poniedziałek, 28 października 2013

XX - 1

Rozdział 20 nr 1.
Weźcie sobie chusteczki, czy coś.
No i komentarze, pamiętajcie o komentarzach.
Kocham Was.
______________________________
Wiza. Wiza, wiza, wiza. Potwierdzenie przyszło pocztą dwudziestego szóstego grudnia! Starałem się, chodziłem po urzędach, błagałem, aż w końcu się udało. Nic nie potrafiło opisać mojego szczęścia w momencie, gdy zobaczyłem pozytywną odpowiedź uwzględnioną w tym liście. Teraz pozostało mi tylko kupienie biletu do Detroit, znalezienie Kellina i zabranie go stamtąd. Było mi strasznie ciężko, gdy miałem tą świadomość, że chłopak cierpi. Musiał męczyć się w swoim starym domu, w którym powracały do niego najgorsze wspomnienia. Próbowałem skontaktować się z Addie, która szybko ucinała temat ojca Kellina, gdy chciałem go podjąć. Miałem wrażenie, że się zmieniła, na gorsze. Tylko dlaczego? Może ten idiota wyprał jej mózg i narzucił swoje rozumowanie? A myślałem, że to rezolutna dziewczyna. 
Siedziałem na kanapie w salonie, z laptopem na kolanach i kupowałem bilet do Stanów. Musiałem znaleźć się tam jak najszybciej, żeby ukrócić cierpienie Kellina. Minęły święta, które spędziłem w rodzinnej, ciepłej atmosferze. Kellin na pewno nie czuł tego samego. Ile bym dał, żeby siedział z nami przy wigilijnym stole... Następnym razem usiądzie.
Gdy zamówiłem bilet i za niego zapłaciłem, obok mnie usiadł Mike, który wręczył mi kopertę.
- Co to? - zapytałem, biorąc od niego list i patrząc na pismo, którego nie rozpoznałem.
- Nie mam pojęcia. Otwórz.
Rozerwałem kopertę i chwyciłem kartkę. Na początku zmarszczyłem brwi, a z każdą linijką tekstu bladłem i stawałem się coraz słabszy, głównie psychicznie. Moja psychika powoli nie wytrzymała. Pod koniec listu do oczu napłynęły mi łzy, których nawet nie próbowałem hamować. Jeszcze nigdy wcześniej się tak nie rozbeczałem. Moje oczy zaczęły mnie piec, a ja nie potrafiłem się uspokoić i dławiłem się łzami. Upuściłem kartkę, którą w porę złapał Mike, zdezorientowany całą ta sytuacją. Sam zaczął czytać i powoli już wszystko rozumiał.
- Co do... - mruknął i rozchylił lekko usta.- On... N-nie żyje?
Na te słowa rozpłakałem się jeszcze bardziej. Wszystko się posypało. To był koniec. To, o co tak zawzięcie walczyłem, zniknęło. Nie widziałem sensu w dalszym normalnym życiu. Nie, to nie będzie życie, bo nic mnie przy nim nie trzyma. To będzie po prostu martwa egzystencja, bez określonego celu do zdobycia. Straciłem motywacje i sens życia, skoro zabrano mi cały mój świat.
- Boże, Vic, braciszku...- wyszeptał i mocno mnie do siebie przytulił. Zacisnąłem palce na jego koszulce i nie potrafiłem się uspokoić. Mike dał mi się wybeczeć, aż w końcu się od niego odsunąłem i ponownie chwyciłem list.
Vic,
źle się czuję, że to ja muszę Cię o tym informować, ale gdyby nie ja, w ogóle byś się o tym nie dowiedział. Ja sama musiałam wymusić od jego rodziców tę informację, było trudno, ale mi się udało. 
Kellin nie żyje. Popełnił samobójstwo w wigilię, nie wiem w jaki sposób, nie chcieli mi powiedzieć. Tak mi przykro, Vic, tak bardzo mi przykro, bo wiem, jak bardzo to przeżyjesz. Wiem, że to w części moja wina, bo nie powinnam tak zaufać tym ludziom...
Pogrzeb odbędzie się 28 grudnia o godzinie dwunastej na cmentarzu Woodmere w Detroit.
Przyleć. Proszę Cię.
Addie
Nie powinienem był jeszcze raz tego czytać, bo nie potrafiłem nad sobą zapanować. On nie żuł. Mój Kellin, mój skarb, mój sens życia... On umarł.
Zakatował go? A może Kellin zakatował samego siebie? Przecież było mu lepiej. Nie chciał kończyć swojego życia, mówił mi to. Więc dlaczego miałby się zabić? Nie byłem w stanie przeanalizować tego wszystkiego, to było dla mnie za trudne i nie mogłem się do tego zmuszać.
- Vic... - odezwał się cicho Mike, kładąc dłoń na moim ramieniu.
- Nie, nie, nie tak miało być - wydukałem, po czym gwałtownie wstałem z kanapy i wybiegłem z domu na plażę.
Zimy w Cancun był przyjemne. Lekki wiatr owiewał moją zapłakaną twarz, a ja usiadłem na piasku i ukryłem twarz w dłoniach. Przez moją głowę przelatywało tyle myśli, a ja nie potrafiłem ich uporządkować i odpowiedzieć na wszystkie pytania. Wyjaśnienie uzyskam w Detroit. Przynajmniej miałem taką nadzieję.

