środa, 8 maja 2013

I. This is start of the end.

Let the drama begin. Nie wiem, jak często będzie mi się udawać dodawać rozdziały, ale jak będę miała taką możliwość, zrobię to. Rozdział jest średni- bo to początek. Z czasem jednak wszystko się rozkręci, chill. Możecie mnie znaleźć na twitterze, jak wiadomo, tu Wasz Dżogurt @DzogurtOfiszyl. Komentarze mile widziane no i ogólnie zapraszam ^^
__________________
- Kellin! Kellin, wstawaj. Kellin, skarbie, zaraz tu będą, a ty nie masz nawet zamiaru otworzyć oczu! 
Katelynne patrzyła na swojego męża z dezaprobatą. Ileż można powtarzać to samo? Postanowiła więc nie nadwyrężać swojego głosu i odrzucając na bok długie, pofalowane lekko włosy, ruszyła w stronę sypialnianych drzwi. Po drodze napotkała małą przeszkodę, którą okazała się jej córka, raczkująca po piętrze domu państwa Bostwick, Copeland. 
- Na miłość boską, Cope! - westchnęła i wzięła dziewczynkę na ręce.
Czy naprawdę wszystko musi iść dzisiaj nie po jej myśli? Prawie złamała sobie nogę przez swoją córkę, a jej mąż nie ma zamiaru podnieść swych szanownych czterech liter z łóżka. 
Za plecami usłyszała głośne jęknięcie i szmery. Oho, Śpiący Królewicz raczył się obudzić. 
- Baby, ciągle gadają...- mruknął Kellin, leniwie otwierając swoje jasne oczy. Niesforne kosmyki włosów opadły mu na twarz, ale w ogóle mu to nie przeszkadzało. Był zbyt leniwy, aby odgarnąć je na bok.
- Faceci, ciągle śpią - Katelynne przewróciła teatralnie oczami.- Masz może z dwadzieścia minut, aby się przygotować. I nic już więcej nie mówię- skwitowała, po czym wyszła z sypialni, poprawiając przy tym Copeland na rękach. 
Kellin usiadł na łóżku i minęła dłuższa chwila, zanim zaczął wszystko ogarniać. Chodził spać o wiele za późno, ale tak to jest, gdy chce się robić wszystko naraz, a brakuje jedynie czasu. Wczoraj siedział do drugiej w nocy, pisząc nowe teksty. Pisał też z nim. Doskonale wiedział, że przez jego postępowanie wszystko może się zawalić, jednak dopóki nikt o tym nie wie, dopóty jest dobrze. 
Rozciągnął się, ziewnął i wstał z łóżka. Zrobił to o wiele za szybko, gdyż zachwiał się lekko na swoich nogach i ponownie wylądował na miękkim materacu. Głęboki oddech i ponownie wstał. Teraz wyszło mu to lepiej. Skoro chłopcy zaraz tu będą, wypadałoby ich przyjąć gotowym, a nie z szopą na głowie i samych bokserkach.
Już chciał iść do łazienki, lecz zatrzymał go sygnał nadchodzącego SMSa. Westchnął głośno, po czym odnalazł telefon gdzieś na etażerce i spojrzał na nadawcę. Czuł, że jego policzki robią się czerwone nawet od samego patrzenia na to imię. 
Vic: Nie napisałeś wczoraj dobranoc. Chyba powinienem się obrazić ;)
Kellin przełknął ślinę. To, co łączyło jego i Vica było dość... specyficzne. Przyjaźnili się odkąd pamiętał. Wspólne trasy powodowały, że zaczęli się do siebie przybliżać, aż w końcu wyniknęło z tego coś poważniejszego. Nie był to związek. Nigdy nie nazywali się per "mój chłopak". To było coś w stylu... Przyjaciół z korzyściami. Podczas trasy każdy chce mieć się do kogo przytulić, prawda? W ich przypadku na przytulaniu się nie kończy, ale nikt nie musi o tym wiedzieć.
Kellin nie miał pojęcia, czy czuł coś do Vica. Lubił go, bardzo lubił. Czasem zastanawiał się, czy było to coś więcej, niż tylko "lubienie". Przecież miał Katelynne, którą zdradzał ze swoim najlepszym przyjacielem. Dlatego najlepiej by było, aby nikt się o tym nie dowiedział. Kellin nie chciał zniszczyć tej rodziny. Jeśli nie ze względu na Kate, to na pewno ze względu na Cope.
Kellin szybko odpisał na SMSa, rzucił telefon na łóżko i poszedł do łazienki, a tam od razu pod prysznic. 
Kellin: Jakoś Ci to wynagrodzę. Może już dzisiaj, kto wie. ;)
