie zbliżaj się do noży.
- Dobrze, mamo - pocałował mnie w policzek i podszedł do stojaka na wino, aby wybrać jakąś butelkę.- Bierzemy nasze kalifornijskie, co?
- Powinno być jakieś pięcioletnie, weź te - odparłem, przekładając ciasto na ładniejszy talerz, po czym zaniosłem go do kuchni.
- A może lepiej wziąć dwa? - zapytał głośno, abym go usłyszał.- Przecież Mike lubi wypić kilka lampek.
- Dobrze, weź dwa.
Gdy wróciłem do kuchni, Kellin stał oparty tyłem o blat. W dłoni trzymał lampkę wina, którą lekko kołysał. Wpatrywał się w nią, po czym przeniósł wzrok na mnie i lekko się uśmiechnął.
- Piękny bukiet - powiedział, upijając łyk. Spojrzałem na niego z rozbawieniem, po czym podszedłem do niego i ułożyłem dłonie na jego biodrach.
- Daj spróbować - mruknąłem, ale nie chciałem pić z kieliszka, a on doskonale o tym wiedział.
Namiętnie pocałowałem go w usta, a Kellin natarczywie oddał pocałunek. Odłożył lampkę na blat i zarzucił ręce na mój kark. To było cudowne - po tylu latach moje uczucie do niego nie osłabło nawet odrobinę. Mimo że czasem się sprzeczaliśmy i kazaliśmy drugiemu spać na kanapie przez jakiś czas, wszystko dobrze się kończyło i mogliśmy mówić o swoim związku, że był szczęśliwy.
Chyba trochę się zagalopowaliśmy i prawie ściągaliśmy z siebie koszule, gdy do oderwania się od siebie zmusił nad dzwonek do drzwi. Kellin oblał się rumieńcem i wygładził materiał swojej koszuli, a następnie poprawił moją.
- Otwórz - powiedział.
- Ty otwórz, u ciebie tak bardzo nie widać.
- To twoi krewni, idź otworzyć drzwi.
Spojrzałem w dół i naciągnąłem koszulę, aby niczego nie było widać, po czym poszedłem do drzwi wejściowych, które otworzyłem.
- Wuja! - krzyknął Nacho, który siedział na barana na ramionach Mike'a.
Zaśmiałem się i odebrałem chłopca od swojego brata, który uprzednio go z siebie ściągnął i pocałowałem malucha w policzek.
- Hej mały. Jak było w samolocie? - zapytałem z uśmiechem.
- Jadłem... Jadłem... Jadłem? - chłopiec spojrzał asekuracyjnie na swoich rodziców.
- Powiedz wujkowi, co jadłeś.
- Jadłem rybę!
- To cudownie - zaśmiałem się, po czym przywitałem się z bratem i jego żoną oraz z moimi rodzicami. Z maluchem na rękach było to trochę trudne, ale jakoś sobie poradziliśmy.
Wpuściłem ich do środka, po czym zamknąłem za nimi drzwi i zaprowadziłem do jadalni, gdzie Kellin układał na stole ostatnie talerze i półmiski. Uniósł głowę i uśmiechnął się, gdy zobaczył całą ekipę.
- Ciocia Kellin! - i uśmiech automatycznie zszedł z jego twarzy.
Cóż, Nacho nie był przyzwyczajony do związków męsko-męskich i nie potrafił przerzucić się z cioci i wujka na wujka i wujka, biorąc pod uwagę to, że w Meksyku miał styczność jedynie z heteroseksualnymi parami. Dlatego też Kellin został ciocią, przez co na początku bardzo się burzył, ale po jakimś czasie odpuścił, bo wiedział, że nie ma co dyskutować z trzylatkiem. Brunet położył ostatnie talerze na stole, po czym przywitał się z dorosłymi i wziął ode mnie Nacho.
- Może czas nauczyć go, że też jestem wujkiem, co? - spojrzał na Mike'a i Carmen, którzy śmiali się pod nosem, ale w końcu wszyscy się uspokoili i usiedliśmy przy stole.
