wtorek, 19 listopada 2013

3.

Nowy rozdział, proszę bardzo.
Dziękuję za komentarze i oczywiście proszę o jeszcze więcej, bo wtedy mam większą motywację i w ogóle.
Mam wrażenie, że jest tu trochę błędów, ale nie mam siły, żeby to sprawdzać.
Tak czy siak, endżoj.
____________________________
Nieprzespane noce na obozach były niepożądane, ponieważ następnego dnia było się niekontaktującym zombie, które musiało biegać po lesie i spróbować się w nim nie zgubić. Gdy leżałem w ciemnym pokoju i pusto patrzyłem w sufit, nie myślałem o tym, jak nieprzytomny będę nazajutrz. W mojej głowie kłębiły się tylko i wyłącznie myśli o Vicu i jego chorej grze. Nie miałem pojęcia, co w niego wstąpiło. To nie było normalne. Przecież jeszcze w poniedziałek nazywał mnie "laczkiem", ośmieszał mnie, a we wtorek nagle zaczął ze mną flirtować i pocałował mnie o wiele za blisko ust. Tu coś nie grało, ale może zbyt pochopnie go oceniałem. Wtedy uderzyło we mnie coś jeszcze - Vic był gejem. Gdyby nie był, to nie zachowywałby się tak. Przecież heteroseksualny mężczyzna sam z siebie nie pocałuje chłopaka, którego lubi dręczyć, prawda? A może to była udręka sama w sobie. Nie byłem dobry w odczytywaniu ludzkiej psychiki, nie tym się interesowałem, więc postanowiłem nie wymyślać żadnych teorii i stawiać hipotez. Byłem jednak przekonany, że Vic był gejem. Tak na dziewięćdziesiąt procent. 
W takim razie, dlaczego mnie gnębił? Czy nikt nie wiedział o jego orientacji seksualnej? Przecież powiedział Matty'emu, żeby nikomu nie mówił o tym buziaku. Tyle pytań, żadnych odpowiedzi. Mimo że trochę się bałem, chciałem się wszystkiego dowiedzieć, aby być pewniejszym. Musiałem wiedzieć, na czym stoję, aby później znowu się nie zbłaźnić. Na razie nie było najgorzej, chłopaki tylko czasem rzuciły jakiś głupi tekst w moją stronę, ale żyłem, miałem wszystkie kończyny na swoim miejscu, nie kulałem, więc było dobrze. Miałem jednak świadomość, że to dopiero początek obozu i wszystko może się jeszcze zdarzyć.
Zasnąłem dopiero o piątej nad ranem i spałem dwie godziny, bo obudził mnie Matty, który skoczył na moje łóżko, przygniatając mnie przy tym. Jęknąłem głośno i przetarłem oczy. Nie dość, że byłem niewyspany, to na dodatek obudzono mnie w mało przyjemny sposób.
Powoli usiadłem na łóżku, po czym spojrzałem na Matty'ego przez zmrużone oczy. Światło nie było potrzebne o tej godzinie, nie w takim stanie, nie w takiej iości.
- Wstawaj, Kells, wstawaj! - uśmiechnął się pogodnie, a ja uniosłem brew w górę. Nie miałem pojęcia, dlaczego był taki zadowolony z życia, ale ja mogłem zidentyfikować się jako jego zupełne przeciwieństwo.- Jest piękny dzień i wiesz, co będziemy dzisiaj robić? Będą podchody. Tak słyszałem, no bo w sumie prawie zawsze są po obeznaniu się z lasem, co nie? Wstawaj, Kells!
Zmierzyłem go posępnym wzrokiem, po czym opadłem na poduszkę i zamknąłem oczy. Nie miałem zamiaru się podnosić, nie byłem na tyle wyspany, aby nagle biegać po domku i ekscytować się jakąś grą dla dzieciaków. Cholera, Matty miał siedemnaście lat, a zachowywał się jak mały chłopiec. Nie rozumiałem jego entuzjazmu.
- Wstawaj albo pójdę po Vica!
