niedziela, 12 maja 2013

III. I think your mouth should be quiet, cause it never tells the truth.

Nie no, to na dole jest tak popaprane, ze aż się wstydzę. Nie podoba mi się, no ale Wy pewnie znów będziecie mnie chwalić, bla bla bla. Więc mówię: KOCHAM WAS, CHOLERNIE WAS KOCHAM. Wasze słowa napędzają mnie jak nic, to naprawdę miłe i motywujące c:
Aha. Marr chciała dedykację, to ma. WHORESNOP, MASZ DEDYKA!
___________________________________
Vic miał wrażenie, że zaraz się przewróci. Zrobiło mu się strasznie słabo i mógł się założyć, że jego twarz była biała jak kartka papieru. Przełknął głośno ślinę i spojrzał na Mike'a pytającym wzrokiem. Victorze Vincencie Fuentes, nie daj po sobie poznać, że się denerwujesz. Wtedy na pewno wszystko wyjdzie na jaw, a tego nikt nie chciał.
- Nie wiem, o czym ty mówisz - powiedział, wzruszając ramionami, po czym próbował wyminąć brata, aby uniknąć tej krępującej rozmowy. Młodszy z Fuentesów jednak nie dał za wygraną i zatrzymał Vica, chwytając go za ramię.
- Doskonale wiesz, nie wciskaj mi kitu.
Vic westchnął głośno i spojrzał na brata. Najwyraźniej będzie musiał jakoś przebrnąć przez tę rozmowę i jakoś się wytłumaczyć. Chyba nic się nie stanie, jeśli jedna osoba dowie się o jego romansie z Kellinem, prawda? Victor ufał swojemu bratu, mówił mu o prawie wszystkim i jego relacje z Quinnem były jedną z niewielu rzeczy, o których młodszy z braci nie wiedział. Chyba właśnie dzisiaj to wszystko wyszło na jaw.
- Co chcesz wiedzieć? - westchnął zrezygnowany.
Mike pociągnął go do wyjścia z autokaru. Vic był mu wdzięczny- jeszcze tego brakowało, aby reszta chłopaków się obudziła i usłyszała ich rozmowę, która powinna pozostać tylko między Fuentesami. Jeśli ta informacja wyciekłaby do ekipy, albo, co najgorsze, do mediów... Nawet nie chciał o tym myśleć, dlatego skupił się na swoim bracie, który patrzył na niego piorunującym wzrokiem, jakby miał ochotę go zabić.
- Powiesz mi wszystko od początku?
- Nie, bo nie wiem, od czego zacząć.
Nastała krępująca cisza. Otaczała ich ciemność, ale oboje nie mieli problemów z dostrzeżeniem siebie nawzajem. Vic wiedział, że w oczach jego brata jest wściekłość i zaciekawienie zarazem, a Mike zdawał sobie sprawę, że starszy jest nieco zdenerwowany i układa sobie w głowie, co mógłby powiedzieć. Tak dobrze się znali.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś? - milczenie przerwał Mike, krzyżując ręce na torsie.
Vic parsknął śmiechem. Naprawdę miał powiedzieć swojemu bratu o tym, że pieprzy żonatego i dzieciatego faceta, który uchodził za jego najlepszego przyjaciela? Miał mu powiedzieć, że powoli niszczy rodzinę Kellina, ale jest dobrze, bo jeszcze nikt o tym nie wie? Miał mu powiedzieć, że jest homoseksualistą? W sumie, z tym ostatnim to by spekulował. Victor nie miał pojęcia, czy był gejem, czy pociągał go tylko i wyłącznie Kellin. Przecież miał w swoim życiu kilka dziewczyn. Sypiał z nimi, podniecały go. Najbezpieczniej będzie chyba powiedzieć, że Fuentes to biseksualista, niepotrafiący się ustatkować i zdecydować, co jest dla niego najlepsze.
- Jakbyś zareagował na słowa "hej, sypiam z Kellinem, jest fajnie, za każdym razem mam orgazm"? - mruknął starszy z braci, na co młodszy nieco się skrzywił.
- Stary, przeżyłbym bez tak szczegółowych informacji.
- No więc właśnie. Widzisz, jak zareagowałeś. Gdyby to był inny facet, czemu nie, przedstawiłbym cię. Ale to Kellin. To dość skomplikowane i nie wiem, czy chcę, abyś wiedział wszystko. Sam pewnie też nie chciałbyś nikomu mówić, że sypiasz ze swoim najlepszym kumplem za plecami jego żony.
Mike zacisnął usta w cienką linię, po czym podrapał tył głowy, układając to wszystko w głowie. Vic miał trochę racji. Na pewno czuł się teraz niekomfortowo, trudno mu było o tym mówić. Jednak jak wielkim idiotą musiał być, aby posunąć się tak daleko? Gdyby sypiał z jakimkolwiek innym, wolnym facetem, Mike machnąłby na to ręką i dał bratu działać. Ale to był Kellin, Kellin Quinn. Żonaty, mający córkę, otoczony wianuszkiem rozwrzeszczanych fanek. To było pokręcone, chore, dziwne... I związane z jego starszym bratem.
- Nic nie powiesz. Wiedziałem, że tak będzie - wyszeptał Vic, po czym odwrócił się w stronę busa i zaczął iść w jego stronę. Był tym wszystkim po prostu zmęczony. Miał ochotę przespać się z tym wszystkim, a na następny dzień obudzić się ze świadomością, że Mike jednak o niczym nie wie, a ta mała tajemnica nigdy nie wyszła na jaw. Jednak doskonale wiedział, że to nie nastąpi.
- Nie, czekaj - zatrzymał go Mike. Vic stanął w miejscu i spojrzał na brata. Ten kontynuował: - Dlaczego... Nie wiem, jak mam to powiedzieć.
Vic spojrzał na niego z niecierpliwością. Niech w końcu to z siebie wyrzuci. I tak myślał nad tym wszystkim o wiele za długo. Mike w końcu zebrał się w sobie i zdecydował powiedzieć Victorowi wszystko, co mu leżało na sercu.
- Jesteś idiotą, wiesz? Ale mogłeś mi powiedzieć. Przecież mówimy sobie o wszystkim, nie? I to chyba najbardziej mnie zabolało. Że nic mi nie powiedziałeś.
Vic uśmiechnął się lekko i po prostu objął brata w czysto przyjacielskim uścisku. Mimo że nie były to jakieś wielkie słowa, Victorowi w jakiś sposób zrobiło się ciepło na sercu. Wiedział, że Mike wesprze go w każdej sytuacji. Po chwili odsunął się od młodszego i odetchnął głośno.
- Tylko nikomu nie mów, proszę cię - powiedział cicho.- Chciałem, żeby to była tajemnica, ale skoro ty wiesz...
- Wrzuć na luz, stary, buzia na kłódkę - przerwał mu Mike ze śmiechem i oboje zaczęli iść w stronę autobusu.- Serio pociągają cię faceci? - zapytał po chwili, z cieniem uśmiechu na twarzy.
- Tylko Kellin. Nie oglądam się za innymi.
- Kellin jest w porządku. Ma ładną buźkę.
Vic spiorunował go wzrokiem.
- Tylko nie odkrywaj w sobie potencjalnego geja, młody i nie zabieraj mi kochanka.