- Jesteś gotowy? - zapytał Mike, którego zabrałem ze sobą do Stanów. 
Nie miał problemów ze zdobyciem wizy, bo był to tylko jednorazowy wyjazd, na maksymalnie dwa dni. Byłem mu wdzięczny, że zgodził się mnie wspierać w tak trudnych dla mnie momentach. Potrzebowałem kogoś bliskiego, kto pokaże, że zawsze przy mnie będzie, obojętnie co się stanie. Kochałem Mike'a i byłem wdzięczny za takiego brata.
Zima w Michigan znacznie różniła się od tej w Meksyku. Nie byłem przyzwyczajony do takich temperatur, więc lekko drżałem, ale może to aura cmentarza tak na mnie działała? Bałem się tego, co stanie się za bramą, czy wytrzymam to psychicznie. 
Staliśmy przed wejściem, gdzie mieliśmy się spotkać. Byliśmy  tu pierwsi, do czasu, aż usłyszałem znajomy głos.
- Hej - odwróciłem się i zobaczyłem Jaimego, co nieco mnie zdziwiło. Uścisnęliśmy się pokrzepiająco, a gdy odsunęliśmy się od siebie, Jaime spojrzał na Mike'a i uniósł brwi w górę. - Hej stary - uśmiechnął się do niego lekko i również go przytulił.
- Co tu robisz? - zapytałem cicho. Od dnia, którego dowiedziałem się o śmierci Kellina, odzywałem się tylko szeptem, bo nie byłem w stanie podnieść głosu. Byłem za słaby, żeby udawać silnego.
- Przyleciałem z Addie, chciałem... Po prostu tu być - westchnął. 
Po chwili obok nas pojawiła się Addie, na którą spojrzałem chłodno.
- Bardzo mi przykro...- zaczęła, a ja odwróciłem wzrok.- Na pewno bardzo przeżyłeś jego śmierć...
- Gratuluję spostrzegawczości - burknął Mike i położył dłoń na moim ramieniu. 
Po jakimś czasie usłyszałem dźwięk pracującego silnika i obok nas stanął długi, czarny bus. Wyszli z niego nieznajomi mi mężczyźni oraz kilka innych osób, z których kilka już znałem. Zacisnąłem dłonie w pięści, gdy patrzyłem na ojca Kellina. Nasze spojrzenia w końcu się spotkały. Co widziałem w jego oczach? Trudno powiedzieć. To było coś dziwnego. Żal, ale też ulga... Natomiast jego żona była cała zapłakana, a z torebki co chwilę wyciągała czyste chusteczki. Zrobiło mi się jej żal, bo była jedyną osobą, która w jakiś sposób rozumiała Kellina, ale nie potrafiła mu pomóc. Była tam też siostra chłopaka, Kailey oraz kilka innych osób - może jakaś rodzina i znajomi ze szkoły. Nie znałem ich. Pojawił się też pastor. Czterej mężczyźni otworzyli bagażnik, z którego wysunęli trumnę wykonaną z ciemnego drewna. Na sam widok moje oczy zrobiły się mokre, a po moich zmarzniętych policzkach spłynęły ciepłe łzy. Mike mocniej chwycił moje ramię, aby dać mi znać, że przy mnie jest. I tak wiele już dla mnie zrobił. Mężczyźni położyli trumnę na swoich ramionach i zaczęli iść w stronę bramy cmentarza. Tak rozpoczął się kondukt żałobny.
Szedłem nieco na uboczu, bo nie chciałem rzucać się w oczy i musiałem przemyśleć kilka spraw. Analizowałem zachowanie ojca Kellina. Był spokojny, nie sprawiał wrażenia zasmuconego. Oczywiście, że mało obchodziła go śmierć jego jedynego syna, którego nienawidził. Zapewne zabrał go ze szpitala tylko po to, aby go dobić i nie musieć się nim więcej przejmować. Czego miałem się spodziewać?