W ten weekend miało rozpocząć się Warped Tour, a Sleeping With Sirens ogłosiło swoje uczestnictwo w tym przedsięwzięciu, podobnie jak Pierce The Veil. Oznaczało to prawie dwa miesiące w trasie, razem z Victorem. Cudnie. I pociągająco zarazem.
Ciepły strumień wody spłynął po nagim ciele Kellina. Ten sięgnął po szampon, który następnie wmasował w swoje włosy i skórę głowy. Musiał się zrelaksować. Pomyśleć o tym wszystkim, co go niedługo czeka. Z rozmyślań wyrwał go donośny głos Katelynne. Cholera, słychać ją nawet przez ten głośny plusk wody.
- Kellin, złaź na dół, przyjechali!
Brunet wyszedł spod prysznica i chwycił ręcznik wiszący na wieszakach nieopodal. Wytarł się nim dokładnie, po czym obwinął się nim w pasie i wrócił do sypialni. Wypadałoby się ubrać, przecież nie wyjdzie tak do swoich kumpli (chociaż i tak już kiedyś widzieli go w takim stanie, gdy zabrali mu ciuchy podczas trasy, jak śmiesznie). Wyciągnął z szafy ubrania, których nie zapakował do walizek, ubrał się szybko i podszedł do lustra. Przez minutę patrzył na swoje odbicie, po czym chwycił szczotkę i uczesał włosy, coby nie wyglądać jak przemoczona kura. Uśmiechnął się do siebie. W ten sposób podnosił nieco swoją samoocenę. Nie, żeby jakoś w siebie nie wierzył, ale czasem lubił po prostu powiedzieć sobie, że ma wszystko, co chciał i jest szczęśliwy. Oderwał od siebie wzrok, gdy usłyszał kolejny krzyk z parteru. 
- No idę, przecież się nie pali! - krzyknął i wyszedł z sypialni. 
Szybko zbiegł po schodach i po chwili stał już w salonie, przed Justinem i Jessem, chłopakami z zespołu. Najwyraźniej Gabe'owi i Jackowi nie chciało się ruszać dupsk z tour busa. Stała tam też Katelynne, która patrzyła na swojego męża z rozbawieniem, ale i trochę ze złością. Ale może po prostu miała tylko taki wyraz twarzy? Nikt się nigdy nad tym nie zastanawiał.
- Przypilnujcie go, żeby chodził spać o przyzwoitej porze - odezwała się.- Dla niego osiem godzin snu to o wiele za mało. 
- Nie rozumiem tych pretensji, przecież jestem na nogach. Przytomny. Czego chcieć więcej? - Kellin uniósł brew w górę.
- A ja nie rozumiem, czemu przywlokłeś tu swój tyłek bez walizki... - zaczął Jesse, lecz Kellin mu przerwał:
- Walizek. 
Wszyscy spojrzeli na niego, marszcząc brwi. Brunet pobiegł do sypialni, gdzie znajdował się cały jego ekwipunek. Brał tylko dwie walizki i dwie mniejsze torby. Czy to takie straszne? Przecież pralki nie będzie ze sobą woził. 
Zabrał się jakoś ze swoimi manatkami, po czym już miał zamiar wychodzić z sypialni, gdy usłyszał sygnał przychodzącej wiadomości. Czy Fuentesowi naprawdę się nudzi?
Kellin westchnął głośno, rzucił torby na podłogę i podszedł do łóżka, gdzie wcześniej rzucił komórkę. 
Vic: Mam nadzieję, że dzisiaj w Seattle dostanę pierwszą część wynagrodzenia. Nie mogę się doczekać, wiesz? ;)
Kellin: Trochę sobie poczekasz.
Brunet wsunął telefon do kieszeni spodni, chwycił torby i walizki i jakoś zszedł na dół. Nie wywrócił się na schodach z takim obładowaniem, to już jest sztuka. 
- Masz więcej ciuchów niż my wszyscy wzięci - Jesse uniósł brew, patrząc na bagaż Kellina. 
- Przecież to nasza zespołowa panienka, czemu się dziwisz? - dodał Justin ze śmiechem, na co Quinn zareagował środkowym palcem przed twarzą basisty. - Pożegnajcie się, a my bierzemy twój... Ekwipunek do autokaru i czekamy tam na ciebie- dodał i chwyciwszy walizki oraz torby, obaj wyszli z domu. 
Kellin spojrzał na Katelynne, która podeszła do niego i wtuliła się w jego tors. 
- Będę tęsknić - wyszeptała.- Tak cholernie tęsknić. 
- Ja też. Będę dzwonić codziennie, obiecuję - odparł. Jeżeli nie będę zajęty Victorem, pomyślał i w porę ugryzł się w język, aby tego nie powiedzieć.
