czwartek, 16 maja 2013

IV. Let's drink to feelings of temptation.

 Krótkie, beznadziejne, nie podoba mi się. Pewnie jest pełno błędów, bo pisałam na bezweniu i totalnie bez jakiegokolwiek pomysłu, no ale jest. No ale zapraszam do komentowania- chcę wiedzieć ile osób to czyta i jakie są Wasze opinie :) Pozdrawiam, ja.
____________________
Patrzyli na siebie jeszcze przez dłuższą chwilę, po czym Vic zacisnął usta w cienką linię i zaczął szybko się ubierać. Kellin poszedł za jego śladem. Poważne rozmowy wyglądają lepiej, gdy nie przeprowadza się ich nago. Gdy byli już ubrani, Victor niemal od razu ruszył w stronę wyjścia. Kellin w ostatniej chwili złapał go za rękę i zatrzymał w busie. Zmusił go do spojrzenia na niego. Nie będzie tolerował żadnych fochów, nawet jeśli to on sam je spowodował. Na razie jednak postanowił udawać, że nie wie o co chodzi. Najwyżej dostanie ochrzan, to go nie obchodziło. Chciał po prostu usłyszeć, co miał do powiedzenia Vic.
- Hej, spójrz na mnie - powiedział, widząc, że szatyn odwrócił od niego wzrok. Kellin chwycił go za podbródek i zmusił do spojrzenia na niego. Victor zrobił to niechętnie, a w jego oczach można było dostrzec złość i... Rozczarowanie? Tak, to chyba było rozczarowanie. - O co chodzi, co?
- Chyba powinieneś wiedzieć - mruknął Vic, krzyżując ręce na torsie i spuszczając wzrok, który wbił w swoje buty.
- Dobrze wiesz, że nie chciałem tego powiedzieć.
- Ale powiedziałeś. Chyba nadszedł czas, żebyś najpierw pomyślał, a dopiero potem mówił.
- Victor, przecież to nie jest jakiś wielki problem, nie przesadzaj... - Kellin przewrócił teatralnie oczami.
- Umawialiśmy się - przerwał mu ostro Fuentes.- Ty nie gadasz o Katelynne, ja nie gadam o moich potencjalnych dziewczynach.
Kellin uniósł brew w górę i rozchylił nieco wargi. Wkroczyli w niebezpieczne tematy. Najbezpieczniej by było, gdyby zostawili tę rozmowę w tym miejscu, w jakim są teraz, ale każdy doskonale wiedział, że trzeba wyjaśnić sobie wszystko i najlepiej jak najszybciej.
- Czy chcesz mi o czymś powiedzieć? - zapytał Quinn, krzyżując ręce na torsie. Oparł się tyłem o jakiś stolik i niewzruszenie patrzył na Vica, czekając na jego odpowiedź.
- Niby o czym miałbym ci powiedzieć?
- No nie wiem, jakoś tak nagle wspomniałeś o swoich potencjalnych dziewczynach... - Kellin wzruszył ramionami, akcentując słowo "potencjalne".
- Co, jesteś zazdrosny?
- A mam być?
Między nimi nastała krępująca cisza. Żaden z nich nie wiedział, co ma powiedzieć. Vic już otwierał usta, aby odpowiedzieć Kellinowi, ale po chwili namysłu je zamknął. Kellin natomiast odnalazł coś ciekawego w swoich palcach, którym się przyglądał. Victor spojrzał na bruneta.
- Nie chce mi się o tym gadać - powiedział w końcu, prawie niedosłyszalnym głosem, jednak na tyle głośno, aby Kellin go usłyszał. Ten spojrzał na Vica zdziwionym wzrokiem.
- Czyli kogoś masz - stwierdził krótko. - Przecież nie będę ci niczego zabraniał, też mam żonę, jesteśmy kwita...
- Kellin, do kurwy nędzy, przestań pieprzyć w kółko jakieś głupoty - Vic w końcu się zdenerwował. - Po prostu umawialiśmy się, że nie będziemy rozmawiać o kobietach, tak? Moja dziewczyna nie ma z tym nic wspólnego, to ty zacząłeś o Katelynne, ja nic nie mówiłem.
- Czyli masz dziewczynę - Kellin uśmiechnął się słodko. Aż za słodko. Wrednie. Fałszywie. Nikt nie lubił takich uśmiechów.
- Co... Nie! - krzyknął Vic, gdy zorientował się, co powiedział.
Odkąd trwał z Kellinem z tym "związku" spał tylko z dwoma kobietami. Z żadną jednak się nie związał, nie planował wspólnej przyszłości. O tych dwóch zbliżeniach oczywiście Kellinowi nie powiedział. Już sobie wyobrażał, jaką awanturę by mu zrobił, gdyby się o tym dowiedział. Przynajmniej poczułby się tak, jak od dawna czuje się Vic. A on czasami czuł się beznadziejnie. To trochę śmieszne, ale czasem miał takie dni, gdy czuł się przez Kellina zdradzany. O ironio.