W końcu stanęliśmy w odpowiednim miejscu i ceremonia rozpoczęła się. Gdy pastor zrobił to co musiał, trumnę powoli zaczęto obniżać i znikała w głębokim dole. Otarłem łzy z oczu, ale to nie pomogło, bo pojawiały się kolejne. Dopiero ten widok uświadomił mi, że już go nigdy nie zobaczę. Zostałem sam, bez miłości, mimo że będę go kochał do końca moich dni. Nie potrafiłem tak nagle przestać. To było niemożliwe. On na mnie czekał, a ja prędzej czy później się z nim spotkam, w o wiele lepszym miejscu. 
Zakopano dół i postawiono na nim nagrobek, przed którym stanął ojciec i głośno chrząknął.
- To ciężka chwila dla każdego rodzica. Pogrzeb własnego dziecka - zaczął, a ja zacisnąłem usta w wąską linię.- Bardzo przeżyliśmy śmierć naszego syna. Gdy znaleźliśmy go martwego w łazience, trafiło nas coś dziwnego. Pustka, która...
- Gówno prawda - wtrąciłem się ostro.
Wszystkie spojrzenia skierowane zostały na mnie. Nie krępowałem się. Zebrałem w sobie wszystkie siły i wyszedłem na środek, stając obok mężczyzny.
- Słucham? - powiedział z niedowierzaniem.
- Wszystko co mówisz, jest kłamstwem - warknąłem.- Nigdy nie było ci go żal. Nigdy nie okazałeś mu wsparcia, którego potrzebował. Byłeś jego katem, bał się ciebie, a ty patrzyłeś na to wszystko z głupim uśmieszkiem. Sam go niszczyłeś i ostatecznie zniszczyłeś. Nie powinno cię tu być - przeniosłem wzrok na ludzi, którzy nie ukrywali swojego zdziwienia. Spojrzałem na matkę Kellina, która ocierała oczy chusteczką.- Pani, pani Bostwick, może być z siebie dumna i wstydzić się zarazem. Akceptowała go pani, ale nic nie zrobiła, żeby ukrócić jego cierpienie. Jeden telefon na policję zmieniłby wszystko, a teraz skutki są tragiczne. I wy wszyscy - objąłem wzrokiem wszystkich zgromadzonych - też nie powinniście tu być... Fałszywość i hipokryzja nie są dobrymi cechami. Kellin nigdy nie miał przyjaciela, mówił mi o tym. Więc czemu tu jesteście? W jego głosie słyszałem ból. Nie powinno go być. Nie jesteście godni, żeby być na jego pogrzebie.
- A ty niby kim jesteś, że możesz tak mówić o nim i o nas? - odezwał się jakiś chłopak.
- Jestem jego przyjacielem. Jestem osobą, która słuchała go od początku do końca. Jestem kimś kto bezinteresownie mu pomagał. Jestem jego miłością. Jestem jego chłopakiem. Jestem jego...- załamał mi się głos, ale się przemogłem.- Jestem jego promyczkiem, który wygasa. Byłem. Teraz już nie jestem.
- Kellin był gejem?
- Tak - skinąłem głową.- Wydaje mi się, że powinniście już iść.
Było bardzo niezręcznie. Ludzie zaczęli się rozchodzić. Ja natomiast zostałem przy grobie. Ukucnąłem przy nim, bo nie chciałem siadać na śniegu i po prostu patrzyłem na wygrawerowane w kamieniu litery.
Kellin Quinn Bostwick
24 kwietnia 1996 - 24 grudnia 2017
Nie płakałem. On by tego nie chciał. Nie lubił, gdy okazywałem swoje słabości, bo wtedy on czuł się jeszcze słabszy.
- Mogłeś na mnie poczekać - wyszeptałem.- Kilka dni i bym cie stamtąd zabrał, bo zdobyłem wizę. Było tak dobrze, mały, wszystko zaczęło się układać, a ty... Tak nagle... Mówiłeś, że nie chciałeś tego robić. Do trzech razy sztuka, maluszku, jeśli za trzecim razem się nie udało, to nie można próbować dalej. Dlaczego spróbowałeś? - westchnąłem i przetarłem twarz dłonią. 