- Kocham cię. 
- Też cię kocham. 
Katelynne pocałowała go w usta, a Kellin nie miał innego wyboru, jak tylko oddać pocałunek. W końcu się od niej oderwał, po czym dorwał raczkującą po parterze Copeland i wziął ją na ręce. 
- Tatuś będzie tęsknić. Przywiozę ci coś ładnego, dobrze księżniczko? Kocham cię - pocałował małą w czoło, po czym jeszcze raz musnął usta Kate. 
- Miłej zabawy. Uważajcie na siebie- powiedziała, odprowadzając Kellina do tour busa. Ten pomachał jeszcze do swoich dziewcząt i wsiadł do autokaru, który po chwili ruszył. 
Kellin rozejrzał się po wnętrzu i uśmiechnął się do siebie. Tęsknił za tym miejscem, choć po jakimś czasie miał go już dość. Jego wzrok wylądował na Justinie i Gabe'ie, którzy zajęli się oglądaniem jakiegoś meczu piłki nożnej. 
- Kto gra? - zapytał, patrząc na ekran.
- Oglądamy jakąś rumuńską ligę, nie pytaj nas o to - Gabe wzruszył ramionami.
- Odbiera tu kanały z Rumunii? 
- Pytaj Jacka, to on zamontował tu jakąś skrzyneczkę, która ma w sobie jakieś magiczne programy - odezwał się Jesse, który usiadł obok chłopaków z koktajlem w dłoni. 
Kellin zaśmiał się cicho, po czym podszedł do swojej pryczy, gdzie spał. Wszystko było idealnie pościelone, wyprane, idealne. Niedługo pewnie się to zmieni. Chrzanić to. 
Quinn położył się na łóżku i wyciągnął telefon. Oho, kolejna wiadomość. Musiał nie usłyszeć sygnału, gdy żegnał się z Kate. 
Vic: Smutno mi, bo jestem sam. Ile jeszcze musimy trwać z tej dołującej rozłące?
Kellin: Co ty takich poetyckich i wyrafinowanych wyrażeń używasz?
Vic: To dziwne, że o to pytasz. To zupełnie normalne słowa, nie?
Kellin: Racja, Ty nie używasz wyrafinowanych słów. Tym bardziej, gdy krzyczysz w nocy mniej cenzuralne wyrazy ;)
Vic: Odezwał się cichy ;)
Cała droga do Seattle upłynęła mu na pisaniu SMSów z Viciem. Jeśli wszystko dobrze pójdzie, to już dzisiaj się zobaczą i kto wie, co wydarzy się dalej. 
Na miejsce dotarli o godzinie dziewiętnastej. Bus wjechał na parking, gdzie znajdowały się również autokary innych zespołów. Gdy wszyscy wysiedli z pojazdu, niemalże od razu dopadł ich organizator koncertów. 
- Spóźnieni! - krzyknął, na co wszyscy podskoczyli i spiorunowali mężczyznę wzrokiem.
- Nie tak szybko da się przyjechać z Oregonu do Seattle, nie przy takim ruchu - mruknął Jesse.
Kellin rozejrzał się po parkingu i w brzuchu poczuł motylki. Już nawet nie obchodziło go to, co miał do powiedzenia organizator.
Quinn patrzył na Vica, który również wlepił w niego swoje spojrzenie. Meksykanin uśmiechnął się lekko, po czym językiem zaczął wypychać wnętrze policzka. Po chwili uniósł rękę na wysokość swoich ust i zaczął nią poruszać w takim samym rytmie, w jakim poruszał się jego język. Wyglądało to dość jednoznacznie. 
Kellin parsknął śmiechem i popukał się w czoło, po czym bezgłośnie powiedział "później". 
- Panie Quinn, czy panu coś nie pasuje?! - zwrócił się do niego organizator. 
Kellin spojrzał na niego i pokręcił głową. 
- Mi? Ależ nie, wszystko pasuje. Cieszę się, że mogę tu być i zgadzam się z panem w stu procentach w tej sprawie... O której pan mówił - powiedział, na co mężczyzna uniósł brew w górę i nie miał zamiaru tego komentować.
Brunet wyciągnął telefon i szybko napisał wiadomość do Vica. 
Kellin: O północy za moim busem. Chyba miałem Ci coś wynagrodzić ;)
Spojrzał na Vica, który z uśmiechem odczytał SMSa. Fuentes zerknął na Kellina i mrugnął do niego porozumiewawczo, po czym skinął głową i udał się do własnego autokaru. 
Organizator jeszcze o czymś gadał, ale Kellina mało to interesowało. Myślami był gdzieś indziej. Był za tour busem, o północy, z Victorem.