Nacho na początku siedział na kolanach Kellina i bawił się jego włosami, a ten bezskutecznie próbował je poprawić. Stare nawyki nie znikają. Potem przeszedł na moje kolana, później zajmowali się nimi dziadkowie, a na końcu skończył w ramionach swojego ojca, bo zmęczył się tą całą wędrówką. Zjadł trochę ciasta, wypił sok i zaczął przysypiać. Mieliśmy teraz trochę czas na rozmowę w gronie dorosłych, przy dobrym winie i przekąskach. Siedziałem obok Kellina, maksymalnie zbliżyliśmy do siebie krzesła i chwyciliśmy się za ręce. Po piątej lampce wina, Kellin oparł głowę o moje ramię, które oplótł swoim. Pocałowałem go w czubek głowy, na co moja mama westchnęła cicho. Spojrzałem na nią pytająco, a ta jedynie się uśmiechnęła.
- Dlaczego się uśmiechasz?
- Kellin wygląda teraz jak mały Nacho, też jak dziecko - powiedziała, a Kellin spojrzał na nią kątem oka i prychnął pod nosem.- Nie obrażaj się, Kellin, nie ma o co. Jeśli nie chcesz być postrzegany jak maluch, może zastanówcie się nad swoimi.
Zachłysnąłem się winem, które piłem, a Kellin uniósł głowę i jego brwi powędrowały w górę. Dobra, tego się nie spodziewałem. Rozumiem, już długo ze sobą byliśmy, ale... Adopcja to bardzo kłopotliwa sprawa. Zresztą, żaden z nas nie myślał o adopcji dziecka, żaden nigdy nie wyszedł z taką propozycją. Nie mieliśmy nawet ślubu, a moja mama naprawdę przesadziła. Na wszystko mamy czas.
- Mamo, wiesz, że to nie takie proste - przewróciłem oczami, odstawiając kieliszek na stół.- Zresztą, nie myślimy o dzieciach, nie mamy na nie czasu.
- A czy myślisz, że ja miałam, gdy cię rodziłam w wieku dziewiętnastu lat?
- To było ponad trzydzieści dwa lata temu - wtrącił się tata, któremu byłem za to wdzięczny.- Chcę zauważyć, że to dwójka mężczyzn, nie mogą od tak zrobić sobie dziecka. Jesteś za bardzo przyzwyczajona do takiego szybkiego produkowania dzieci, a to jest niemożliwe. Skończ, Vivian, skończ. Masz przecież wnuka i ciesz się nim.
Mama mruknęła coś pod nosem. Była upartą osobą, więc na pewno jeszcze podejmie temat adopcji. Dziwiłem się tylko, dlaczego nie zaczęła od ewentualnego ślubu, chyba że Mike powiedział jej to, co ja mu powiedziałem... No zabiję go.
- Michael - spojrzałem na brata, który zmarszczył brwi, bo nigdy nie zwracałem się do niego pełnym imieniem, chyba że chciałem porozmawiać o czymś poważnym. Nie zdziwiłem się więc, że trochę się przestraszył.- Chodź ze mną do kuchni, pomożesz mi w czymś.
Kellin wyprostował się i puścił moje ramię, abym mógł wstać z krzesła, co po chwili zrobiłem. Mike poszedł w moje ślady, uprzednio oddając Nacho Carmen, po czym udaliśmy się do kuchni.
- O co chodzi? - zapytał.
- Mama wie - wyszeptałem, żeby nie słyszeli nas w jadalni.
- O czym?
Spojrzałem na niego z niedowierzaniem, a on rozchylił wargi i wszystko sobie uświadomił. Jego reakcja wystarczyła, abym przejrzał go na wylot. Wygadał się.
- No wymsknęło mi się, ale no... Tak bardzo naciskała, a wiesz, jaka ona jest!
- Tylko ona wie, czy wszyscy?
- No wiesz... Kellin nie wie.
- Boże święty, Mike - jęknąłem.
- No przepraszam!
- Dobra, już nic z tym nie zrobimy - westchnąłem, machnąwszy na to reką.
- Kiedy chcesz to zrobić?
- Pod wieczór, gdy wyjdziemy na taras.