Znowu siedziałem w ciszy. Było mi ciężko, bo prowadziłem monolog, a nie dialog. Miałem jednak przeczucie, że Kellin wszystko słyszy i mi odpowiada, mimo że jego słowa do mnie nie docierały, bo nie potrafiłem ich zrozumieć. Ciszę przerwał słaby, kobiecy głos, a obok mnie pojawiła się matka chłopaka. Spojrzałem na nią i westchnąłem ciężko.
- Chcę podziękować za twoje słowa, tu, przy grobie - zaczęła cicho.- Tyle w tym prawdy...
- Szkoda, że została odkryta za późno - mruknąłem. Kobieta zaczęła grzebać w swojej torebce, aż w końcu wyciągnęła z niej kopertę i wręczyła mi ją. Widniało na niej moje imię.
- Kellin zostawił list. Był tylko jeden i tylko dla ciebie. Nie otwierałam go i nie chcę wiedzieć, co jest w środku. Ja... Już pójdę. Przeczytaj w spokoju, a ja pójdę. Do widzenia, Vic - pożegnała się, a ja jedynie skinąłem głową.
Otworzyłem kopertę, a strach rósł we mnie w zawrotnym tempie. Zaraz wszystkiego się dowiem. Miałem nadzieję, że chociaż w małym stopniu ten list odpowie na moje pytania. Kilka razy wziąłem głęboki oddech i zanim zabrałem się za czytanie, minęło kilka minut. W końcu postanowiłem się przemóc i spojrzałem na nieco pochylone pismo Kellina. Kartka miejscami była mokra, a na końcu widziałem również wsiąkniętą w papier krew.
Vic.
Trudno mi to pisać, bo wiem, że się na mnie zawiodłeś. Zresztą, w ostatnim czasie wszystko zrobiło się trudne, a ja jestem słabym człowiekiem. Było lepiej, tak. Sam to przyznam, było lepiej, ale szczęśliwe historie mają to do siebie, że szybko się kończą. Moja się skończyła, gdy wyszedłem ze szpitala. Myślałem, że wszystko się ułoży, że mój ojciec przeszedł jakąś przemianę. Myliłem się, tak jak w wielu innych sprawach. Czuję się jak w więzieniu, gorszym niż psychiatryk. Nie chcę dłużej cierpieć, mam nadzieję, że to zrozumiesz. Próbowałem na Ciebie czekać, ale to o wiele za długo. Nie wytrzymałbym. Kiedy przy mnie byłeś, przestawałem myśleć o samobójstwie. Cieszyłem się życiem. Cieszyłem się Tobą, Vic, tylko i wyłącznie Tobą, bo to Ty wyciągnąłeś mnie z tego dołu i nie pozwoliłeś ponownie w niego wpaść. A jednak, znowu tu jestem i sam zasypuję się ziemią. Wiem, że Cię zawiodłem, ale spróbuj zrozumieć. Gdy nie ma Ciebie, nie ma i mnie. 
Planowałem to od czasu, gdy ojciec znów zaczął mnie za wszystko obwiniać. Dlaczego wigilia? To wesoły dzień, a w moim życiu już nie ma wesołych dni. Dlaczego ten miałby być inny?
Rodzice pewnie nie będą chcieli Ci powiedzieć, jak się zabiłem (cóż, jeszcze tego nie zrobiłem, ale wiesz o co chodzi), więc ja Ci powiem. Mam tabletki, dużo tabletek, mam też alkohol i mam żyletki, mam żyły i żołądek, którego nie wypłuczą, bo to nie będzie miało sensu, gdy żyły i tak będą podcięte, a ja martwy. Lepiej dmuchać na zimne, mimo że to trochę paradoksalne w tym przypadku.
Nie widzę przyszłości, ale może to tylko moje łzy zasłaniają mi pozytywne spojrzenie na świat. Nie potrafię go zauważyć. Nikt mi nie pomoże, a ja nie przyjmę tej pomocy.