- Mike wie - Kellin usłyszał głos Vica zaraz przy swoim uchu i prawie zakrztusił się tostem, którego właśnie próbował przełknąć.
Łzy naszły mu do jego jasnych oczu. Odkaszlnął kilka razy, odłożył grzankę na talerz i spojrzał na Victora z szeroko otwartymi oczami. Wiedział, że byli za głośno, doskonale o tym wiedział. Usta nadal trochę go piekły, widać było na nich małe blizny. Na szczęście nikt o nie nie pytał. Prawda była taka, że Kellin nie miałby pojęcia, co im odpowiedzieć.
Chwycił swojego tosta, po czym wstał z krzesła, złapał Vica za ramię i pociągnął go w stronę wyjścia z lokalu, gdzie jedli śniadanie. Było tu o wiele za dużo osób, aby mogli swobodnie rozmawiać na takie tematy. Jadły tu prawie wszystkie zespoły, które występowały w tym roku na Warped Tour, więc tłok był bardzo duży. Przecież jutro był już pierwszy koncert, trzeba było brać się za przygotowywanie do niego. 
Gdy już znaleźli się na zewnątrz, Kellin spojrzał pytająco na Victora jasnymi oczami i zaczął kończyć swojego tosta, bo przecież jedzenie nie mogło się zmarnować. 
- No więc... - zaczął Fuentes, drapiąc się w tył głowy. - Przed spotkaniem z tobą, Mike zatrzymał mnie i zaczął wypytywać, gdzie idę i tak dalej. Powiedziałem, że idę się przewietrzyć. Najwyraźniej musiał za mną iść, pewnie nas słyszał, widział, nie wiem - skwitował wszystko głośnym westchnieniem. 
Kellin przeżuwał swojego tosta, nie spuszczając wzroku z Victora. Przełknął głośno ostatni kęs i odezwał się dopiero wtedy, gdy upewnił się, że cała grzanka została zjedzona, a on niczego nie ma w ustach. 
- Ale nikomu nie powie? 
- Nie, rozmawiałem z nim na ten temat. Znasz go, można mu ufać.
- No nie wiem... Ostatnio wygadał wszystkim, że śpisz jeszcze z pluszakiem. 
- To było dawno, nie rozpamiętuj tego, okej? - Victor oblał się rumieńcem i spuścił wzrok.
Kellin zaśmiał się pogodnie, po czym przytulił do siebie Vica. 
- Lubię, gdy się rumienisz - wyszeptał do jego ucha, przygryzając je lekko. Następnie skierował swoje usta na szyję Meksykanina, gdzie pozostawił po sobie ślad w postaci bardzo dobrze widocznej malinki. 
- Nie tutaj, co? - mruknął Vic.- Wtedy jeszcze więcej osób nas przyłapie. 
- Więc idziemy do mojego busa - oświadczył Quinn i pociągnął Victora w stronę autokarów. 
Po chwili znaleźli się już w autobusie Sleeping With Sirens. Kellin zamknął drzwi od wewnątrz, aby nikt nagle im nie przerwał, po czym zaatakował swoimi ustami wargi Vica, który namiętnie oddał pocałunek. Objął bruneta w pasie i oboje przemieścili się w stronę kanapy, na którą upadli. Kellin położył się na nią, pozwalając Victorowi dominować. Fuentes palcami przejechał po udzie bruneta, nie odrywając się od jego ust. Jego dłoń w końcu spoczęła na kroczu Quinna, które lekko ścisnął, powodując, że ten wydał z siebie głośny jęk. Vic rozprawił się z rozporkiem Kellina i na chwilę oderwał się od jego ust, aby móc zdjąć z niego spodnie i bokserki. Quinn uniósł się nieco, aby ułatwić mu to zadanie, po czym znów wpił się w jego usta. Zagryzł jego dolną wargę. Victor ściągnął z bruneta jego koszulkę, którą odrzucił gdzieś na bok i zostawił w spokoju jego usta. Teraz zajął się resztą jego ciała. Najpierw całował jego żuchwę, następnie szyję, klatkę piersiową, brzuch, aż w końcu zatrzymał się na podbrzuszu. W międzyczasie Kellin ściągnął z szatyna jego koszulkę. Spodniami zajmie się później. 