Poderwałem się z łóżka, a nawet z niego wstałem, zupełnie jakby wylano na mnie kubeł zimnej wody. Imię Vica to chyba najlepszy budzik z możliwych, co nie było dobre w tym przypadku. Nie powinien tak na mnie działać. 
Matty stanął przede mną i zmarszczył brwi. Coś nie pasowało mu w moim zachowaniu, ale wcale mu się nie dziwiłem. Miał prawo myśleć, że jestem głupi, dziwny i Bóg wie jaki.
- Zachowujesz się inaczej - stwierdził.- To przez tego buziaka od Vica, tak?
- Zapomnijmy o tym, po prostu chciał się ze mną podroczyć - mruknąłem.
- Yhym, oczywiście - Matty przewrócił teatralnie oczami.- Nie wmawiaj mi, że droczy się z tobą przez całowanie cię w policzek, podczas gdy dotychczas miał na to inne sposoby.
Miał rację. To wszystko miało jakieś drugie dno, a ja potrzebowałem czasu, aby je odkryć. Miałem nadzieję, że Matty mi pomoże, bo wydawał się bardziej spostrzegawczy ode mnie.
- Idź się ogarnąć i spotkamy się na śniadaniu, co? Wyglądasz strasznie - skrzywił się, lustrując mnie wzrokiem.
- Dzięki, właśnie to chciałem od ciebie usłyszeć - uśmiechnąłem się do niego sztucznie, po czym wziąłem wszystkie potrzebne rzeczy i poszedłem do łazienki, aby wziąć szybki prysznic i nieco się ogarnąć.
Gdy dotarłem na miejsce, było tu tylko kilku czternastolatków, na których nie zwróciłem większej uwagi. Poszedłem do szatni, gdzie zostawiłem swoje ubrania, wziąłem ze sobą ręcznik i żel pod prysznic, po czym wszedłem do brodzika. Na szczęście były tu zasłony, więc szybko zasunąłem jedną z nich. Trochę krępowałem się swojego ciała, głównie ud i ogólnie nóg, więc prawie nikt nie widział mnie w krótkich spodenkach czy szortach. Po moim ciele spłynął ciepły strumień wody, a ja oparłem czoło o kafelki i westchnąłem ciężko, zamykając przy tym oczy. Zacząłem myśleć o Vicu, co było bardzo złym pomysłem, bo gdy otworzyłem oczy i spojrzałem w dół, moja nabrzmiała erekcja mówiła sama za siebie.
- No nie - jęknąłem. Nie było tu chyba zbyt wielu ludzi, więc jeśli zrobię to szybko i cicho, to nikt się nie dowie, co działo się pod prysznicem numer sześć.
Chciałem dojść jak najprędzej, więc chwyciłem swoje przyrodzenie, po którym szybko zacząłem poruszać dłonią. Zagryzłem dolną wargę, aby stłumić jęki, ale słabo mi to szło, tym bardziej, że wyobraziłem sobie Vica wraz ze mną pod prysznicem.
- K-kurwa, Vic... - syknąłem i gdy już prawie kończyłem, kotara nieco się rozsunęła i zobaczyłem uśmiechniętego Vica.- Wypierdalaj! - krzyknąłem, wypychając go na zewnątrz.
- Myślałem, że mnie wołałeś, więc chciałem pomóc - usłyszałem go zza drugiej strony. 
Spojrzałem na swojego członka i zaskomlałem cicho. I jak mam teraz dokończyć? Byłem boleśnie twardy, cholera jasna. Przecież nie będę masturbował się z NIM po drugiej stronie zasłony.
- Możesz sobie stąd do cholery iść? - zapytałem.
- Czyli nie potrzebujesz pomocy?
- Wcale tego nie robiłem!
- Nie wstydź się, Kellin, wszyscy na tym obozie się masturbują. Niby jak mają zaspokoić swoje potrzeby?
- Wyjdź stąd, proszę...
- Dobra, już. Do zobaczenia na śniadaniu.
Usłyszałem jego zanikające kroki i gdy byłem pewny, że zostałem sam, szybko dokończyłem swoją robotę, a woda zmyła bałagan. Naprawdę, jeśli to był miły Vic, dodałbym mu przydomek "irytujący". Plus, czy on nie miał wstydu? Żeby tak spontanicznie zaglądać pod prysznic, gdy ktoś się myje? Uch, co ja w nim widzę...