Przepraszam. Przepraszam, że Cię przez to zranię, ale pomyśl - chciałeś, żebym był szczęśliwy. Będę szczęśliwy, bo tutaj nie umiem już odnaleźć tego, co sprawi, że wszystko zacznie się układać. Przepraszam Cię, naprawdę Cię przepraszam, ale wiem, że sam byś cierpiał, gdybyś miał się mną zajmować, a ja bym Ci tego nie ułatwiał. Przepraszam za wszystko, co zrobiłem. Za Clarę, za płacz, za krzyki, za kłamstwa. Przepraszam za moje zachowanie, które nie zawsze było na miejscu. Przepraszam za to, że byłem. Wiem, że powtórzysz nad moim grobem słowa "kocham cię" i jestem szczęśliwy, że to były ostatnie słowa, które powiedziałeś do mnie przed śmiercią i pierwsze po. I mimo że nie będę mógł Ci powiedzieć tego osobiście, twarzą w twarz, oko w oko, dłoń w dłoń, usta na ustach... Kocham Cię. Jesteś pierwszą osobą, która mnie pokochała. Zawsze pozostaniesz w moim sercu, mimo że nie będzie już biło. Kochałem Cię, kocham Cię i będę Cię kochać do końca moich dni i jeszcze dłużej. Jesteś moim promyczkiem, będziesz, mimo że nie potrafiłem tego docenić. Jestem tchórzem, bo powinienem wszystkim się postawić i spróbować coś zrobić, ale nie potrafię. Jestem za słaby, a jako że słabszy nie mogę się stać, dalsze przeciąganie tego wszystkiego nie ma sensu.
Spotkamy się, ale proszę Cię, nie szybciej niż w ciągu pięćdziesięciu lat. Żyj. Bądź dobrym wujkiem dla dzidziusia Mike'a i Carmen. Powiedz im, że kibicuję im z całego serca. Pozdrów swoich rodziców. Podziękuj Jaimemu, wiele mu zawdzięczam. Podziękuj Addie, przez ten czas była prawdziwą przyjaciółką, mimo że pod koniec parę spraw się spieprzyło.
Będę tęsknić, ale Ty nie tęsknij za mną, bo skończysz tam, gdzie ja. 
Kocham Cię, kocham Cię najmocniej na świecie. Przepraszam.
Kellin
Pociągnąłem nosem i zacząłem płakać jak bóbr. Schowałem list do kieszeni płaszcza i spojrzałem zamazanym wzrokiem na nagrobek.
- Odkopałbym cię z tego dołka, gdybyś potrzebował mojej pomocy - wyszeptałem.- Zrobiłbym wszystko co w mojej mocy, żebyś żył. Niczego mi nie ułatwiłeś, maluszku. T-tak... Tak bardzo cię kocham - wplotłem palce w swoje włosy i zacisnąłem na nich dłonie.- Wróć do mnie...
Po chwili, nie wiem skąd, obok mnie pojawił się Mike z Jaimem, którzy położyli swoje dłonie na moich ramionach. Chociaż ich miałem. Od nich mogłem uzyskać jakiekolwiek wsparcie, którego potrzebowałem. Nie pozbieram się po tym wszystkim, to nie było takie proste.
- K-Kellin dziękuje z-za wszystko - wychrypiałem, ocierając łzy z oczu.- K-kibicuje tobie, M-Mike i Carmen, b-będziecie wspaniałymi ro-rodzicami. A t-tobie je-st w-wdzięczny, Jaime, ba-bardzo.
- Skąd...
- Zo-zostawił m-mi list - odparłem cicho.
Mike zaczął gładzić moje plecy, a ja powoli się uspokajałem. Kellin nie chciałby, żebym płakał i cały czas się smucił. Jeśli skądś na mnie patrzy i widzi, że trwam w rozpaczy, on tez jednocześnie wtedy cierpi. Nie mogłem na to pozwolić, nawet po jego śmierci. Nadal go kocham i nigdy nie przestanę. Miałem jego serce, a on nadal miał moje.