8 komentarzy:

  1. Cześć ;) Trafiłam tu z tt, a że ostatnio zaniedbałam moją miłość do yaoi, weszłam i przeczytałam pierwszy part od razu. Co do samego paringu, to przyznam się, że jako-tako kojarzę tylko Vica, a i tak bardziej lubię jego brata ^^" Sleeping With Sirens nie słucham wcale, przed chwilą włączyłam ich pierwszy raz. Wielokrotnie mijałam to otp na tumblrze, tt czy gdzieś tam po Internetach, ale w sumie tak jak PTV bardzo lubię,tak SWS nigdy się nie zainteresowałam. Swoją drogą, to Ty robiłaś te urocze fotoszopki ze zdjęciami ze ślubu Kellina, z wklejoną twarzą Vica? ^^
    No ale piszę nie na temat. Co do samego ff, podoba mi się. Cieszę się, że relacja Vic x Kellin wygląda właśnie tak, a nie, że dopiero by "stawali się parą", bo z taką fabułą wielu autorów naprawdę fajnych ff sobie po prostu nie radzi. A tak, od początku jest dobrze, bo relacja między nimi jest fajna, a czytając te sms-y, automatycznie się uśmiechałam ;) Trochę szkoda żony Kellina i jego córki, ale z drugiej strony co można poradzić na miłość.. A i tak widać, że mimo wszystko mu na nich zależy. Ich spotkanie przy busie, mrau ^^" O północy będzie się działo, wierzę.
    Co do strony technicznej, jest dobrze. Nie zauważyłam żadnych błędów, a to jest bardzo dobry znak, bo przy czytaniu czegokolwiek włącza mi się tryb grammar nazi i błędy, jakiekolwiek, automatyczni obniżają jakość opowiadania i sprawiają, że całość wygląda mocno niestarannie. Opisy spoko, dialogi dobre, nie mam się do czego czepiać ;) Czekam na kolejny part. Rozpisałam się za bardzo? XD / @WalkingDead6661