Na śniadaniu co jakiś  czas zerkałem na Vica, który raz śmiał się wraz z przyjaciółmi, aby następnie spojrzeć na mnie i mrugnąć do mnie w bardzo kokieteryjny sposób. Czułem się niekomfortowo, przez co na moje policzki wylewał się rumieniec i wyglądałem jak burak aż do końca posiłku. Zauważyli to moi przyjaciele i koniecznie chcieli dowiedzieć się, dlaczego jestem cały czerwony, ale machnąłem na to ręką i porzucili ten temat. Byłem im za to wdzięczny, bo sam nie wiedziałem, co miałbym im powiedzieć. Jeśli te plotki o podchodach były prawdziwe, modliłem się w duchu, żebym nie trafił do grupy, w której będzie Victor.

- Druga grupę zamykają starszy Fuentes i Quinn!
Jęknąłem przeciągle i z opuszczoną głową, powłóczystym krokiem podszedłem do chłopaków z mojej grupy. Średniacy znowu zajmowali się czymś innym, więc do zabawy zostaliśmy wkręceni my i maluchy. Byłem w grupie z kilkoma dzieciakami, Mattem, Jordanem, Alexem, Benem, Tony'm i, na moje nieszczęście, Victorem. Nie miałem nikogo, o kogo mógłbym się oprzeć. No,w  sumie zawsze mogłem trzymać się blisko Alexa, bo on zawsze pozostawał bezstronny, ale wolałbym mieć przy sobie kogoś z mojego domku. Niestety, moi przyjaciele trafili do pozostałych dwóch grup.
Po szybkiej matematyce, jak łatwo wywnioskować, były trzy grupy. Jedna goniła dwie. Drużyna, która zostanie złapana jako pierwsza, będzie musiała wykonać jakieś zadanie. Dave nie zdradził jakie, więc lepiej nie dać się złapać, bo nie wiadomo, co będzie trzeba zrobić (a Grohl potrafił był bardzo chamski i bezlitosny).
Stanąłem obok Alexa, który obdarzył mnie szczerym uśmiechem. Nawet gdybym chciał, nie potrafiłem do odwzajemnić.
Poczułem ulgę, gdy usłyszałem, ze trafiłem do grupy goniącej, bo to oznaczało, że nie spotka nas żadna kara. Nie miałem zamiaru robić niczego dodatkowego, tym bardziej, że dzisiaj wieczorem czeka na mnie walka z toaletami. Ohyda.
Podczas gdy pozostałe dwie grupy przygotowywały dla nas zadania, siedzieliśmy w jednym z domków i czekaliśmy, aż uciekający będą gotowi i uciekną na tyle daleko, że od razu nie dadzą się złapać. Siedziałem nieco na uboczu, obok Alexa. Czułem na sobie wzrok Vica, ale postanowiłem na niego nie patrzeć, bo to przypomniałoby mi wczorajszy dzień. Nie chciałem myśleć o tych buziakach, to nie było na moją głowę. Oczywiście, to jak spełnienie moich marzeń, ale nadal, za bardzo mnie to przytłaczało.
Po chwili do domku zajrzał Dave, który uśmiechnął się do nas.
- Możecie ruszać. Pamiętajcie, musicie wykonać jak najwięcej zadań, bo inaczej wam również wymyślę karę.
No i kurwa pięknie. A już miałem nadzieję.
Wszyscy wyszliśmy z domku i zaczęliśmy iść w stronę lasu. Należało maszerować brzegiem jeziora, gdzie znajdowała się ścieżka. Stamtąd łatwo było trafić w inne miejsca w lesie, do których mieliśmy dostęp. Szliśmy może z trzy minuty, gdy Alex zatrzymał grupę i wskazał na wysokie drzewo.
- Tam jest karteczka, nabita na gałąź! - powiedział i wszyscy zmrużyli oczy, szukając skrawka papieru.
- Wow, Alex, jak ty to zauważyłeś? - zapytał Ben i szczerze mówiąc, mnie też zdziwiła spostrzegawczość chłopaka.