Gdy Nacho odbył popołudniową drzemkę, wyszliśmy na taras, z którego mieliśmy widok na morze. Często odbywały się tu różnego rodzaju imprezy, ludzie lubili to miejsce. Czasem siedziałem tu wieczorem z Kellinem i po prostu wtuleni w siebie patrzyliśmy na zachodzące słońce. Teraz znów była ta piękna pora. Niebo przechodziło z czerwieni w róż, a promienie słońca sprawiały, że miejscami można było zauważyć pomarańczowe smugi. Woda oceanu mieniła się wieloma kolorami, odbijało się w niej słońce. Trochę się denerwowałem, ale to przecież Kellin, kochał mnie, więc wszystko zakończy się z pozytywnym skutkiem. Wszyscy siedzieliśmy na fotelach ogrodowych, oprócz Kellina i Nacho, którzy na deskach tarasu układali jakieś budowle z klocków. Uśmiechałem się na sam widok, bo nie wiedziałem, który z nich był bardziej dziecinny - Nacho czy Kellin. Z moich rozmyślań wyrwał mnie szept mamy, która nachylała się nade mną.
- Kiedy to zrobisz?
- Co... A, tak... Już, zaraz - mruknąłem.
- Denerwujesz się - zauważyła, a ja pokręciłem przecząco głowa, mimo że to była prawda. Denerwowałem się, bo bałem się odrzucenia, wyśmiania, negatywnego zdziwienia. Ale raz kozie śmierć, jak trzeba, to trzeba.
- Wuja, wuja, dom! - zawołał Nacho, wskazując na budowle, którą zbudował razem z Kellinem. Brunet ze śmiechem wstał z ziemi, a ja zrobiłem to samo.- Super, mały, super - pogłaskałem malucha po główce, po czym odetchnąłem głośno i spojrzałem na Kellina, który patrzył z uśmiechem na chłopca.- Hej Kells...
Chłopak spojrzał na mnie z zainteresowaniem. Zauważyłem Mike'a, który uśmiechał się szeroko oraz mamę, która była bliska płaczu. Kellin również ich zobaczył i rozchylił nieco usta. Musiałem się przemóc i w końcu go zapytać, bo inaczej nigdy mi się nie uda. Gdzie podziała się moja pewność siebie?
- Ja... Chciałbym cię zapytać, czy ty... - zacząłem, drapiąc się w tył głowy. W końcu westchnąłem ciężko i postanowiłem wziąć się w garść. Nie mogłem tego spieprzyć, bo ta chwila pozostanie w naszej pamięci na zawsze.- Kocham cię, wiesz o tym. Nigdy nie przestanę. Nie chcę cię zostawić, chcę przy tobie być, bo nie wyobrażam sobie bez ciebie życia. Dlatego chcę cię zapytać...- sięgnąłem do kieszeni po małe pudełeczko, po czym uklęknąłem na jego kolano. Kellin zakrył usta dłonią i uniósł brwi.- Wyjdziesz za mnie?
Brunet zacisnął powieki, spod których wypłynęły łzy. Po chwili je otarł i pokiwał głową, a ja wsunąłem pierścionek na jego palec (wybrałem skromny, męski przede wszystkim, bo, do cholery, Kellin nie był babą) i wstałem z klęczek. Kellin oplótł rękoma moją szyję i nachylił się nad moim uchem.
- Kocham cię, Vic, tak bardzo cię kocham - wyszeptał przez łzy, a ja pocałowałem go w policzek. Kątem oka zobaczyłem zapłakane kobiety i uśmiechających się mężczyzn. Nacho patrzył na to wszystko zmarszczonymi brwiami. No tak, trzylatek nie wszystko jeszcze rozumiał.
- Tata, co to? - zapytał, patrząc na Mike'a.
Mężczyzna podniósł małego z ziemi i poprawił go sobie na rękach.
- To są, maluchu, oświadczyny. Wujek Vic weźmie ślub z wujkiem Kellinem.
- Ciocia Kellin będzie mieć białą sukienkę!
Wszyscy się zaśmiali, nawet Kellin, który spojrzał na pierścionek, a następnie na mnie. 
Było idealnie. Wreszcie odnalazłem szczęście, które pozostanie ze mną do końca życia. Miałem nadzieję, ze nic złego już nas nie spotka, bo za dużo już przeszliśmy. Mimo to, wszystko się ułożyło. Kocham go, kocham go całym sercem i wiem, że on czuł to samo. Mój Kellin. Mój skarb.