Vic chwycił przyrodzenie Quinna, na co ten mruknął z uśmiechem, po czym zaczął wolno poruszać po nim ręką. Chciał się z nim trochę podroczyć. Doskonale wiedział, że Kellin chciałby jak najszybciej poczuć jego usta na swoim członku, ale czym jest zabawa bez małego dręczenia swojego partnera? Vic nie lubił, gdy ktoś mu to robił, ale sam uwielbiał robić to Kellinowi, który patrzył na niego piorunującym wzrokiem. Fuentes doskonale wiedział, co brunet chciał mu powiedzieć. Nie miał serca dłużej go tak męczyć, więc niemal od razu prawie cała męskość Kellina znalazła się w jego ustach. Brunet jęknął głośno, wbijając paznokcie w kanapę. Vic zaczął poruszać głową, w górę i w dół, od czasu do czasu dodając do swoich ruchów język, który sprawiał, że Kellinowi było jeszcze przyjemniej. Quinn wplótł palce we włosy Vica.
- Cholera, Victor... - wysapał, przymykając oczy i odchylając głowę do tyłu.- Zaraz chyba... 
Nie dokończył zdania, gdyż doszedł w ustach Vica, który dzielnie wszystko połknął (och no super - przyp. aut.) i wyprostował się, patrząc na bruneta. Ten usiadł na kanapie, przyciągnął do siebie szatyna i czule pocałował go w usta. 
- Gdzie masz... - zaczął Victor, ale Kellin doskonale wiedział o co mu chodzi, więc przerwał mu krótkim pocałunkiem. 
- Moja prycza, tam jest plecak, szukaj a znajdziesz - powiedział. 
Fuentes wstał z kanapy, poszedł do miejsca, gdzie spał Kellin i chwycił plecak, w którym zaczął szukać prezerwatyw i lubrykanta. Wszystko byłoby w porządku, gdyby znalazł to, czego szukał w tym wielkim syfie. 
- To gorsze niż kobieca torebka! - powiedział, grzebiąc w plecaku. 
- Nie przesadzaj, gdzieś na pewno są. 
Po minucie szukania, Vic w końcu znalazł potrzebne rzeczy i wrócił do Kellina. Ten ściągnął z szatyna spodnie o bokserki, odrzucił je na bok. Vic wylał trochę żelu na swoje palce, po czym wsunął jeden w bruneta, na co ten syknął cicho. Meksykanin dodał kolejny palec, przygotowując Kellina do stosunku. Nie chciał, żeby kojarzył ich seks tylko z bólem, to nie o to chodziło. Ruszał palcami jeszcze kilka chwil, po czym wyciągnął je z niego, sam odpowiednio się nawilżył. Musnął usta Quinna i powoli w niego wszedł, powodując, że brunet jęknął przeciągle. Nie czuł jednak większego bólu. To wszystko było cholernie przyjemne. Victor zaczął poruszać się w jego wnętrzu, z każdą chwilą podkręcając tempo. Ich jęki wypełniały cały autokar. Gdy Vic uderzył w prostatę Kellina, ten wydał z siebie głośny krzyk, wyginając się w łuk. Miał nadzieję, że nikt nie stoi pod busem i nie przysłuchuje się temu, co dzieje się w środku.
- Cholera, Kellin, nadal... jesteś... taki... ciasny... - wydyszał Vic, który po jeszcze kilku stanowczych ruchach doszedł wewnątrz bruneta. Opadł na Quinna, na co ten sapnął krótko i spojrzał na Fuentesa. 
- To nie moja wina - powiedział z uśmiechem, po czym pocałował szatyna w usta. 
Vic przeciągnął pocałunek. Gdy oderwał się od warg Kellina, wstał i odetchnął głośno. 
- Twoja. To przecież twój tyłek. 
- To ty mnie pieprzysz. 
- To nadal twój tyłek. 
- Tylko ty mnie w niego pieprzysz, przecież Katelynne tego nie robi... - wypalił Quinn i dopiero po chwili dotarło do niego, co powiedział. Świetnie, Kellin, lepiej rozegrać tego nie mogłeś.