- Nie umiecie patrzeć - wzruszył ramionami, a do drzewa podszedł Vic, który chwycił najniższą gałąź i podciągnął się na niej. Jego mięśnie były idealnie zarysowane i nawet nie zdałem sobie sprawy, że gapię się na niego z rozchylonymi wargami. Nie wiedziałem nawet, czy inni to zauważyli, bo nie mogłem oderwać wzroku od Vica.
Asekurując się dłońmi, stanął na grubej gałęzi, po czym wspiął się na kolejną, aby dosięgnąć kartkę. W końcu chwycił ją palcami i uśmiechnął się dumnie. Ostrożnie zszedł z gałęzi, a z tej niższej zeskoczył na ziemię.
- Czytaj - powiedział do mnie, wręczając mi papierek, a ja zamknąłem usta, chwyciłem go drżącymi dłońmi i zacząłem czytać.
- Spójrzcie na jezioro, a najlepiej pod nie, aby znaleźć kolejna karteczkę - przeczytałem, a wszyscy odruchowo spojrzeli na tafle wody.
- Nic więcej nie ma?
- Nie - pokręciłem głową.
- No to kto nurkuje? - zapytał Matt.- Ja to bym wrzucił Quinna do wody - uśmiechnął się szatańsko, a ja przełknąłem głośno ślinę.
- Zostaw go, przecież on nie umie pływać i zaraz pójdzie na dno, będziesz miał go na sumieniu - powiedział Vic.
Cóż, może ten komentarz z pływaniem nie należał do najmilszych, bo umiałem pływać, ale Vica wszyscy słuchali, więc zostałem uratowany od przemoczenia i niedoboru tlenu w płucach.
- Ja mogę! - odezwał się jeden z mniejszych chłopców.- Pływam w klubie, ja wyłowię!
Vic oczywiście się zgodził, a mały zaczął ściągać z siebie koszulkę i szorty. Został w samych bokserkach.
- Szukaj butelki, słoika... Czegoś, w czym można schować kartkę, żeby się nie zamoczyła.
Chłopiec pokiwał głową, po czym wszedł do jeziora i następnie cały się w nim zanurzył. Nurkował kilka razy, musiał zaczerpnąć powietrza, gdy kończyło mu się w płucach. Za siódmym razem wypłynął z małym, metalowym pudełkiem. Wyszedłszy z wody, wręczył je Vicowi, który otworzył je i wyciągnął z niego karteczkę.
- Pewnie jesteście mokrzy, więc nadszedł czas, aby się osuszyć. Co powiecie na trochę ciepła w głębi lasu? - przeczytał.
Kto to do cholery wymyślał? Ktoś odnalazł w sobie powołanie do układania zagadek? Tak czy siak, musieliśmy wykonać zadania, aby nas nie ukarano. Ruszyliśmy w głąb lasu i próbowaliśmy znaleźć cokolwiek, co kojarzyło się z ciepłem i suszeniem. Miałem co do tego złe przeczucia, ale postanowiłem nie odzywać się niepytany. Szliśmy pięć minut, gdy zobaczyliśmy rozpalone ognisko na małej leśnej polance. Chyba dotarliśmy na miejsce.
- Szukajcie karteczki, czegokolwiek - powiedział Vic i wszyscy zaczęli rozglądać się wokół siebie. W końcu jakiś rusy chłopiec znalazł zwitek papieru.
- Ugaście ogień. Idźcie tam, gdzie lubimy wrzucać nieudaczników.
Wszyscy, który zorientowali się, o co chodziło, zaśmiali się głośno i spojrzeli na mnie. Skrzyżowałem ręce na torsie. To było oczywiste, że chodziło o bagno i że mówiąc "nieudaczników" mieli na myśli mnie. Wszyscy, oprócz Alexa i ku mojemu zdziwieniu Vica, śmiali się do rozpuku. Cóż, mi nie było do śmiechu, bo nie lubiłem kąpać się w bagnie i wpadanie do niego nie należało do najprzyjemniejszych wspomnień.