- Nie? - Kellin uniósł brew w górę.
- Nie. Naprawdę. Nie jestem w żadnym związku. Powiedziałem w ten sposób tylko dlatego, jakbym ją miał. Ale jej nie mam. Rozumiesz?
Quinn wzruszył ramionami. Nie chciało już mu się tego komentować. Nagle rozległo się pukanie w drzwi autobusu. Jedna część Kellina cieszyła się, że ktoś im przerwał, lecz druga miała nadzieję na dłuższe przebywanie z Victorem na osobności. Podszedł do drzwi i jego oczom ukazał się Gabe.
- Przyszedłem, żeby cię... O, hej Vic, co tu robisz? - uśmiechnął się do szatyna, gdy ten pojawił się za Kellinem.
- Wychodzę. Zaraz próba. Na razie - spojrzał kątem oka na Quinna i wyszedł z autokaru.
- Co on tu robił? - Gabe zwrócił się do Kellina, który szybko zaczął wymyślać jakąś wymówkę.
- Gadaliśmy trochę o występach, jak będą wyglądać i tak dalej.
Gabe skinął głową.
- My też musimy zrobić próbę. Trzeba zobaczyć, czy twój głosik nadal jest taki...
Kellin spojrzał na niego kątem oka i uniósł pytająco brew w górę.
- No jaki? - zapytał z lekkim uśmiechem.
- Idealny - zaśmiał się Gabe.- No chodź.
Wyszli z busa i udali się w miejsce, gdzie mieli mieć próbę. Sprzęt był już rozstawiony. Zagrali cztery piosenki, aby upewnić się, że wszystko działa poprawnie i podczas koncertu nie będzie żadnych usterek. Po krótkiej próbie chcieli iść na szybki lunch, a potem na miasto, żeby trochę się rozerwać, ale zatrzymał ich Tony Perry, który znalazł się przy nich tak nagle, jakby się teleportował.
- Kellin, chodź do nas na chwilę, chcemy przećwiczyć King For a Day - powiedział, uśmiechając się od ucha do ucha. Co on w takim dobrym nastroju był? Kolejne nurtujące wszystkich pytanie.
Quinn skinął głową i poszedł za Tonym, który zaprowadził go do chłopaków z Pierce The Veil. Jego spojrzenie padło na Vica, który również na niego patrzył, ale szybko odwrócił wzrok. Oboje czuli się dosyć niezręcznie po ich wcześniejszej wymianie zdań. I jak mają razem występować? Jednak Kellin nie miał zamiaru go teraz unikać. Chwycił mikrofon, który mu podano, rozległy się pierwsze dźwięki gitary i chwilę potem Vic zaśpiewał pierwsze wersy piosenki, po chwili dołączył się do niego Kellin. Wszystko przebiegało bez zarzutu. Kellin wykorzystał chwilę, gdy oboje nie śpiewali, po czym zbliżył się do Vica dostatecznie blisko, aby te usłyszał go przez głośną muzykę.
- Będziemy mogli potem pogadać? - zapytał.
Vic westchnął głośno i skinął głową. Skończyli piosenkę, ogarnęli scenę, po czym zeszli z niej i każdy udał się w swoją stronę- większość poszła na drinka, bo przecież trzeba oblać udaną próbę. Kellin i Vic poszli gdzieś na ubocze, gdzie nikt nigdy nie zaglądał. Wiedzieli, że w tym miejscu będą mieli spokój. Fuentes spojrzał na Kellina pytającym wzrokiem. Brunet westchnął głośno.
- Chcę cię przeprosić. Za te poranne gówna. To było głupie. Naprawdę. Przepraszam - powiedział i chwycił rękę szatyna. Gdy poczuł, że ten lekko ją ściska, uśmiechnął się do niego.
- Też przepraszam. Chyba za bardzo na ciebie naskoczyłem.
Wymienili się uśmiechami, po czym zbliżyli się do siebie i połączyli swoje usta w namiętnym pocałunku. Kellin zaczął majstrować przy rozporku Vica, który uśmiechnął się lekko, gdy poczuł zwinne palce Quinna na swojej pulsującej męskości. Brunet powoli zsunął spodnie i bokserki Vica, które opadły na podłogę, chwycił członka szatyna i zaczął poruszać po nim dłonią, najpierw spokojnie i powoli, lecz z każdą chwilą podkręcał tempo. Vic mruczał i jęczał z przyjemności. Kellin powoli zaczął schodzić na kolana, gdy przerwało im głośne chrząknięcie i jęk obrzydzenia. Oboje patrzyli na Mike'a, który zakrył oczy dłońmi. Victor szybko założył bokserki i spodnie, a Kellin się wyprostował.