28 komentarzy:

  1. To jest najsmutniejszy i najpiękniejszy rozdział jaki mogłaś napisać Dżogurciku.
    Zaczęłam płakać już na początku, a teraz ryczę jak małe dziecko.
    Tak pięknie piszesz, tak pięknie wszystko przedstawiasz.
    Ten rozdział jej po prostu piękny. Najpiękniejszy.
    Dziękuję Ci za niego, dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  2. nie. nie. nie. po prostu nie. to piekny rozdzial ale nie podoba mi sie. czytalam go jak najszybciej, zeby moj mozg nie przyjal do wiadomosci tego ze Kellin nie zyje. troche nie bardzo mi sie udalo, i wlasnie siedze na matmie i probuje nie plakac. czekam na nastepny rozdzial. na ten wesoly, ktory powinien byc jedynym zakonczeniem.. /@cookiexo666

    OdpowiedzUsuń
  3. Jezu nawet nie wiesz jak się rozryczalam ;ccccccccc czemu tak?! Wiedziałam, że Kells był słaby ... Ale nie aż tak :( Co teraz będzie z Vic'iem? ...
    Smutalam bardzo . I tak kc ...

    OdpowiedzUsuń
  4. W tym momencie cieszę się, że przerwałam czytanie na wykładzie w momencie gdy byli na cmentarzu, bo bym się tam poryczała. To było za smutne. Ale właściwie jedyne logiczne rozwiązanie tej sytuacji. Prawdziwe zakończenie..
    I tak czekam na to lepsze, gdzie wszyscy będą żyli długo, a nie raptem 21 lat. I tego, ja tego wymagam, bo mam urodziny w ten sam dzień co Kells, więc mają żyć długo! Koniec dram, koniec.

    Lynn_PL

    OdpowiedzUsuń
  5. Dżogurt cierpię... Po prostu serce mi krwawi, a to wszystko z twojej winy ;_; przez to, że piszesz takie wspaniałe dramy
    naprawdę jesteś dla mnie mistrzem zwrotów akcji, które pojawiały się w całym ficu i wiedziałam, że bd chciała nas dobić takim zakończeniem xD

    no i nie mogę doczekać się alternatywnego zakończenia, bo dramy są fajne... ale wystarczająco ich dużo było we wcześniejszych rozdziałach xD // MotherHeill

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytałam to w szkole i to było bardzo złym pomysłem, bo już po trzecim akapicie zaczęłam płakać i do końca rozdziału płakałam i cała klasa się na mnie patrzyła jak na jakiegoś debila.
    To jest chyba najpiękniejszy smut jaki kiedykolwiek czytałam. Plsplsplspls, daj już ten drugi 20 co by tam trochę szczęścia było no. Vic i Kellin mają żyć happily ever after i koniec.

    OdpowiedzUsuń
  7. Boze, Dżogurt ;------;
    ryczing soł macz, no....
    piękny rozdzial, piękny, ale jejku, tak bardzo smutny :c co teraz będzie z Vic'em, boże ;_;
    dodawaj szybko tą drugą dwudziestke pls.

    OdpowiedzUsuń
  8. Moje serduszko pękło na tysiące małych kawałeczków, moje oczy łzawią i nie potrafię tego pohamować..jeszcze nigdy aż tak się nie rozryczałam czytając coś. Dżogurt jesteś mistrzem w pisaniu dram ;_____; TAK BARDZO KOCHAM TWOJE KELLICE ŻE POPROSTU NIE WYOBRAŻAM SOBIE ŻEBYŚ PRZESTAŁA JE PISAĆ XDDD OG.PRZYJMUJĘ ŻE TEGO ZAKOŃCZENIA NIE BYŁO (bo jeszcze dłużej będę przeżywać śmierć Kellsa) CZEKAM NA TE 'PRAWDZIWE' HEPI ZAKOŃCZENIE, KTÓRE Z PEWNOŚCIĄ BĘDZIE JSHAJDJHDDJ I PRZY KTÓRYM BĘDĘ RYCZEĆ ZE SZCZĘŚCIA ŻE VIC I KELLIN SOOO RAZEM .... Jshdjdjd KC DŻOGURT, PISZ DALEJ CZEKAMY <3 /@Huranicee