- No, Quinn, idziemy do twojego ulubionego miejsca - zaśmiał się Matt, a inni mu zawtórowali, gdy poszliśmy dalej.- Co powiedz na kolejną kąpiel?
- Bardzo śmieszne... - mruknąłem, zostając nieco z tyłu, bo nie chciałem wchodzić im w drogę.
- Nie komentuj, bo źle się to dla ciebie skończy - warknął Matt i temat ucichł.
Szedłem na szarym końcu za grupką maluchów. Nie miałem siły słuchać docinek i chamskich komentarzy, dlatego postanowiłem się od nich odciąć. Po chwili nie byłem już sam, bo obok mnie pojawił się uśmiechnięty Vic. Spojrzałem na niego, po czym przewróciłem teatralnie oczami i odwróciłem wzrok. Nie chciałem się z nim męczyć, wolałem zostać sam.
- Miałeś się dla mnie uśmiechnąć, pamiętasz? - zagadnął pogodnie.
- Nie mam powodów do uśmiechu, pamiętasz? - odpowiedziałem, naśladując jego ton wypowiedzi.
- Na pewno masz. Dlaczego jesteś taki zrzędliwy?
- Och, no nie wiem, może dlatego, że jestem traktowany gorzej niż gówno? - syknąłem.
Vic przez chwilę się nie odzywał. Nie miałem pojęcia, czy myślał nad moimi słowami, czy zaczął bujać w obłokach. Jego twarz miała łagodny wyraz, a on sam uśmiechnął się lekko.
- Jesteś zmienny jak pogoda w marcu, wiesz? - odezwał się w końcu.- Raz jesteś spokojny, a potem na mnie warczysz. Teraz jesteś pewny siebie, żeby potem siedzieć w kącie potulny jak baranek. Jestes bardzo, bardzo zmienny.
- A ty niby nie? - prychnąłem.- Najpierw traktujesz mnie jak worek treningowy, a teraz nagle zaczynasz mnie...
- Ciiiiiiiicho - uciszył mnie, a ja zamknąłem usta i uniosłem brew w górę.
Nie chciał, żeby ktokolwiek dowiedział się o tym, że rozmawiamy w normalny sposób. No tak, to było do przewidzenia. Bał się o swoją reputację. Przecież ten "fajny" koleś nie może spontanicznie rozmawiać sobie z "frajerem".
- Czy ty... - zacząłem, ale nie skończyłem, bo doszliśmy do bagna, gdzie zaczęliśmy szukać kolejnej karteczki.
Niestety, była bardzo trudno ukryta i ktoś stwierdził, że może wrzucili ją do błota. Według mnie było to absurdalne, bo nikt nie jest w stanie wyłowić z tego bajora małej rzeczy. Nie da się tu zanurkować, to awykonalne. Jako że ci ludzie byli tępi, postanowili wyłowić karteczkę z bagna, mimo że na pewno jej tam nie było. oczywiście, nikt nie chciał wejść do szlamu i wyjść cały brudny, więc co zrobili w tej sytuacji? Podeszli do mnie, czego mogłem się spodziewać. Spojrzałem asekuracyjnie na Vica, który wcześniej uratował mnie od zamoczenia, więc może i teraz mógłby coś im powiedzieć, żeby zostawili mnie w spokoju. Jednak on wydawał się, jakby w ogóle nie widział tej całej sytuacji. Gawędził sobie z Tony'm i maluchami na boku. Przełknąłem głośno ślinę i spojrzałem z przerażeniem na stojącego naprzeciwko mnie Matta.
- Dalej, Quinn, wyskakuj z ciuchów albo wrzucimy cię tam ubranego. Masz wybór.
Cofnąłem się o krok i poczułem, jak na moich ramionach zaciskają się palce Jordana. Nie chciałem się przy nich rozbierać, nie lubiłem, gdy inni patrzyli na moje ciało. Brzmiało to dość dziewczyńsko, ale taka była prawda. Byłem blady, byłem chudy, byłem osłabiony przez głupie kawałki metalu, a to tylko ból fizyczny. Za psychiczny dziękuję panom stojącym przede mną.