9 komentarzy:

  1. Omg, jak Ty możesz mówić, że nie podoba Ci się to? Kocham kocham kocham. To przyp. aut. mnie rozwaliło xD Ach, jacy oni są niewyżyci :D Dobre zakończenie rozdziału :) Czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozpieszczasz ^^ Nie dość, że rozdziały często, to na dodatek trzymają wysoki poziom i bonusowo mamy kolejną scenę +18 <333 Mike najlepszy; w sumie dobrze zareagował. Co prawda widać, że nie ogarnia jeszcze sytuacji, ale grunt że nie zrobił o to wielkiego halo i stara się zrozumieć Vica. No i przyznał, że Kellin ma ładną buźkę :333 Chociaż, ładna buźka czy nie, Quinn nieźle pojechał na końcu. Nie mogę doczekać się, jak to rozegrasz dalej ;) Czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  3. Każdy następny rozdział jest coraz lepszy :D Nie nudzisz, cały czas coś się dzieje. Czekam na następny! Pisz szybko :D

    OdpowiedzUsuń
  4. kocham Cię po prostu! :3 nie trać czasu, pisz następne rozdziałyy! <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Jest jeszcze lepsze od poprzedniego, naprawdę. Ta rozmowa na końcu mnie rozwalila. XD uwielbiam styl, jakim piszesz. Wszystko jest świetne, więc co moge jeszcze powiedziec - czekam na kolejny rozdzial. :3

    OdpowiedzUsuń
  6. czekam na następny rozdział akdjalkjdkljddlakjl

    OdpowiedzUsuń
  7. Ygh. Krótko, co tak krótko ;_; i to jeszcze w takim momencie kończysz ;_; kocham Cie za to, że to piszesz omg ;-;

    OdpowiedzUsuń
  8. dobrze, że Mike się nie zdenerwował czy coś ;__; dobry braciszek ;__;
    kocham to i ciebie, że to piszesz, bo to jest takie asdfgrbygfbrefuhd! ♥

    OdpowiedzUsuń
  9. kocham to ! czytam daleej ♥

    OdpowiedzUsuń