24 komentarze:

  1. Awww. Kocham to zakończenie.
    Wreszcie wszystko się ułożyło. :3

    Dziękuję Ci, o Dżogurcie, za to opowiadanie.
    Za śmiech przy pierwszej części.
    Za łzy w sequelu.
    Za ten sprint do laptopa, gdy dowiadywałam się o nowym rozdziale.
    Za tak cudownego Kellica, najlepszego chyba, jakiego do tej pory czytałam.
    Dziękuję, kc Dżogurt.

    I oczywiście, będę czekać. Będę czekać i potem będę czytać nowe opowiadanie. c:

    I w ogóle, jesteś wspaniała.

    Aha, i Nacho - kochane dziecko, wspaniałe imię, cudowni rodzice. xD

    Jeszcze raz dziękuję... i do zobaczenia!
    @Vileneify

    OdpowiedzUsuń
  2. Okej Dżogurciku, piszę to przez łzy, więc przepraszam za ewentualne literówki.

    Dziękuję Ci za to, że tak bardzo się dla nas poświęcasz, bo pisanie nie jest łatwą rzeczą, mimo tego, że bardzo przyjemną.
    Dziękuję Ci za to, że rozświetlałaś moje 'emo dni' tak pięknymi rozdziałami.
    Dziękuję za te wszystkie dramy, których nie powstydziłaby się sama J.K Rowling.
    Dziękuję za to, że umierałam ze śmiechu przy pojedyczych akcjach, za to, że przeżywałam każdy smutniejszy rozdział.
    Dziękuję Ci też za to, że jesteś dla mnie cholernie wielką inspiracją, takim moim słoneczkiem.
    Dziękuję za to, że piszesz tak piękne, że aż zapominam, że to tylko, a może aż fan fik i jestem zła na Kellina, że nic nie je.
    Dziękuję za to, że wszystko skończyło sie dobrze.
    Dziękuję Ci najbardziej za to, że dzięki Tobie Kellic stał się dla mnie najprawdziwszym i najpiękniejszym shippem na ziemi.
    Po prostu jedno wielkie D Z I Ę K U J E M Y
    życzę Ci miłego i leniwego urlopu.
    Tori, fanka namber łan.
    KC Ciebie Dżogurciku kochany.

    OdpowiedzUsuń
  3. Epilog przepiękny, równie piękny jak epilog nr 1, przez który ryczałam jak nigdy.
    Właściwie mogę podpisać się pod powyższymi komentarzami. Ten Kellic był niesamowity i jestem Ci bardzo wdzięczna za to, że napisałaś sequel oraz za to, że dodawałaś rozdziały naprawdę bardzo często. Jednego tylko Ci nie zapomnę. tego trolla. że niby kończysz z pisaniem ;__; Wiesz, co ja wtedy przeżywałam? ;c
    Ale najważniejsze, że to był tylko żart, a teraz pozostaje mi tylko czekać na nowe fan fiction.
    Mam nadzieję, że wystarczająco odpoczniesz i ułożysz swoje sprawy.
    Po prostu bardzo, bardzo, ale to baaardzo Ci dziękuję i również KC mocno.
    //@blush244

    OdpowiedzUsuń
  4. CIOCIA KELLIN <3
    TO JEST TAKIE PIĘKNE ŻE BRAK SŁÓW. SERIO, NIE WIEM, JAK TO OPISAĆ. MISTRZOSTWO ŚWIATA? NAJLEPSZY KELLIC EVER? ZA SŁABE SŁOWA.
    JESTEŚ NAJLEPSZA!

    ps jak chcą kogoś zaadoptować, to ja jestem chętna!

    OdpowiedzUsuń
  5. To jest takie boże święty zajebiste :'3
    Matko rycze ♡
    Jak Ty to robisz, że z taką łatwością doprowadzasz mnie do łez?

    OdpowiedzUsuń
  6. OMG, nie mogę uwierzyć, że to już koniec... ;-; Jak zaczęłam czytać twoje Kellice, to nie myślałam że tak mnie to wciągnie, nie myślałam, że wywoła to tyle emocji, nie myślałam że będę ryczeć jak szalona po przeczytaniu czegoś. Jeszcze nigdy tyle łez nie wylałam jak przy twoich ff. Dziękuję Ci z całego serduszka, że pisałaś i starałaś sie dodawać często zrodziały dla nas. ....Sprawdzanie twojego bloga stało sie dla mnie codziennością...takie małe uzależnienie XDD I obstawiam, że wiedząc że robisz sobie przerwę...ja nadal będę tu zaglądać... Wracając do tego epilogu...no poprostu jest cudowny i perfekcyjny pod każdym względem...(kuźwa łzy mi lecoo i ledwo co widzę klawiature...mniejsza z tym pół poduszki mam mokrej XDD) 'CIOCIA KELLIN' jkdjdjdddsjkshsks <3 ODPOCZYWAJ, ODPOCZYWAJ I NABIERAJ SIŁ ŻEBY WRÓCIĆ DO NAS Z JESZCZE LEPSZYMI KELLICAMI. DZIĘKUJĘ CI DŻOGURCIKU BARDZO, BARDZO. JAKO WIELI FAN TWOICH FF CZEKAM NA NASTĘPNE. KC <3 /@Huranicee