- Liczę do trzech - powiedział Matt.- Jeśli się nie rozbierzesz i nie wejdziesz do bagna, wrzucimy cię do niego tak jak stoisz. Raz... - nie poruszyłem się.- Dwa...- nie mogłem się ruszyć.- Trzy. Wybacz, Quinn. czas na kąpiel.
Matt chwycił mnie w pasie, podniósł do góry i przewiesił sobie na ramieniu, tak samo jak Vic w autobusie. Tylko że tam był Vic, a tu jest Matt.
- Zostaw mnie, proszę - zaskomlałem.
- Trzeba było myśleć wcześniej - zaśmiał się szyderczo, a po chwili poczułem, jak spadam w dół i uderzam w leistą, nieprzyjemną maź.
Z trudem wystawiłem głowę ponad powierzchnię błota, łapczywie zaczerpując powietrza. Byłem pokryty szlamem od stóp do głów, łącznie z twarzą i powiekami. Otworzyłem oczy i zobaczyłem płaczących ze śmiechu chłopaków. Vic znowu się nie śmiał, choć mogłem zauważyć, że uśmiecha się pod nosem.
- Szukaj kartki! - krzyknął Matt.
Wyplułem odrobinę błota z ust i próbowałem wyjść z bajora. Było to cholernie trudne, bo bagno było gęste, a ubrania krępowały moje ruchy. Bez pomocy ani rusz.
- Hej, tu jest ta kartka, pod kamieniami - odezwał się Tony. Nagle wszyscy przestali się mną interesować i zabrali się za czytanie karteczki. Następnie bez słowa ruszyli dalej, zostawiając mnie tu samego. A jednak, ktoś został. Tą osobą był Vic.
- To lepsze niż spa, co? - uśmiechnął się, wyciągając ręce w moją stronę.
Chcąc nie chcąc, chwyciłem je i po długim wydostawaniu się z bagna, w końcu się udało. Wyglądałem gorzej niż źle, więc postanowiłem udać się do obozu i nie kontynuować tej "zabawy". Bez słowa zacząłem iść przed siebie. Vic oczywiście zaraz znalazł się obok mnie.
- Nie w tę stronę, mieliśmy iść do domków na drzewie - powiedział.
- Ide do obozu, nie mam zamiaru przebywać z tymi ludźmi.
- To tylko zabawa, Kellin...
- Zajebista ta zabawa, naprawdę. Jestem ubłocony i obolały, świetnie - prychnąłem i próbowałem powstrzymać łzy cisnące mi się do oczu. Nie mogłem się przy nim rozklejać.- Też bardzo dobrze się bawię. Bardzo lubię pływać w bagnie.
- Wiesz, że Matt próbuje dorównać Oliverowi. Zawsze był w jego cieniu.
- To nie tylko Matt! - krzyknąłem, zatrzymując się.- To wy wszyscy! Jesteś taki sam i nie rozumiem, dlaczego nagle stałeś się dla mnie taki miły, ale przestań, kurwa mać, bo to sprawia, że jest mi jeszcze ciężej i nie wiem, czego mam się po tobie spodziewać!
- Wolisz, żebym cię dręczył?
- Tak! Znaczy... Nie! Oczywiście, że nie. Ale zachowujesz się, jakbyś się o mnie martwił, a o mnie nikt się nie martwi.
Ruszyłem z miejsca. Widziałem już nasze domki, więc przyspieszyłem kroku. Na placu stał Dave, który zmarszczył brwi, gdy zobaczył mnie i Vica stojącego za mną.
- Co wy tu robicie? - zapytał.- Czemu jesteś cały brudny? Nie możecie tak robić.
- Przyszedłem się umyć - mruknąłem.
- Nie możesz kończyć zadania przed czasem, jeśli go nie wykonałeś! To samo tyczy się ciebie, Fuentes - spojrzał groźnie na Vica, który wzruszył ramionami. No tak, nigdy niczym się nie przejmował.- Dlatego na dzisiejszej zmianie Quinna pomożesz muz  czyszczeniem łazienki.