    OdpowiedzUsuń
  9. Dżogurt ;--------------------;
    POTOKI ŁEZ UGH

    OdpowiedzUsuń
  10. Głowa mnie boli od płaczu. Tak bardzo ryczałam..jeju...jak nigdy przy kellicu. To był najsmutniejszy rozdział ze wszystkich smutnych rozdziałów. Serio musiałam wziąć chusteczki. Jak dobrze, że będzie jeszcze jedno, pozytywne zakończenie. Inaczej byłoby niedobrze. Ten list rozkleił mnie najbardziej.. Piszesz tak pięknie <3 Czekam na to drugie zakończenie i tym razem chcę rzygać tęczą, a nie ronić łzy. //@blush244

    OdpowiedzUsuń
  11. Drogi Dżogurcie,
    za kogo Ty sie uważasz, żeby tak sie bawić moimi feelsami?! Ja tu płacze, wyje, mam cały sweter zasmarkany, bo 2 paczki chusteczek to było za mało! Kiedy mi dałaś linka do tego bloga, w życiu bym nie pomyślała, że będę się turlać po łóżku z rozpaczy i smarkać w co popadnie.
    Nie wiem czy kiedykolwiek wybacze Ci ten rozdział.
    Złamane serduszko jest złamane.
    Oddany (chociaż w tym momencie cały w łzach, rozmazanym tuszu i smarkach),
    Nocul.

    OdpowiedzUsuń
  12. DLACZEGO ;____________; Mimo tego, że to smutny rozdział, jest piękny. Dziękuje za to, że jesteś i za to, że piszesz. Nie wiem co jeszcze napisać, bo rozbił mnie ten rozdział. Dziękuję jeszcze raz i czekam na szczęśliwe zakończenie. Mam nadzieję, że takie będzie. Bo im się należy.

    PS Vic mówiący do Kellina "maluszku" >>>>>>>>>>>>

    OdpowiedzUsuń
  13. JEZU JAK TO ALE ON NIE MÓGŁ UMRZEĆ ;-; BIEDNY VIC ;-; SDFHSDHFSKDLJFHSKDH ;-; AJ KENT BYLIF ;-;

    OdpowiedzUsuń
  14. Głupie szkole wifi nie pozwoliło mi dodać komentarza :C
    Czytałam to po 10 a dalej nie mogę się otrząsnąć. Po tym jak powiedziałaś, że będą 2 wersje zakończenia, wiedziałam że Kellin nie będzie żył ale i tak płaczę. List Kellina do Vica przebił wszystko.

    OdpowiedzUsuń
  15. DŻOGURT... CZEMU TO ZROBIŁAŚ!! TERAZ PŁACZĘ JAK POJEBANA ;'C MOJE FILSY UMARŁY ;___; CZEKAM NA TO WESELSZE ZAKOŃCZENIE <333

    OdpowiedzUsuń
  16. Jestem tak cholernie wrażliwą osobą, kurwa mać. Płaczę, płaczę, płaczę...

    /rare_shit

    OdpowiedzUsuń
  17. płaczę. rozdział pod względem technicznym jest świetny, ale płaczę. zabolało mnie to, że popełnił samobójstwo, zabolało mnie to, że Vic cierpi. jeśli to byłoby prawdziwe życie, to chyba oddałabym swoje własne, żeby ożywić Kellina. płaczę, Vic strzelił świetną mowę na pogrzebie, naprawdę. matka w sumie też dobrze się zachowała, że dała mu list, powiedziała wszystko. tymczasem ojciec Kellina niech zgnije tak jak mężczyźni w filmie "Pluję na Twój grób" - niech mu wydrapią oczy, polęją kwasem, przestrzelą na wylot. na nic więcej nie zasługuje.
    łzy już chyba przestały lecieć, ale czuję pustkę w sercu. oboje zasługiwali na miłość, żaden z nich nie wygrał szczęścia. smutna historia. tak czy siak, naprawdę kc, piszesz świetnie, najlepszy polski Kellic. (znam ich mało, ale i tak najlepszy!)
    do następnego, I guess.
    @develynnx
    (powyższa wypowiedź może być masłem maślanym, ale jestem, czytam więc staram się komentować, nawet jeśli mi nie wychodzi XD)

    OdpowiedzUsuń
  18. ja nawet nie wiem co powiedzieć, Dżogurt, zabiłas mnie..