    OdpowiedzUsuń
  7. Jejku, Dżogurt, przeczytałam i ryczę ze wzruszenia ;-;
    Tak bardzo awww, nie wiem co powiedzieć :c
    Dziękuję, że to pisałaś, jesteś mistrzem
    gwiazdek

    OdpowiedzUsuń
  8. O MÓJ BORZE.
    PŁACZ I ŚMIECH W JEDNYM.
    CIOCIA KELLIN WYGRYWA INTERNETY HELP XDDDD
    TO BYŁ TAKI ŚLICZNY ROZDZIAŁ ._.
    CAŁE FF BYŁO PIĘKNE ._.
    BĘDĘ ZA NIM TĘSKNIĆ, WCZUŁAM SIĘ W NIE CHYBA NAJBARDZIEJ, TE POPRZEDNIE TAK BARDZO MNIE NIE RUSZYŁY DSFHKFHKGK.

    OdpowiedzUsuń
  9. BOZE PERFEKCYJNIE, DŻOGURCIK.
    DZIEKUJEMY ZA CAŁEGO KELLICA, ŻE DODAWAŁAŚ DLA NAS ROZDZIAŁY JAK NAJSZYBCIEJ. CZEKAMY NA KOLEJNE FF.

    Ciocia Kellin, lksdlkjasd *-*

    OdpowiedzUsuń
  10. CIOCIA KELLIN JESU RYCZE JAK BÓBR :CCCC / @wyruchamcie

    OdpowiedzUsuń
  11. Śliczne zakończenie ;_;

    /rare_shit

    OdpowiedzUsuń
  12. Przepiękny epilog, czekalam na taki. I czekam na kolejne opowiadanie.

    OdpowiedzUsuń
  13. omg, Dżogurt zabiłaś mnie.
    przede wszystkim rozdział jest fantastyczny, czytając nie mogłam się oderwać nawet na sekundę! oświadczyny były magiczne, wyobraziłam sobie ten taras, zachodzące słońce i mój boże, ja też tak chcę! naprawdę masz talent.
    dziękuję Ci za to opowiadanie, było niesamowite.
    odpocznij, ustabilizuj życie i wróć do nas pewnego dnia z tym nowym projektem, pewnie jeszcze lepszym niż ten.
    love, @develynnx.
    ps. CIOCIA KELLIN? CHYBA POPUŚCIŁAM, SORKA XD

    OdpowiedzUsuń
  14. Piękny i kochany rozdział!
    Wzruszyłam się ;-; Wolę te szczęśliwsze zakończenia.
    Ciocia Kellin XD halp
    Dziękuję Ci za to opowiadania, które według mnie jest najlepsze z tych wszystkich trzech. Dziękuję za te dramy bez których byłoby nudno. Dziękuję za łzy - ze szczęścia lub smutku. Po prostu Ci dziękuję <3
    Teraz tylko czekam na kolejne ff, gdy odpoczniesz. Zawsze mogę zacząć czytać od początku wszystkie Twoje opowiadania XD
    @konamzserka

    OdpowiedzUsuń
  15. JEEZUU DŻOGURT KOCHAM CIE TAK BARDZO. Idz sobie naten urlop, odpocznij bo zasluzylas.
    czekam z niecierpliwoscia na kolejnego fanfika.
    <3

    OdpowiedzUsuń
  16. takie piękne *o* ;*** c: szkoda że koniec :c

    OdpowiedzUsuń
  17. Ciocia Kellin w białej sukience.. XD okok xD

    OdpowiedzUsuń
  18. na wstępie
    wybacz, że dopiero teraz komentuję, miałąm odcięty dostęp do świata i... em, mniejsza
    dziękowałam ci, przy epilogu pierwszego zakończenia i dziękuję też teraz. Za wszystko.
    Te oświadczyny były no po prostu sdfghjklkhgfsazxcvbutfhvsdx
    moje Kellicowe feelsy umarły szczęśliwie ze słodyczy.
    Cały rozdział genialny.
    CO JA GADAM
    CAAAAAŁY FAN FIK GENIALNY!
    tak więc, idź na swój zasłużony urlop i wracaj szybko z kolejnym, zapewnie równie zajebistym dziełem.
    DZIĘKUJĘ DŻOGURT, KC MOCNO\
    / @NoOtherHope