29 komentarzy:

  1. wiesz, że jedna dziewczyna pisała frerarda, który jest łudząco podobny do Twojej fabuły? sorry no, ale to mi strasznie zalatuje podróbą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sugerujesz, że uciekam się do plagiatu? Nie czytam Frerardów, wszystko wymyślam sama, więc przepraszam bardzo, ale nie życzę sobie, żeby ktoś oskarżał mnie o kradzież cudzych ff.

      Usuń
  2. nic nie sugeruję, bo prostu zwróciłam uwagę, że to jest łudząco podobne, ten sam model zachowań, wręcz kropla w kroplę sytuacje

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widocznie to sugerujesz, tym bardziej podając przykłady w Twoim drugim komentarzu. Wszystko piszę sama, wymyślam to sama, układam sama, a fan fiction mają to do siebie, że są do siebie podobne, więc przykro mi, że jest coś podobnego do mojego opowiadania, które pisze sama i nie muszę podrabiać czyichś tworów, żebym wpadła na coś własnego.

      Usuń
    2. ok no, tylko mówię, lubiłam Twoje ficki i zawsze czytałam, ale z tym rozdziałem przestaję, gdy to zrobiło się całkiem to samo, a do tamtego opowiadania mam sentyment i w sumie trochę szacunek. zawsze będzie "tym pierwszym", jeśli wiesz co mam na myśli, i dość ciężko przebrnąć przez ten fick, cały czas pamiętając tamten

      Usuń
    3. Nic Cię tu nie trzyma.

      Usuń
    4. ej dżogurt rili jest taki frerard ale ja Cię o nic nie oskarżam ludzie myślą podobnie. Asdfghjkl przez Ciebie zaczynam lubić Kellina aj hejt ju :'c Dobra idę czytać dalej.

      Usuń
  3. TO JEST ZDECYDOWANIE ZA KRÓTKIE HALO XD KAHGDKASJFAKJSFHSDKFKSJDFH QUINN FRAJERZE, BŁOTKO MU PRZESZKADZA WOW XD

    OdpowiedzUsuń
  4. Troszkę chciało mi sie śmiać...XDDD Akcja pod prysznicem mnie powaliła...dosłowne. Nadal siedze z uśmiechem od ucha do ucha XDD Jesuuu..już nie mogę sie doczekać następnego rozdziału... Eghh...biedny Kellin... ;-; no nic. ogólnie jest cudnie i oby tak dalej ;3 /@Huranicee

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam niedosyt! Halo!
    Mam nadzieję że w tych łazienkach się coś ciekawego wydarzy :D hyhy

    OdpowiedzUsuń
  6. ach w końcu, tak się niecierpliwiłam~
    strasznie podoba mi się pomysł i klimat tego nowego ff ;3 w tym gęstym lesie wiele może się wydarzyć (if you know what I mean ;>)
    czekam na rozwój akcji i sceny takie jak ta z prysznicem xD / MotherHeill

    OdpowiedzUsuń
  7. prysznic >>>>>>>>>>
    biedny Kells. ja się dziwię, że on jeszcze wytrzymuje. ja na jego miejscu chyba uciekłabym z tego obozu, serio. a reszta to takie matoły, dlaczego oni są tacy okropni :c szkoda, że trochę krótko, ale i tak zajebiście. serio masz talent. jakbym miała jak, to dałabym Ci nobla za najlepszego Kellica ever (za każdego Kellica, którego napisalaś). czekam na nowyyyyy

    OdpowiedzUsuń
  8. Przecież tego było za maaaało. Ale prysznic wygrał, a jak będą sprzątać to pewnie Vic mu to wypomni.. NIECH WYPOMNI. Chociaż szkoda, że jednak nie został, w sensie.. mógł udać, że wychodzi, a tak naprawdę sluchać jak kells dochodzi xD
    I chamy z tym błotem, chamy. Kells przynajmniej nie ryczał, jest sukces!

    A co do niby plagiatu - nie przejmuj się, bo to takie pieprzenie o niczym. Właściwie każde całowanie się, wyznawanie sobie miłości czy uprawianie seksu pod prysznicem można uznać za plagiat, bo to przecież u każdego jest. I faktycznie, miłe jak ty się męczysz i wymyślasz coś, a ktoś uznaje to za plagiat, bo ktoś, gdzieś, też coś takiego miał. Na logikę - jak zobaczę gdzieś kellina w wariatkowie, to chyba muszę to uznać za twój plagiat. Ech, ludzie.