- No przeżyłbym bez tego widoku, naprawdę - mruknął, patrząc to na swojego brata, to na jego towarzysza.  
- Więc nie musiałeś tu przyłazić - warknął Vic. - Czego chciałeś?
- Ej, ej, nie tak agresywnie, co? - Mike pogroził starszemu palcem. - Idziemy z chłopakami na drinka, ewentualnie siedem, a wy idziecie z nami. Wydaje mi się, że to lepsza perspektywa niż... No wiecie.
Vic i Kellin oboje zaśmiali się sztucznym "ha ha ha" i spojrzeli na siebie porozumiewawczo. Najwyraźniej nie mieli wyjścia. Zresztą, nie powinni teraz narażać się Mike'owi, który znał ich sekret. Poszli więc w trójkę do chłopaków, którzy już na nich czekali. Była cała ekipa Sleeping With Sirens, Pierce The Veil i Memphis May Fire. W takim towarzystwie zawsze dobrze się pije.
Wszystkich prowadził Mike, który stwierdził, że to on jest najlepiej obyty w klubowych sprawach i on wybierze dobrą miejscówkę. Miał facet do tego nosa, bo gdy wszyscy weszli do jednego z lokali, poczuli, że atmosfera jest tu niesamowita i czeka ich dobra zabawa.
Głośna muzyka uderzyła w ich bębenki. Większość udała się do baru, aby rozpocząć ten miły czas od czegoś mocniejszego, inni poszli na parkiet, a jeszcze inni usiedli gdzieś na boku, żeby porozmawiać czy poznać nowych ludzi. Vic i Kellin trzymali się razem- próbowali nie okazywać sobie żadnych uczuć, a uwierzcie lub nie, było to cholernie trudne. Wlewali w swój organizm kolejne dawki alkoholu, przez co świat stał się jakby weselszy. Do Victora podeszły jakieś dwie, bardzo, ale to bardzo skąpo ubrane dziewczyny, które miały na niego chrapkę. Kellin to zauważył i postanowił wkroczyć do akcji. Jako że był już lekko upojony, jego pewność siebie również znacznie wzrosła.
- On jest gejem, nie radzę - powiedział do dziewczyn, które spojrzały na Vica z rozczarowaniem i przeniosły swoje zainteresowanie na Kellina, który dodał szybko: - A ja jestem zajęty.
Panienki wymruczały coś pod nosem, po czym odeszły żwawym krokiem, aby dostawić się do innych facetów.
- Co to było?! - krzyknął Vic, aby Kellin mógł go usłyszeć.
- Szczera prawda, czyż nie?
- A mogłem zaliczyć!
- Pff, to ja już ci nie wystarczam?
- Proszę cię, jesteś najlepszy w swoim rodzaju, nikt cię nie zastąpi - uśmiechnął się Victor, po czym powoli zaczął rozpinać rozporek Quinna, który był trochę zdezorientowany.
- Co robisz? - zapytał, marszcząc brwi.
- Dobrze - odparł Fuentes, wsuwając dłoń do bokserek bruneta.
Chwycił jego męskość, po której szybko zaczął poruszać dłonią. Kellin jęknął i obrócił się w taki sposób, aby nikt nie dostrzegł tego, co właśnie robili. Jak dobrze, że muzyka była taka głośna! Ruchy Victora były coraz bardziej zdecydowane, a jęki Quinna głośniejsze. Nikt nie zwracał na nich uwagi- w tym klubie działy się o wiele dziwniejsze rzeczy. Świadomość, że ktoś może ich przyłapać, podniecała ich jeszcze bardziej. Jeszcze kilka szybkich i mocnych ruchów dłonią i Kellin sięgnął nieba, dochodząc na dłoń Victora. Szybko się oporządził i zapiął rozporek, a Vic załatwił sobie jakąś chusteczkę, którą wytarł dłoń.
- Wiesz co, przez ciebie kiedyś zejdę na... - zaczął Quinn, ale Vic przerwał mu krótkim pocałunkiem w usta. Nie można było ryzykować czymś dłuższym.
- Chodź na parkiet, idziemy wyrywać jakieś dupy - zaśmiał się, po czym chwycił Kellina za ramię i pociągnął go w tłum. 
Zaczęli się rozkręcać, gdy muzyka ucichła, a wszystkie światła zgasły. Najwyraźniej wyłączyli prąd. Było kilka okrzyków przerażenia, rozległy się szepty, ale ciszę przerwał krzyk mocno upitego już Mike'a:
- CZY JA KURWA UMARŁEM?