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No więc będę odpowiadać po kolei, coby się nie pogubić ^^
      Też wolę Mike'a od Vica, ale jako że nie potrafię wyobrazić go sobie jako geja, nie shipuję go z nikim. No i tak, to ja zrobiłam te piękne przeróbki, które przecież wyglądają jak prawdziwe, prawda? :D
      Stwierdziłam, że nie byłoby sensu, aby pisać, jak się dopiero poznają, zakochują i tak dalej- nie lubię tego, to takie sielankowe. A trochę akcji i dramatu musi się w opowiadaniu pojawić ;)
      Raczej uważam na błędy gramatyczne, ortograficzne i tak dalej. Też tego nie lubię, razi po oczach. Piszę tak sobie, dla własnej satysfakcji, a cieszę się, gdy ktoś też powie mi jakieś miłe słowo :D
      Już sobie myślę nad kolejnym rozdziale, a kiedy się pojawi powiedzieć nie mogę, bo nie mam zielonego pojęcia ^^

      Usuń
  2. Podoba mi się, chociaż to i tak za mało powiedziane :) Twój sposób pisania jest taki lekki, tylko pozazdrościć ;p + jak napisała WalkingDead wyżej to jak opisujesz relacje i te smsy, nie można się nie uśmiechnąć xd Życzę dużo weny i z niecierpliwością czekam na kolejny xd - @paaaolaaariaaa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa, niedługo pewnie pojawi się kolejny :D

      Usuń
  3. Trafiłam przez przypadek, ale nie żałuję i na pewno zostanę na dłużej. Mam słabość do homoseksualistów, jestem hardkorowym shipperem, czytam gej porno, I regret nothing. Słucham też obydwu zespołów i byc może nie jestem niezwykle gorliwą fanką, ale podziwiam i szanuję ich twórczosc, którą naprawdę lubię. W każdym razie, dodane do zakładek, hy.
    Jeśli chodzi o fabułę, nie mam zastrzeżeń. Rozdział mimo, że początkowy, w żadnym wypadku nie jest nudny. Humorystyczne momenty i zarys relacji Kellina z Viciem zaciekawiają czytelnika od pierwszej chwili i sprawiają, że ma się ochotę na więcej. Owszem, niektórzy mogą powiedzieć, że woleliby, gdyby chłopcy dopiero się spotkali, ale myślę, że opowiadanie ma specyficzny klimat, do którego pasuje obecnie łącząca ich więź.
    Przyjaciele z korzyściami, którzy ponoc nie mają ze sobą więcej wspólnego, ale czy na pewno? Jestem ciekawa ich przyszłości i zastanawiam się, co jeszcze z tego wyniknie. Przykro mi trochę z powodu żony Quinna, ale nie na tyle, by modlic się o przetrwanie ich małżeństwa. Najbardziej jednak szkoda mi małej Cope, chociaż mając przed oczami Kellica z małm brzdącem na rękach... TOTALLY W-A-N-T.
    Duży plus masz u mnie także za stronę techniczną. Zwracam uwagę na przeróżne błędy ortograficzne, stylistyczne czy językowe i można powiedziec, że mam na tym punkcie lekką obsesję. Bywa niestety, że naprawdę dobre opowiadania tracą dużo przez właśnie ogromną masę tego typu usterek. Zauważyłam może dwa, które bym zmieniła, ale po głębszym zastanoweniu doszłam do wniosku, że brzmią poprawnie. Nie mam się więc do czego przyczepic, co jest trochę smutne, bo lubię narzekac, ale jednak w większym stopniu jestem zadowolona. Oby tak dalej!
    Podsumowując, jestem mile zaskoczona i zdecydowanie zainteresowana. Z niecierpliwością czekam na następny. Weny życzę! - @Conssye

    OdpowiedzUsuń
  4. Ładnie piszesz ! Fajny pomysł , ogólnie świetne ;)

    OdpowiedzUsuń