    @Lynn_PL

    OdpowiedzUsuń
  9. BĘDĄ RAZEM CZYŚCIC TOALETY CIEKAWE CO Z TEGO WYJDZIE
    KLIMAT TEGO FF JEST CUDOWNY NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ KOLEJNEGO ROZDZIAŁU, ŚWIETNE TO JEST

    OdpowiedzUsuń
  10. WSPÓLNE CZYSZCZENIE KIBLI... JAK ROMANTYCZNIE ;-;

    OdpowiedzUsuń
  11. Jeejj, tak czekałam na ten rozdział, za krótki :-: Ale jest mega. Jak już wcześniej pisałam,klimat baaardzo mi się podoba. I to że są tam niemalże sami chłopcy i w dodatku band membersi :D Scena pod prysznicem hahaha biedny Kells :D Ciekawa jestem tego wspólnego sprzątania, czekam na kolejny :3 //@blush244

    OdpowiedzUsuń
  12. Rozdzial idealny, nie wiem czemu wszyscy mowia ze krotki no wydaje sie taki sam jak zawsze... Swietnie Dżogurt, oby tak dalej! <3

    OdpowiedzUsuń
  13. WSPÓLNE CZYSZCZENIE KIBLI PRZY BLASKU KSIĘŻYCA <3
    / @wyruchamcie

    OdpowiedzUsuń
  14. Zajebisty rozdział,super klimat,zjebani hejterzy w komentarzach też są SLUCHAJCIE,MAM MASC NA BOL DUPY ;) zachowujecie się okropnie wobec Dżo XD jak wam jeszcze tamta historia z glowy nie wyszla to nie czytajcie tego narazie :) mi tam wyszlo z glowy i czekam na kolejny rozdzial :D

    OdpowiedzUsuń
  15. mam wrażenie, że Vic naprawdę zaczyna się przejmować Kellinem. wiem, że zakład i w ogóle. ale gdyby to był tylko zakład, to by za nim nie poszedł, przecież inni mogą sobie coś pomyśleć.
    I
    będzie gorąco w tych kiblach, tak czuje XDDDD

    OdpowiedzUsuń
  16. napiszę tylko tyle: WSPÓLNE CZYSZCZENIE PRYSZNICÓW
    no, to mowi samo przez się XDD

    OdpowiedzUsuń
  17. współne czyszczenie kibli = najprawdopodobmniej jakaś Kellicowa akcja.
    GIVE ME MORE ;_____;
    czekam w ciul niecierpliwie na rozdział 4.
    @NoOtherHope

    OdpowiedzUsuń
  18. Takkkkkkkkk, wspólne sprzatanie kibli <3

    OdpowiedzUsuń
  19. Sprzątanie kibli zawsze spoko :3 romantycznie

    OdpowiedzUsuń
  20. Czemu tu jeszcze nie ma mojego komentarza, co się ze mną dzieje... ;-;

    Czekam na kolejny rozdział, bo ten był taki nosxinuisadbiuxos! Sprzątanie kibli, fak jea, ten romantyzm!

    Dalej mam bekę z opiekunów i ogólnie uczestników tego obozu. XD Oliver i Matt jako ci źli, okey, śmiechłam. XD

    @Vileneify

    OdpowiedzUsuń
  21. http://25.media.tumblr.com/438d6d666956d8cf2105d8954c4b5653/tumblr_mwo5b6vhPD1rcpk5bo1_500.gif wow wow wow PTV w lesie na obozie

    OdpowiedzUsuń
  22. Twoje rozdziały zawsze są świetne c: czekam na następny ;**

    OdpowiedzUsuń
  23. LOFF LOFF, KELLS NA KOLANACH BĘDZIE KAFELKI CZYŚCIŁ A WIKTORZAK... TAK XDDDDDDDDDDDDDD nwm czemu tak późno pisze komentarz ale co tam.. wybatrz mi :C podoba mi się jak piszesz. podobają mi się bohaterowie, no jakże by inaczej. czekam niecierpliwie na kolejny <333333 Jalex_

    OdpowiedzUsuń
  24. JEJU DŻOGURT, KOCHAM CIE
    ZAPIEPRZAM CZYTAĆ DALEJ ♥

    OdpowiedzUsuń