13 komentarzy:

  1. Powiem tylko: kocham<3

    OdpowiedzUsuń
  2. dfndjfnjdn WIĘCEEEEJ <3

    OdpowiedzUsuń
  3. ANDŻEJ CZYTA JAKBY CZO.
    "Idziemy na drinka, ewentualnie siedem" XDDDDDDDDDDDDDDD
    KOŃCÓWKA NAJLEPSZA
    BORZE WYJE XDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD

    OdpowiedzUsuń
  4. ALE CZY JA KURWA UMARŁEM?! MAAAJK <3

    OdpowiedzUsuń
  5. JA UMARŁAM. <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Proszę, pisz dalej. <3

    OdpowiedzUsuń
  7. JAK ZWYKLE ZAJEBIŚCIE. :3
    pozdrawia wierna fanka, która postanowiła przeztać być nindżą :D
    @CmentaryDrive

    OdpowiedzUsuń
  8. DŻOGURT PLS ODCINKA DAJ :ccc

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma, jeszcze nic nie zaczęłam, a nie mam humoru do pisania na razie, chyba, że chcecie, żeby rozdział skończył się tragicznie.

      Usuń
  9. Dżogurciku, jak tak u ciebie z pisaniem i samopoczuciem? :C

    OdpowiedzUsuń