    OdpowiedzUsuń
  19. Ty wiesz, Aduś, że Cię kocham. Mówiłam Ci to wielokrotnie, nie tylko tutaj, nie tylko jeśli chodzi o Kellica. Ale powtórzę Ci to: kocham Cię.

    OdpowiedzUsuń
  20. Borze borze ja łzwaię a ja NIGDY nie łzawię na opowiadaniach. Ten list...to wszystko...ja wiedziałam, że Kells tak szkończy i wiedziałam, że zrobisz dramę. Pięknie napisane i jak Vic mówi do niego maluszku to jest takie aghwdsfgb że płacze jeszcze bardziej omg zabiłaś mnie od środka i od zewnątrz i w ogóle. Teraz chce to 2 zakonczenie <3 kckc jak zwykle

    OdpowiedzUsuń
  21. "Jestem jego promyczkiem, który wygasa. Byłem. Teraz już nie jestem" - Dobra, to od teraz jestem oficjalnie martwa.

    Dżogurt, Ada, kochana...
    Nawet nie wiem, co mam napisać. Rozryczałam się, tak. Jesteś tak cudowną osobą, piszesz w tak wspaniały sposób..
    Jakoś tak smutno teraz. I pusto.
    Czekam na wersję numer dwa, muszę się ogarnąć i przestać puakać.

    Wiesz, że KC i będę z Tobą dalej, jak zaczniesz coś nowego.

    @Vileneify

    OdpowiedzUsuń
  22. Już pod koniec nic nie widziałam przez łzy i musiałam poczekać, ale to dużo nie dało, bo po chwili znów ryczałam.
    I can't ;;;;;;
    Ada, ten list był jedną z najlepszych, najpiękniejszych rzeczy, jakie czytałam (w pewnym sensie). Piszesz o tym w tak świetny sposób, bo pewnie po części wiesz jak się czuł Kellin.
    To zakończenie, może i smutne, ale takie prawdziwe. Gdyby skończyło się na zabraniu Kellina ze sobą do Meksyku, byłoby zbyt piękne ._. /cycky

    OdpowiedzUsuń
  23. Musialam przerwac czytanie kilka razy, bo nic nie widzialam przez lzy. Kurwa. nie wiem co napisac. wiem, ze bedzie jeszcze 2 zakonczenie ale i tak.., kurwa. kocham cie i jednoczesnie nienawidze.

    OdpowiedzUsuń
  24. Cieszę się, że to gorsze zakończenie poszło na początek.
    Rozdział, na którym uroniłam najwięcej łez. Wnioskowałam, że Kellin popełni samobójstwo, ale miałam tę nadzieję, że może go uratują albo tego nie zrobi.
    I Vic, który tak bardzo cierpi łamie moje serce.
    Normalnie kocham Cię za to, że tak wspaniale pisząc potrafisz wywoływać spore emocje we mnie i innych <3
    Czekam na epilog i to dobre zakończenie.
    @konamzserka

    OdpowiedzUsuń
  25. Czytałam to w autobusie i omal się nieporyczalam, w sumie to mam jedną łzę w konciku oka i boję się że zaraz będzie ich więcej
    najpiękniejszy kellic ever

    OdpowiedzUsuń
  26. Cały czas rycze i nie mogę przestać popierdolony stary skurwysyn po co go pierdolona męska dziwka brał. Z tego szpitala ja pierdole życze mu żeby ktoś mu powoli odcinał kutasa w nocy (nic..+.+) jezu aż tyle łez jeszcze nigdy nie wydusiłam... jezu...... Dżogurt twoe ff to coś cudownego!

    OdpowiedzUsuń
  27. Jezusie nazarejski rycze jak stado bobrów xc maaaasaaaakraaaa ale rozdział zajebsity, chyba najzajebistrzy i taki..... tragiczny T-T masz ktoś chusteczki?

    OdpowiedzUsuń
  28. JA WIEM WSZYSTKO TAKIE SMUTNE I WGL ALE NAPISALAS "ON NIE ŻUJE" I TAK TROCHE PLACZE ZE SMIECHY RLY CHYBA ZLY MOMENT

    OdpowiedzUsuń