    OdpowiedzUsuń
  19. Hej, przeczytałam ten epilog w dniu dodania, ale potem wykorzystałam internety i nie miałam jak komentować i źle się z tym czułam, bo od razu zawsze komentuje, a czytałam to na telefonie u koleżanki (hehe, tak własnie umiera życie towarzyskie XD) i wiedziałam, że sie rozpiszę i nie lubie pisać długich wiadomości na telefonie, a więc: dziekuję, dziękuję, DZIĘKUJĘ, że pisałaś to całe opowiadanie, to była zawsze jedna z pierwszych kart które włączałam po uruchomieniu kompa ;_; nawet jeśli rodział był zapowiedziany na później albo miaam w pizdu zadania XDD to było takie moje uzależnienie, nie wiem, co jeszcze mogę apisać o Twojej genialności, to jest jeden z najlepszych fików(uj wie jak to się odmienia) które czytałam kjfhyudgyusdgv kc Dżogurt, idź na zasłużony urlop i pisz potem kolejne i kolejne, chcę się znowu uzależnić! <3

    OdpowiedzUsuń
  20. "ciocia kellin będzie mieć białą sukienkę" XDD
    świetne chodź przy pierwszym zakończeniu ryczałam, ale oby dwa są świetne!!
    genialna fabuła i to wszystko jest takie fgwegvrwtgwrhg

    OdpowiedzUsuń
  21. Dżogurt... brak mi słów... przepraszam, ale nie wyszło mi komentowanie na bieżąco tak jak czytałam, ale zawsze wchodziłam z telefonu, a tam to jakaś masakra z pisaniem komentarzy. ale whatever.
    dziewczyno, jesteś genialna, masz wielki talent! świetnie wszystko opisujesz, nawet jak kiedyś wspominałaś, że często improwizujesz przy pisaniu rozdziałów, to i tak wszystko jest idealnie zaplanowane i przemyślane, a wątki płynnie się łączą. W Twoich opowiadaniach wszystko jest takie realne, nieprzerysowane i tak trzymaj :D i ten fic był najlepszym jaki przeczytałam i znowu się rokleiłam :c KC ZA TO OPOWIADANIE I ŻYCZĘ CI ŻEBYŚ KIEDYŚ ICH WSZYSTKICH SPOTKAŁA :3
    @xwhyinnocent

    OdpowiedzUsuń
  22. ten koniec jakoś bardziej mi przypadł do gustu... hm

    dziś około godziny 3 nie mogłam usnąć więc stwierdziłam, że trochę poczytam. od 6 rozdziału do końca. jest właśnie godzina 6:22. w ciągu tych trzech godzin zdążyłam się rozryczeć 1243274932849 razy i kilka razy zaśmiać pod nosem (głośniej nie mogłam, bo sama w domu nie mieszkam). to opowiadanie jest jednym z lepszych ff jakie kiedykolwiek czytałam. twój styl pisania jest niesamowity, zaplanowany, że wszystko łączy się w jedną całość. aż chce się czytać (mimo że nie jestem fanką ff hard z dokładnymi opisami aktów seksualnych). po prostu dziękuję, życzę Ci żeby wena cały czas dopisywała i mam nadzieję na wieeeele więcej tak dobrych ficów. pozdrawiam - niewyspany whiskas

    OdpowiedzUsuń
  23. Piszesz tak pięknie. Dziękuję za pozytywne zakonczenie. Usmiecham sie ze lzami w oczach. Kocham Cie i zycze duzo weny i tylko szczesliwych zakonczen <3

    OdpowiedzUsuń
  24. Dziewczyno, co Ty ze mną robisz.
    To pierwszy blog tego typu, na którym zawitałam. Efekt? Drugi raz siedzę i czytam po nocy. Aaa no i całe rano. Nie mogłam się oderwać. Chichotałam i ryczałam jak bóbr na zmianę (swoją drogą nie pamiętam, kiedy ostatnio przy czytaniu tak bardzo beczałam..wstyd normalnie). Pierwsze opowiadanie też było fajne, ale to... Czapki z głów :) I plus wielki za dwa zakończenia. Chociaż mam małe pojęcie zarówno jeśli chodzi o tematykę, jak i dobór bohaterów. Początkowo co chwilę zastanawiałam się, co ja tu robię. A potem zastanawiałam się, kiedy przeczytam następny rozdział...Zryty mózg do reszty, ale co tam :D Warto.
    Masz zajebiste pomysły i genialny styl pisania.
    W wolnej chwili nadrobię resztę zaległości. Huehue.
    Komentarz bez ładu i składu, mam nadzieję, że wybaczysz.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń